To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Co nas dziwi... zaskakuje... szokuje...

ketyow - 13 Wrzeœśnia 2011, 12:51

Ja najbliższą rodzinę (rodzeństwo i rodziców) widzę cztery razy do roku: Boże Narodzenie, Wielkanoc, plus dwa razy jak jadę odwieźć część książek, żeby kolejna przeprowadzka nie skończyła się znowu autem zawalonym po "sufit". To co się dzieje dalej to już w ogóle do mnie nie dochodzi prawie.
Nina Wum - 19 Października 2011, 16:25

Wszyscy to znacie:

- Have you ever retired a human by mistake ?
- No.
- But at your position that is a risk.


Poniżej dowód na to, że test Voighta - Kampffa jest zawodny i ryzyko jak najbardziej istnieje:

http://wyborcza.pl/1,87648,10497814,Karton.html

W skrócie - rzecz traktuje o kobiecie, która, zniechęcona niepełnosprawnością
swego świeżo narodzonego dziecka, postanowiła zwrócić je do sklepu...tfy, wróć; do sierocińca. W tym celu spakowała potomkowi wyprawkę. Dziennikarz skrzętnie ją przegląda.

Cytat
- Co to? - pytam.

- Zdjęcie. Moje - odpowiada.

- Po co?

- No, nie wiem, tak wsadziłam. Myślałam, że taki jest... jakby to powiedzieć, model zachowań...


( Sama sytuacja, aczkolwiek śmierdząca na milę, nie zaskakuje mnie przesadnie. :(
Natomiast pani wzbudza aż perwersyjne zaciekawienie.)

Czy jest na sali mr. Deckard? :wink: :(

charande - 19 Października 2011, 18:19

Coś mi mówi, że pani z reportażu ma poczucie, że byłaby z problemem tego dziecka zupełnie sama. Nie wiadomo, czy ma oparcie w rodzinie, rodzicach, nie ma mowy o mężu, tylko o partnerze - przypuszczalnie zakłada, że partner by odszedł, w pracy ją będą ostracyzować i/lub się nie utrzyma na stanowisku, etc, etc...

Imho ona nie jest jakimś potworem, tylko zwyczajnie się przeraziła, sytuacja ją przerosła. W dodatku w naszym kochanym kraju nadal można się zetknąć z takim podejściem, że szkoda gadać. Osobiście słyszałam na naukach przedmałżeńskich, jak babsko mówiło, że niepełnosprawne dziecko to kara za grzechy rodziców :evil: :twisted:

Nina Wum - 19 Października 2011, 19:38

Charande, jak Ty musisz lubić ludzi. :)
Potworem owa pani nie jest - wszak nie zjadła noworodka ani nie zakłuła go nożyczkami.
Moim zdaniem jest Nexusem. Ale nie tym ostatnim modelem. Z tego co pamiętam, szóstki potrafiły imitować uczucia ludzkie znacznie bardziej udatnie. :lol:

Dzieci nie lubię, zbytnio się nimi nie interesuję, toteż na wysokiego konia Moralnego Oburzenia nie wsiadam. Zafrapowała mnie głęboka grotecha tej scenki ze zdjęciem. Ot i wszystko.

mBiko - 19 Października 2011, 20:05

Słów mi brakuje. Chyba faktycznie należę do innej epoki.
Alatar - 19 Października 2011, 20:20

Dyskusja przypomniała mi o wczorajszym materiale, który zobaczyłem w telewizji (znalazłem tylko krótkie informacje, w telewizji było z wideo):


Chiny. Dwa samochody przejechały dziecko. Nikt nie zareagował

Chiny. Dziecko umierało na jezdni. Nikt nie reagował

Lowenna - 20 Października 2011, 06:54

charande napisał/a
Osobiście słyszałam na naukach przedmałżeńskich, jak babsko mówiło, że niepełnosprawne dziecko to kara za grzechy rodziców
Możesz powiedzieć, która to taka ambitna była? Może być pw.
charande - 20 Października 2011, 11:08

Cytat
Potworem owa pani nie jest - wszak nie zjadła noworodka ani nie zakłuła go nożyczkami.
Moim zdaniem jest Nexusem. Ale nie tym ostatnim modelem.



Na podstawie reportażu trudno wyrokować, bo jest z założenia odrobinę przerysowany. Pani wydaje się zimna, wyobcowana i patrząca na świat w bardzo utylitarnych kategoriach. Dla takiej osoby podejście "oddaję to nieszczęsne stworzenie, bo nie będę umiała się nim zająć" w sumie JEST... logiczne. Ja nie umiem, czuję się bezradna, więc niech ktoś się zajmie.

Dla wyjaśnienia - nie usprawiedliwiam, stwierdzam tylko, że umiem się wczuć w tę logikę.

hijo - 20 Października 2011, 11:17

mBiko napisał/a
Słów mi brakuje. Chyba faktycznie należę do innej epoki.


Nie ty jeden.

Nieco ponad pół roku temu znajoma urodziła synka, opowiadała jak w szpitalu wylądowała na jednej sali z kobietą/dziewczyną (trudno powiedzieć ze względu na stan umysłu), która w ogóle nie przejawiała instynktu macierzyńskiego. W ogóle się nie przejmowała zdrowym dzieckiem, które urodziła, jedynie biadoliła, że nie wie kto się tym dzieckiem będzie zajmował, bo ona na pewno nie, gdyż nie ma na to czasu, bo musi chodzić na imprezy. :shock:

A to co pokazał Alatar, już w ogóle popsuło mi dziś humor.

Kasiek - 20 Października 2011, 11:39

hijo - Elisabeth Badinter udowadniała, że nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński. Opiekujemy się dzieckiem, bo je kochamy. Zwykle tę miłość nazywamy instynktem, ale może rzeczywiście coś w tych twierdzeniach francuskiej filozofki jest. Ostatnio wpadłam na wywiad z nią i jestem w szoku, że tak wiele pokrywa się z tym, co ja myślę.
Poza tym zdarza się, że po porodzie kobieta przeżywa wstrząs, wpada w depresję, szaleją jej hormony. Jak moja bratowa urodziła dziecko, to z nią leżała dziewczyna, która twierdziła, że to nie jej dziecko, że ona NIE MA dziecka, więc po co jej to zawiniątko przynoszą? Może to było coś takiego? Jakieś wyparcie ze świadomości, ze pojawiła się nowa istotka?
Ja się cieszę, że jestem w ciąży, czekam na dziecko, ale tak między Bogiem a prawdą... choroba wie, jak się zachowam, jak się to dziecko pojawi, czy sytuacja mnie nie przerośnie, czy hormony i psychika czegoś nie odwalą wbrew mi samej...

Co do artykułu o oddaniu dziecka z ZD, to po pierwsze jest tendencyjny (zimna matka, która chce oddać dziecko i ciepli opiekunowie-dyrektorzy domów dziecka), przedstawia to pokrótce i na pewno nie pokaże, ile czasu ta kobieta spędziła na bitwach z myślami co ma zrobić. Poza tym tak naprawdę nie wiadomo, co powiedziała pani redaktor - wiemy tylko to, co zostało wydrukowane.
Smutne i przykre, ale a sama też nie wiem, co bym zrobiła, gdyby miało mi się urodzić chore dziecko, które nigdy nie byłoby sprawne fizycznie czy intelektualnie, któremu należałoby poświęcić całe życie, zapominając o sobie, szukając kolejnych fundacji i źródeł finansowania terapii, które choć ciut poprawią jego stan. Z jednej strony - to w końcu moje dziecko, więc na pewno bym je kochała, z drugiej - a gdybym nie dała rady się im opiekować sama przez całe życie?
Takie sytuacje można podsumowywać "biedne dziecko, zła matka" tylko jak się ich nie doświadczyło. I tylko trzeba dziękować komuś, kto rozporządza genami, że nas nie postawił w takiej sytuacji.

W sobotę idę na genetyczne USG. Będzie już widać, czy dziecko nie jest obciążone wadami genetycznymi. I martwię się.

hijo - 20 Października 2011, 12:29

Kasiek napisał/a
Elisabeth Badinter udowadniała, że nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński. Opiekujemy się dzieckiem, bo je kochamy.
udowodniono też, że miłość to tylko reakcja chemiczna :wink:
Kasiek napisał/a
Poza tym zdarza się, że po porodzie kobieta przeżywa wstrząs, wpada w depresję, szaleją jej hormony.
Wiem o czym mówisz, bo przeżyłem baby blues mojej żony (choć nie w tak ekstremalnym wydaniu jak opisujesz)

Kasiek napisał/a
W sobotę idę na genetyczne USG. Będzie już widać, czy dziecko nie jest obciążone wadami genetycznymi. I martwię się.
na pewno niepotrzebnie :)

A co do tej kobiety z mojej opowieści, to nic nie wskazywało na to, żeby to było przejściowe zachowanie.

Kasiek - 20 Października 2011, 12:59

Wiesz, są laski, którym dziecko nagle psuje całą zabawę zwaną życiem. Bywa, niestety.

Miłość jest reakcją chemiczną :) A dzieckiem w takim razie opiekujemy się z reakcji chemicznej, przywiązania, poczucia obowiązku :)

hrabek - 20 Października 2011, 13:02

I strachu przed konsekwencjami prawnymi. Nie zapominaj o tym ;)
merula - 20 Października 2011, 13:10

strasznie demonizujecie instynkt i miłość macierzyńską. idealne występują tylko na obrazkach w gazetach i w legendach. każda kobieta musi do tego dojrzeć i wypracować własny model. a to, co pozwala noworodkom przeżyć pierwszy okres to hormony i czysto zwierzęca chemia będące składnikami instynktu przetrwania gatunku. no i normy społeczne.
hijo - 20 Października 2011, 13:17

Kasiek napisał/a
A dzieckiem w takim razie opiekujemy się z reakcji chemicznej, przywiązania, poczucia obowiązku
urodzisz to się przekonasz :wink: :D
Kasiek - 20 Października 2011, 14:00

Ja nie mam instynktu macierzyńskiego, więc o czym mam się przekonywać? To, że dziecko będe kochać, bedę do niego przywiązana i będę rozumieć swój obowiązek to tak.
hijo - 20 Października 2011, 14:07

Kasiek napisał/a
Ja nie mam instynktu macierzyńskiego, więc o czym mam się przekonywać?
o tym jak to jest być mamą :) A potem nazwiesz to jak będziesz chciała.
Kasiek - 20 Października 2011, 18:07

No pewnie fajnie (poza niektórymi niefajnymi rzeczami). Nadal nie wiem co to miałoby mieć wspólnego z instynktem.
Godzilla - 20 Października 2011, 18:20

I chwała Bogu za te hormony i instynkt przetrwania gatunku. Zwierzęta są prostsze, a też nie zawsze im to wychodzi. Ile razy w zoo jest tak, że pracownicy zabierają młode panterki czy tygryski i karmią je pipetą mleczkiem dla niemowląt, bo u matki coś nie "zaskoczyło" i nie umie się maluchami opiekować. A człowiek jest znacznie bardziej skomplikowany, i do tej chemii musi sobie dołożyć sporo wiedzy i patrzenia na jakieś przykłady. Wcale nie jest łatwo to wszystko oswoić. Ja właśnie za pierwszym razem miałam nie baby bluesa, a regularną depresję, tyle że przynajmniej wiedziałam co jest grane i nie panikowałam a starałam się jakoś sobie (i dziecku) pomóc. Za drugim razem z kolei było bardzo fajnie.
merula - 26 Października 2011, 20:51

Fabryka Słów wydała trzecią część "Wiedźmy" Olgi Gromyko w jednym tomie. :shock:
nimfa bagienna - 26 Października 2011, 21:10

Kasiek napisał/a
Wiesz, są laski, którym dziecko nagle psuje całą zabawę zwaną życiem. Bywa, niestety.

Miłość jest reakcją chemiczną :) A dzieckiem w takim razie opiekujemy się z reakcji chemicznej, przywiązania, poczucia obowiązku :)

I presji społecznej.
Facet, jeśli tylko nie opóźnia się w płaceniu alimentów, jest nienajgorszym ojcem, Ale kobitka musi swoje dziecko kochać, musi je uwielbiać, musi się dla niego poświęcać. A przede wszystkim musi robić wszystko, co powyższe z uśmiechem na ustach. Jeśli tego nie robi, jest złą matką i wredną suczą.
Żona mojego kuzyna w depresji poporodowej wyskoczyła przez okno. Z trzeciego piętra, na beton. Na drugi dzień po porodzie. Zabiła się. Ich dziecko ma teraz 22 lata, a podstarzali wujkowie po dziś dzień deliberują, jaką to samolubną istotą była, bo pozbawiła dziecko matki. Kuzynki, zwłaszcza te, które same rodziły dzieci, nie mówią nic. Ciekawe dlaczego.
Instynkt macierzyński to mit, mający uwznioślić twardą konieczność: skoro zaszłaś w ciążę, to rodź i bądź matką, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. :mrgreen:
I okrutnie mnie bawi, że za istnieniem instynktu macierzyńskiego opowiadają się przeważnie panowie. :mrgreen:

B.A.Urbański - 26 Października 2011, 21:22

No cóż jak się wie, co do czego służy, no to wie się co z tego może być. Skoro ktoś nie ma instynktu macierzyńskiego, to przecież nikt mu nie każe.

P.S. Ale ci faceci to źli są...

nimfa bagienna - 26 Października 2011, 21:45

Skoro tak uważasz... :mrgreen:
Jeśli o mnie chodzi, uważam, że w pewnych kwestiach są niemiarodajni, podobnie jak kobitki w innych. Jedną z takich rzeczy, w której zdanie faceta jest oparte na stereotypach, pobożnych życzeniach i gdybaniu, jest posiadanie/nieposiadanie instynktu macierzyńskiego.
Czytałam tę książkę, o której wspomina Kasiek. I zgadzam się z jej autorką. Wywiodła tezę, opierając się na dokumentach historycznych oraz znajomości epoki. Jej teza o braku instynktu macierzyńskiego może być szokująca, ale została udowodniona nie w oparciu o widzimisię, tylko o fakty.
Ja też go nie mam (tego instynktu), jeśli chodzi o ścisłość. I nasłuchałam się - cóż za niespodzianka! - od panów rozmaitych, że dopiero jak urodzę, to będę się pławić w oceanie miłości do dziecięcia, a jeśli uważam inaczej, to ani chybi nie jestem w pełni kobietą. Od żadnej kobitki nie usłyszałam podobnie kategorycznych osądów.
Są kobiety, które są wrażliwe na presję społeczną. Ile z nich ma dzieci, bo tego od nich oczekiwano? Na szczęście mnie to zwisa. :lol: 8)

shenra - 28 Października 2011, 19:21

Wyprałam pendriva, a on nadal działa. Magia :mrgreen:
Ziemniak - 28 Października 2011, 19:24

shenra, to go porządnie wysusz, bo przestanie. A dla bezpieczeństwa zgraj zawartość, póki jeszcze działa.
Kasiek - 28 Października 2011, 19:45

nimfa bagienna napisał/a
I presji społecznej.

Podpisuję się pod tym co napisałaś ręcami i nogami.
Strasznie współczuję temu dziecku, ale przede wszystkim tej matce... Straszne... Ale to fakt, ze jakoś najwięcej do powiedzenia o porodzie i opiece nad dzieckiem mają faceci, którzy tak naprawdę guzik robia przy tym wszystkim...

B.A. Urbański - nikt nie powiedział, że jeśli ktoś nie pała miłością do dzieci od wieku wczesnoszkolnego i niekoniecznie zawsze twierdzi, że chce mieć, najlepiej od razu piątkę, będzie złą matką. Tak jak napisałam, cytując autorkę książki - dziecko się kocha, czuje się za nie odpowiedzialnym, ma się pewne poczucie obowiązku... Z tym, że po co to nazywać instynktem, skoro w dzisiejszych czasach trzeba by to nazwać często chłodną kalkulacją i matematycznymi obliczeniami?

Strasznie irytuje mnie opowiadanie, że jak urodzę to zobaczę to czy tamto. Mogę zobaczyć Boga z Allahem grających w piłkę nożną i guzik innym do tego. Po co mi to wmawiać, żebym przypadkiem inaczej nie pomyślała?

shenra - 28 Października 2011, 19:50

Ziemniak, to było pierwsze co zrobiłam :wink:
Ziemniak - 28 Października 2011, 20:14

To teraz go rozbierz i przedmuchaj suszarką cfaniaro ;P:
kropek - 28 Października 2011, 21:56

shenra napisał/a
Wyprałam pendriva, a on nadal działa. Magia :mrgreen:

Naszego :cry: ?

Kasiek napisał/a
nimfa bagienna napisał/a
I presji społecznej.

Podpisuję się pod tym co napisałaś ręcami i nogami.
Strasznie współczuję temu dziecku, ale przede wszystkim tej matce... Straszne... Ale to fakt, ze jakoś najwięcej do powiedzenia o porodzie i opiece nad dzieckiem mają faceci, którzy tak naprawdę guzik robia przy tym wszystkim...

Strasznie irytuje mnie opowiadanie, że jak urodzę to zobaczę to czy tamto. Mogę zobaczyć Boga z Allahem grających w piłkę nożną i guzik innym do tego. Po co mi to wmawiać, żebym przypadkiem inaczej nie pomyślała?


Kasiek, nie zdzierżyłem....
Jestem tu w miarę nowy, więc nie chcę się wyrywać....
Faceci, oni się na niczym nie znają, wmawiają Wam różne bzdury etc... To wszystko uogólnienia i jak wszystkie uogólnienia nadają się do kosza....
Poród jest bardzo indywidualną sprawą, ale jedyną osobą, która ma szanse zadbać z tej okazji o Twój interes, jest Twój Facet...
A jak już na świecie szczęśliwie pojawi się latorośl, to Twoje żale i frustracje zbierze On....
Chcesz być ekspertką, proszę bardzo -> ale wcześniej przeżyj to o czym piszesz...
I trzymam kciuki, aby poród był szybki i bezproblemowy... 8)

Kasiek - 29 Października 2011, 06:40

Nie mówię, że najgorsi, ale jeśli facet mówi, że przeczytał, ze karmienie piersią jest dla dziecka zdrowe, jest ok, przytaknę. Ale jeśli mi mówi, że między matką i dzieckiem wytwarza magiczną więź, dziecko wtedy jest bardziej inteligentne (tylko dlatego, ze ciągnęło cycka - przepraszam za wyrażenie), albo że depresja poporodowa jest wytworem wyobraźni bab, które nie chcą rezygnować z imprez i mają wymówkę od zajmowania się dzieckiem - to wybacz, ale pie***li jak potłuczony o rzeczach, o których pojęcia nie ma i mieć nie będzie.

A niby dlaczego to jedyną osobą jaka ma zadbać o mój interes przy porodzie jest facet?
Wiesz, przeżywam właśnie, najpierw z przyjaciółką, z którą jestem bardzo blisko, teraz sama.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group