Powrót z gwiazd - Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu???
jewgienij - 1 Września 2010, 16:54
To nawet nie wiedziałem, że piszesz.
A w Esensji to żaden wstyd, raczej nobilitacja.
Kai - 1 Września 2010, 17:00
jewgienij, pisałam. Kiedy miałam więcej czasu. Potem tłumaczyłam, też miałam więcej czasu, a potem zdrowie padło i się w sumie wszystko skończyło. Czasem myślę, że powinnam odkopać to i owo, ale pewnie nikt nie będzie chciał ze mną gadać - dwie operacje, mnóstwo innych problemów pod rząd, nie wyrabiałam się z terminami. Ot, tyle.
A do Wiadomości Bucklandu pisałam sporo - wierszy i opowiadań. Ciekawe, kto to jeszcze pamięta, może NURS.
Aaa i rysowałam. Też pewnie mało kto pamięta.
jewgienij - 1 Września 2010, 17:10
Czas o sobie przypomnieć
Kai - 1 Września 2010, 17:19
jewgienij, nie chcę. Dokumenty przetargowe póki co mi wystarczają. Może za parę miesięcy. Kiedy się tu logowałam, nie wiedziałam nawet, czy chcę być na forum. To nie kwestia ambicji, tylko możliwości.
Nina Wum - 1 Września 2010, 18:40
Powiadasz Jewgieniju:
Cytat | Co do warsztatu, to piszecie trochę tak, jakby do opowiadania nie trzeba było umiejętności formalnych i miałoby być czymś w rodzaju szkółki w drodze na uniwersytet powieści. |
Nie o to mi chodziło. Uważam, że opowiadanie to nie jest żaden drugi sort, żadna"szkółka" - wręcz przeciwnie. Niewielką ilość przestrzeni trzeba sensownie zagospodarować, co zmusza autora do 1) stworzenia precyzyjnego konspektu opowieści, tak, żeby dokładnie wiedział, co, kiedy i dlaczego - radosne podążanie za wabiącym śpiewem Muz skończy się najpewniej tym, że na finałową, najważniejszą sekwencję zabraknie miejsca; 2) - do bycia łebskim. Rozbuchane opisy trzeba poprzystrzygać; to samo dotyczy detalicznych charakterystyk bohaterów, legend i podań ze świata przedstawionego, głębokozadnych rozważań o charakterze ogólnym i tym podobnych ornamentacji. Podczas gdy w powieści to wszystko przejdzie. Być może nawet znajdą się tacy, którzy z radością powitają dziewięciostronicowa historię powstania miasta Kh'trum - Vath'quath'sruath, bo uznają, że świetnie wprowadza w klimat opowieści. Mnie chodzi o to, Jewgienij, że w przypadku opowiadania akt twórczy jest nieporównanie krótszy niż w przypadku powieści - gotowe zaś można pokazać czytelnikom i zdobyć bezcenny feedback. Jeśli pisacz posiada te biblijne uszy ku słuchaniu, bedzie się ulepszał wraz z każdym kolejnym tekstem, szlifując swoje mocne strony oraz eliminując słabizny. Tymczasem powieść można sobie strugać miesiącami, w twórczej izolacji, nie mając zielonego pojęcia, iż tworzy się gniota.
RD - 1 Września 2010, 18:50
Nina Wum napisał/a | Dobra, mam mniej banalne pytanie. A propos tematu, tj. pisania.
Początkujący autor dobrze uczyni, jeśli powstrzyma się od porywania na wielkie formy - może wyjść kolumbrynowy gniot. Tak myślę.
Należy tedy pisać opowiadania. I tu zagwozdka. Historie do głowy przychodzą różne, niektóre zatłoczone bohaterami, o fabule dość wieloskrętnej. Czy warto taki pomysł przykrawać i przemieszczać mu kości, by wszedł w te 60 tysięcy znaków?
Czy lepiej rzecz odłożyć na strych, owinąwszy bibułką - do czasu, aż pisacz osiągnie sprawność warsztatową, pozwalającą pomyśleć o książce (albo też pomysł z perspektywy czasu okaże się nie taki miodny znowu.)
Sprawa żywotnie mnie interesuje. |
Trzeba wziąć i napisać opowiadanie. Bez dzielenia włosa na czworo. Amen.
EDIT: O staranności w przypadku krótkiej formy nawet nie wspominam, wystarczy przeczytać to, co napisał na ten temat jewgienij
nimfa bagienna - 1 Września 2010, 19:04
Nina, z pisaniem opowiadań to jest tak: przez jakiś czas drapiesz się po łepetynie, chodzisz z kąta w kąt i mruczysz coś pod nosem. Bazgrzesz na odwrocie starych pism urzędowych. I po pewnym czasie stwierdzasz, że masz dużo zapisane na tych pismach. Wtedy siadasz, czytasz uważnie, co napisałaś. Zdarza się, że umyka ci sens własnej myśli (do dziś nie wiem, o co mi chodziło, kiedy w pewnych notatkach umieściłam uwagę "weź duży młotek" i jeszcze ją podkreśliłam - dwa razy).
A kiedy już masz tego dość, to siadasz i piszesz.
O. Tyle mogę powiedzieć na ten temat.
Kruk Siwy - 1 Września 2010, 19:18
A ja wiem. Wiem o co chodziło nimfa bagienna,
"Kiedy już nic nie pomaga, kiedy masz korek rajters bloku wielki jak pól Anielki, weź duży młotek i
a) walnij się w mały palec u nogi, a wszelkie problemy egzystencjalne wydadzą ci się małe
albo
b) walnij w ten korek (lub palec) dwukrotnie (podkreślam) i siadaj do pisania (ze staniem mając niejakie kłopoty), będzie szło jak po maśle".
To mówię ja - mający spuchnięte wszystkie palce u obu stóp.
nimfa bagienna - 1 Września 2010, 19:25
Jaki rajters blok?
Ja mam tylko taaaaaakiegooooo ordynarnego lenia. Jak stąd do Johannesburga. Jak już wezmę i usiądę, to idzie. Tylko usiąść mi się nie chce. Myślę, że to kwestia wymyślenia (w moim przypadku) odpowiednio ciekawego towarzystwa, które będzie w tekście. W tej chwili mam do czynienia z cynicznym siedemnastolatkiem oraz dość specyficzną wariatką. Jeszcze nie są na tyle interesujący, by się do nich przysiąść.
Ale mózg pracuje niezależnie ode mnie - i już niedługo będą.
Ten młotek... on koniecznie musiał być DUŻY. Ciekawe dlaczego.
Gustaw G.Garuga - 1 Września 2010, 19:51
Jesteśmy moi drodzy w dobrym towarzystwie:
Cytat | Piłowanie trupa i inne męki pisarzy
Siada za biurkiem, a słowa same spływają mu na kartkę lub ekran. Jeśli tak ktoś wyobraża sobie pracę pisarza, to bardzo się myli.
Pisanie to monotonna udręka, orka na ugorze i wspinaczka po schodach bez końca – powtarzają pisarze. W biografiach, korespondencjach i dziennikach pisarzy znajdziemy często całe tyrady poświęcone ich mękom........ |
http://archiwum.polityka....rzy,426450.html
Mój ulubiony cytat to Orwella Writing a book is a horrible, exhausting struggle, like a long bout of some painful illness
A co do sporu powieść vs opowiadanie - ja bym jednak radził początkującemu autorowi spróbować swych sił w opowiadaniu. Otóż j e s t łatwiejsze do napisania niż powieść. Nie w znaczeniu "głupsze", tylko właśnie łatwiejsze, bo z zasady krótsze w pisaniu i łatwiejsze do ogarnięcia oraz uporządkowania. (Musiałem dodać "z zasady", bo bez tego się nie obejdzie, gdyż w dyskusjach wyjątki są namiętnie wyciągane do obalania całej tezy )
jewgienij - 1 Września 2010, 21:24
Moje ulubione jeszcze Tomasza Manna, że
"Pisarz to ktoś, komu pisanie sprawia więcej trudu niż innym ludziom"
Gustaw G.Garuga - 1 Września 2010, 21:59
Mann stworzył zgrabny, zabawny, błyskotliwy aforyzm, przekornie ujmujący istotę bycia pisarzem. Orwell wydusił z siebie bolesną prawdę o pisaniu, którą podzielenie się z innymi przynosi tylko chwilową ulgę. Obaj mają rację, i obaj zdrapują z pisarstwa powierzchowny blichtr, ukazując pod spodem to, o czym początkujący autorzy nie chcą (nie mogą? nie powinni?) wiedzieć.
Ale się poważnie zrobiło
jewgienij - 1 Września 2010, 23:50
Pozostańmy więc przy praktyce
Stendhal:
vingt lignes par jour, genie ou pas - dwadzieścia linijek dziennie, genialnych czy nie ( a ściślej: z natchnieniem czy bez)
merula - 2 Września 2010, 07:17
Jeśli pisanie to coś, co przychodzi z trudem i w mękach, to jestem materiałem na pisarza.
Może więc nie tylko o to chodzi.
Stormbringer - 2 Września 2010, 07:41
jewgienij napisał/a | Pozostańmy więc przy praktyce
Stendhal:
vingt lignes par jour, genie ou pas - dwadzieścia linijek dziennie, genialnych czy nie ( a ściślej: z natchnieniem czy bez) |
Prawie jak apellesowe "nulla dies sine linea" (ani dnia bez kreski) - tu co prawda chodziło o malarstwo, ale wydźwięk generalnie ten sam. To zasadniczo jedne z najlepszych rad jeśli chodzi o wszelką twórczość.
nimfa bagienna - 2 Września 2010, 08:43
Czytam, co piszecie, i .
Mnie sprawia radochę, kiedy widzę, jak rzecz nabiera kształtu. I jeszcze wcześniej, kiedy fragmenty zaczynają zazębiać się w głowie. Nie dostaję może od tego ekstazy, ale męki, frustracje i bóle? No bez yay.
A że ciężko mi się zabrać? Ja ogólnie jestem leniwa, mogłabym od rana do nocy nic nie robić.
Systematyczność? Słyszałam, jak mówili o takim zwierzęciu, ale nigdy go nie widziałam. Skoro rzecz ma być przyjemnością, to ją robię, kiedy przychodzi mi ochota.
A w ogóle to pójdę się położyć, bo śniadanie mnie zmęczyło.
Stormbringer - 2 Września 2010, 09:00
Myślę, że nikt tu nie mówi o KOMPLETNYM braku frajdy. Ja tam zasadniczo mam satysfakcję, że coś danego dnia napisałem - nawet jeśli się zmuszam, bo mi się usiąść do kompa nie chciało. Pal licho ile z tego później poprawię.
Natomiast co do systematyczności, to jest to akurat kwestia baaardzo indywidualna. Jak mam za długie przerwy, to się zaczynam frustrować, że ciągle mi coś przeszkadza. Stąd potrzeba regularności.
Matrim - 2 Września 2010, 09:03
Jeśli ktoś się męczy przy pisaniu, to jest:
a. masochistą,
b. grafomanem
c. oba powyższe.
Kai - 2 Września 2010, 09:51
Dopóki pisałam, to zawsze wyglądało tak: miętoliłam sobie temat/scenę w autobusie, a potem siadałam do kompa i wylewałam to, co się umiętoliło. Problem był raczej w zatrzymaniu się, niż zmuszaniu się do czegokolwiek. Niestety, na razie nic mi się ciekawego w głowie nie kroi, może dlatego, że zamiast myśleć abstrakcyjnie i dostawać natchnieniem po łbie, czytam i pożeram.
Niestety, przy dłuższych utforach postaci szybko zaczynały żyć własnym życiem, praktycznie nigdy nie kończyło się tak, jak myślałam, że się skończy, kiedy zaczynałam.
Stormbringer - 2 Września 2010, 09:55
Kai napisał/a | Niestety, przy dłuższych utforach postaci szybko zaczynały żyć własnym życiem, praktycznie nigdy nie kończyło się tak, jak myślałam, że się skończy, kiedy zaczynałam. |
Nic w tym złego, jak sądzę. Chyba, że czułaś się emocjonalnie związana z pierwotnym pomysłem.
Edit: "się"
Godzilla - 2 Września 2010, 09:56
I ja coś kiedyś pisałam, ale wszelkie próby wprowadzenia w tym jakiegoś porządku, konkretnej akcji itd. spalały na panewce - po prostu bawiło mnie pisanie scen, snucie tekstu-snuja, zresztą nigdy nikomu nie próbowałam go pokazywać. Pisałam dla własnej przyjemności i do szuflady. Fajne to było, ale innym nie polecam takiej filozofii
Kai - 2 Września 2010, 10:03
Pisałam, odkąd pamiętam, naszą ulubioną rozrywką na lekcjach z koleżanką było właśnie pisanie - ja dyktowałam, ona pisała, bo niestety jeśli pismo jest zwierciadłem duszy to ... ja mam jakąś zgniłą ulęgałkę. Zawsze jednak miałam problem z "rozbujaniem się" - to znaczy nigdy nie umiałam się pohamować, żeby napisać 10 stron zamiast 2.
Teraz chyba po prostu "straciłam ducha".
Nina Wum - 2 Września 2010, 10:33
Myślę, że pójdę za radą Stendhala.
(*wypędza lenia z tyłka*)
Matrim - 2 Września 2010, 10:38
Nina Wum napisał/a | *wypędza lenia z tyłka* |
Żebyż to takie proste było
Nina Wum - 2 Września 2010, 10:54
Matrim,
pewnie, że nie jest. Inaczej nie marudziłabym tu na forum.
W jednej z tych amerykańskich książeczek o tytułach w rodzaju: "Jak być szczupłym, bogatym i szczęśliwym" napotkałam kiedyś takie zdanie: "Możesz się usprawiedliwiać. Możesz coś osiągnąć. Ale nie możesz zrobić i tego, i tego."
Książeczka niemądra, lecz zdanie niegłupie.
Matrim - 2 Września 2010, 10:58
Ja to jestem chyba z tych, którzy wolą usiąść na kilka godzin i pisać. Zapisanie kilku zdań dziennie by mnie tylko sfrustrowało, że nie mam czasu na więcej. A niestety, najpierw obowiązki, a potem przyjemności
Ale nic to! Zima idzie
Stormbringer - 2 Września 2010, 11:03
Nina Wum napisał/a | Możesz się usprawiedliwiać. Możesz coś osiągnąć. Ale nie możesz zrobić i tego, i tego. |
Dobre, zanotowałem w kajecie.
Nina Wum - 2 Września 2010, 11:07
Właśnie.
Dzbanek herbaty z kardamonem, łagodne mżenie ekranu notebooka, stopy w ciepłych skarpetkach. I wicher napierający na szyby.
Sezon pisarski przed nami.
Sprowadzający Burzę, nawet ci rutynowani producenci panaceów na wszystko walną czasem coś bystrego.
Kai - 2 Września 2010, 11:25
Nina Wum napisał/a | Dzbanek herbaty z kardamonem, łagodne mżenie ekranu notebooka, stopy w ciepłych skarpetkach. I wicher napierający na szyby. |
W takich warunkach to ja wolę raczej czytać, niż pisać. Ręce mogą zgrabieć
Stormbringer - 2 Września 2010, 12:02
Nina Wum napisał/a | Sprowadzający Burzę, nawet ci rutynowani producenci panaceów na wszystko walną czasem coś bystrego. |
Ot, statystyka.
|
|
|