Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
ihan - 24 Września 2012, 16:22
Fajowska, sama bym taką chciała. A w zasadzie to chce. Tylko niekoniecznie czarna, jak by wygladała np. jak zardzewiały metal to by był czad.
corpse bride - 24 Września 2012, 20:38
Można manipulować kolorem sznurka i czaszki. Sznurki są dość różne, czaszki też, ale oprócz czarnego i białego to raczej takie intensywne kolory. Wczoraj robiłam czarno-szare kombinacje, okazało się, że jeden sznurek jest granatowy, a po ciemku myślałam, że czarny. Zdjęcia tak se wyszły, może jeszcze jutro znajdę coś ładnego.
A, no i można zrobić z innym koralikiem, a nie z czaszką.
Inny przykład:
corpse bride - 26 Września 2012, 09:30
Kojarzycie taką stożkowatą (z uciętym czubkiem) misę TRYGG z Ikei? Zazwyczaj pojawia się w niej sałatka na prawie każdej imprezie. Otóż wczoraj zrobiłam dwie takie misy pełne ciasteczek. W pierwszej są chocolate chips cookies (niektóre bez chipsów, bo miałam ich już mało), a w drugiej na bazie tego samego przepisu ciasteczka imbirowe. Z oszczędności zamieniłam masło na margarynę, a żeby nie było czuć dodałam dużo imbiru. Zamiast części mąki płatki owsiane i otręby, zamiast części cukru miód i jeszcze trochę sezamu na dodatek. Całkiem fajne, choć cały dzień pieczenia ciasteczek omal mnie nie zabił. Ale przynajmniej mam na gości wczoraj, dziś i jutro
A za chwilę przyjdzie do mnie moja nowa 11-miesięczna koleżanka. Przetrę podłogę, bo ona na razie chodzi na czterech łapach
Godzilla - 26 Września 2012, 09:35
I pozabieraj koraliki i inne drobiazgi na wyższe półki, bo w tym wieku ocenia się świat ładując do buzi wszystko co wpadnie w ręce
gorbash - 26 Września 2012, 09:38
I płyty.
corpse bride - 26 Września 2012, 17:15
Koraliki i płyty są w innych, zamkniętych pomieszczeniach, a ona nie sięga do klamki Za to nasz open space spenetrowała dokładnie, łącznie z szafką na curvery. Co dziwne, kiedy Puszek wrócił do domu, to się go bała i chowała się za mną, a przecież on jest bardziej prodziecięcy i łagodny niż ja.
Jutro przyjeżdża do mnie kuzynka, a wieczorem mam spotkanie klubu (u siebie). Yeah.
merula - 30 Września 2012, 17:45
corpse bride napisał/a | Co dziwne, kiedy Puszek wrócił do domu, to się go bała i chowała się za mną, a przecież on jest bardziej prodziecięcy i łagodny niż ja. |
dzieci to dziwaki. swego czasu też bywałam obiektem "adoracji" małolatów, pomimo, że byłam mocno nieprodziecieca.
corpse bride - 1 Października 2012, 07:56
Wróciliśmy wczoraj od moich dziadków, gdzie zrywaliśmy jabłka. Zerwaliśmy prawie cztery tony i nawet po opłaceniu wszystkich uczestników zabawy zarobiłam na pierwszy miesiąc szkoły.
Oprócz tego przywieźliśmy sobie 2 skrzynki jabłek, torbę buraków i marchewki, kilka kilo pigwowca, pęczek porów kupiony na giełdzie w Sandomierzu za 5 zł, podczas, gdy tu za jednego płaciłam ostatnio 2,5 zł, dynie i fioletową marchewkę od mamy, paprykę - również z giełdy i worek cebuli (chyba 15 kg), który dostaliśmy od rolnika dzierżawiącego moje grunty. Podobno taki worek sprzedaje on za 5 zł. Szkoda, że nie mamy dobrej piwnicy (jest sucha i ciepła), moglibyśmy robić sobie zapasy na zimę w ten sposób.
Dziś planujemy zrobić dżem jabłkowo-pigwowy i nalewkę z pigwy. Strasznie się cieszę z tych wszystkich płodów (rolnych) - już planuję menu na kolejne dni
A w międzyczasie staram się dodzwonić do urzędu pracy i dowiedzieć, czy pojedyncze zlecenia/dzieła zabierają mi prawo do zasiłku i bycia bezrobotną, czy nie. Ale na razie nie odbierają.
gorbash - 1 Października 2012, 08:28
corpse bride napisał/a | czy pojedyncze zlecenia/dzieła zabierają mi prawo do zasiłku i bycia bezrobotną, czy nie. Ale na razie nie odbierają. |
Zamierzona gra słow? Bo zabawna.
Martva - 1 Października 2012, 08:41
corpse bride, ostatnio jak pytałam, to pani mi powiedziała że za każdym razem jak podpisuję umowę to muszę się wyrejestrować od nich, nawet na jeden dzień. To było parę lat temu, ale ja nawet nie miałam prawa do zasiłku, chodziło o sam status bezrobotnego.
corpse bride - 1 Października 2012, 08:52
Też właśnie pamiętam coś o wyrejestrowaniu się na jeden dzień, ale muszę dopytać o szczegóły.
merula - 1 Października 2012, 10:05
ja wiem, że na pewno wstrzymywało to okres "zaliczenia" do czekania na staż albo szkolenia.
Fidel-F2 - 1 Października 2012, 13:34
byłaś w Sandomierzu i nie dałaś znać, foch
masz tu pola gdzieś w okolicy?
Kasiek - 1 Października 2012, 15:41
o ja, tego pigwowca to Ci zazdroszczę strasznie. Zrobiłabym dodatek do herbaty na zimę...
merula - 1 Października 2012, 15:48
mogę siatkę odstąpić.
Kasiek - 1 Października 2012, 19:11
merula - tylko jak ja to bym odebrała?
merula - 1 Października 2012, 20:19
pocztą.
ilcattivo13 - 1 Października 2012, 20:36
albo jako przesyłkę wysłaną pociągiem/autobusem. To drugie kosztuje jakieś 10pln. Przynajmniej u mnie
corpse bride - 1 Października 2012, 21:38
Fidel, przejazdem. Przesiadałam się w Tarnobrzegu z busa do samochodu mamy, a w Sandomierzu robiłyśmy zakupy na giełdzie właśnie. Rewelacja taka giełda. A ty mieszkasz teraz w Sandomierzu? Bo coś mi się kojarzy, że mieszkałeś kiedyś gdzieś bardziej centralnie. Zazdroszczę, bardzo lubię Sandomierz. A pola ma 60 km dalej na północ wzdłuż Wisły.
Kasiek, moja mama będzie w środę w Lublinie, jedzie z babcią do lekarza. Jeśli byś serio chciała pigwowca z czystej wsi, to daj znać, mogę jej powiedzieć, żeby zawiozła, tylko musiałabyś odebrać. Zostało go jeszcze dużo.
Fidel-F2 - 2 Października 2012, 07:40
mieszkam teraz w Sandomierzu,
jak lubisz to czasem pewnie bywasz, jakby co zapraszam na piwo na starówkę
a giełda ma swe lata i wiele obliczy i pewnie dało by się o niej napisać kilka opowieści, tylko potrzeba by talentu w rodzaju krukowego
Kasiek - 2 Października 2012, 10:01
Z Warszawy moja siostra jedzie samochodem do Lublina koło 10 października, zapytam, czy mogłaby odebrać, wtedy nie męczyłabyś się, merula z pocztą.
corpse, dzięki wielkie, ale jeśli mama ma jechać z babcią do lekarza to nie chciałabym jej zawracać głowy jeszcze pigwowcami dla mnie
Kochane dziewczyny jesteście, tak swoją drogą
corpse bride - 2 Października 2012, 10:06
Jak będę kiedyś tamtędy jechać, to się zgłoszę. Kiedy nie jeżdżę samochodem z Puchem czasem przesiadam się w Sandomierzu. A tymczasem zdjęcie stamtąd z 2009:
corpse bride - 2 Października 2012, 10:27
Właśnie, mam problem. Napiszę, choć może się będziecie śmiać. Puszek jest jak wąż i zasadniczo wystarczyłoby mu jeść raz dziennie, za to bardzo dużo (potem leży i trawi). Ale uczę go bardziej ludzkiej diety, tj. min. 3 posiłków dziennie, za to mniejszych. Nauczyłam go jeść śniadania przed wyjściem do pracy (jak nic nie ma, to kupuje sobie bułeczki). Nauczyłam go brać lunch do pracy (jak nic nie ma, to idzie na stołówkę). No i po pracy jemy razem obiad. Na lunch zazwyczaj jest to, co na obiad poprzedniego dnia. W ubiegłym tygodniu zapytałam, na co ma ochotę (czego zazwyczaj nie robię) i powiedział, że jakiś makaron z sosem. Zrobiłam więc makaron z sosem brokułowym, takim śmietanowym i z czosnkiem. Bardzo dobry. Puch wziął sobie następnego dnia porcję do pracy, a po powrocie powiedział, że jego współpracownicy powiedzieli, że to śmierdzi jak zepsuta kanalizacja i że strasznie narzekali. I wczoraj nie wziął zupy z kalafiorem, bo powiedział, że jej zapach czuć z daleka.
Jestem strasznie zła, no bo to jest głupie, żeby on nie jadł jednego posiłku przez to, że jego kolegom jedzenie śmierdzi. Albo żeby kupował obiad za 13zł, kiedy mamy w domu dużo jedzenia. Jedzenie ma zapach, to co - ja mam mu robić kaszę mannę, albo ryż albo chleb z masłem, żeby nie pachniało intensywnie? Mam ochotę tam pójść i im nastukać.
Fidel-F2 - 2 Października 2012, 10:31
corpse , przeturlałaś mnie po podłodze
hrabek - 2 Października 2012, 10:38
A on co, spod ogona sroce wypadł? Odgryźć się nie potrafi? Szybko bym ustawił takich, co mi w talerz zaglądają.
ilcattivo13 - 2 Października 2012, 10:39
Mnie, za jesienno-profilaktyczne jedzenie kanapek z czosnkiem (przed wyjściem do pracy), też szefowa parę razy z biura wywaliła. Przynajmniej dopóki się nie nauczyłem, że od razu po przyjściu do firmy trzeba "pójść rozpalić widlak" i kapnąć sobie kropelkę czy dwie ropy na ręce
Dlatego się nie dziwię, że ci goście mogą mieć problem z zapachem czosnkowego sosu. A zupki z kalafiorów nie wziął, bo to niemęska potrawa i pewnie się "koledzy" nabijali Mogę się założyć, że jak zrobisz mu do pracy kanapki z takim ostro uwędzonym i śmierdzącym na kilometr spalenizną boczkiem, to ani słowa nie powiedzą
Martva - 2 Października 2012, 10:48
corpse bride napisał/a | Mam ochotę tam pójść i im nastukać. |
A to jest bardzo dobry pomysł. Mogę robić zdjęcia?
Rafał - 2 Października 2012, 11:25
Bo to pewnie stary i zepsuty czosnek był
corpse bride - 2 Października 2012, 12:05
No, odgrzewany czosnek pachnie mniej ładnie niż świeży. Trochę zalatuje suszonym czosnkiem, ale bez przesady!
mesiash - 2 Października 2012, 12:42
corpse bride, u mnie jest trochę dużo osób w pracy, więc jak kiedyś zrobiłem sobie czosnkowo-serowy sos do makaronu to na szczęście nikt nie potrafił wskazać mnie jako winnego, ale zdecydowanie rozumiem współpracowników. Brokuły niestety też śmierdzą po mikrofali.
I zawsze jak czuję "ciekawe" zapachy z kuchni to przypomina mi się to: http://dilbert.com/strips/comic/2008-11-02/
|
|
|