To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Etyka w sieci i żeglowanie pod piracką flaga.

Romek P. - 20 Stycznia 2006, 16:05

Historia bardzo a propos.

Wątek kryminalny, z fantastyką w tle... to znaczy na ekranie :)

Wiedźma - 20 Stycznia 2006, 17:39

Dobra książka :)

A w filmie podoba mi sie pokazanie psychodelii w codzienności :)

Co musieli przezyć biedni kinomanii, gdy oglądali sobie Lsnienie, a w trakcie wchodzi policja? :mrgreen:

Dunadan - 21 Stycznia 2006, 01:16

Duke napisał/a
Cóż mogę powiedzieć. Pracuje, sam opłacam swoje rachunki. Piractwo jako takie uważam za stan przejściowy - najpierw jest przejawem buntu przeciw Billowi G., potem chcialo by się nabyć, ale nie ma kasy - piractwo stanowi element świadczący o bycie. Ja jestem na tym szczęśliwym etapie, że nie musze piracić.Stać mnie. Nawet jeśli coś nie jest dostępne w Polsce, to mam wystarczająco wielu kumpli (i kumpelek) na świecie ze mogę sobie zamówic i gra/film zostaną mi przysłane do domu. Osobną kwestią jest to, że ostanio jakoś nie pojawiło się nic z nowości co chciałbym mieć - nadal pykam w XCOM`a i słucham ZZTOP :twisted:


Stać cię? serio stać cię na zbiorek płyt, z których każda kosztuje 100zł? bo takie są ceny za dobrą muzykę, a tak się składa że moi rodzice takiej słuchają ( pomińmy kwstie gustów :) ) a ich nie stać. Mało kogo stać. Czemu muzyka ( bo głównie tego dotyczy problem ) ma być tylko dla jakiejś elity? ( nie mam na myśli ciebie :D tylko ogół ludzi których stać - ja nie znam takich ludzi :D )

To jedna sprawa. Druga - jest jeszcze jeden problem. Mianowicie nie wszystko można dostać w sklepach :D są takie rzeczy, białe kruki których nie znajdziesz na CD/DVD/winyl ale, jakimś cudem znalazły się w sieci... co z takimi perełkami?...

NURS - 21 Stycznia 2006, 01:54

Dun, jak rozpatrzysz to z moralnego punktu widzenia to nie ma znaczenia, czy cos jest osiagalne, czy nie. nie masz w Polsce salonu ferrari, czy kradziez tego auta jest czymkolwiek innym od kradziez malucha, pomijajac szczegóły techniczne? nie mozna rozpatrywac tego w ten sposób.
Zabójstwo jest zabójstwem, w afekcie czy nie. Kara może byc inna, ale czyn jest ten sam. Tak samo jest w przypadku asymilacji filmu/gry/ksiązki. muzyki z sieci. Bierzesz za darmo, to, co kosztuje. Tym samym okradasz kogoś z naleznych mu pieniedzy, czy to jest Gates, czy ziemianski, czy ja.
rozpowszechnianie w sieci archiwalnych numerow SFa podcina samo pismo. tak jak sprzedaż za pol ceny przez złodziei. Ktos kto dostaj cokolwiek za darmoche, albo za ulamek ceny, potem nigdy nie kupi tego samego za pelną wartośc (albo prawie nigdy). a to sa wymierne straty. wiem, bo widzialem jak to sie zmienialo, kiedy rozplenili sie zlodzieje makulaturowi.
efekt predzej czy pozniej bedzie taki, ze zostana wielkie korporacje wydajace cokolwiek, a wszystko, co wartosciowe zniknie, bo sie nie bedzie oplacalo.

Dunadan - 21 Stycznia 2006, 02:13

NURS - ale ty mówisz o skrajnościach. Człowiek zasadniczo nie musi mieć Ferrari żeby przeżyć... powiesz - nie musi słuchać muzyki? otóż nie - człowiek jest człowiekiem i ma prawo dostępu do kultury, nalezy mu się ono jak psu kość i NIKT nie ma prawa mu tego w jakikowliek sposób zabraniać...
Co do SFFH - tu jest inna sprawa, bo IMHo dołsownie każdego stac na te 7 zł na miesiąc ( hmm... po 10 miesiacach niekupowania sffh miałbym kase na jakąś płytę... ). Swoja drogą to porządne chamstwo ale... nie wpakuj sięw coś NURSie, ta prezygoda z policją nieprzyjemnie brzmiała...

"Tak samo jest w przypadku asymilacji filmu/gry/ksiązki. muzyki z sieci. Bierzesz za darmo, to, co kosztuje. Tym samym okradasz kogoś z naleznych mu pieniedzy, czy to jest Gates, czy ziemianski, czy ja."
Wybacz NURSie ale gdybyś zarabiał setki tysięcy zł na SFFH i gdyby ono kosztowałoby 30 zł - okradłbym cię z przyjemnością - lubię okradać złodziei :) bo taka jest smutna prawda. Chcesz dowodów? podałem kilka postów wcześniej - wspomniana płyta ( płyty! ) wydana przez Kaczkowskiego za nie wiecej niż 14,99 - ciakaw jestem co ty na to ( jakoś nikt nie skomentował tego postu... ). Wyprzedzę trochę ( może niesłusznie... ) twoją odpowiedź - OK, wykonawcy zrzekli się z dochodów z tej płyty, w porządku, powiedzmy, niech dostaną te 10, 15 złotych za płytę - jestem gotów zapłacić 30 zł. Ale nie 100. I mam głęboko gdzieś ze to jest jakiś Mick Jagger czy inny Bowie, który chce jeździć Jaguarami... zresztą też by nimi jeździłm nawet z taką ceną płyty.

NURS - 21 Stycznia 2006, 10:40

Napisałem dośc wyraźnie o dwóch stronach tego problemu. moralny nie rozróżnia - cokolwiek byś nie pisal od dostępie do czegokolwiek, to jego brak nie jest argumentem, żeby kogos okraść.
A druga strona jest taka, jak piszesz, korporacje przeginaja z cenami - ale piractwo jest obecne takze tam, gdzie plyta jaggera kosztuje roznowartosc godziny pracy robola - a w sieci znajdziesz także rzeczy, które kosztuja grosze. Więc problem nie w cenie, ale w tym, ze wiele osób juz sie przyzwyczailo, ze może mieć wszystko za darmo.
a weź odwróć sytuacje, Jagger jeździ jaguarem, bo stworzył coś, za co ludzie zapłacą, żeby tego posłuchać. Jeśli zrezygnuje z robienia tego, jak i inni, to czego bedziesz słuchał? Disco polo? :-)

Alkioneus - 21 Stycznia 2006, 11:03

Piracę i nie bronię piratów, ale:

Kiedy były czasy słynnego Audiogalaxy, to po jego zamknięciu paradoksalnie kilka firm fonograficznych zanotowało spadek obrotów. Dlaczego? Bo łatwość dostępu do mp3 i szerokiej gamy twórców na swój sposób wychowała wielu i zrobiła z zwykłych odbiorców głodnych konsumentów. Jak ich od tego odcięto, to wrócili do siedzenia przed telewizorami. A jak ssali tą muzę, to jakoś się uświadamiali muzycznie i zdarzało im się kupić oryginalną płytę.

Druga ciekawa sprawa:
Tam, gdzie płyty Jaggera kosztują godzinę pracy "robola", to Jagger nie straci wiele grosza. Z prostego powodu - bo jego płyty kupi i tak każdy, kto tego Jaggera lubi. A ściągną je co najwyżej ci, którzy zrzucą sobie album, dwa trzy razy przesłuchają, i albo wypalą, albo wywalą z HDD albo prostu o nim zapomną. Kto tego Jaggera będzie słuchał dzień w dzień po 10 razy - taki człowiek musi dojść do wniosku, że tą godzinę na niego popracuje i tą płytę mu kupi.

Ale może o literaturze, bo to bliższy temat.
Mam w ebookach niesamowicie dużo fantastyki. I to, że wala się tam komplet Asimova, Dicka i Herberta, w niczym nie zmienia moich planów budżetowych. Ja i tak wydam maksymalną kwotę, jaką mogę wydać na książki. Nie kupię książki pisarza X, którego czytałem w ebookach z prostego powodu. I tak bym go nie kupił, bo nie miałbym jak. Książkę bym pożyczył, przeczytał na pagebypagebooks(gdyby tam była), poczekał 20 lat aż trafi do biblioteki. W pewnym sensie okradam pisarza X, bo czytam jego książki, nie płacąc za nie. Ale gdybym tego nie robił, on by nic na tym nie zyskał.
A to X można robić za wiele nazwisk na polskim rynku. Co mogę kupić, to kupię i tak - i tak wydaję na książki kosztem "normalnego" życia. I znowu paradoksalnie - w życiu bym nie przysiadł do pani Białołęckiej, gdyby nie stos jej ebooków na moich płytach. I nie kupię jej niestety, chyba że byłbym bogaty. Ale jedna osoba już kupiła jej książkę, po tym jak wklejałem fragmenty w komunikatorze i zachwalałem tą panią.

Mamy piractwo i p2p-piractwo. Nie usprawiedliwiam żadnego moralnie, pod drugim z czystej uczciwości podpisać się muszę, bo ssam niesamowite ilości literatury i muzyki. Ale jeśli pod kimś dołki kopię, to raczej pod bibliotekami, niż pod księgarniami.

Samokrytyka złożona.

NURS napisał/a

a weź odwróć sytuacje, Jagger jeździ jaguarem, bo stworzył coś, za co ludzie zapłacą, żeby tego posłuchać. Jeśli zrezygnuje z robienia tego, jak i inni, to czego bedziesz słuchał? Disco polo? :-)


To jeszcze o tym. Jeśli zrezygnuje Jagger, to na jego miejscu stanie gwardia młodych i głodnych, którzy będą robili to co on, ale wystarczy im że będą jeździć maluchami.

I jeszcze może nadmienię o praktykach wielu zespołów spod wytwórni Cold Meat Industry, popierających całkowicie p2p i ściąganie ich płyt. Jak one zarabiają? Po prostu nie wydają normalnych albumów, tylko drogie, limitowane edycje w pięknych kartonikach, z różnymi frykasami, których w mp3 się nie zmieści. I ściągając za to kasę, mają na życie. A dzięki p2p mają popularność i wiedzą, że tylko tak trafią do szerszej widowni, bardziej niż poprzez media.

Dunadan - 21 Stycznia 2006, 11:19

NURS napisał/a
Napisałem dośc wyraźnie o dwóch stronach tego problemu. moralny nie rozróżnia - cokolwiek byś nie pisal od dostępie do czegokolwiek, to jego brak nie jest argumentem, żeby kogos okraść.


Łe, ja tam nie mam skrupułów...
Ale muszę przyznać jedno. Rok temu ciężko zastanawiałem się nad tym co kupić tacie na gwiazdkę... miałem już zamiar sciągnąć zcoś z netu gdy nagle się ocknąłem - mogę pójśc i kupić. Wydam olbrzymią ilość kasy ale to choroba my być prezent, poza tym raz w roku można - i kupiłem Ziggy'ego Stardusta, wydałem chyba stówę ale byłem niezmiernie zadowolony... raz w roku mogę ulżyć sumieniu :D
A tak poza tym - NURS, powiedz, kogo ja okradam? czy ktoś z tego powodu ucierpiał? ktoś popadł w jakieś problmy finansowe?

NURS napisał/a

A druga strona jest taka, jak piszesz, korporacje przeginaja z cenami - ale piractwo jest obecne takze tam, gdzie plyta jaggera kosztuje roznowartosc godziny pracy robola - a w sieci znajdziesz także rzeczy, które kosztuja grosze. Więc problem nie w cenie, ale w tym, ze wiele osób juz sie przyzwyczailo, ze może mieć wszystko za darmo.


Hmm - no trochę masz rację z tym praceniem nawet tanich rzeczy... pewnie jakbym poszukał to i skłądanka Mini-Max by się znalazła tu i ówdzie. Ale zauważ że tak jest z... powiedzmy, pospólstwem. Ale są tacy ludzie którzy sobie cenią jakość ( żeby nie wskazywac palcem :D )... IMHO gdyby wszystkie produkty był przystępne ogółowi po jakimś czasie piractwo wyszłoby z mody czy nawyku...

NURS napisał/a


a weź odwróć sytuacje, Jagger jeździ jaguarem, bo stworzył coś, za co ludzie zapłacą, żeby tego posłuchać. Jeśli zrezygnuje z robienia tego, jak i inni, to czego bedziesz słuchał? Disco polo? :-)


Hmm - a czemu miałby nie śpiewać? zresztą jeśli nie byłoby czego słuchać sam bym sobie grał i śpiewał :D że zacytuję mojego kolegę grającego w pewnym ( naprawdę świetnym ) zespole: "Cześć jestem Jarek - gram i śpiewam"

NURS - 21 Stycznia 2006, 11:25

Wszystko pieknie, ale problem nie w tym, że MJ sprzeda 1 mln płyt zamiast 1,5 mln. Zaczynajac od niego idziesz po bialoleckiej (ktora kosztuje 1/100 ceny kompa z którego to napisales :-) i SFFH (to 1/500 tej ceny).
Pliki legalne z muzyka sciagniesz po 3 zeta za sztuke, nawet taniej. Ale wtedy musisz wybierać - piractwo sieciowe pozwala miec wszystko za nic (BTW taki transfer też musi kosztować, nie? :-)
Usprawiedliwienie się, tym że MJ nie zbiednieje jednoczesnie sprawia, że biednieje i to znacznie Bialolecka, bo wiekszosc ludzi, którzy przeczytali jej ksiązke, juz jej nie kupi, a mało kto ją będzie reklamowal innym - jesli w sieci, to raczej skloni do sciagnięcia niz zakupu. I tu jest pies pogrzebany, granica przesuwa się.

Romek P. - 21 Stycznia 2006, 11:40

NURS napisał/a
Wszystko pieknie, ale problem nie w tym, że MJ sprzeda 1 mln płyt zamiast 1,5 mln. Zaczynajac od niego idziesz po bialoleckiej (ktora kosztuje 1/100 ceny kompa z którego to napisales :-) i SFFH (to 1/500 tej ceny).
Pliki legalne z muzyka sciagniesz po 3 zeta za sztuke, nawet taniej. Ale wtedy musisz wybierać - piractwo sieciowe pozwala miec wszystko za nic (BTW taki transfer też musi kosztować, nie? :-)
Usprawiedliwienie się, tym że MJ nie zbiednieje jednoczesnie sprawia, że biednieje i to znacznie Bialolecka, bo wiekszosc ludzi, którzy przeczytali jej ksiązke, juz jej nie kupi, a mało kto ją będzie reklamowal innym - jesli w sieci, to raczej skloni do sciagnięcia niz zakupu. I tu jest pies pogrzebany, granica przesuwa się.


Jest jeszcze gorzej.
Załóżmy, że nowy polski autor, Uczciwski, na rynku wydaje pierwszą książkę. I ona ludziom podpasuje. Ale natychmiast po ukazaniu się będzie piracko dostepna w sieci. No i zamiast wydać ok. 27-28 złotych, wiekszośc, która usłyszała, że jest fajna, sobie ją ściągnie.
Uczciwski sprzeda mało papierowych egzemplarzy plus zdobył np. 10 000 elektronicznych czytelników.
Wydawca, dajmy na to, Oficyna, zobaczy wynik papierowy i powie: kiepski autor, słabo się sprzedal. I odmówi wydania nastepnej papierowej książki.
A przecież Uczciwski zdobył popularnośc i jego książka jest rozchwytywana... tyle, że za darmo.

Wcale nie jest to taka nieprawdopodobna wizja. Zgadzam sie więc z NURSem, że w gruncie rzeczy problem najbardziej dotyka malych.

Dunadan - 21 Stycznia 2006, 11:40

OK, piaractwo ksiażek to kompletnie inna sprawa... której nie rozumiem :D wolę nieprzeczytać jakiejś ksiazki niż ją sciągnąć. W swoim życiu sciągnąłem jedną książkę i przeczytałęm z ekranu i tego załuję... ah, no przeczytałęm jeszcze chyba Bombę Heisenberga ale t się nie liczy bo potem i tak kupiłęm Zapach szkła...
Kompletnie nie potrafię pojąć jak można czytać z ekranu, przecież to sadomasochizm no i brak jakiejś... bo ja wiem? kultury?...
Niemniej mimo wszystko uważam że należy rozgraniczyć obydwa fragmenty kultury ( znaczy się literaturę i muzykę ) choćby dlatego że( tak mi się wydaje, być może źle) jest inne natężenie jednego i drugiego i że chyba nadal większośc ludzi myśli podobnie jak ja o książkach...

NURS - 21 Stycznia 2006, 12:00

A forum czytasz? :-)
tu juz kilka ksiązek (objętościowo) napisano. Kwestia podejscia.

Wiedźma - 21 Stycznia 2006, 12:19

A ja robiłam mnóstwo ksero, nie tylko sobie różnych książek, bo studiów bym nie skończyła, gdybym chciała wszystko kupic, nie stać by mnie było, nie wszystko dało się kupić, bo co jak nie wznowiono na przykład jakiejś pozycji, mimo iż autor poczytny. ALbo wznowiono,ale dla mnie za późno? Sprawa jest skomplikowana. I tak jak ktoś tu napisał: kto jest bez winy niech rzuci kamieniem, ja bym powiedziała: niech rzuci skopiowaną płyta lub kserokopią... ;(

Oczywiście nie popieram kopiowania wszelkiego dla zarobku! To jest zasadnicza róznica.

Alkioneus - 21 Stycznia 2006, 12:59

Cieszę się, że pchnąłem piractwo na tematy książkowe.

Jako czytelnicy skonfrontujmy się z piszącymi i wyznajmy nasze grzechy. Pies leży pogrzebany gdzieś indziej. Nikt nie kupuje książki, by ją przeczytać. Książkę się kupuje by ją mieć. Co mi z tego, że mam ebooka, skoro nie wezmę go do autobusu, nie poczytam w łóżku, nie wrzucę do plecaka na długą podróż pociągiem. Ebooki nawet w połowie nie są takim zagrożeniem dla książek, jak mp3 dla legalnej muzyki. Chodzi głównie o komfort użytkowania.

Kto czyta ebooki, ten wiele ile traci z warsztatu autora, z komfortu lektury. "Czarne Oceany" są wystarczające ciężkie na papierze, na monitorze są już piramidą niezrozumiałości. To akurat jedyne z Dukaja, co nie mam na półce, a czytałem już w ebooku. I nie widzę innej możliwości, jak kupić książkę.

A w kwestii Uczciwskiego. Jeśli Uczciwski zdobędzie 10.000 elektronicznych czytelników, to i tak sprzeda 3.000 egzemplarzy książki. Bo ilość pirackich kopii w jakimś sensie zależna od ilości sprzedanych na rynku oryginalnych kopii. Zależność istnieje, analityk pewnie znajdzie odpowiednie proporcje.

Nie wiem, czy wśród czytających to forum jest ktoś, kto jest także w moich ebookach. Jeśli tak, to niech potraktuje to jako spowiedź grzesznika, który widzi swój grzech.

Czytałem i nie kupiłem. Nie przeczytałbym, to i tak nie kupiłbym. Nigdy świadomość posiadania pirackiego ebooka nie jest powodem do nie kupienia papierowego wydania. Xavrasa znałem na pamięć z monitora, ale i tak z wypiekami na twarzy czytałem książkę i przewracałem strony.

Pytanie tylko, czy jestem odosobniony w swoim pojmowaniu korsarskiego ebukowania.

Wiedźma - 21 Stycznia 2006, 13:08

Mam ukochanego "Mistrza i Małgorzatę" na papierze, i elektroniczną wersję. Tę drugą miałam później.
Romek P. - 21 Stycznia 2006, 13:11

Alkioneus napisał/a
A w kwestii Uczciwskiego. Jeśli Uczciwski zdobędzie 10.000 elektronicznych czytelników, to i tak sprzeda 3.000 egzemplarzy książki. Bo ilość pirackich kopii w jakimś sensie zależna od ilości sprzedanych na rynku oryginalnych kopii. Zależność istnieje, analityk pewnie znajdzie odpowiednie proporcje.


Wiesz, problem w tym, że poza teoriami, jest jeszcze brutalna i siermiężna rzeczywistość fizyczna, księgarska :)
Oba wydawnictwa, w których opublikowałem swe książki, twierdzą, iż w chwili pojawienia się ebooków sprzedaż danej książki _drastycznie_ spada.

Anonymous - 21 Stycznia 2006, 22:38

Zastanawiam sie, jaka moze byc skala piractwa ksiazkowego. Bo jakos nie moze mi sie pomiescic w glowie, ze mozna czytac e-booki zamiast napawac sie literatura w pozycji horyzontalnej (osobiscie rozwalam sie na kanapie). Jedyne e-booki, jakie kiedykolwiek posiadalam, to bylo kilka ksiazek Dicka, o ktoreym pisalam prace magisterska. Wersje elektroniczne znakimicie ulatwialy mi wyszukiwanie neologizmow.

Co do sprzedazy pisma za pol ceny, tez nie sadze, zeby wiele osob z tego korzystalo. Ja tam czekac nie lubie i wole dostawac swiezutkie SF prosto do domku:) Zreszra...nie chce wyjsc na lizusa :wink: ale... kurcze, jakas taka lojalnosc ze strony czytelnika chyba jest?

Czarny - 21 Stycznia 2006, 22:46

Nie znam przepisów, więc się trochę powymądrzam. Może kolporter powinien oddać niesprzedane numery do wydawcy. A jeśli oddał na przemiał lub przekazał komuś trzeciemu (bo w końcu wydawca nie wie czy go nie rolują), to powinien odpalić za to jakąś działkę, oczywiście niższą niż za numery sprzedane w normalnym obiegu.
Nie mam nic przeciwko sprzedaży starych gazet na dworcach itp. o ile będzie to legalnie zdobyty towar. Może ktoś sięgnąć np. po SFFiH nie będąc stałym czytelnikiem, po prostu kupując sobie coś taniego do poczytania na drogę.

Rodion - 21 Stycznia 2006, 22:51

Miria napisał/a
Co do sprzedazy pisma za pol ceny, tez nie sadze, zeby wiele osob z tego korzystalo


NF leży SF znika. To chyba o czymś świadczy?

Dunadan - 21 Stycznia 2006, 23:33

jak to... SF znika?...
Mnie też wydaje się lekką paranoją kupowanie takich gazet, w momencie gdy jestem stałym czytelnikiem... co innego gdy chce kupić jakiś numer raz na jakiś czas... twedy nie zależy mi na tym aby był to tekst śiwerzy, ale żeby był tani. Choć gdybym miał świadomość ze przez takie coś może ten miesiecznik upaść - już wcześniej słyszałem o kupowaniu taniej starych egzemplarzy, ale nigdy nie patrzyłem na to z tej strony, myślałem ze to wszystko jest legalne...

NURS - 21 Stycznia 2006, 23:48

Czarny napisał/a
Nie znam przepisów, więc się trochę powymądrzam. Może kolporter powinien oddać niesprzedane numery do wydawcy. A jeśli oddał na przemiał lub przekazał komuś trzeciemu (bo w końcu wydawca nie wie czy go nie rolują), to powinien odpalić za to jakąś działkę, oczywiście niższą niż za numery sprzedane w normalnym obiegu.
Nie mam nic przeciwko sprzedaży starych gazet na dworcach itp. o ile będzie to legalnie zdobyty towar. Może ktoś sięgnąć np. po SFFiH nie będąc stałym czytelnikiem, po prostu kupując sobie coś taniego do poczytania na drogę.


wiesz, te gazety sa tanie, bo kradzione :-) I wbrew pozorom idzie tego sporo. A na naszej działce nawet kilkaset egz, to być albo nie być.

Hannya - 22 Stycznia 2006, 00:19

A ja niedawno sprzedałam wszystkie żółte NF znajomemu. Wychodzi na to, że jestem złodziejem i okradłam wydawcę. No proszę, czego to człowiek się na stare lata dowiaduje.

NURSie! Muszę złożyć samokrytykę. Ja Ciebie okradłam. Ja się przyznaję. Nie kupiłam drugiego numeru SF bo myslałam, że pismo juz upadło. Jak numer trzeci pojawił się w kiosku, to drugiego już nigdzie nie mozna było dostać. No i, nie wiem jak to powiedzieć, ja dwójkę pożyczyłam od mojego promotora. Ja Cię przepraszam najmocniej. Nie wiem co mam powiedziec na moje usprawiedliwienie. Ja się kajam. Wybaczysz mi?

NURS - 22 Stycznia 2006, 01:49

Nie. Ty kupiłaś to (o ile nie na takich stioiskach) i miałas pelne prawo odsprzedać to dalej. wydawca dostal za to pieniadze. mowimy o przypadku, kiedy ktos bez wiedzy wydawcy wprowadza jego towar do obrotu i to za dumpingowa cene. Ja nie moge sprzedawac SFa za polowe ceny, a oni tak, bo kradna to, co ma byc zniszczone przez kolporterow. ich koszt jest zerowy.
a drugi numer moglas spokojnie zamowic u nas :-)

Anonymous - 22 Stycznia 2006, 02:04

A propos handlu starymi numerami pism, ja tego jakos nie rozumiem. Ci handlarze maja swoje stale stoiska, naprawde w Warszawie jest tego pelno, a nikt ich nie sciga! Rozumiem, ze niktorzy moga miec znajomosci tu i tam, ale na taka skale? To juz nawet na Stadionie Dziesieciolecia zdarzaja sie oblawy na piratow, a tu nic... Szczerze mowiac, myslalam, ze to jest legalne, dopoki nie zwrocilam uwagi na ceny numerow archiwalnych SF zamawianych w wydawnictwie. W takim razie powiedzmy ulicznym handlarzom stanowcze NIE!
NURS - 22 Stycznia 2006, 02:20

Bo to jest sprytnie pomyslane. Wiem, że Springer, albo Bauer chcieli to ugryźć. Zrobili prywatne sledztwo, nawet nagrali na kamerę jak zlodzieje wywożą towar z punktów skupu. i *beep* zdzialali, a jest to proceder naprawdę spory. ci, co sa przy zrodle zarabiaja na tym miliony. popatrz ile tego wycieka, to setki tytulow. przelicz to na calą polskę.
BTW zgloszenie na policji zrobilem poltora roku temu. Do dzisiaj nie dostalem odpowiedzi :-)

Czarny - 22 Stycznia 2006, 10:56

Pisałem już, że nie wiem czy tak wolno, ale czy nie możesz NURS-ie zażądać zwrotu niesprzedanych egzemplarzy i sprzedawać archiwalne (powiedzmy że półroczne i starsze) zdecydowanie taniej?
Sasori - 22 Stycznia 2006, 12:24

NURS napisał/a
Bo to jest sprytnie pomyslane. Wiem, że Springer, albo Bauer chcieli to ugryźć. Zrobili prywatne sledztwo, nawet nagrali na kamerę jak zlodzieje wywożą towar z punktów skupu. i *beep* zdzialali, a jest to proceder naprawdę spory.

Dajcie to do Ryszarda Cebuli albo tej drugiej Wrony, już oni wybebeszą ich na drugą stronę, zrobią sensację na całą Drogę Mleczną i w ogóle podłączą złodziei pod napięcie! Wiwat TVN! Wszyscy razem! Wiwat! Wiwat! Wiwat TVN! Koniec grzecznej telewizji! CE-BU-LA!

Już się uspokajam.

Jestem piratem. Okradam przemysł gier wideo (250 złotych za grę na XBOXa, pfffffffff), okradam muzyków, których nie kocham miłością szczerą. Nie obrabiam natomiast pisarzy (bo to biedne chłopaki są, stać mnie na ich robotę oraz nie znoszę czytania z ekranu) oraz filmowców (chodzę do kina 1-2 razy w miesiącu, na kompie nie cierpię oglądać). Taki pieprzony Robin Hood ze mnie - obrabiam bogatych i cieszę zmysły biednych (czyli swoje).

Iscariote - 22 Stycznia 2006, 12:36

Ja nie kupuje niczego na ryneczku. Nawet preferuje kupowanie oryginalnych rzeczy. Bo lubie jak tak ładnie stoi na półeczce. Jeszcze czasem trafi sie jakaś Limited Edition to już wogóle super :D No ale fakt faktem nie zawsze starczy pieniędzy na to. Że internet mam to sobie ściągam co nie co. A jak ma kolega to przegram od niego. I nawet mimo to że mam jakiś film czy płyte na dysku, to jak zobacze ją w jakimś sklepie w atrakcyjnej cenie to sobie ją kupie. Tak mam z dyskografią mojego ulubionego zespołu Iron Maiden. Mam całą na dysku ale jak kupuje sobie kolejną płyte to tę zakupioną wykasowuje z kompa bo mi juz nie potrzebna. Nie popieram kopiowania i sprzedawania. A to co robili z Harrym Potterem w Azji to już przegięcie. Nieoficjalne tłumaczenia. Koszmar
Godzilla - 22 Stycznia 2006, 13:56

Co do mnie, dopiero teraz zaczęłam się orientować, jakimi ścieżkami chadzają czasopisma. I że budka na bazarku, z której nigdy nikogo gliny nie wyprowadzały, prowadzi nieczysty biznesik. A niestety część zapasów SF (tych dawniejszych) mam stamtąd :oops: . Zresztą być może, gdyby nie lektura tamtych numerów, nie byłoby mnie na tym forum, bo nie miałabym impulsu, żeby cokolwiek uzupełniać albo bliżej poznać. Pismo było, nie ma, padło, powstało - no i co? A w budce za niezbyt wielki grosz mogłam kupić parę numerów naraz (na lekturę dla przeziębionej Drugiej Połowy), i już tego nie wyrzucić - tak się zaczęło zbieranie i rozglądanie za nowymi numerami w kiosku. Nie bijcie...

Swoją drogą jak pomyślę, że takie sterty Starych Dobrych Numerów idą co miesiąc na przemiał - a w każdym razie powinny - to mi żal. I ten pomysł Czarnego kusi, ale czy NURS nie musiałby wynająć hali magazynowej, żeby to wszystko trzymać? :wink: A wtedy przyszłoby dopłacać za wynajem do ceny numerów archiwalnych.

Hannya - 22 Stycznia 2006, 14:00

NURS napisał/a
Ty kupiłaś to (o ile nie na takich stioiskach) i miałas pelne prawo odsprzedać to dalej. wydawca dostal za to pieniadze.
Z jednej strony mam prawo do swobodnego dysponowania rzeczami legalnie nabytymi, ale z drugiej strony, przecież ja bez wiedzy wydawcy wprowadziłam jego towar do obrotu i to za cenę znacznie niższą niż cena, którą wyznaczyło wydawnictwo za numery archiwalne. Wydawca nie może sprzedawać czasopisma za pół ceny, a ja to zrobiłam. Kupując zawarłam umowę z dystrybutorem na użytkowanie domowe, a sprzedając postąpiłam tak, jakbym miała umowę na dystrybucję.

Sam pisałeś, że:
NURS napisał/a
Bierzesz za darmo, to, co kosztuje. Tym samym okradasz kogoś z naleznych mu pieniedzy, czy to jest Gates, czy ziemianski, czy ja.
rozpowszechnianie w sieci archiwalnych numerow SFa podcina samo pismo. tak jak sprzedaż za pol ceny przez złodziei. Ktos kto dostaj cokolwiek za darmoche, albo za ulamek ceny, potem nigdy nie kupi tego samego za pelną wartośc (albo prawie nigdy). a to sa wymierne straty. wiem, bo widzialem jak to sie zmienialo, kiedy rozplenili sie zlodzieje makulaturowi.
1. No nie za darmo, za pół ceny. 2. Rozpowszechniłam numery archiwalne. Podcięłam pismo.

NURS napisał/a
a drugi numer moglas spokojnie zamowic u nas
Wiem, że postąpiłam podle.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group