To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - e-booki, kto się na tym zna.

ilcattivo13 - 11 Marca 2011, 15:24

czterdziescidwa napisał/a
Jeszce jedna sprawa: przed świętami, w Londynie Kindle był najintensywniej reklamowanym prezentem choinkowym. Był na plakatach w metrze, w TV, w supermarketach. W księgarniach oprócz książek na wystawach stało po kilka różnych modeli e-czytników.


Jak to szło... A! "Dobry towar sprzedaje się sam, reklamować trzeba tylko g*wno, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi". Cytuję (z pamięci) mojego profa od marketingu :D

NURS - 11 Marca 2011, 15:38

tak było dwa pokolenia temu. dzisiaj ta metoda już się nie sprawdza. sprzedaje się to, co ma wielką reklamę. patrz harry potter.
savikol - 11 Marca 2011, 15:40

Zaczyna się to samo co w chwili wejścia fotografii cyfrowej. Pamiętam to doskonale, ten sam mechanizm, zobaczycie. Teraz rozpoczną się tasiemcowe dyskusje na forach, licytowanie się zwolenników i przeciwników, coraz bardziej i bardziej emocjonalne, aż dojdzie do regularnych kłótni. Konserwatyści okopią się na barykadach i będą uparcie odpierać argumenty nowoczesnych. Z jednej strony wygoda i postęp z drugiej klimat i tradycja. Z czasem nowocześni będą rośli w siłę, a konserwatyści się wykruszać. Wreszcie, za pięć, góra siedem lat wszyscy będą czytali e-booki. Amen.
NURS - 11 Marca 2011, 15:45

a jam to wieszczył już dawno! hej. i mam na to dowody, których nie zawaham się użyć!
xan4 - 11 Marca 2011, 15:48

Małe sprostowanie, zostaną e-booki i hardcovery, tylko to drugie w kolekcjonerskich ilościach i tylko do niektórych książek.
Hubert - 11 Marca 2011, 19:51

NURS, użyj więc. :wink:

hrabek napisał/a
Ja czytam w telefonie. I dopóki bateria nie umrze, mogę czytać. Nawet jak wieczorem prąd odetną, to ja i tak mogę czytać. Spróbujcie tego samego ze zwykłą książką, konserwatyści ;P


Równie dobrze można czytać z latarką, przynajmniej druk znośniejszy.

eLAN - 11 Marca 2011, 20:20

A teraz wyobraź sobie, że zasypiasz nad wyjątkowo nudną książką i takie cudeńko wysmyrguje się z dłoni i spadaaaa :mrgreen: .

Albo coś się na nie wylewa, albo ktoś lubi mieć książki na półce, albo albo... jak dla mnie jeszcze trzeba będzie sporo poczekać, żeby Kindle wyparły swojski papier. Internet nie wyparł gazet, może i książki się ostaną.


Edit: A można na Kindla wypożyczać :D ? Bo jak nie, to już sobie nie poczytam na takim czymś :mrgreen:

czterdziescidwa - 11 Marca 2011, 20:36

eLAN napisał/a
A teraz wyobraź sobie, że zasypiasz nad wyjątkowo nudną książką i takie cudeńko wysmyrguje się z dłoni i spadaaaa :mrgreen: .

Jest dość odporny. To nie jest laptop z ruchomym twardym dyskiem i szybką. Nie będę eksperymentował, ale stawiam na to że przetrwa zrzucenie ze stołu. Na pewno przeżyje "wypadnięcie z rąk" nad biurkiem.
eLAN napisał/a
Albo coś się na nie wylewa, albo ktoś lubi mieć książki na półce, albo albo... jak dla mnie jeszcze trzeba będzie sporo poczekać, żeby Kindle wyparły swojski papier. Internet nie wyparł gazet, może i książki się ostaną.

No może ktoś lubi książki i lubi wdychać ich zapach i robić z nimi jeszcze inne rzeczy, jak np. z gitarą w różowym wątku. Nie wiem, nie wnikam ;) Są ludzie którzy kupują dziś winylowe płyty i firmy które je dziś produkują. Ale większość woli CD.
eLAN napisał/a
Edit: A można na Kindla wypożyczać :D ? Bo jak nie, to już sobie nie poczytam na takim czymś :mrgreen:

Jeśli chodzi o e-czytniki ogólnie, to istnieją techniczne możliwości nagrywania na nie książek ściągniętych z internetu ;) Kupionych, albo darmowych, albo pożyczonych. Kindle też takie odczytuje. Jeśli chodzi o sam sklep Amazona, to można kupioną w nim książkę komuś wypożyczyć tylko raz. Popatrz na książki jak na pliki mp3: możesz mieć z iTunes, możesz mieć przegrane od kogoś.

ilcattivo13 - 11 Marca 2011, 20:37

większość moich znajomych posiadających czytniki e-booków, od momentu ich zakupienia nie zapłaciło ani grosza za jakiegokolwiek e-booka. Jeden z kumpli ma już cały terabajtowy dysk zapchany e-bookami i stwierdził, że nie ma szans przeczytać ich w ciągu najbliższych 50 lat, nawet gdyby nic poza ich czytaniem nie robił.

savikol - pozwolę sobie całkowicie się z Tobą nie zgodzić :wink: Z e-bookami nie będzie tak jak cyfrówkami, tylko tak jak z wejściem na rynek formatu mp3. Każdy będzie miał dostęp do książki, ale gwoli ścisłości - pirackiej - dzięki czemu twórcy dostaną mocno po kieszeniach, bo w przeciwieństwie do muzyków nie będą mogli zarabiać "na żywo". Skoro jest tu NURS, to pozwolę sobie (ależ dziś tu sobie pozwalam ;P: ) podać go jako przykład - nie wyobrażam sobie płacenia czterech stów za wejście na publiczny odczyt kontynuacji "Apokalipsy według Pana Jana, którą to NURS będzie czytał dla 50 tysięcy swoich fanów zgromadzonych na lotnisku na warszawskim Bemowie.

Jeśli mi podacie sensowny przykład, w jaki sposób pisarze są w stanie z pisania utrzymać siebie i rodziny w warunkach, w których książka papierowa praktycznie przestaje istnieć w sprzedaży, a wszyscy korzystają prawie wyłącznie z e-booków, to wtedy podzielę Wasze zdanie. Ale jak na razie, to fanzolicie głupoty jak potłuczeni, bo nie bierzecie pod uwagę podstawowych praw rynku.

eLAN - 11 Marca 2011, 20:58

Cytat
eśli chodzi o e-czytniki ogólnie, to istnieją techniczne możliwości nagrywania na nie książek ściągniętych z internetu Kupionych, albo darmowych, albo pożyczonych.


Hmm, nie znam się na tym, nie orientowałem się nawet, przyznaję. Cały czas jednak przy tym, że grupa tzw. niuchaczy jest dosyć spora i spora będzie jeszcze przez jakiś czas. No i to, co powiedział ilcattivo13, Autorzy. Ci znani i cenieni może jakoś namówią swoich fanów do kupna oryginałów, ale jak sobie poradzą debiutanci? Ano, nie poradzą.

No i orientuje się ktoś, jak to z klasyką wygląda? Wgrywa ktoś starocie do internetu?

czterdziescidwa - 11 Marca 2011, 21:03

ilcattivo13 napisał/a
większość moich znajomych posiadających czytniki e-booków, od momentu ich zakupienia nie zapłaciło ani grosza za jakiegokolwiek e-booka. Jeden z kumpli ma już cały terabajtowy dysk zapchany e-bookami i stwierdził, że nie ma szans przeczytać ich w ciągu najbliższych 50 lat, nawet gdyby nic poza ich czytaniem nie robił.

Ja kilka kupiłem. Niektóre są tańsze w Kindle niż na papierze. Niektóre kosztują tyle co w "papierowej okładce". A jak wydawca sobie liczy za ebooka 3 razy tyle co za twardą oprawę to cóż...
ilcattivo13 napisał/a

savikol - pozwolę sobie całkowicie się z Tobą nie zgodzić :wink: Z e-bookami nie będzie tak jak cyfrówkami, tylko tak jak z wejściem na rynek formatu mp3. Każdy będzie miał dostęp do książki, ale gwoli ścisłości - pirackiej - dzięki czemu twórcy dostaną mocno po kieszeniach, bo w przeciwieństwie do muzyków nie będą mogli zarabiać na żywo. Skoro jest tu NURS, to pozwolę sobie (ależ dziś tu sobie pozwalam ;P: ) podać go jako przykład - nie wyobrażam sobie płacenia czterech stów za wejście na publiczny odczyt kontynuacji Apokalipsy według Pana Jana, którą to NURS będzie czytał dla 50 tysięcy swoich fanów zgromadzonych na lotnisku na warszawskim Bemowie.

Jeśli mi podacie sensowny przykład, w jaki sposób pisarze są w stanie z pisania utrzymać siebie i rodziny w warunkach, w których książka papierowa praktycznie przestaje istnieć w sprzedaży, a wszyscy korzystają prawie wyłącznie z e-booków, to wtedy podzielę Wasze zdanie. Ale jak na razie, to fanzolicie głupoty jak potłuczeni, bo nie bierzecie pod uwagę podstawowych praw rynku.


A proszę bardzo. Już jest kilku autorów którzy publikują tylko na Kindle, pomijając wydawców i drukarzy. Odpalają Amazonowi 20%. Elektroniczne treści to jest ogromny rynek (aplikacje na smartphone, muzyka itp). Jest w tym kupa kasy i techniczne możliwości kopiowania tych treści nie powstrzymują kolejnych graczy od budowania ich własnych elektronicznych sklepów.
To nie jest tak, że wszyscy piracą mp3. Ludzie np. kupują pliki w iStore. Kupują też płyty ulubionych zespołów. Często bywa tak, że część piracą i cześć kupują. Płacą tylko za to co im się podoba - trochę jak płacenie grajkowi na ulicy.
I może to jest dobre. Może wyewoluuje do sytuacji, w której muzyka nie będzie mega biznesem rządzonym już nie prawami rynku, tylko jakimiś post-rynkowymi zasadami marketingu, gdzie jakość samego produkt nie ma znaczenia i ważne są tylko zeszyty z Hana Montana na okładce. Może kupowanie muzyki będzie relacją twórca - słuchacz; nie wielki biznes ale dostatecznie dobry, że zespół będzie mógł się z tego utrzymać? Już są tacy internetowi muzycy. I e-papierowi pisarze, przynajmniej za wielką wodą.

eLAN: Klasyka nie objęta prawami autorskimi jest w sieci. Są specjalne serwisy z takimi książkami. Głównie anglojęzycznymi, ale chyba Pana Tadeusza też znajdziesz. Jeśli szukasz czegoś co było wydane np. 30 lat temu, to jest z tym tak jak ze wznowieniem papierowym (ale ja się na tym nie znam). Np. w Amazonie jak wznawiają starą książkę, to czasem wydają również na Kindle.

Matrim - 11 Marca 2011, 21:22

czterdziescidwa napisał/a
Niektóre są tańsze w Kindle niż na papieże.

A to się jakoś przelicza na lata pontyfikatu? ;)
eLAN napisał/a
ale jak sobie poradzą debiutanci? Ano, nie poradzą.

Poradzić może i sobie poradzą, jeśli będą mieli zmysł marketingowy. Ale z pisaniem nie jest tak łatwo jak z muzyką, czytelnik musi się zaangażować, a muzyka może sobie brzęczeć w tle, zapaść w pamięć. Rozwój runku e-książki doprowadzi pewnie do sytuacji, w której każdy będzie mógł publikować, ale nie każda rzecz będzie warta publikacji. Trudno będzie przebierać w tym zalewie.

eLAN - 11 Marca 2011, 21:36

Pozwolę sobie przytoczyć fragment wywiadu z Robertem MW.

Cytat
Coraz większą popularność zdobywają ebooki, niektórzy zachodni pisarze publikują swoje powieści za darmo w sieci. Czy świat cyfrowy jest przyszłością dla prozy? A może upatrujesz w tym zagrożenie?

Pytanie jak ci pisarze, publikujący za darmo na tym wychodzą? Co do ebooków, to po pierwsze, nie wierzę w istnienie jakichkolwiek skutecznych metod zabezpieczeń przed piractwem. Dziś nie ma takich metod dla kosztujących setki milionów dolarów superprodukcji filmowych, więc dla książek też ich nie będzie. Po drugie, i tu trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, rynek książek fantastycznych w Polsce jest rynkiem małym. Czasem wydawcy działają na granicy opłacalności. A więc analiza jak pojawienie się nowego medium, które zapewni darmowy dostęp do nowości książkowych wpłynie na ten rynek, raczej nie napawa optymizmem. Rzucę kilka faktów, o których wiem, żeby nie być gołosłownym. Na Polconie w Łodzi, w trakcie spotkanie z Runą, Ania Brzezińska powiedziała, że w przypadku nowego autora, wydawca zaczyna zarabiać dopiero na jego trzeciej książce. Pod warunkiem, że dwie pierwsze nie zrobią klapy, rzecz jasna. Średni nakład dla debiutanta, o ile nie został okrzyknięty absolutnym geniuszem, to 3-4 tysiące, z czego musi się sprzedać pewnie z 80%, żeby mówić o sukcesie. No i teraz dochodzimy do meritum – część osób kupuje debiutanckie książki z ciekawości, albo po to, żeby mieć co czytać w przysłowiowej podróży. Jeśli te osoby będą miały do wyboru: 30-40 zł za książkę, lub 30-40 s w sieci, żeby ją ściągnąć z pirackich stron, to na ogół wybiorą rozwiązanie drugie, w końcu 30 zł piechotą nie chodzi. Efekt może być taki, że sprzedaż dobrych debiutów spadnie z 80 do 50% nakładu lub niżej. To może oznaczać, że próg opłacalności dla wydawnictw przesunie się z trzeciej, na piątą lub szóstą książkę nowego autora. I teraz pytanie, czy wydawcy będą równie chętnie inwestować w młodych, jeśli na zyski trzeba będzie czekać kilka lat, a nie wiadomo, czy autor po piątej książce się nie wypali? Dla znanych nazwisk ebooki mogą się okazać nawet formą darmowej reklamy, ale dla debiutantów będzie to wielka kłoda rzucona pod nogi. Rynkiem książek fantastycznych rządzi pieniądz, ten wynalazek spowoduje odpływ tego pieniądza i tyle.
Trochę się rozpisałem, ale pytanie było z tych, na które nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem. Tak więc w ebookach upatruję zagrożenie przede wszystkim dla debiutantów. Będzie im ciężej i trudniej i niekoniecznie musi się to przełożyć na podniesienie poziomu nowych książek. Poza tym stara zasada głosi, że jeśli dostajesz coś za darmo, to tego nie cenisz, ile będą warte największe arcydzieła, dostępne w każdej chwili w Internecie, to już musicie sami sobie odpowiedzieć.


http://katedra.nast.pl/ar...tem-M-Wegnerem/

NURS - 11 Marca 2011, 21:50

Powiem wam jedno. Słuchanie Ani Brzezińskiej na konwencie nie jest najlepszym sposobem na zdobycie wiedzy o rynku. :twisted:

Poza tym, te darmowe książki w sieci to tak nie do końca prawda. To znaczy są, ale autor za nie dostał kasę. Ale to inna bajka.

Powiem wam tyle, straszenie piractwem staje się powoli niemodne. Piractwo było (nawet książkowe w wersji papierowej, tak tak, jak myślicie, dlaczego na książkach są hologramy?) i będzie. tyle, że jakoś zadna kapela ani wytwórnia nie splajtowała po wprowadzeniu VOD i mp3-ek. Po prostu ci co kradną i tak nie kupują. A ci co kupują, mają wreszcie prawo wyboru. Koncerny stworzyły chory system, gdzie gwiazda musi zarabiać miliony a wytwornia miliardy. A kto powiedzial, ze muzyka będzie gorsza, jak muzyk albo aktor dostanie zamiast 15 mln 1,5? Może nawet zacznie się bardziej starać a nie klepać w kółko to samo.
A poza tym drogie misie, otwiera się przed wami rynek anglosaski, jeśli bedziecie mieli w głowie coś oprócz niteczki do podtrzymania orzeszka, to może wypłyniecie za oceanem. Wujek Amazon i ciocia Kindle pomoże. :mrgreen:

ilcattivo13 - 11 Marca 2011, 22:11

czterdziescidwa - jacy autorzy? Są znani i popularni, czy też to debiutanci, pokroju Glukhovsky'ego, którzy bez sieci najprawdopodobniej by nie zaistnieli?

Wspominając o empetrójkach chciałem przypomnieć, jak zmienił się rynek muzyczny w ciągu paru lat od upowszechnienia się mp3 (NURSie - odpowiadam także na Twojego posta). Piętnaście lat temu zyski muzyków to było 75% wydawnictwa - 25% koncerty. Ale mniej więcej trzynaście lat temu mp3 spowszechniało i już przed rokiem 2000 się okazało, że muzykom proporcje się odwróciły. Teraz tylko najpopularniejsi jeszcze zarabiają cokolwiek na płytach, a i to tylko w USA i Japonii. Gwałtowny spadek sprzedaży dotknął nawet bogate kraje zachodniej Europy. Zespoły zamiast jedno - dwumiesięcznych tras koncertowych robią trasy nawet ośmiomiesięczne, albo organizują kilka tras, przy czym ceny biletów też ździebko poszły w górę. Piszesz o i-Store - zarobki muzyków ze sprzedaży swojej twórczości w postaci niematerialnej są co najwyżej marginalne. Mało tego - trzeba brać pod uwagę, że muzycy cały czas "reklamowani" w radiu czy telewizjach i to głównie telewizyjno-radiowa popularność pozwala im zarabiać. Pisarze nigdy nie będą mogli się w ten sposób promować, a na pewno nie w takiej skali.

Mówisz o "elektronicznych treściach" i ich "ogromnym rynku". Jeśli chodzi o oprogramowanie i aplikacje rozrywkowe (np. gry) - zgodzę się jak najbardziej, bo taki jest najłatwiejszy sposób handlu produktami, które nie mają prawa zaistnieć poza środowiskiem elektronicznym. Ale jeśli chodzi o muzykę czy filmy, to się po prostu mylisz, co wykazałem na przykładzie muzyki. A podobnie jak muzycy większość zysków czerpią z koncertów, tak producenci filmów najwięcej zarabiają na kinach. Jaką alternatywę dasz pisarzom, gdy sprzedaż elektroniczna im nie będzie szła?

Osobiście wydaję na książki ponad 4 tysiące złotych rocznie (średnia z ostatnich 3 lat). Jeśli przestaliby wydawać książki papierowe, a ceny e-booków by się kształtowały na takim poziomie jak obecnie, albo trochę taniej, to mówiąc szczerze nie kupiłbym ani jednej, za to zainwestowałbym w dodatkowe dyski do komputera. I tak jak ja zrobiłoby 90% czytelników. Albo i więcej. Więc jeszcze raz proszę - pokaż mi, w jaki sposób polski autor książek, będzie w stanie utrzymać rodzinę, kiedy będzie zmuszony przez rynek do wydawania wyłącznie książek elektronicznych, przy takim piractwie, jakie jest obecnie - a z własnego doświadczenia wiem, że nie ma absolutnie żadnych widoków na to, że komukolwiek uda się ograniczyć skalę piractwa na prawach autorskich bez likwidacji Internetu. NURSie - tym razem to Ty bredzisz. Siedzę w przestępczości komputerowej od jesieni '96, więc wiem o czym piszę, zresztą możesz sobie wykupić coroczne raporty Computer Security Institute i sam zobaczysz, że skala piractwa nie maleje, tylko rośnie i to coraz bardziej - więc jak najbardziej jest czym straszyć, a mód na cokolwiek - czy to będzie piractwo, czy białe kozaczki, nie uważam w ogóle.

eLAN - 11 Marca 2011, 22:43

Swoją drogą kupno tej maszynki mogłoby mi się opłacić... widzę, że nawet podręczniki są już zaebukowane. No tylko mam jakiegoś takiego mentalnego gumisia, który mówi, że ściąganie jest fe i jakoś specjalnie nie jestem zwolennikiem przeniesienia się książek do świata wirtualnego...
agnieszka_ask - 11 Marca 2011, 22:50

e-książki są w sieci nie od wczoraj. już dobrych kilka lat temu można było dorwać w sieci świeżutką książeczkę, niejednokrotnie nie wydaną jeszcze na papierze, a nawet z soczystymi uwagami korektora.
przecież teraz też mamy dostęp do książek za darmo np. z biblioteki, albo pożyczone od znajomych.
jak dla mnie, to tylko kwestia zmiany nośnika z papieru, a płytkę; no i w końcu łatwy dostęp do polskich książek.

Memento - 11 Marca 2011, 23:05

hrabek napisał/a
Ja czytam w telefonie. I dopóki bateria nie umrze, mogę czytać. Nawet jak wieczorem prąd odetną, to ja i tak mogę czytać. Spróbujcie tego samego ze zwykłą książką, konserwatyści ;P


czterdziescidwa napisał/a
Też mam Kindle i moim zdaniem jest super.
E-książki czyta się wygodniej niż te papierowe.
1.
2.
3.
4.
5.


Dobra, a teraz mówcie ile Amazon płaci za reklamę. ;P

czterdziescidwa napisał/a
Z książkami i e-czytmikami dzieje się to, co kiedyś stało się z walkmanami, cd-playerami i mp3. Dzieje się teraz.


A ja wciąż mam cd-playera, i nie kwapię się żeby go utylizować. Walkmana na kasety zamieniłem na walkmana z MicroSD. ;P

Szczerze, to mnie się ten cały e-booking średnio podobuje. Wiem, że wygodny (czy aby na pewno? książkę mogę trzymać w bimbaju albo autobusie pod pachą jak jest tłok - choć czasem się trochę rozpycham i czytam na bezczelnego koło spoconego grubasa i rozwrzeszczanego bachora ;P wydanie kieszonkowe mieści mi się w wewnętrznej kieszeni kurtki. a taki kindle - ktoś łokciem na mnie wpadnie i kilka stówek poszło się... poszło sobie. nie wspominając o ewentualnej kradzieży.), wiem, że papierowe książki zajmują dużo miejsca. Wiem to wszystko. Ale na razie jestem ciągle ZA papierem.

Chociaż m-bookami nie gardzę.

Fidel-F2 - 11 Marca 2011, 23:09

Memento napisał/a
nie wspominając o ewentualnej kradzieży
a na co dresom czytnik książek?
Rafał - 11 Marca 2011, 23:09

Kupię kindla dzieciakom jak podręczniki będą na nie, na bank. Choćby tylko po to aby kilogramów na plecach nie dźwigały. Sobie - chyba nie, poczekam, aż zamontują kolorowe oledy albo coś podobnego i zrobi się z tego kombajn. Do podglądu konta i robienia płatności też.

Potrzebna jest rewolucja w podejściu do sprzedaży kultury. Taki marksizm w odniesieniu do kształtowania cen. Rzecz ma kosztować tyle, ile kosztowało jej wytworzenie. Wówczas piracenie zniknie, możliwe, że trzeba będzie wprowadzić coś na kształt abonamentu RTV na Internet i rozliczać autorów po ilości pobrań. Kto wie?

Kruk Siwy - 11 Marca 2011, 23:10

Fidel-F2, ot dla radochy spylenia za flaszkę.
agnieszka_ask - 11 Marca 2011, 23:19

Memento napisał/a
nie wspominając o ewentualnej kradzieży [...] kilka stówek poszło się...

Fidel-F2 napisał/a
a na co dresom czytnik książek?

Kruk Siwy napisał/a
ot dla radochy spylenia za flaszkę.


Memento, sam widzisz, że te kilka stówek nie przepadło, tylko za flaszkę odzyskasz :mrgreen:

eLAN - 11 Marca 2011, 23:19

Cytat
a na co dresom czytnik książek?


Na sprzedaż może? Świeci się i wygląda drogo, to bieryj.

czterdziescidwa - 12 Marca 2011, 00:05

ilcattivo13 napisał/a
czterdziescidwa - jacy autorzy? Są znani i popularni, czy też to debiutanci, pokroju Glukhovsky'ego, którzy bez sieci najprawdopodobniej by nie zaistnieli?

Nie mogę teraz znaleźć tego artykułu. Jest np. taka dziewczyna, która napisała książkę dla nastolatek i sprzedawała ją za 3$ tylko na Kindle. Teraz już napisała takich kilka.
ilcattivo13 napisał/a

Wspominając o empetrójkach chciałem przypomnieć, jak zmienił się rynek muzyczny w ciągu paru lat od upowszechnienia się mp3 (NURSie - odpowiadam także na Twojego posta). Piętnaście lat temu zyski muzyków to było 75% wydawnictwa - 25% koncerty. Ale mniej więcej trzynaście lat temu mp3 spowszechniało i już przed rokiem 2000 się okazało, że muzykom proporcje się odwróciły. Teraz tylko najpopularniejsi jeszcze zarabiają cokolwiek na płytach, a i to tylko w USA i Japonii. Gwałtowny spadek sprzedaży dotknął nawet bogate kraje zachodniej Europy. Zespoły zamiast jedno - dwumiesięcznych tras koncertowych robią trasy nawet ośmiomiesięczne, albo organizują kilka tras, przy czym ceny biletów też ździebko poszły w górę.

Ok, ale wyciąganie wniosku, że to przez piractwo jest imho nieuprawnione. Zobacz np. ile jest teledysków oficjalnie udostępnionych na youtube. Do tego dochodzą jeszcze serwisy typu Jamendo albo lastFM.
Może po prostu jest tak, że internet zmienia rynek. Piractwo jest elementem tych zmian, ale nie jedynym i nie decydującym. I może te zmiany idą w dobrym kierunku: to sytuacja w której wydawanie płyt było aż tak dochodowe, była patologiczna.
Ja się w zgadzam z tym, że tworzenie muzyki stanie się mniej opłacalnym interesem. Jednak uważam, że nie stracą na tym odbiorcy muzyki, "kultura" i ci muzycy, którzy nie mają własnych odrzutowców.
ilcattivo13 napisał/a

Piszesz o i-Store - zarobki muzyków ze sprzedaży swojej twórczości w postaci niematerialnej są co najwyżej marginalne. Mało tego - trzeba brać pod uwagę, że muzycy cały czas reklamowani w radiu czy telewizjach i to głównie telewizyjno-radiowa popularność pozwala im zarabiać. Pisarze nigdy nie będą mogli się w ten sposób promować, a na pewno nie w takiej skali.

Tyle że ten margines wyżywił by nie jeden kraj trzeciego świata ;) Poważnie: nie mówmy o procentach przychodów muzyków. Zastanówmy się raczej, czy twórcy byli by wstanie z tych dochodów żyć na przyzwoitym poziomie.
ilcattivo13 napisał/a

Mówisz o elektronicznych treściach i ich ogromnym rynku. Jeśli chodzi o oprogramowanie i aplikacje rozrywkowe (np. gry) - zgodzę się jak najbardziej, bo taki jest najłatwiejszy sposób handlu produktami, które nie mają prawa zaistnieć poza środowiskiem elektronicznym. Ale jeśli chodzi o muzykę czy filmy, to się po prostu mylisz, co wykazałem na przykładzie muzyki. A podobnie jak muzycy większość zysków czerpią z koncertów, tak producenci filmów najwięcej zarabiają na kinach. Jaką alternatywę dasz pisarzom, gdy sprzedaż elektroniczna im nie będzie szła?
Osobiście wydaję na książki ponad 4 tysiące złotych rocznie (średnia z ostatnich 3 lat). Jeśli przestaliby wydawać książki papierowe, a ceny e-booków by się kształtowały na takim poziomie jak obecnie, albo trochę taniej, to mówiąc szczerze nie kupiłbym ani jednej, za to zainwestowałbym w dodatkowe dyski do komputera. I tak jak ja zrobiłoby 90% czytelników. Albo i więcej.

Jeszcze raz: ja się zgadzam że Internet, w tym piractwo w internecie, diametralnie zmieni rozkład zysków ze sprzedaży filmów i muzyki. Zgadzam się, że w sumie kasy tam może być mniej. Uważam, że taka zmiana nie koniecznie jest zła. Tyle o muzyce.
Książki są mniej masowe niż muzyka. Na książkę poświęcasz dużo więcej czasu nisz na obejrzenie filmu. Sądzę, że przeszacowujesz potencjalną skalę piractwa książkowego. Wyprodukowanie książki elektronicznej jest sporo tańsze niż papierowej. Może się okazać, że zamiast 4000 będziesz rocznie wydawał na te same książki tylko 1000zł (btw. wychodzi mi 133 książki rocznie, czy się nie pomyliłeś?) I nie będziesz potrzebował dodatkowych dysków: na 4GB zmieści się więcej, niż przeczytasz do końca życia.
ilcattivo13 napisał/a

Więc jeszcze raz proszę - pokaż mi, w jaki sposób polski autor książek, będzie w stanie utrzymać rodzinę, kiedy będzie zmuszony przez rynek do wydawania wyłącznie książek elektronicznych, przy takim piractwie, jakie jest obecnie - a z własnego doświadczenia wiem, że nie ma absolutnie żadnych widoków na to, że komukolwiek uda się ograniczyć skalę piractwa na prawach autorskich bez likwidacji Internetu. NURSie - tym razem to Ty bredzisz. Siedzę w przestępczości komputerowej od jesieni '96, więc wiem o czym piszę, zresztą możesz sobie wykupić coroczne raporty Computer Security Institute i sam zobaczysz, że skala piractwa nie maleje, tylko rośnie i to coraz bardziej - więc jak najbardziej jest czym straszyć, a mód na cokolwiek - czy to będzie piractwo, czy białe kozaczki, nie uważam w ogóle.

W Polsce nie wiem i nie znam się na tyle na runku wydawniczym, żeby spekulować. Ale są nie polskie przykłady. Jeśli nie dziś to jutro, bo z tego co wiem to w PL z pisania książek trudno się utrzymać nawet w papierowym świecie.
To nie jest wątek do rozmowy o Piractwie, ale dodam dwa zdania: Nie wierzę w te wyliczenia na temat skali piractwa, zlikwidowanych przez policję pirackich serwerów i miliardowych strat producentów. Więcej w tym propagandy niż faktów (jak ktoś ściągnął z sieci 300 płyt to nie znaczy że by tyle kupił itp). Powiązania korporacji zarabiających na rozrywce z rządami, komisją europejską, z policją są MHO prawie mafijne, więc tym bardziej nie wierzę w ich wyliczenia. Chętnie o tym porozmawiam w wątku pirackim ;)
NURS napisał/a

A poza tym drogie misie, otwiera się przed wami rynek anglosaski, jeśli bedziecie mieli w głowie coś oprócz niteczki do podtrzymania orzeszka, to może wypłyniecie za oceanem. Wujek Amazon i ciocia Kindle pomoże.

No właśnie! Ta elektroniczna rewolucja nieźle zamiesza. Może utworzy nowe "literackie" zawody? O ile, zapotrzebowanie na tłumaczenia z EN na PL może być mniejsze, to może polscy autorzy będą potrzebowali kogoś, kto przetłumaczy ich teksty na angielski? Może pojawi się zawód "redaktora freelancera", który za udział w zyskach ze sprzedaży książki będzie dokonywał korekty i redakcji? A może tłumacze będą się sami dogadywali z bardziej niszowymi zagranicznymi autorami, będą tłumaczyć i wydawać e-książkę, bo to dużo tańsze nisz papier?
Ze sprzedażą przez internet jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. Na normalnym rynku obowiązuje Zasada Pareto: 80% kupionych długopisów pochodzi od 20% producentów. Okazuje się, że przy sprzedaży przed internet, również długopisów, to zasada przestaje obowiązywać. Coraz więcej zysków idzie w "długi ogon". Klienci wybierają produkty bardziej "pod siebie" i rozkład zakupów staje się bardziej sprawiedliwy.
Tak więc może się okazać, że jedna mama kupi dziecku Pottera i hamburgera, a druga sałatkę warzywną i baśnie braci Grimm. Nikt nie zarobi bardzo dużo, ale więcej autorów zarobi trochę.

Memento: Od jakiegoś czasu już się interesuję e-bookami. Z zakupem czegoś też od dawna się zbierałem, ale wcześniej sprzęt był strasznie drogi i nie wiele książek. Teraz to się zmienia. Jest sporo innych czytników ebooków, nie tylko Kindle. Moja "reklama" w punktach odnosi się do wszystkich.

joe_cool - 12 Marca 2011, 02:00

Ja to bym sobie kupiła taki czytnik, że jak zakupię w necie książkę (oczywiście powinna być tańsza niż wydanie papierowe, no bo w końcu i koszty wytworzenia są niższe) czy też gazetę lub czasopismo, to żebym nie musiała się przejmować jakimiś DRMami, formatami, konwersjami i innymi pieprzotami. Ma mi działać i z amazona, i z empiku, i zewsząd.
Jest już może taki czytnik dostępny?

Fidel-F2 - 12 Marca 2011, 09:27

:mrgreen:
xan4 - 12 Marca 2011, 09:40

joe_cool tak , i jest wydawany na papierze :mrgreen:

Na to jeszcze poczekamy, myślę, że tutaj będzie podobnie jak Blue Ray, promotorzy pozostałych formatów będą musiali odpuścić na rzecz jednego, ale to jeszcze trochę potrwa.

NURS - 12 Marca 2011, 09:46

Cytat
ilcattivo13 napisał/a
[Osobiście wydaję na książki ponad 4 tysiące złotych rocznie (średnia z ostatnich 3 lat). Jeśli przestaliby wydawać książki papierowe, a ceny e-booków by się kształtowały na takim poziomie jak obecnie, albo trochę taniej, to mówiąc szczerze nie kupiłbym ani jednej, za to zainwestowałbym w dodatkowe dyski do komputera.


A ja nie. I czego to dowodzi? Że chcesz coś ukraść, więc cały świat bedzie kradł? Sorki ale to jest dopiero brednia, my friend.


Cytat
I tak jak ja zrobiłoby 90% czytelników. Albo i więcej.


Kłamczuszek. Zapomniałeś dodać, ze taki amazon sprzedaje już więcej literatury elektronicznej, niż papierowej, ale to szczegół, prawda?

Cytat
Więc jeszcze raz proszę - pokaż mi, w jaki sposób polski autor książek, będzie w stanie utrzymać rodzinę, kiedy będzie zmuszony przez rynek do wydawania wyłącznie książek elektronicznych, przy takim piractwie, jakie jest obecnie - a z własnego doświadczenia wiem, że nie ma absolutnie żadnych widoków na to, że komukolwiek uda się ograniczyć skalę piractwa na prawach autorskich bez likwidacji Internetu

Jeez, a pokaż mi, który to pisarz, prócz tych kilku największych utrzymuje siebie i rodzinę z książek :twisted: Dla twojej informacji, autor ma najmniejszą porcję w torciku, zupełnie jak w przypadku płyt z muzyką. Wyraźnie napisałem, nikt nie musi niczego ograniczać. To rzekome piractwo zżerające autorów, już dzisiaj istnieje i jak pokazuje przykłada amazonu wielkiej krzywdy rynkowi wydawniczemu nie zrobiło. BTW, powinieneś wiedzieć, ze i dzisiaj bez problemu sciągniesz sobie tekst nowo wydanej książki zoceerowanej przez piratów na drugi dzień po premierze, więc ten co chce ukraść i tak ukradnie. Bez względu na to, czy książka jest na papierze czy elektronicznie.

. NURSie - tym razem to Ty bredzisz. Siedzę w przestępczości komputerowej od jesieni '96, więc wiem o czym piszę, zresztą możesz sobie wykupić coroczne raporty Computer Security Institute i sam zobaczysz, że skala piractwa nie maleje, tylko rośnie i to coraz bardziej - więc jak najbardziej jest czym straszyć, a mód na cokolwiek - czy to będzie piractwo, czy białe kozaczki, nie uważam w ogóle.


To siedź tam sobie dalej, ale wyglądaj czasem poza mury twierdzy. Zobaczysz, ze prócz piratów jest też masa normalnych ludzi, którzy kupuja mp3 i e-booki. I to w takiej ilości, ze każdemu wystarcza na chlebek - prócz paru wypasionych prezesów. Przykłady na które się powołujesz, z muzyką, to chyba najlepsza ilustracja tego, jak oderwany od rzeczywistości rynek został uregulowany przez klientów. Kiedyć musiałeś kupić płytę na której były dwa porzadne utwory i kilkanaście zapychaczy albo powtórek. Teraz mozesz kupić pojedyncze pliki, a że kapele ruszyły w trasę? Przypomnę ci, ze tak zarobkowały w erze przedkoroporacyjnej. Nihil novi sub sole. A te raporty to jak są konstruowane? Kiedyś robiłem przez moment za kolsuntanta dla instytucji, która zajmowała się podoną sprawą, ale zlałem to, bo widziałem na czym zabawa polega. Gdyby mogli, to by liczyli, ze gośc, który ściągnął sobie film z sieci, jest winien wytwórni tyle, ile w niego zainwestowała. Statystyka ma to do siebie, ze można nią bardzo łatwo manipulowac. 10 lat temu nie znałem abyt wielu ludzi posiadajacych legalna winde - a ze mnie się smiali, bo miałem, a teraz nie znam nikogo, kto miałby piracki system operacyjny. podobnie jest z innymi programami uzytkowymi. znam środowisko giełdziarskie z dawnych czasów, ich też sieć wykończyła niezgorzej. twój wzrost, to pewnie przeniesienie tego, co szło z warezów do kieszeni, przez pośredników, na rzecz p2p. I tyle. A znajomośc tych ludzi daje mi jeną przewagę, znam trochę mechanizm ich funkcjonowania. Są tacy, którzy ukradną wszystko, bez względu na cene, ale są też tacy, którzy przy rozsądnej cenie wolą oryginalny produkt. Tak było z grami na pc. w momencie, gdy pojawiły się po 20-30 zeta, nagle zaczęly się sprzedawać. I sprzedają się do dzisiaj. Ten temat nie jeswt tak czarno biały, jak wynika z twoich statystyk.
A tak na marginesie - jak nisko upadliśmy, skoro facet robiący w przestępczości komputerowej oświadcza publicznie, ze nie będzie kupował legalnego produktu, tylko ściągał go sobie z sieci, bo mu się nie podoba... no właśnie co ci się nie podoba? Bo jeśli forma, to tym bardziej powinieneś zrezygnować z elektronicznych piracików. Zatem pipcys w trawkę bracie, bo logiki w tym wywodzie nie ma żadnej, tylko lamentowanie, bo idzie nowe.

I jeszcze jedno. Jestem autorem, i jakoś nie jojcze, ze mnie ta forma dystrybucji ograbi, a ty nie jesteś autorem i masz z tym problem :twisted:

NURS - 12 Marca 2011, 09:52

Sosnechristo napisał/a
NURS, użyj więc. :wink:
.


rok temu w nieodległej galaktyce:
http://www.robertjszmidt.pl/node/230

czterdziescidwa - 12 Marca 2011, 11:18

joe_cool napisał/a
Ja to bym sobie kupiła taki czytnik, że jak zakupię w necie książkę (oczywiście powinna być tańsza niż wydanie papierowe, no bo w końcu i koszty wytworzenia są niższe) czy też gazetę lub czasopismo, to żebym nie musiała się przejmować jakimiś DRMami, formatami, konwersjami i innymi pieprzotami. Ma mi działać i z amazona, i z empiku, i zewsząd.
Jest już może taki czytnik dostępny?

Jeśli chodzi o Kindle, to kupowanie jest bardzo łatwe. Kupujesz albo klikając w samym urządzeniu, albo przez przeglądarkę internetową na stronie Amazona. Jak kupisz, sklep sam Ci wgrywa książkę na urządzenie przez sieć komórkową albo wifi - wifi musisz skonfigurować raz. Poza tym nic nie musisz robić, niczego konwertować. Książki są zabezpieczone DRM, ale prawdopodobnie tego nawet nie zauważysz.
Co do e-readerów w ogóle i książek na Kindle kupionych poza Amazon, to są programy które konwertują książki, wgrywają na urządzenia itp. Nie jest to super wygodne, ale zwykły użytkownik Windows z tym sobie poradzi.
Co do cen i dostępności jest różne książek jest różnie. Sporo jest tańszych lub w cenie papierowych okładek, ale są też takie 3x droższe niż papierowe. Są też książki za darmo, klasyka ale nie tylko.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group