Konwenty dawno minione - Falkon 2012.11.23-25 Lublin
fealoce - 27 Listopada 2012, 21:48
Ale po co?
Fidel-F2 - 27 Listopada 2012, 21:54
ilcattivo13, nie wymyślaj nieistniejących wyrazów
ilcattivo13 - 27 Listopada 2012, 21:57
fealoce - tak dla zasady?
Fidel - nie mogę się powstrzymać, to silniejsze ode mnie...
merula - 27 Listopada 2012, 22:15
trzeba przyznać, ze wyjątkowo udanie wyszłam na tych zdjęciach.
a ogólnie zdjęcia fajne
hrabek - 28 Listopada 2012, 08:02
Fidel-F2 napisał/a | ilcattivo13, nie wymyślaj nieistniejących wyrazów |
Znacznie łatwiej wymyśla się wyrazy istniejące.
Fidel-F2 - 28 Listopada 2012, 09:01
hrabek, to przecież oczywiste
hrabek - 28 Listopada 2012, 09:13
Dla mnie tak, dla ciebie ewidentnie nie, skoro musiałeś podeprzeć się przydawką.
Fidel-F2 - 28 Listopada 2012, 09:21
hrabek, mam Aspergera. Żartujemy czy rozmawiamy na poważnie?
hrabek - 28 Listopada 2012, 09:26
Przepraszam. Dzisiejszym wczesnym (dla mnie) porankiem aspekt humorystyczny Twojego postu mi umknął. Już mi lepiej i teraz rozumiem.
Fidel-F2 - 28 Listopada 2012, 09:36
no to do dna
shenra - 28 Listopada 2012, 20:32
No i co z tymi waszymi relacjami? Nikt nic nie widział?
fealoce - 28 Listopada 2012, 20:47
shenra, czekamy na Twoją
Martva - 28 Listopada 2012, 20:49
shenra napisał/a | Nikt nic nie widział? |
Wszystko wyparłam!
shenra - 28 Listopada 2012, 21:19
Ok, to jak wsie wyparli, to ja też. Pfff.
Martva - 28 Listopada 2012, 21:29
Yeah, nie sądziłam że jestem dla Ciebie wszystkim(i)
mBiko - 28 Listopada 2012, 21:56
Chomixnie fochaj tylko rób relację. Ja później wstawię zdjęcia i będziemy mieć haka na wszystkich.
fealoce - 28 Listopada 2012, 22:00
mBiko, z wyjątkiem nas, bo z nami rozmawiałeś 2 minuty
shenra - 28 Listopada 2012, 22:06
Martva napisał/a | Yeah, nie sądziłam że jestem dla Ciebie wszystkim |
No dobra idę ryża upolować, zobaczę co się da zrobić w międzyczasie. Ale ja kiepska w te klocki jestem
merula - 28 Listopada 2012, 23:43
jak wrócę pracy o jakiejś przyzwoitej porze i moje szare komórki będą jeszcze wykazywały szczątkową aktywność, to nie wykluczam, że się zbiorę w sobie i coś napiszę.
widzę cień szansy w okolicach piątku.
shenra - 29 Listopada 2012, 01:38
No dobra, słowo się rzekło. Teraz już nie ma odwrotu. Musiałam sobie nieco odreagować, z różnych powodów, ale sądzę, że siła sprawcza Matki Relacji już we mnie odżyła
Sooooł, wypadałoby, jak na porządną rylejszyn przystało, zacząć od początku. Tak zwanego beginning, zarzewia, iskry, idei... maj preszysssss Czyli w telegraficznym skrócie po mojemu poranek wybuchł jasnością, tfu czarnością czerni nocy. Wierzcie mi, że masło maślane idealnie opisuje tę sytuację, kiedy całkiem zwyczajny, regularny budzik codzienny rozdziera swojego pokracznego ryja, kiedy za oknami jeszcze szaleją nietoperze, wampirosy i pan Zenek z siódmym piwem. Jednym słowem - było cholernie wcześnie.
W głowach krakowskich konwentowiczów postało podstawowe, przedwieczne pytanie: "Ciekawe, czego zapomniałam spakować?" potwierdzone w niedługim czasie od swojego zaistnienia przez dwa podmioty człapiące na ciapąg konwentowy. Odnotowawszy swój prywatny zadek w tramwaju jadącym na dworzec(co dla pewności sprawdziłam przynajmniej pięć razy), odnotowując zadek Martvej w autobusie kierującym się w tę samą stronę, rozpoczęłam akcję wywiadowczą pod kryptonimem "smert - człowiek od rezerwacji powierzchni płaskich". Polegała ona na ustaleniu czy rzeczony smert teleportował się do ciapąga i warczy przy jakichś wolnych przedziałach. Po krótkiej wymianie szyfrowanych wiadomości dowiedziałam się, że misja zakończona połowicznym sukcesem, gdyż istniała szansa, że smert będzie w stanie wygryźć dla nas jedno miejsce. Dzielnie podjęłam stosowne w takiej chwili negocjacje, starając się uzyskać choćby półtora miejsca. Moi drodzy nie było lekko. smert twardym negocjatorem jest i dopiero wrzucenie do puli "Martvej, która siądzie na kolanach" przyczyniło się do sukcesu i wywalczenia półtora miejsca w przedziale.
Suma sumarum, gdy dochodziłyśmy(lubię dochodzić z Martvą ) na peron, pozycje strategiczne zostały zajęte, więc nie musiałyśmy się obawiać walki o miejsce. Czego ani ja, ani Martvica nie lubimy.
Trasa do Lublina upłynęła nam w błogim komforcie, bo rozsiedliśmy się sztuk trzy w całym przedziale i sprawialiśmy wrażenie, jakby było nas tam dwa razy więcej, co dla naszej szczególnie utalentowanej i doświadczonej ekipy konwentowej nie stanowiło specjalnego wyzwania. No dobra, trochę brak tlenu doskwierał. Technicznie w pierwotnym planie mieliśmy odespanie nieco, gdyż jakoś tak się dziwnie złożyło, że żadne z nas nie przespało wcześniejszej nocy. Niemniej jednak plany planami, a rzeczywistość inną drogą. A zatem Martva z uporem maniaka próbowała zasnąć, a my ze smertem uskutecznialiśmy wyjątkowo oryginalne pogaduszki przerywane przez moje spostrzeżęnia dotyczące mijanych widoków. Które z początku składały się głównie z ciemności, zarysów drzew oraz drzew w domyśle. A z kolenymi kilometrami zaczęły odkrywać się przede mną nieco bardziej, a nawet raczyć dość przyziemnymi widokami gwarantowanymi przez co trzeciego mijanego piesa Pomijając fakt, że co i rusz mieli gdzieś wodę najciekawszymi okazami był niestandardowy ptaszek zwany bażantem oraz przegubowy kotek. Już wyjaśniam tym, którzy właśnie otworzyli szerzej łoczka Przegubowy kotek poruszał się jak sinusoida, co wydało mi się mocno podejrzane, bo przecież każdego normalnego kotka mógłby kręgosłup boleć od takich wygibasów. No, ale jakoże podążaliśmy na zlot fantastów, to nie powinno mnie to dziwić. I nie dziwiłoby aż tak bardzo, gdyby w pewnej chwili przegubowy kotek nie podzielił się na dwa kotki, nie wyprostował dwóch par uszu i nie obiawił moim oczom, jako dwa całkiem urocze, szeregowo kicające za sobą króliki Ach, i nie należy zapomnieć o fakcie, że smert stał w Tunelu, a zarzekał się, że nic takiego nie będzie mieć miejsca
No dobra dość tego kina drogi
I tak to dojechaliśmy, żeby nie powiedzieć doszliśmy do dworca w Lublinie. Na którym tym razem nikt na nas nie czekał, gdyż mawete szykował się już na targach do szturmu Almazowego, a reszta dochodziła, znaczy dojeżdżała. Nieświeć z Agatą odSosenkową dojechali niedługo po nas(jak się okazało dopiero półtorej godziny później, ale zostawmy tę historię w spokoju). Dorota odsmerotwa ;P: spotkała w pociągu lakeholmena, więc mieli wylądować w tym samym czasie(ale zapewne nie w tym samym stanie umysłu ). Farin z mBikowskim sobie znanymi szlakami grzali przez szosę jako parka trzecia. Trzecia w kolejności dochodzenia, tfu dojeżdżania(bosz, co to się dzisiaj ze mną dzieje ) merulcia miała połączyć się z nami dopiero wieczorkiem, a Sosna w sobotę. Więcej sprawców nie pamiętam jeśli o kimś zapomniałam to sorry
Rozprostowawszy kości poszlim sobie usiąść, no bo 5h w ciapągu to słaby czas maltretowania pośladków , więc trzeba było poprawić statystyki. Wybraliśmy znane miejsce wujka Bachusa, gdzie zupa była zdecydowanie za słona, ale za to kawa mrożona miodzio. Po jakiejś chwili połączyliśmy się z Dorotą i Istvanem. smert z Dorotą poszli się zakwaterować w noclegowni, a nasza trójka wróciła do Bachusa, żeby odczekać na kolejną dostawę konwentowiczów. W międzyczasie znalazł się Nieświeć, oświadczając, że był tu już od jakiegoś czasu. Następnie otarli mBikosiu i Farin, więc mogliśmy się radosną ekipą udać do naszej noclegowni. Łodzianki rzuciły wyzwanie, kto pierwszy dojdzie, dojedzie do noclegowni i mijając nas w czerwonom strzałom mBikosiu nieomieszkał uraczyć nas wywalonym jęzorem. Zgadnijcie która ekipa doszła pierwsza ... Ech, te nieoznakowane skręty...
Zadomowiliśmy się w czasie krótszym od zakładanego i postanowiliśmy skoczyć na teren konwentu, zobaczyć czy nas tam chcą i czy mawete serio już stacjonuje
Przy "okienkach" akredytacyjnych o dziwo nie było prawie żadnej duszy, co mając przed oczami wizje kolejek z poprzednich lat wpłynęło pozytwnie na moje chomicze morale. I to była radość, którą przyjęłam do serca zbyt szybko. Podchodzę do pierwszego "okienka". Odczekałam gościa, który akredytował się przede mną. Melduję się, a jakieś radosne dziewcze lat ledwie nastu mówi mi, że przedpłaty "okienko" obok. Spoks, nie ma problem. Staję obok, odczekuję laskę przede mną, melduję się, a koleś mi mówi, że przedpłaty "okienko" obok. Poczułam, jak chomik się jeży, a że miałam zamontowane moje tegorocznofalkonowe całościowoczarne oczyska, nieomieszkałam dorzucić do wydźwięku mojego "okeeej" odpowiedniej miny W trzecim "okienku" na dzień dobry zapytałam się, czy przedpłata na pewno tu, bo jak mnie odeślą do czwartego "okienka" to może zrobić się nieprzyjemnie i byłabym wdzięczna, żeby zdecydowali się, gdzie kogo przyjmują. Opatrzyłam wypowiedź stosownym uśmiechem i akcentem na ostatnią sylabę.
Dobry chomik, grzeczny chomik...
Koniec końców zaobrączkowaliśmy się koszmarnymi, żółtymi opaskami na łapki i ruszyliśmy obadać teren. I odbiliśmy od wejścia na targi, gdyż na halę możnabyło wczłapać dopiero po 17. W takim układzie myknęliśmy do stołówki, gdzie czekali na nas Dorota ze smertem i uzupełniliśmy enerdży i pogapiliśmy się na mawete, który ani nie odbierał telefonu, ani też nie reagował na nawoływania mBikosia. Nieświeć skoczył do szkoły, która mieściła się nieopodal, ale za to oddzielona ruchliwą ulicą, którą trzeba było nielegalnie przekraczać w mocno niedozwolonym miejscu, żeby nie chodzić do niej naookoło. Z tego, co się okazało Hubercik słusznie zadziałał, bo sprzętu na prelekcję niet, sala do rzyci, delikatnie mówiąc i takie tam(ale to story na sobotę).
Gdy wrota, czy raczej ludzkie zasieki zostały rozewarte, wkroczyliśmy na halę łączącą ze sobą sale prelekcyjne, stoiska i gamesroom. Oczywiście kroczyliśmy prosto do maweciaka, który już był mocno spięty Razem z nim spotkaliśmy Lowennę mocno już przemarzniętą. Pierwsze słowa jakimi uraczył nas mawete, to kupcie książkę Moc i siła perswazji tegoż bosmana była nie do odparcia
Jak na porządnych konwentowiczów przystało pokrążyliśmy po okolicy i nie znalazłszy niczego, co by nas interesowało na chwilę obecną, z konsternacją na twarzach stwierdziliśmy jedno - trza się iść napić
W międzyczasie zgarnęliśmy Domagalskiego i Agatę i ruszyliśmy w miasto. Nieco wcześnie, bo ledwie 18 wybiła, ale że wsie byliśmy zdechłe kapcie po wojażach nie przewidywaliśmy długiej posiadówki. Lublin wieczorem, bo jeszcze nie nocą wygląda cudnie, przynajmniej pewna jego część, co już lakeholmen wam pokazał.
Zasiedliśmy w Czeskiej Piwnicy i rozpoczęła się degustacja drinków mniej lub bardziej alkoholowych. Rozmowy nabrały rozmachu dopiero po jakimś czasie. W pewnym momencie okazało się, że fantaści bawią się i czerpią inspirację w przedziwny sposób, co zostało uwiecznione na focie i w osobie Darka. I dlatego nie powinno się pytać autorów, skąd czerpią inspiracje Koło 22 po ciężkich potyczkach wymijania kretyńskich wypadków dotarła do nas merulka, co każdego porządnego chomika wprawiłoby w radosny nastrój, a że nie jestem porządnym chomikiem ucieszyłam się jak dzik
Piwnicowanie, rysowanie oryginalnych kucyków, pajoncków, czy nieświedzi zakończyliśmy nieco po 24. W sumie w drodze powrotnej nagadliśmy się więcej niż przez cały wieczór. Może to zasługa rześkiego powietrza. Mieliśmy jeszcze kontynuować nasiadówkę w noclegowni, ale niektórzy nie wytrzymali emocjonalnie. mBikosiu poszedł sprawdzić jak się mają chłopcy i przyniósł ciekawe wieści: jeden śpi, drugi się płucze, a trzeci ogląda reklamy Cóż ich strata. Nie marnując więcej czasu przystąpiliśmy do masaży, których niekwestionowanym mistrzem był mBikosiu, aczkolwiek twierdził, że Martva również spisała się nieźle.
Jako ostatnie żywe elementu konwentowe mła i merulcia postanowiłyśmy jeszcze poplotkować, denerwując sąsiadów zza ściany, którzy w dość chamski sposób zasugerowali, żebyśmy się zamknęły. A mianowicie zaczęli walić w ścianę. Wyszłam z założenia, że to jakiś świeży narybek konwentowy być musiał, bo żeby domagać się ciszy o 1:30 to już lekka przesada. Jak przypomnę sobie Internat... Kto kuźwa przed drugą już śpi na konwencie?!
No nic, tym optymistycznym akcentem zakończę swoją paplaninę piątkową, bo oczywiście paszcza mi się nie zamyka
(mam nadzieję, że napisałam to jakoś w miarę składnie, ale nie mam już weny przeglądać własnych bredni Będziecie mi musieli wybaczyć)
(aaa, jak ktoś uważa, że piątek odbył się zupełnie inaczej niech nie czuje się skrępowany i wyrazi swoją wizję )
ketyow - 29 Listopada 2012, 08:52
Kto ma to czytać? Fotorelacją lepiej jaką rzućta
fealoce - 29 Listopada 2012, 08:58
ketyow, ja przeczytałam
Blue Adept - 29 Listopada 2012, 09:01
Widzę, że wesołe jest życie konwentowicza...
dalambert - 29 Listopada 2012, 10:18
shenra, Tak trzymać Chomik i dwaj sobotę, bo to jest ten dzień kiedy ryba wypływa
lakeholmen - 29 Listopada 2012, 11:59
Blue Adept napisał/a | Widzę, że wesołe jest życie konwentowicza... |
Pomijając konwentowiczów-smutasów.
Ginnar - 29 Listopada 2012, 12:17
shenra wybacz za pytanie, ale jestem dość "świeżym" użytkownikiem i nurtuje mnie pewna kwestia przestrasznie! Ty serio jesteś chomikiem?
Przeczytałem i tak smutno że nie mogłem pojawić się ani na falkonie ani w okolicy falkonowej
charande - 29 Listopada 2012, 12:19
A propos Falkonu: mam w bliskiej rodzinie osobę, która uważa, że dysortografia Kota Licho to, cytuję, "przejaw bolszewickiej walki z kulturą i językiem polskim".
No cóż, już w sumie nic nie powinno mnie dziwić po tym, jak od tej samej osoby dowiedziałam się, że Jarosław Grzędowicz jest agentem KGB Uzasadnienie: bo na fotce na skrzydełkach powieści "Popiół i kurz" pozuje nieogolony, z fajką w zębach nad maszyną do pisania. O.
feralny por. - 29 Listopada 2012, 12:25
dalambert - 29 Listopada 2012, 12:45
Ginnar napisał/a | Ty serio jesteś chomikiem? |
Żeby tylko , to jest Wielki Chomik Kosmiczny i to w złotym kołowrotku
fealoce - 29 Listopada 2012, 12:58
charande napisał/a | A propos Falkonu: mam w bliskiej rodzinie osobę, która uważa, że dysortografia Kota Licho to, cytuję, przejaw bolszewickiej walki z kulturą i językiem polskim.. |
Obawiam się, że w mojej rodzinie znalazłyby się podobne przypadki...
charande napisał/a | No cóż, już w sumie nic nie powinno mnie dziwić po tym, jak od tej samej osoby dowiedziałam się, że Jarosław Grzędowicz jest agentem KGB Uzasadnienie: bo na fotce na skrzydełkach powieści Popiół i kurz pozuje nieogolony, z fajką w zębach nad maszyną do pisania. O. |
Cudne!
|
|
|