To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Dręczenie dietą i ćwiczeniami

Lowenna - 18 Maj 2015, 13:23

Fidel-F2, szkoda, że u Ciebie ten błąd jest w górę a nie w dół ;P:
Rafał - 18 Maj 2015, 13:25

Fidel-F2, mam fajną, *beep* wagę na zbyciu :mrgreen:
Starscreem - 18 Maj 2015, 20:09

Ja od półtora miesiąca jestem na diecie niskowęglowodanowej - nie jem cukru, produktów mącznych, ryżu, ziemniaków, kukurydzy i roślin strączkowych. Na początku były masakra - taki syndrom odstawienny, że byłabym skłonna zabić za batonika, choć generalnie nie lubię słodyczy. Ale potem już poszło z górki i efekty są za*biste!

Żadnego liczenia kalorii. Żadnych głodówek, nigdy nie chodzi się na tej diecie nienajedzonym - można jeść do oporu byle na talerzu były tylko mięsa, tłuszcze (raczej zwierzęce niż roślinne), dużo warzyw (z drobnymi wyjątkami) i mało słodkie owoce.

Generalnie stosuję coś pomiędzy dietą paleo (która moim zdaniem jest zbyt fanatyczna) a Montignac-iem (który moim zdaniem jest zbyt komercyjny). Smażę na maśle klarowanym, na smalcu lub oliwie z oliwek, bo sorry ale najbardziej polecany olej kokosowy jest za drogi. Jem dużo sałatek, ziół, jajek, awokado. Nie zrezygnowałam natomiast z marchewki gotowanej, bo ją uwielbiam. Myślę że podobnie będzie z dynią i arbuzem... Też niby nie powinno się jeść, ale za bardzo je lubię. Czasem też jem kaszę gryczaną, bo kurde tak :P Kotlety smażę bez panierki - da się. A jak już muszę coś posłodzić, to słodzę miodem.

Na początku było dziwnie, bo jak to tak obiad bez ziemniaków? Jajecznica bez kromki chleba? I w ogóle co zjeść na śniadanie, jak nie ma pieczywa?! Ale z czasem się przyzwyczaiłam i już nawet nie tęsknię.

Efekty są naprawdę świetne. Mój mężczyzna zrzucił 10kg w półtora miesiąca, bez żadnego wysiłku fizycznego. Ostatni raz tak dobrze wyglądał na studiach. Moja powiększająca się cysterna na brzuchu zniknęła i znów wyglądam jak w liceum :twisted: Fak jea!

Ale są też inne zalety!

Bomba biologiczna (w postaci bezustannych męskoosobowych bąków złośliwie puszczanych w moją stronę) została rozbrojona! Serio! :omg: Można w domu oddychać pełną piersią bez ryzyka zatrucia się siarkowodorem! :mrgreen: Nawet po jajecznicy ze smażoną cebulką!

Wcześniej miałam problemy trawienne. Nie będę wchodzić w niepotrzebne szczegółu, ale już zaczynałam podejrzewać zespół jelita drażliwego. Objawy nagle ustąpiły kilka dni po rozpoczęciu diety... Także tego... 8) Cud!

Dla siebie widzę jeszcze jeden plus diety - odpędza ona ode mnie widmo cukrzycy, która w mojej rodzinie jest dość popularna...

E/ Ach! I jeszcze się okazało, że wcale nie mam nietolerancji laktozy :mrgreen:

Fidel-F2 - 18 Maj 2015, 22:49

Starscreem, gratuluję spierd***nia sobie organów wewnętrznych
Starscreem - 18 Maj 2015, 23:56

Kwestia proporcji. Mięsa i warzyw powinno być tyle samo (wagowo). Ja chyba jem nawet więcej warzyw. Natomiast przeginam chyba z jajkami... :oops:
nureczka - 19 Maj 2015, 06:53

Cytat
Kwestia proporcji.

Ja stosuję nieco inne proporcje: 1/2 warzyw, 1/3 mięsa i 1/3 "dodatek skrobiowy" (czyli po ludzku kasza/ziemniaki/kluski). Plus regularne 5 posiłków dziennie. Efekt - waga 46 kg =/- 0.5 kg.

Fidel-F2 - 19 Maj 2015, 06:58

Cytat
Kwestia proporcj
nieprawda, Twoja dieta jest po prostu zła.

nureczka, o niebo lepiej.

Rafał - 19 Maj 2015, 07:03

Starscreem, właśnie miałem pisać, ale mnie ubiegli, podroby sobie badaj regularnie, szczególnie wątróbkę, taka dietka odejmuje circa -15 do życia.
Lowenna - 19 Maj 2015, 07:52

Ja jestem na trzech dietach :mrgreen: i jakoś od 3-4 lat nieustannie mnie przybywa :roll:
Starscreem - 19 Maj 2015, 08:08

Co wy gadacie? :| Jakim sposobem wyeliminowanie z diety pustych kalorii, produktów o niskich zawartościach witamin i minerałów, produktów wysoce przetworzonych, barwionych, słodzonych, solonych (i cholera wie co jeszcze), a następnie zwiększenie porcji tego, co rzeczywiście jest jedzeniem - warzyw, zielska, owoców, mięs (w całości, bez wykrawania chrząstek i skórek) - może aż tak przechylać szalę?
Musicie mi uargumentować to mocno, bo sam autorytet nie wystarczy tym razem.

Ja wiem, że dieta bogata w białka masakruje nerki i połowę innych narządów. Ale mięso żrę raz dziennie, bo szczerze mówiąc nie przepadam i boli mnie dusza na myśl o metodach hodowli.

Sama wielkich problemów z wagą nie mam. Mam 170 cm i ważę w tej chwili znów (jak przez większość dorosłego życia) 49kg. Zimą ważyłam 53. I te 4 kg różnicy zaczynało mnie wnerwiać, bo zlokalizowało się w udach i brzuchu. Wyłącznie. Postanowiłam coś zrobić, zanim waga pokaże 60.
Miałam natomiast poważny problem z jelitami. I ten problem zniknął. Wreszcie jest normalnie. NORMALNIE. Wiecie, jak to jest sr.ać lawą 365 dni w roku przez ostatnie x lat, a potem nagle przestać? Ja myślę, że to jest warte 15-stu lat życia, szczególnie że to będzie dokładnie te 15 lat, na które przypada głodowa emerytura i reumatyzm.

Z wagą natomiast problem ma moja druga połówka. On momentami ważył już 125 kg przy wzroście 190. Przed dietą ważył 119. Teraz jeszcze dyszkę mniej. Sprawa od dawna prosiła się o zdecydowane działania, bo to już była otyłość a nie nadwaga.

ihan - 20 Maj 2015, 21:09

Ale długie życie nie jest wartością samo w sobie, tylko jakość jego. Tak oceniając to moja dieta powinna mi skrócić z 50 lat i powinnam nie żyć. Wyeliminowanie strączkowych mi się nie spodobało, gdybym miała się na siłę przyczepić, ale jesz mięso, więc białko jest. Wciągasz kaszę, masz węglowodany jednak. Ale tłuszczy zwierzęcych bym się czepiała. W zasadzie, niewiele osób je 1/2 warzyw, gdy odliczą ziemniaki, które jednak głównie pasą węglowodanami. Tak czy siak, dla mnie warzywa cię ratują. I kasza.
Starscreem - 20 Maj 2015, 22:38

Plan jest taki, że węglowodany w niewielkich, ściśle kontrolowanych ilościach wrócą, ale jak waga mojego mężczyzny dobije do wartości powiedzmy rozsądnych (bo niby prawidłowe BMI dla jego wzrostu to max 90 kg - wyglądałby jak anorektyk wtedy). Albo przy zwiększonym wysiłku fizycznym, wiadomo. Jednak nie będą to na pewno ziemniaki i chleb ze sklepu - w najlepszym wypadku własny jeśli w ogóle. Wrócą pewnie też strączki, ale nigdy ich wiele nie jadłam.

Wyniki krwi mamy oboje od dawna eleganckie, utrzymujące się na przestrzeni lat, więc łatwo będzie stwierdzić, kiedy coś zacznie się dziać nie tak.

Z tymi tłuszczami zwierzęcymi sama miałam na początku wątpliwości wielkie - przecież odkąd pamiętam tłukło się nam do głowy, że to ZŁO, SZATAN i CHOLESTEROL. Na szczęście nie ma ich znów tak wiele, bo staram się mięso dusić, a nie smażyć. Póki co, przez te 1,5 miesiąca zużyłam (co nie oznacza, że wszystko zostało zjedzone) ok 400g masła klarowanego i 250 ml oliwy z oliwek (ale to roślinny). Można ewentualnie doliczyć tłuszcz wytopiony z boczku kilka razy i słoik majonezu (też roślinny). Powinnam jeszcze do tej diety dorzucić tłuste ryby, ale jakoś wiecznie o nich zapominam. I tran w kapsułkach łykam.

Ale przede wszystkim warzywa, warzywa, warzywa. A nie tylko pomidory i ogórki na kanapce.

Widzę przede wszystkim po reakcji własnego organizmu, że tak jest lepiej. Bardzo mi się cera poprawiła, bo też miałam problemy od zawsze. Zdarza mi się umyślnie pójść do pracy bez podkładu na twarzy, takie szaleństwo :D Wcześniej do sklepu się nawet tapetowałam.
I te jelita pracują podręcznikowo. Boże, jaka to jest ulga...
I mogę wypić szklankę mleka bez żadnych przykrych konsekwencji. A otworzyli nam mlekomat niedaleko - wreszcie mleko mlekiem smakuje. Choć bez jagodzianki to już nie ta radość... :wink:

Zauważyłam też, że jak się gimnastykuję (rozciągam) to moje ścięgna są mniej sztywne. Miałam z 1,5 roku temu (dosłownie) moment, kiedy w ciągu miesiąca zesztywniałam bardzo, choć zawsze byłam dość gibka nie dbając o to, a jak zaczynałam dbać, to w skłonie czołem mogłam dotknąć piszczeli na wysokości ok 15 cm nad kostką. I nagle zwapniałam jak staruszka... Niestety ćwiczenia nie pomagały na zwiększenie elastyczności. A teraz czuję poprawę i gimnastyka daje ładne efekty.

I generalnie to widzę tylko jeden spory minus tej diety - jest droga. Jednak taniej jest zapchać się ziemniakiem niż szparagiem.

mesiash - 21 Maj 2015, 09:12

Starscreem, mam takie przeczucie graniczące z pewnością, że doskonałe rezultaty jakie płyną ze stosowania tej Twojej diety ma główne źródło w dotychczasowej złej diecie.
Absolutnie nie uważam że to źle - to bardzo dobrze, po prostu to co stosujesz to nie jest żadna dieta cud, a zwykła "zdrowa" dieta, której tylko trzeba by zrobić porządny bilans dostarczanej energii i potrzeb, żeby ocenić czy nie zakatujecie organizmu nadwyżką białka i tłuszczu nad węglowodanami. Nawet w sporcie tego typu diety stosuje się do 3 miesięcy max.

Starscreem - 21 Maj 2015, 10:52

Moja dieta nie była taka zła. Nie jadłam byle czego, starałam się jakoś to wszystko bilansować, ale od około roku jadłam bardzo mało mięsa, jeśli już to kurczaki od wiejskiej gospodyni, dziczyznę i ryby. Suplementowałam witaminy B.
Gorzej było z moim samcem - on miał przynajmniej raz w tygodniu "dzień pizzy", do której zawsze były jeszcze dodatkowo frytki i oczywiście sos na bazie majonezu; pił sporo napojów energetycznych, colę (niby light albo zero, ale to w sumie niczego nie zmienia) no i ukochane czpisy musiały być zawsze pod ręką, choćby mała paczuszka...

Sprzątanie jadłospisu zaczęłam od wyrzucenia wszystkiego co jest "produktem" a nie "jedzeniem", z wyjątkiem nabiału i kabanosów (które zastąpiły czipsy). Ale efekty były niewielkie. Dopiero jak wywaliłam cukier, mąkę i ziemniaki, to widać zmiany.

Martva - 6 Sierpnia 2015, 11:43

Nie wiem skąd się bierze powszechny pogląd, że latem się chudnie. Już pal sześć że lody i lodowe szejki, ale jest sezon na masę słodkich owoców, masę warzyw z którymi można zrobić kanapkę i w ogóle mnóstwo pyszności. I od paru dni nie wiem dlaczego, ale jem śniadanie i robię się głodna po dwóch godzinach, zamiast dotrwać cztery-pięć do obiadu jak zwykle. Bez sensu.
hrabek - 6 Sierpnia 2015, 12:25

Ja tam dychę już zdążyłem pogonić (od maja), jeszcze drugie pół lata przede mną. Oczywiście drugiej dychy nie pogonię, ale gdyby chociaż udało się utrzymać to co mam, to i tak będzie duży sukces. Może więc jednak coś w tym jest :)
Poza tym latem więcej można się ruszać - bieganie, rower, zajęcia na świeżym powietrzu, podczas gdy zimą się nie chce bo pada i zimno.

Dunadan - 6 Sierpnia 2015, 13:13

Martva napisał/a
robię się głodna po dwóch godzinach, zamiast dotrwać cztery-pięć do obiadu jak zwykle. Bez sensu.

A nie słyszała o tym że powinno się jeść częściej a mniej? ;P:

A latem się faktycznie nieco chudnie ale to zależy pewnie od danego organizmu i trybu życia...

konopia - 6 Sierpnia 2015, 13:37

latam się pije, a pragnienie najlepiej gasi ciemne gorzkie z pustymi kaloriami
Martva - 24 Sierpnia 2015, 19:07

Nie ćwiczyłam odkąd założyłam firmę (połowa maja) bo nie było czasu i/lub miejsca. Ale J. mi przeorganizował pracownię, dziś miałam odpoczynek od koralików, zaczęłam program Jillian Michaels 'Schudnij w 30 dni'. Zrobię na pewno pierwsze 10, a potem nie wiem, bo kolejne dwa etapy są jeszcze mniej fajne niż pierwszy a prowadząca jeszcze bardziej mnie drażni ;) Pewnie wrócę do Fitness Blender.
mesiash - 26 Sierpnia 2015, 11:07

Martva, wytrwaj, żebyś mogła ocenić całość :)

U mnie z braku czasu na siłownię ostatnio padło na bieganie, i jakoś idzie, ale to nie jest dla mnie sport.

Martva - 26 Sierpnia 2015, 11:38

Już raz wytrwałam. Działać działa. Tylko że faza pierwsza była jeszcze znośna, ale kolejnych po prostu szczerze nie lubiłam :P Uznałam niemniej że będzie to dobre na początek.

Wczoraj umierałam na zakwasy. Ostatnio miałam coś takiego z półtora roku temu, aua :shock: Nie powiem, zaczęcie wieczornych ćwiczeń było bardzo poważnym wyzwaniem. Dziś jest ciut lepiej.

Dunadan - 26 Sierpnia 2015, 15:10

Martva, spróbuj tego: https://www.youtube.com/watch?v=u2EGLIyDkXE :mrgreen:
Martva - 26 Sierpnia 2015, 15:31

Chciałam powiedzieć że może kiedyś, ale jeszcze przed pierwszą minutą widzę że na razie nic z tego, za mało miejsca mam na turlanie :P
Dunadan - 26 Sierpnia 2015, 15:36

Martva, no to fakt, musi być nieco miejsca ale warto. Daje w kość górnej części ciała. Całej. Nie daję rady wykonać wszystkich ćwiczeń niestety :roll: - nie jestem w stanie złożyć się jak te dziewczyny :shock:
Martva - 31 Sierpnia 2015, 10:22

Nie mam miejsca, na głupie motylki mam za mało przestrzeni i muszę się co któreś ćwiczenie odwracać o 90 stopni, zależnie czy jest bardziej podłużne czy poprzeczne :P

Póki co 5 z planowanych 10 treningów za mną, pół kilo w górę (zdążyłam się przyzwyczaić), zakwasy minęły, kondycja już odrobinę lepsza (pseudopompki poszły mi dziś o wiele lepiej niż pierwszego dnia, kiedy była ogólna żałość i śmiech na sali).

mesiash - 31 Sierpnia 2015, 12:27

Za dwa tygodnie mam przebiec 7.5km w 40 minut. Powinno nie być problemu, pod warunkiem że nie będzie 30 stopni :)

Wróciłem też do treningów brzucha i sprintów, to myślałem że po 25 minutowym wysiłku (ba, większość to był odpoczynek) musiałem 10 minut przesiedzieć, a boli mnie już drugi dzień wszystko :)

Martva - 7 Wrzeœśnia 2015, 19:44

Nowy poniedziałek, nowe ćwiczenia :P Odbębniłam niechętnie 10 dni z Jillian Michaels w ramach rozgrzewki, a dziś zaczęłam wyzwanie dla zajętych z Fitness Blender. Sorry że tak spamuję, ale im więcej o tym piszę, tym bardziej będę zmobilizowana ;)
Dunadan - 8 Wrzeœśnia 2015, 08:36

Martva, spamuj ile chcesz i ciśnij ile możesz ;) zerknę sobie na te ćwiczenia w domu, choć dziś mam ładowanie na panelu...

Z innej beczki, nieco rowerowo, zaczynam stosować Zasadę nr 9: http://www.velominati.com/the-rules/#9

I w ogóle zacznam się stosować do Zasad Velominati, dobre są :D

mesiash - 8 Wrzeœśnia 2015, 08:39

Martva, na tym to polega! Samomotywacja! Wygląda na porcję prostych i fajnych ćwiczeń, ale HIITem bym tego nie nazwał ;)

Waga spadła do 86kg, i jak na razie się tam utrzymuje, więc zaczynam proces przechodzenia na dietę. Cel do końca roku - 82kg, ale powrót na siłownię ma być!

Martva - 8 Wrzeœśnia 2015, 08:59

mesiash napisał/a
Wygląda na porcję prostych i fajnych ćwiczeń, ale HIITem bym tego nie nazwał ;)


Bo to chyba w zamierzeniu miało być połączenie HIITa z siłowym. Na mnie działa jak HIIT, znaczy mocno rozgrzewa i mokrzy. I nawet jakieś endorfiny mi zrobiło pod koniec, z Jillian nie miewałam endorfin :P (acz trzeba jej przyznać że przez te dwa tygodnie odbudowała mi kondycję całkiem znośnie). I ma dużo sensowniejsze rozciąganie w pakiecie, a nie jakieś dwuminutowe pitu pitu na odczepne. Dzisiaj spróbuję się zmobilizować wcześniej :)



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group