Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Martva - 6 Lutego 2008, 19:58
Ciąża? yyyy.
Poród? nie no, masakra.
Wychowanie? ...
Nie nadaję się do tego, i już. Nie nadaję się na pilota myśliwca, nie nadaję się na matkę. Tylko niektórzy mają z tym jakiś problem, i za cholerę nie mogę zrozumieć o co im chodzi.
Sheila - 6 Lutego 2008, 20:02
Aaaa sorki, mea culpa, zrozumiałam odwrotnie.
Jeja, za wolna jestem na Wasze forum, jak decyduję się coś napisać, to już mam 5 postów wciśniętych
Jeśli chodzi o poród, to też się go boję. Tylko, że u mnie chęć posiadania dzieci na pewno ten strach pokona
corpse bride - 6 Lutego 2008, 20:02
Sheila napisał/a | ale mówienie, że ktoś się zmarnuje, jak wyjdzie za mąż i urodzi dziecko |
a ktoś tak powiedział? niech rodzą jak chcą, bardzo szanuję dorych rodziców. nie uważam, żeby taki wybór życiowy był godzien negatywnych ocen, jeśli podjęty jest świadomie. ale szanuję też dzieci i chciałabym, żeby ludzie nie decydowali się na nie przypadkiem.
ihan napisał/a | I jeszcze to seplenienie do nich i traktowanie jak niedorozwiniętych. |
tego się nie powinno robić i większość rozsądnych rodziców chyba o tym wie. dzieciakom trudniej się nauczyć ludzkiej mowy, jak się do nich sepleni.
Sheila - 6 Lutego 2008, 20:04
corpse bride napisał/a | Sheila napisał/a | ale mówienie, że ktoś się zmarnuje, jak wyjdzie za mąż i urodzi dziecko |
a ktoś tak powiedział? |
Źle zrozumiałam wypowiedź Martvej, stąd nieporozumienie
Martva - 6 Lutego 2008, 20:09
Sheila napisał/a | Tylko, że u mnie chęć posiadania dzieci na pewno ten strach pokona |
Instynkt macierzyński, ciekawa rzecz (żeby nie było, wcale się nie śmieję! tylko dla mnie to jest naprawdę całkowicie nieznana sprawa)
corpse bride napisał/a | dzieciakom trudniej się nauczyć ludzkiej mowy, jak się do nich sepleni. |
To fakt, ja się mówi do dzieci słodko i ciamkająco, to one też mówią słodko i ciamkająco. Trzeba mówić dużo i normalnie, wtedy przeważnie mają duży zasób słów i mówią ładnie (po mojej siostrzenicy sądząc, w porównaniu do innych dzieci w wieku zbliżonym)
Sheila - 6 Lutego 2008, 20:14
Martva, ja z kolei instynkt macierzyński mam od dawna bardzo rozwinięty, uwielbiam dzieci, a do tego kształcę się na nauczycielkę. A praktyki w podstawówce wspominam z łezką w oku No i mam nadzieję, że za kilka lat będę miała parkę szkrabów
Macie rację w tym, że lepiej nie mieć dzieci, niż mieć, kompletnie się do tego nie nadając... Znam takie przypadki i to jest naprawdę tragedia.
Piech - 6 Lutego 2008, 20:41
Gdzieś około czterdziestki w psychice człowieka zachodzi wielkie przewartościowanie. To się dzieje samo, a człowiek patrzy bezradnie jak zmienia się jego perspektywa. Nie ma na to mocnych. Wcześniejsze wyobrażenia o tym co daje życiu sens tracą ważność. Okazuje się, że młodość jest inna od wieku średniego, a starości to już młody w ogóle nie jest w stanie sobie przedstawić. Wyobrażenia człowieka młodego o pogodnej starości z kotami są bezsensowne. Starość to zmierzenie się z wielką samotnością, wcześniej nieznaną. Wiek średni, to okres rozliczeń. Co osiągnąłem? Jaki w tym sens? Przed czym stoję? Czy zrobiłem jakąkolwiek różnicę? Co po mnie zostanie? Nic? Zupełnie nic? Okazuje się, że nie można użyć i mieć. To tak jak z jedzeniem. Daje poczucie spełnienia tylko na krótko. Potem zostają wspomnienia, ale nie pomagają one w poczuciu spełnienia w chwili obecnej. Znam ludzi w wieku średnim, zrozpaczonych, że nigdzie nie byli, nie użyli, a młodość minęła i teraz co. Znam też takim, którzy byli i użyli, a teraz rozpaczają, bo oni myśleli, że to było właśnie "to", że da im to poczucie sensu i spełnienia, satysfakcji na całe życie, a teraz widzą, że to wcale nie było to, zostały tylko jakieś wspomnienia, a młodość minęła i na pewne rzeczy jest już za późno.
Tak czy owak, te rozliczenia są bolesne, ale wychodzi się z nich w lepszej lub gorszej formie. Warto wiedzieć, że to samorozliczenie przyjdzie na pewno i że będzie przebiegać według nowych kryteriów, takich które pojawiają się w nas dopiero pod koniec młodości. Znam kilka smutnych kobiet po czterdziestce. Nie chciały potomstwa, albo odkładały, wahały się, bały, zawsze było coś ważniejszego i jakoś ten czas minął. Dziś wiele by dały, żeby mieć dziecko, ale jest za późno. Ta zmiana perspektywy u kobiety zbiega się w czasie z okresem gdy akurat zaczyna ona tracić zdolność do macierzyństwa. Oto kolejny przykład na to, że nie ma sprawiedliwości i kobiety jak zwykle mają... a faceci to mają...
Kasiek - 6 Lutego 2008, 20:51
Nooooo, pewnie wiekszość dzieci tak sądzi o swoich rodzicach
Ja wiem, że odziedziczyłam charakter po matce. Jestem wybuchowa, konfliktowa, bez grama cierpliwości. Nie chcę żeby moje dziecko za to pokutowało. No i faktycznie, szczebiotanie do dzieci odpada. Traktowanie jak maskoteczki ti ti ti .... u koleżanki tak mogę. Pogłaskać, kupić zabawkę i się pobawić. Potem zamknąć drzwi, zrobić sobie herbaty, włączyć SOAD i poskakać w mieszkaniu z muzą na full. A potem pracować pół nocy i spać do południa. Jestem wygodnicka? I samolubna? Może.
Raz widziałam dziecko niesamowite, w pociągu. Jechałam pięć godzin do Krakowa. Dziewczynka skończyła 4 latka, czym pochwaliła się pani konduktor podając pierwszy w życiu bilet kolejowy.
Rozmowa:
-Masz bilecik? Ślicznie
-Tak, bo dwa dni temu miałam urodziny i teraz musze kupowac bilety jak inni pasazerwie.
kobietę przytkało.
-Tato, rzeka!
-Tak, to jest rzeka.
-W lecie będzimy się kąpać, prawda? A dlaczego kąpiemy się w rzece a nie w morzu?
-Bo morze jest bardziej bezpieczne i przewidywalne.
Jeszcze przed panią konduktor:
-potrzymaj mi to, muszę sprawdzić czy mam dowód osobisty
-a co to jest dowód osobisty?
-to jest dowód tożsamości.
-Czyli pokazujesz pani albo panu w pociągu i ona już wie kim jesteś, tak? Jak się nazywasz, ile masz lat i gdzie mieszkasz?
-Właśnie
Powiem tyle: chylę czoła przed ojcem (i mama zapewne), którzy tak mówią do dziecka, a nie titititittiają do 15 roku życia..
Dla porównania, hospitacje w 6 klasie Szkoły Podstawowej. Nauczycielka nie panuje nad dziećmi, kompletne rozprężenie, chodzą po klasie, gadają, biją się, nic nie robią...
Ale jak się do 12letniego chłopaka mówi Wojtuniu.... Sebusiu... To wybaczcie... Od tego nazywa się Wojtek i Sebastian, żeby nauczyciel (bądź co bądź w sytuacji oficjalnej) tak się do niego zwracał....
ihan - 6 Lutego 2008, 20:52
W porządku Piechu, tylko zauważ, piszesz o większości, ładnie operujesz powszechnie znanymi banałami. Znam kilka kobiet, które mając wiele lat, których dzieci są daleko i się nimi nie przejmują żałują, że nie poukładały sobie inaczej życia. Że ich życie to był dom i dzieci, że niczego nie osiągnęły, nie mają zainteresowań i nie potrafią cieszyć się życiem, bo nie maja nawet pomysłu, co by je mogło cieszyć. Znam też szczęśliwe osoby bezdzietne, kilka wesołych kobiet nie po czterdziestce, ale starszych, które nie maja potomstwa z wyboru, nie mające do nikogo pretensji, bo takie życie chcieli mieć. I czy to o czymś świadczy? Nie sądzę. Ja jestem ja, a nie statystyczna osoba, jeśli większość ludzi lubi czekoladę, nie znaczy, że ja też ją lubię. Co po mnie zostanie, nie wiem. Ale skoro jestem taką składnicą złych cech, samolubstwa i złej hierarchii wartości, to chyba dobrze, że nie przekażę tych genów dalej.
I nie wierzę, że z tego wszystkiego zrozumiałeś tylko tyle, że starość rozumiemy jako sielankę z kotami w tle. I czy uważasz za uczciwe traktowanie posiadania dzieci jako zagwarantowanie sobie służby i opieki na starość? No, jestem pewna, że nie tylko o to ci chodzi. Ludzie są różni, czy tak trudno to zrozumieć?
Fidel-F2 - 6 Lutego 2008, 20:54
Piech, mądrze gada
za młodu byłem hulaką ale potem pojawił się Mikołaj i swiat się zmienił całkowicie, oddałbym za niego wszystko i wszystko poswiecił, jego istnienie nadaje sens mojemu życiu, nie ma czegos takiego, że rano wstaje i nic mi się nie chce
nie twierdzę, że inne podejście jest głupie ale dyskusja z taką osobą nie ma sensu, ja nie zrozumiem jej a ona mnie
fakt, że kwestie ciąży i porodu odwalił ktoś za mnie
ihan - 6 Lutego 2008, 20:56
Fidelu, nie chodzi o zrozumienie. Ale zaprzestanie oceniania i nawracania przez ogół społeczeństwa byłoby dobrze widziane. Bo już nie odważyłabym się użyć słowa: "zaakceptowanie".
Martva - 6 Lutego 2008, 20:57
Piech, lubię Cię i szanuję, ale czy Ty mi właśnie piszesz, że należy mieć dzieci póki się może, bo potem będzie za późno i będę żałować, czy jestem przewrażliwiona i źle to rozumiem?
Agata - 6 Lutego 2008, 20:59
Piech, mądrze mówisz. Tylko z Twoich słów wynika i to jedno, że nie można wiedzieć, czy trawa po drugiej stronie płotu będzie równie zielona, a może nawet zieleńsza, zanim się przez niego przelizie. Ciężko jest projektować sobie życie pod kątem tego, co być może kiedyś będzie dla nas ważne.
Fidel-F2 - 6 Lutego 2008, 20:59
ihan, jak widzisz nie oceniam tylko nie rozumiem i zostawiam sprawy takimi jakie są, mogę mówić tylko o sobie
Sheila - 6 Lutego 2008, 21:03
Fidel-F2 napisał/a | Piech, mądrze gada
za młodu byłem hulaką ale potem pojawił się Mikołaj i swiat się zmienił całkowicie, oddałbym za niego wszystko i wszystko poswiecił, jego istnienie nadaje sens mojemu życiu, nie ma czegos takiego, że rano wstaje i nic mi się nie chce
nie twierdzę, że inne podejście jest głupie ale dyskusja z taką osobą nie ma sensu, ja nie zrozumiem jej a ona mnie
fakt, że kwestie ciąży i porodu odwalił ktoś za mnie |
Jejku, jak dobrze, naprawdę dobrze, przeczytać takie słowa, pisane przez mężczyznę!
ihan, ja z kolei obserwuję inne zjawisko. Zjawisko propagowania późnego macierzyństwa lub w ogóle nieposiadania dzieci a krytykowania osób nastawionych na tworzenie rodziny. Wynika to z tego, że bardziej rzuca nam się w oczy krytyka naszego stanowiska. Ja chcę mieć dzieci - zauważam więc, gdy ktoś krytykuje moje podejście, Ty (niekoniecznie Ty, jako Ty, raczej symbol innego stanowiska) nie chcesz, zauważasz więc jaskrawiej krytykę, skierowaną w Twoją stronę. Problem jest chyba szerszy - za często obcy ludzie nas osądzają, czy oceniają. To dotyczy każdej dziedziny życia, nie tylko kwestii dzieci czy zakładania rodzin.
ihan - 6 Lutego 2008, 21:07
Ale w ogóle pomysł, że zrozumiesz drugiego człowieka, to abstrakcja. Każdy ma inne doświadczenia, inne priorytety, wrodzone i nabyte poglądy. Tylko widzisz, jeśli postępujesz według utartego schematu, masz rodzinę, dzieci, pracę nie musisz oczekiwać zrozumienia, bo twoje życie i postępowanie wydaje sie oczywiste. Daje to poczucie akceptacji i bezpieczeństwa, zapewnia szacunek. Jeśli żyjesz inaczej, nieważne czy z własnego wyboru, czy tak sie w życiu poukładało, ciągle musisz się tłumaczyć. Znam samotne osoby, które noszą obrączkę, bo to im ułatwia życie, są inaczej odbierane. A to cały czas są one, nie zachowują się inaczej, ale po prostu nie mają siły wciąż usprawiedliwiać sensu swojego istnienia.
Edit: odpowiedź Fidelowi to oczywiście jest.
corpse bride - 6 Lutego 2008, 21:13
hm, z punktu widzenia etyki, to posiadanie dziecka, żeby uniknąć sytuacji, że chce się a już się nie może (co nie jest taką znowu prawdą, można adoptować i jeszcze komuś w ten sposób pomóc) jest złe, bo można unieszczęśliwić niewinną istotę. bo co, jeśli się okaże, że kiedy już mam to dziecko, że wcale go nie chciałam?
a co do starości, to kto mówi, że to jakaś sielanka? mnie starość tak strasznie przeraża, że chcę umrzeć zanim się zestarzeję. nie chcę być niedołężna. nie chcę być dla kogoś ciężarem. a posiadanie dzieci po to, żeby mieć kogoś, kto mi będzie zmieniał pampersy, to sorry, ale jest okrutne.
coś jeszcze miałam pisać, ale zapomniałam...
elam - 6 Lutego 2008, 21:20
corpse bride: moglabym sie podpisac pod tym, co wlasnie napisalas, wszystkimi odnozami. chociaz Piech tez ma racje.
to jest problem, w kazdym indywidualnym przypadku inny; ktos moze miec dziecko a byc niedojrzaly, ktos moze chciec a z drugiej strony obawiac sie odpowiedzialnosci, lub uwazac, ze brak mu czegos, by zapewnic dziecku odpowiedni poziom zycia, ktos moze nie moc albo nie chciec ze wzgledow zdrowotnych, ktos moze miec jakis uraz psychiczny... ech. mozna tak sobie dyskutowac i dyskutowac do konca swiata. czy ktos kogos przekona?
kazdy z nas ma wlasne podejscie do sprawy, wlasne racje, wlasna prawde.
Piech - 6 Lutego 2008, 21:42
ihan, Martwa, Agato, oczywiście każdy sam przeżywa swoje życie i sam rozwiązuje swoje problemy. To wiadomo. Chciałem głównie zwrócić uwagę na to, że perspektywa człowieka bardzo się zmienia w trakcie życia i warto mieć to na uwadze - nie przywiązywać się do swoich dzisiejszych przekonań, być otwartym na wewnętrzne potrzeby, które mogą się ujawnić w każdym czasie. Niespecjalnie myślałem o małżeństwie i w sumie dość późno się ożeniłem, ale gdy przeszedł właściwy czas, nie walczyłem z sobą. I całe szczęście, że nie żyłem w przekonaniu, że małżeństwo, rodzina, dzieci - to nie dla mnie. Bo ta zmiana, ten moment, gdy nadchodzi, niekoniecznie zwala z nóg. Łatwo coś przegapić, gdy się żyje w przekonaniu, że już się wie coś o sobie, że znalazło się swoją drogę. "To nie dla mnie".
Okazało się, że moja rodzina, moje dzieci, gdy już przyszły - to najważniejsza rzecz w moim życiu. Mam dość interesujące życie zawodowe, towarzyskie i w ogóle, a jednocześnie mam świadomość, że to wszystko jest mało ważne w porównaniu z moimi trzema "osiągnięciami" w domu. Nie uważam się za specjalnie dobrego ojca na co dzień i być może moja rodzina też nie uważa mnie za takiego, ale ja wiem, że nie ma takiej rzeczy, której bym dla nich nie zrobił, gdyby było trzeba. 20-25 lat temu nie pomyślałbym, że mam to w sobie.
May - 6 Lutego 2008, 21:42
A tu sie dzieci nie zajmuja rodzicami na starosc... i babcie sie nie zajmuja zazwyczaj wnukami, co przeraza Polki (no bo jak sie nie zajmowac wnukami? to nienormalne przeciez!!!). Ale tutaj babcie cenia sobie swoja niezaleznosc, maja swoja prace i zainteresowania i ani im w glowie nianczenie cudzych dzieci. Ostatnio rozmawialam ze znajoma, pani pod 60tke i jej corka zaproponowala jej, zeby zrezygnowala z pracy i zajela sie (odplatnie) jej dziecmi, bo ona by tez chciala do pracy wrocic... A znajoma wcale taka chetna do tego nie jest!!!
Agata - 6 Lutego 2008, 21:47
Piech napisał/a | Chciałem głównie zwrócić uwagę na to, że perspektywa człowieka bardzo się zmienia w trakcie życia i warto mieć to na uwadze - nie przywiązywać się do swoich dzisiejszych przekonań, być otwartym na wewnętrzne potrzeby, które mogą się ujawnić w każdym czasie. (...) Łatwo coś przegapić, gdy się żyje w przekonaniu, że już się wie coś o sobie, że znalazło się swoją drogę. To nie dla mnie. |
Dobrze czasami przeczytać coś równie mądrego. Dzięki.
Bo jestem osobiście również przekonana, że czasami trzeba poddać się rozkwitającej w nas potrzebie zasmakowania trawy zza płotu, nawet gdy mamy trochę wątpliwości co do jej koloru.
Przepraszam, że ja tak z tą trawą ciągle. Może źle się odżywiam?
Agi - 6 Lutego 2008, 22:33
Do powyższej dyskusji dodam tylko jedno zdanie: miłość i właściwy partner ułatwiają podjęcie decyzji o przekazaniu swoich genów.
corpse bride - 6 Lutego 2008, 22:44
dlatego nie mówię dzieciom zdecydowanego 'nie'.
Anonymous - 6 Lutego 2008, 23:02
Ani ja. Tyle, że z Tobą,corpse bride, zgadzam się w zupełności, że należy najpierw kilka warunków spełnić. Tyle ludzi mi mówi - postaraj się o dziecko, życie Ci się odmieni, będziesz szczęśliwa. Koleżanka z pracy mnie zdiagnozowała - masz dołki, bo boisz się macierzyństwa. Kto wie, może, ale dziecko to nie eksperyment. Trzeba mieć pewność, przynajmniej ja jej potrzebuję.
dzejes - 6 Lutego 2008, 23:07
ihan napisał/a | W porządku Piechu, tylko zauważ, piszesz o większości, ładnie operujesz powszechnie znanymi banałami. Znam kilka kobiet, które mając wiele lat, których dzieci są daleko i się nimi nie przejmują żałują, że nie poukładały sobie inaczej życia. |
A to nie jest banał? Nie znam kobiety - mówię tu o tych, które dane mi było poznać nieco lepiej - która nie zastanawiałaby się co by było gdyby, które w gorszych momentach nie roztrząsałyby, czy taka droga życia była najlepsza, czy przypadkiem nie najgorsza. Więc te dzieciate na pewno będą miewały myśli, że oddały tyyle życia dziecku, że tyyle straciły i tak dalej. Ale i Piech ma rację, że te bezdzietne będą się zastanawiać co by było gdyby, będą żałowały.
A teraz proszę mnie zjeść za rozpowszechnianie podłych, nic nie mających z rzeczywistością wspólnego stereotypów.
Martva - 6 Lutego 2008, 23:10
A ja dzieci po prostu nie chcę. Nie potrzebuję. Wiem że jeśli ktoś odkłada decyzję, to potem może żałować, ale ja jej nie odkładam, ja ją podjęłam. Jest negatywna. Wybitnie.
Sheila napisał/a | Macie rację w tym, że lepiej nie mieć dzieci, niż mieć, kompletnie się do tego nie nadając... |
Toteż właśnie, podpisuję się wszystkimi czterema kończynami.
No bo jak, zajdę w ciążę i urodzę dziecko po to, żeby potem nie mieć doła po 40-tce?
Adashi - 6 Lutego 2008, 23:10
dzejes napisał/a | A teraz proszę mnie zjeść za rozpowszechnianie podłych, nic nie mających z rzeczywistością wspólnego stereotypów. |
Obawiam się, że Twój plan się nie uda, Wujku Pikachu, bo widzisz Martviczka jest wegetarianką
dzejes - 6 Lutego 2008, 23:12
I tak będziesz miała doła. "Manie" doła jest w dużej części uw
AA coś się wysłało jakoś dziwnie
Nieważne, chciałem napisać, że doły są w dużej cześci uwarunkowane genetycznie.
dzejes - 6 Lutego 2008, 23:12
Adashi napisał/a | ... bo widzisz Martviczka jest wegetarianką |
No popatrz, a ja się nazywam Jarosław Soja...
Anonymous - 6 Lutego 2008, 23:15
dzejes, ale czy Ihan właśnie o tym nie pisała? Piech skupił się na żalu z powodu braku dzieci, a jak piszesz, może być i odwrotnie. O to właśnie chodzi, nie?
|
|
|