To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Polowanie na Wąpierza

Kasiek - 1 Sierpnia 2012, 11:16

Dzięki za info, inni też je polecają, więc dziś kupimy.
Ja karmiłam małego, Marcin opróżniał szafki. Mole wlazły nawet do zamkniętej puszki z ryżem. Nie wiem jak, ale tam były. Puszka wyleciała. Wyjęliśmy wszystkie naczynia sąsiadów z dwóch szafek, zalaliśmy wrzątkiem, żeby pozbyć się larw i jajeczek. Zdjęliśmy szafki i na widok tego, co jest na ścianie, chce mi się wymiotować.

Teraz zbieramy się do ortopedy z małym (trzymajcie kciuki, żeby wszystko było ok), po drodze skoczymy po te płytki na owady do Leclerca, a szafki wynieśliśmy na balkon - po powrocie postaram się je zmatowić i pomalować farbą na czekoladowy brąz.

Z opowieści Marcina, najwięcej owadów było w czekoladach. W moich czekoladach krwawicą zdobytych (dosłownie, z krwiodawstwa :P )!!! Nie dość, ze baryłki, to jeszcze czekolady!

A w naczyniach sąsiadów znaleźliśmy różne niespodzianki. Niby były przez nich przejrzane, a tu nagle w siódmej miseczce z ośmiu - żelki oblepione przez mole... No helloł!

Rafał - 1 Sierpnia 2012, 11:37

U nas były takie chyba mole w kuchni do czasu aż się mrówki faraonki nie pojawiły. Chyba mrówki zdobyły teren i wyżarły wszystkie mole. Teraz się boję, bo coś wyżarło mrówki, nie wiadomo dokładnie co, ale ma pewnie wieeelkie zęby .... :wink:
Kasiek - 1 Sierpnia 2012, 12:03

Dobre :D Widziałam jak mrówki wpierdzielały chrabąszcza na żywca, więc jestem w stanie uwierzyć we wszystko, co ktoś mi powie o mrówkach :D
Anonymous - 1 Sierpnia 2012, 12:40

Powodzenia w walce z molami, myślę, że już będzie ok. :D
Kai - 1 Sierpnia 2012, 15:59

Kasiek, ja tam nic nie mówię, ale jeśli masz tapety...
Kasiek - 2 Sierpnia 2012, 18:09

Kai - do tapet zatrudnię chłopaków z forum asg - to będzie prawdziwy surwiwal :D

Dziś zdjęliśmy resztę szafek (za wszystkimi były kokony) i karnisz (nawet pod karniszem płaskim, taką jakby listwą były). Pomalowaliśmy gruntem ściany i sufit, a potem wszystko na żółto. Zaraz pójdę malować drugi raz :D Nadal nie wiem co zrobić z szafkami, farba kupiona, ale szlifowanie mnie chyba przerasta, próbowałam na jednym boku i ten papier ścierny który mam, to chyba guzik warty... Można się zarąbać, a powierzchnia nadal gładka :P

Płytka Globola stoi w kuchni i (mam nadzieję) działa. Szukam zasłonek do kuchni i szlag mnie trafia, że nie kupiłam w dekorii jak była wyprzedaż, po 5.90 zł za metr bawełny na zasłony...

illianna - 2 Sierpnia 2012, 20:09

Kasiek, a musisz szlifować? jak nie malujesz bejcą, to nie musi być na gołe drewno.
Kai - 2 Sierpnia 2012, 20:11

Cytat
Kai - do tapet zatrudnię chłopaków z forum asg - to będzie prawdziwy surwiwal

Hmmm, myślałam raczej o tym, co pod tapetami. O ile je masz.

Lynx - 2 Sierpnia 2012, 20:19

Kasiek, z czego są te szafki? Może wystarczy zmatowić jakimś rozpuszczalnikiem?
Kasiek - 2 Sierpnia 2012, 21:51

Kai - ja tez mysle o tym co pod tapetami. Samo zdzieranie tapet jest banalna czynnoscia, zwlaszcza jak sie ma specjalny plyn :P

Lynx - sprobowalam na kawalku bocznej scianki i chyba nie trzeba matowic. Jutro wyprobuje. Te szafki to nie drewno tylko plyta z okresu Gierka. Wczesnego chyba. No chyba ze to pozne rokokoko...

Kolor na scianach wyglada naprwde ladnie i wspolgra z terakota na podlodze. Fajnie ze go wybralismy...

Edit: blad ort :(

Agi - 2 Sierpnia 2012, 22:02

Kasiek napisał/a
Jutro wyprubuje.

Co zrobisz?

Kasiek - 2 Sierpnia 2012, 22:13

Chyba sie wyspie... A potem wlacze komputer i poprawie...

poprawilam. Przepraszam. Musze znow zaczac czytac slownik ortograficzny. Od kilku miesiecy zdarzaja mi sie bledy, a to niedobrze.

ilcattivo13 - 3 Sierpnia 2012, 01:58

Kasiek - jeśli te szafki są z wiórowej płyty laminowanej, to malowanie jest bez sensu (żadna farba nie rozprowadzi się równomiernie, bo podłoże będzie za śliskie). A szlifowanie, to tym bardziej "psujstwo", bo jak zedrzesz laminat, to płyta będzie łapała wilgoć (zacznie od wody w farbie) i puchła, puchła, puchła, aż szlag trafi mebel. Jak się nie da tych szafek porządnie umyć (ja swoje kuchenne traktuję cilitem, albo ajaksem do łazienek - takim w "psikaczu"), to można je odtłuścić i okleić folią samoprzylepną - taką z tych grubszych, meblarskich.
Lynx - 3 Sierpnia 2012, 07:54

Kasiek, :) to fajnie. Ja swoje stare szafki pomalowałam farbą olejną na granatowo i dodałam białe mazaje. Mnie się podobały, choć byli tacy, co twierdzili, że za ciemne. Ale dodało to im nowego życia na jakieś następne 10 lat. A teraz "dożywają" jako meble piwniczne i nadal dobrze służą.
Kai - 3 Sierpnia 2012, 11:16

A moje mają pewnie z 5-6 lat mniej niż ja. Okleiłam właśnie folią samoprzylepną fronty, wymieniłam uchwyty, pomalowałam resztę na biało, dwa blaty też wymieniłam i służą do dzisiaj. Pewnie niedługo wymienię znów blaty, bo się pościerały, a i folia już nie taka ładna. Odnawianie to fajna zabawa.
Kasiek - 3 Sierpnia 2012, 12:00

ilcattivo- no właśnie z czegoś takiego. Zdzieranie to tylko właściwie naddrapywanie, żeby farba się trzymała. Ej, wszystko będzie lepiej wyglądać, niż to co teraz jest :P Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia przed, z resztą pomieszczeń tak zrobimy :)

W szafkach zamiast szkła w drzwiczkach, wstawiono zieloną dykt e, na razie pomalujemy tylko ją, może to już będzie lepiej wyglądać.

Nie wybaczę sobie, że nie kupiłam materiału na zasłonki, jak był w dekorii po 5.90 za metr!!! Marcin powiedział, że nie będzie pasował. Ale jak moja siostra przyszła w bluzce w podobnym, błękitnym kolorze, to aż mi łzy w oczach stanęły tak ładnie to razem wygląda... Ech...

Odnawianie jest fajne, bo ma się większą satysfakcję, jak ktoś powie, że ładne. A kasę można przeznaczyć na coś innego, zamiast na nowe meble. Choć czasem trzeba coś kupić nowego, nie ma bata.

Kasiek - 6 Sierpnia 2012, 20:35

Pomalowanie tej dykty zielonej na brązowo to był zajefajny pomysł. Farba (czekolada) była tak apetyczna, że miałąm ochotę wylizać wałek :D Dawno nie widziałam tak dobrze nazwanego koloru. Czułam się, jakbym kuwerturą malowała :D

W kuchni był taki syf, że ja pierdziu. Teraz jest wreszcie czysto, ładnie pomalowane, dziś kupiliśmy karnisz i czekam na zasłonki :) Powiedzcie, że do żółtego i brązu na przełamanie niebieskie zasłonki będą pasować :P

Michaś przewraca się z pleców na boczki, a potem na brzuszek.

A ja piję Warkę Radlera, bo ma 2% i jest mi wesoło.

Dobrej nocy.

Cieszę się, że forum wróciło. Brakowało mi go :)

Nowe rzeczy:






Kai - 10 Sierpnia 2012, 08:26

Kasiek napisał/a
Powiedzcie, że do żółtego i brązu na przełamanie niebieskie zasłonki będą pasować :P


Jeszcze jak! Oczywiście pod warunkiem, że jest to odpowiedni odcień :)

Kasiek - 13 Sierpnia 2012, 12:53

Zasłonki pasują. Właśnie przeszyłam i powiesiłam. Okazało się, że zrobiłam Marcinowi na złość, że nie chcąc inwestować w drogie zasłony kupiłam ładny, dobrej jakości materiał w przecenie w dekorii (5.90 za metr!) i uszyłam zasłony. Znalazłam, kupiłam, zapłaciłam, uszyłam, powiesiłam. Na złość. Bo jemu się nie podobają. Oczywiście.

W czwartek przyjechała Millenium, więc postanowiłam się na dwie godzinki wyrwać z domu. Zostałam dokładnie nakarmiona wyrzutami przez matkę, że nie powinnam, że jak mogę, że Marcin nie uczył się karmienia przez butelkę (jasne, ja przeszłam kurs zakończony certyfikatem...), że jestem wyrodną matką. Postanowiłam nie słuchać. Trzy godziny odciągałam mleko, na chwilę przed wyjściem mały był nakarmiony... Ubrałam się jak człowiek (czyli nie dresy i rozciągnięta koszulka, żeby móc ją podciągnąć i karmić) i wyszłam. Po godzinie telefon, że mały wrzeszczy i Marcin nie wie, co zrobić. Dobrze, że zdążyłam zjeść, co zamówiłam, pożegnałam się z Mileną i Masonem i szybko do taksówki. Po 8 minutach byłam w domu. Dziecko było głodne... wyło niemal przez godzinę.
Zostałam znowu zrugana, że śmiałam wyjść, a dziecko jest głodne...
Potem Marcin się obraził nie wiem o co, w kazdym razie stwierdził, że go nie szanuję i on się wyprowadza (po raz enty, aż jestem ciekawa czy wreszcie dotrzyma słowa), w piątek nie było co cały dzień (ja poszłam spać o 22), więc nawet nie pomógł zmienić pieluchy dziecku. Całą sobotę i niedzielę miał muchy w nosie, w ogóle nie zapytał, czy dziecku coś potrzeba, a wczoraj w porze kąpieli zaprosił kolegę i siedzieli i dłubali w karabinie, a ja kąpałam małego w sypialni, potykając się o własne nogi i przebierając go na podłodze...
Coraz częściej mam wrażenie, że o dziecko starałam się sama i sama po prostu mam je wychować. W weekend jest trzydniowa strzelanka, mam ochotę zadzwonić w sobotę o 4, że dziecko płacze i nie wiem co mam robić. Tylko, że mi nie wolno. Ja muszę sobie poradzić sama, w końcu jestem matką, prawda?

merula - 13 Sierpnia 2012, 13:23

cóż, ja "na złość" nie mam ani firanek, ani zasłonek. w poprzednim lokum miałam tylko dlatego, że firanki były w pakiecie z mieszkaniem, a zasłony podarowała mi teściowa :twisted:

co do wyjścia, to moralizatorstwo olej, a jak już wyjdziesz i dostaniesz telefon alarmowy, to najpierw przeprowadź ankietę sprawdzającą i póki wszystkie punkty nie są wyczerpane, nie dawaj się ściągnąć do domu. a jak dziecko nakarmione, suche, nie ma gorączki, sraczki, wymiotów, kolki i tylko sie drze zawsze możesz powiedzieć, że Ty niewiele wiecej możesz i trzeba sobie wypracować własne metody i może najpierw wziąć dziecko na spacer. to świetnie koi nerwy młodzieży i dorosłych :wink:

a jak chcesz być złośliwa, o co cie nie podejrzewam, to na weekend możesz zachorować.

Rafał - 13 Sierpnia 2012, 13:29

Kasiek napisał/a
Po godzinie telefon, że mały wrzeszczy...


Zdrowe dziecko ma się drzeć, tak rozwija sobie płuca, ćwiczy przeponę, dba o prawidłowe dokrwienie narządów - i coś tam pewnie jeszcze. Następnym razem mów, że dziecko nie prześcieradło i ma się drzeć i już :wink:

Edit, ja wiem, że fajnie się pisze takie coś, ale przy pierwszym dziecku rodzice jakiejś szajby dostają i głupieją totalnie. To naturalne i mija z czasem :wink:

merula - 13 Sierpnia 2012, 13:42

Rafał, dobrze gada.

a poza wszystkim warto wypracować jakiś model współpracy i współopieki. da sie nawet jak tata dużo pracuje. u nas na przykład kąpiel to był czas dla taty i małolatów. poza tym, zwłaszcza ze starszym, który był skowroneczkiem, ja karmiłam i zajmowałam sie młodymi w nocy, ale od rana, a czasem była to i piąta z minutami, do wyjścia do pracy ja miałam czas na odespanie. zawsze też w weekend dostawałam czas na potaplanie się w wannie, ogarnięcie, czasem też dzieciaki szły tylko z tatą na spacer albo na plac zabaw. to oczywiście nie wszystko, ale są to przykłady na w miarę nieinwazyjne i "do przyjęcia" sposoby na wciągnięcie zapracowanego taty i odciążenie mamy.

Kasiek - 13 Sierpnia 2012, 14:04

Rafał - niekoniecznie - moje dziecko niemal nie płacze. Jedyne momenty płaczu to kiedy przegapi moment zaśnięcia na spokojnie i wtedy wpada w chwilową histerię, aż do czasu wzięcia na ręce i potelepania (że niby wertepy w wózku :P ), albo jak jest bardzo głodny, to popłakuje, ale nie drze się, nie wyje, nie płacze jak opętany... Nawet w nocy jak wstaje to potrafi pół godziny leżeć i gapić się dookoła, zanim zacznie mnie wołać (ale nie płakać, tylko sobie gadać). On nawet przy ząbkowaniu nie płacze... Dlatego jeśli jest już wycie od godziny, to znaczy, że naprawdę coś się dzieje.

merula - fajnie, a u nas to po prostu ja wstaję w nocy, ja od 4.50 (bo tak się młody budzi wyspany i chętny do zabawy) bawię z młodym, a tata przychodzi powiedzieć mu "część" jak wychodzi o 8.15 do pracy... W dzień siedzę sama, a wieczorem okazuje się, że tata ma nadgodziny, koniecznie musi porozmawiać ze swoim tatą albo naprawiać karabin kolegi... Kąpiel w wannie - a co to? Ja mam max 10 minut, potem następuje wycie i konieczność wyjścia. Ja dostaję czas na zjedzenie obiadu jak moja mama przyjdzie i zajmie się małym... A kiedy powiem, że dla mnie to nie jest ok, okazuje się, że nie szanuję szanownego tatusia i on się wyprowadzi, bo nie dość, że dostałam palec, to chcę rękę, a są faceci, którzy niczego nie robią i powinnam się cieszyć, że on robi cokolwiek...
Zaczynam mieć dość. A rozchorować się może uda, już w nocy gardło mnie bolało...

merula - 13 Sierpnia 2012, 14:15

to weź któregoś dnia wyjdź trzaskając drzwiami i bez telefonu. na długo.

i nie daj się aż tak udomowić, bo zwariujesz. miałam kiedyś znajomą z dzieciakiem, równolatkiem mojego i baaardzo zapracowanym mężem. nie zrobiło jej to dobrze, była na granicy, nie wiem, czy bardziej nerwicy, czy depresji, ale zrobił sie z niej strzęp człowieka. a na pewno nie zrobiło to dobrze jej małżeństwu i macierzyństwu.

Kasiek - 13 Sierpnia 2012, 14:47

Bardzo chetnie ale jak wyjsc na dlugo kiedy maly czlowiek je co poltorej godziny i jest karmiony wylacznie piersia? Byloby mi go szkoda bo jedyne co bym osiagnela to jego glod i nerwy...
Ja juz widze ze cos jest nie tak. Dotad tlumaczylam to hormonami ale moze to jednak nie hormony.

Kasiek - 13 Sierpnia 2012, 19:48

Zostalam ustawionq do pionu. "wypier*alaj" wrzasniete nad glowa dziecka potrafi otrzezwic. Nie bedzie mnie troche...
Godzilla - 13 Sierpnia 2012, 19:50

Kasiek, kurcze... Trzymaj się, dziewczyno...
Fidel-F2 - 13 Sierpnia 2012, 19:55

A nie możesz go wy...ić za drzwi i zmienić zamki?
Rafał - 13 Sierpnia 2012, 20:13

Ups. Komuś odwaliło zdrowo. :evil:
corpse bride - 13 Sierpnia 2012, 20:44

Niby to nie moja sprawa, ale Kasiek pisze publicznie, więc daję sobie prawo skomentowania, bo już wytrzymać nie mogę.
Kasiek, ten twój facet to jakiś straszny buc, żeby nie powiedzieć ch!!! Pamiętam, jak kiedyś napisałaś, że czymś w ciebie rzucił i to nie był żart ani rzucanie się poduszkami. Coś takiego nie ma wytłumaczenia. Żadne że był zmęczony czy rozdrażniony. Każdy bywa, o to chodzi, żeby się hamować. Mówi, że się wyprowadzi? Co to za partner??? I to, jak się nie zajmuje dzieckiem doprowadza mnie do pasji. Ostatnia historia z telefonem, że dziecko płacze i masz wracać... Nawet nie wiem, co powiedzieć. Ja wiem, że dzieci wymagają opieki itd, ale co to za akcja??? I jeszcze twoja matka do tego... Masz strasznie toksyczne relacje... Ja bym z tym facetem zerwała w tej chwili. A tak serio ci radzę, zapisz się na jakąś terapię zanim z nimi zwariujesz.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group