Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
Jedenastka - 10 Sierpnia 2010, 23:38
ilcattivo13 napisał/a | Ajl bi bek jutro... |
Ajl sii... za kilka tygodni... kiedy by nie było liczę na relację z dokonań niewykwalifikownych. U mnie taras ciągle bez płytki bo bawiłam w Tatrach.
Kai - 11 Sierpnia 2010, 07:54
ilcattivo13 napisał/a | Ajl bi bek jutro... |
Uwierzę jak zobaczę
dalambert - 11 Sierpnia 2010, 08:16
Grucha - pogoń mu kota
Ozzborn - 11 Sierpnia 2010, 11:27
uff, odwołujemy misję ratunkową i oddziały wsparcia
dalambert - 11 Sierpnia 2010, 11:46
Ozzborn, misję to ja bym wstrzymał, ale odziały wsparcia przydac się mogę,
Grucha goń Go
Ozzborn - 11 Sierpnia 2010, 11:57
Ok, to wstrzymuję SWAT, a posyłam oddział sanitariuszek
Zgaga - 11 Sierpnia 2010, 11:59
Ozzborn, a ty zaraz o przyjemnościach.
Ozzborn - 11 Sierpnia 2010, 12:18
A co, niech ma chłopak coś z życia
Martva - 11 Sierpnia 2010, 12:51
Niektórzy się boją sanitariuszek
Kai - 11 Sierpnia 2010, 12:56
Ale tylko takich z wielkimi strzykawkami
ilcattivo13 - 11 Sierpnia 2010, 22:55
mdleję jak widzę sanitariuszki z wielkimi strzykawkami i potem muszą mnie cucić i potem muszę się polewać zimną wodą i potem bolą mnie zatoki i potem znowu muszę iść do lekarza... a tam kto? Sanitariuszki z wielkimi strzykawkami (a nawet "szczykawami") i "świat się kręci, gra muzyka..."
******************************************
Ale tak czytam sobie, co mi tu naspamowali/ły takie jedne z drugiemi i chyba bez rachunku sumienia (za ost. 3 tygodnie) się nie obejdzie.
No to jadymy z tem koksem.
Tydzień pierwszy, "gorimokonowy" - przygotowania do konkursu i robienie za przewodnika turystycznego dla siostry-studentki i jej koleżanki-studentki-z-Wieliczki - trzy dni. W tym jedna nocna kąpiel w jeziorze - ponoć z wody było widać dwa księżyce: jeden normalny na niebie i jeden "z pionowym uśmiechem" na brzegu. I to akurat wtedy, jak się poszedłem przebierać. Że też zawsze mnie takie cuda przyrody omijają
Druga część tygodnia "gorimokonowego" jaka była, każdy wie. Jeszcze nie sprawdzałem, ale mam nadzieję (mało zresztą chrześcijańską), że szlag trafił aparat mBiko, a przynajmniej zdjęcia z sobotnio-niedzielnej "gralni"...
Tydzień drugi "pogorimokonowy" (pierwszy tydzień francmańskiej inwazji). Poniedziałek - spałem jakieś 18 godzin. Z jedną przerwą i małe papu i początek wielkiego sprzątania. Wtorek - c.d. wielkiego sprzątania, przyjazd "okupantów". I aż do wczoraj jazda na całego. W międzyczasie było codzienne kilkukrotne "wielkie i cholernie niezdrowe żarcie" (połączone z rozmowami (a raczej "lekcjami") na temat zdrowego odżywania i chudnięcia - i, szczerze, coś w tym jest, bo parę razy wzięły mnie wciórności i na womity mi się zbierało [zwłaszcza jak taka rozmowa trwała ponad 30 minut])
Enyłej nauczyłem się czegoś o tym całym "zdrowym odżywianiu", bo po 10 dniach takiego "zdrowego odżywiania się" ciocia straciła przytomność i musieliśmy wzywać pogotowie, wujek parę razy się zwomitował, a i mojej mamie się "przy okazji" "dostało". Bo choć jedzenie z niej wychodziło tą stroną co powinno, to jednak całodobowa biegunka nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej. Chyba...
Ja jeden "zdrowo" się nie odżywiałem, piłem piwa ile wlazło - ale żadnych eksplozji gastrycznych u siebie nie stwierdziłem... O czym zresztą, poinformowałem "okupantów" na koniec "okupacji". Przy okazji wyraziłem moje własne zdanie na tematy "zdrowego odżywania". Miny na ich twarzach - bezcenne
Ale "zdrowe odżywanie", to nie jedyna rozrywka, jakiej doświadczyłem w czasie dwutygodniowej "okupacji". Oglądnąłem trójwymiarowego Shreka (i tym razem mnie oczy nie bolały), kilka razy zamieszałem kijem w bilach (if ju noł łot aj min ), ...dziesiąt razy zagrałem w "A ticket to ride", nauczyłem francmańską młodzież grać w "makao", Grałem też raz w "tysiąca", ale nie skończyłem, bo szlag mnie trafił, że moi współgracze cały czas tylko siedzieli i po francmańsku informowali się o swoich kartach i uzgadniali strategię przeciwko mnie. Wiecie, ja niespotykanie spokojny człowiek jestem, ale zanim zdarzyłem złapać za kij od miotły (i użyć go w celach kulturalno-oświatowych), bydlaki uciekły. Siut.
Co by tu jeszcze... A! W przedostatni poniedziałek byłem nad jeziorem Krzywe. Co se popływałem, ponurkowałem i poskakałem "na głowicę" i "bombę", to moje Tak jak i zatoki, które kurowałem przez następny tydzień. Nie powiem, jak woda ma 26'C, to pływa się po prostu bosko. Ale w tak ciepłej wodzie jest od groma bakterii (pomijając sikanie - wystarczy pomyśleć ile osób pluje do wody, "płucze nią usta" czy czyści sobie w wodzie nos) i moje wiecznie słabujące zatoki nie przeżyły kilkuset metrów krytej żabki...
Wypadałoby wspomnieć o jeszcze jednej rozrywce. Z punktu widzenia bezdennie głupiej statystyki, była to "najpopularniejsza" rozrywka, bo najwięcej czasu na nią "zużyłem". A rozrywką tą... było... hłe, hłe, w życiu byście nie zgadli... A może jednak?... Tak buduję napięcie, że wypadałoby spytać, czy macie jeszcze paznokcie Ale nie będę Was już męczył... Bo rozrywką tą było... <bum, bum, bum, bum, BUM, BUM, BUM, BUM> Kurde, ale bym się czegoś napił... Ała! Już! Juz mówię... Rozrywką tą było patrzenie, jak kona mój wierny druh - komputer. Katowany ściąganymi z sieci grami (dobrze, że przynajmniej pilnowałem, żeby mi "piratów" nie instalowali) typu Mario Forever czy RE-Volt (swoją drogą genialna gierka - pokażcie mi samochodówkę, która ma kilkanaście lat i w którą w dalszym ciągu są organizowane zawody). Pracujący po 20 godzin na dobę non stop przy temperaturze przekraczającej 30'C... Jak mi go było żal... ale "CO???!!! DZIECKU KOMPUTERA ŻAŁUJESZ???!!!" szybko stawiało mnie do pionu... I tylko poduszka po nocy była mokra od łez... Ale jak się okazuje, mój komp jest twardszy niż układy pokarmowe Francmanów Kilka "twardych" restartów, to jedyne co mu się przytrafiło.
Z drugiej strony, przymusowa separacja od kompa spowodowała, że machnąłem cały główny cykl posleenski seniora Ringo (4 tomy). Plus mBikowe "Przebudzenie krakena" Wyndhama. Plus "Prawo sępów" Kresa - mnie się podobało, ale skoro Autor jej nie lubi...
Do tego obejrzałem kilka filmów (poza Shrekiem) oraz komiksów (wreszcie miałem czas!!!) i wszystko w najbliższych dniach podsumuję w odpowiednich wątkach.
A teraz muszę iść spać, bo się właśnie dowiedziałem, że jutro mam spotkanie klasowe i wolę być dobrze wyspany
Do siego jutra i vice-versa! Bobranoc!
Aha... na bobranoc -> Sarah McLachlan - Possession
Agi - 11 Sierpnia 2010, 23:09
ilcattivo13, bardzo rozrywkowe trzy tygodnie miałeś.
nimfa bagienna - 11 Sierpnia 2010, 23:59
Noooo. Żyjesz. Jest git, znaczy.
Ozzborn - 12 Sierpnia 2010, 00:09
gratulujemy przetrwania i tak szybko nie rezygnuj z mojego oddziału sanitariuszek dopóki ich nie zobaczysz
dalambert - 12 Sierpnia 2010, 09:15
ilcattivo13, nie ma to jak bogate życie wewnętrzne
Ps. A jak to wszystko przeżył Grucha ???
Kai - 12 Sierpnia 2010, 09:25
O właśnie, teraz relacja ślepkami Gruchy :D
No i zazdroszczę krzepy, wiadomo, niedźwiedź, taka smętna kota jak ja skonałaby w 1/3
ilcattivo13 - 12 Sierpnia 2010, 15:02
dzięki, Grucha przeżył, bo się prawie w domu nie pokazywał. Przy okazji trochę sąsiadów ustawił, bo skoro już spał na podwórku i się nudził, to nic nie stało na przeszkodzie.
Swoją drogą, wyjaśniło się odnośnie gruchowego zamiatania brzuchem śniegu. W "kocim programi" na jakimś Animalu Planetu powiedzieli, że koty mają po to wiszącą fałdę na brzuchu, żeby szybko biegać. I chyba rzeczywiście tak jest, bo żaden kot z sąsiedztwa Gruchy nie dogoni, ani mu nie ucieknie.
*************************************
Wczoraj skoczyłem jeszcze nad jezioro i chyba jednak będę musiał pływać albo w masce do nurkowania, albo będę musiał sobie kupić zatyczki do nosa. Bo znowu sobie wypłukałem noc jeziorzanką i już od północy miałem zawalone na amen zatoki. I dalej mam, a za trzy godziny spotkanie klasowe... Buuu...
ilcattivo13 - 14 Sierpnia 2010, 10:08
Jak ja lubię spontaniczne imprezy Spotkanie klasowe, miało trwać 2 godzinki, a skończyło się około północy i to w stanie wybitnie wskazującym
A wczoraj przeżyłem najdłuższą burzę w moim życiu. Nieco ponad 9 godzin ciągłego walenia piorunów, wichur i ulewy. Cool Wygląda też na to, że mamy na górze wojnę bogów, bo Zeus usiłował trafić w Parafię p.w. Chrystusa Króla
Martva - 14 Sierpnia 2010, 10:38
U nas była burza w nocy, ale przespałam. Obudziłam sie na moment bo pies łaził, ale grzmiało jeszcze/już daleko.
ilcattivo13 - 14 Sierpnia 2010, 12:27
ja nie spałem. Miałem na strychu jakieś 30°C i nie mogłem pootwierać okien
Coraz bardziej dojrzewam do tego, żeby sobie na następne lata "chłodzenie" zamontować. Odżałuję te 800 - 900 peelenów, bo przynajmniej będę normalnie spał. No i będzie gdzie piwko chłodzić
Martva - 14 Sierpnia 2010, 12:35
Ja byłam zachwycona temperaturą, mogłam zdjąć koszulkę, rozkopać koce, zostawić tylko prześcieradło i nie zamarznąć
Ozzborn - 14 Sierpnia 2010, 12:55
Opowiadaj dalej...
dalambert - 14 Sierpnia 2010, 12:57
Właśnie Martva, i co DALEJ
Agi - 14 Sierpnia 2010, 13:22
Wyspała się!
Martva - 14 Sierpnia 2010, 13:30
Agi, +1
ilcattivo13 - 15 Sierpnia 2010, 22:07
Martva - sam już nie wiem czego chcę. Czy żebyś częściej pisała takie rzeczy, czy żeby mi w końcu zatoki wyzdrowiały...
**********
Od wczoraj temperatura na strychu nie spada poniżej 31'C. Nie mam na nic siły, dziś nawet z domu nie wychodziłem, bo na podwórku jest jeszcze gorzej. W dodatku boję się, żeby mi "wentolator" w kompie nie "pipnął", więc kompa włączam raz dziennie, na pół godziny...
Oby jutro było chłodniej, bo nie wiem jak dam radę handlować...
Kai - 15 Sierpnia 2010, 22:11
ilcattivo13, ja zainwestowałam w wentylatory, dwa na mnie dmuchają w domu, inaczej miałabym to samo.
Kompa Młodego też nie zamykam - z identycznych powodów.
Zgaga - 16 Sierpnia 2010, 07:54
ilcattivo13 napisał/a | Od wczoraj temperatura na strychu nie spada poniżej 31'C. Nie mam na nic siły, dziś nawet z domu nie wychodziłem, bo na podwórku jest jeszcze gorzej. ... |
Czy Ty masz nieizolowaną blachę nad sobą, że tak daje? Chociaż nie, jakbyś miał blachę, to już byś się dawno usmażył.
Agi - 16 Sierpnia 2010, 08:49
U mnie też wczoraj była na piętrze sauna mimo zamkniętych żaluzji.
Byle do września.
Hubert - 16 Sierpnia 2010, 09:28
Jak zima to Wam źle, jak lato - jest jeszcze gorzej.
A burze były fajne. BTWl słyszałem, że wczoraj miała być taka, po której nastąpi koniec świata. Nic takiego jednak się nie stało.
|
|
|