Blogowanie na ekranie - askyroibmA golB
feralny por. - 17 Marca 2010, 12:27
Ło matko! Jestem na liście Ambioryksa,
Rafał - 17 Marca 2010, 12:28
Ambioryks napisał/a | W którym fragmencie mojego posta widzisz to wypięcie? Zacytujesz? | Założenie tego tematu to jest wypięcie zadka. W sensie wystawienia się na strzały. Ale jak żeś poleciał zestawieniem wieku userek, to cofam wszystko, to jest strzał w dychę, ustawiłeś tym samym wokół siebie kilometrową strefę ochronną, brawo A co do wieku, to mój najstarszy niedługo mnie przerośnie
Agi - 17 Marca 2010, 12:40
Ambioryks napisał/a | Martva napisał/a:
Szorciki.
Dobrze, ale przeczytanie tego wszystkiego po kolei zajmuje trochę czasu. Proszę o trochę cierpliwości. |
Nie musisz czytać wszystkiego, przeczytaj bieżący wątek.
Na czytanie i głosowanie masz czas do niedzieli.
shenra - 17 Marca 2010, 12:49
Ambioryks napisał/a | shenra - 25 lat. | Starość nie radość
dalambert - 17 Marca 2010, 12:50
shenra, jak na Chomika to naprawde wiekowa jesteś
shenra - 17 Marca 2010, 12:56
dalambert, no widzisz, a Ciebie dopiero od roku do pubów wpuszczają
dalambert - 17 Marca 2010, 13:01
shenra, za to z trudem z nich wychodze
shenra - 17 Marca 2010, 13:02
dalambert ha! No, ja z równym trudem, ale jednak muszę wyjść. Teraz
hrabek - 17 Marca 2010, 13:51
dalambert napisał/a | o 41 - pikuś |
Ale jeszcze ciekawe w którą stronę
Anonymous - 17 Marca 2010, 14:21
23 lata... łza mi się w oku zakręciła.
Agi - 17 Marca 2010, 14:37
hrabek napisał/a | dalambert napisał/a:
o 41 - pikuś
Ale jeszcze ciekawe w którą stronę |
Sugerujesz, że dalamberta jeszcze nie ma?
Ambioryks - 17 Marca 2010, 16:30
feralny por. napisał/a | Ło matko! Jestem na liście Ambioryksa |
Ale chyba nie masz mi tego za złe? Bo przecież to nie jest żadna czarna lista.
Rafał napisał/a | co do wieku, to mój najstarszy niedługo mnie przerośnie |
Ale chyba nie jest prawdą, że urodziłeś się w roku 1910, jak podałeś w profilu?
Agi napisał/a | Na czytanie i głosowanie masz czas do niedzieli. |
Spoko, z tym to do niedzieli zdążę.
shenra napisał/a | Starość nie radość |
Ale nie masz do mnie pretensji, że postarzyłem Cię o rok?
Nie przejmuj się, jesteś kochana niezależnie od tego, ile masz lat.
Miria napisał/a | 23 lata... łza mi się w oku zakręciła. |
Tak myślałem, zanim wywnioskowałem z jednego z Twoich postów, że jesteś nauczycielką. Stwierdziłem, że musisz mieć o kilka lat więcej, ale jeśli zdjęcie z avatara jest Twoje, to nie mogłem się dużo pomylić. Chyba najwyżej o 5 lat.
Agi dopiero w którymś momencie dyskusji napisała, że kieruje urzędem. Ale pomyślałem, że nie mogłem pomylić się o więcej niż kilkanaście lat. Kiedy Jadwiga zmieniła avatar na aktualny, zacząłem mieć i tu wątpliwości.
Może to skojarzenie dość luźne, ale kiedy po raz pierwszy natknąłem się na nick "nureczka", to pomyślałem, że to może mieć coś wspólnego z NURS-em, np. że nureczka jest jego córką. Później się okazało, że jest żoną Kruka, co mnie kompletnie zaskoczyło - Kruk miał przez jakiś czas taki sam avatar jak Agi, więc pomyślałem, że to już prędzej Jadwiga jest żoną Kruka.
Z kolei jak po raz pierwszy zobaczyłem nick NURS, to skojarzył mi się on z dwiema rzeczami: z imieniem Nursułtan (NURSułtan w tym wypadku) - tak jak imię Nasarbajewa, prezydenta Kazachstanu - i z suplementem diety NURSea, którego reklamę widzę czasem w telewizji. W sumie to ciekaw jestem, czy któreś z tych skojarzeń było trafne. I czy mogę NURSowi mówić "NURSułtan".
A zmieniając temat na bardziej blogowy: napiszę coś niecoś o swoich podróżach.
Na Ukrainie byłem po raz pierwszy w kwietniu 2008 na tzw. "objeździe naukowym" (mimo że wycieczka miała de facto charakter typowo turystyczny). Pomijam małą przygodę przeżytą w Kikóle, gdzie zepsuł się autokar i musieliśmy tam ponad godzinę czekać na drugi.
Przy wjeździe na Ukrainę charakterystyczny jest długi czas stania na granicy oraz wypełnianie kwestionariuszy wręczanych przez celników (czy strażników granicznych, nie wiem dokładnie, kim oni byli) - gdzie trzeba podawać dane personalne i cel wizyty. Od razu skojarzyło mi się to z czasami sowieckimi (mój starszy był w latach 80. w ZSRS i mi trochę opowiadał o tym). Trzy pierwsze noclegi mieliśmy we Lwowie - jednym z najpiękniejszych miast, które miałem okazję odwiedzić - i, oczywiście, byliśmy tam na cmentarzu Łyczakowskim, Orląt Lwowskich oraz w Teatrze Wielkim. Poza tym w kościele ormiańskim, kościele dominikanów, katedrze łacińskiej (gdzie do dziś są odprawiane msze po polsku) i w cerkwi greckokatolickiej. Ze Lwowa wypadaliśmy do Żółkwi, Oleska (miejsca urodzenia Jana Sobieskiego - zwiedzaliśmy pałac Sobieskich) i Złoczowa. Zwiedzaliśmy m.in. muzeum etnograficzne. Raziło to, że w kwaterach od północy do szóstej rano (i chyba jeszcze w jakichś godzinach dziennych, gdy byliśmy poza kwaterami) nie było wody, bo trzeba tam ją oszczędzać - więc skoro do kwater dotarliśmy po północy, to trzeba było się nieźle naćwiczyć z wiadrami z wodą, żeby umyć ręce i zęby. Ale wystrój kamienicy, w której nocowała "moja" część grupy, był naprawdę piękny - na ścianach mnóstwo gobelinów w tradycyjnych barwach bordowo-czarno-brązowo-płowym i malowidła na suficie do złudzenia przypominające tapetę. Potem udaliśmy się do Kołomyi na nocleg i zwiedzanie, potem jechaliśmy przez Okopy (dawne Okopy św. Trójcy), Czerniowce i parę innych miejscowości, których nazw nie pamiętam, do Chocimia i Kamieńca Podolskiego, gdzie mieliśmy następny nocleg. Niestety, w "mojej" kwaterze w Kamieńcu nie działało ogrzewanie, więc podczas noclegu (na dworze była temperatura 8 stopni, a wewnątrz domu niewiele wyższa) nabawiłem się mocnego przeziębienia, a może nawet zapalenia oskrzeli (nie pamiętam dokładnie, co to było). Oczywiście zamki też zwiedzaliśmy. Ostatnim miejscem noclegu był Netiszyn koło Ostroga - w wielkim dziewięciopiętrowym hotelu, w którym był zaledwie jeden prysznic. Z jednym natryskiem. Po noclegu zwiedziliśmy akademie w Ostrogu, potem pojechaliśmy w stronę granicy przez Krzemieniec (miejsce urodzenia Juliusza Słowackiego), gdzie się zatrzymaliśmy na zwiedzanie ruin na wzgórzu, i Łuck. Ogólnie na trasie najbardziej raziły fatalne warunki sanitarne na stacjach benzynowych - najczęściej zamiast toalet były tylko latryny (tzw. "stopy Lenina") i nie było bieżącej wody. Papieru toaletowego też nie - więc trzeba było go mieć ze sobą. Ale jeśli już gdzieś było normalne WC, to na ogół papier też był.
W Rumunii (Romanii, jak ją nazywają sami Rumuni) też jest wiele miejsc do zwiedzania. Jechaliśmy oczywiście przez Słowację i Węgry, bez zatrzymywania się na noclegi (spaliśmy w autokarze), bo inaczej za długo by to trwało. Byliśmy w Oradei (przepiękna starówka, a zwłaszcza cerkiew), Baia Mare, Borszy, Braszowie, Sigiszoarze, Hunedoarze (zamek Jana Hunyadiego), Bran (zamek Vlada Palownika vel Drakuli), Sapancie (wesoły cmentarz), Aradzie i Timiszoarze. Ogólnie muszę przyznać, że ta wycieczka obaliła wiele stereotypowych wyobrażeń na temat tego kraju. "Rumunia" często jest kojarzona z biedą, zacofaniem, bandami i wysoką przestępczością i tym podobnymi, niezbyt miłymi rzeczami. Otóż moje wrażenia są takie: poziom życia mają generalnie zbliżony do tego w Polsce; pod pewnymi względami ten poziom jest niższy, a pod pewnymi zdaje się być nawet jakby wyższy. Zdecydowanie więcej jest tam szpetnych bloków z czasów komuny, i praktycznie wszystkie albo prawie wszystkie z tych bloków są cały czas szare, zaniedbane i niepomalowane, w przeciwieństwie do wielu bloków w Polsce i na Słowacji. Zresztą, wiele z tych bloków zostało zbudowanych dość dziwną techniką, bo "łączoną" - tzn. jeden rząd między oknami to wielka płyta, drugi cegły. Jednak zdecydowaną przewagę mają bloki w całości z wielkiej płyty - brzydszej niż nasze wielkie płyty.
Z drugiej strony, starówki wielu miast są znacznie ładniejsze niż starówki w Polsce - np. starówki w Oradei, Braszowie, Timisoarze. Pełno pięknych cerkwi o wnętrzach ociekających złotem i bardzo misternie i bogato zdobionych dachach i poddaszach. Stare budynki (ratusze, kamienice z czasów habsburskich) robią naprawdę pozytywne wrażenie.
Na ulicach wszystkich miast, w których byłem i przez które przejeżdżałem, wiele przejść dla pieszych (na skrzyżowaniach) ma taki świetny patent, że nad lampami w sygnalizacji świetlnej jest zamieszczony wyświetlacz-licznik (sekundnik), który pokazuje, ile sekund zostało do momentu zmiany światła - jeśli akurat pali się zielone światło, to u góry zielony licznik odlicza, za ile sekund włączy się czerwone światło. I analogicznie z czerwonym. W ten sposób każdy przechodzień wie, czy opłaca mu się biec w kierunku przejścia i czy zdążyłby przejść. Kierowcy tez mają przed sobą taki licznik. Szkoda, że w Polsce nie ma czegoś takiego - warto byłoby wprowadzić.
Poza tym, niezależnie od tego, w którym mieście się jest, w Romanii 90% taksówek jest żółta - w różnych odcieniach - raz jasnożółtym, raz pomarańczowożółtym, raz złotym, raz złotobrązowym - ale żółta; wiele innych ma dachy i ramy okienne żółte, a dół czerwony lub srebrny; najczęściej taksówkami są nowe Dacie Logan, ale nie tylko. No i te taksówki od razu skojarzyły mi się z Manhattanem (później się dowiedziałem, że w Stambule też są żółte taksówki.
Nie jest to zresztą jedyna rzecz nasuwająca skojarzenie z USA - np. na wzgórzach w pobliżu Braszowa i Rasnowa są umieszczone litery układające się w napisy - nazwy miast - tak jak z Hollywoodem.
No i w porównaniu z Ukrainą, w Romanii są nieporównywalnie lepsze warunki sanitarne - na stacjach benzynowych nie ma "stóp Lenina" (czy też raczej: stóp Gheorghiu-Deja, który był szefem rumuńskiej partii komunistycznej 1944-1965). W Romanii na każdej stacji benzynowej jest normalna toaleta z umywalką i mydłem w płynie. W ogóle nigdzie tam latryn nie widziałem (za to w Polsce już na parę natrafiłem - na tzw. "stopy Bieruta").
A w pensjonatach trzygwiazdkowych to już w ogóle warunki są luksusowe - w każdym pokoju telewizor z kilkudziesięcioma kanałami, łazienka z kabiną prysznicową taką jak u nas (nie stara, z zardzewiałym brodzikiem jak na Ukrainie), na umywalce kilka saszetek z szamponem i albo jedno duże, normalne mydło, albo kilka małych, okrągłych mydełek w opakowaniach, a na ścianie zawieszona suszarka. Na parterze takiego trzygwiazdkowego pensjonatu zawieszony na ścianie telewizor LCD. Z kolei w pensjonatach czterogwiazdkowych telewizory LCD są już w każdym pokoju, a łazienki duże i z wanną.
A co do rzekomo wysokiej przestępczości, to jakoś tego nie zauważyłem - po jakimkolwiek mieście w Romanii szedłem tak, jak chodzę normalnie przez Bydgoszcz czy przez Toruń lub Gdynię.
Poza tym, wbrew pewnym stereotypom, w Romanii jest więcej Węgrów niż Cyganów; zresztą wiele miast w Transylwanii jest dwujęzycznych, z podwójnymi napisami na wszelkich szyldach: rumuńskim i węgierskim. Więcej niż w Rumunii Cyganów jest na Słowacji.
W ogóle Romania to piękny kraj, górzysty, pełen zabytków, o bogatej przyrodzie i ciepłym klimacie (jak tam dojechałem, to już, oprócz mleczy, były dmuchawce - a kiedy wyjeżdżałem, to już były same dmuchawce). Poza tym, w Romanii jest dużo bocianów, chyba jeszcze więcej niż u nas. Jadąc od miasta do miasta, na wsiach regularnie, bardzo często mija się bocianie gniazda z 'lokatorami' lub brodzące w wysokiej trawie bociany.
Z kolei ostatniego lata byłem na wycieczce na Krym - zorganizowanej przez Vostok (Studencki Klub Turystyki Niekonwencjonalnej) . Jechaliśmy przez Lwów (gdzie się zatrzymaliśmy na nocleg i zwiedzanie - m.in. Wysokiego Zamku oraz znanej mi już z poprzedniego wyjazdu opery), potem przez Tarnopol, Chmielnicki, Winnicę, Niemirów, Hajsyn, Humań i Odessę (gdzie zatrzymaliśmy się na zwiedzanie - m.in. opery i Schodów Potiomkinowskich. Poza tym na jednym rzędzie zabytkowych kolumn ktoś napisał - po jednej literze na każdą kolumnę - "Tokio Hotel" ). Tak jak w przypadku wyjazdu do Rumunii, całą noc (a właściwie w tym przypadku całe dwie noce - nie licząc powrotnych) spędziliśmy w autokarze. W końcu dotarliśmy do Bachczysaraju, gdzie mieliśmy bazę noclegową, i stamtąd wypadaliśmy do różnych miast - Sewastopola, Ałupki, Jałty, Sudaku, Nowego Świata i Kaczej. Oprócz "stóp Lenina", do których przywykłem już w zeszłym roku, charakterystyczne były wszechobecne symbole komunistyczne - pomniki Lenina i nazwy ulic: Lenina, Marksa, Róży Luksemburg, Karla Liebknechta, Dzierżyńskiego, Kujbyszewa, Frunzego, Ordżonikidzego, Rewolucji Październikowej ("Oktiabrskiej Rewolucji"), Armii Czerwonej ("krasnoarmiejskaja"), "Sowietskaja" itp. W Sewastopolu (gdzie jest nawet ulica Marata - zbrodniarza rewolucji francuskiej) pomnik Lenina był największy - jakieś 20-25 metrów, nie licząc postumentu. Poza tym, w Sewastopolu jest też pomnik Aleksandra Suworowa - rzeźnika Pragi, ale i pogromcy Turków. Oczywiście oglądaliśmy tam flotę czarnomorską podczas mini-rejsu (oprócz nazw takich jak "Jenisej" (statek szpitalny), jeden okręt nazywał się Saratoga - widać amerykański). Mimo pomników niechlubnych postaci, w Sewastopolu jest ładna starówka i jest McDonald's (a propos, to w Jałcie McDonald's znajduje się jakieś 40 m od pomnika Lenina - praktycznie tuż obok. Trochę śmiesznie to wygląda. A po drugiej stronie pomnika Lenina, na budynku poczty, widniej nazwa ulicy "Lenina 1"). W Ałupce zwiedzaliśmy pałac, w którym nocował Winston Churchill przed konferencją jałtańską. W Bachczysaraju zwiedzaliśmy pałac chana - naprawdę warto zobaczyć - polecam. A góry krymskie, położone tuż nad morzem - niesamowity widok. Zaś okolice Sudaku i Nowego Świata wyglądają po prostu jak raj - tyle kolorowych skał o pięknym kształcie, tyle zieleni i błękitnego morza. W dodatku, pogoda dopisywała nam praktycznie przez cały czas - jedynie dwa razy był krótki deszczyk. I upał był nieprzeciętny - w dzień temperatura w cieniu wynosiła jakieś 33-35 stopni, a w nocy - jakieś 23-24 (we Lwowie oglądałem w telewizji prognozę pogody, gdzie zapowiadali w Odessie 28, a gdzieś na Krymie 33). A była to dopiero pierwsza połowa lipca - czyli czas jeszcze wcale nie największych upałów - te mają miejsce dopiero w sierpniu. Ale i tak w Kaczej podczas kąpieli w Morzu Czarnym doznałem najgorszych w życiu oparzeń słonecznych - po tygodniu piekącego i parzącego bólu, skóra z ramion i barków schodziła mi płatami. Poza reliktami komunizmu, dla Krymu charakterystyczna jest kuchnia tatarska - bardzo kaloryczna. W tatarskich knajpach nie siedzi się na krzesłach ani stołkach, tylko na macie - po turecku, naokoło niskiego stołu. Specjalnością są szaszłyki z baraniny - polecam. Poza tym, w związku z klimatem Krymu, zbliżonym do śródziemnomorskiego, charakterystyczna jest fauna - m.in. dużo jaszczurek, a także modliszki - jedna nawet po mnie chodziła (w Kaczej). Na Krymie są niskie ceny m.in. wodnej jazdy na bananie za motorówką - 25 hrywien od osoby - w przeliczeniu ok. 12 złotych. W ogóle ceny są ta niskie, choć czasem zdarzają się naciągacze - trzeba uważać. Tak jak w Rumunii, na Ukrainie w wielu miejscowościach (zwłaszcza na Krymie) są liczniki w sygnalizacjach świetlnych.
Co do wspomnianej Słowacji: w latach 2001-2007 rokrocznie wyjeżdżałem z rodziną w Tatry po słowackiej stronie. Cztery razy byliśmy na Rysach, trzy razy na Slavkovskim Szczycie (najpotężniejszy z pojedynczych masywów), a na pozostałych szczytach i przełęczach (tzw. siedlach) po razie - m.in. na Krywaniu, Wschodniej Wysokiej i Koprowskim Szczycie. Nazw siedl nie pamiętam. Trasy na większość szczytów był męczące, mniej lub bardziej (w zależności od stopnia "męczoności" trasa mogła być albo "namachava", albo "zdlchava"). Poza Wysokimi Tatrami i jednej wyprawie na Baraniec w Zachodnich Tatrach (trasa okazał się zdlchava), byliśmy też kilka razy w Slovenskym Raju na południe od Tatr - w tym kilka razy na Suchej Beli, która we wszystkich przypadkach poza jednym wcale nie była sucha, bo w czasie naszej wycieczki zaczęło lać jak z cebra i lało przez kilka godzin. Ale trasa była mniej namachava niż w Tatry. W górach jest znakomite, czyste powietrze. W miastach (i przy przejeżdżaniu przez wsie) zwraca uwagę duża liczba Cyganów (których tam wszyscy nazywają Romami - chyba nie znają słowa "Cygan"), którzy bywają czasem natrętni - np. raz przed hipermarketem opadła nas grupka romskich dzieciaków i zaczęli nam myć auto - najpewniej licząc na zapłatę. Bez pytania nas o zdanie, bez sprawdzania, czy chcemy, żeby nam umyli samochód. Podczas jednej z wycieczek raz wyskoczyliśmy do Budapesztu na jeden dzień - okazało się, że im dalej na południe Słowacji, tym więcej Cyganów. Budapeszt (w którym m.in. poszliśmy pod pomnik Józefa Bema - ten sam, pod którym 23 października 1956 miała miejsce manifestacja antykomunistyczna, która później przekształciła się w narodowe powstanie) okazał się drogim miastem (chyba najdroższe miasto na Węgrzech), ale i tak zjedliśmy tam obiad - w tym zupę z piekielnie ostrą papryką, której mama nie zmogła - ale mój starszy i ja tak. Słowacja natomiast to generalnie tani kraj, ale np. płyty CD z muzyką są tak samo drogie jak u nas lub nawet droższe. Charakterystyczny tam jest chleb z kminkiem - praktycznie nie ma innego.
Warunki sanitarne też raczej dobre - nie widziałem tam "stóp Gottwalda".
Z kolei w przyszłym miesiącu wybieram się do Belgradu, Skopji, Aten i Salonik. Jak wrócę, to też opiszę.
hardgirl123 - 17 Marca 2010, 16:51
a ja ile mam wg Ambioryksa, oczywiście szanownego,ke:>????
Ambioryks - 17 Marca 2010, 16:54
hardgirl123, nad Tobą się akurat nie zastanawiałem, bo nie spotykaliśmy się często w dyskusjach, ale sądząc po nicku, nie za dużo. Raczej w granicach 18-25 lat.
Ech, chciałem zmienić temat, ale widzę, że mi nie do końca wyszło...
nureczka - 17 Marca 2010, 16:54
Jakaż piękna nowa zgadywanka nam się wykształciła
hardgirl123 - 17 Marca 2010, 16:55
Ambioryks, uznajmy że trafiłeś :>
mam 25 lat skończone :>
Agi - 17 Marca 2010, 17:45
Ambioryks, na Forum posługujemy się nickami, to że wiesz, jak mam na imię nie zmienia tej zasady.
feralny por. - 17 Marca 2010, 18:44
Ambioryks napisał/a | Ale chyba nie masz mi tego za złe? | A powinienem?
Byłem w Bukareszcie w 2005 i moje wrażenia nie są tak pozytywne jak Twoje. Różnica w poziomie życia między Polską i Rumunią była jednak widoczna. Lotnisko Henri Coanda jest położone w pewnej odległości od miasta i jechaliśmy przez wsiopodobne przedmieścia, gdzie z pewnym niedowierzaniem zobaczyłem biegające boso dzieci. Pierwszy szok był jeszcze na lotnisku - na parkingu przed halą odlotów stały wyłącznie daczie (te stare, w czterech kolorach - żółtym, czerwony, niebieskim i białym) później okazało się, że 80% samochodów w Bukareszcie to daczki. Opiekun ostrzegł nas przed Cyganami niemal na dzień dobry, a oprowadzanie po mieście zaczął od wytłumaczenia, które dzielnice zamieszkują Cyganie i żeby przypadkiem nie przyszło nam do głowy tam pójść. Sam Bukareszt stwarzał bardzo depresyjne wrażenie, główna ulica wyglądała jeszcze w miarę przyzwoicie, ale każdy krok w bok kończył się albo na niesamowicie obskurnym osiedlu z wielkiej płyty, albo na czymś co można nazwać jedynie ugorem (trochę dziwne w środku miasta, ale jednak).
Kolejną niesamowitą rzeczą były nieprzebrane ilości bezpańskich psów, które były wszędzie (chyba tylko na hali odpraw na lotnisku żadnego nie widziałem). Opiekun wyjaśnił nam, że psów nie musimy się obawiać, bo każdy agresywny egzemplarz jest likwidowany na miejscu, więc te, które przeżyły są zupełnie niegroźne. Faktycznie burki zupełnie ignorowały ludzi, no chyba, że ktoś chciał się z nimi podzielić jedzeniem.
Zegary nad sygnalizacją też mi się podobają, ale akurat pieszym to one potrzebne nie były. Nasz opiekun był bardzo zdziwiony kiedy zatrzymaliśmy się przed przejściem bo było czerwone światło, ale nic nie jechało. Jak wyjaśniliśmy dlaczego stoimy, powiedział, że w Bukareszcie można przechodzić na każdym świetle, a czerwone, to jedynie sugestia i jak nic nie jedzie to można śmiało iść, a jak coś jedzie to też tylko trzeba trochę uważać, co nie jest znowu takie trudne, bo kierowcy już z daleka trąbią.
Ciekawą rzeczą była bardzo duża ilość rumuńskich flag na ulicach, pytaliśmy nawet czy przypadkiem nie mają właśnie jakiegoś święta, albo co, ale nie, u nich na każdym państwowym budynku stale wiszą flagi.
Za bardzo się nie nazwiedzałem, bo też i byłem tam w zupełnie innym celu, ale byłem w jednym przecudnym miejscu - w pałacu Pelisor w Sinaii. Perełka architektury po prostu.
shenra - 17 Marca 2010, 18:49
Ambioryks napisał/a | Ale nie masz do mnie pretensji, że postarzyłem Cię o rok? | No generalnie to jeszcze dwa miechy z groszami i jakoś się wyrówna
Ambioryks napisał/a | Nie przejmuj się, jesteś kochana niezależnie od tego, ile masz lat. | Maj gaten fenkju, nie spodziewałam się
Ambioryks - 17 Marca 2010, 18:52
feralny por. napisał/a | Różnica w poziomie życia między Polską i Rumunią była jednak widoczna. |
Może od 2005 do 2009 roku sporo się tam zmieniło, a może w różnych okolicach jest różnie. A może jedno i drugie zarazem. Wiadomo np., że w tym czasie przeprowadzono tam wiele reform gospodarczych. Wcześniej, za Iliescu i jego partii, blokowano reformy.
feralny por. napisał/a | na parkingu przed halą odlotów stały wyłącznie daczie |
Te, które ja widziałem, wyglądały na nowiutkie.
feralny por. napisał/a | Opiekun ostrzegł nas przed Cyganami niemal na dzień dobry |
Ja Cyganów tam chyba w ogóle nie widziałem. Ale może w stolicy mieszka ich więcej niż w Transylwanii.
feralny por. napisał/a | nieprzebrane ilości bezpańskich psów, które były wszędzie |
Tego też w Rumunii w ogóle nie widziałem. Tylko na Ukrainie było ich pełno. Może Transylwania to bogatszy rejon od stolicy.
feralny por. napisał/a | Ciekawą rzeczą była bardzo duża ilość rumuńskich flag na ulicach |
To akurat widziałem. Faktycznie było ich dużo.
feralny por. napisał/a | Za bardzo się nie nazwiedzałem |
Polecam wycieczkę w celu zwiedzania. Naprawdę warto. Ja tam byłem wyłącznie w tym celu.
feralny por. - 17 Marca 2010, 18:58
Transylwania jest regionem typowo turystycznym, może dzięki temu bogatszym. Moja siostra była 2 lata temu w Bukareszcie, burki mają się dobrze .
Fidel-F2 - 17 Marca 2010, 19:02
Ambioryks napisał/a | Fidel - 17 lat (kiedy napisał, że już ukończył studia, było to dla mnie szokiem - wydawało mi się, że tak chamscy mogą być wyłącznie gimnazjaliści i licealiści) | to miodne jest, cudne były przewidywanie co do dalamberta i kulku Pań ale szczególnie ujęła mnie procedura ustalania wieku NURSa, to można by opatentować albo, nie wiem, do srebrnych ust zgłosić
feralny, Ty stary capie
nureczka - 17 Marca 2010, 19:03
Córka Nursa! Ech, gdyby.... Nie musiałabym czekać z debiutem na zmianę naczelnego
Ambioryks - 17 Marca 2010, 19:07
http://www.heritage.org/index/Country/Romania - jak tutaj widać, poczynając od 2005 roku Rumunia zrobiła wielki postęp. Możliwe, że pewien wpływ na poprawę sytuacji miało też to, że od 1 stycznia 2007 jest w UE.
Fidel-F2 napisał/a | procedura ustalania wieku NURSa |
Zaraz procedura. Strzelałem po prostu. Zresztą, na początku nie wiedziałem, że NURSułtan to Robert J. Szmidt. (dalambert nazywa mnie Ambrożym to czemu ja nie miałbym pobawić się nickami )
dzejes - 17 Marca 2010, 19:10
Byłem w Rumunii w sierpniu, przejechałem kawałek kraju samochodem i ciężko to odchorowałem. Psów jest po prostu cała masa, wszędzie. Koszmar.
Ambioryks - 17 Marca 2010, 19:14
dzejes napisał/a | w Rumunii w sierpniu, przejechałem kawałek kraju |
Który kawałek? Transylwanię czy inny? Okolice jakich miast to były?
A przy okazji: zwiedziłeś coś ciekawego? Choćby to, co ja zwiedziłem i wymieniłem?
dzejes - 17 Marca 2010, 19:36
Byłem w ramach wyjazdu samochodem do Istambułu. Byłem w Sighisoarze, gdzie nam w nocy wiatr przewrócił namiot, ale przynajmniej nie porwał i połamał, jak kilka innych, później nad Morzem Czarnym, w pobliżu Constanty. Stamtąd wybrzeżem przez Bułgarię do Turcji.
Gdzieś na moim blogu masz linka do galerii zdjęć.
Rafał - 18 Marca 2010, 08:17
Ambioryks napisał/a | Ale chyba nie jest prawdą, że urodziłeś się w roku 1910, jak podałeś w profilu? | Nie, chyba nie
Ambioryks - 24 Marca 2010, 20:38
Planowany na kwiecień wyjazd do Grecji został odwołany z powodu zamieszek. Ale może latem wybiorę się do Chorwacji i Bośni lub do Rosji. Za to na początku maja wybieram się na Litwę i Łotwę - w ramach kolejnego "objazdu naukowego".
dzejes - 24 Marca 2010, 21:14
Ambioryks napisał/a | Planowany na kwiecień wyjazd do Grecji został odwołany z powodu zamieszek. |
Jakich zamieszek?
|
|
|