To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

Kasiek - 2 Października 2012, 14:18

Kurczę no, w sumie sama trochę rozumiem tych ludzi. Mamy w pracy człowieka, który przez okrągły rok wtrzącha cebularze w pracy. Podczas zmiany potrafi zjeść 6-8 cebularzy. Przy jego biurku śmierdzi, obok śmierdzi, bo on je trzyma na biurku cały dzien i powoli pożera. Ani do niego się zbliżyć, ani co... Jak się pracuje z innymi ludźmi to trzeba by o tym pomyśleć. A jemu nawet jak się powie, to nic nie daje.
U Marcina w pracy nie ma mikrofali i im zostają w zasadzie tylko kanapki, szef też powiedział, że nie życzy sobie mocno zapachowych potraw zamawianych z barów, bo klienci przychodzą i nie może być takiego zepsutego powietrza.
nie możecie robić np. dwóch sosów? Jednego bardziej aromatycznego na wieczór, kiedy siedzicie w domu, a drugiego do pracy?

Fidel-F2 - 2 Października 2012, 14:21

Kasiek napisał/a
Jednego bardziej aromatycznego na wieczór, kiedy siedzicie w domu,
:bravo :mrgreen:
Agi - 2 Października 2012, 14:25

Kasiek napisał/a
U Marcina w pracy nie ma mikrofali i im zostają w zasadzie tylko kanapki, szef też powiedział, że nie życzy sobie mocno zapachowych potraw zamawianych z barów, bo klienci przychodzą i nie może być takiego zepsutego powietrza.

Pracuję od siódmej do piętnastej, drugie śniadanie zjadam przy biurku, ponieważ nie ma w budynku miejsca na oddzielny pokój socjalny. Nie wyobrażam sobie zabierania do pracy mocno aromatycznych potraw, zazwyczaj są to kanapki z wędliną lub serem, pomidory, jakieś owoce sezonowe.
Od pracowników oczekuję podobnych zachowań, biuro to nie jadłodajnia.

Matrim - 2 Października 2012, 14:28

Kasiek napisał/a
Ani do niego się zbliżyć, ani co... Jak się pracuje z innymi ludźmi to trzeba by o tym pomyśleć. A jemu nawet jak się powie, to nic nie daje.

Przecież to od razu widać, że to na szeroką skalę zakrojona operacja :) Każdy, kto będzie chciał go poprosić o dodatkową robotę, najpierw dwa (albo nawet trzy) razy się zastanowi, nim wykona choćby krok :) Podziwiam człowieka, że jest tak bardzo zdeterminowany do nic-nie-robienia, tak pełny poświęcenia...

corpse bride - 2 Października 2012, 14:40

O, tego Dilberta miałam kiedyś w pracy powieszonego na tablicy nad biurkiem :D

Puch ma w pracy pomieszczenie socjalne, gdzie je i podobno zapach brokuła i czosnku wrócił z nim z tego pomieszczenia. Chyba jest małe i słabo wentylowane.

Kasiek, rozwaliła mnie opowieść o cebularzożercy :D Uwielbiam cebularze (ostatnio kuzynka mi przywiozła kilka z Lublina, bo u nas nie ma), ale nie zjadłabym tylu w ciągu dnia. Poza po jednym dniu takiej pieczywowej diety dostałabym zatwardzenia.

Kanapki u nas nie wchodzą w grę, bo nie przepadamy za nimi (ja nie jestem w stanie jeść czegoś tak suchego), prawie nigdy nie mamy pieczywa ani innych składników, które są potrzebne na kanapkę. Poza tym taka porządna kanapka, w której jest dużo warzyw i jakiś sos, żeby nie była sucha rozwala się w transporcie i podczas jedzenia, więc nie nadaje się do spożycia w pracy :(

Spadam do lekarza i na spotkanie z koleżankami. Może lekarz mi powie coś ciekawego o moich zawrotach głowy.

corpse bride - 3 Października 2012, 10:03

Lekarz powiedziała, że choroba lokomocyjna to taka 'uroda' błędnika, ale żebym jeszcze skonsultowała z laryngologiem (co zrobię jutro). Bardzo nie lubię, kiedy lekarz określa jakąś przypadłość 'urodą' i każe z tym żyć, zwłaszcza w czasach, kiedy można wyleczyć raka i przeszczepić rękę. Kiedyś mi tak powiedziała o zapaleniach pęcherza, a potem inna lekarka jakoś wskazując właściwą profilaktykę (głównie zażywanie bakterii probiotycznych) jednak to wyleczyła. No ale zobaczymy, co powie mój atrakcyjny laryngolog.

Spędziłam też bardzo fajny wieczór z koleżankami z którejś poprzedniej pracy, wypiłam dwa piwa i cider. Sprzedałam dwie bransoletki z czaszkami.

Dziś mi się nic nie chce, przedłużam więc na razie picie porannej herbaty. Plan na dziś to zrobienie tarty (ciasto mam gotowe z wczoraj), spotkanie z panią u której mam mieć małe zlecenie i robienie przetworów z jabłek i pigwy - w końcu dziś i ja i Puszek będziemy w domu całe popołudnie. A, jeszcze zdjęcia nowych bransoletek, chociaż nie wiem, czy nie jest za ciemno.

mesiash - 3 Października 2012, 10:34

corpse bride, hehe, przypomina mi się jak moja żona z bólem głowy poszła do neurologa i ten powiedział że skoro biega, to pewnie kręgosłup i podstawa czaszki się obijają - stąd ból, i niewiele da się z tym zrobić, ale zrobi RTG bo niby czemu nie, skoro już jesteśmy... Dzień później była operowana bo okazało się że miała w zatoce klinowej jakąś dużą torbiel.
corpse bride - 3 Października 2012, 11:54

To jest właśnie problem z bólami i zawrotami głowy - lekarze jakby stwierdzają, że to może być cokolwiek, ale zazwyczaj nic poważnego i olewają sprawę. Zresztą nawet jak nie olewają, czasem i tak nie dochodzą do żadnych konkluzji. Jako dzieciak, pod koniec podstawówki miałam często takie mega zawroty głowy. Nie byłam w stanie nic robić, tylko leżeć (ewentualnie czołgać się) i rzygać. Spędziłam w szpitalu jakiś tydzień na samych badaniach. Robili mi RTG, USG, EKG, EEG, CT, badanie błędnika, słuchu, wzroku, krwi i testy psychologiczne i niczego nie wykryli. Po jakimś czasie przeszło samo.
Kasiek - 3 Października 2012, 12:45

Fidel-F2 napisał/a
Kasiek napisał/a:
Jednego bardziej aromatycznego na wieczór, kiedy siedzicie w domu,
:bravo :mrgreen:


No co, mnie jakoś nie przeszkadza aromat czosnku, bo jestem czosnkożercą strasznym, ale jem wtedy, kiedy nie wychodzę z domu.

corpse bride - 3 Października 2012, 17:51

To tak jak ja :)
ilcattivo13 - 3 Października 2012, 19:07

corpse bride napisał/a
To tak jak ja :)
ale jak widać, to Ci nie przeszkadza karmić swego chłopa w pracy czosnkiem ;P:
corpse bride - 3 Października 2012, 22:16

Oj, bo nie myślę w tych kategoriach. Jedzenie to jedzenie, ma być pyszne, wartościowe i tanie. Czosnku używam dużo, do większości warzywnych i mięsnych rzeczy chyba i nie myślę tak bardzo o tym. No, może gdybym szła na rozmowę o pracę, to nie zjadłabym przed wyjściem czegoś z sosem czosnkowym ze świeżego czosnku. Ale przed wyjściem na rozmowę zazwyczaj nic nie jem, bo się denerwuję, więc sytuacja jest czysto teoretyczna.

Smutno mi i źle, bo życie jest takie trudne... W sensie sfera zawodowa. Ta pani, u której będę popracowywać powiedziała nawet, że nam młodym nie zazdrości i że oni mieli łatwiej. No, true. Wiem, że nie ma się co zastanawaić, dlaczego jest tak ciężko, tylko trzeba coś robić, ale czasem jestem już zmęczona tym motaniem się, próbowaniem, staraniem, które i tak nie przynosi rezultatów. I mnie wtedy bierze dół.

ilcattivo13 - 3 Października 2012, 23:25

A na doła, najlepsza śliwka w czekoladzie :) I jakiś spaghetti western :D
corpse bride - 3 Października 2012, 23:28

No może i najlepsza, ale nie mam. Mam jabłko bez czekolady... I dżem z jabłek przefarbowany na zielono. Na ciemno zielono. Idę chyba poczytać coś w łóżku. Jutro muszę jechać do urzędu pracy specjalnie, żeby podbić zaświadczenie dla MPK - ostatnio nie mogłam podbić, bo jeszcze parę dni brakowało do końca tej pieczątki... Oni serio dbają o aktywizację bezrobotnych poprzez jeżdżenie tam i z powrotem do nich.
ilcattivo13 - 3 Października 2012, 23:40

Nie ma śliwek... Może choć spaghetti western?

A z tym jeżdżeniem, to pewnie dbają, żeby bezrobotny się nie nudził i nie siedział w domu, skoro może siedzieć w autobusie/tramwaju i mieć kontakt z ludźmi :wink:

corpse bride - 4 Października 2012, 13:38

Ja w autobusie/tramwaju z ludzi to miewam ostatnio kontakt z Tołstojem, Lwem Tołstojem. Ale już wróciłam. Podbiłam sobie zaświadczenia, przeczytałam kolejny fragment W&P (jestem w połowie trzeciego tomu), po drodze sprzedałam trochę biżu stałej klientce, więc ma za co iść wieczorem do Charlotte (choć kasa za biżu powinna iść na oszczędność, ale jak nie mam innej, to nie idzie).
A teraz zobaczę, czy coś wyszło z nowych zdjęć biżuterii, które zrobiłam przed wyjściem.

Skoro już o czytaniu mowa:


Freja - 5 Października 2012, 06:16

Świetne zdjęcie, uroczy widok :)
Rewelacyjny kolor kanapy :)

ilcattivo13 - 5 Października 2012, 11:41

Biedny Puszek... Tyle ruszofhego dookoła :roll:
Rafał - 5 Października 2012, 11:43

To jest Puszek? Hm, puszek to nie wiedzieć czemu z czymś puszystym mi się kojarzy :wink: BTW, czy On wie?
ilcattivo13 - 5 Października 2012, 11:51

Jak znam życie i pokręconą kobieca logikę, to pewnie chodzi o to, co ma na głowie :roll:

Zresztą, tez bym tak miał, tylko że się chlastam na zapałkę ;P:

Fidel-F2 - 5 Października 2012, 12:03

fakt, z tym różowym to tragedia
corpse bride - 5 Października 2012, 16:02

Tak, to jest Puszek (większy). Puszek od tego, że jest puszysty mentalnie (miły, kochany), a co - myśleliście, że jest gruby??? Nie, zupełnie nie podobają mi się grubi faceci.

Co do różowego, to co kto lubi. Ja nie lubię brązowego, a dużo osób robi mieszkania na brąz, co mnie osobiście przygnębia. Kanapę wybrałam ja, ale już kolor mebli w kuchni Puszek (ze mną wspólnie, ale to był akurat jego typ). Mamy ten zestaw od ponad roku (kanapę dłużej) i bardzo dobrze nam się w tym mieszka, tak ciepło i wesoło mi się kojarzy nasz kuchnio-salon. Mamy też zresztą inne kolory - lodówka jest czerwona, a stół czarny.

ilcattivo13 - 5 Października 2012, 17:22

to znaczy, że kobieca logika jest jeszcze bardziej pokręcona, niż mi się wydawało :roll: ;P:
corpse bride - 5 Października 2012, 17:47

Nie uogólniałabym konkretnie mojej (bo to tylko mój pomysł) logiki na całą populację kobiet, bo może to doprowadzić do licznych nieporozumień.
ilcattivo13 - 5 Października 2012, 18:39

wolę dmuchać na zimne :roll:
corpse bride - 5 Października 2012, 21:54

Robisz to na własne ryzyko :D

Miałam właśnie dość straszną rozmowę telefoniczną z przyjaciółką, która niedawno urodziła dziecko. Zupełnie nie wiedziałam, jak z nią rozmawiać, o co pytać, a o co lepiej nie... Zwłaszcza, że wydaje mi się, że jest jej raczej trudno niż radośnie. Zadzwonię do niej jeszcze we wtorek i może do tego czasu jakoś nabiorę ogłady w temacie. Najchętniej bym do niej od razu pojechała, żeby zobaczyć, czy wszystko OK. Ale chyba za 2 tygodnie będę dopiero mogła pojechać.

corpse bride - 6 Października 2012, 16:48

Wyspałam się dziś do oporu i jeszcze trochę dłużej. Na śniadanie zrobiłam racuszki, a potem poszłam do ogródka, bo pogoda była przecudna. Wyplewiałam cały, wyrwałam trochę roślin. Nie wszystkie jednak, bo pogoda przypomina raczej lato niż zimę i postanowiłam poczekać z tym do pierwszych mrozów. Obecnie dominujące rośliny to fioletowe jarmuże (śliczne, po tym jak wytrułam na nich gąsienice), karczochy, które muszę czymś okryć na zimę (czym???) i nadal pomidory. Oprócz tego kwitnie jeszcze trochę drobnych aksamitek, lwie paszcze jakoś teraz wzięły się do kwitnięcia, było jeszcze trochę astrów i tytoniu ozdobnego. Wszystkie byliny, które sadziłam ostatnio przyjęły się. Aha, posadziłam jeszcze trochę cebul hiacyntów, które suszyły mi się na balkonie. Mam ochotę kupić w Aldim zestaw kolorystyczny 100 cebul za 17zł.

Filtruję właśnie nalewkę z dzikich owoców, żeby ją odstawić na pół roku (czyli zapraszam w kwietniu). Zasypałam też cukrem tonę wiór z pigwowca (wg przepisu Agi), żeby zrobić nalewkę i z tego. Kiedy byłam w ogródku Puszek wydrążył mi owoce (tu dałabym emotek serduszko, ale nie ma).

Wczoraj była impreza znajomych Pucha, ale nie poszłam, bo nie byłam w nastroju - wolałam zostać w domu i użalać się nad sobą, niż udawać, że wszystko OK przed ludźmi, których znam bardzo pobieżnie (choć lubię). Dziś już mi lepiej i idę na dzisiejszą imprezę. Trochę poużalania jest czasem potrzebne dla higieny psychicznej.

Kasiek - 6 Października 2012, 17:55

Bo generalnie na początku jest bardziej trudno niż radośnie. Radośnie zaczyna być teraz :D Choć ciężko nadal zostaje :)
corpse bride - 7 Października 2012, 12:21

No, ona parę razy powtórzyła, że jest 'inaczej'. Co zabrzmiało mi podobnie, jak kiedy ktoś próbuje nowej potrawy i nie chce powiedzieć, że mu nie smakuje i wtedy mówi, że jest to interesujący albo ciekawy smak. Poza tym wspomniała - sorry, będzie hardkor - co stało się z jej waginą i usłyszałam smutek w 'już nie ma mojej małej myszki'. Mówiła, że o tym nie myślała wcześniej. No, ja o tym myślę od kiedy w wieku kilkunastu lat zobaczyłam rysunki poglądowe w książce Wisłockiej.

Żeby nie było tylko smutno: wczoraj spędziliśmy z Puszkiem miły wieczór na mieście, potem poszliśmy na imprezę, gdzie zabawiliśmy do rana. Wróciliśmy tramwajem nocnym (takie novum tutaj) po czwartej. Niedawano wstałam i piję herbatę z kotem na kolanach. Za oknem pada, ale przynajmniej podleje mi ogródek i umyje samochód Puszka.

Fidel-F2 - 7 Października 2012, 12:34

kot sypany czy w torebkach?


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group