Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Haletha - 29 Stycznia 2007, 13:31
Jeśli dasz sobie spokój z ewidentnymi bzdurami typu beztalencie:) i będziesz miała ochotę (albo którykolwiek z czytających to Krakusów) poruszać się cztery godziny tygodniowo przy rytmach bałkańskich, to zapraszam na www.iglika.pl :-)
Martva - 29 Stycznia 2007, 13:36
Ależ Haletho droga, to nie jest ewidentna bzdura, tylo szczera prawda. Jeśli przez 5 lat czy ile tam w dalszym ciągu nie jestem w stanie równocześnie pamietać układu i kroku, robic otwarcia, wysokich palców i jeszcze czegostam, o braku poczucia rytmu nie wspomnę...
Co oczywiście nie zmienia faktu, że jestem śliczna i wybitna. Jakieś wady trzeba mieć, nieumiejętność tańczenia jest całkiem wystarczającą wadą ;P
Haletha - 29 Stycznia 2007, 13:43
Hyhy. Mnie po ok. 5 latach kariery w zespole trzeba na bieżąco przypominać co robić i gdzie stać w jakim tańcu...
May - 1 Lutego 2007, 21:24
Martva napisał/a | Jeśli przez 5 lat czy ile tam w dalszym ciągu nie jestem w stanie równocześnie pamietać układu i kroku, robic otwarcia, wysokich palców i jeszcze czegostam, o braku poczucia rytmu nie wspomnę...
|
Dlatego ja olalam Irish, gdzie jest 5 milionow roznych krokow i masa chorych ukladow i tancze tylko SCD, gdzie sa dwa rodzaje krokow (travelling i strathspey) + setting steps (pas de basque i ten do strathspeya) a uklady tez latwiej zapamietac. No i nie trzeba tanczyc na wysokich palcach , a brakiem poczucia rytmu (w kazdym razie tutaj) nikt sie nie przejmuje...
Martva - 1 Lutego 2007, 22:04
Ale ja sobie nie mogę olać Irish, bo nie mamy podziału na yrlandzkie i szkockie.
Poza tym w szkockie wchodzą hajlandy, a hajlandy są złe i nie lubimy ich
Warsztaty z samych SCD... to byłoby faaaajne, ale obawiam się że mało mozliwe do wykonania, ludzie wolą irlandzkie bo są bardziej efektowne. Jak dla mnie, męczą i chce mi się po nich piwa. Chociaż nie lubię piwa.
To musi być spisek.
dzejes - 2 Lutego 2007, 00:00
Póki nie zachce Ci się owieczki wszystko jest OK
BP NMSP
Fidel-F2 - 2 Lutego 2007, 05:48
Martva, skoro chce Ci się piwa to znaczy, że wszystko jest ok i nic nie należy zmieniać, musisz jednak dodać jeszcze coś po czym będzie Ci się chciało chlopa i zakurzyć.
Martva - 2 Lutego 2007, 10:21
Chłopa?
Zakurzyć?
Błeeeeeeee.
To już wolę piwo
Fidel-F2 - 2 Lutego 2007, 10:32
właśnie, właśnie, musisz cos dodać, bo teraz Ci się nie chce ani chłopa ani zakurzyć
Martva - 2 Lutego 2007, 12:53
Ktoś ma jakieś sugestie?
Dunadan - 2 Lutego 2007, 13:41
zostają drug'i...
Martva - 2 Lutego 2007, 13:46
Że niby do zakurzenia?
Dunadan - 2 Lutego 2007, 14:01
a to już nie wiem Martva, to zależy od ciebie czy do zakurzenia czy do innego użycia
Aha, może jeszcze być oglądanie telenowel. Albo gry wideo ( polecam to drugie! ).
Czarny - 2 Lutego 2007, 14:34
Wiem, że to było ironiczne/żartem, ale na forum nie zachęcamy do takowych używek Dunie
gorat - 2 Lutego 2007, 14:35
Dun, wypluj to pierwsze! Nawet martwym może szkodzić.
A gierki... hihihi, może jakaś symulacja tańca irlandzkiego?
Martva - 2 Lutego 2007, 15:00
A od ogladania telenowel i gier wideo będzie mi się chciało chłopa, czy zakurzyć?
Dunadan - 2 Lutego 2007, 15:38
OK, OK, sory, przesadziłem DRUGS OFF!
Co do symulacji tańca irlandzkiego - nie zdziwiłbym się... słyszałem o symulatorze łowienia ryb i dyrygowania... Japończycy są szaleni...
Martva - a to zależy jakie telenowele będziesz oglądać
gorat - 2 Lutego 2007, 15:40
Nie ma różnicy - tasiemce zawsze są szkodliwe.
Dunadan - 2 Lutego 2007, 15:54
zalać robaka, zalać!
Czyli zostaje piwo, Martva...
Martva - 2 Lutego 2007, 16:09
Ale kiedy ja nie lubię piwa
May - 4 Lutego 2007, 12:44
eee tam nie lubisz, tak Ci sie tylko wydaje
A wracajac do tancow - tu nie ma problemow ze znalezieniem klubow tanczacych tylko SCD, za to irlandzkich praktycznie nie ma - kolejny argument za emigracja
Martva - 4 Lutego 2007, 18:02
Napiszę dziś parę słów o Przerażającej Cętkowanej Bestii/ Nakrapianym Potworze/Łaciatym Monstrum.
Jest to piesz.
Piesz ma na imię Varys. To dobre, fantastyczne imię.
W każdym razie piesz, nie będący jeszcze Varysem, został przywieziony z ferii, jeśli dobrze liczę w walentynki 2005 roku. Wcześniej przez kilka tygodni włóczył się po wsi nieopodal Nowego Targu, w której spędzał czas mój siostrzeniec.
Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, myślałam że się popłaczę. Po pierwsze, był prawie identyczny jak nasza dalmatynka - i to nie na pierwszy rzut oka, jak psy tej rasy bywają podobne, tylko w szczegółach. Po drugie, był to najchudszy pies, jakiego w życiu widziałam. Skóra i kości. Wystawały mu żebra, kości miednicy, kości czaszki. Zapewne latem miałby też pchły, ale z racji ciężkiej zimy skończyło się pasożytami układu pokarmowego, za to w ilościach hurtowych.
Tak więc piesz, mimo swojej płci - nie chciałam chłopca, chciałam dziewczynkę - został zaakceptowany i pokochany. Weterynarz oświadczył że jeśli zwierzak przeżyje pierwsze 2 tygodnie, przeżyje wszystko. Przeżył. Po jakims czasie można go było odrobaczyć, zaszczepić, a następnie wykastrować - od razu minęły niezdrowe skłonności do kurtek, poduszek, małych dzieci i kobiet w średnim wieku.
Pierwsze spacery były straszne. Starałam się chodzić w miejsca odludne i nie rzucać się w oczy. Nie zabrakło jednak przykrych sytuacji. Spotkałam kiedyś miłych starszych państwa, pani zachwyciła się: 'Jaki piękny piesek! A jaką ma piekną sylwetkę! Ale... nie mieszka w budzie, prawda...?' Normalnie czułam się prawie winna. Weterynarz wezwany do szczeniąt w sąsiedztwie też zapytał z troską, czy ten pies nie jest przypadkiem chory i nie potrzebuje pomocy... To dobry weterynarz. Z powołaniem.
Na samym początku okazało się, że piesz, chociaz ledwo się na nogach trzyma, bardzo chętnie zeżarłby nasze koty. Tak więc pierwsze 3 miesiące spędziły u rodziców w sypialni, przemykając ostrożnie do kuwety na sztywnych łapkach i z nastroszonymi ogonami.
Potem pieszeczkowi przybyło 10 kilo, zaczął spać w nocy bez środków uspokajających.
Pogryźliśmy się z golden retrieverem od sąsiadów, od tego czasu nie lubimy dużych jasnych psów, niezależnie od płci i wieku.
Właściwie to nie lubimy żadnych psów, niezależnie od płci, wielku i wielkości. Psy są groźne. Najgorsze są te malutkie, które zgrywają niewiniątka ale tak naprawdę są niezwykle niebezpieczne, należy na nie warczeć i kłapać zębami, a potem sprawdzać czy przypadkiem nas nie gonią.
Nie lubimy rowerzystów, rowerzyści są źli. Demonstrujemy nasze poglądy szczekając głośno, żeby wszyscy usłyszeli. Chętnie zademonstrowalibyśmy je mocniej, ale wkładają nam kaganiec i nie możemy.
Nie lubimy też biegających i krzyczących dzieci, deskorolek i toreb na kółkach. I mężczyzn. Niektórych. Do ludzi z miotłami się przyzwyczailiśmy.
Mamy więcej fobii i nerwic niz przeciętny pacjent psychiatryka.
Ale co tam, i tak nas kochają.
Haletha - 4 Lutego 2007, 18:09
Fajna sobaka. I jaka fotogeniczna:)
lokje - 5 Lutego 2007, 18:36
uważaj na coś tam wirozę, jak Polska długa i szeroka ta cholera krąży. Znajomym zwierzaki wysłała na wielkie łowy (warszawskie ZOO też ma problem), moją psiuńkę uratowali w ostatniej chwili. Jeśli tylko Przerażająca Bestia będzie miała problemy z trawieniem, natychmiast do weterynarza.
co do umysłu Bestii- popracuj zanim popadniesz w kłopoty. a i pies poczuje się lepiej moją znalazłam przywiązaną do drzewa w środku lasu ( drastyczne szczegóły pominę)- przez pół roku walczyłam z jej strachem, potem jeszcze dłużej z agresją. teraz to najspokojniejszy pies na świecie.
Cytat | Chłopa?
Zakurzyć?
Błeeeeeeee.
To już wolę piwo |
dobre
Martva - 6 Lutego 2007, 09:49
No problemy z trawieniem bywają od czasu do czasu, bo on zjada wszystko co znajdzie i nie zdążę mu wyrwać z pyska
A umysł... mieszka u nas prawie dwa lata, jest lepiej. Na początku nie był w stanie leżeć spokojnie dłużej niz pół godziny, wstawał i robił obchód. Na agresję już nie mam pomysłu - chociaż zauważyłam, że jak się drania puści w kagańcu, i spotka się z innym spuszczonym psem, to zachowuje się duuuużo normalniej niż jak sam jest na smyczy. Niestety, rowerzystów to nie dotyczy
Cytat | I jaka fotogeniczna:) |
Okropny jest, na ogół wybiega mi z kadru tak że zostaje na fotce bez głowy, albo odwraca się tyłem. Z kotami jest łatwiej, jakoś mniej ruchliwe
I jeszcze chciałam o piwie. Wypiłam wczoraj jedno i dziś jest mi źle
Fidel-F2 - 6 Lutego 2007, 09:53
Martva napisał/a |
I jeszcze chciałam o piwie. Wypiłam wczoraj jedno i dziś jest mi źle | bo za mało wypiłaś, dzisiaj spróbuj 3 albo 4
Martva - 6 Lutego 2007, 09:55
Nigdy w życiu nie wypiję 3 piw. O 4 nie wspominając. Jestem wybitnie nieprzystosowana fizjologicznie do takich ilości :>
Fidel-F2 - 6 Lutego 2007, 09:59
e tam wody się tyle nie da wypić ale piwa jak najbardziej
mój rekord to 10 piw, nie wyobrażam sobie wypić 5l wody
a piwo weszło
Martva - 6 Lutego 2007, 11:32
Ja sobie nie wyobrażam.
4 piwa to 2 litry płynu.
No sorry, moje nerki pracują zdecydowanie za szybko, mogłabym po takiej dawce zamieszkać w toalecie Już jedno to dla mnie dużo. O wybitnie niskiej odporności na alkohol juz wspomianałam
Martva - 6 Lutego 2007, 20:08
Uż, cholera jasna.
To jeden z tych dni, kiedy człowiek żałuje że wstał, albo i że się urodził.
Po ciężkiej nocy, w czasie której bez przerwy śniło mi się że jednak przyniosłam sobie do pokoju sok pomarańczowy, obudził mnie szczekot Bestii. Psy mogłyby wydawać milsze i cichsze odgłosy.
Potem zrobiłam parę par kolczyków i pizzę. Pizza była dobra i tym razem udało mi się jej nie spalić. Kolczyki też niczego sobie. Pojechałam się porozliczać w jedno miejsce, gdzie wystawiam swoją biżuterię, bo podobno 'coś się sprzedało'. 'Coś' okazało się trzema rzeczami za powalającą kwotę 26 zł, dodatkowo dziewczyna nie chciała ode mnie nic nowego (przez ostatni tydzień dłubałam mnóstwo, bo przecież przed walentynkami bedzie większy ruch). Poszłam sobie nabyć rajstopy we wściekłym odcieniu fioletu w ramach pocieszenia, okazało się że owszem miały byc dziś, ale nie dojechały. No więc poczekałam na znajomą, dla której miałam komplet biżuterii, poszłyśmy do knajpy, gdzie była umówiona za godzinę, grzecznie zapłaciła, zachwyciła się i podniosła mi samoocenę. Kiedy wyszłam ze Starego Portu, wybiegł za mną (a może jeszcze nie wszedł?) uroczy młody człowiek i chciał mnie koniecznie zaprosić na kawę/piwo/herbatę; zapomniałam że należy poznawać nowych ludzi, więc z przyzwyczajenia uśmiechnełam się i powiedziałam 'dzięki, ale nie' zamiast 'nie interesują mnie stałe związki i przypadkowy seks, nie jestem kobietą Twojego życia, ale możemy pogadać o kotach i literaturze'. I teraz pluję sobie w brodę. Mógł mieć masę znajomych płci żeńskiej noszących mnóstwo biżuterii. No i był całkiem fajniutki.
Teraz siedzę i rozklejam się nad sobą, to żałosne potwornie i Złe Kobiety tak nie robią. Ale ...
Wcale nie wymagam głaskania, musiałam się tylko ekshibicjonistycznie pożalić.
|
|
|