To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - A więc wojna - tylko po co?

REMOV - 2 Listopada 2009, 11:19

mBiko napisał/a
Jak to miło się dowiedzieć, że znaczna cześć mojej rodziny postradała życie w wyniku rytuału antropologicznego. Ten fakt zdecydowanie poprawił mi nastrój.
Semantyka - gdy ktoś postrada życie w wyniku "wielkiej tragedii, jaką jest bezsensowna rzeź w imię niepojętych i bezsensownych politycznych planów", to możesz przytaknąć, ale kiedy wchodzi się na poziom nieco wyższy i pokazuje, jak to wygląda z punktu sprowadzenia człowieka do świata zwierząt, jako zespół zachowań to już źle. Ojejku.
Cytat
Szkoda tylko, że nie mogę poprosić żadnej z osób, które przetrwały to wydarzenie żeby Ci REMOV wytłumaczyły, jak odbiera się wojnę zarówno jako jednostka, jak i zbiorowość.
No faktycznie, bo ja na Waszą planetę przyleciałem wczoraj, nie mam żadnej rodziny, która straciła kogoś na wojnie, nie mam znajomych, którzy podczas konfliktów zbrojnych przebywali tu i tam (a może sam tam byłem), zupełnie jestem oderwany od świata, tak? Takie sobie założenia przyjęłaś? Jak nie ma emocji, płaczu i żalu, to nie można rozmawiać o wojnie - nie i już? ;)

Wiesz, na mnie podobny, powyższy, dosyć infantylny szantaż emocjonalny, w stylu: "albo będziesz to przeżywał, jak ja - czy szerzej - my, albo jesteś trollem" nie bardzo działa. Jeżeli nie podoba Ci się jakiś pogląd to postaraj się argumentować, nieco bardziej z sensem, bo sprowadzenie całości do spoglądania oczyma, które znają tylko obraz złożony ze schematów, klisz filmowych i książkowych, jak również z wizyty w obozie koncentracyjnym w ósmej klasie podstawówki, jednak moim zdaniem w polemice nie wystarcza.
Cytat
Nie zamierzam kontynuować tej rozmowy, ale pewnie i tak nie omieszkasz przedstawić swojej opinii jakże kiepskim i tchórzliwym jestem dyskutantem.
Ależ ja naprawdę nie zmuszam nikogo do dyskusji. Tyle tylko, że idea forum takiego jak to, raczej w założeniach nie polega na pojawianiu się jak spadające resztki Mira w danym temacie, napisaniu - "ale jesteś głupi, tylko, że już nie będę z Tobą rozmawiał(a)!" - ale raczej stworzeniu tezy i argumentacji.

Oczywiście rozumiem, że nie każdy sobie z tym radzi, nie każdy musi, ale niewątpliwie każdy ma własne zdanie. Które może - ba nawet p o w i n i e n wykrzyczeć. Bo ma. I już. Należy pokazać, że "tutaj byłem Killroy". Zaznaczyć swoją obecność. I uciec. I takie zachowania też są rytuałem antropologicznym, żeby już wypowiedź zamknąć klamrą ;)

NURS - 2 Listopada 2009, 11:30

REMOV dyskusja nie polega też na negowaniu wszystkiego, co mówią rozmówcy, okraszając tego wypowiedziami lekceważącymi rozmówców, co ci się bardzo często zdarza. Prezentujesz, jak sam wspominasz swój punkt widzenia, ale robisz, to jakbyś stadu baranów wykładal prawdy objawione.
Rozumiesz w czym rzecz?
Zejdź z chmurki mentora, uzyskasz merytoryczną dyskusję. Zostając na niej niczego nie osiągniesz. Nie posiadasz wiedzy absolutnej, twoje poglady moga być równie mylne, jak moje. Na razie bardzo mało faktów pojawia się w tych postach (nie tylko twoich), główny akcent kładziecie na wykazanie sobie, kto jest głupszy.
A tego, mysle, nie bedziemy dłuzej tolerować.

REMOV - 2 Listopada 2009, 12:22

dzejes napisał/a
Mogę prosić o zaprzestanie używania tego taniego zestawu? A może Mały magik, którego dostałeś na siódme urodziny wciąż wzbudza nostalgię?
Nietórzy uznaliby, że podobne wtręty na początku wypowiedzi świadczą o tym, że nie jesteś specjalnie kulturalnym rozmówcą, no, ale zauważyłem, że na tym forum jest podział na Swoich i Obcych, więc pewnie Tobie wolno.
Cytat
Cóż, będzie łopatologicznie.
Postaram się zatem zejść i odpowiadać na Twoim poziomie. Jeżeli tylko tak może coś dotrzeć? ;)
Cytat
Pytanie to nie wynikało z żadnej mojej wypowiedzi. Wyssałeś je z palca po to, żeby ustawić dyskusję tak, jak ci wygodnie.
Nawet jeżeli nie bardzo zauważasz kontekst moich wypowiedzi - a o to nietrudno, przy tym całym wydzielaniu wątków - to niewątpliwie zabawne jest przyczepienie się jedynego elementu, którego możesz, a który mógłbyś pominąć - jak to wyciąłem w poprzedniej wypowiedzi, aby tylko pokazać, że się znasz. No dobrze, można i tak. Widzę, że - jak to określasz - posługiwanie się "małym manipulatorem" weszło Ci w krew.
Cytat
Teraz natomiast całkowicie pomijasz temat dramatyzując, że ojej, nie na temat odpowiadam. No rzeczywiście nie odpowiadam na ten temat, na który ty chciałeś skierować dyskusję, emo kid.
Dziękuję za owo podsumowanie mojego wieku, bardzo mi miło być uznany za młodszego, jednocześnie owszem pomijam, skoro sam twierdzisz, że napisałem nie na temat. Czy dałbyś radę zachować minimum konsekwencji i zdecydować się czy chcesz toczyć polemikę na temat wojny, czy na temat tego, co rozmówca napisał i na co zdecydował się nie odpisać? Ja rozumiem, że bardzo, ale to bardzo się namęczyłeś nad "ciętą ripostą", którą adwersarz po przeczytaniu wyrzucił jednym ruchem palca na backspace, natomiast przeżywanie tego uważam za cokolwiek dziwne. Czy mogę już wrócić już do zagadnienia, czy łopatologicznie mam tłumaczyć dalej, historię wyciętego fragmentu, "emu kit"? ;)
Cytat
No to te mnie nie interesują. Nie rozmawiam o obrazie statystycznego starcia zbrojnego, tylko o sytuacji osób poszkodowanych, a uczestniczących w wydarzeniach nie z własnej woli.
A, no to napisz, że nie chcesz dyskutować ze mną, ale ze swoimi tezami. Że wymyślasz sobie radośnie jakieś założenia, o których chcesz rozmawiać, a które nic nie mają wspólnego z tym, co napisałem wcześniej. Czy Tobie się wydaje, że dyskusja polega na tym, że zjawiasz się w jakimś momencie i zaczynasz odpisywać... ortogonalnie do wątku? Mniej więcej tak, jak jedna osoba tutaj, która potęgę intelektualną pomyliła z potęgą co najmniej zbrojną?
Cytat
I niespecjalnie mnie obchodzi, że statystycznie takich wojen jest dziesięć razy mniej, niż starć o trzy posterunki, bardziej mnie interesują liczby poszkodowanych.
Ale co mnie mają obchodzić Twoje założenia!? :shock:

Wiesz, naprawdę tutaj już raz komuś napisałem, że w wymyślonych przez niego założeniach, przy wymyślonej sytuacji, wszystko działa tak, jak sobie to wymyślił. I Ciebie też to dotyczy. Jak sobie wymyślisz - tak zadziała. Przytaknę nawet, potwierdzę.

Ale z resztą tematu nie ma to nic wspólnego. To, że sobie zawężyłeś tematykę do wycinka, który Ci odpowiada, nie oznacza automatycznie, że Twój rozmówca od razu zacznie z Tobą polemizować na ten fragement. Bo tak i już. Tak to nie działa i nigdy działać nie będzie.
Cytat
Przytoczysz mi siedemnaście starć o posterunek sprzed trzydziestu lat, a ja na to odpowiem:
A ja wzruszę ramionami. Nie masz żadnej argumentacji, to mniej więcej tak, jakby rozmawiając o fizyce wyciąłeś sobie wszystko dotyczące fizyki kwantowej - bo Ci nie odpowiada, całą dynamikę - bo nie pasuje i skupiłeś się tylko na kinematyce. Bo tak i już. A, dodatkowo zacytowałeś mi treść dowolnego prostego zadania kinematyki. Naturalnie, kiedy Ci to wytnę poczujesz się pewnie m o r a l n y m zwycięzcą. Bo nie chciałem dyskutować na temat wycinka. Ojej.
Cytat
Po pierwsze: pierwsza konwencja genewska to rok 1864.
Po pierwsze i teraz będzie łopatologicznie - konwencja dotyczy wojen. I tylko ich. A opis, który podałeś powyżej, z konfliktu w byłej Jugosławii wojną nie był w większości czasu swojego trwania (tych konfliktów różnych tam było więcej). Tutaj znowu zauważam albo zupełnie brak wiedzy na temat, albo brak konsekwencji.
Cytat
Po drugie: jak tezy o każdym obywatelu jako zapleczu mają się do wcześniejszego (i późniejszego) podnoszenia jakoby: (...) Także w powyższym cytacie wrzucasz małą manipulację – nigdzie nie pisałem o tym, że każda wojna, że wszystkie cośtam cośtam
Przepraszam, ale ja nie jestem telepatą i nie wiem, jakie założenia sobie przyjmujesz w głowie, jakież to masz ograniczenia dyskusji i jakie to wojny - na podstawie swojego widzimisię - wyrzucasz, bo do tezy nie pasują, a jakie jeszcze się w tym mieszczą. I jasne, manipulacją jest, że nie odczytuję myśli rozmówcy, a odnoszę się do zagadnienia? Powiedz, długo nad tym myślałeś?

Wojna, podpowiem łopatologicznie, to nie jest coś, co sobie na kolanie wymyślił dzejes, zakreślił ramy, część odłożył tam, gdzie mu pasuje, a część na siłę upchnął, dociskając kolanem, w danej argumentacji. Jak brzmi jej słownikowa definicja możesz przeczytać w słowniku, jak brzmi definicja w prawie międzynarodowym - wiążąca na świecie do określenia, co jest wojną, a co nie jest, też możesz sobie znaleźć w Sieci. Jak sobie nie poradzisz, to daj znać, podam przekierowania.
Cytat
Tak jak pisałem wcześniej kompletnie nie interesują mnie statystyki ile konfliktów jest toczonych o posterunek, a ile jest wojnami światowymi.
Tak samo jak mnie całkowicie nie interesuje, co Ty sobie uznasz na podstawie jakichś dzejesowych założeń za "wojnę" o której możesz dyskutować, w przeciwieństwie od "wojny" o której nie dyskutujesz, bo Cię nie obchodzi. Słowem - Twój podział uważam za błędny, wprowadzony do dyskusji tylnymi drzwiami, bez napisania - jak obecnie - że odrzucam część dyskusji, wprowadzając zamiast własne zamienniki. Tyle tylko, że tutaj nie mam o czym specjalnie rozmawiać. Powtórzę - przy wymyślonych założeniach, w wymyślonej sytuacji, wszystko będzie Ci się zgadzało, jak wymyślono. I to potwierdzam :)
Cytat
No i odpuść sobie pisanie w co ja tak mocno wierzę.
No popatrz, a jak ja prosiłem o odpuszczenie sobie głupawych wstępów, to mnie zlekceważyłeś, a teraz nagle chcesz, aby cały świat - z ze mną na czele - musiał Tobie darować, a nikomu innemu nie. Interesujące podejście.
Cytat
Cóż, błędnie założyłem, że jesteś inteligentny.
Pozwolisz, że nie zrewanżuje Ci się podobnym, głupawym atakiem personalnym. Och, wiem, na tym forum to Ty jesteś Swój i równiejszy, a inni są Obcy, dlatego obrażać można. Niemniej jednak, mnie raczej nauczono innych kanonów dyskusji, niż Ciebie.
Cytat
Spieszę naprawić swój błąd. Otóż przypomnę ci, że rozmowa zaczęła się od Twojego zrównania ofiar wojny z ofiarami wypadków komunikacyjnych.
I znowu błąd. Nie od tego zaczęła się dyskusja. Ta rozpoczęła się od oświadczenia, że ktoś nienawidzi wojen. Postaraj się na przyszłość albo uważniej śledzić wątki, albo starać się nie oszukiwać rozmówców.
Cytat
I że w cytacie, w którym wspomniałem Pol Pota pisałem o psychologicznych konsekwencjach katastrof spadających na jednostkę – stąd Pol Pot jako przykład wyjątkowo absurdalnych kryteriów stosowanych przy selekcji.
Powtórzę - a co to ma wspólnego z wojną? Nadal pytanie jest łopatologiczne i nadal nie umiesz na nie udzielić odpowiedzi. Zwłaszcza, że w kontekście Twojej wypowiedzi - co można przytoczyć i sprawdzić - podałeś to jako element wojny.

Wiesz, ja naprawdę rozumiem, że na siłę chcesz w y g r a ć dyskusję. Spoko. Jeżeli o to chodzi, to jak pisałem pewnej osobie, mogę nawet przytaknąć. Natomiast jeżeli chcesz dyskutować, to może zachować jakieś minimum kulturalnych zachowań, dobrze? Ja wiem, nikt tutaj niczego Ci nie zrobi, masz ten wypracowany status moderatora, ojejku możesz wiele. Tylko tylko o jedno proszę - albo chcesz rozmawiać, albo w dziecinny sposób podeptać rozmówcę, bo coś tam. "Bo błędnie założyłeś, że jest inteligentny". W tym ostatnim przypadku, jeżeli odczujesz dzięki temu jakąś satysfakcję, to naprawdę mogę przyznać, że jestem mały i głupi. Bo wiesz, jestem dorosły i kiedy dochodzę do takiego momentu w rozmowie, kiedy widzę, że mój adwersarz przestaje nad sobą panować, podchodzi emocjonalnie, to raczej się wycofuje. Pyskówka - a w tę stronę brniesz - mnie nie interesuje. To tak do przemyślenia.

Cytat
Zresza sprytnie to wyciąłeś zostawiając tylko to, co ładnie by pokazało moją rzekomą wpadkę.
Wpadka nie dość, że nie była rzekoma, co prawdziwa, to jeszcze dobitnie pokazywała, że nie bardzo jesteś w stanie rozróżnić między wojną, a masakrami. Co więcej, nie bardzo jesteś w stanie rozróżnić nawet, dlaczego i po co wprowadzono porównanie z wypadkami samochodowymi. Cóż, kulturalnie jest przeczytać sobie konwersację zanim się do niej dołączy, no ale przecież o tym moderator powinien chyba wiedzieć, prawda?
Cytat
Zresztą może dla uporządkowania rozmowy – podaj Twoją definicję wojny.
Po po pierwsze - zachowaj w odpowiedzi na forum choć pozory kultury, w tym w zapisie zaimków osobowych.

Po drugie - i to w wątku już napisałem - nie ma czegoś takiego jak "moja" definicja wojny. Jest definicja wojny w prawie międzynarodowym, zaś w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz ONZ masz definicję "operacji innych niż wojna" (OOTW), których jest kilka. I tej definicji warto używać, abyś wiedział o czym piszesz. Bo - i tutaj znowu się powtórzę - niezależnie, jak Ty sobie zredukujesz temat, to wojny są takie, w których nikt nie umiera, aż po takie, w których giną całe narody, co zresztą nie zmienia ich sensu, jako "rytuału antropologicznego".

A tak przy okazji, to ostatnie nie jest moim pomysłem - jako analityk raczej powtarzam, niż wymyślam - to ostatnie jest definicją Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Co - gdy ktoś ma tabliczkę ouja - może przekazać wszystkim, którzy na nich zginęli. Wstrętny MCK, który ratuje, przekazuje paczki, dostarcza wiadomości i generalnie pomaga, zgodnie z myślą swojego założyciela, tak podchodzi do wojen - czy też szerzej - konfliktów zbrojnych. Zażalenia proszę kierować do Genewy, do siedziby. To tak w ramach bardzo emocjonalnych wiadomości, w których jestem proszony o wyjaśnianie tym, co odeszli ;)
Cytat
No pacz pan, a jak już się raz na kiedyś zdarzy taka fuj fuj kiepska wojna, tandetna, jak z klisz kiepskich do tego – to giną setki tysięcy ludzi.
Miliony napisz. Będzie to w tym zdaniu bardziej dramtycznie "pacz pan" brzmiało. Będzie tak samo fałszywe, ale o ileż bardziej dramatycznie ujęte! ;)
Cytat
Także t e o r e t y c z n i e masz rację. Zapewne 95% wojen jest właśnie konfliktami o budkę wartowniczą. Ale co z tego? Dla mnie ważniejsze są liczby bezwzględne, czyli łączna liczba pokrzywdzonych w konfliktach zbrojnych.
I tutaj wracamy do wypadków samochodowych, jeżeli znowu redukujesz wojny do samej liczby pokrzywdzonych. Liczby się nie zmieniają - nadal śmierć w wypadku jest znacznie bardziej prawdopodobna, niż podczas wojny, a liczba ofiar wypadków (w tym ofiar infrastruktury), jest większa niż ofiar wojen. Kilkukrotnie. Ojejku, jeżeli fakty nie są w zgodzie z Twoimi tezami, to jestem "zbyt mało inteligentny, aby to zrozumieć", jestem "trollem", czy też może jest jakieś inne wytłumaczenie?

Podpowiadam, że wyskakuję z tymi wypadkami komunikacyjnymi za każdym razem, kiedy ktoś zaczyna wypisywać swoje uwagi dotyczące liczby ofiar. Właśnie dla pokazania, jak bardzo nieprawdziwe są podobne porównania. Choć widzę, że schematy myślowe wielu rozmówców trzymają się bardzo mocno. No, ale może to jest podobne psychologiczne zjawisko jak z katastrofami lotniczymi - to najbardziej bezpieczny sposób podróżowania, a mimo to wiele osób odczuwa irracjonalny lęk przed lataniem, zaś zupełnie nie boją się jazdy samochodem. Bo samoloty spadają. A samochody raczej nie.
Cytat
...to jest jakaś brednia.
Widzisz i to jest różnica między nami. Zamiast atakować Cię personalnie, jak to robisz, zapytam czego nie rozumiesz i co należy Ci wyjaśnić. Bo, to, że z czymś masz problem poznawczy i reagujesz tak, jak to wyniosłeś z domu - to widać.
Cytat
Masz swój system wartości, twoje święte prawo, ale jakoś tak się składa, że konflikt zbrojny dla ludzi to przede wszystkim statystyki zabitych.
Owszem, wiele osób kieruje się tak błędnymi porównaniami. Stąd zestawienie z wypadkami komunikacyjnymi - podpowiadam po raz kolejny. I stąd podaję przykład strachu przed lataniem. Wiele osób ma wdrukowane w swoje umysły - na podstawie filmów, książek czy obrazów telewizyjnych - pewne schematy, klisze, slogany, nad których sensem się nie zastanawiają. Ten brak analizy problemu zresztą jest doskonale widoczny w tym wątku - zamiast dyskusji - emocje. Zamiast rozważań - dostosowanie do wyuczonych schematów. Bo jak nie, to pewnie założyłeś, że "rozmówca nie jest inteligentny", co? Bo nie powtarza tych samych sloganów. Nie wyznaje tego samego zestawu wierzeń. Ojej. To straszne.
Cytat
Nie dlatego, że ludzie są nieukami, a ty zaraz wszystkich naprostujesz przedstawiajac jedyną, prawdziwą definicę wojny, tylko dlatego, że życie jest traktowane jako wartość najwyższa
I tutaj wracamy do zrównania śmierci - o czym pisałem wcześniej. Czyli jednak śmierć na wojnie ma inny wymiar niż śmierć w 12-letnim volkswagenie? ;)

Przy okazji, nie ma "jednej, prawdziwej" definicji, jest za to definicja uznawana ogólnie. Aby konflikt zbrojny spełnił wymagania wojny, albo zaczęły działać - z automatu (o ile państwa-strony podpisały te same konwencje) - pewne zasady, musi charakteryzować się tym, a tym. To jest zresztą podstawowa wiedza na temat zagadnienia. Taka na poziomie, bez której poznania raczej trudno rozmawiać o wojnie inaczej, niż językiem potocznym, spod budki z piwem. Ach, czekaj, zaczynam rozumieć, skąd Twoje wtręty zatem ;)
Cytat
Więc całą twoja koncepcja może pięknie się sprawdza w szkole oficerskiej, ale w r e a l n y m (...) świecie już niespecjalnie.
Problem polega na tym, że to jest koncepcja z realnego świata. Używana i wykorzystywana przez tych, którzy niosą pomoc i niosą bomby. To raczej Twoje twierdzenia, założenia są niespecjalnie realne, ba mało tego, wyjątkowo emocjonalne. I nie mają wiele wspólnego z tym, co się dookoła Ciebie dzieje. Jasne, w świecie obrazków z filmów czy barwnych wizji z książek - masz rację. Tyle tylko, że niewiele to ma wspólnego z r e a l n y m światem. Niestety. Choćbyś tupał, krzyczał i nazwał swojego rozmówcę po setki razy "niespecjalnie inteligentną".
Cytat
Na koniec napiszę, że jestem nieco rozczarowany. Małe manipulacje, wyrywanie kawałka wypowiedzi i ogłaszanie „oto wpadka!”
Cóż, a ja Tobą czy poziomem Twojej wypowiedzi nie jestem ani trochę rozczarowany. Naprawdę. Nie jesteś ani kimś lepszym, ani kimś gorszym. Ot, zwykły, niespecjalnie orientujący się w zagadnieniu, niespecjalnie radzący sobie z kulturalną rozmową mieszkaniec forum dyskusyjnego. Taki, jak wielu innych ;)
MOFFISS - 2 Listopada 2009, 12:41

REMOV - niepotrzebie odnosisz się do nieistotnych i nic nie wnoszących wypowiedzi. Efektem jest zamulanie własnych myśli zbędnym balastem, a w konsekwencji rozjeżdżanie wątku następnymi dygresjami o wybitnych niemerytorycznych stronach naszych forumowych braci w rozumie. Zapomnij o finezyjnej i subtelnej grze słów, tutaj bukiet zapachów w paszy treściwej ma się nijak do jej wartości odżywczych.
REMOV - 2 Listopada 2009, 12:44

NURS napisał/a
REMOV dyskusja nie polega też na negowaniu wszystkiego, co mówią rozmówcy, okraszając tego wypowiedziami lekceważącymi rozmówców, co ci się bardzo często zdarza.
Przepraszam bardzo, ale to jest wątek o wojnie, a nie sąd nade mną. Chyba, że napisany przez Ciebie samego - jak sądzę - regulamin w niektórych przypadkach automatycznie przestaje działać? Widzisz, mnie nauczono NURS, że atakuje się argumenty, a nie rozmówców i tą lekcję odrobiłem dosyć dobrze. Jeżeli zaś pojawiasz się w jakimś temacie, piszesz coś zupełnie z nim nie związanego - zresztą nie jesteś tutaj sam - a przede wszystkim publicznie wypowiadasz na temat stylu pisania innego człowieka, to powiedz mi, co taki rozmówca ma zrobić?

A może w odpowiedzi na "okraszanie tego wypowiedziami lekceważącymi" na przykład zacytować coś takiego? "Pojeździj po świecie REMOV (...)" (zapis oryginalny)? Czy naprawdę NURS bierzesz się za szukanie źdźbła w oku bliźniego?

Rozumiem, że w zamkniętych społeczenościach, jak na takim forum, wyrabia się podział na Swoich i Obcych, Równych i Równiejszych. Rozumiem, że Swoi mają większe prawa - mogą nazwać kogoś "bucem", na co moderator nijak nie reaguje, a może raczej mętnie tłumaczy, że niektórych. Jasne, gość nazwany tak śmieci. Niemniej jednak jest to przykład, że jedno jest prawo dla własnych, a jedno dla Obcych. Ale może tak zajmiesz się własnym piekiełkiem, zamiast obcym, co?

Natomiast mam proste pytanie - czy to jest otwarte forum czytelników magazynu SFFiH czy też książek FS, czy też może jakieś małe, zamknięte kółko wzajemnej adoracji - ale po co w takim razie pozostawiono możliwość dołączania ludzi z zewnątrz? Zastanów się nad tym. Naprawdę skrypt forum pozwala nie dopuszczać tutaj innych, tych, którzy nie należą do "starej gwardii".
Cytat
Prezentujesz, jak sam wspominasz swój punkt widzenia, ale robisz, to jakbyś stadu baranów wykładal prawdy objawione.
Zawsze zaznaczam, że jest to moje zdanie. Rozumiem, że moje zdanie może się komuś nie podobać. Rozumiem, że w przypadku braku radzenia sobie z dyskusją wchodzą w grę inwektywy - co zresztą mnie spotkało już na samym początku po zalogowaniu się (no ale może taki jest kulturalny kanon traktowania tutaj Obcych), natomiast nie bardzo rozumiem, skąd bierze się w Tobie - i być może innych, skoro uznajesz się za ich rzecznika - taka niska samoocena i traktowanie się, jak stado baranów? Bo widzisz, w moich wypowiedziach czegoś takiego nie znajdziesz.
Cytat
Rozumiesz w czym rzecz?
Nie. Natomiast rozumiem, że ktoś tutaj sobie stworzył wymyślony problem - a Ty zająłeś się jego likwidacją.
Cytat
Nie posiadasz wiedzy absolutnej, twoje poglady moga być równie mylne, jak moje.
Zdajesz sobie sprawę, że piszesz truizmy? A może nie wiem, wymyśliłeś sobie, że uznałem, że mam monopol na prawdę? Wiesz, mam wrażenie, że u innych drażnią nas najbardziej nasze własne cechy, NURS. Zastanów się nad tym chwilę.
Cytat
Na razie bardzo mało faktów pojawia się w tych postach (nie tylko twoich), główny akcent kładziecie na wykazanie sobie, kto jest głupszy.
I tutaj akurat masz rację. Pytanie tylko, co jest takim "faktem", w dyskusji, w której większość kieruje się jedynie emocjami - nad którymi w dodatku niespecjalnie panuje. Niestety, dając sobie narzucić pewien styl tutejszych polemik automatycznie wpadam w pewną pułapkę. Nawet eliminując z dyskusji osoby, z którymi rozmawiać nie mam ochoty.
Cytat
A tego, mysle, nie bedziemy dłuzej tolerować.
No, cóż, tolerujesz u moderatora atak personalny, którego n i g d y nie znajdziesz w moich wypowiedziach. Tolerujesz u Swoich zachowania, które automatycznie piętnujesz u Obcych. Zapytam wprost - czy aby nie pomyliłem forum - to dotyczy dostępnego publicznie magazynu i książek danego wydawnictwa, a nie jest to jakieś kółko wzajemnej adoracji, nie dopuszczające do siebie innych?

A następnym razem - albo załóż osobny wątek, albo napisz mi to za pomocą prywatnej wiadomości. Inaczej - pomijając lekceważenie własnego Regulaminu (chyba, że nagle przestał obowiązywać) - sam wprowadzasz chaos, z którym walczysz. No, ale może to jest - jak w przypadku Lynx, po prostu parcie w stronę konfliktu?

MOFFISS - 2 Listopada 2009, 12:56

REMOV :bravo

Jestem pełen podziwu, że dotrwałeś aż do dzisiaj. Wywołasz tylko jeden efekt, ciszę przed burzą, nastepnym razem możesz się tylko spodziewać pałowania jak każdy młody kot w Chinach przed konsumpcją. :wink:

hrabek - 2 Listopada 2009, 13:05

REMOV napisał/a
A następnym razem - albo załóż osobny wątek, albo napisz mi to za pomocą prywatnej wiadomości. Inaczej - pomijając lekceważenie własnego Regulaminu (chyba, że nagle przestał obowiązywać) - sam wprowadzasz chaos, z którym walczysz. No, ale może to jest - jak w przypadku Lynx, po prostu parcie w stronę konfliktu?


Nie, to nie jest Twoje forum, nie będziesz mówił moderatorom i adminom co mają robić. Zostałeś ostrzeżony i ostrzeżenie zignorowałeś. Powiedziano Ci, żebyś sie pohamował. Skoro nie widzisz nic niestosownego w swoim zachowaniu, przykro mi. My widzimy. Dostajesz oficjalne ostrzeżenie.

MOFFISS - 2 Listopada 2009, 13:11

Zapodam ciąg dalszy wątku, by wrócić do korzeni:

Wojna – zorganizowany konflikt zbrojny między państwami, narodami lub grupami, społecznościami.
Wojna jest zjawiskiem społeczno-politycznym i jako takie jest obecna w historii człowieka od początków jego społecznej organizacji. Zasięg wojny jest zależny od stopnia rozwoju umysłowego.

Zgadzamy się? :mrgreen:

aniol - 2 Listopada 2009, 13:17

czy ja wiem?
twoja definicja moze rownie dobrze obejmowac kibolskie ustawki, "wojny" międzyosiedlowe, czy bijatyki pomiedzy łebkami z dwóch sąsiednich podstawówek
czegoś mi brakuje
i jak mogłbyś sprecyzować "zasięg wojny jest zależny od stopnia rozwoju umysłowego" bo nie do końca jestem pewny że wiem co miałeś na myśli

MOFFISS - 2 Listopada 2009, 13:24

aniol napisał/a

i jak mogłbyś sprecyzować zasięg wojny jest zależny od stopnia rozwoju umysłowego bo nie do końca jestem pewny że wiem co miałeś na myśli



Służe pomocą:

Zachowanie człowieka kontrolują wewnętrzne sygnały o różnej barwie i sile, które moglibyśmy ogólnie rozdzielić na przyjemne i nieprzyjemne. W wyniku doświadczenia łączymy je z różnym zachowaniem i okolicznościami w życiu, tym samym decydując o rzeczach dobrych (korzystnych) i złych (niekorzystnych). Na początku życia człowieka owe sygnały przyczyniają się do powstania troski o siebie. W trakcie życiowego doświadczenia są one przyczyną powstania troski o inne osoby, których dobrobyt utożsamiamy z własnym dobrobytem.

Jeśli nie jesteśmy w stanie świadomie kształtować naszej rzeczywistości (innymi słowami uczynić świat takim, jaki chcemy go widzieć - czasem za wszelką cenę), nie oczekujmy od życia najlepszego, nie spodziewajmy się, iż kiedyś doświadczymy szczęścia, tylko wywołamy konflikt, o skali którego możemy dowiedzieć się poniewczasie.

dzejes - 2 Listopada 2009, 13:31

REMOV - kończę rozmowę, mam teraz trochę innych obowiązków związanych z forum. Napiszę ci tylko jedno - przyszedłeś na forum i już w dziewiątym swoim poście zacząłeś pisać o tym, jakie tu okropne TWA. śmiem więc sądzić, że przyszedłeś tu z pewną tezą, którą starasz się udowodnić swoim postępowaniem.

Miło było, może kiedyś do rozmowy wrócimy.

MOFFISS - 2 Listopada 2009, 13:39

dzejes napisał/a
REMOV - kończę rozmowę, mam teraz trochę innych obowiązków związanych z forum. .


Ubolewamy nad stratą, liczymy się jednak z tym, że wrócisz niebawem, bo Wojna jest prawdziwą sztuką. :mrgreen:

dzejes - 2 Listopada 2009, 13:42

MOFFIS - nie offtopuj, potraktuj to jako ostatnie, nieoficjalne ostrzeżenie.
MOFFISS - 2 Listopada 2009, 13:49

Cyżbyś się nie zgadzał z postawioną przeze mnie tezą o sztuce wojny? Pewnie czytałeś kanon - Sun Tzu - jest jednym z najstarszych i najbardziej sławnych opracowań strategii i taktyki, mającej olbrzymi wpływ na planowanie wojenne icotylko.
Oto kilka cytatów z klasyki:

* Wojna to sztuka wprowadzania w błąd. *

* Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków. *

* Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia. *

* Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów. *

* Jeśli dowódca jest zawzięty i skłonny do gniewu, obrażaj go i doprowadź do wściekłości, aż zirytowany i zmieszany ruszy na ciebie bez planu i lekkomyślnie. *

feralny por. - 2 Listopada 2009, 13:52

MOFFISS napisał/a
Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów.
jesteś pewien, że to tak szło?
MOFFISS - 2 Listopada 2009, 13:54

Ups! Przepraszam najmocniej, już naprawiam swoje niedopatrzenie, patrz źródło:

http://www.lechu.info/inne/teoria/suntzu.html

Fidel-F2 - 2 Listopada 2009, 13:59

znaczy to tylko tyle, że gość się pomylił albo nie rozumie słowa a Ty przedrukowałeś bezmyślnie
MOFFISS - 2 Listopada 2009, 14:03

Fidel-F2 napisał/a
znaczy to tylko tyle, że gość się pomylił albo nie rozumie słowa a Ty przedrukowałeś bezmyślnie


Cenne uwagi skieruj pod adresem Psyhool, link do maila jest na zamieszczonej stronie, pewnie się ucieszą, że mają tak szerokie grono odbiorców.

hrabek - 2 Listopada 2009, 14:18

MOFFISS: wklejasz bzdury na forum, a jak użytkownicy sprawdzają twój blef, to udajesz, że to nie ty. Albo przestań bezmyślnie przeklejać czyjeś wypowiedzi, skoro nie masz o nich pojęcia, albo zacznij się wypowiadać na tematy, na których się znasz.
REMOV - 2 Listopada 2009, 18:45

dzejes napisał/a
Miło było, może kiedyś do rozmowy wrócimy.
Nie ma sprawy. Do następnej wojny zatem ;)

A co do pozostałych zarzutów, to na resztę Twojej wiadomości niestety - z wiadomych powodów - nie mogę odpowiedzieć.

Ambioryks - 12 Kwietnia 2010, 10:16

Ostatnio dużo się w temacie "Ale za co?" mówiło o removie, a i na ZB remov wrócił, więc postanowiłem z ciekawości przyjrzeć się jego postom i dyskusjom.

Co do słownikowej definicji wojny:
http://www.sjp.pl/co/wojna
Cytat
1. zorganizowana walka zbrojna między państwami, narodami lub grupami społecznymi, religijnymi itp., prowadzona dla osiągnięcia zamierzonych celów (np. zagarnięcia obcego terytorium lub obrony własnego); konflikt zbrojny 2. gra w karty

W tej definicji nie ma zawartych śmierci cywilów, ani masakr, ani zbrodni wojennych. Owszem, wojna na pewno sprzyja tego rodzaju tragediom, i na pewno podczas wielu wojen do takich tragedii i zbrodni dochodziło, ale nie zmienia to faktu, że wojna jako taka nie musi się z tym wiązać. Były w historii wojny, które pasują do schematów znanych nam z dokumentów i filmów o II wojnie światowej, i były takie, które do takich schematów nie pasowały. I nie chodzi tutaj o "czyjąś" definicję wojny, bo słownikowa jest, jaka jest.

Z kolei do działania obozów koncentracyjnych i do masakr ludności cywilnej wcale nie potrzeba stanu wojny. Równie dobrze mogą one mieć miejsce w stanie pokoju - jak wspomniane przez remova czystki stalinowskie w latach 30. i masowe osadzanie ludzi w łagrach, oraz np. noc długich noży, noc kryształowa, czerwiec 1956, grudzień 1970, masakra w Tbilisi w kwietniu 1989, masakra w Kosowie 1 lutego 1990, a sięgając dalej, noc św. Bartłomieja. Te wydarzenia i zbrodnie miały miejsce w czasie pokoju, a nie w czasie wojny - a jednak nikt nie zaprzeczy, że były tragiczne, że nie da się ich usprawiedliwić, że nie powinny mieć miejsca. Reżimów na ogół też się nie da usprawiedliwić, nawet gdy nie wywołują wojen, a tylko niszczą opozycję metodami policyjnymi, więziennymi itd.

Holocaust też mógł mieć miejsce i bez wywoływania wojny - tylko że tak się złożyło, że większość Żydów europejskich żyła poza granicami Niemiec, a poza tym Hitler miał też inne cele niż eksterminację Żydów. Łączył rasizm z imperializmem i żądzą podboju, co skutkowało wojną połączoną z planową eksterminacją i ludobójstwem, ale te rzeczy mogą też występować oddzielnie. Korea Północna i Kambodża za Pol Pota są doskonałymi przykładami tego, że do ludobójstwa wcale nie jest potrzeba wojna.

Torturowanie i mordowanie przeciwników politycznych, "wrogów klasowych", "wrogów rasy", masakry i pacyfikacje, tworzenie i działanie obozów koncentracyjnych, planowa eksterminacja, głód, choroby, a nawet mordowanie jeńców nie mają bezpośredniego związku ze "zorganizowaną walką zbrojną między państwami, narodami lub grupami społecznymi, prowadzoną dla osiągnięcia zamierzonych celów". Terytorium można zdobywać i bez mordowania jeńców i cywilów i bez eksterminacji. Inna rzecz, że często dochodzi do zbrodni wojennych - które jednak nie są wpisane w definicję wojny jako takiej.

Owszem, wojen nie da się usprawiedliwić, tak jak nie da się usprawiedliwić wielu innych rzeczy uznawanych za złych.

Myślę, że remov nie miał na celu umniejszania tragedii ludzkich zaistniałych w czasie II WŚ, tylko chłodną analizę ogólnego zagadnienia, jakim jest wojna. Szkoda tylko, że wykazywał to w taki protekcjonalny, lekceważący i obraźliwy sposób, choć nie on jeden wykazywał tutaj lekceważenie adwersarzy.
jewgienij napisał/a
Facet walący do mnie z kałacha też o tym wie? Albo odpalający bombę na placu targowym?
Jakie prawdopodobieństwo w takiej sytuacji dla mnie przewidziano?

Widzisz, żeby walić do kogoś z kałacha, nie trzeba być żołnierzem wroga atakującym cywila podczas wojny. Tak samo do tego, żeby na placu targowym ktoś odpalił bombę, też nie potrzeba wojny. Z kolei wojna niekoniecznie musi wiązać się z waleniem z kałacha do cywila ani z odpalaniem bomb. Oczywiście może mieć to miejsce i w wielu wojnach miało - tylko że to już temat szczególny, a nie ogólny. Trzeba się więc zdecydować, czy mówimy ogólnie, czy szczególnie.
mBiko napisał/a
Jak to miło się dowiedzieć, że znaczna cześć mojej rodziny postradała życie w wyniku rytuału antropologicznego. Ten fakt zdecydowanie poprawił mi nastrój.

Prawda bywa bolesna. Ja sam straciłem dwóch członków rodziny w czasie II wojny światowej, i też uważam to za tragedię, podobnie jak całą tamtą wojnę, ale w sumie zgadzam się z removem, że wojna jako taka jest jedynie jednym ze skutków istnienia ciemnych stron ludzkiej natury - i takimi samymi skutkami są przestępstwa kryminalne, w tym zabójstwa i gwałty. Nieważne czy dokonywane w czasie pokoju, czy w czasie wojny.

Akurat tak się złożyło, że budowane w latach 1939-1944 obozy zagłady i obozy koncentracyjne działały w czasie wojny, ale powstawały też zarówno wcześniej, jak i później - i działały w czasie pokoju. Tak samo, teraz, w czasie pokoju (a właściwie rozejmu, ale nadal nie jest to wojna) działają obozy koncentracyjne w Korei Północnej.

Jeśli jakiś reżim wywołuje wojnę i buduje obozy koncentracyjne (kolejność tych działań dowolna), to winny jest reżim, a nie wojna. Nawet gdyby reżim z takich czy innych powodów nie wywołałby wojny, to nie oznaczałoby to, że nie może budować obozów zagłady dla przeciwników politycznych.

Dlatego w sumie ofiary obozów można traktować osobno niż ofiary II wojny światowej, ponieważ nie są to ofiary działań wojennych, tylko ofiary działań pracowników obozów. A to nie to samo. Ofiary II WŚ na ogół liczy się sumując liczbę ofiar działań wojennych, liczbę zamordowanych bezbronnych jeńców, liczbę ofiar okupacji i terroru, liczbę ofiar masakr i pacyfikacji, liczbę ofiar planowej eksterminacji, liczbę ofiar chorób, liczbę ofiar głodu i liczbę ofiar tortur, co jest nieścisłością. Gdyby brać pod uwagę tylko ofiary bezpośrednich działań wojennych, pomijając pozostałe kategorie, liczby te byłyby co najmniej stukrotnie niższe. Wrzucanie tych wszystkich kategorii ofiar do wspólnego worka pod tytułem "Wojna", "ofiary wojny" to właśnie skutek emocjonalnego myślenia, sloganów medialnych, urywków filmów i zdjęć.

aniol - 12 Kwietnia 2010, 10:47

Ambioryks napisał/a
. Ofiary II WŚ na ogół liczy się sumując liczbę ofiar działań wojennych, liczbę zamordowanych bezbronnych jeńców, liczbę ofiar okupacji i terroru, liczbę ofiar masakr i pacyfikacji, liczbę ofiar planowej eksterminacji, liczbę ofiar chorób, liczbę ofiar głodu i liczbę ofiar tortur, co jest nieścisłością. Gdyby brać pod uwagę tylko ofiary bezpośrednich działań wojennych, pomijając pozostałe kategorie, liczby te byłyby co najmniej stukrotnie niższe. .


nie zgadzam sie
ofiary glodu i chorob sa posrednimi ofiarami dzialan wojennych - zarowno glod, choroby jak i rany nie wzielu sie znikad ale sa wynikiem wojny
zamordowani bezbronni jency - a skad twoim zdaniem sie wzieli ci jency? sami przyszli do obozow z podniesionymi rekami czy dostali sie do niewoli w wyniku dzialan wojennych?
ofiary okupacji to twoim zdaniem nie ofiary wojny?
no wez zaraz powiesz ze ofiarami wojny sa tylko zastrzeleni, bo umierajacy na gangrene to ofiary ran postrzalowych, a marynarze na zatopionych okretach to ofiary slonej wody

Ambioryks - 12 Kwietnia 2010, 11:00

aniol napisał/a
ofiary glodu i chorob sa posrednimi ofiarami dzialan wojennych - zarowno glod, choroby jak i rany nie wzielu sie znikad ale sa wynikiem wojny

Jasne, że są wynikiem wojny i że ich ofiary są pośrednimi ofiarami wojny - przy czym, rany są bardziej bezpośrednio związane z działaniami wojennymi i dlatego o ranach nie wspomniałem, oddzielając te kategorie.
Tylko że znowu: głód i choroby potrafią wynikać zarówno z wojny, jak i z przyczyn z nią nie związanych. A nie zawsze da się określić, czy ktoś zachorował akurat z powodu wojny i czy zachorowałby, gdyby wojny nie było. Chyba tylko na polu bitwy, gdzie dochodzi do zakażeń, da się to jasno określić - tylko że poległych na polu bitwy z reguły wlicza się jako ofiary bezpośrednich działań wojennych, niezależnie czy ktoś zmarł z samych ran, czy z zakażenia. I moim zdaniem słusznie.
aniol napisał/a
zamordowani bezbronni jency - a skad twoim zdaniem sie wzieli ci jency?

Jasne, że wzięli się z działań wojennych (choć czasami zdarza się, że żołnierze poddają się zupełnie bez walki, a mimo to są po wzięciu do niewoli uznawani za jeńców), ale powtarzam: wojna może, ale nie musi wiązać się z mordowaniem jeńców. Zwłaszcza że konwencja genewska, zakazująca mordować i maltretować jeńców, dotyczy właśnie wojen, a nie pokoju.
aniol napisał/a
ofiary okupacji to twoim zdaniem nie ofiary wojny?

Nie każda wojna musi oznaczać okupację, a już na pewno nie długotrwałą - mimo że może i w wielu przypadkach oznaczała. Okupacja to już nie bezpośrednie działania wojenne, tylko ich skutek, następstwo zależne od woli zwycięzców. W wyniku terroru okupacyjnego i eksterminacji poniosło śmierć wielokrotnie więcej osób niż w walce zbrojnej. A, jak już nadmieniłem, terror i eksterminacja mogą mieć miejsce i bez wojny - mimo że niekiedy się z nią łączą.
aniol napisał/a
zaraz powiesz ze ofiarami wojny sa tylko zastrzeleni, bo umierajacy na gangrene to ofiary ran postrzalowych, a marynarze na zatopionych okretach to ofiary slonej wody

Nie. Tego nie twierdzę.
Utonięcie wraz z zatopionym w wyniku skutecznego ostrzału nieprzyjacielskiego, tak samo jak gangrena, już bezpośrednio wynika z działań wojennych. I z przyczyn obiektywnych, a nie subiektywnych (zależnych od woli zwycięzców), jak okupacja po zwycięstwie. Śmierć od ran lub zakażeń nie zależy od późniejszej woli zwycięzców, tylko od ciężkości tych ran i od stanu otoczenia wokół rany, które może być skażone lub nie. Mam nadzieję, że dostrzegasz różnicę.

feralny por. - 12 Kwietnia 2010, 11:03

Ambioryks napisał/a
Zwłaszcza że konwencja genewska, zakazująca mordować i maltretować jeńców, dotyczy właśnie wojen, a nie pokoju.
Aż się zapytam, skąd się biorą jeńcy w czasie pokoju?
Kruk Siwy - 12 Kwietnia 2010, 11:04

Ty jakiś złośliwy dziś jesteś. Wymagasz sensu i logiki w wypowiedziach. Fstyd!
feralny por. - 12 Kwietnia 2010, 11:11

Kruku Siwy, z ciekawości jeno pytam.
merula - 12 Kwietnia 2010, 11:18

Ambioryks napisał/a
Okupacja to już nie bezpośrednie działania wojenne


bo wojnę prowadzi się wyłącznie na terenie swojego kraju? ciekawe więc, gdzie się ci walczący spotykają? Na granicy?

Ambioryks - 12 Kwietnia 2010, 11:19

feralny por. napisał/a
Aż się zapytam, skąd się biorą jeńcy w czasie pokoju?

Wiesz, że ich nie ma. Odpowiadałem na post aniola.
Może powiedz coś więcej, zamiast czepiać się tego fragmenciku?
Zgadzasz się z resztą tego co napisałem, czy nie?
Kruk Siwy napisał/a
Fstyd!

corpse bride - 12 Kwietnia 2010, 11:28

skończyłam wczoraj czytać wspomnienia pradziadka mateusza, spora część dotyczyła wojny. i uderzyło mnie to, jak można w czasie wojny cierpieć nie tylko walcząc na froncie czy będąc w obozie. chodzi mi o to, że wszystkie wojska przechodzące w te w wewte miały prawo (?) zabierać ludziom co im tam akurat było potrzebne. konia? samochód? - proszę bardzo. kontyngenty na płody rolne. kontrola zakładów produkcyjnych. kwaterowanie żołnieży w prywatnych domach/mieszkaniach, które potem zostawały totalnie zniszczone (z wspomnień tego czlowieka zwłaszcza sowieccy żołnierze jawili się jako dewastatorzy. przykład: niemcy płacili mu czynsz za korzystanie z jego domu, rosjanie nie, w dodatku w kiblu płukali ziemniaki, z półek kredensu powycinali pokrywki na garnki, a w piecu palili meblami inkrustowanymi mahoniem i obrazami).
ulotność prawa do własności w tej sytuacji jest zatrważająca. trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś każe mi iść z własnego domu i go sobie zabiera.
a co do żołnierzy, którzy uważają, że wszystko po drodze należy do nich, pojawia się temat gwałtów wojennych. pewnie, że twgo nie musi być, aby była wojna i że w konwencji genewskiej też tego nie zalecają, ale co, skoro tak jest? brrr...

merula - 12 Kwietnia 2010, 11:31

corpse bride, ale czego chcesz. zaraz Ci kolega wyjaśni, że to nie mieści sie w definicji słownikowej wojny, wiec w zasadzie tak jakby tego nie było. to takie nieważne jest przecież.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group