Park marzeń [gry] - Co robić? Czyli w co grać?
Hubert - 26 Kwietnia 2011, 14:51
Navajero, tury mi niestraszne, od kiedy grałem w Fallouta.
Po prostu szukam giery, która mnie wciągnie na minimum 30 godzin i będzie dalej cRPGiem nie tylko z nazwy
Anonymous - 26 Kwietnia 2011, 20:00
ketyow napisał/a | 4chan zaczyna być władzą dyktującą zasady internetu? |
Nie, ale stał się ciekawym, socjologicznym zjawiskiem. Najwidoczniej etos romantycznych bojowników o wolność (ciekawe, że pozostający w ukryciu Anonimowi stali się swoistą parodią celebrytyzmu) słowa nie umarł i nawet świat mediów społecznościowych potrzebuje swojego Zorro.
P.S Shogun II wymiata. I jest cholernie trudny na najwyższych poziomach trudności...
ilcattivo13 - 26 Kwietnia 2011, 23:06
Iscariote napisał/a | Zainstalowałem sobie Deus Exa, ale chyba przedpotopowość gier wydanych przed 2005 do mnie nie przemawia. A chciałem sobie zerknąć o co biega przed wyjściem tego nowego. No nic, pozostaje miec nadzieje, że nowa odsłona nie będzie miala za dużo wspólnego ze starą. |
sorki, ale chyba Cię pogięło Nowy DE może się od "jedynki" różnić wyłącznie grafiką. I absolutnie niczym innym. Już przy okazji "dwójki" zachciało się różnym takim zmian i wyszła kupa. Ładna, bo ładna, ale jednak kupa. W którą się grać na dłuższą metę nie dało (a przynajmniej bez fanatycznej dozy samozaparcia)
agrafek - 27 Kwietnia 2011, 08:29
Sosnechristo napisał/a | Navajero, tury mi niestraszne, od kiedy grałem w Fallouta.
Po prostu szukam giery, która mnie wciągnie na minimum 30 godzin i będzie dalej cRPGiem nie tylko z nazwy |
To nie jest tylko kwestia tur. "Świątynia..." to próba dość radykalnego zastosowania mechaniki z papierowego RPG, posiada więc tryliard (jak na gry komputerowe) współczynników wpływających np. na poruszanie się podczas walki. W efekcie walka robi się bardziej taktyczna, a montowanie drużyny to prawie jak planowanie ofensywy. Mnie się to podobało, ale niektórzy mogli być wkurzeni. To jakby przeciwieństwo obecnie obowiązującego trendu - upraszczania czego się da.
Co więcej - Twoja drużyna na początku to straszliwa banda cieniarzy. Zresztą gra ma zabawny balans. Nawet kiedy podpasłem drużynę i wycinałem w pień rozmaitych zbrojnych, miałem straszliwe przejścia w bitwie z... rybami:P.
Gra niestety była po premierze nieludzko zabugowana, co mnie wręcz uniemożliwiło jej ukończenie. W dodatku było tam trochę śmiesznych niedopracowań. Np. gra oferuje Ci różne początki - inny dla drużyny złej, inny dla dobrej itp. Tyle, że tworząc drużynę łajdaków i oprychów rozpoczynasz od rzezi jakiejś wioski, po czym idziesz do wioski następnej i... wykonujesz zadania w stylu: "połącz zakochanych, którym na drodze szczęśliwej miłości stoją skłóceni rodzice". Trochę mi to pachniało mimowolnym Monty Pythonem:P.
Ale walkę, rozwój postaci, konieczność bardzo zróżnicowanego budowania drużyny wspominam dobrze.
Iscariote - 27 Kwietnia 2011, 08:51
ilcattivo13, o fabułę chodziło tylko i wyłącznie. Bo nie wiem jak tam jest, czy to kontynuacja, czy są ściśle powiązane, czy będą same odniesienia do poprzednich części. Rozgrywkę mogą zostawić jaka była
agrafek - 27 Kwietnia 2011, 09:44
Nowy DE to prequel. Nawiązania jakieś do pierwszej części mają być, ale nie na zasadzie kontynuacji.
Hubert - 27 Kwietnia 2011, 11:33
Kiedy widzę skrót DE, przychodzi mi na myśl "Dragon Effect 2"
Próbowałem dać jeszcze jedną szansę Dragon Age 2, ale no nie mogę no. Nic tu nie przykuwa mojej uwagi.
agrafek napisał/a | To nie jest tylko kwestia tur. Świątynia... to próba dość radykalnego zastosowania mechaniki z papierowego RPG, posiada więc tryliard (jak na gry komputerowe) współczynników wpływających np. na poruszanie się podczas walki. W efekcie walka robi się bardziej taktyczna, a montowanie drużyny to prawie jak planowanie ofensywy. Mnie się to podobało, ale niektórzy mogli być wkurzeni. To jakby przeciwieństwo obecnie obowiązującego trendu - upraszczania czego się da.
Co więcej - Twoja drużyna na początku to straszliwa banda cieniarzy. Zresztą gra ma zabawny balans. Nawet kiedy podpasłem drużynę i wycinałem w pień rozmaitych zbrojnych, miałem straszliwe przejścia w bitwie z... rybami:P.
Gra niestety była po premierze nieludzko zabugowana, co mnie wręcz uniemożliwiło jej ukończenie. W dodatku było tam trochę śmiesznych niedopracowań. Np. gra oferuje Ci różne początki - inny dla drużyny złej, inny dla dobrej itp. Tyle, że tworząc drużynę łajdaków i oprychów rozpoczynasz od rzezi jakiejś wioski, po czym idziesz do wioski następnej i... wykonujesz zadania w stylu: połącz zakochanych, którym na drodze szczęśliwej miłości stoją skłóceni rodzice. Trochę mi to pachniało mimowolnym Monty Pythonem:P.
|
Mimo wszystko, zachęciłeś mnie.
Na ile szacujesz czas na przejście gry?
I jak stoi teraz kwestia łatek, eliminują te problemy techniczne?
Oraz pytanie podstawowe - czy sama przygoda porywa gracza, jak Baldur's Gate czy Icewind Dale? Czy historia oferuje coś więcej niż 'uratuj świat'?
agrafek - 27 Kwietnia 2011, 12:11
W przypadku "Świątyni..." epickość gry jest znacznie ograniczona, co akurat mam za plus. Tzn. oczywiście, Strasznie Złe Hordy Zła czają się w mroku, by urządzić światu kęsim, ale tak naprawdę cała przygoda ulokowana jest raczej lokalnie. Stanowi to miłą odmianę. Ekipa przychodzi do wioski nie nastawiona na mierzenie się z czymś wielkim i przez sporą część czasu tak właśnie się dzieje. To nie Baldur, gdzie powiew kosmosu czujesz na karku od pierwszego słowa Piotra Fronczewskiego:).
Tak więc na początku będziesz prawdopodobnie czuł co najwyżej chęć wypróbowania zbudowanej przez siebie drużyny. Potem jednak intryga zaczyna wciągać. Bliżej jej, mam wrażenie, do Icewind Dale niż do Baldurs Gate.
Z tego, co wiem łatki eliminujące najgorsze błędy są dostępne. Gdzieś czytałem, że nie naprawiają wszystkiego, ale m. in. bug uniemożliwiający grę, który dotknął i mnie, został wyeliminowany.
Niestety, nie powiem Ci ile czasu zabiera gra, bo nie pamiętam. Grałem w nią lata temu. Teraz czuję ochotę, by do niej wrócić, bo walka w niej sprawia (od pewnego momentu) dużą frajdę. Tu rzeczywiście czuć, że umiejętności postaci się przydają. W każdym razie w walce, bo umiejętności dyplomatycznych, których jest też jest więcej niż, w jakimkolwiek innym znanym mi cRPGu nie używałem już tak często. Ale - uwaga - zdarzały się zadania, w których były naprawdę potrzebne.
By zilustrować jak fajna może być walka przyznam, że po zakończeniu potyczki w siedlisku bandytów wczytałem stan gry sprzed niej tylko po to, by jeszcze raz tę, wygraną wcześniej potyczkę, rozegrać. Tak mi się spodobało! Ta frajda przychodzi jednak dopiero po jakimś czasie, gdy już przyzwyczajasz się do mechaniki i uczysz się ją wykorzystywać. "Świątynia..." ma wady, ale akurat walka w niej jest chyba najbardziej rpgową walką, jaką spotkałem w cRPG.
Z tego, co pamiętam - nie wzgardź Elmo, choć na pierwszy rzut oka nie robi wielkiego wrażenia:).
Hubert - 27 Kwietnia 2011, 18:23
Przygoda a la Icewind Dale bardzo mi odpowiada, zwłaszcza jeśli będzie trochę więcej zadań pobocznych.
A dialogi, jak dialogi?
Poza tym, słyszałem, że Fronczewski też tu dubbinguje.
Matrim - 27 Kwietnia 2011, 19:17
Sosnechristo napisał/a | A dialogi, jak dialogi? |
Cytat | Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje. |
Nie mogłem się powstrzymać
Hubert - 27 Kwietnia 2011, 19:23
Matrim, też mnie zachęciłeś.
Virgo C. - 27 Kwietnia 2011, 19:52
agrafek napisał/a | rzeczywiście czuć, że umiejętności postaci się przydają. W każdym razie w walce, bo umiejętności dyplomatycznych, których jest też jest więcej niż, w jakimkolwiek innym znanym mi cRPGu nie używałem już tak często. |
W starym dość cyklu Realms of Arcania (dostępny na GOG) statystyki postaci to były dwa ekrany tabelek ze współczynnikami postaci. Zawierały one, oprócz statystyk związanych z umiejętnościami walki, konwersacji czy skradania, także takie jak uwodzenie, gra na flecie, gotowanie czy arachnofobię
Cykl już dość stary, oparty na niedawno wskrzeszonym za sprawą Drakensang systemie Das schwarz auge, ale warty zagrania. Oczywiście jeśli turowe bitwy i mnogość klas i statystyk nie będzie przeszkadzać.
Matrim - 27 Kwietnia 2011, 19:56
Virgo C. napisał/a | W starym dość cyklu Realms of Arcania |
Pamiętam, że sporo czasu zajęło mi rozgryzienie nagłych zgonów drużyny na początku gry. Potem się okazało, że to z głodu, wyczerpania. Trzeba tam chyba właśnie spać, jeść, pić
Virgo C. - 27 Kwietnia 2011, 20:03
Spać i owszem, trzeba było. Ale jedzenie i picie ograniczało się do trzymania w plecaku zapasów jedzenia i bukłaków z wodą. Co do spania - można było spać na gołej ziemi, co rzecz jasna niezbyt wpływało na ich kondycje. Do wyboru więc była karimata albo śpiwór. Oprócz poprawy komfortu drużyny i wydłużenia czasu, jaki mogli być na nogach zwiększały one tempo regeneracji życia i many.
Jakby teraz taką grę wydano, to by chyba przepadła jako zbyt skomplikowana
Matrim - 27 Kwietnia 2011, 20:09
Przecież wiadomo, że wszechświat ratuje się bez wychodzenia na siku.
A za taką "skomplikowaną" grę pewnie niedługo wezmą się Polacy. W Polsce tęskni się za "old schoolem", stare gry są ciągle na topie. Kwestia czasu kiedy ktoś wymyśli mechanikę dla twardzieli lub sięgnie po sprawdzone schematy z przełomu wieków.
Hubert - 27 Kwietnia 2011, 20:29
Matrim, co słabsi casuale wymiękają już przy IWD, a jak pokarzesz im Arcanum to robią w gacie z wysiłku, jak ci bohaterowie inkryminowani w spoilerze.
Oby tylko za tą hardkorowością szła miodność gry oraz dobra opowieść i spójna oprawa plastyczna (2D czy 3D, bez różnicy). Ponoć Afterfall - ten prawdziwy, z dawna zapowiadany cRPG, europejski Fallout - miał taki właśnie być.
Swoją drogą, chyba Fallout New Vegas oferował sporo oldschoolowych opcji i jeszcze jakoś się na rynku utrzymał.
Matrim - 27 Kwietnia 2011, 21:37
Sosnechristo, moda się zmienia. W końcu upraszczanie rozgrywki osiągnie punkt krytyczny i fala się odwróci. Ludzie zatęsknią za bardziej wymagającymi grami. Już pewne oznaki są, jak np. sukces Demon's Souls, gry bez save'ów, zabijającej gracza co chwila
Sandman - 27 Kwietnia 2011, 21:52
Tak z innej beczki, gra ktoś w ogame?
agrafek - 28 Kwietnia 2011, 09:47
"Świątynia" to gra Troiki, więc dialogi muszą być niezłe:). Co do zmęczenia pojawiało się i w BG2, choć nikt tam ze zmęczenia nie umierał a tylko omdlewał. W F:NV takie fajne sprawy zapewnia tylko tryb hardcore, zresztą dość prosty. Natomiast Drakensang rzeczywiście oferuje mnóstwo współczynników. Tyle, że miałem wrażenie, iż wpływu części z nich zupełnie nie czułem. Pod tym względem "Świątynia" spisuje się w moim odczuciu lepiej. Niemniej Drakensang bardzo lubię.
Hubert - 28 Kwietnia 2011, 10:04
Cytat |
Sosnechristo, moda się zmienia. W końcu upraszczanie rozgrywki osiągnie punkt krytyczny i fala się odwróci. Ludzie zatęsknią za bardziej wymagającymi grami. Już pewne oznaki są, jak np. sukces Demon's Souls, gry bez save'ów, zabijającej gracza co chwila |
I tej nadziei się trzymajmy, że znów pojawi się cRPG z taką ilością tabelek i całego stuffu, jak w klasykach.
agrafek, no tak, Troika, głupio pytam.
hrabek - 28 Kwietnia 2011, 10:05
No i wyszło szydło z worka. Hakerzy przejęli dane 77 milionów kont PSN. Wyciekły dane osobowe, adresowe (zakładając konto PSN trzeba było podać pełny adres, chociaż nie mam pojęcia po co), a nawet dane kart kredytowych. Dodatkowo najprawdopodobniej Sony trzymało hasła użytkowników w bazie otwartym tekstem, zamiast jednostronnie zaszyfrowane, więc jak tylko przypomniałem sobie jakiego hasła użyłem do założenia konta i gdzie jeszcze mogłem go użyć, czym prędzej popędziłem je zmienić we wszystkich miejscach, gdzie miałem nieostrożność użyć tego samego hasła.
I nie mogę sobie przypomnieć, czy nie podałem czasem danych karty kredytowej, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że nie podałem, bo doszedłem do wniosku, że takie przypisanie danych karty na stałe w koncie PSN jest zbyt niebezpieczne. No i miałem rację.
Teraz czekam na maila od prawnika z pełnomocnictwem do pozwu zbiorowego. Dostanę odszkodowanie w wysokości 30 dolarów, a jedyni, którzy na tym zarobią krocie, to będą ci właśnie prawnicy (1/3 x $30 x 77mln klientów)
Homer - 28 Kwietnia 2011, 19:46
Biorąc pod uwagę, że Sony czekało aż 6 dni od ataku, by wydać informację, dużo by pomogła natychmiastowa zmiana hasła na innych kontach, gdyby ktoś Cię obrał na cel. .
Swoją drogą, parę miesięcy temu stowarzyszenie hakerów wydało Sony wojnę, za to, że ciągają po sądach jednego chłopaczka z usa, który obszedł zabezpieczenia PSa i postawił na niej inny system operacyjny - podobno to, że kupiłeś wcale nie znaczyło dla Sony, że możesz robić z tym co Ci się podoba. Ciekawe czy sprawy te są powiązane. (oczywiście ów pochwalił się tym na blogu i napisał jak to zrobić - nie mają tam jeszcze WilekiegoBrata... chyba)
Hubert - 28 Kwietnia 2011, 20:22
Już pomijam, że w necie nic nie ginie, więc pewnie ta 'receptura' wciąż gdzieś wisi.
ilcattivo13 - 28 Kwietnia 2011, 23:01
Virgo C. napisał/a | W starym dość cyklu Realms of Arcania (dostępny na GOG) statystyki postaci to były dwa ekrany tabelek ze współczynnikami postaci. Zawierały one, oprócz statystyk związanych z umiejętnościami walki, konwersacji czy skradania, także takie jak uwodzenie, gra na flecie, gotowanie czy arachnofobię
Cykl już dość stary, oparty na niedawno wskrzeszonym za sprawą Drakensang systemie Das schwarz auge, ale warty zagrania. Oczywiście jeśli turowe bitwy i mnogość klas i statystyk nie będzie przeszkadzać. |
a pamiętasz, ile współczynników miały postacie w "Wizardry 7"? Że o najlepszym hack'n'slashu w historii ludzkości - ADOMie - nie wspomnę W tym drugim było tyle możliwych kombinacji statystyk, że dobre kilka miesięcy zajęło mi tworzenie takiego bohatera, którym miałoby się szansę grę ukończyć. I to przy założeniu, że nie może się zbyt szybko rozwijać, żeby nie "zgubić" kilku ważnych questów.
Ech... chyba znowu trzeba będzie ADOMa odkopać...
czterdziescidwa - 29 Kwietnia 2011, 00:58
A masz pewność, że te wszystkie statystyki miały wpływ na rozgrywkę? Ja tam myślę, że nawet przy 6 podstawowych jest trudno wyważyć grę. Przy 30...
ilcattivo13 - 29 Kwietnia 2011, 01:36
Od razu widać, że nie grałeś w ADOMa? Jakbyś grał, to byś wiedział, że absolutnie każda umiejętność (no dobra - prawie absolutnie każda, bo zbytnio nie korzystałem z tworzenia strzał; z drugiej strony, nie jestem jednym z kilkunastu czy może już i kilkudziesięciu ludzi na świecie, którym udało się przejść grę i może gdzieś pod koniec taka umiejętność byłaby potrzebna), każdy szczegół historii związany z urodzeniem postaci, plus te wszystkie pierdułki typu rasa i charakter postaci mają duży wpływ na przebieg gry. Począwszy od interakcji z NPCami, przez to jakie stworzonka będą nas atakowały, a jakie nie, po dostępność lokacji i questów.
Mnie się udało przejść ADOMa w jakichś 80%. Może 85%. I to dopiero po tych kilku miesiącach dobierania taktyki tworzenia postaci, zapoznawania się z mechanizmami gry, itp. Może gdyby to nie była druga połowa lat 90-tych i gdybym miał w domu dostęp do net'a, to bym to szybciej ogarnął, ale i tak z miesiąc bity by to trwało.
W przeciwieństwie do innych roguelike'ów w które grałem (o zwykłych grach nawet nie ma co wspominać), świat ADOMa jest najmniej przyjazny graczowi. Każdy ruch, każdą akcję musisz mieć przemyślaną w 100%, bo inaczej co 5 - 10 minut będziesz zaczynał nową grę. W sumie, to tak skomplikowane rpg, że aż można by go nazwać symulatorem
agrafek - 29 Kwietnia 2011, 08:30
A ja skosztowałem w końcu tego DA2. Hehe. Hehehehehe. HAHAhahahahahahaahahaha.
No, dobra, a poważnie.
Jestem gotów codziennie rano biegać na mszę i składać datki w intencji, by cRPG nie szły w tym kierunku. Ale, niestety, pójdą. W każdym razie te od Bioware.
Ta gra nie jest zła. To właściwie jedna z najgorszych jej wad. Gdyby była do szczętu zła, wzruszyłbym ramionami i tyle. Niestety, zła nie jest i dlatego tak żal zmarnowanego potencjału. Pierwszą, taką naj-najgorszą wadą tej gry - dla mnie - jest to, że zupełnie nie czuję jej bohatera. Ograniczenie rozwoju do walki (i wytrzymałości) oraz pozbawienie gracza dokładnego wybrania dialogu sprawia, że nie czuję żadnego prawie związku z moim bohaterem. Ja go kształtuję? W sposób tak ulotny, niewielkie, że właściwie nie ma to znaczenia. Ja tylko decyduję którą z umiejętności bojowych sobie przyswoi w pierwszej kolejności, co ma małe znaczenie, bo i tak wygrywa wszystkie te banalnie proste walki. A potem zastanawiam się co on właściwie powie, gdy kliknę na jedną z trzech opcji dialogowych. Zgroza. W przypadku cRPG to grzech śmiertelny.
Hubert - 29 Kwietnia 2011, 10:07
Przyszła paczuszka ze Świątynią Pierwotnego Zła. Już instaluję i szukam łatek. Tak na wszelki wypadek.
agrafek, może rację mają ci, którzy stwierdzili, że EA zepsuło nam Bioware?
agrafek - 29 Kwietnia 2011, 10:42
Myślę, że nie do końca tak jest. Tzn. w moim przekonaniu Dragon Age2 najbardziej zaszkodziło właśnie EA, którego wodzowie naciskali na jak najszybsze wypuszczenie gry. Konsekwencją tego są nieurozmaicone lokacje, zapewne także pustawe miasto często sprawiające wrażenie dekoracji. I reszta tym podobnych niedoróbek.
Niemniej, Bioware samo dążyło do takiego modelu gier. Wspomnijmy Jade Empire. Ja bardzo je lubię, ale gra zbierała straszne cięgi od miłośników cRPG. bo też rozgrywka przypominała właśnie Dragon Age2. Bioware popełniło wtedy falstart - gracze jeszcze nie byli na coś takiego gotowi, czas upraszczania gier dopiero się zaczynał. Ale widać, że Bioware było raczej zniechęcone klasycznymi cRPG i ludzie w firmie bardzo mieli ochotę na gry bardziej zręcznościowe, uproszczone pod względem elementów cRPG. Mówiąc wprost - Bioware było zmęczone cRPG i miało ochotę zrobić coś innego. Otwarcie tego powiedzieć nie mogli, bo straciliby klientelę. No to trochę poudawali.
Matrim - 29 Kwietnia 2011, 11:37
agrafek napisał/a | zupełnie nie czuję jej bohatera. |
A co więcej, nie ma się pojęcia po co ten bohater cokolwiek robi. "Chcę by moja rodzina była bezpieczna" to za mało na grę, może i prawdziwe, ludzkie, ale gra jednak potrzebuje celu. A tu ani świata się nie ratuje, ani nie mści na nikim, ani nic nie szuka. Żyje sobie. Ta gra to właściwie nawet nie powieść, tylko zbiór opowiadań.
|
|
|