Mechaniczna pomarańcza [film] - Kubrick
Emilia - 6 Marca 2006, 11:09
Dziękuję za uznanie Vened.
Emilia - 6 Marca 2006, 11:17
dziejes
Trochę się rozczarowałam. Jesteś gospodarzem tego wątku, a zanosi się, że sama będę wypowiadała swoje poglądy.
Z doświadczenia wiem, że monolog nie jest najlepszym sposobem wymiany informacji, ale skoro nie ma innej możliwości bo panowie leniwi po weekendzie...
dzejes - 6 Marca 2006, 11:23
Emilia napisał/a |
Trochę się rozczarowałam. Jesteś gospodarzem tego wątku, a zanosi się, że sama będę wypowiadała swoje poglądy.
|
Zapytałem się o dłużyzny, a Ty mi zasunęłaś wykład o powstaniu filmu. Uznaj mnie za niezbyt rozgarniętego, ale do mojego pytania pasował jedynie przytoczony przeze mnie cytat, reszta była pomijalną watą. Watą może i interesującą, ale nie będącą odpowiedzią na pytanie.
Jeśli w jakiś sposób odnosiło się to do postawionej przeze mnie kwestii - sformułuj to wprost, bo niestety nie załapałem.
EDIT: I jeszcze: tego typu dyskucja z góry skazana jest na niepowodzenie. Ocena filmu jest czysto subiektywną sprawą, wynika z naszej osobowiści. oczywiście osmoza poglądów jest jak najbardziej możliwa, nawet wręcz rewolucyjne zmiany w myśleniu, ale chyba nie tym razem
Emilia - 6 Marca 2006, 20:49
dzejes napisał/a | EDIT: I jeszcze: tego typu dyskucja z góry skazana jest na niepowodzenie. Ocena filmu jest czysto subiektywną sprawą, wynika z naszej osobowiści. oczywiście osmoza poglądów jest jak najbardziej możliwa, nawet wręcz rewolucyjne zmiany w myśleniu, ale chyba nie tym razem |
Zrozumiałam twoją aluzję. Na szczęście internet jest medium demokratycznym co daje mi pewną swobodę wypowiedzi. Szanując jednak twoje autorstwo wątku po przedstawieniu swojej opinii dam ci spokój.
Od strony technicznej "Odyseja" Kubricka prezentuje się wciąż lepiej niż mnóstwo współczesnych filmów, kręconych z wykorzystaniem nowoczesnych technologii i komputerowego wspomagania. A to, że pewne aspekty przyszłości zostały przedstawione inaczej niż tego faktycznie doczekaliśmy nie może być w żadnej mierze zarzutem. Bo kto przy zdrowych zmysłach oczekuje od SF czy kina wogóle, trafnych prognoz dotyczących realnej przyszłości? Kino jest projekcją aktualnego, współczesnego mu stanu ducha człowieka. I biorąc to pod uwagę nie możemy niezauważyć, że wizja Kubricka nie straciła nic ze swojej siły. Wydaje się jeszcze bardziej aktualna w zestawieniu z obecną alienacją człowieka wśród wszechobecnej technologii, komputerów, globalnej komunikacji w świecie coraz większej konkurencji i coraz bardziej szalonego wyścigu o wpływy.
Długie sceny będące swego rodzaju symfonią obrazu tak często krytykowane jako niepotrzebne, niezrozumiałe, przestarzałe ja uważam za wspaniały i trafny zabieg. Największy atut tego filmu, który po prawie czterech dekadach nie stracił nic ze swojej urzekającej siły wyrazu.
Monumentalne, prawie statyczne ujęcia dają wręcz fizycznie doznanie upływającego czasu, uzmysłowiają znikomości naszego bytu. Te hipnotyczne sceny, gdzie powolny majestatyczny, płynny ruch przenika się ze spokojną melodią muzyki Straussa, sceny gdzie jedynym dźwiękiem łączącym nas ze światem biologicznego istnienia jest odgłos oddechu. Otwierają umysł na inną, kosmiczną skalę. Poszerzając jaźń o obrazy płynące jak w półśnie przenoszą w obszary, gdzie zaciera się granica między rzeczywistością a wiecznością, bytem a niebytem. Ze spokojem i całkowitą jasnością doświadczam wtedy czym jest potęga woli demiurga. Nie oglądałam innego filmu, który zaoferowałby mi podobne doznania. Kto nie potrafi się otworzyć i nie pozwoli porwać się tej niesamowitej wizji z pewnością doświadczy nudy i zawodu. Nie przesądza to jednak o słabości filmu lecz raczej o braku gotowości widza.
I na koniec cenię ten film za najbardziej wyrafinowaną scenę śmierci, w której Bauman przechodząc regres do stanu niemowlęctwa jest bliski zrozumieniu idei Boga. Śmierci rozumianej nie w kategorii unicestwienia lecz narodzin do nowego stanu rozwoju, gdzie droga człowieka dopiero się zaczyna i ma nowe nieograniczone i nienakreslone jeszcze perspektywy.
Scenę, która w zasadzie niczego nie determinuje i może mieć tyle trafnych interpretacji ilu myślących widzów zechce się nad nią zatrzymać.
Głosuję na Stanleya Kubrika właśnie za "Odyseję Kosmiczną 2001"
Vened - 7 Marca 2006, 11:11
dzejes napisał/a | Zdanie kluczowe. Więc z czystym sumieniem mogę uważać, że dłużyzny są bez sensu i dowodzą, że film się moralnie zestarzał? |
Zasadniczo jeśli zaznaczasz, iż to tylko twoje zdanie to możesz pisać co chcesz, czyż nie?
Vened - 7 Marca 2006, 11:12
Emilia napisał/a | I na koniec cenię ten film za najbardziej wyrafinowaną scenę śmierci, w której Bauman przechodząc regres do stanu niemowlęctwa jest bliski zrozumieniu idei Boga. Śmierci rozumianej nie w kategorii unicestwienia lecz narodzin do nowego stanu rozwoju, gdzie droga człowieka dopiero się zaczyna i ma nowe nieograniczone i nienakreslone jeszcze perspektywy. |
Akurat ja bym tą scenę zinterpretował nie jako smierć, a znalezienie się Baumana poza czasem
dzejes - 7 Marca 2006, 11:59
Emilia napisał/a |
Zrozumiałam twoją aluzję. Na szczęście internet jest medium demokratycznym co daje mi pewną swobodę wypowiedzi. Szanując jednak twoje autorstwo wątku po przedstawieniu swojej opinii dam ci spokój.
|
Nie jestem gospodarzem, nie mam żadnych uprawnień do rozstrzygania o zamieszczanych tu postach.
Emilia napisał/a |
Od strony technicznej Odyseja Kubricka prezentuje się wciąż lepiej niż mnóstwo współczesnych filmów, kręconych z wykorzystaniem nowoczesnych technologii i komputerowego wspomagania. A to, że pewne aspekty przyszłości zostały przedstawione inaczej niż tego faktycznie doczekaliśmy nie może być w żadnej mierze zarzutem. Bo kto przy zdrowych zmysłach oczekuje od SF czy kina wogóle, trafnych prognoz dotyczących realnej przyszłości?
|
Nikt tego nie oczekuje, ja nie czynię z tego zarzutu, a i przeżyć to potrafię. Bardzo lubię starego Star Treka, gdzie i efekty i obraz przyszłości jest o wiele bardziej naiwny i zramolały.
Emilia napisał/a |
Kino jest projekcją aktualnego, współczesnego mu stanu ducha człowieka. I biorąc to pod uwagę nie możemy niezauważyć, że wizja Kubricka nie straciła nic ze swojej siły. Wydaje się jeszcze bardziej aktualna w zestawieniu z obecną alienacją człowieka wśród wszechobecnej technologii, komputerów, globalnej komunikacji w świecie coraz większej konkurencji i coraz bardziej szalonego wyścigu o wpływy.
|
Ja się nie czuję wyalienowany i uważam, że coraz powszechniejszy dostęp do szerokopasmowego internetu spowoduje stopniową eliminację owego "wyalienowania" poprzez zmianę społecznych schematów.
Zresztą mówienie o tym "wyalienowaniu" to taki słowny wytrych. W sumie nie wiadomo co znaczy, ale głupio się zapytać. Taki komiks z Dilbertem mi się przypomina, gdy na zebraniu bohater zaczyna dociekać co oznacza nadużywane słowo "paradygmat" i nikt nie potrafi odpowiedzieć. Na końcu i Dilbert przyłącza się do stada odpowiadając na pytanie o swoją pracę, iż zastosował paradygmat.
Emilia napisał/a |
Długie sceny będące swego rodzaju symfonią obrazu tak często krytykowane jako niepotrzebne,
|
Tu się zatrzymam. Użyłaś wyrażenia "często krytykowane". Czy nie jest to z Twojej strony jedynie zabieg erystyczny bez rzeczywistej wartości? Gdzie mogę usłyszeć te "częste" głosy krytyki wobec Odysei? Ja zaobserwowałem zjawisko wręcz przeciwne, czyli liczne głosy kompletnie nieuzasdnionego uwielbienia na zasadzie "tak, bo tak".
Emilia napisał/a |
Nie przesądza to jednak o słabości filmu lecz raczej o braku gotowości widza.
|
Dziękuję. Ad personam zawsze smaczny i zdrowy.
Emilia - 9 Marca 2006, 01:40
Vened napisał/a | Emilia napisał/a | I na koniec cenię ten film za najbardziej wyrafinowaną scenę śmierci, w której Bauman przechodząc regres do stanu niemowlęctwa jest bliski zrozumieniu idei Boga. Śmierci rozumianej nie w kategorii unicestwienia lecz narodzin do nowego stanu rozwoju, gdzie droga człowieka dopiero się zaczyna i ma nowe nieograniczone i nienakreslone jeszcze perspektywy. |
Akurat ja bym tą scenę zinterpretował nie jako smierć, a znalezienie się Baumana poza czasem |
A czym jest śmierć? Istnienie biologiczne to ciągłość w czasie procesów życiowych. Znalezienie się poza czasem dla każdego organizmu biologicznego musi być równoznaczne ze śmiercią w dotychczasowym świecie fizycznym. Inną kwestią jest ciągłość naszej jaźni. Bauman znalazł się poza czasem i miał tego świadomość, ale to było jego continuum. Dlatego uważam, że była to śmierć - nie unicestwienie. Unicestwienie to opócz śmierci fizycznej zanik jaźni (jestestwa). Więc ani moja, ani twoja, Venedzie interpretacja się nie tylko nie wyklucza, lecz jest niewątpliwie zgodna Pisałam zresztą, że ta scena jest tak wieloznaczna, że może mieć bardzo dużo trafnych interpretacji. Z tego co się orientuję, to sam Kubrick w swoich wypowiedziach nie podawał jej jednoznacznego wykładnika. Można więc spokojnie puścic wodze fantazji i to jest piękne
reginald - 18 Marca 2006, 00:04
Nieźle rozwineliście temat Odysei. Podobało mi się przedstawienie przez Emillię okoliczności towarzyszących powstaniu filmu, ale brawa należą sie też Dzejesowi za postawienie ciekawego pytania. Już przecież w szkole kazali wałkowac Ferdydurke, a tam jak byk stoi, iż "Słowacki wielkim poetą był"... i wtedy przynajmniej raz człowiek zgadzał się z autorem, ze w zakresie lektur i obowiązkowych zachwytów nad wieszczami jest robiony w konia przez ciało obce, zwane pedagogicznym. I tak po latach znowu odzywa sie głos, iż rzeczywiście nie sposób każdego dzieła przyjmować bezkrytycznie. Racji w tym sporo, ale czy czasem nie warto, aby miało ono swoich obrońców, właśnie teraz kiedy Odyseji grozi upadek do roli dodatku do Pani domu albo Popcornu (o ile to już się nie stało ) Ja niestety nie błysnę - należę do fanów, którzy bezkrytycznie chłoną ten film w każdej jego minucie i jakoś nie mogę na chwilę wejść w skórę sceptyka. Zasadniczo argumenty o dłużyznach jestem jeszcze w stanie zrozumieć Podejrzewam nawet, że przeciętny widz wyszedłby obecnie z kina jeszcze w połowie emisji. Jednak czy przypadkiem nie jest tak, iż to my jesteśmy przyzwyczajeni do szybkich, teledyskowych produkcji, epatujących kolorem, ruchem i pseudodramturgicznymi zwrotami akcji. Przeciez niedawno przed ponownym wejściem na ekrany pierwszej części Obcego Scott powycinał niektóre ujęcia np przy przemarszu do statku. Jak mówił potem w wywiadach, uznał, ze nie wnoszą nic do filmu. Całość wyszła jako wersja tzwn reżyserska Dla mnie było to czysto komercyjne posunięcie, zagrane pod zgraję dzieciaków z popcornem i litrami coli. Sam film nic nie zyskał w odbiorze, ale za to przekaz był bardziej strawny. I to jest właśnie symptomatyczne, że mówimy o "zestarzeniu" się filmu, a tymczasem moze odwróciły się proporcje i to co dawniej urzekało, już nie jest na pierwszym miejscu. Weźcie porażkę Solaris. Pomijam dialogi i oczywistą zbieżność z "Seksem, kłamstwami i kasetami video" Nudne to było jak diabli, bo Sodenbergh uparł się na eksponowanie wątku miłosnego, ale jeżeli skupić sie na wątku obcej świadomości to i te ascetyczne wizje kosmosu, jak i cała plastyczna stona filmu miały właśnie coś z pogranicza klimatu Odysei i to moim skromnym zdaniem ratowało ten film. Dzejes już tłumaczył, że nie ma nic do techniki zaprezentowanej w filmie. Dodam tylko , że nawet dzisiaj niektórzy reżyserzy uważają, że obowiązkowym elementem statku kosmicznego są stateczniki, grawitacja bierze się ot tak sobie, zaś jak ktoś przysunie z działka to słychać wielkie bum na setki lat świetlnych stąd i obiekt spala się doszczętnie w kuli ognia. Kubrick podobno (podobno, bo ogladałem program o jego twórczości dosyć dawno) był chory na punkcie szczegółów. Dlatego było tyle sprzętu, bazującego na aktualnych dokonaniach NASA i przeprojektowanego na futurystyczna modłę. Nie jestem pewien czy ten dzisiejszy, aż tak bardzo sie różni. Mnie zresztą ten pietyzm w oddaniu szczegółów trzyma w fotelu do dzisiaj. Czasem chciałbym, zeby znowu na jakiś czas powróciły te maleńkie modele, filmowane na tle głebokiej czerni. Te dzisiejsze komputerowe bohomazy z rozłażącymi się texturami są po prostu wstrętne. Co do fabuły to na razie zostawię ten temat bo to jest on jeszcze bardziej rozwlekły, a nie chcę wzorem Kubricka byc posądzony o przeciaganie Pozdrawiam
lucatme - 9 Lipca 2006, 21:28
post sie rozwinal a raczej skoncentrowal na odyseji a ja chcialem nawiazac do do innego dziela kubricka "mechanicznej.."
przeczytalem ksiazke kilkukrotnie a w zasadzie nie jedna a dwie z zaplanowanych trzech polskich wersji (ten sam tlumacz) i bazujac na informacjach dodatkowych w nich zawartych musze przyznac iz duza krzywde zrobil rezyser o ktorym rozmawiamy autorowi tej wiekopomnej ksiazki.
natomiast bezsprzecznie genialnym dzielem (obrazem) jest "odyseja" (mnie osobiscie kojarzy sie z geniuszem Lyncha pod katem ekspresji; obrazowania stanow i emocji)a rownie wielkim choc w innej kategorii "dr. Strangelove"
Artemis - 8 Września 2006, 17:34
lucatme napisał/a |
przeczytalem ksiazke kilkukrotnie a w zasadzie nie jedna a dwie z zaplanowanych trzech polskich wersji (ten sam tlumacz) i bazujac na informacjach dodatkowych w nich zawartych musze przyznac iz duza krzywde zrobil rezyser o ktorym rozmawiamy autorowi tej wiekopomnej ksiazki. |
Ja się biorę od lat i jakoś zawsze mi Burgess z łapek się wymyka. Ale z tego co wiem, to Kubrick po prostu zignorował ostatni rozdział/nie wiedział o nim (różne wersje słyszałam), wybierając finał dosyć pesymistyczny. No i, rzecz jasna, w knidze język jest o wiele bardziej ekstramalny, ale przecież udało się slang bandy Alexa na ekran przenieść. Co więc jeszcze zostało przez Kubricka pominięte/zniszczone?
Mellorn - 7 Września 2007, 17:18 Temat postu: 2001: A Space Odyssey Cudo, arcydzieło, kwintesencja geniuszu Kubricka- to jedne z najczęściej pojawiających się epitetów na określenie filmu pt.'2001: Odyseja Kosmiczna'.I, co trzeba dodać na początku, zgadzam się z nimi w 100%.
W zasadzie nie da się tu opisać fabuły filmu, bo jej tu jako takiej nie ma. Stanley Kubirck, jeden z najwspanialszych reżyserów w historii, prezentuje nam trzy obrazy. Pierwszy-'The Dawn of Men', pokazuje sawannę afrykańską sprzed 4 milionów lat, kiedy to te tereny zaludnione były przez małpy człekokształtne. Prymitywne życie zwierząt pewnego dnia przerywa osobliwe wydarzenie- oto na ziemi ląduje monolit, który wydaje niemniej osobliwe dźwięki (imho-cudowne). Małpy pod jego wpływem zaczynają myśleć abstrakcyjnie- tworzą broń z kości i nawet odkrywają, że można je rzucać. Następnie Kubrick przenosi nas w przyszłość, a raczej teraźniejszość. Okazuje się, że na księżycu wylądował podobny monolit, który wysyła fale w kierunku Jowisza. Wokół tego wątku toczy się trzecia część opowieści, w której poznajemy Hala 9000, super robota, który buntuje się. Docieramy także na Jowisz i jesteśmy świadkami narodzin Gwiezdnego Dziecka.
Film zaraz po premierze (choć na pierwszym seansie w połowie projekcji wyszło ponad dwieście osób, a reżyserowi kazano skrócić obraz, który rzeczywiście został obcięty o kilkanaście minut) zyskał miano arcydzieła. Wspaniałe jak na owe czasy (1968 r.) efekty wizualne, przeplatane z muzyką poważną stanowiły de facto kamień milowy w historii kinematografii. Teraz moga już nie robić takiego wrażenia, ale wciąż mają w sobie to piękno.
Film w odbiorze nie jest łatwy, to coś w rodzaju traktatu filozoficznego na ekranie. Ciężko przedstawić wszystkie możliwe interpretacje, gdyż przy każdym seansie powstają jakieś nowe, przynajmniej w moim przypadku, a '2001...' oglądałem juz 3 razy. Obraz jest na liście filmów polecanych przez Watykan, jako dzieło o głębokim wydźwięku religijnym, ale ja kiedyś rozmawiałem z ateista, którego Odyseja kosmiczna tylko utwierdziła w niewierze. To dobitnie pokazuje, z jak wieloznacznym dziełem mamy do czynienia. Warto zaznaczyć, że scenariusz pisał wraz z reżyserem sam Arthur C. Clarke, jeden z trzech tytanów s-f ubiegłego wieku, zaraz obok I.Asimova (Cykl Fundacja oraz robotyka), Roberta A. Heinleina ('Obcy w obcym kraju', 'Władcy marionetek'). Sam Clarke po filmie napisał jeszcze 4 bodajże Odyseje kosmiczne, które zamierzam w czasie najbliższym nabyć.
Co sądzicie o tym filmie? Jak go odbieracie? Czekam na Wasze opienie:)
Czarny - 7 Września 2007, 17:56
Mellorn, rozejrzyj się najpierw trochę po forum, a potem zakładaj nowy wątek. A co userzy sądzą o Odysei możesz poczytać w tym wątku.
Mellorn - 7 Września 2007, 20:27
Sorry, sorry, szukałem topiku o Odysei, a nie znalazłem. Widziałem o Kubricku, ale nie podejrzewałem, że rozgorzała tu taka dyskusja na temat tego filmu właśnie.
gorat - 8 Września 2007, 12:50
Się wcisnę: najpierw się czyta to, co jest, potem zakłada nowe tematy
Misiekh - 29 Listopada 2008, 21:49
Kubrick to mój najulubieńszy reżyser . Formalna doskonałość i... sterylność? jego filmów powala. Fabularnie też są zwykle bardzo dobre. Czasem boli chłód (np. w "Barrym Lyndonie"), ale ma on też swoje dobre strony - widz mniej się identyfikuje z bohaterami, przez co filmy są... no po prostu inne, bardziej analityczne
"Odyseja" to IMO jeden z jego lepszych filmów - obok "Full Metal Jacket" i "Barry'ego Lyndona", a przed "Mechaniczną pomarańczą" i "Oczami..." (nie mówiąc już o wcześniejszych, bardziej sztampowych produkcjach, jak "Spartakus" czy jeszcze starsze rzeczy ).
Ta trójka - "Odyseja", "Full Metal Jacket" i "Barry" to jakby filmy z jednej półki, wszystkie rozprawiające o człowieczeństwie, ale z różnych perspektyw. "Odyseja" skupia się na zagadce rozumu i cywilizacji, "Full Metal Jacket" na kwestii brutalności, zdolności do przystosowania, okrucieństwa, a "Barry" mówi o radzeniu sobie (lub w tym przypadku raczej nieradzeniu) z emocjami, o ambicji, o żądzy władzy, o wzlocie i upadku. Nawiasem mówiąc to fajna klamra, że pana Barry'ego poznajemy przy okazji pojedynku i też po pojedynku się z nim żegnamy, choć przecież on żył przed tym pierwszym pojedynkiem i po tym drugim
Chal-Chenet - 15 Czerwca 2009, 11:37
Sobie żem niedawno przypomniał "Mechaniczną Pomarańczę". I trzeba przyznać, że w dalszym ciągu robi wrażenie... Co prawda w dobie wszelakich "Pił" czy innych "Hosteli", przemoc pokazana w filmie nie szokuje tak jak onegdaj, ale cała reszta jest znakomita.
Przede wszystkim pochwały dla McDowella za rolę Alexa. Naprawdę zagrał przekonująco, w pełni oddając zdemoralizowanie i okrucieństwo swojego bohatera.
Kawał porządnego kina.
|
|
|