Powrót z gwiazd - Mit Matki Polki!
Godzilla - 8 Sierpnia 2006, 14:58
Łodzianin, ja bym się wstrzymała.
Po pierwsze nikt z góry nie wie, czy się nadaje na rodzica. Ile byś się nie przygotowywał, to jest zaskoczenie. Ponadto rodzicem nie rodzisz się, rodzicem się stajesz.
Po drugie, od zawsze było tak, że dzieci trafiały się takim, co są przygotowani i takim co nie są. I jakoś ten świat się kręci, dzieci bywają zaskakująco odporne na szaleństwa rodziców, a rodzice po pewnym czasie dochodzą do równowagi. Niestety nie zawsze i nie wszyscy.
Po trzecie, jeśli pobawisz się w Pana Boga i odsiejesz tych, co są niedojrzali, naród szybko wymrze. Chyba że tych dojrzałych zamienisz przymusowo w bydełko rozrodowe. Ładna perspektywa?
Po czwarte taka jest specyfika naszych czasów, że jesteśmy wyrwani z ról, do jakich przygotowywano naszych ojców i dziadków, oraz mamy i babcie. Dzisiaj dziewczyna ma chodzić do szkoły / liceum / na studia, zaliczać przedmioty, zdobyć wykształcenie a potem pozycję zawodową. Na jakie takie obycie z pracami domowymi brak jest czasu, robi się absolutne minimum, a dzieci to pełna egzotyka. I potem taka wykształcona kobieta na stanowisku ląduje na położniczym, koszmarnie zmęczona po porodzie (a przeważnie pokrojona i pozszywana), i budząc się do dziecka o trzeciej w nocy zastanawia się, co też najlepszego zrobiła. Naszym babciom łatwiej się było w tym odnaleźć. Czy to znaczy, że mamy nie mieć dzieci, a ostatni gasi światło?
Rodion - 8 Sierpnia 2006, 15:03
Godzilla ale dziecko w żadnym przypadku ( i w zaden sposob ) nie moze byc wykorzystywane jako przyczynek do kariery. A tak , jak sądze jest w tym przypadku
Ziuta - 8 Sierpnia 2006, 15:06
Zdaje się, że Elam wspominała o Francuzce, która urodziła dziecko tylko po to, by udowodnić światu, iż można macierzyństwo połączyć z karierą.
Godzilla - 8 Sierpnia 2006, 15:09
To prawda, i jeśli tak tej pani zostanie, współczuję dziecku. Bo ono z taką mamą będzie rosło. Mało czytam plotkarskiej prasy, ale w światku gwiazdorsko-aktorskim jest sporo takich przypadków, kiedy gwiazdeczka ratuje sobie oglądalność zachodząc w ciążę i szpanując rosnącym brzuszkiem. A potem się okazują różne rzeczy. Niestety często dziecko jest traktowane jako przykra konsekwencja tego pomysłu. Dzieciak ma wtedy przechlapane.
Pako - 8 Sierpnia 2006, 15:13
Dlatego nie chcę jakieś oszałamiającej kariery. Chcę być szarym ludzikiem z paroma dzieciakami. Że żona je będzie rodziła a nie ja? Trudno, mam zamiar jej byc pomocą. Ale cholercia, ja konserwatywny jestem aż do bólu. Wsyscy wokół mnie tylko: dzieci nie chcę, dzieci jak karierę zrobię, dzieci, jak będę miał dość pieniędzy...
A ja chcę skończyć studia, załapać pracę, znaleźć żonę i mieć dziecko. Najlepiej jeszcze przed trzydziestką. Ja tam po prostu nie rozumiem kariery, jeśli nie ma jej dla kogo robić. Dla siebie? Nie... to nie dla mnie.
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 15:13
Godzilla, pięknie to napisałaś.
Rodion:
Cytat | Godzilla ale dziecko w żadnym przypadku ( i w zaden sposob ) nie moze byc wykorzystywane jako przyczynek do kariery. A tak , jak sądze jest w tym przypadku |
No, ja tak nie sądzę. I nie oceniam Chylińskiej źle z powodu tego felietonu. Nie napisała przecież, że nie kocha swojego dziecka i że chciałaby się go pozbyć. Wylała tylko swoją zlość. Takie spojrzenie na sprawę wydaje mi się uczciwe. Ale to może mój problem, bo nie lubię małych dzieci i mam dość mamuś obrażonych tylko dlatego, że za mało zachwycam się ich rozdartymi pociechami lub nie mam ochoty oglądać świeżo wyrżniętych ząbków.
EDIT: No i ok, Pako, ale z drugiej strony inni mają prawo myśleć inaczej.
Rodion - 8 Sierpnia 2006, 15:18
Sprawa podejscia. Dla mnie prywatnosc, a do tej kategori zaliczam moje uczucia i relacje oraz doswiadczenia z dziecmi, jest zarezerwowana tylo dla krego ludzi ktorych znam. A nie sposob na przyciagniecie do siebie uwagi tlumow.
Godzilla - 8 Sierpnia 2006, 15:19
Pako,
Pako - 8 Sierpnia 2006, 15:28
Cytat | EDIT: No i ok, Pako, ale z drugiej strony inni mają prawo myśleć inaczej. |
Toż dla tego na końcu napisałem, że to nie dla mnie Ja po prostu jestem taki a nie inny. Dzieci kocham (jak mnie ktoś o pedofilię oskarży to na pakonie oskuruję ), nei lubię zmian, jestem człowiekiem, który się szybko przywiązuje do ludzi i nie lubi się przywiązań pozbywać. Więc dziecko dla mnie będzie tylko radością... po tym, jak już skończę narzekać, ze ono nie sypia
Głupie... ale ja już bym chciał mieć żonę i dziecko Na szczęście mam jeszcze tyle oleju w glowie, żeby się o to na razie nie starać
Agi - 8 Sierpnia 2006, 16:02
Miria
Cytat | Ale to może mój problem, bo nie lubię małych dzieci i mam dość mamuś obrażonych tylko dlatego, że za mało zachwycam się ich rozdartymi pociechami lub nie mam ochoty oglądać świeżo wyrżniętych ząbków. |
Świetnie Cię rozumiem, ja też zawsze dużym łukiem omijałam wózki z cudzymi dziećmi, a i cierpliwość miałam tylko do swojego. Nie wiem czy to wada, tak mam i już
Pako
Cytat | Chcę być szarym ludzikiem z paroma dzieciakami. Że żona je będzie rodziła a nie ja? Trudno, mam zamiar jej byc pomocą. |
Myślę, że matka Twojego dziecka (lub dzieci) będzie szcześliwą osobą. Oczywiście, pod warunkiem, że będzie preferowała tradycyjny model rodziny. Najlepiej to uzgodnić przed faktem, a nie po.
Piech - 8 Sierpnia 2006, 16:10
Felieton Chylińskiej wpisuje się w popularny dziś etos, wg którego dziecko, to taki stworek ("ssak"), z którym są same kłopoty. Dziecko hałasuje, sra, włazi w szkodę, trzyma człowieka na uwięzi i w ogóle nie wiadomo po co ono jest i jaki z niego pożytek. No nie wiadomo. Dziecko przeszkadza rodzicom, a zwłaszcza matce. Gdyby nie ono, kobieta mogłaby się realizować bez przeszkód, znaleść swój prawdziwy sens w życiu. A tak, to kobieta musi się zniżyć do poziomu jej własnej matki oraz babki, a przecież mamy już dwudziesty pierwszy wiek i nie wypada robić takiej wiochy i obciachu i w ogóle. Jeżeli już ma być jakieś dziecko, to najwyżej jedno i najlepiej dopiero gdzieś tak pod czterdziestkę, żeby zdążyć jeszcze przed menopauzą, a do tego czasu jak najwięcej użyć życia, zobaczyć trochę świata, zabawić się zanim przyjdzie ten straszny stworek i wszystko zepsuje.
Fakt, że ludzie tak sobie dają nasrać do głowy, napawa mnie smutkiem, bo chciałbym jak nalepiej myśleć o swoich pobratymcach z gatunku homo sapiens.
Niespecjalnie umiem opisać sens bycia rodziciem, ale słuchajcie co mówi Godzilla, bo to bardzo mądra kobieta jest.
Pako - 8 Sierpnia 2006, 16:14
Sens bycia rodzicem widzę na codzień. Gdyby moja prababka nie miała córki, a ta córka też córki, to teraz prababka siedziałaby pewnie w domu starców czy innym takim, a nie u mnie w domu, przy rodzinie. Tak to jest, że różnie się w życiu dzieje, czasem trzeba się zaopiekować kimś starszym, co wcale takie łatwe nie jest. I lepiej mieć te dzieci, które się nami zaopiekują, niż musieć się o to prosić. To po pierwsze. Po drugie - nawet wiewiórka wie, żę materaił genetyzny trzeba przekazać dalej, jak jest możliwość. Jak będę miał możliwość to zamierzam z niej skorzystać
A czy żona bedzie ze mna szczęśliwa to nie wiem... sami się kiedyś zapytacie
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 16:29
Pako:
Cytat | I lepiej mieć te dzieci, które się nami zaopiekują, niż musieć się o to prosić. To po pierwsze. Po drugie - nawet wiewiórka wie, żę materaił genetyzny trzeba przekazać dalej, jak jest możliwość. |
Wybacz, ale taka motywacja to dla mnie bzdura.
Posiadanie dzieci nie jest dla mnie sensem i celem zycia i nie uważam, żebym dala sobie nasrac w głowie. Ludzie są różnie skonstruowani, w chwili obecnej nie widzę siebie w roli matki i nie mam zamiaru stawać się nią dlatego, ze mój zegar biologiczny tyka. Mogę sie realizowac inaczej? Mogę, a jedyne, czego wymagam, to odrobina tolerancji, zamiast oburzonych okrzyków spełnionych rodziców.
Rodion - 8 Sierpnia 2006, 16:40
Miria a czy ktos Cie zmusza?
Tak na moj rozum to zadna ze stron nie powina wytaczac dzial i wywieszac sztandarow. Bo to dzialanie pozbawione sensu. Chcesz wiedziec jak to jest miec dzieci i sie nimi opiekowac, kochac itd. to zapytaj a nie rob z tego sensacji jak sie trafi.
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 16:45
Mam wrażenie, że to nie ja wywiesiłam sztandar... Ale może frustracja ze mnie wyłazi, bo jestem w sytuacji, gdzie wszyscy oczekują, że będę miała dziecko i o niczym innym nie marzę.
Anko - 8 Sierpnia 2006, 17:13
Przeczytałam artykuł Chylińskiej - no cóż, zawsze była wulgarna, spodziewaliście się, że nagle zmieni imidż? Zresztą, taki już język prasy, że wyolbrzymia - w te albo wewte. Kiedy wszystkie gazety kobiece twierdzą, że macierzyństwo to róż, miód, sama słodycz, to inni znowuż rzucają mięchem i wiązankami pod adresem potomka. Choćby ot, tak, dla równowagi.
Pako ma rację, czasy się zmieniły, jednak nie zauważamy jednego - może większość "naszych prababek" prowadziła "tradycyjny" styl życia (wiejsko-chłopski, rozumiem przez to - zaliczam do nich 3/4 moich prababek), ale bywały też tzw. "wyższe sfery" (do których chyba dzisiaj wszelakie estradowe "gwiazdki" usiłują aspirować). I taka dama czasem np. wynajmowała sobie służącą-mamkę do karmienia dziecka piersią (żeby damie się biust nie zdefasonował). A dzieci były wychowywane przez nianie (na i co dzisiaj bogatych stać).
Miria: Cytat | Ale to może mój problem, bo nie lubię małych dzieci i mam dość mamuś obrażonych tylko dlatego, że za mało zachwycam się ich rozdartymi pociechami lub nie mam ochoty oglądać świeżo wyrżniętych ząbków. | Wielu ludzi obraża się dlatego, że nie zachwycamy się ich bobasem/pieskiem/kociakiem, itd. Jakby istniał powszechny obowiązek zachwycania się dziećmi i zwierzętami. To straszne.
Pamiętam np. taką scenę: miałam kiedyś naście lat. Poszłam do kwiaciarni, stanęłam w kolejce. Po sklepiku buszowało dziecko - już nie pamiętam, sprzedawczyni czy klientki (obie ze sobą plotkowały przy ladzie, kolejka się nie posuwała). Chłopczyk 3-4 letni. W pewnym momencie wziął spryskiwacz do kwiatów i zaczął mi oblewać spodnie wodą. Mówię mu "przestań", nic. Mówię matce - coś tam powiedziała do dziecka, i tak nie posłuchało. I leje na mnie wodę, i leje. Więc w końcu odepchnęłam dzieciaka. Wywrócił się i rozryczał. Jak wszystkie baby ze sklepu na mnie naskoczyły! Że mały, że nie rozumie, że co ja niby chcę i jak śmiem dotykać cudze dziecko. A miałam już całą mokrą nogawkę (może to byłoby zabawne, gdyby wtedy było +30 stopni, a nie było). Wyszłam i nic nie kupiłam.
Najgorsze jest to, że dzisiaj robi się taką propagandę, że każdy (a zwłaszcza kobieta) powinien mieć dziecko. Kiedyś nie było problemu "starzenia się społeczeństwa", itp. (ludzie krócej żyli, na ten przykład), to i taka propaganda nie była potrzebna. A dzisiaj? Roztacza się straszliwe wizje, że jeśli ktoś (przede wszystkim kobieta) nie ma dziecka, to na starość na pewno tego pożałuje, że od tego dostanie jakichś chorób fizycznych czy psychicznych, itd. itp. Jeśli ktoś rzeczywiście "leci na propagandę", że bez dziecka jego życie będzie niepełne lub wręcz do kitu - i tylko dlatego ma dziecko, a nie dlatego, że naprawdę tego chce, to i rodzic będzie się męczył, i to dziecko.
No i jeszcze ten nacisk rodziny - bo matka chce być babcią... a babcia prababcią... - tylko kto się potem będzie męczył? Jak czytam te żałośliwe listy w "pismach kobiecych" w rodzaju: pomóżcie, synowa znowu podrzuca mi dziecko do opiekowania się - to już wiem, że cała rodzina jest "dumna z potomka", ale ciężaru jego wychowywania wcale ta "cała rodzina" ponosić nie chce.
Anko - 8 Sierpnia 2006, 17:44
Miria: Cytat | Pako:
Cytat | I lepiej mieć te dzieci, które się nami zaopiekują, niż musieć się o to prosić. To po pierwsze. Po drugie - nawet wiewiórka wie, żę materaił genetyzny trzeba przekazać dalej, jak jest możliwość. |
Wybacz, ale taka motywacja to dla mnie bzdura.
Posiadanie dzieci nie jest dla mnie sensem i celem zycia i nie uważam, żebym dala sobie nasrac w głowie. Ludzie są różnie skonstruowani, w chwili obecnej nie widzę siebie w roli matki i nie mam zamiaru stawać się nią dlatego, ze mój zegar biologiczny tyka. Mogę sie realizowac inaczej? Mogę, a jedyne, czego wymagam, to odrobina tolerancji, zamiast oburzonych okrzyków spełnionych rodziców. | W pełni Cię rozumiem.
A co, jeśli chciałabym przekazać ludzkości coś innego niż produkt ruletki genowej? Człowiek, w przeciwieństwie do zwierzęcia, nie może istnieć jako sam materiał genetyczny, ktoś go musi wychować. Nie wiem, jak jest akurat u wiewiórek, ale jeśli żółwie składają jaja i odchodzą, a ich dzieci są od wyklucia skazane na siebie, to znaczy to cokolwiek dla nas? Sytuacja ludzi jest inna.
Właśnie, Miria, widzisz, ile razy ja już usłyszałam od rodziny: wyjdź za mąż, miej dzieci, nie będziesz w życiu sama, bo inaczej wszyscy cię opuszczą, kontakty się urwą, wszyscy zajmą się swoimi rodzinami, w tobie kobieta dostrzeże zagrożenie dla swojego małżeństwa, zaś dzieci zaabsorbują rodziców na tyle, że już nie będą mieli czasu znać się z tobą, a na starość to już w ogóle wylądujesz samotna w domu starców-umieralni i będziesz mieć za swoje... Ech, ja już nie mogę słuchać tych bzdur.
"Robienie sobie dziecka" żeby nie zostać samemu albo żeby zmusić faceta do małżeństwa do ohydna manipulacja kosztem dziecka. Zresztą, wcale nie gwarantująca sukcesu, bo mąż może się rozwieść, a dziecko na starość oddać rodzica do domu starców i tak, albo wyjechać do Australii i zerwać wszelkie kontakty. Tak skończył jeden mój sąsiad - alkoholik, żona się z nim rozwiodła, a syn wyjechał do Australii. Nie wiem nawet, kto zajmował się w końcu pogrzebem faceta... Możecie powiedzieć, że alkoholik sam sobie jest winien, bo żaden z niego rodzic czy głowa rodziny.
No, właśnie, ale jeśli ktoś z różnych przyczyn - niekoniecznie z powodu nałogu - uświadomi sobie, że nie nadaje się na rodzica? To ma nim być i tak, żeby wszystkim coś udowadniać?
Tak jak Miria czasem odnoszę wrażenie, jakby społeczeństwo odmawiało prawa do szczęścia i szacunku osobom bezdzietnym. Wręcz kreuje się ich na "pasożytów społecznych" (jakby nie płacili podatków i składek emerytalnych, czy co ), nie dostrzegając tego, że "pasożytują" na opiece społecznej i wszelakich zasiłkach osoby, które niefrasobliwie mają więcej dzieci, niż mogą wyżywić, wyposażyć do szkoły i w ogóle dać sobie z nimi radę.
dzejes - 8 Sierpnia 2006, 18:02
Cytat | Anko:
Najgorsze jest to, że dzisiaj robi się taką propagandę, że każdy (a zwłaszcza kobieta) powinien mieć dziecko. |
Oczywiście tę propagandę robią wiadome siły? C'mon, naprawdę uważasz, że w kraju, w którym przeciętna kobieta ma 1,2 dziecka jest jakakolwiek propaganda?
A może to Ty mylisz nacisk rodziny z jakąś faktyczną propagandą? Zresztą co to jest nacisk rodziny? Jeśli ktokolwiek poważnie traktuje takie sprawy, to i tak współczuję.
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 18:09
dzejes:
Cytat | Zresztą co to jest nacisk rodziny? Jeśli ktokolwiek poważnie traktuje takie sprawy, to i tak współczuję. |
A jednak takowy nacisk moze skutecznie uprzykrzyć życie, zapewniam.
Ziuta - 8 Sierpnia 2006, 18:15
Miria napisał/a | A jednak takowy nacisk moze skutecznie uprzykrzyć życie, zapewniam. |
Może. Rodzinka potrafi być zdrowo walnięta. Mnie w okolicach 17 urodzin dziadek rzekł, że metr siedemdziesiąt to chłop jak dąb (wyższych we wsi nigdy nie było), a tak w ogóle to rodzice powinni mnie i siostrze spyrlać* na wesele.
* regionalizm taki
Ja chcę mieć w przyszłości żonę, dzieci. I na pewno nie będę czekał z tym aż do piwerwszych problemów z prostatą.
Dzieci chce mieć dla siebie, żonę też. Społeczeństwo, obowiązek, modę, postęp, tradycję, karierę oraz resztę tych bzdur – mam gdzieś.
Anko - 8 Sierpnia 2006, 18:17
dzejes: Cytat | w kraju, w którym przeciętna kobieta ma 1,2 dziecka jest jakakolwiek propaganda? | Właśnie dlatego, że niektórym pasowałoby, aby tych dzieci było więcej, występują różne naciski.
Zresztą, Pako nakreślił taką sielską wizję rodziny wielopokoleniowej... młodzi zajmują się prababcią... a jak Ty, Dżejes widzisz taką rodzinkę? Jej nacisk? Olać... Już widzę tę szczęśliwą, olaną rodzinkę...
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 18:24
Anko:
Cytat | Już widzę tę szczęśliwą, olaną rodzinkę... |
Cytat | No, właśnie, ale jeśli ktoś z różnych przyczyn - niekoniecznie z powodu nałogu - uświadomi sobie, że nie nadaje się na rodzica? To ma nim być i tak, żeby wszystkim coś udowadniać?
|
Zrezygnowanie z bycia rodzicem wydaje mi się najdojrzajszym i najbardziej odpowiedzialnym podejsciem w tej sytuacji.
dzejes - 8 Sierpnia 2006, 18:30
Cytat | Anko: Właśnie dlatego, że niektórym pasowałoby, aby tych dzieci było więcej, występują różne naciski. |
Wiadomym siłom? "Niektórzy" uprawiają propagandę, "niektórym" jest na rękę, by dzieci było więcej... Obsuwasz się w oszołomsko-prawicowe "wiadome siły nasz Kraj zepsuły!"
O kim mówisz, powiedzmi proszę? Tylko tak, wiesz, jak dla głupszej części ludzkości...
Inną sprawą jest fakt, że większa liczba dzieci jest np. w moim interesie. Czemu? Bo mieszkam w tym kraju, a liczba dzieci bezpośrednio przekłada się na potencjał ekonomiczny, wzrost gospodarczy i takie tam. Wieć to w zasadzie ja mógłbym napisać, że "niektórym" pasuje, by tych dzieci było jak najmniej
Cytat | Anko:
Zresztą, Pako nakreślił taką sielską wizję rodziny wielopokoleniowej... młodzi zajmują się prababcią... a jak Ty, Dżejes widzisz taką rodzinkę? Jej nacisk? Olać... Już widzę tę szczęśliwą, olaną rodzinkę... |
Zapraszam do siebie. Moi dziadkowie są już wielokrotnymi pradziadkami, a ja jakoś się trzymam. Generalizujesz gorzej od Pako.
mawete - 8 Sierpnia 2006, 18:34
Ja mam jedno dziecko które bardzo kocham - co nie znaczy że na wszystko pozwalam - w sytuacji opisywanej przez Anko dosatałaby klapa w dupę i przeprosiła poszkodowaną osobę - a ja bym lody czy co tam kupił w ramach przeprosin (oczywiście poszkodowanej)
Ziuta - 8 Sierpnia 2006, 18:44
mawete
normalny, nieoszołomski, pogląd na sprawę.
nimfa bagienna - 8 Sierpnia 2006, 19:09
Niedawno czytałam felieton Anity Lipnickiej, też świeżo upieczonej mamy. Na podobny temat. Może łagodniejszy w formie, ale na pewno nie w treści.
Jak to ktoś słusznie w tej dyskusji zauważył, macierzyństwo to jedna ze spraw, której się nie pozna, dopóki się nie spróbuje. Każdy ma różne wyobrażenia, a tacy jesteśmy, że chcemy wierzyć, że NASZ potomek będzie spokojny, cichy, nie będzie chorował ani piłował ryja na okrągło.
Jednak dzieci są różne. I matki też.
Może się narażę, ale uważam, że instynkt macierzyński to mit. Podejrzewam, że jest sporo kobiet, które wobec własnych dzieci mają podobne odczucia jak Chylińska i Lipnicka. Że spodziewały się czegoś innego. Że trudno im, chodzą niewyspane, nie rozumieją, co się dzieje, frustrację obracają w krzyk, łapią coraz większą deprechę i stopniowo nakręcają się same.
Tylko że nie wypada przyznawać się do takich odczuć. Bo mit instynktu macierzyńskiego tak silnie się zakorzenił, że wszyscy uważają, że jeśli kobieta jest bezpotomna, to z całą pewnością jest niespełnioną półkobietą. Więc aby sprostać wymaganiom mitu, niektóre wściekłe i umęczone mamusie na zewnątrz przybierają maskę szczęśliwej i wreszcie spełnionej. Ile kobiet ma odwagę się przyznać, że dziecko budzi w nich furię niezrozumienia? Siła hipokryzji jest przepotężna.
Dla wyjaśnienia - nie mam dzieci. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek odważyła się mieć. I to nie ma nic wspólnego z tym, czy chcę, czy nie chcę. Zdaję sobie sprawę z następującej rzeczy: nie wystarczy mi sił, by wychować potomka na szczęśliwego człowieka. Mam świadomość własnych ograniczeń. Przed tą świadomością MUSI ustąpić wszystko. Dziecko to nie jest dla mnie słodki bobasek w czapeczce z falbanką ani zabezpiecznienie na starość. To nowy człowiek. Dziecko rodzi się nie dla siebie, a dla tego dziecka właśnie.
Czasem trzeba wybierać między 'chcę' a 'powinnam'.
I na to pytanie każda z nas musi odpowiedzieć sama. Najlepiej przed. Bo kiedy ONO jest już na świecie - to już za późno.
Ale się rozpisałam...
Anko - 8 Sierpnia 2006, 19:10
dzejes: Cytat | Generalizujesz gorzej od Pako. | Pako chyba się nie ucieszy z takiego porównania... Niemniej, takie czasy - jedne kraje walczą z przeludnieniem, inne z niedoludnieniem.
Co ja mam Ci powiedzieć? "Nazwiska, adresy, kontakty"? Jedni odczuwają "naciski", inni nie. Jeśli zaliczasz się do tych drugich, to tym lepiej dla Ciebie. Jeśli mówię "niektórzy", to przecież nie mówię "wszyscy" - to by była generalizacja. W "grubszych sprawach" odpowiedzialność jest tak rozmyta, że nie da się nikogo złapać za rękę, a Ty mnie pytasz, jak świadka w sądzie. Niemniej, jak to jest, że jeden artykuł w tonie odmiennym od "ogólnie przyjętego" wywołał takie oburzenie? To znaczy, że istnieje styl "ogólnie przyjęty". Kto zań odpowiada? A może nikt personalnie. Wiadome siły z kosmosu, a co. Ale najczęściej, jak otwieram gazetę, to leci klisza "szczęśliwa matka", itd. itp. W ten sposób utrwala się schemat, że macierzyństwo to samo szczęście. Jeśli ktoś tak nie uważa - to oburzenie. Jak po artykule Chylińskiej.
EDIT:
nimfa bagienna: Cytat | Tylko że nie wypada przyznawać się do takich odczuć. Bo mit instynktu macierzyńskiego tak silnie się zakorzenił, że wszyscy uważają, że jeśli kobieta jest bezpotomna, to z całą pewnością jest niespełnioną półkobietą. Więc aby sprostać wymaganiom mitu, niektóre wściekłe i umęczone mamusie na zewnątrz przybierają maskę szczęśliwej i wreszcie spełnionej. Ile kobiet ma odwagę się przyznać, że dziecko budzi w nich furię niezrozumienia? Siła hipokryzji jest przepotężna. | A teraz proszę udowodnić, jakie to siły ponoszą odpowiedzialność za ten mit? Tak, dla dociekliwych...
P.S. mawete, widzisz, a jak by się ktoś oburzył, że dziecka (swojego) nie wolno uderzyć pod żadnym pozorem?
Pako - 8 Sierpnia 2006, 19:14
dla mawete brawo. Sam nienawidzę wychowania bezstresowego. Czasem trzeba przylać (bez przesady oczywiście!)
Przeprosić jednak chciałem Mirię: Miro kochana, nie chciałem na tobie wywierać żadnego nacisku ani tym podobnych, nie wywieszam też sztandarów. Przepraszam, jeśli tak to zrozumiałaś, może rzeczywiście źle to trochę napisałem. Bo to, czy mieć dzieci, to wybór każdego człowieka. Jeśli uważasz, że jeszcze nie twój czas na to, to świetnie, poczekaj, aż poczujesz, że chwila jest odpowiedniejsza. Albo nie miej dzieci wcale, jeśli jesteś przekonana, że nie jest to kompletnie dla ciebie, że byłabyś złą matką albo coś takiego. Nie chciałem nikogo do robienia dzieci zmuszać Tylko wyraziłem swoje zdanie, takie moje marzenia
A argumenty jakie podałem to też są w sumie nic nie warte, bo najważniejsza jest decyzja rodziców, argumenty takie jak moje można wyrzucić i tyle. Bo jeśli ja uznam za parę lat, że ojcem byłbym złym, to też nie bedę się o dziecko starał, aż się ze sobą nie uporam. Reszta jest kwestią moich przekonan
Anko - nakreśliłem wizję, jaka jest u mnie. Ale faktem jest to, żę mieszkam na wsi i różni się to od miasta, poza tym reprezentuję rodzinkę staroświecką? konserwatywną? Coś w tym stylu. Stare przekonania, stare przyzwyczajenia, które siłą rzeczy przechodzą na mnie i z niektórymi muszę starać się walczyć, bo niestety do dzisiejszych czasów nie pasują.
Godzilla - 8 Sierpnia 2006, 19:18
To ja walczę z takim schematem. Mam dwójkę chcianych dzieci, i kochanych, i zaliczyłam różne różności, łącznie z depresją poporodową. Dlatego za bardzo się nie dziwię Chylińskiej, choć sama nie napisałabym tego w takiej formie. Problem, co z tym zrobić. Bo można trąbić wszem i wobec że macierzyństwo i słodki dzidziuś to ściema i wredna podpucha moherowych beretów, albo poszukać jakiejś pomocy i postarać się wyjść z dołka, dla dobra własnego i dziecka (nie mówiąc o mężu, który może być kompletnie bezradny wobec humorów żony).
Macierzyństwo nie jest ani samym szczęściem, ani niczyją podpuchą. Jest fantastyczną rzeczą, ale jak wszystko co cenne, wiele kosztuje.
Anonymous - 8 Sierpnia 2006, 19:19
Pako - ja się nie czuję urażona Twoją wypowiedzią w żaden sposób.
|
|
|