Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
corpse bride - 18 Kwietnia 2012, 12:05
Widziałam ostatnio jak na rynku głównym, tuz przed kościołem mariackim ojciec (chyba) trzepnął nastoletnią córkę, bo się wygłupiała czy coś. Żenujące.
Wczoraj przyszły do mnie (do pracy) cebulki i kłącza do posadzenia, strasznie się ucieszyłam i kiedy wróciłam po filmach do domu część z nich (funkie) wsadziłam od razu, jej pączki aż prosiły. Będą rosły w donicy na balkonie. Wsadziłam do ziemi również bulwy begonii, moje kolejne ulubione rośliny na balkon. To niesamowite, że z takiej dość paskudnej bulwy co rok wyrasta ogromna, śliczna roślina. Zostały mi jeszcze anemony (chyba muszę najpierw namoczyć bulwy) i jakieś cebulki. Też na balkon. Do ogródka muszę jeszcze wsiać parę rzeczy, a wysiewy 'pod osłonami' już mi się nie mieszczą w domu. W ogródku zaczęły mi kwitnąć tulipany i hiacynty, jednego przekwitającego hiacynta ktoś mi nawet podrzucił. Niestety, nawet nie mogę się przyjrzeć, bo rano biegnę na tramwaj, a kiedy wracam jest już ciemno...
Dziś kolejny miły dzień. Tym milszy, że wychodzę pół h wcześniej, a przedtem mam angielski, czyli o 14ej opuszczam biuro Po pracy idę na filmy, tylko dwa tym razem, żeby trochę odpocząć, więc będę w domu wcześnie, pewnie już ok. 20ej. Jupi jupi.
corpse bride - 23 Kwietnia 2012, 11:09
Bosz, wstałam dziś rano czując dokładnie w każdym kawałku mojego ciała brak odpoczynku przez dwa ostatnie weekendy :/ Widać nie potrafię odpoczywać czynnie, aby to robić muszę się najpierw porządnie wyspać.
Od 13 kwietnia spędzałam czas po pracy w kinie i wracałam do domu ostatnim dziennym, jak dobrze poszło. W tym sobotę 14go miałam pracującą, więc też musiałam wstać o 7, a w ostatnią niedzielę, czyli wczoraj znowu wstałam o 7, bo jechaliśmy na 55. rocznicę ślubu dziadków. Prawie 4h jazdy w jedną stronę, msza, obiad, spacer z kuzynami i powrót. Niby przyjemny dzień, ale o 22ej zasnęłam z kompem na kolanach próbując coś zrobić.
Ale za to teraz będę codziennie w miarę możliwości spać popołudniu, zajmować się ogródkiem i balkonem (już dużo roślinek mi wyrosło) i ogólnie się rozrywać. W pracy mam tydzień spokoju, bo nie ma szefa, a potem 9 dni wolnego - planuję co najmniej połowę tego czasu przespać. część na zielonej trawce, a część w domu. Ach!!!
corpse bride - 24 Kwietnia 2012, 08:21
Wczoraj po powrocie do domu zrobiłam tania i pożywną zupę, wsadziłam do ogródka roślinki przywiezione od babci (konwalie, irysy, piwonię), obejrzałam 2 odcinki Magdy Gessler i zdrzemnęłam się. Mieliśmy ambitne plany rozrywkowe na po drzemce, niestety, kiedy się z niej wybudziłam było już po pierwszej, więc poszliśmy się tylko wykąpać i spać. Ale przynajmniej po raz pierwszy od nie wiem kiedy jestem wyspana.
corpse bride - 25 Kwietnia 2012, 10:06
Czy ktoś się zna na chorobach odkleszczowych? [będzie trochę fizjologii, wrażliwi niech nie czytają] Na niedzielnym spacerze złapałam kleszcza, a raczej on mnie. Zauważyłam go wieczorem kąpiąc się i od razu go wyjęłam (bez smarowania tłuszczem, po prostu go wyciągnęłam, a potem odkaziłam to miejsce wodą utlenioną). Wczoraj miałam w tym miejscu tylko malutka kropeczkę, jak ukłucie szpilką. Ale dziś mam tam czerwone wypukłe coś wielkości 4mm. No i mnie wiem, czy to OK czy coś jest nie tak.
Kiedy byłam młodsza miewałam kleszcze bardzo często, wyciągałam je i szłam dalej, nie przejmowałam się nimi zbytnio. Ale nie pamiętam, czy robiło się po nich coś podobnego, czy też nie.
Help...
Godzilla - 25 Kwietnia 2012, 10:18
Nie znam się, ale za Wiki:
Cytat | Po wyjęciu kleszcza ranę należy zdezynfekować (spirytusem salicylowym lub wodą utlenioną), a ręce dokładnie umyć. Miejsce ukąszenia należy obserwować przez kolejne tygodnie - w wypadku wystąpienia rumienia, obrzęku lub pojawienia się objawów grypowych należy jak najszybciej skonsultować się z lekarzem pierwszego kontaktu lub obeznanym z chorobami odkleszczowymi. Leczenie trwa od dwóch do czterech tygodni. |
Matrim - 25 Kwietnia 2012, 10:55
corpse bride napisał/a | po prostu go wyciągnęłam |
Ale tak po prostu, cyk i już? Bez żadnego oporu? Jak ja sobie kiedyś kleszcza usuwałem, to (nie wiem co mnie wtedy naszło) naszarpałem się niemożliwie, bo nie chciał puścić i mu w końcu urwałem sam odwłok, głowa została i musiała zostać wyciągnięta mechanicznie. Znaczy, podważona igłą Najważniejsze po usunięciu kleszcza jest właśnie sprawdzenie, czy wyjęty jest cały, czy nie zostało coś w ranie.
illianna - 25 Kwietnia 2012, 11:04
corpse bride, jakby zaczęło się rozszerzać w taki okrągły placek, to należy przebadać się na boreliozę i ewentualnie zażyć na to stosowny antybiotyk, zażywa się chyba aż dwa tygodnie, to ważne, bo niektóre konowały zapisują na tydzień, trzeba ego dopilnować, bo to poważna sprawa, można zostać inwalidą, a wiem to bo miałam. Na odkleszczowe zap. opon mózgowych i tak nie ma lekarstwa, więc pozostaje się modlić do stosownego boga. Ale pewnie to co masz to po prostu odczyn alergiczny, zażyj wapno i obserwuj.
corpse bride - 25 Kwietnia 2012, 13:11
oglądałam zdjęcia tego rumienia wędrującego i na zdjęciach są to ogromne plamy, to moje jest - jak pisałam - malutkie. zobaczymy, czy urośnie. do lekarza pierwszego kontaktu mogłam się zarejestrować najwcześniej na piątek popołudniu (zgroza!), co też zrobiłam. jak się powiększy, to będzie w sam raz, a jak nie, to odwołam.
Matrim, tak, po prostu cyk. Pamiętam, że miewałam kleszcze trudne do usunięcia, też mi kiedyś została głowa. ale chyba jest tak, że one się wkręcają w ciało i im szybciej się go znajdzie, tym mniej jest wkręcony, a ja znalazłam dość szybko.
ilcattivo13 - 25 Kwietnia 2012, 18:16
corpse - takie duże rumienie to są, jak ktoś przełazi parę tygodni bez wizyty u lekarza. Na początku zawsze jest malutki burchelek, albo w ogóle nie ma śladu poza ew. strupkiem.
illianna - 26 Kwietnia 2012, 18:34
corpse bride, ja po dwóch tyg miałam wielkości mandarynki i musiałam się mocno uprzeć, żeby lekarz poważnie mnie potraktował. nie daj się zbyć.
corpse bride - 27 Kwietnia 2012, 09:04
Kurde... Chyba jednak pójdę do tego lekarza. Przestawiłam się na myśl, że to jednak nie borelioza i że nie muszę iść, zamiast tego pojadę po piwo na wyjazd. Ale jakoś wpasuję lekarza między pracę a wyjazd po piwo... Moja zmiana na brzuchu bez zmian, urosła minimalnie, o ok. 1 mm.
PIĄTEK, PIĄTEK, WEEKENDU POCZĄTEK!!!
(A tymczasem muszę jeszcze mnóstwo rzeczy zrobić w pracy, wszystkie z terminem do 30 kwietnia... Wczoraj dostałam praktykantki do pomocy, ale okazało się, że nie udało im się zaadresować kopert, a listów nie mogły wydrukować, bo zawalił kolega, który nie przygotował papieru firmowego; koperty ostatecznie zaadresowały inne praktykantki {ile praktykantek potrzeba, żeby zaadresować 40 kopert? pięć praktykantek i pięć godzin}, a listy wydrukowałam dziś rana sama, a przynajmniej część, bo okazało się, że skończył się specjalny papier i czekam aż mi go przytną...)
corpse bride - 3 Maj 2012, 22:18
Plamka po kleszczu zniknęła, widać to była jakaś reakcja alergiczna. Od tamtego czasu miałam ogromne szczęście do stawonogów, bo pokąsały mnie jeszcze komary i mrówki i jakieś tajemnicze coś (podejrzewam pająka), które zostawiło mi na plecach paskudną swędzącą plamę o kształcie kleksa lub ameby.
Wróciliśmy z grillowania. Było cudownie. Jakoś nigdy w tamtej lokalizacji nie mamy szczęścia z pogodą, a tym razem było ładnie cały czas. Nawet za ciepło. Nie wiem, czy mam alergię na sunscreen czy na samo słońce. Spędzaliśmy mnóstwo czasu na leżeniu pod upojnie pachnącą kwitnącą jabłonią (z której niestety od czasu do czasu spadało robactwo). Oprócz tego było pyszne jedzenie (na tegoroczny konkurs marynat przygotowałam kurczaka w zielonym curry, a Mat karkówkę w porzeczkach). No i w ogóle. Zastanawiam się, co można by zrobić, żeby mieć tak na co dzień.
W poniedziałek podjechaliśmy do wsi obok, gdzie działkę ma mama Mata, żeby przygotować ogródek na moje dynie i cukinie (za duże na balkon czy przed blok). Działka składa się głównie z bujnej łąki, więc musieliśmy moje poletko najpierw oddarnić, a potem przekopać, kurczę, 2 na 2 metry, a niemal nas nie zabiło. Ja jeszcze w międzyczasie robiłam coś, co uwielbiam, czyli oczyszczałam pobliski zagajnik (sekatorowałam).
Wczoraj na palcu bieńczyckim (polecam jako miejsce do zakupów warzywno-owocowych i sadzonkowych) kupiłam 20 pnących pelargonii, przytargałam je do domu i wsadziłam za barierką balkonu. Balkon powoli się zazielenia. Było tak gorąco, że rano obudziłam się spocona, więc musiałam się wykąpać, choć zazwyczaj kąpię się tylko wieczorem. Po powrocie z zakupów znowu czułam się brudna, więc wzięłam kolejny prysznic. I wieczorem trzeci, uroki lata...
A dziś rano wyszłam do ogródka. Niestety, znowu było bardzo gorąco i pot spływał po mnie jak po kaczce. Posadziłam bulwy dalii, mieczyki i posiałam trochę kwiatów. Brzmi lajtowo, ale wraz z wytyczaniem grządek i ścieżek zajęło mi to sporo czasu, a kiedy wróciłam do domu było mi słabo i kręciło mi się w głowie. Upał i praca fizyczna to niedobre połączenie. Po obiedzie i poobiedniej drzemce zeszliśmy jeszcze raz (potrzebowałam pomocy w kopaniu, bo poranne kopanie rozwaliło mi odcisk na dłoni, którego nabawiłam się sekatorując) i wsadziłam kilka pomidorów (czerwona maskotka, czarny koktajlowy i żółty gruszeczkowaty) oraz karczochy, mam nadzieję, że się przyjmą. Pomidory chyba trochę za blisko dalii, ale może jakoś sobie razem poradzą...
Jeszcze 3 dni wolnego przede mną, a tyle mam planów... Chciałam posprzątać w domu (mam wrażenie, że ostatnio porządnie sprzątaliśmy przed bożym narodzeniem), dokończyć sprzątanie piwnicy i znieść tam słoiki i inne graty (robota na co najmniej cały dzień), zrobić coś nowego z biżu, bo nowe elementy i pomysły czekają na biurku od off camery... Przez konieczność chodzenia do pracy w czasie wolnym mam takie a nie inne zajęcia
illianna - 4 Maj 2012, 09:43
ja w ramach zazieleniania balkonu wyniosłam donice z kwiatami domowymi, a w planach mam kupno jakiś kwitnących, kolorowych, tylko nie wiem jakich, żeby nie były trujące i były odporne na łamanie, przynajmniej bardziej niż pelargonie, które są bardzo kruche. może masz jakiś pomysł jako doświadczona balkonowa ogrodniczka?
merula - 4 Maj 2012, 15:34
illianna, gazania, niecierpek, bacopa, lobelia, osteospermum, dalie, fuksje. powinny być dość odporne na łamanie.
illianna - 5 Maj 2012, 08:19
merula, a kwitną tak długo jak pelargonie? znaczy całe lato?
osobiście patrzyłam na goździki, ale jeszcze nie kupiłam.
Kasiek - 5 Maj 2012, 09:38
Ja miałam w planach obsadzanie balkonu ale jak się mamy w lipcu wyprowadzać znów do mieszkania bez balkonu to było bez sensu. Zazdroszczę Wam...
merula - 5 Maj 2012, 11:26
poza osteospermum, co do którego mam wątpliwości, to tak, powinny kwitnąć całe lato. gazania ma to do siebie, że jak jest ciemno, to się zwija, a rozwija w pełnym słońcu, lobelia lubi wodę, fuksja nie przepada za przeciągami, a daliom trzeba koniecznie usuwać przekwitnięte kwiaty. jeszcze mogłaby być werbena, ale ona nie jest całkowicie łamanioodporna. ewentualnie dziwaczek.
ihan - 5 Maj 2012, 21:07
Wszystko zależy jaką masz wystawę. Jeśli słonecznie to gazania jak najbardziej, bakopa, osteospermum i dalie, no i lobelia, której błękitną odmianę uwielbiam. Jak cieniście to te powyższe wykluczone, ale fuksja i np. begonie jak najbardziej, ale fuksja do słońca to już nie bardzo. Co do kwitnięcia i dobrego wyglądania całe lato, to gazania i osteospermum niekoniecznie, dalia też niekoniecznie i w przypadku dalii trzeba pamiętać, że jednak ma karpy i standardowa skrzynka balkonowa to nie musi być szczyt jej marzeń. W przypadki lobelii kwitnięcie całe lato kompletnie wykluczone, po przekwitnięciu trzeba by przyciąć i liczyć, że zdąży zakwitnąć po raz drugi. Nic z powyższych IMHO nie jest mniej łamliwe niż pelargonie, jeśli z bluszczolistnymi jest problem, można wybrać popularne krakowiaki (czyli pelargonie rabatowe) i uzupełnić np. bakopą albo kocankami, żeby przewieszały się. Ale to też zestaw tylko na słońce. Pelargonie są optymalne, bo są niemal sukulentami (:)) nieźle radzą sobie ze suszą a i z przymrozkami. Werbena fajna, ale znów problem z całorocznym kwitnieniem (i słońce koniecznie potrzebuje), dziwaczek jeszcze bardziej łamliwy od pelargonii.
Jak coś mi wpadnie do głowy to jeszcze się odezwę.
corpse bride - 7 Maj 2012, 11:10
Ale jakie łamanie? Kołem czy od wiatru?
Bo fuksje przecież są kruchutkie, chyba, że masz je już w postaci silnych drzewek. Uwielbiam je, ale nigdy mi się nie udają - zawsze coś je dopada - jak nie pleśń, to jakiś owad i zdychają Podobnie lobelia (ta jest tak giętka, że nie powinna się łamać, o ile się na niej nie położysz). Ja lubię begonie, bo kwitną całe lato, mają piękne liście, a bulwy można sadzić co roku (te same), ale też raz pamiętam padły mi 3 sztuki od pleśni. ale to były kupione, gotowe - jak robiłam z bulw, to było OK. Są jeszcze te minautrowe begonie, one sa super, bo kwitną do jesieni i są bardzo wytrzymałe. Ale też raczej kruche.
illianna - 7 Maj 2012, 17:41
corpse bride, łamanie dzieckiem . Wystawę mam zachodnią, czyli słońce od 13, Pelargonie sprawdzały się najlepiej, inne albo pleśń, albo jakieś robale, a pryskać nie mogę, albo znowu przygrzało i mimo że od 13 to spaliło, ech nie jest łatwo. Nasturcji i maciejki na przykład nie udało się wyhodować. Może faktycznie kupię takie niskie pelargonie, jakieś turki i goździki. I tak pewnie jak nie połamie w szale podlewania pustą konewką to poobrywa, cóż za rok będzie już mądrzejszy nieco.
corpse bride - 23 Maj 2012, 09:42
Ostrzegam, że dziś przyszłam tu się żalić i zbierać głaski. Jak ktoś nie lubi takiej żebraniny, to niech nie czyta. Nie chcę marudzić Matowi, bo wtedy mu przykro, że mi jest smutno. Poza tym w kwestii pracy nie jest mi w stanie poradzić niczego sensownego. Znajomym też nie bardzo, bo przy większości z nich czuję się życiową nieudacznicą...
W każdym razie, pracuję w administracji na państwowej uczelni. Mam umowę na zastępstwo i okazuje się, że dziewczyna, którą zastępuję wraca 1 lipca. Czyli ja wtedy kończę. A jak wezmę sobie 2 tygodnie urlopu, to odpowiednio wcześniej. Co sprawia, że liczę minuty do końca moje pracy tutaj. I co samo w sobie jest dobre, ALE. Ale oczywiście pojawia się pytanie, co potem. Szukam pracy, wysłałam ostatnio jakieś 10 CV (żadnego odzewu), mam w zanadrzu jeszcze z 10 ogłoszeń do zaaplikowania na. Nic takiego, co NAPRAWDĘ chciałabym robić, ale do rzeczy, które NAPRAWDĘ chciałabym robić nie mam kwalifikacji albo w ogóle nie ma takich ogłoszeń. Moja praca męczy mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Męczy mnie ta pośrednicząca funkcja: przepisuję na komputerze coś, co mój pan nabazgrał ręcznie (20 stron), odpowiadam, kiedy on coś podpisze, a potem, kiedy nie podpisze tłumaczę, że nie podpisał i jest mi głupio, bo to jakby ja się zobowiązałam, że będzie podpisane, męczą mnie powyborcze niesnaski i fochy dorosłych, wykształconych facetów, męczą mnie spiski i zarzuty, że w nich biorę udział, albo że nie biorę udziału, a powinnam. Poza tym męczy mnie brak perspektyw i wrażenie, że marnuję życie zawodowe, a nie zarabiam nawet tyle, żeby pójść na kurs psychoterapii i zostać psychoterapeutką (taki kurs kosztuje na oko 500zł miesięcznie przez kilka lat).
Poza tym, jak może pamiętacie, znalazłam się tu dzięki poleceniu ojca Mateusza (nie tego z serialu, tylko mojego - nie lubię tego słowa - teścia). No i on nadmienił mi kiedyś, że prowadzi rozmowy z nowymi u władzy, żebym mogła tu zostać. To dobry człowiek, ale jest strasznym seksistą i uważa, że kariera na całe życie w administracji państwowej, to najlepsza rzecz, o jakiej dziewczyna (np. ja) może marzyć. Bo za jakiś czas mogłabym zostać kierowniczką jakiegoś działu, bo wczasy pod gruszą i w ogóle ciepła posadka. I znowu powtarza się sytuacja sprzed jakiegoś czasu - jestem między młotem a kowadłem. Jeśli faktycznie znajdzie coś dla mnie na uczelni, a ja nie znajdę nic innego, to co ja mam zrobić? Powiedzieć, że dziękuję, ale nie - wolę być na utrzymaniu męża? Serio, gdyby to nie było nie fair w stosunku do Mata to wolałabym klepać biedę w domu niż pracować w tym miejscu... Szloch (wewnętrzny).
jewgienij - 23 Maj 2012, 11:18
Piszesz o tym, co uważa facet seksista o szczęściu zawodowym kobiety, ale nie piszesz, co dla Ciebie samej byłoby takim spełnieniem. W ten kurs nie wierzę. Współczuję, że się dusisz w tych układach. Głask.
illianna - 23 Maj 2012, 13:11
corpse bride, współczuję, w każdej firmie jest niestety podobnie, układy układziki, a im bardziej państwowa i zbiurokratyzowana tym gorzej, pewnie cię to nie pocieszy ale terapeuci też lekko nie mają, uczysz się tyle lat płacisz, a potem gonisz za pacjentem w Krakowie, bo rynek trudny, albo dojeżdżasz tak jak ja, bo tam nie ma komu pracować.
corpse bride - 23 Maj 2012, 14:43
Prawda, że terapeuci nie mają łatwo, ale przynajmniej robią coś bardziej sensownego niż podawanie kawy bez napiwków i stemplowanie czyichś podpisów. Ale też widzę moich znajomych ze studiów, którzy jakoś się lepiej sobą zajęli, poszli właśnie na te kursy, znaleźli jakieś staże, a teraz już są na takim etapie, że po pierwsze uciułali cały etat terapeutyczny, a po drugie zaczynają zakładać własne gabinety. A mnie nikt nawet za darmo nie chce, bo nie mam doświadczenia ani nic
illianna - 23 Maj 2012, 14:47
corpse bride, tak tylko po iluś tam latach wolą robić to co Ty , tak zwane wypalenie dopada prędzej czy później, ja w każdy razie obserwuję to u wielu osób, w tym ostatnio u siebie.
corpse bride - 23 Maj 2012, 14:51
no ale to mnie nie pociesza. no bo co z tego wynika? że nie ma sensu do niczego dążyć? po co ja w ogóle szłam na studia? to, co teraz robię mogłabym zacząć robić równie dobrze od razu po podstawówce, czyli 15 lat temu.
Kasiek - 23 Maj 2012, 15:03
corpse - mam podobne odczucia. Żałuję, że nie poszłam do technikum krawieckiego np. Albo gastronomicznego.
Gierki na uczelniach są wszędzie, zresztą w różnych biurach tak samo (jak słyszę co siostra opowiada o RZGW...). A może pomyśl o własnym interesie? Może by to wypaliło?
ilcattivo13 - 23 Maj 2012, 16:05
Kasiek napisał/a | A może pomyśl o własnym interesie? Może by to wypaliło? | +1
illianna - 23 Maj 2012, 22:10
ilcattivo13, Kasiek, byle nie jako terapeuta , bardziej się opłaca w szkoleniach, łatwa przyjemna kas, tylko zdobyć klienta.... eh.
Kasiek - 24 Maj 2012, 08:10
Tak naprawdę liczy się pomysł, a potem jakoś już pójdzie. Można robić cokolwiek, może jakiś sklep internetowy - tak, wiem, tego jak mrówków, ale jak się znajdzie na niego fajny pomysł to będzie jakoś szło.
|
|
|