To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Niech mnie ktoś przytuli, czy dla tych, którym się nie chce

Ozzborn - 10 Czerwca 2010, 11:29

Fidel, ja miałem na myśli, że to stanowczo za dużo czasu i znacznie łatwiej się go marnuje.
Mój rekord jak na razie to pierwsza sesja na SGGW gdzie razem z CAE i poprawkami (niektóre podwójne) i uzupełnianiem różnić programowych miałem około 20 zaliczeń w tym co najmniej 3 całosemestralne masakry typu inżynieria albo technologia żywności. Także teraz mam wrażenie jakbym miał już wakacje, a z drugiej strony to są jednak przedmioty roczne więc wypadałoby się pouczyć jednak.
Wczoraj (dziś) udało mi się nawet posiedzieć do 4 :D

edit: poprawki były tzw. instant a wszystko dzało się na przestrzeni max. 4 tyg.

Anonymous - 10 Czerwca 2010, 23:59

Nie przepadam za użalaniem się nad sobą, ale mózg mi wypadł przez dziurkę od nosa. Przez dzisiejszy egzamin z medycyny sądowej straciłem jeden dzień Festiwalu w Nidzicy. Załatwianie biletów na Centralnym to masakra. Stoję w kolejce i czekam, czekam, czekam. W końcu dochodzę do okienka i proszę o bilet 1 klasa do Nidzicy na tę i na tę godzinę, przez Działdowo, w Nidzicy jest o tej i o tej. Proste? Niezupełnie. Sprawdzanie trwa dwadzieścia minut - nie ma takiego pociągu.
Ja: Ale on jest na pkp.pl, tam państwo podajecie, że połączenie funkcjonuje.
Ona: A o której on jest w działdowie?
Ja: Pani chyba żartuje. Mam pamiętać godziny wszystkich przesiadek przy zamawianiu biletów?
Ona: A to ja w takim razie panu nie sprawdzę więcej, skoro nie wie pan, gdzie jechać.
I się zaczyna drzeć na mnie, że powinienem wszystkie daty znać na pamięć, bo bez tego ona nie może mi pomóc, i tak dziesięć minut. Jeżdżę koleją od urodzenia, ale po raz pierwszy niedouczone babsko w okienku prosiło mnie o coś takiego; i się wkurwiłem. Ci, co mnie znają z widzenia (z forum tym bardziej) wiedzą, że trudno wyprowadzić mnie z równowagi. Zwykle obracam wszystko w żart i kpię, albo olewam. No, nie tym razem. Puściłem babie taką wiązankę, zacząwszy od tego, że ma być grzeczna, bo to z moich pieniędzy ma pensję i zawsze mogę sobie kupić samochód i odjechać, że zrobiła się czerwona. Biletu oczywiście nie dostałem, bo nawrzucawszy kurwami poszedłem do kasy numer dwa. Tam okazało się, że pociąg istnieje; ale nie ma pierwszej klasy. Kupiłem bilet do Nidzicy (2 klasa).
Ja:Proszę o powrotny do Warszawy.
Model Baby numer 2: Nie ma żadnych połączeń w tym dniu.
Ja: Ale przecież widziałem co najmniej trzy (podaję godziny).
Model nr2: Ale one nie istnieją. Proszę pójść do informacji.
Idę do informacji. W pięć minut dostaję dwa konkretne wydruki pokazujące, że połączenia jednak są. Wracam do kasy. Model numer 2 patrzy ze zdziwieniem. "O, rzeczywiście istnieją." Ale 1 klasy dalej niet, chociaż na wydruku jak byk stoi, że jest. To idę do kasy numer trzy. W kasie numer trzy, po pokazaniu wydruku połączeń, w pięć minut dostaję oba bilety, klasa...pierwsza. Normalnie pociągi widmo.

Kolega orbitoski jest na forum jeszcze? Albo Palinsky? Może dałoby się jakoś namówić Fabrykę/Runę na antologię opowiadań kolejowych, w hołdzie Grabińskiemu, bo czułem się, jak bohater takiego opowiadania, damn it.

brajt - 11 Czerwca 2010, 00:05

Dlatego wolę stopa, zdecydowanie milsza obsługa. ;)
hrabek - 11 Czerwca 2010, 10:34

A nie można po prostu wydrukować w domu tych połączeń i pójść do okienka z kartką? Ja tylko jak kupuję intercity to mam mocne przekonanie, że nie będzie cyrków przy kasie. Ale jakbym jechał w jakieś egzotyczne miejsce, to na pewno miałbym wydruk, bo leniwy jestem i nie chciałoby mi się tłumaczyć po 10 razy babie w oknie co, dokąd, o której i za ile.
nureczka - 11 Czerwca 2010, 10:41

hrabek, pewnie że można. Tylko logika nakazuje wierzyć, że kasjerce to niepotrzebne.
Wiem, naiwna jestem.

dalambert - 11 Czerwca 2010, 10:43

nureczka napisał/a
Tylko logika nakazuje wierzyć, że kasjerce to niepotrzebne

CO ? oj to juz więcej niż naiwność - to BŁĄD ;P:

Agi - 11 Czerwca 2010, 10:59

hrabek napisał/a
A nie można po prostu wydrukować w domu tych połączeń i pójść do okienka z kartką?

Dokładnie tak robię, nie strsuję siebie i pani w okienku, która sprawdza i tak nr pociągu w rozkładzie, ale już wie czego szukać.
Portal podróżnych jest bardzo pomocny w układaniu planu podróży http://rozklad-pkp.pl/

nureczka - 11 Czerwca 2010, 11:15

Agi, ale PKP nie może zakłądac, że każdy ma w domu działającą drukarkę.
Np. ja nie mam. :(

Kai - 11 Czerwca 2010, 11:21

Żerań, wierzę Ci.

Pewnego dnia jechałam sobie z imprezy (bezalkoholowej!) do domu, pociąg miał być 22.40

Na stacji byłam 22.35, bilet miałam już kupiony, na peronie kilka osób, czekamy z kolegami.

Mija 22.45, pociąg w przeciwną stronę pojechał, mój - nie.

O 22.50 poprosiłam jednego z kolegów, żeby przeszedł się do kasy i spytał, co z tym pociągiem.

Kasjerka zdumiona "Ależ ten pociąg był o czasie!".

Peron faktycznie był pusty, ale raczej 4 trzeźwe osoby nie są w stanie przeoczyć składu starego typu, czyli wielkiego, śmierdzącego i hałaśliwego.

To tak w temacie (dez)informacji kolejowej...

hrabek - 11 Czerwca 2010, 11:27

Ale to nie jest po to by pomóc PKP. To jest po to, by pomóc sobie, by uniknąć stresu związanego z sytuacją podobną do opisanej przez Żerania. I z mojego własnego lenistwa. Zamiast wyłuszczać o co mi chodzi i obawiać się, że pani popełni błąd, np. dając mi bilety na 2x osobowy (z przesiadką) podczas gdy jeden z nich to pośpieszny, dając taką kartkę ułatwiam sobie mocno życie. To że ułatwiam je pani w okienku, to inna sprawa, ale przede wszystkim ułatwiam je sobie i skracam czas spędzony przed okienkiem.
Agi - 11 Czerwca 2010, 11:50

hrabek napisał/a
Ale to nie jest po to by pomóc PKP.

W moim miasteczku jest bardzo sympatyczna obsługa w kasie PKP, dlatego nie traktuję ułatwienia paniom pracy jako ujmy na honorze. Kupuję zawsze również bilet powrotny i dzięki temu unikam stresu.

A na temat: pracować mi się nie chce, a muszę sprawdzić umowę z WRPO.

nureczka - 11 Czerwca 2010, 11:55

A u nas jak zwykle w piątek wszystko się sypie.
Jaka piękna katastrofa.

Kai - 11 Czerwca 2010, 12:11

A na moim przystanku w ogóle kasy nie ma - nie cierpię tego, że muszę wsiadać do pierwszego wagonu :P

Oprócz 90 stron specyfikacji dowalili mi jeszcze. Chyba naprawdę odeśpię dopiero w drodze na Sonisphere. :roll: Kocham tego klienta, ale ma dziwny zwyczaj - dwa-trzy tygodnie milczenia, po czym nagle >50 stron na 3-4 dni. Tyle, że płaci jak w zegarku, kiedy mnie to odpowiada i chyba tylko raz mi się zdarzyło zadzwonić dwa razy o przelew w ciągu 15 lat.

nureczka - 11 Czerwca 2010, 12:22

Kai napisał/a
A na moim przystanku w ogóle kasy nie ma - nie cierpię tego, że muszę wsiadać do pierwszego wagonu

To tak jak u mnie wsi. Przybij piątkę.

hrabek - 11 Czerwca 2010, 12:41

Agi napisał/a
W moim miasteczku jest bardzo sympatyczna obsługa w kasie PKP, dlatego nie traktuję ułatwienia paniom pracy jako ujmy na honorze.


Może źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że to ma pomóc mi. Nie myślę o tym, czy to pomoże paniom w PKP, czy nie, nie interesuje mnie to. Ale też nie jest tak, że specjalnie robię im pod górkę, czy lawiruję specjalnie, żeby im za bardzo nie ułatwić. Zdaję sobie sprawę, że pomagając sobie automatycznie pomagam im i nie mam nic przeciwko, ale drukując dane połączenia myślę tylko i wyłącznie o własnej wygodzie.

Lynx - 11 Czerwca 2010, 20:36

hrabek, problem w tym, że pani w kasie jest pracownikiem PKP, niezależnie od tego której spółki i powinna takie rzeczy wiedzieć. Jest to jej zakichany obowiązek, bo inaczej po co tam siedzi?
Fakt, że jak dotąd miałam tylko trudności w jednym miejscu, a mianowicie w kasie w Świdwinie, gdzie pani kasjerka nie rozumiała chyba pięknej polskiej mowy. Komunikacja z nią była poniżej krytyki.

hrabek - 11 Czerwca 2010, 22:13

Lynx, albo liczymy na to, że wszędzie wszyscy są maksymalnie kompetentni, albo jesteśmy realistami. :)
Moje zaufanie do pań w kasie PKP kończy się na miastach wielkości mojego.

joe_cool - 14 Czerwca 2010, 11:25

Jest poniedziałek, jestem po dwutygodniowym urlopie (z czego ostatnie 4 dni to Nidzica), a tu nagle okazuje się, że nasze IT się spisało i podnieśli nową wersję systemu dzień wcześniej, w związku z czym jest zapie*dol... I nie pociesza mnie nawet to, że może dzięki temu nie będziemy pracować w weekend. :roll:
Anonymous - 18 Czerwca 2010, 17:01

Nie lubię się żalić, ale tym razem chyba muszę. Wszystko wskazuje na to, że zgubiłem swój ukochany sygnet. Wiem, to jest tylko przedmiot. Ale miałem go pieprzone pięć lat, od osiemnastki i zdążyłem się z nim scalić, to część mojej duszy, *beep*. Znak rozpoznawczy. Żerań bez sygnetu, to jak Rywin bez łapówki. NIe mam pojęcia, jak to się stało. Wchodziłem z nim do domu, wróciwszy ze sklepu. To wiem na pewno. Odłożyłem go - i przepadł. Bardzo rzadko płaczę, częściej jestem wściekły, ale tym razem mam ochotę rozpieprzyć całe mieszkanie. Sygnet miał dla mnie ogromne znaczenie sentymentalne. Ja...ja chyba sobie już pójdę i jeszcze raz go poszukam. Jakoś się pozbieram, ale...No, *beep*, no czuję się tak, jakby naprawdę mi ktoś wyrwał pół duszy. Rzadko kiedy przywiązuję się do przedmiotów, ale dostałem go w okolicznościach rodzinnych, o jakich wolałbym publicznie nie mówić, a ja...Ja...
ketyow - 18 Czerwca 2010, 17:09

Znajdzie się :) Znam ból, kiedyś miałem podobną sytuację, z pewnym przedmiotem, z którym również mam pewne sentymentalne wspomnienia. Też myślałem, że wysadzę wszystko w powietrze, ale znalazł się po dwóch dniach. Nie pamiętam już nawet w jakich okolicznościach. Jak jest w domu, to jest, nie ma innej opcji.
Martva - 18 Czerwca 2010, 17:10

Jak go zgubiłeś w mieszkaniu, to jest jeszcze szansa że się znajdzie...
merula - 18 Czerwca 2010, 17:14

poszukaj w jakichś bardzo nietypowych miejscach, albo czegoś innego. U mnie to działa.
Anonymous - 18 Czerwca 2010, 17:22

Poszukam, ale marnie to widzę. Istnieje spora szansa, że zsunął mi się z palca, jak np. myłem talerze. Oczywiście sam jestem sobie winien, ale i tak...Czuję się straszliwie rozdarty w tej chwili. Ech. Idę się napić czegoś, bo zaraz eksploduję chyba. :cry: Nawet pisać nie mam siły.
Ziemniak - 18 Czerwca 2010, 19:06

Żerań napisał/a
Istnieje spora szansa, że zsunął mi się z palca, jak np. myłem talerze


Rozkręć syfon i sprawdź :!:

Godzilla - 18 Czerwca 2010, 21:37

Żerań, głowa do góry. Ja też kiedyś zgubiłam pewien cenny detal. Odnalazł się po roku, nawet prawie tam gdzie zawsze go kładłam, tylko okazało się że nieszczęśliwie wsunął się pod jakieś szpargały.
Kai - 19 Czerwca 2010, 10:53

Żerań, Ziemniak dobrze radzi. Na pewno nie jest na tyle lekki, żeby spłynął. Pomyśl jeszcze raz bardzo powoli analizując minuta po minucie, spróbuj odtworzyć wszystko, co robiłeś. Musi się znaleźć.

Są takie drobiazgi, jak broszka z ametystem mojej śp. Mamy. Co jakiś czas gdzieś wypływa, odkładam ją w miejsce, gdzie jestem pewna, że ją znajdę, po czym znika na kolejne parę lat.

Aktualnie szukam tak płyt instalacyjnych Office. I szukam.

Anonymous - 21 Czerwca 2010, 15:03

Sygnet się znalazł. Leżał między jakimiś książkami. Boże, dawno się tak nie denerwowałem. Dzięki za wsparcie. Nawiasem mówiąc, przyda się i teraz, bo jadę do dentysty na kanałówkę. Pociesza mnie myśl, że jeszcze tylko jedna wizyta i będzie wreszcie koniec.
Godzilla - 21 Czerwca 2010, 15:08

Żerań, :D
Kruk Siwy - 21 Czerwca 2010, 15:10

A z czego tu się cieszyć. Żerań, ogłosił koniec.
dzejes - 23 Czerwca 2010, 16:04

Podzielił przez zero?

A w temacie - cholera jasna, tydzień po operacji, a ja mam zapierdziel. Zasuwam, a nagle mnie łapie zmęczenie i wyglądam jak osiemdziesięciolatek, gdy tak sapię i się gnę :|

Do tego odkryłem, że paszport mam nieważny.

:|



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group