Powrót z gwiazd - Pisać każdy może, jeden lepiej... ale czemu???
Stormbringer - 31 Sierpnia 2010, 10:48
Nina Wum napisał/a | Czy ktoś mógłby mnie wesprzeć światłą radą, jak nastroić mózgowie na twórcze częstotliwości po dziesięciu godzinach roboty, w domu, gdzie garnki straszą w zlewie, zaś lepsza połowa kusi wieczornym seansikiem Kompanii braci?
Obejrzałam w tym miesiącu kilka świetnych filmów. Regularnie grywam w niezłe gry.
Nie tracę tych wieczorów, o nie! Tylko tego *&%$# opowiadania jakoś nie przybywa. |
W ciągu dnia spróbuj się ułożyć sobie w głowie parę zdań, od których zaczniesz pisanie, gdy już siądziesz do klawiatury. Łatwiej będzie ci się zmotywować, a przy odrobinie szczęścia fragment "zaskoczy" i nastukasz kilka akapitów. Pisanie "z doskoku" bywa frustrujące, ale czasem trzeba sobie jakoś wyszarpać te, powiedzmy, pół godziny. A jak już trafi Ci się 60 minut, to hulaj dusza.
No i uważaj na gry komputerowe.
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 11:22
Dziękuję za odzew.
Nureczko, czekanie, aż "wody odejdą", praktykowałam dotąd. Lecz to jest ciąża cokolwiek przenoszona i dlatego rozważam metody mechaniczne. Innymi słowy - trzeba to coś wreszcie wycisnąć. Już następne pomysły pukają do bram.
Merulo, luby nie dostanie urlopu do końca tego roku. Taka branża.
Z drugiej strony, mogę jeść kanapki (on też może.) Zaś odrobina asertywności w kwestii rozrywek wieczornych dobrze mi zrobi.
Virgo C. - serio? Wyrzuciłeś?
Gustawie - regularny rytm, o ile już go złapię (udawało się to poprzednio) to w ogóle jedyny sposób na mnie. Po pierwszych kilku dniach skrobania niczym patykiem po suchym drewnie łeb zaczął się sprawnie przełączać na kanał "tworzymy". Wciąż pamiętam to uczucie.
Cytat | Zauważyłem, że z poczuciem winy, że nie piszę, źle mi się je (seriale) ogląda | - Coś w tym jest. Gdzieś w podświadomości ten mały, jątrzący robaczek...
A na poważnie - widzę, że nie ma bata. Trzeba strząsnąć z siebie okoliczności i wziąć codzienność krótko przy uździe, inaczej nic z tego będzie.
Sosnechristo - pamiętam ten tekst Kresa. Kącik złamanych piór, no tak? Pisanie na dzikiego może i jest dobre - lecz Kres nie musi (nie musiał?) drałować co rano do jakiegoś biura, gdzie trawi najlepsze (z punktu widzenia aktywności umysłowej) godziny dnia. Ja powinnam, po prostu i zwyczajnie, wziąć duszę w troki.
O, Stormbringer! - dziękuję, spróbuję. Do tej pory najwyżej luźno międliłam w głowie ogólne realia i profile bohaterów, czasem jakieś fragmenty scen.
Otworzę dziś ten cholerny tekst.
Stormbringer - 31 Sierpnia 2010, 12:49
Nina Wum napisał/a | O, Stormbringer! - dziękuję, spróbuję. Do tej pory najwyżej luźno międliłam w głowie ogólne realia i profile bohaterów, czasem jakieś fragmenty scen. |
Międlenie to standard - też je praktykuję. Gorzej, że czasem siada się do komputera i niby człowiek międlił, a nie bardzo wie, od czego zacząć - dlatego wspomniana metoda bywa skuteczna. Na ogół.
Odciąganiem od pisania przy pomocy "Kompanii braci" tak bardzo się nie przejmuj, to tylko 10 odcinków. Chyba, że zaczniecie "Pacyfik".
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 14:10
Stormbringer napisał/a |
W ciągu dnia spróbuj się ułożyć sobie w głowie parę zdań, od których zaczniesz pisanie, gdy już siądziesz do klawiatury. Łatwiej będzie ci się zmotywować, a przy odrobinie szczęścia fragment zaskoczy i nastukasz kilka akapitów. |
Dobra rada. Podobno bez gotowego pierwszego zdania nie ma co siadać do pisania, bo efektem będzie tylko frustracją. Jak pisał Paradowski, pierwsze słowa to zaśpiew i ton, w którym objawia się całość utworu. Można to zdanie/zdania stworzyć podczas spaceru, w tramwaju czy przy zmywaniu. Siąść, zapisać je. A potem już idzie, jak kostki domina.
Pilch gdzieś mówił, że decyduje o kupnie książki po przeczytaniu pierwszego zdania.
Virgo C. - 31 Sierpnia 2010, 14:13
Nina Wum napisał/a | Virgo C. - serio? Wyrzuciłeś? |
Nie mam konsoli, a co do gier - większość mojej twórczości jest o grach, więc co najwyżej muszę inne do jakiejś szafy poupychać by nie kusiło zagranie w następną pozycje przed skończeniem tekstu
RD - 31 Sierpnia 2010, 14:33
Meurglys napisał/a | Kurczę, piszę powieść, wsio mam zaplanowane w najmniejszych szczegółach. W ostatnim tygodniu miałem normę 10 stron 12,5x19,5 (częsty format) na dzień, ale niestety ostatnio wymiękłem. Brak mi regularności w pisaniu, poza tym ten głupi Internet...
I wylazł taki problem jeszcze: źle obliczyłem ilość stron i mimo iż jestem koło 60% całości, to muszę nieco rozwlekać, żeby całość miała planowane 200-300 stron 12,5x19,5 czcionką dziesięć. |
Sorki, to było na poważnie czy tylko podpucha, żeby pogadać?
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 15:01
Stormbringer,
Żebyś wiedział, zaczęliśmy Pacyfik. Ale coś mi się widzi, że dzielna piechota morska bedzie musiała ździebko poczekać.
Kompania już za mną, wyraziłam zachwyt w stosownym wątku.
Jewgienij,
rozumiem Pilcha. Bywają pierwsze zdania, które są jak zjeżdzalnia w wodnym parku - jeden kroczek i nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dokąd, ale pędzisz w strugach perlistej wody i to jest świetne.
edit: Virgo C.,
podziwiam Twą żelazną wolę. Serio. Jestem uzależnionym gieromaniakiem, zacznę od zmniejszania sobie dawek.
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 15:13
Nina Wum napisał/a |
Jewgienij,
rozumiem Pilcha. Bywają pierwsze zdania, które są jak zjeżdzalnia w wodnym parku - jeden kroczek i nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dokąd, ale pędzisz w strugach perlistej wody i to jest świetne. |
Moje ulubione:
“Wiele lat później, stojąc naprzeciw plutonu egzekucyjnego, pułkownik Aureliano Buendía miał przypomnieć sobie to dalekie popołudnie, kiedy ojciec zabrał go z sobą do obozu Cyganów, żeby mu pokazać lód”
Cien anos de soledas Marquez
"Nie będę ukrywał: jestem pensjonariuszem zakładu dla nerwowo chorych, mój pielęgniarz obserwuje mnie, bodaj ani na chwilę nie spuszcza z oka; w drzwiach bowiem jest judasz, a oko pielęgniarza ma w sobie ów brąz, który mnie, niebieskookiego, nie potrafi przejrzeć"
Die Blechtrommel Grass
i proste, acz genialne:
“Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwóch obywateli”
Mastier i Margarita wiadomo kto
ed. Podaję oryginalne tytuły, bo w nich jest cała magia. Żaden przekład nie odda latynoskiej melancholii i sentymentalizmu czy niemieckiego warkotu blaszanego bębenka
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 15:35
Jewgienij,
"Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia."
Wiadomo.
"A to nam zabili Ferdynanda!"
- to Szwejk.
"Lolita. Światło mego życia, płomieniu mych lędźwi. Mój grzechu, moja duszo."
-Nabokov.
"W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani tez sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami."
Wiadomo...
I proste, acz genialne:
"Imię moje - Izmael."
Herman Melville, Moby Dick.
edit: Jewgienij, czytasz w trzech językach?
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 15:38
Pomijając Sienkiewicza wymieniłaś moją klasykę
ed. Moby Dick to największa amerykańska książka, niech się Pynchon schowa
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 15:41
Ha
Gustaw G.Garuga - 31 Sierpnia 2010, 15:41
Nina Wum napisał/a | Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. |
Przekręciłaś moją pierwszą linijkę!
Cytat | Rok 2647 był to zwykły rok, w którym żadne znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały klęsk ani nadzwyczajnych zdarzeń. |
Ale dziwnie jakoś ludzie myślą, że to Sienkiewicz
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 15:42
Nina, Ha Ha!
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 15:48
Gustawie, naprawdę użyłeś takiego otwarcia? Poszedłeś z nagą piersią na bagnety...
Jewgienij - z zzawielkowodnych, Pynchon jeszcze przede mną. Najpierw chcę dorwać Fear and Loathing in Las Vegas.
Jeśli dobrze kojarzę, tam też występuje niezłe pierwsze zdanie.
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 15:50
Gustaw G.Garuga napisał/a | Nina Wum napisał/a | Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. |
Przekręciłaś moją pierwszą linijkę!
Cytat | Rok 2647 był to zwykły rok, w którym żadne znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały klęsk ani nadzwyczajnych zdarzeń. |
Ale dziwnie jakoś ludzie myślą, że to Sienkiewicz |
A gdzie to miałeś?
Ja wykorzystałem frazę z Procesu Kafki w opowiadaniu Rejza : " Ktoś musiał ostrzec mieszkańców osady, bo coś tam, coś tam
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 15:58
Ech, dodałaś Lolitę, to poezja, językowy full-wypas, zmanierowany Nabokov raz trafił w dziesiątkę.
Ed. A ta inwokacja, w przekładzie, jak mniemam Stillera, to cudo.
Gustaw G.Garuga - 31 Sierpnia 2010, 15:58
"2647: Odyseja Sarmacka" w SFFiH 42. W ogóle nieraz wplątywałem cudze cytaty w swoje teksty - taka gra literacka.
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 16:01
Nie czytałem, ale poszukam, bo pierwsze zdanie czyni apetyt na dalszy ciąg.
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:07
Jewgienij, dla mnie cała Lolita - od brzegu, do brzegu - to poezja. I wzorzec Dzieła Doskonałego, gdzie treść jest równie kunsztowna, jak forma.
Stiller, tylko on. Inni się nie umywają. Ciekawa rzecz, że osobowości autora i kongenialnego tłumacza wykazywały zastanawiające cechy zbieżne - ta pycha przez duże P, uzasadniona zresztą talentem.
Ten facet był prawdziwym czarnoksiężnikiem.
Gustawie,
tez sobie poszukam. Rozumiem tę grę. Ale pójść w zapasy ze zdaniem tak kanonicznym, tak wmurowanym w świadomość Polaka-czytacza - to kozactwo pierwszej wody. Nie obawiałeś się, że ten zwisający, jak urwisko, potężny Nad-Kontekst unieważni Ci początek historii?
Gustaw G.Garuga - 31 Sierpnia 2010, 16:11
Cały tekst miał charakter zabawy literackiej, żonglerki cytatami, nawiązaniami, skojarzeniami itd. O to chodziło, więc obaw nie było Fragmencik tutaj: http://www.juraszek.net/c...jasarmacka.html
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:15
Gustawie, kupuję to!
Cytat | Ale dość tej ekspozycji, bo oto nadarza się okazja, by wejść w sam środek opowieści, której bohaterami nie są kalendarze, astronomie, klimaty i hodowle, lecz istoty rozumne. |
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 16:18
Nina Wum napisał/a | Jewgienij, dla mnie cała Lolita - od brzegu, do brzegu - to poezja. I wzorzec Dzieła Doskonałego, gdzie treść jest równie kunsztowna, jak forma.
Stiller, tylko on. Inni się nie umywają. Ciekawa rzecz, że osobowości autora i kongenialnego tłumacza wykazywały zastanawiające cechy zbieżne - ta pycha przez duże P, uzasadniona zresztą talentem. |
Tak, jego przekład na angielski puszkinowskiego Eugeniusza Oniegina( prozą!) , obwarowany został tyloma przypisami, że nikt mu nie podskoczył. Bardzo łebski facet, szachista( co dla mnie jest wyznacznikiem logicznego myślenia), ale nieco manierystyczny na koniec. Ada jest nie do czytania.
Gustaw G.Garuga - 31 Sierpnia 2010, 16:23
Teoria przekładu Nabokova postuluje właśnie przypisy jako metodę - pisał o tym wprost. W magisterce (że tak powspominam niegdysiejsze śniegi) napisałem, że Nabokov ma footnote fetish - przeszło przez recenzentów
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:26
Jewgienij, Adę podobno napisał, mając ponad 80 lat... Niestety, nie miałam jej w rękach.
Znasz Blady ogień? Struktura jeszcze bardziej wykręcona, niż w Lolicie - powieść w formie przypisów do poematu - ale wciąga, zasysa i nie puszcza. Czytelnik, z uszami łopoczącymi od nieprawdopodobnych wykrętasów formalnych, nie ma wyboru, musi trwać. Hipnotyzująca lektura.
Gustaw - Aaaa - co za temat do magisterki!
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 16:26
Gustaw G.Garuga napisał/a | Teoria przekładu Nabokova postuluje właśnie przypisy jako metodę - pisał o tym wprost. W magisterce (że tak powspominam niegdysiejsze śniegi) napisałem, że Nabokov ma footnote fetish - przeszło przez recenzentów |
Napisał nawet powieść, bazującą na przypisach, Pale Fire, całkiem ładną, z poematem w tle.
edyta: Nina, znam, bardzo lubię
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:28
Jewgienij , to się nazywa - mówić do lustra
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 16:31
Nie zrażaj się, całkiem fajnie się z Tobą rozmawia o literaturze
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:35
Dziękuję, nawzajem.
Chciałam powiedzieć - co za frajda! spotkać kogoś o podobnych gustach czytelniczych.
jewgienij - 31 Sierpnia 2010, 16:36
Moja ulubiona - prócz Lolity - książka Nabokova to Prawdziwe życie Sebastiana Knighta . On sam jej nie ceni, bo to jego pierwociny w pisaniu po angielsku, ale dla mnie jest świetna.
Nina Wum - 31 Sierpnia 2010, 16:38
To żeś zabił mi ćwieka. Nie czytałam.
|
|
|