To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Polowanie na Wąpierza

merula - 17 Wrzeœśnia 2012, 16:52

mój starszy w pewnym momencie odmówił jedzenia prawie wszystkiego, a zwłaszcza wszystkiego co białe. i nie to, ze jadł potem samą czekoladę i colę, bo wtedy jeszcze tego nie znał, ale raptownie ograniczył dietę. po bojach przeróżnych i długotrwałych osiągneliśmy rozsądny konsensus, ale owoce zaczyna skubać dopiero teraz. z rzadka i tylko niektóre. wiec z tym instynktem to bym ostrożna była.
nimfa bagienna - 17 Wrzeœśnia 2012, 17:02

O to to. Córka mojego brata, wtedy około pięcioletnia, miała skojarzenie białe=tłuste. Odmawiała jedzenia czegokolwiek białego, bo gdzieś usłyszała, że tłuszcz jest niezdrowy, i wbiło jej się to do główki. No i nie jadła białego sera, białka jajka, nie piła mleka, nie ruszała jogurtu - ale tylko naturalnego, malinowy był już OK.
illianna - 17 Wrzeœśnia 2012, 17:55

Na szczęście mój mały jest za mały na takie przemyślenia, być może wszystko przede mną, ale na razie nie ma żadnych problemów, a wręcz czasem jest mądrzejszy niż ja, a na pewno niż wydumane tabele żywieniowe. A najlepiej działa na dobry apetyt mnóstwo biegania, wspólne posiłki, nie zwracanie szczególnej uwagi na to, ile zjadł ;P:
Lynx - 17 Wrzeœśnia 2012, 18:59

To ja jestem wyrodną matką... Pomiot w wieku ok. 5 miesięcy zjadła swoją pierwszą grochówkę... Piszcząc o dokładkę :twisted:
Kai - 17 Wrzeœśnia 2012, 19:39

Mój żarł w ogromnych ilościach żółty ser. Jak niczego innego nie umiał wziąć do ust, tak ser strugał jak mała myszka. Do dzisiaj to robi.

illianna napisał/a
nie zwracanie szczególnej uwagi na to, ile zjadł
tak myślę, że to najlepsza metoda, dodać jeszcze "co". Nie sądzę, aby jeden - dwa niewłaściwe posiłki zaowocowały czymś więcej niż lekką niestrawnością.

A na zaparcia kompot jabłkowy - przynajmniej ja stosowałam, ze zmiksowanymi jabłkami.

Choć każde dziecko jest inne.

Fidel-F2 - 17 Wrzeœśnia 2012, 19:48

niom, niektóre trzy nóżki majom
illianna - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:09

Kai napisał/a
A na zaparcia kompot jabłkowy - przynajmniej ja stosowałam, ze zmiksowanymi jabłkami.
a to dziwne, że działało, bo generalnie to chyba jest na sraczkę dobre ;P: jak większość gotowanych owoców.

Dieta na biegunkę

Widocznie każde dziecko jest inne :mrgreen:

ilcattivo13 - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:20

Głupia ta dieta. Od dawna wiadomo, że na biegunkę najlepsza jest czarna czekolada z orzechami (jedna dwustugramówka z reguły wystarcza). Albo jajka ugotowane na ekstra twardo i jedzone "na sucho" - bez chleba, masła, czy majonezu - za to w dużych ilościach. Nie ma bata, żeby po takim posiłku człowiek miał jeszcze kiedykolwiek w życiu biegunkę :wink:
Agi - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:24

ilcattivo13, i potraktujesz swoją dietą półroczne dziecko?
nimfa bagienna - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:29

To ściema, ilcattlivo preferuje dietę arbuzową. :mrgreen:
ilcattivo13 - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:41

Agi - pod kloszem też nie można dzieciaka wychowywać. Czy Twoja mama też Cię karmiła według jakichś skomplikowanych i opracowanych przez uczone umysły diet? Bo moja ś.p. babcia zawsze się nabijała ze sposobu, w jaki jej "uświadomione naukowo" wnuczki karmiły swoje dzieci. Zwłaszcza, że sama wychowała siódemkę własnych, zdrowych jak konie dzieciaków. I to biorąc pod uwagę, że i wszyscy w dziadka rodzinie i część jej rodziny była obciążona genetycznie alergiami. Myślę, że współczesnym matkom czasami brakuje umiaru w pędzie do posiadania idealnego dzieciaka i czasem może to i dobrze, że są dziadkowie i dobrzy wujkowie, którzy maluchowi dadzą kawał skóry z razowca na wyrzynające się zęby albo dadzą siorbnąć parę łyżek zupy.

nimfa - od dwóch tygodni nie mogę znaleźć porządnego arbuza w sklepie. Wszyscy mają tylko tę nową polską odmianę, która ma od cholery pestek, ma gąbczasty, a nie chrupiący miąższ i na dodatku nie jest on słodki. Tak więc, jestem teraz na arbuzowym głodzie, a nie diecie :roll:

Agi - 17 Wrzeœśnia 2012, 20:46

ilcattivo13 napisał/a
Agi - pod kloszem też nie można dzieciaka wychowywać.

Ale przesadzać w drugą stronę też nie należy. Nie pamiętam czym mnie mama karmiła i jakie miała sposoby na dolegliwości. Ja nie wychowywałam córki według książki, bo jak mi powiedziała stara, mądra położna: nasze nowo urodzone dzieci książek nie czytają i nie wymagajmy, żeby się według nich zachowywały. Rozsądek jest najlepszym doradcą.

ilcattivo13 - 17 Wrzeœśnia 2012, 21:01

I o to ostatnie mi właśnie chodzi. Nie mówię, żeby noworodkowi zamiast "cycka" dawać w łapę kawał kiełbasy, ale żeby znać umiar w "chceniu" dla własnego dziecka jak najlepiej. Bo zbyt łatwo przesadzić.
illianna - 18 Wrzeœśnia 2012, 07:47

Ale, mimo że generalnie się zgadzam z powyższym, zdajecie sobie sprawę, ze argument o tym że się wychowało ileś tam dzieci jest tak na prawdę od czapki ;P: , jednemu się udało wychować siódemkę, a drugiemu zmarła połowa przychówku z braku lekarstw lub głodu, bo była bieda, lub z powodu nierozpoznanych chorób, bo nikt o nich nie słyszał, kiedyś ludzie szczali w nocy do nocników i wylewali to rano za okno, owszem można i tak, kiedyś z dziećmi się nie pitolono i jak policzyłam w okresie mojej podstawówki było w okolicy kilka śmiertelnych wypadków z dziećmi i kilka owocujących kalectwem, można i tak, tylko po co? Świat idzie jakoś tam do przodu, przybywa wiedzy, ale też zagrożeń i nowych chorób, to co było dobre dwadzieścia lat temu nie koniecznie nadal takie jest, mam też na myśli jedzenie. Te same rzeczy nie miały wpływu na zdrowie naszych matek i babek, ale już mają na zdrowie naszych pociech, bo to nie są te same mleko, jaja i mięso. Także moim zdaniem należy korzystać z różnych źródeł wiedzy i podejmować autonomiczne decyzje, bo odpowiedzialność ponosimy potem my rodzice, a nie wujek i ciotka i to my rodzice potem cierpimy razem z naszymi pociechami.
Kai - 18 Wrzeœśnia 2012, 08:03

illianna napisał/a
a to dziwne, że działało,
Nie tak bardzo, bo gotowane jabłka ogólnie chyba po prostu regulują układ trawienny. Mój je dostawał na zaparcia i działały.

illianna napisał/a
bo to nie są te same mleko, jaja i mięso

Ale i nasze organizmy też nie są takie same.

Swoją drogą, może nieuważnie doczytałam, ale jakoś nikt nie zgłasza protestów w sprawie gotowych kaszek :) które może i nie szkodzą organizmowi (nie wiem na pewno, Młody nie cierpiał), ale według mnie szkodzą na smak i to bardzo ;)

dzejes - 18 Wrzeœśnia 2012, 08:06

Kurczę, zanim się człowiek dorobi dzieci, najpierw powinien kupić hektar pola, połowę obsiać warzywami, na reszcie hodować kury, świnie i krowę na mleko. A i kozę, jakby się okazało, że małe krowiego nie może.

Tylko skąd w dzisiejszych czasach wziąć parobka, co to wszystko obskoczy?

Fidel-F2 - 18 Wrzeœśnia 2012, 08:23

:mrgreen:
joe_cool - 18 Wrzeœśnia 2012, 10:39

dzejes, ale pamiętaj, że jak dookoła nawożą jakimś świństwem, to choćbyś nie wiem jak się starał, Twoje niepryskane warzywa i owoce też będą miały w sobie to świństwo ;)
ilcattivo13 - 18 Wrzeœśnia 2012, 11:19

dzejes - za wikt i opierunek możesz mieć w tych czasach parobków na pęczki. Żeby tak nie było, to nie miałby kto pilnować gospodarstw tych wszystkich posłów, ministrów i inszych centralnych urzędników, którzy na Suwalszczyźnie gospodarki pokupowali :/

joe_cool - chyba, że kupi ziemię w jakimś parku narodowym, gdzie jest zakaz stosowania jakichkolwiek nawozów i środków ochrony roślin :wink:

Rafał - 18 Wrzeœśnia 2012, 11:38

Przyznam się, że nie jestem jakimś tam gorliwym wyznawcą skarmiania dzieciaków jakimiś wyszukanymi paszami bogatymi w naturalne duperelki, a ubogimi w alergeny - co zawsze mnie z żoną skłóca :wink: . Człowiek czy duży czy mały niech sobie je na co ma ochotę - w granicach rozsądku oczywiście. Jak mu smakuje czekolada - widać organizm dopomina się o uzupełnienie zasobów magnezu, jak kaszka manna - braki witaminy B, a jak nic nie chce żryć to reguluje gospodarkę energetyczną organizmu i tak ma być :wink:
joe_cool - 18 Wrzeœśnia 2012, 12:42

ilcattivo13 napisał/a
joe_cool - chyba, że kupi ziemię w jakimś parku narodowym, gdzie jest zakaz stosowania jakichkolwiek nawozów i środków ochrony roślin ;)

Wodą gruntową pestycydy dotrą i tam ;)

dzejes - 18 Wrzeœśnia 2012, 13:48

ilcattivo13 napisał/a
za wikt i opierunek możesz mieć w tych czasach parobków na pęczki. Żeby tak nie było, to nie miałby kto pilnować gospodarstw tych wszystkich posłów, ministrów i inszych centralnych urzędników, którzy na Suwalszczyźnie gospodarki pokupowali :/


Wow. Zabiłeś mi ćwieka. Tylko jak ja posłem zostanę, przecież musiałbym udawać, że lubię ludzi :?

ilcattivo13 - 18 Wrzeœśnia 2012, 14:15

joe_cool, nikt nie każe kupować ziemi nad samiuśką Biebrzą czy Brzozówką :wink: A poza tym, na bagnie nie wód gruntowych :wink:

dzejes - ależ ci wszyscy "posiadacze ziemscy" lubią ludzi. Gdyby nie lubili, to by nie zatrudniali tych wszystkich pijaczków i biedaków, którzy stracili gospodarki, albo nigdy nie mieli swojej. Ten mój "krzywy ryjek" wziął się stąd, że nie wiem, czy się cieszyć, że tyle jest dobrych ludzi na świcie, którzy są skorzy do pomocy bliźniemu, czy smucić, że tyle biedoty po wioskach siedzi...

illianna - 18 Wrzeœśnia 2012, 14:27

dzejes, a moja koleżanka właśnie to zrobiła, kupili pól leśniczówki, mają pole, krowę, kury, króliki, warzywa, żyją w Bieszczadach samowystarczalnie prawie, oboje nauczyciele, bardzo wykształceni, kilka języków, podróże po świecie wcześniej, ale doszli do wniosku że tam im będzie lepiej, no i nie narzekają. Ja bym tak nie umiała, bo ja się zrobiłam typowo miejskim zwierzęciem, ale jak widać można.
Kai, ja zgaszam protest przeciwko kaszkom, to był mój jeden z niewielu, ale poważny błąd żywieniowy, dają tam tyle żelaza, że małemu zaczęło szkliwo się sypać w górnych jedynkach i dwójkach, na szczęście się zorientowałam i zęby wyrośnięte po epoce kaszek są już silne i zdrowe. Natomiast słoiczki bardzo sobie chwaliłam, ale ona były bez dodatkowych bonusów. W ogóle ten trend witaminizowania itp., nie tylko żarcia dla dzieci, ale ogólnie żarcia mnie irytuje, a jak ja nie chcę dodatkowych witamin w moim soku? Dlatego kupuję soki bez takich dodatków, na szczęście takie wynalazłam, a poza tym są pyszne, nieoszukane, jakby się wycisnęło przed chwilą.

Kasiek - 18 Wrzeœśnia 2012, 15:18

Ja nie mówię, że chcę wychowywać moje dziecko w zgodzie z jakąś teorią i co do milimetra. W porozumieniu z dietetykiem, która sama ma dziecko o trzy tygodnie młodsze niż moje, doszłam do wniosku, że:
1. Dla przyszłego smaku dziecka warto podać najpierw warzywa (przed owocami - na zasadzie przyzwyczaj do niesłodkiego, to słodkiego tylko i wyłącznie nie będzie wymagał)
2. Porządek warzyw ustaliłyśmy tak, żeby było bezpieczniej dla małego (czyli właśnie marchewka powodująca zaparcia ciut później, coby nie zwiększać problemu)
3. Nie robię ekspozycji na gluten, modnej od kilku lat, bo mały żołądek ledwie zacznie pracować jak trzeba, dostaje ciężkie zboże - po co?
4. Nie chcę dawać cukru, cukierków, żelek - za to bakalie, owoce suszone, ew. domowe ciasta i ciastka (potem), żeby wiedzieć, co małe je.
5. Żadnych gotowych kaszek, które nazywając się jabłkowymi mają 1% proszku jabłkowego - to nie lepiej ugotować jakąś bezglutenową (a potem glutenową) kaszkę naturalną i dodać owoców? Zamroziłam 3 kg malin, w zimie będą jabłka i banany, winogrona, owoce suszone - samo zdrowie, a nie szpikowane chemią kaszki z kolorowych opakowań.

Kiedyś świadomość ludzi odnośnie jedzenia, życia i tak dalej była mniejsza, mniej wiedzieli o wszystkim, bo i nauka nie była taka do przodu, a i wiadomości nie było skąd brać. Nie każdego stać było na książki, na wsiach ich nie było (wujka googla też nie :P ), dziś wiedza jest na wyciągnięcie ręki.

W szkołach teraz zaczyna się ferment, że dzieci są otyłe, że w sklepikach kupują słodkie bułki i batony - skoro od zawsze tak jadły, rodzice i dziadkowie karmili w ten sposób, to skąd zdziwienie, że tak jest?

Koleżanka dietetyk ma też starsze dziecko, teraz ma 6 lat. O dziwo dla niego deserem może być surówka z marchewki i jabłka - dziwak, nie? Nie robił nigdy awantur o słodycze w sklepie, jest zdrowy, nieotłuszczony. Ja wiem, że dziecku raz na tydzień kostka czekolady nie zaszkodzi - ale po co dawać mu ją tak wcześnie? Magnez jest też w innych potrawach, da się nadrobić jego braki spokojnie.

Poza tym nawet nie chodzi mi o tę zupkę, tylko o podważanie moich decyzji jako rodzica. O pewnych rzeczach powinniśmy decydować z Marcinem (albo ja, bo on o jedzeniu wie tyle, że musi zjeść :P ), bo to my potem będziemy ponosić odpowiedzialność za dziecko (jak napisała Illianna), a tłumaczenie się ludzi koło 30-tki, że wujek, ciocia czy babcia to chyba nieteges, nie?
Młody dziś dostał do powąchania banana i otwierał dzioba, jak złoto. Chyba najpierw dostanie jednak ziemniaka z brokułem (ma błonnik, więc w razie czego wyreguluje trochę jelita), a potem deserek czyli banana.

Dziś, mimo że wiedziała, że wstrzymujemy na kilka dni rozszerzanie diety, moja mama dała małemu ziemniaka. I co z tego, że tylko ciut, że mu nie zaszkodzi. Po raz kolejny pokazuje, jak bardzo ma w d*pie to, co mówię i uważam za stosowne.

hrabek - 18 Wrzeœśnia 2012, 15:30

Kasiek napisał/a
Ja wiem, że dziecku raz na tydzień kostka czekolady nie zaszkodzi - ale po co dawać mu ją tak wcześnie? Magnez jest też w innych potrawach, da się nadrobić jego braki spokojnie.

Po co, po co. A sama czekoladę jesz i ciastka? Nie widzę powodu dla którego miałbym mojemu dziecku tej przyjemności odmawiać.

dzejes - 18 Wrzeœśnia 2012, 15:44

illianna napisał/a
dzejes, a moja koleżanka właśnie to zrobiła, kupili pól leśniczówki,


Drugie pół wynajmują szerszenie? ;P:

Ja wszystko rozumiem, naprawdę. Tylko czy ci znajomi mają malutkie dziecko? A to jakby było klu mojej wypowiedzi.

illianna - 18 Wrzeœśnia 2012, 15:53

hrabek, ale nie czteromiesięcznemu co? a kawkę już piję i winko do obiadku ;P: Ja mojemu nie bronię dostępu do czekolady, (którą akurat oboje z mężem jemy rzadko, ja prawie wcale a S głównie w pracy) ale dopiero po roczku, wcześniej to naprawdę nie jest żadna kara, ja tam od czekolady wolę śledzie zresztą, więc nawet niesprawiedliwości w tym nie ma. :mrgreen:

A czekolady nie daje się maluchom nie tylko ze względu na słodkie, ale przede wszystkim ze względu na kakao, które obciąża wątrobę, powoduje zaparcia, no i zawiera kofeinę, jest taką samą używką jak kawa i mocna herbata, od czystej postaci można uzależnić się jak od narkotyku, a nawet zgon zaliczyć na marskość wątroby, oczywiście to przykład ekstremalny, ale narażanie maluszka na kolki i zaparcia nie jest warte tej krótkiej chwili z czekoladą w gębie, zwłaszcza że takiemu poniżej roku to naprawdę wsiorawno, bo dopiero się uczy jak co smakuje.

dzejes, mają trójkę malutkich dzieci, jedno w tym roku na wiosnę wyklute i nie mają dziadków do pomocy. A drugą połowę zamieszkuje rodzina miejscowych ludzi, nie szerszeni ;P:

Kasiek - 18 Wrzeœśnia 2012, 16:04

hrabek - czasem, ale uczę się odstawiać. O wiele bardziej smakują mi domowe wypieki i owoce, tego samego chciałabym nauczyć dziecko.

Ja wiem, ze to dobre, ale powiedz mi, co dobrego daje czekolada, oprócz smaku? Co, czego nie byłoby w innych potrawach (jak magnez), żeby dawać to małemu dziecku. Ja myślałam o trzech latach bez cukru, nam też to dobrze zrobi :)

dzejes - 18 Wrzeœśnia 2012, 16:31

illianna napisał/a
dzejes, mają trójkę malutkich dzieci,


I mieszkają w leśniczówce. Nie mój poziom heroizmu.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group