Publicystyka - Publicystyka numeru 73 - głosujemy do 12 grudnia
cranberry - 2 Grudnia 2011, 15:31
Fidel-F2, niestety mimo szczerych starań nie udało mi się czeladniczo podszkolić ani w dziedzinie termodynamiki statystycznej (mama), ani matematyki teoretycznej (śp. tata). Pozostanę przy rzemiośle artystycznym (programowanie), trza znać swoje możliwości
Ale umiem ładnie wyszywać, opiekować się małymi dziećmi i starszymi osobami, sprzatać (ale kiepsko) i chyba sprawdziłabym się w handlu. Może się kiedyś przyda
Mój prastryj-polonista po wojnie w Anglii uczył matematyki, nigdy człek nie wie, w co go los wrobi
Fidel-F2 - 2 Grudnia 2011, 15:33
sama widzisz ile sensu w pilipiukowych pochrząkiwaniach
cranberry - 2 Grudnia 2011, 15:34
Nieeee, no jednak czegoś się w czasie tego terminowania nauczyłam
I jako się rzekło - może się kiedyś przyda
Edit: poza tym, ja to jestem córka marnotrawna - moja mama do dziś nie może pojąć, jak mogła urodzić coś, co nie umie gotować
Martva - 2 Grudnia 2011, 19:18
cranberry napisał/a | moja mama do dziś nie może pojąć, jak mogła urodzić coś, co nie umie gotować |
Jak się urodziłam to też nie umiałam gotować
Lis Rudy - 3 Grudnia 2011, 11:28
Mam niejaki problem z publicystyką tego numeru.
Podoba mi się tekst Grzędowicza-sam lubię gotować i jeść, ale propozycje Komisarza UE zakrawają na jakąś kpinę.
Domagalskiego nie kumam od początku, to nie jest styl który mnie porywa.
Pilipiuk.....
Jak nie lubię tego faceta o przerośniętym ego, tak w przypadku tego tekstu, z dużą częścią twierdzeń muszę się zgodzić-zwłaszcza z akapitem dotyczącącym braku pomysłu na życie u sporej części młodych ludzi.
No i pozostaje Tomek Kołodziejczak-bardzo fajny tekst pokazujący początki pisarskiej drogi sporej grupy dzisiejszych pisarzy głównonurtowych. Nawet nie zdawałem sobie sprawy w jaki sposób zaczyna przyszły zawodowy pisarz. Tomek K. opisał problem w ciekawy sposób.
Reasumując.
Swoim głosem i co za tym idzie punktem, obdaruję Tomka Kołodziejczaka. Uważam że to jest najciekawsza publicystyka numeru, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że poza Domagalskim, pozostali publicysci spisali się także doskonale.
Ale zwycięzca może być tylko jeden.
furious_wizard - 6 Grudnia 2011, 23:58
Ostatni do zrecenzowania został, chyba najlepszy:
Jarosław Grzędowicz - Jak elegancko podać karalucha
Jakkolwiek myślę, że artykuł nie był spowodowany działaniami Unii Europejskiej, a pewnym programem telewizyjnym, to temat jest ciekawy. Myślę tak dlatego, że nikt w Unii nie nakazuje robali jeść. Mogą sobie dawać zalecenia, ale dopóki nie są to dyrektywy to mi to nie przeszkadza. Wyparcie naszej kuchni przez robale nie jest możliwe, bo jest to część naszej wielowiekowej tradycji. I nie tylko naszej, bo praktycznie wszystkie państwa Unii szczycą się jakimiś swoimi potrawami, wyrobami spożywczymi i trunkami.
Trzeba też pamiętać, że to co dla nas jest teraz normalne, nie zawsze na tych ziemiach takim było. Przykłady można mnożyć, ale z takich najbardziej widocznych należy podać ziemniaka i truskawkę. Dzisiaj nie wyobrażamy sobie bez nich życia i traktujemy jak swoje, a zapominamy, że zostały sprowadzone z Nowego Świata.
Poza tym artykuł jest ciekawy i dobrze, że porusza takie sprawy. Zmusił do myślenia i nie wyłapałem jakichś bzdur, dlatego dostaje PUNKT.
Ja byłbym jednak jeszcze ciekaw, ile za godzinę debatowania nad takimi ustaleniami biorą unijni urzędnicy.
hijo - 8 Grudnia 2011, 18:25
No i wreszcie się zdecydowałem powiedzieć co myślę o felietonach i nie mam na kogo zagłosować.
Andrzej Pilipiuk - O umiejętnościach - ten sam temat o wiele ciekawiej opisał Kapitan Snuja w miesięczniku TopGear, poza tym drażnią mnie nuty egoistyczne w felietonach tego Autora. Czytam felietony Pilipiuka, bo wciąż liczę, że trafi się jakiś ciekawy, ale tracę nadzieję.
Tomasz Kołodziejczak - 240 znaków na rok fajna i ciekawa pogadanka historyczna to dla mnie nie publicystyka, więc punktu dać nie mogę
Dariusz Domagalski - Ku gwiazdom! - bzdury.
Jarosław Grzędowicz - Jak elegancko podać karalucha- To przynajmniej jest dobrze napisany felieton. Tylko dlaczego Autor nie podkreśla faktu, że Unia będzie chciała promować, a nie zmuszać do jedzenia robali, przez co odczuwam pewien dysonans: czy chodziło o napiętnowanie głupoty unii, czy też sprzeciw wobec kuchni robaczanej.
Przy okazji mam nadzieję, że ktoś tam w Brukselce się puknie w głowę i przeznaczy te 3mln euro na jakiś sensowniejsze wydatki.
mBiko - 11 Grudnia 2011, 23:09
Wpadam na ostatnią chwilę, więc tylko głos. Nie przepadam za karaluchami w jakimkolwiek kontekście związanym z gastronomią, głosuję na Grzędowicza.
B.A.Urbański - 12 Grudnia 2011, 08:04
Zostały mi jeszcze dwa artykuł z tego numeru.
Andrzej Pilipiuk - O umiejętnościach
Każdy ma jakieś tam swoje teorie. I ja sobie myślę, że tak po trochu każdy ma troszkę racji. Narobiło się teraz sporo zawodów i różnych uczelni, po których ludzie nic nie robią, albo nie pracują w swoim zawodzie. Może trochę za dużo. Są też zawody rzemieślnicze, które są dziś praktycznie na wymarciu, a fachowców w tych dziedzinach potrzeba. Nie uważam też, że dziedziczenie zawodów jest też takim dobrym rozwiązaniem. Każdy rodzi się inny i ma inne predyspozycje. Chyba najważniejszym co daje do myślenia w tym artykule jest, że powinno się jak najwięcej doświadczenia wynosić z tego co się robi. Nie do końca przekonał mnie jednak język.
Jarosław Grzędowicz - Jak elegancko podać karalucha
Zacząć muszę od merytorycznego błędu popełnionego w tym artykule.
Autor nie rozróżnia podstawowych pojęć - białko i tłuszcze. Chodzi o to, że napisane jest, że Unia zaleca spożywanie owadów, bo są bogate w białko. A później autor pisze o "epidemii otyłości" i jedzeniu tłustych larw. Uważam, że autor przed napisaniem takie artykułu powinien przyswoić podstawową wiedzę. Białko i tłuszcz to nie to samo! A jeśli już o otyłość chodzi, zwiększone spożycie białka raczej pomaga w odchudzaniu. Zostało na tej podstawie stworzonych mnóstwo różnych diet, których nie polecam ze względu na skutki uboczne! Jednak tutaj zasadniczą kwestią jest, że autor wprowadza czytelnika w błąd.
Nie wiem też czemu tak do końca się obrusza. Nikt mu nie nakazuje tych robali jeść i wątpię, żeby stało się to prędzej niż wizje SF, gdzie zamiast jedzenia łyka się piguły. A ja jak mam jeść piguły to już wolę robala
Zbierając do kupy moje wypowiedzi:
Cytat | Przeczytałem właśnie Tomasz Kołodziejczak - 240 znaków na rok i podoba mi się coś takiego. Jako, że sam zaczynam pisać i nie znam takiego grona (jakoś tak tam gdzie się wychowywałem nie było klubów fantastyki), tekst ten do mnie przemawia. Może jeszcze się uda... Ku pokrzepieniu serc młodych autorów! Trochę historii, ale bez nadmiernego nagromadzenia dat. Bardzo przyjemny artykuł, który czyta się tak lekko i naturalnie. Kandydat do punktu. |
Cytat | Dariusz Domagalski - Ku gwiazdom!
Może nie będę reagował tak emocjonalnie jak furious_wizard, ale rzeczywiście sporo w tym artykule nierealnych pomysłów. I nie będę tego powtarzał, bo chyba dość jasno zostało przedstawione.
Ja natomiast napiszę, że temat był wałkowany już tysiące razy i z punktu widzenia SF i z naukowego punktu widzenia. Po co robić to po raz kolejny? Chyba nie o to chodzi?
No i argumenty o pakowaniu się, bo za 5 mld lat Słońce się skończy też jakoś do mnie nie przemawiają.
Tak właściwie to za 5 mld lat może nie być ludzkości, bo albo wyewoluujemy w coś innego, albo zniszczą nas maszyny, albo sami się zniszczymy (wszystkie możliwości są bardziej prawdopodobne niż rzeczy opisane w tym artykule) |
Myślę, że na PUNKT najbardziej zasługuje Tomasz Kołodziejczak - 240 znaków na rok, bo jest dobrze napisane i traktuje o rzeczach ważnych dla literatury fantastycznej, przez co chyba najlepiej wpisuje się też w profil pisma. Mnie temat zaintrygował i niejako podbudował.
mawete - 12 Grudnia 2011, 08:09
Tym razem punkt dla Tomka Kołodziejczaka
Aktegev - 12 Grudnia 2011, 08:43
Do końca wahałam się między "240 znaków na rok" a "Jak elegancko podać karalucha", ostatecznie punkt dla felietonu Kołodziejczaka.
Kruger - 12 Grudnia 2011, 17:03
Wiesz, B.A.Urbański, moim zdaniem pomiędzy podanymi kwestiami nie ma sprzeczności. Co prawda ja nie adwokat Grzędowicza, ale powiem co myślę.
Z jednej strony jest sobie facet, nie byle jaki bo dygnitarz unijny, któremu korba odwala i zaczyna on pitolić o żarciu robali. Czemu żreć robale? Bo niedoceniane. Bo pożywne. Bo dużo białka mają.
Komu się daje takie rady? Komuś, kto ma ograniczony budżet i jest niedożywiony. Wtedy się mówi - stary, nie żryj tej świniny tylko się przerzucaj na robale. Przy niższej cenie - równie pożywne. Albo nawet, przy podobnej cenie, bardziej pożywne (więcej białka).
Grzędowicz zwraca uwagę, że dawanie takich rad Europie jest bez sensu. Jesteśmy (ogólnie mówiąc) bogaci i syci. Co widać po epidemii otyłości. Po kiego grzyba radzić nam, byśmy sie przerzucali na bardziej pożywne żarcie (bo tak rozumiem tłuste larwy, jako bardziej pożywne) skoro i tak jest nam dobrze, skoro tylu otyłych jest.
To jedna kwestia. Druga, to przerysowanie. Sporo osób zwraca uwagę, że jak nie chcesz jeść robali, to nie musisz. Myślę, że Jarek to wie. Problem w czym innym. Unia ma wiele debilnych pomysłów. A Jarek ma hopla na punkcie debilnych unijnych wymysłów. No, moze przesadzam z tym hoplem, ale całkiem niedawno czytałem dwa świetne opowiadania, właśnie o tym. Dziś unia niegroźnie namawia do żarcia owadów. Co zrobi jutro lub pojutrze? Zakaże palić na ulicach a nawet w domach? Zacznie promować transseksualizm i homoseksualizm (promować a nie bronić)?
Zresztą, nawet jeśli do tego nie dojdzie. Pamiętajmy tez o tym, że gość który do tego namawia dostaje wysoką pensję. Z naszej kasy, oui? A jak uda mu się rozpętać kampanię promującą żarcie owadów, to też my zabulimy.
A przecież głupi nie jesteśmy, wiemy że gdzieś tam się je i ceni owady. I że pożywne. Ale tego nie robimy, bo tu Europa, inny krag kulturowy. A jak kto chce, to znajdzie miejsce gdzie zje. Czemu to więc promować?
Nitj'sefni - 12 Grudnia 2011, 17:41
Punkt dla Grzędowicza.
Agi - 12 Grudnia 2011, 17:48
Głos dla Grzędowicza.
Kruger - 13 Grudnia 2011, 08:51
I poczułem się, jakbym słowami Was przekonał do tego felietonu, jak Bóg niemal!
Żartuję.
Nie namawiam. każdemu się podoba co mu się podoba. Mnie akurat w tym zestawie faktycznie Grzędowicz. Ale chciałem tylko popolemizować. Myślę, że rozumienie felietonu jest głębsze, gdy się poczyta te dwa opowiadania Jarka z "Wypychacza zwierząt".
B.A.Urbański - 14 Grudnia 2011, 11:52
Kruger, ale ja chętnie podyskutuję z Tobą na temat tego felietonu Głosowanie się skończyło, ale pogadać sobie cały czas można
Ja też nie mam za dobrego stosunku do tych urzędasów unijnych. Siedzą sobie, biorą kasę i mnóstwo głupot ustanawiają. Dla mnie jednak sprawa zalecenia, bo to jest ważne, że nikt nie nakazuje, jest jakoś mniej ważna, niż inne głupoty jakie wprowadzili. Będąc kiedyś na Teneryfie jadłem tamtejsze banany. Takie małe, słodkie i chyba najlepsze w moim życiu! Okazało się, że nie są nigdzie indziej dostępne i nie można sprowadzać ich na kontynent, bo są niewymiarowe i mają jakąś inną krzywiznę! I gdzie tu ta wolność rynku i przepływu towarów. Absurdów można mnożyć, bo jest tego dużo (np. zmiany co nazywać owocem a co warzywem). Są też sprawy jeszcze ważniejsze, które zmieniają, bo komuś się podoba, albo wręcz przeciwnie. Niestety, tak to już jest z prawem generalnie.
Co do samego felietonu, gdyby było to tak poprowadzone, jak Ty to zrobiłeś, to nie mógł bym się przyczepić, bo jest to jakoś sensowniej wytłumaczone i trzyma się kupy. Grzędowicza bardzo lubię z jego innych artykułów, ale tu jak dla mnie dał plamę, bo skupił się na robalach. Od tej dyrektywy czy co to było, można było prowadzić felieton w różne strony.
W stronę marnowania naszej kasy - bardzo ważny argument, a niestety poruszony tylko trochę w samym artykule.
W stronę innych unijnych absurdów - tego też brak.
W stronę otyłość - zaraz do tego wrócę.
W stronę przyszłości - tak jak Ty to zrobiłeś - że dziś są takie debilizmy, to co nas czeka później. Co jeszcze wymyślą?! - tego brak.
Większość tych kwestii sam poruszyłeś, ale Grzędowicz nie. Jest tylko o robalach! I ja podejrzewam, że on to wszystko wie i dlatego pojawia się w mojej głowie pytanie - dlaczego z tych wszystkich wątków wybrał akurat ten najmniej istotny?
Odnośnie otyłości, niestety muszę się trzymać mojej wersji. Kilka razy przeczytałem i cały czas odbieram to tak, jakby larwy miały być tłuste, bo mają dużo białka. Może miał co innego na myśli, ale ja to tak odbieram.
Kruger - 14 Grudnia 2011, 12:52
Cóż, to już chyba kwestia innego odbioru.
|
|
|