Historia - Anegdoty historyczne i inne smaczne kąski
Agi - 15 Maj 2009, 10:09
Odjeżdżacie od tematu wątku
dalambert - 15 Maj 2009, 10:20
Agi,
Poszliśmy z Kniaziem Tyszkiewiczem , na dziki z foxami polować.
Na jeden koniec przecinki poszedł kniaź na drugi ja. Foxy poszły w las.
Po chwili słysżę mają drania - dobiegam ! Foxy dzika za uszy ,ja staję nad bestią, kordelas wnoszę.....
SZARPNĘŁA SIE , , foxy na boki, kordelas w krzaki, a JA, ja siedzę na dziku, za uszy trzymam i zdrowaśki klepię;
"Zdroawś Maro łaskiś pełna...'
Patrzę a z końca przecinki coś czarnego na mnie gana!!!
bilżej, bliżej a to Kniaź Tyszsziewicz - TYŻ na dziku, więc mowię mu;
"niech będzie pochwalony...!"
Ale nie wiem czy mi odpowiedział - TAK DZIKI SZŁY
Agi, lepiej
Martva - 15 Maj 2009, 10:21
Fidel-F2, może słyszałeś ale nie kojarzysz?
http://www.youtube.com/re...ry=Lao+Che&aq=f
EDIT: już nie będę
Agi - 15 Maj 2009, 10:28
dalambert, zncznie lepiej
Prawdy w tym nie ma ani słowa, ale jakie smaczne
Fidel-F2 - 15 Maj 2009, 10:29
nie słyszałem
już nie będę
dalambert - 15 Maj 2009, 10:46
Agi, jak to prawdy niema personaliter z Jasiem kziaziem Tyszkiewiczem na dziki chadzliśmy, ech były czasy
Agi - 15 Maj 2009, 10:56
I ujeżdżaliście dziki?
dalambert - 15 Maj 2009, 10:59
Nowogrodzka róg Poznańskiej - Tam się dopiero Dzika ujeżdżało / cudo knajpa była pod opieką Lasów Panstwowych czy innych skupywaczy runa i odstrzałków/ czasem nawet żubra podawali , ale ten to chyba z konia był
Pucek - 15 Maj 2009, 21:45
Aby knajpa "Dzik" jeszcze tam jest?
Piech - 17 Maj 2009, 15:38
Jeszcze na chwilę wracam do edukacji i sprawy obrony Wizny, bo obiecałem, że przepytam córkę. W jej podręczniku stoi:
"Przykładem niezwykle bohaterskiej obrony były walki pod Wizną. Nieopodal ten niewielkiej miejscowości na Narwią 700 żołnierzy dowodzonych przez kapitana Władysława Ragnisa przez trzy dni (od 8 do 10 września) dzielnie stawiało opór 40-tysięcznej armii niemieckiej. Większość obrońców Wizny wraz z dowódcą zginęła, ale zdołała opóźnić natarcie Niemców zmierzających do okrążenia Warszawy. Bitwa ta otrzymała zaszczytne miano <<polskich Termopil>>."
Historia 3. Podręcznik dla klasy trzeciej gimnazjum. Małgorzata Jastrzębska i Jarosław Żurawski, str.82
Więc pewnie z tym nauczaniem jest tak jak w życiu. Jak ktoś jest otwarty na wiedzę i chętny, to się nauczy. A jak nie jest, to się nie nauczy i już, nawet gdyby przyszło tysiąc atletów, i każdy zjadłby tysiąc kotletów, i każdy nie wiem jak się wytężał...
gorat - 17 Maj 2009, 15:46
Zwykła historia w gimnazjum ma wyższy poziom niż podstawowa (nierozszerzona) w liceum, więc wiesz... poczekaj trzy lata i wtedy ją pytaj.
ilcattivo13 - 22 Czerwca 2009, 12:51
Ostatnio od pewnego starszego pana usłyszałem o wyścigach sań, które były organizowane po suwalskim jarmarku jeszcze przez dziesięć czy dwadzieścia lat po ostatniej wojnie. Zawodników cechowała różnorodność kultur (Polacy, Litwini, Rosjanie, Ukraińcy, Niemców też było całkiem sporo, a i Żydzi się zdarzali - o wzajemnej "sympatii" pomiędzy narodami chyba nie muszę wspominać ), różny (choć zawsze wysoki) stopień upojenia alkoholowego i... bat-wynalazki. Każdy, kto jechał na jarmark i zakładał "ścigany" powrót z niego, brał ze sobą dwa baty. Jeden normalny (trzonek i rzemienie) i drugi, "wzbogacany" o supły, gwoździe, ciężarki z ołowiu i inne "wynalazki" na wyścig. Ten normalny był potrzebny w razie kontroli milicji, bo karą za bat "z dodatkami" było zaliczenie samemu kilku smagnięć po tyłku ("Żebyś pan wiedział, jakie to dla konia przyjemne" ).
Na koniec jarmarku, kiedy już transakcje były porządnie opite i ludziska zaczynały się zbierać do domów, z niektórych zaczynała wyłazić żyłka do hazardu. Jak się zebrało kilku takich, co jechało w jedną stronę, to robiono zakłady i zaczynano wyścig. Im większa stawka (od honoru i pieniędzy po żywy inwentarz, a w skrajnych przypadkach i konie z zaprzęgu) i animozje między uczestnikami, tym ostrzej się jechało. A że prędkość z reguły była podobna i często jechano bok w bok (i to po nieraz po trzech), to sięgano po "wzbogacone" baty. Pół biedy, jak się dostało po okrytym futrem albo grubym kożuchem grzbiecie, ale jak ktoś komuś strzelił po głowie, to dopiero była "przyjemność". A jaką "przyjemność" miały zakupione na jarmarku zwierzęta (np. świniaki), które jechały zamknięte w skrzyni z tyłu sań, albo konie ciągnące sanie...
W dodatku, w trakcie wyścigu często dołączali się nowi zawodnicy. Jak się jedzie przez las albo drogą po nasypie i nie ma gdzie uciec na bok przed szalonym peletonem, to nic dziwnego, że się chce utrzymać dystans...
Najczęściej, wyścigi były organizowane w kierunku północnym (na Wiżajny/Rutkę Tartak). Pewnie dlatego, że tam było największe zróżnicowanie narodowościowe.
Godzilla - 22 Czerwca 2009, 13:01
Może stąd się wzięła idea gry "Wiochmen"?
ilcattivo13 - 22 Czerwca 2009, 14:52
może, ale w realu raczej nie było dobrowolnych pasażerów na saniach
Ambioryks - 24 Czerwca 2009, 15:56
Nie wiem, czy jest sens zakładać podobny temat do tego ("Np. "Mało znane fakty historyczne" lub "Ciekawostki", które jednak nie są tym samym, co anegdoty, które są tylko domysłami), więc zamieszczam parę takich ciekawostek tutaj (jakby co, proszę o wydzielenie).
(Zamieszczałem to już na innym forum)
Mało znanym faktem jest, że we wrześniu 1939 mieliśmy nie dwóch, ale trzech agresorów - bo 1 września o 8 rano zaatakowały nas trzy dywizje słowackie w sile 51 tys. ludzi: "Janosik" pod dowództwem Antona Pulanicha, "Szkultety" dowodzone przez Aleksandra Cunderlika i "Razus" Augustina Malara. Atakowały one na Podhalu, Nowosądecczyźnie i w Bieszczadach, zajmując m.in. Zakopane; najdalej Słowacy (dywizja "Razus") zapuścili się na 80 km w głąb Polski. Jednak najczęściej nie wykazywali gorliwości w walce. Wśród Słowaków było wielu polonofili i często zdarzały się dezercje i przechodzenie na stronę polską. Straty słowackie w kampanii wrześniowej (w której armia słowacka uczestniczyła do 18 września) to 18 zabitych, 46 rannych i 11 zaginionych (najpewniej dezerterów). Dezercje zresztą zaczęły się już 28 sierpnia, kiedy została ogłoszona mobilizacja do armii słowackiej).
Prawda, że Słowacja była wówczas satelitą Niemiec z marionetkowym rządem, ale w świetle prawa międzynarodowego była jednak osobnym państwem - a słowaccy żołnierze byli obywatelami Słowacji. Więc oprócz Niemiec i ZSRS także Słowacja nas wtedy zaatakowała. Może jest to mało znany fakt z powodu marginalnej roli, jaką Słowacja wówczas odegrała w porównaniu z pozostałymi agresorami. Lub z powodu nierównoprawności Słowacji wobec Niemiec.
Parę ciekawostek genealogicznych:
Jagiełło był potomkiem Piastów. Jego matka, Julianna twerska, była wnuczką Eufemii kujawskiej, siostry Władysława Łokietka. Czyli to, że został królem Polski, wynikało również z jego pochodzenia - był potomkiem królów i książąt Polski z dynastii Piastów.
Od momentu poślubienia przez Kazimierza Odnowiciela Dobroniegi, córki Jarosława Mądrego i wnuczki Włodzimierza Wielkiego, wszyscy kolejni Piastowie byli potomkami Rurykowiczów.
Zaś od kiedy Władysław Herman poślubił Judytę Przemyślidkę i miał z nią syna Bolesława Krzywoustego, Piastowie byli też potomkami Przemyślidów.
Elzbieta Rakuszanka (Habsburżanka), żona Kazimierza Jagiellończyka, była również potomkinią Piastów - i to zarówno ze strony ojca, jak i ze strony matki. Jej ojciec, Albrecht II Habsburg, był wnukiem Ludwika I brzeskiego, a jej matka była córką Zygmunta Luksemburskiego - prawnuka Kazimierza Wielkiego.
Córka Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki, Zofia Jagiellonka, została matką Albrechta Hohenzollerna - ostatniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego. Czyli - paradoks historii - prawnuk Jagiełły, pogromcy krzyżaków spod Grunwaldu, objął najważniejszą funkcję u krzyżaków. Z tego wynika również, że wszyscy następni Hohenzollernowie, najpierw jako lennicy polskich królów, potem jako samodzielni książęta Prus, następnie jako królowie Prus, wreszcie jako cesarze zjednoczonych przez Bismarcka Niemiec, byli potomkami Piastów i Jagiellonów. Notabene, do czasów Fryderyka Wilhelma I wszyscy oni znali język polski.
Wychodzi z tego, że Bismarck - zacięty wróg polskości - zrobił cesarzem Niemiec potomka Bolesława Chrobrego, Giedymina, Władysława Jagiełły, Włodzimierza Wielkiego i Kazimierza Wielkiego. Oraz książąt czeskich.
Kolejny paradoks historii.
Karol X Gustaw, król Szwecji, który dokonał słynnego "potopu", również był potomkiem Jagiellonów. Jego matka Katarzyna była potomkinią Marii Hohenzollern - prawnuczki Kazimierza Jagiellończyka. Czyli jego pretensje do tronu polskiego i litewskiego nie były bezpodstawne - przecież był potomkiem Giedymina i Kazimierza Wielkiego.
Również matka wcześniejszego króla Szwecji, Gustawa II Adolfa (najwybitniejszego dowódcę wojskowego w XVII w.), była potomkinią tej samej Marii Hohenzollern.
Z kolei od czasu, gdy cesarz Ferdynand I Habsburg poślubił Annę Jagiellonkę - córkę Władysława Jagiellończyka, a wnuczkę Kazimierza Jagiellończyka i Elzbiety Rakuszanki - i miał z nią syna, Ferdynanda II Habsburga - każdy kolejny cesarz Austrii również był potomkiem Piastów i Jagiellonów. Oraz Rurykowiczów i Przemyślidów. Aż do 1918 r.
W 1977 Otto von Habsburg, będący do dziś głową rodu, przyjechał do Krakowa na ponowny pogrzeb swojego przodka - Kazimierza Jagiellończyka.
Córka Mieszka I, Świętosława, została żoną króla Szwecji Eryka Zwycięskiego, a później króla Danii Swena Widłobrodego, z którym miała syna Kanuta Wielkiego, który później podbił Anglię.
Adashi - 24 Czerwca 2009, 16:00
Ambioryks napisał/a | Słowacja była wówczas satelitą Niemiec z marionetkowym rządem, ale w świetle prawa międzynarodowego była jednak osobnym państwem |
Jeszcze powiedz publiczności kto wtedy rządził Słowacją
Navajero - 24 Czerwca 2009, 16:08
Ambioryks napisał/a | Może jest to mało znany fakt z powodu marginalnej roli, jaką Słowacja wówczas odegrała w porównaniu z pozostałymi agresorami. Lub z powodu nierównoprawności Słowacji wobec Niemiec. |
Przede wszystkim dlatego, że Słowacy byli do Polaków bardzo pozytywnie nastawieni. Nie było czego podnosić. We wrześniu 1939 r. niewiele zdziałali, za to uczestniczyli po stronie polskiej w Powstaniu Warszawskim i pomagali uciekającym przez Słowację Polakom. Poniżej link do filmu przedstawiającego słowacki atak na Polskę:
http://www.youtube.com/watch?v=pmIO3fvD5BI
Ambioryks - 24 Czerwca 2009, 16:43
Adashi napisał/a | Jeszcze powiedz publiczności kto wtedy rządził Słowacją |
Chodzi o to, że ksiądz Tiso?
Cóż, duchowny też człowiek i też może brać udział w zbrodniach.
Navajero napisał/a | Nie było czego podnosić. |
Nie chodzi o podnoszenie, tylko o ścisłość w pisaniu o Wrześniu. Zresztą, napisałem o polonofilii wielu Słowaków. Słowacja nigdy nie będzie się nikomu kojarzyć tak negatywnie jak Niemcy czy Związek Sowiecki - czemu nie sposób się dziwić.
Fidel-F2 - 29 Czerwca 2009, 10:06
jakby tak pokombinować to mało kto z dzisiaj żyjących nie ma jakiejś królewskiej krwi w żyłach
Navajero - 29 Czerwca 2009, 10:10
A skąd ten wniosek?
dalambert - 29 Czerwca 2009, 10:21
Navajero, proste: - królów i ich pociotków poprzez historię ludzkości przewaliło się sporo i jakby móc naprawdę dobrze poszukać i drzewka genealogiczne z wszelkimi odnogami porobić to wyszło by na to co Fidel-F2, rację ma
Fidel-F2 - 29 Czerwca 2009, 10:25
właśnie
Rafał - 29 Czerwca 2009, 10:26
Do tego jest sporo ofert na badanie DNA pod kątem pokrewieństwa z liniami panującymi i chyba nie zdarzyło aby nie można było odnaleźć żadnego pokrewieństwa z żadną dynastią.
Fidel-F2 - 29 Czerwca 2009, 10:29
znaczy świat pełen arystokratów
Rafał - 29 Czerwca 2009, 10:43
A te plamione na błękitno podpaski w reklamach to myślisz, że skąd się biorą
feralny por. - 29 Czerwca 2009, 10:45
Rafał napisał/a | A te plamione na błękitno podpaski w reklamach to myślisz, że skąd się biorą | Padłem i leżę.
Fidel-F2 - 29 Czerwca 2009, 10:47
Navajero - 29 Czerwca 2009, 10:47
Też macie problemy... Moja siostra - archeolog z zawodu - prześledziła rodzinne księgi parafialne na 300 lat wstecz. Dogrzebała się co prawda jakiejś ( niepotwierdzonej) legendy o szlacheckim pochodzeniu, ale generalnie moi przodkowie ze strony ojca ( górale spod Limanowej) okazali się wszyscy chłopami Za to moja żona ma koligacje - jej rodzina wywodzi się z drobnej szlachty, ale spokrewniona jest z prawdziwą szychą z okresu II RP. Szczerze mówiąc nigdy nie spędzało mi to snu z powiek
Fidel-F2 - 29 Czerwca 2009, 10:50
Navajero napisał/a | ale generalnie moi przodkowie ze strony ojca ( górale spod Limanowej) okazali się wszyscy chłopami | w księgach to wiesz, zapisane co było trzeba a jak tam sobie natura radziła to insza inszość
Navajero - 29 Czerwca 2009, 10:58
To są dane z okresu ostatnich 300 lat, starsze znajdują się w archiwach kurii biskupiej w Krakowie i aby je zbadać, trzeba mieć specjalne zezwolenie. Pewnie byłbym w stanie załatwić sobie coś takiego, ale aż tak mnie to nie fascynuje. Może kiedyś... W sumie wartałoby znać przodków, mieć kompletne drzewo genealogiczne rodziny, tyle, że to straszna robota, bo rzecz jest fatygujaca. Są oczywiście biura które coś takiego robią i za skromną opłatą udowodnią na piśmie, że miałeś szlacheckich przodków, to niezły biznes
Edit; rozumiem, że chodzi Ci o stosunki pozamałżeńskie, ale w tych górach nie było nawet komu pieścić tych pastereczek ( tzn. mam na myśli arystokrację) Ale rozpatrując rzecz pod kątem genetycznym, na przestrzeni dziejów, pewnie masz rację
|
|
|