To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy

Adashi - 22 Października 2008, 10:45

ilcattivo13 napisał/a
Shaolin Soccer.

Zajedwabisty film :lol: I ile wspomnień odnośnie Kapitana Tsubasy przywołuje :mrgreen:

Chal-Chenet - 22 Października 2008, 13:01

Virgo C. napisał/a
od tragedii (inaczej się tej wycieczki w przeszłość określić nie da

Mnie się początek podobał. Ta retrospekcja była naprawdę nastrojowa, a bajka opowiadana małemu Redowi stylowa. Przypadł mi do gustu sposób jej pokazania na ekranie. Jednolite barwy, mimika. Jak wojny pamperków. Dobrze pokazuje sposób wyorażenia sobie tej potyczki przez małego chłopca.
Virgo C. napisał/a
Ale poza tym to mogę co najwyżej wskazać kilka scen, które z miłą chęcią obejrzałbym ponownie (walka ze złotą armią, scena z aniołem, pojedynek z bogiem lasów czy śpiewający Red i Blue). A to trochę mało jak na dwugodzinny film.

Dla mnie to nie było za mało, bo w międzyczasie dostaliśmy dobre dialogi, i równie dobre sceny. Być może cały wątek elfiego księcia nie przypadł Ci do gustu, ale mnie się podobał. Przede wszystkim plus za pokazanie księcia jako istoty prawie do końca złej, kontrastującej z osądami reszty swego ludu i potrafiącego popełnić największe zbrodnie by zrealizować swoje cele. Wątek jego i jego siostry jest IMO bardzo dobry i świetnie wpasował się do całego filmu.
Jeśłi wyliczać poszczególne sceny, to podobały mi się również np. te, gdy książę przybywa na licytację, sceny późniejszego badania tego miejsca przez agentów. Świetne są również potyczki słowne między bohaterami, ciągnące się w zasadzie przez cały film.
Virgo C. napisał/a
W dodatku co prawda wiele się dzieje, ale na ogół z ekranu wieje nudą.

To już subiektywne odczucie, ja się nie nudziłem nawet przez chwilę.
Virgo C. napisał/a
A i pewnie część trzecia za jakiś czas trafi do kin.

Nie mogę się doczekać. :D

ilcattivo13 - 22 Października 2008, 16:41

Adashi napisał/a
... Kapitana Tsubasy ...


czy to to, co leciało dawno temu na Polonii 1? Z takimi ujęciami dziwnie lecących piłek i w ogóle?

Fearfol - 22 Października 2008, 17:36

Adashi napisał/a
ilcattivo13 napisał/a:
Shaolin Soccer.

Zajedwabisty film :lol: I ile wspomnień odnośnie Kapitana Tsubasy przywołuje :mrgreen:


Nom, Tsubasa co biegał 3 odcinki do bramki przeciwników,
ale Shaolin Soccer niczego sobie, kilka scen zapada w pamięć ( mi szczególnie ta jak kopał piłką w ścianę tak, ze woda chlapała z wiadra :twisted: )

ilcattivo13 - 22 Października 2008, 18:37

Fearfol napisał/a
... szczególnie ta jak kopał piłką w ścianę tak, ze woda chlapała z wiadra :twisted:


to chyba nie było wiadro, tylko szklanka :D

Virgo C. - 22 Października 2008, 19:37

Chal-Chenet napisał/a
Mnie się początek podobał. Ta retrospekcja była naprawdę nastrojowa, a bajka opowiadana małemu Redowi stylowa. Przypadł mi do gustu sposób jej pokazania na ekranie. Jednolite barwy, mimika. Jak wojny pamperków. Dobrze pokazuje sposób wyobrażenia sobie tej potyczki przez małego chłopca.

Chal, ja bynajmniej nie mam nic do samego przedstawienia historii powstania Złotej Armii. Baa, ja ten akurat fragment mam za najjaśniejszy punkt filmu. Mi chodzi o sam początek, właśnie sceny z małym Redem. W Prawej ręce zniszczenia jest krótka, zabawna historia z nim właśnie jak był w podobnym wieku. I spodziewałem się go takiego zobaczyć, a nie jakiegoś dzieciaka z pomalowaną na czerwono buzią i umiejętnościami aktorskimi na poziomie naszej aktoreczki od roli Ciri.

Cytat
Dla mnie to nie było za mało, bo w międzyczasie dostaliśmy dobre dialogi, i równie dobre sceny.

Fakt, są niezłe co mi, przyznaje się, umknęło. Szczególnie właśnie spięcia pomiędzy Redem, a agentem Kraussem. Tylko że już ta nagła zmiana decyzji starego służbisty mi strasznie zgrzytała.

Cytat
Być może cały wątek elfiego księcia nie przypadł Ci do gustu, ale mnie się podobał. Przede wszystkim plus za pokazanie księcia jako istoty prawie do końca złej, kontrastującej z osądami reszty swego ludu i potrafiącego popełnić największe zbrodnie by zrealizować swoje cele. Wątek jego i jego siostry jest IMO bardzo dobry i świetnie wpasował się do całego filmu.

Tylko że, jakby nie patrzeć, Nuada miał swoje racje. Ale zostało to sprowadzone do "wtedy był przeciw" (jakby nie było - słusznie przewidział los przymierza), a teraz jest nadal. I zrobiono właśnie z niego "istotę prawie do końca złą", a że być może oceniając ludzi ma racje pokazano tylko raz - właśnie po walce z duchem lasów.

Cytat
Jeśli wyliczać poszczególne sceny

A sceny rozwijające wątek związku Liz i Reda ?

ilcattivo13 - 22 Października 2008, 20:55

"Futureworld" - kontynuacja "Westworldu". Jeden z niewielu przypadków, gdy sequel jest lepszy od części pierwszej.
Scenariusz jest lepszy i ciekawszy, nie zawiera tyle nieścisłości co w poprzedniej części. Aktorstwo jest lepsze, choć dalej nie poraża. Efekty specjalne są lepsze. Ujęcia są ciekawiej nakręcone.
I przede wszystkim, nie ma tylu bezsensowności, co w "Westworldzie". Wygląda na to, że twórcy po zrobieniu "Westworldu" przybyli do czasów nam teraźniejszych (konkretnie do października 2008), przeanalizowali moje zarzuty, które postawiłem w czasie krótkiej dyskusji z NURSem i realizując nową część nie popełnili (prawie) tych samych błędów. Nareszcie "trupy" robotów zbiera się na bieżąco. Park nie jest wyłączany w nocy, bo naprawy też robi się na bieżąco. A jak się chce, żeby goście nie szwendali się po nocy, to wystarczy ich uśpić medykamentami :twisted: . Działanie parku jest wreszcie (w miarę) realistyczne.
Dlatego też film dostaje ode mnie 7,5/10. I szkoda tylko, że Yul Brynner pojawił się na tak krótko, w dodatku jako główny bohater erotycznego snu głównej bohaterki :wink:

Chal-Chenet - 22 Października 2008, 21:00

Virgo C. napisał/a
W Prawej ręce zniszczenia jest krótka, zabawna historia z nim właśnie jak był w podobnym wieku. I spodziewałem się go takiego zobaczyć, a nie jakiegoś dzieciaka z pomalowaną na czerwono buzią i umiejętnościami aktorskimi na poziomie naszej aktoreczki od roli Ciri

Czasem dobrze jest nie mieć kontaktu z komiksowym pierwowzorem. Mnie wcześniej do ręki nie wpadł żaden komiks o Hellboy'u, może też dlatego oceniam ten film aż tak wysoko. Co do zachowania małego Reda, to w sumie chłopcy w wieku kilku lat zachowują się właśnie podobnie. To chłonięcie słów opiekuna, wieczorny rytuał czytania i odbieranie prawie z nabożną czcią jego słów wydaje mi się być naturalne. Nie rzuciło mi się w oczy to strasznie drętwe aktorstwo. Zresztą nie przesadzajmy, małego Czerwonego jest tu naprawdę malutko, i to nie to samo co panna Cirilla. ;)
Virgo C. napisał/a
Tylko że już ta nagła zmiana decyzji starego służbisty mi strasznie zgrzytała.

Prawda, nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, dzięki, że zwróciłeś na to uwagę. Ludzie niby zmieniają nagle osądy, postawy, ale faktycznie w tym przypadku wydawało się to przesadzone, bo zmiana była za duża, a dotyczyło to naprawdę ważkich spraw. To faktycznie było trochę niedopracowane.
Virgo C. napisał/a
Tylko że, jakby nie patrzeć, Nuada miał swoje racje. Ale zostało to sprowadzone do wtedy był przeciw (jakby nie było - słusznie przewidział los przymierza), a teraz jest nadal. I zrobiono właśnie z niego istotę prawie do końca złą, a że być może oceniając ludzi ma racje pokazano tylko raz - właśnie po walce z duchem lasów.

Prawda, ale jednak pokazano, że nie jest istotą do końca złą. Może rzeczywiście zrobiono to tylko raz, nie ma o tym wzmianki w wielu dialogach, ale do mnie trafiło, że to nie była postać jednoznacznie negatywna. Czyli nie jest tak, że to ucieka.
Cytat
A sceny rozwijające wątek związku Liz i Reda ?

Trochę nie pasowała mi ta pierwsza, gdy Abe wspomina o drobnych iskrzeniach w związku Reda z Liz, a tu nagle z wielkim hukiem i ogniem wypadają drzwi, przez które miał wraz z przełożonym zaraz przechodzić. W tym momencie to było niepotrzebne efekciarstwo, zwłaszcza, że przez resztę filmu było cały czas podkreślane jak bardzo ci dwoje się kochają i czego by dla siebie nie zrobili.
A scena gdy Hellboy pije z Abrahamem i rozmawiają o związkach, także uczuciu do Liz właśnie, jest moim zdaniem, jedną z lepszych w filmie. Czuć w tym emocje.
Podoba mi się też scena, gdy to Liz ratuje Reda i dokonuje wiadomego wyboru podczas rozmowy z wiadomą istotą. (Nie chcę spojlerować, więc trochę zatrę szczegóły.) To również było, przynajmniej jak dla mnie, poruszające.
I w tym właśnie kontekście ta pierwsza scena wydaje się być niepotrzebna.

Wiadomo, są w tym filmie usterki i potknięcia, ale one i tak nie rzutują, w moim odczuciu na całokształt. Być może przesadzam, dając ocenę maksymalną, chociaż z drugiej strony, gdy pełno teraz filmów efektownych, z wieloma efektami, ale zaledwie poprawnych, ten obraz naprawdę bardzo się wybija na ich tle. W swoim gatunku to rewelacja. Ekstraklasa.

Chal-Chenet - 22 Października 2008, 22:02

The incredible Hulk
I to jest właśnie film, o którym można powiedzieć, że jest jedynie poprawny. Co można o nim dobrego powiedzieć, to to, że nie jest zbyt rozwlekły. Wtedy na pewno byłby bardziej nudny, a tak te nieco ponad półtorej godziny da się przeżyć. Edward Norton gra tu całkiem nieźle, reszta stawki też trzyma poziom. Efekty stoją na wysokim poziomie, zresztą obecnie każdy film o przyzwoitym budżecie stać na dobre efekty, więc z drugiej strony jakiś wielki plus to jednak nie jest. Bo efekty trzeba wykorzystać tak, by służyły filmowi. Tutaj na szczęście nie ma ich przesytu (No, może jedynie w scenie walki Hulka ze stworem "hulkopodobnym", twórcy popadli w lekką przesadę. Miasto, po takiej potyczce nie nadawałoby się do zamieszkania przez lata...).
Widziałem lepsze komiksy na ekranie, ten niczym nie zaskakuje, nie porywa. Ale nie jest też gniotem. Ot, średniak. 6/10

Adashi - 23 Października 2008, 00:01

ilcattivo13 napisał/a
czy to to, co leciało dawno temu na Polonii 1? Z takimi ujęciami dziwnie lecących piłek i w ogóle?

Ano, ten sam ;) "Tsubasa" vel. "Captain Hawk", gdzie pojedynki główkowe potrafiły trwać 3 odcinki, dzięki licznym retrospekcjom :mrgreen:
Ciosy specjalne... znaczy metody kopnięcia piłki poszczególnych zawodników tego anime jako żywo przypominają combosy stosowane w „Shaolin Soccer”.

Duke - 23 Października 2008, 09:47

Wczoraj obejzałem 23 i gorąco polecam ten film. Film jest thrillerem z lekkim wątkiem paranormalnym i masą numerologi. No i Carey w poważnej roli - widać po róznych komediach przyszła pora na naprawdę ciężkie klimaty.
hrabek - 23 Października 2008, 10:55

Naprawde ci sie podobal? Wedlug mnie byl nudny, metny i nieciekawy.
Duke - 23 Października 2008, 14:10

Tak, podobał mi się. IMHO film wcale nie był nudny, historia była zgrabna dobra narracja, elementy kina noir przemiszane z elementami paranoramnymi. Coś czym mogła być Ghotika a czym nigdy się nie stała ze względu na dążenie do happy endu. W 23 ten happy end jest, owszem trochę amerykański, ale tylko trochę.

W temacie telewizji w niedzielę o 21 na TVP2 będzie Control - również reklamowany jako thriller SF. Film jest dobry - ale nie ma tam nic z SF. Ot całkiem poprawny film o winie i odkupieniu.

Angelus - 23 Października 2008, 15:05

Widziałam 23 dawno temu i też mi się podobał. Mile byłam zaskoczona obrotem sprawy i cała ta historia była bardzo intrygująca. Nie jest to arcydzieło ale film uważam za godny uwagi. No i Jim Carey znowu pokazał, że potrafi grać dramatyczne role. Szkoda, że reżyserzy rzadko to dostrzegają. :wink:

Hellboy II: The Golden Army - absolutna rewelacja! :bravo :bravo :bravo
To najlepszy fantastyczny film tego roku! Przynajmniej dla mnie. :wink: Już dawno nie spędziłam w kinie tak fajnego wieczoru i nie ubawiłam się tak przednio, jak wczoraj. Film jest absolutnie wspaniały! Podziwiam wyobraźnię Del Toro i jego współpracowników przy tworzeniu tych wszystkich fantastycznych postaci(no chyba, że wynika to z kart komiksu, nie czytałam, więc nie wiem niestety).Jestem oczarowana ich pomysłowością, dbałością o drobiazgi, o każdy szczegół. Taka np scena na targu trolli, to istna paleta barwnych postaci, które wszak pojawiają się zaledwie na chwilę, tworząc głównie tło do wydarzeń ale i tak nie wiadomo, na kim skupić wzrok bo tyle ciekawych indywiduów się tam przewija. Zresztą już sam początek filmu i wizualizacja opowiadanej legendy, wbija w fotel. Ten pomysł na postaci! :bravo (drewniane kukiełki-super!) I ta scena śmierci króla i przemiana jego ciała... Dużo by wymieniać. :wink:
Oczywiście jak dla mnie absolutnym hitem jest scena libacji alkoholowej i duet wokalny. :twisted: Kto widział, ten wie o co chodzi. Mistrzostwo świata! Normalnie całe kino rżało ze śmiechu. Podobnie jak moment przed pojawieniem się kolegi z Niemiec. :wink: Bosskie! :bravo
Jestem zafascynowana Abem. Ta postać jest fascynująca, przesympatyczna i tworzy z Redem doskonałą parę.Cieszę się ogromnie, że w tej części przygód Hellboya,rola Abe'a została rozbudowana w sumie do równorzędnej tytułowemu bohaterowi.Abe jest słodki, delikatny, czuły, wrażliwy, zabawny, chwilami sprawia wrażenie nieporadnego, jest bardzo wykształcony, kulturalny i grzeczny. To absolutna antyteza Reda.Obaj tworzą niezapomniany duet. :D
Szkoda mi oczywiście księżniczki. Bardzo podobała mi się ta postać, jej wygląd i zachowanie.Jej brat natomiast raczej mnie nie zaciekawił. Ot taki wiedźmin machający mieczem.
W sumie to podobało mi się absolutnie wszystko.Ciekawa historia, zabawne dialogi, fascynujące postaci, śmieszne gagi i dobre sceny walk a wszystko to podane w wyważonych proporcjach, czego np zabrakło moim zdaniem w pierwszym "Hellboyu", gdzie popisy kaskaderskie i kopanina raczej przeważała nad innymi elementami. Ten film to prawdziwy kawał doskonałej roboty, świetne efekty specjalne, bardzo realistycznie przedstawiony świat postaci fantastycznych, doskonała charakteryzacja, dobre aktorstwo, świetny scenariusz, humor i elementy poważne i to wszystko podane w najlepszej formie. Del Toro utrzymuje swój styl na bardzo wysokim poziomie i będę czekać na kolejną historię z utęsknieniem. :wink:

Nadrabiam zaległości i tym razem wybór padł na Chocolat. Cudowny film! Uwielbiam historyjki małomiasteczkowe i gdy jakiś obcy wprowadza nagle w ten nudny i uładzony żywot prawdziwy chaos. :twisted: Wielkie :bravo dla Alferda Moliny za wspaniałą kreację zgryźliwego i nieszczęśliwego burmistrza oraz dla Juliette Binoche i jej smakowitych wyrobów z czekolady! Oczywiście wspaniali byli, jak zawsze, Judi Dench oraz Johnny Depp, choć rolę odegrał raczej drugoplanową. Film szalenie mi się spodobał, biło z ekranu ciepłem, sympatią i pozytywnymi fluidami. Doskonale się bawiłam śledząc losy mieszkańców małego francuskiego miasteczka i zmiany, zachodzące w ich życiu wywołane pojawieniem się tajemniczej Vianne Rocher i jej córki. Zmagania młodego księdza z dominującym i rządzącym miasteczkiem oraz całą społecznością burmistrzem, wywoływały zaiste uśmiech na mojej twarzy oraz stawały się niejednokrotnie źródłem zabawnych sytuacji. Właściwie to w tym filmie podobało mi się absolutnie wszystko. Lubię historie, w których rzeczywistość miesza się z odrobiną magii, tajemnicy i fantazji a zmiany przynoszą coś dobrego.
Polecam serdecznie! Cudowny film! :bravo

_________________

Fidel-F2 - 23 Października 2008, 15:09

Angelus napisał/a
Nadrabiam zaległości i tym razem wybór padł na Chocolat. Cudowny film!
jeden z moich ulubionych; z tych, które ogladam co jakiś czas,
dzięki za przypomnienie, trzeba pogrzebac w pudłach z płytami

Anonymous - 23 Października 2008, 18:32

O, ja też dziękuję za przypomnienie. :)
Hubert - 23 Października 2008, 19:56

Tak, to prawda, Czekolada jest świetna. Jeden z cieplejszych filmów, jakie widziałem, w dodatku świetnie obsadzony. Już dawno zakochałem się w ścieżce dźwiękowej.
ilcattivo13 - 23 Października 2008, 23:22

"Czacha Dymi" w wersji z polsatowskiego TV1000. Powinno się zabić tego tłumacza, a lektora pochować żywcem :evil: A dla Soloża spalić kurnik.
Tłumaczenie jest straszne, ponad połowa kwestii jest źle przetłumaczona i przez to nie wiadomo o co chodzi (chyba, że ktoś tak jak ja oglądał film wcześniej - i to nie raz). Większość żartów jest poucinana, albo w ogóle jej nie ma. Lektor nie nadąża za kwestiami aktorów i ucina to, co pozostało po tłumaczeniu. Tragedia.
Jak nie musicie, to nie oglądajcie tej wersji. Szkoda czasu.

marekz - 24 Października 2008, 23:41

Journey to the Center of the Earth (2008)
Podróż do wnętrza Ziemi


Słabizna. Coś w rodzaju Teatru Telewizji Trzech Aktorów.

Film promuje wartości rodzinne, ideę pracy zespołowej w połączeniu z indywidualną kreatywnością, a także spożywanie trylobitów. Do tego baseball. Film jest także apoteozą brania winy na siebie. Aha, i są Trzy Zapałki Kolejno.

Islandzka dziewczyna przebiera się dziesiątki kilometrów pod ziemią. Ma w sumie *beep* tyłek, mocno eksponowany w długim ujęciu, w którym zamierza ją weń ugryźć pewna ryba. Ostatecznie nie czyni jednak tego. Pod ziemię da się także dodzwonić z powierzchni.

Oprócz tego świecące ptaszki, motylki, dmuchawce, latawce wiatr i te rzeczy. Obraza inteligencji osób, które mają choć śladowe pojęcie o biologii czy geologii, już nawet pomijając fizykę, bo z tym na ogół jest słabo (zasada zachowania momentu pędu została w tym filmie całkowicie odwołana, samego pędu zresztą też).

Już się nie dziwię, że w USA taki krach, jak inwestorzy obejrzeli takie coś. A Islandia wręcz prawie zbankrutowała. Nędza. Jak można tak spie*dolić taki materiał wyjściowy i po co? Verne się w grobie przewraca.

2/10 głównie za efekty specjalne, które nie były w sumie takie złe. Albo nie, 3/10 za tego rzygającego mastodonta, czy co to tam było (wiem, że to nie był mastodont, wiem nawet co to było, ale uważam, że ta nazwa fajnie brzmi w tym miejscu i odddaje ogólny klimat filmu, a jakby ktoś oglądał będzie miał niespodziankę).

Jak mi bogini miła, za sens dałbym zero. Przerażająco absurdalna produkcja. Zgrozy dopełnia fakt, iż zakończenie jest w ten sposób skonstruowane, że może zaistnieć druga część.

Martva - 25 Października 2008, 11:17

Całkiem ciekawie brzmi, aż mam ochotę obejrzeć - dla ładnego tyłka i rzygającego mastodonta ;P:
Dunadan - 25 Października 2008, 11:33

Brasil
:shock:
O filmie gdzieś kiedyś udało mi się usłyszeć ( nie wiem czy na tym forum? ) ale tak poza tym to ani widu ani słychu, dostać go było potwornie trudno ale się jakoś udało. Byłem w szoku kiedy zobaczyłem Roberta de Niro, Boba Hoskinsa, Michela Pallina i Iana Holma w tym filmie - GENIALNA obsada! nie potrafię pojąć czemu film z takimi aktorami jest tak słabo znany. Co do Hoskinsa - zagrał tam pierwowzór Braci Mario!! normalnie nie mogłem się powtsrzymać od śmiechu ale tam naprawdę byli Mario Bros ;-)
Sama fabuła oczywiście też świetna, taka dziwna wersja Roku 1985 - porównanie nasuwa się samo ;) Cały film mocno pokręcony, mroczny a jednocześnie sporo w nim komedii, choć raczej takiej czarnej... nie chcę za dużo mówić by nie zdradzać sekretów ale te potwory z głowami dzieci były naprawdę porażające, podobnie jak scena kiedy Pallin ma przesłuchać głównego bohatera w olbrzymiej komnacie - dreszcz przeszedł mi po plecach.

Absolutnie polecam - 9-9.5/10
Film chyba mocno zapomniany ale naprawdę świetny.

NURS - 25 Października 2008, 12:05

marekz napisał/a
Journey to the Center of the Earth (2008)
Podróż do wnętrza Ziemi


2/10 głównie za efekty specjalne, które nie były w sumie takie złe. Albo nie, 3/10 za tego rzygającego mastodonta, czy co to tam było (wiem, że to nie był mastodont, wiem nawet co to było, ale uważam, że ta nazwa fajnie brzmi w tym miejscu i odddaje ogólny klimat filmu, a jakby ktoś oglądał będzie miał niespodziankę).
.


Marek, to jest film 3D, który polega na efektach, nie na fabule. sam sobie wykastrowałeś tę przyjemność oglądając surogat, nie film.

dzejes - 25 Października 2008, 12:56

marekz napisał/a


Już się nie dziwię, że w USA taki krach, jak inwestorzy obejrzeli takie coś. A Islandia wręcz prawie zbankrutowała. Nędza. Jak można tak spie*dolić taki materiał wyjściowy i po co? Verne się w grobie przewraca.
.


Ale wpadłeś. Trzy dni temu skończyłem czytać Wyprawę do wnętrza Ziemi. Niemal każdy z podniesionych przez Ciebie zarzutów można przystawić do tekstu. I jeszcze kilka innych.

Las pieczarek, podziemne morze, czterometrowy małpolud pasący mastodonty, korytarze idealnie dobrane do wędrówki - ani za małe, ani za strome. Cudowne, kompletnie nieprawdopodobne ocalenie bohaterów.

Hubert - 25 Października 2008, 15:49

Deathproof dobry film, ale chyba byłem nań zbyt zmęczony wczoraj. Nie wyłapałem tego, co najfajniejsze, ale ostatni pościg wymiata.
Dunadan - 25 Października 2008, 16:11

Sosnechristo, miałem podobne wrażenie - to chyba jedna z najlepszych kaskderskich scen jakie widziałem! no i robiona w sumie bez kaskaderów :mrgreen:
Hubert - 25 Października 2008, 18:08

Za to z Kaskaderem :)
ilcattivo13 - 26 Października 2008, 01:20

"Kung Fu Szał" sobie przypomniałem. I jest sto razy lepszy od "Shaolin Soccer". Jest to bez wątpienia jedna z najlepszych parodii jakie nakręcono. I jak to dobrze, że Chow kręci już kontynuację "... Szału".

Drugi w kolejce do oglądania był "Kruk". Po każdym obejrzeniu film podoba mi się coraz mniej. Tym razem przeszkadzało mi, że zbyt dużo ujęć jest żywcem zerżniętych z Batmanów Burtona.

Chal-Chenet - 26 Października 2008, 18:12

Max Payne
Szału na pewno nie robi. Sprawnie zrealizowany, ale to właściwie wszystko. Nie chwyta, tak jak powinien dobry film sensacyjny. Mało w nim jakichś emocji, poczynania głównego bohatera śledziłem "na zimno". Cóż, Mark Wahlberg to chyba uczeń Stevena Seagala, w tym filmie ma parę min na krzyż, prawie w ogóle bez mimiki. Reszta stawki się nie wybija. Ot, rzemieślnictwo. Efekty przyzwoite, trudno, żeby było inaczej, spodziewałem się jednak, że będzie więcej ujęć wzorowanych na grze, tych typowych dla "Payne'a" zwolnień czasu, wolno lecących pocisków, a tego były może ze dwie krótkie sceny.
W sumie jestem zawiedziony. Taka gra jak "Max Payne" zasługiwała na lepszą ekranizację.
4/10

Dunadan - 26 Października 2008, 22:53

Chal-Chenet, szkoda... :| oczekiwałem czegoś lepszego... sam najpierw musze obejrzeć ale... Max Payne to jedna z moich ulubionych gier.
Chal-Chenet - 27 Października 2008, 07:25

No dokładnie, moje doświadczenie z grami jest ubogie, ale w "Maxa" miałem przyjemność grać, również jest to jedna z moich ulubionych, szkoda, że film nie udźwignął ciężaru oczekiwań. :(


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group