To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Foratorium

Kruk Siwy - 24 Sierpnia 2009, 09:54

Przygodą tej dziewicy...
illianna - 24 Sierpnia 2009, 09:55

Kruk Siwy napisał/a
Na tytuł książki proponuję: Seks jest moją przygodą
to chyba laska długo nie pozostanie dziewicą, tak do trzeciej strony :lol:
a napięcie nie tyle przedwyjazdowe, bo mi już tylko prasowanie zostało, a pakuję się zawsze ekspresowo około 2 godzin, bardziej mam napięcie związane z tym, że ostatni długi urlop odbyłam w zeszłym roku w czerwcu :roll: , kiedyś na psychiatrii było dodatkowe 10 dni, tak jak na zakaźnych, ale skończyły się przywileje wstrętnej komuny dla wybranych grup zawodowych :twisted: i teraz można oszaleć od tej pracy po jakimś czasie :mrgreen:

Kruk Siwy - 24 Sierpnia 2009, 09:58

Lekarzu lecz się sam.

Zdaje się że stan umysłowy psychologów i psychiatrów nie jest zbyt różny od przychodzących pacjentów... Dlatego wołanie: proszę z kimś z obsługi! jest wołaniem na puszczy.

Martva - 24 Sierpnia 2009, 10:23

illianna napisał/a
to chyba laska długo nie pozostanie dziewicą, tak do trzeciej strony :lol:


A to zależy czy narratorem będzie ona czy on, bo jak on... ;)

Virgo C. - 24 Sierpnia 2009, 10:24

To dziewczyna okaże się wieczną dziewicą ;P:
illianna - 24 Sierpnia 2009, 10:26

Kruk Siwy, to stereotypy mój drogi, w każdej pracy jest potrzebna higiena psychiczna, myślę, że jak sie ma obciążający i odpowiedzialny zawód to zawsze jest trudne i istnieje ryzyko wypalenie i objawów związanych ze stresem, np taki kontroler lotów, masakra, myślę, że oni stoją dużo wyżej od nas w ilości problemów ze sobą :mrgreen:
a wszyscy dentyści to sadyści ;P: :mrgreen:

Virgo C., ty świntuchu ;P:

Virgo C. - 24 Sierpnia 2009, 10:28

A tam świntuchu, przecież nie wziąłem ostatecznie tego filmu. Ale ile mnie kosztowało powiedzenie nie to moje ;P:
illianna - 24 Sierpnia 2009, 10:30

Virgo C., jakiego filmu? i co jest Twoje?, bo się troszkę zgubiłam byłam :mrgreen:
Virgo C. - 24 Sierpnia 2009, 10:31

1. Wieczne dziewice
2. Wysiłek związany z wypowiedzeniem "nie, dzięki" ;)

illianna - 24 Sierpnia 2009, 10:31

a tak już kojarzę
E: usunełam kawałek i teraz dziwnie wygląda, a kawałek brzmiał
a to Twój jest?

Virgo C. - 24 Sierpnia 2009, 10:32

Nie, to zdaje się Twojego teścia własność :D
illianna - 24 Sierpnia 2009, 10:33

tak mój teść ma czasem specyficzny gust :mrgreen:
illianna - 24 Sierpnia 2009, 13:52

A teraz dla poprawy humoru (mam nadzieję) historyjka z życia wzięta. :twisted:

Z pamiętnika utrudzonego podróżnika cz.1.

Pewnie część z was już słyszała, że pokonuję codziennie 130 kilometrów w drodze po godziwy zarobek. Pierwszy tydzień nieświadoma lokalnych zwyczajów jeździłam jak panisko jakieś PKS-em relacji Kraków Cieszyn razem z mówkami, jadącymi na zarobek na czeską granicę. Co to za czasy były, tani alkohol w Czechach, handelek kwitł w najlepsze. Ale ja nie o tym. Potem zorientowałam się, że jeżdżą też busiki, których zalety to prędkość i taniość. Przeciętny busik jest oczywiście dymiącą, rozklekotaną maszyną podskakująca na każdym wyboju, zapchaną po uszy zaspaną klientelą jadącą z balangi albo do pracy względnie z nocnej pracy. Generalnie chodzi o to, jak poczuć się częścią tego towarzystwa bez ujmy na honorze, tudzież portfelu, bądź nosie, ale o tym kiedyś indziej. Bycie częścią społeczności busiarskiej polega głównie na rytmicznym kiwaniu zaspaną głową zgodnie z podskokami machiny na wybojach, ewentualnie pilnowanie się na zakrętach, bo można spaść z siedzenia, jak się człowiekowi za bardzo kimnie. Jest jeszcze jedna rzecz, o której doświadczony pasażer powinien bezwzględnie pamiętać, a mianowicie ostre hamowanie. Ja świeżo wtedy upieczona pasażerka dość szybko załapałam zasady, choć gorzej było z wewnętrznym poczuciem integracji, ale pracowałam nad tym, hamując czasem mdłości, a czasem szczypiąc się w udo, żeby mimo wszystko nie rzucić bluzga. Zmorą tych pierwszych dni był jeden z kierowców, typowy góral z charakterem i sumiastym wąsem. Jeździł ostro, hamował gwałtownie i w najmniej spodziewanych momentach, na dodatek cały czas palił przy otwartym w lutym oknie, rzucał niewybredne komentarze pod adresem pasażerek oraz wchodził w bardzo ciekawe dysputy z pasażerami. Do mnie mówił perełko, więc przełykając feministyczne poczucie godności, starłam się go nie drażnić, żeby nie zaczął mówić gorzej. Profilaktycznie wyciągałam też przed siebie ręce, żeby nie zaryć twarzą w siedzenie. Tego dnia nic nie zapowiadało jakiejś większej katastrofy, choć w sumie można było przewidzieć, że kiedyś do tego dojdzie. Wszyscy pasażerowie wysiedli na przedostatnim przystanku, chyba coś przeczuwali. Ja musiałam jechać do końca, niestety. Już prawie dojeżdżaliśmy, gdy z bocznej uliczki wyskoczył maluch, czyli fiat 126p (dla młodszego pokolenia tłumaczę), wpakował się centralnie przed nos mojego górala. Ten niewiele myśląc zaczął gwałtownie trąbić, błyskać światłami i wymachiwać kończynami górnymi. Chyba dawał znaki, żeby się tamten zatrzymał. Kierowca malucha niewiele myśląc dał po gazie, a góral za nim. Zacieli się gonić wąskimi uliczkami, a ludzie odskakiwali na boki. Góral nie zdejmował łapy z klaksonu i bardzo malowniczo bluzgał. Nie będę cytować, bo i tak nigdy nie osiągnę jego kwiecistości stylu. Mnie szczerze mówiąc wcisnęło w siedzenie i to nie tylko ze względu na nagłe przyśpieszenia. Po jakimś trzecim okrążeniu widzianego przeze mnie pierwszy raz miasteczka (do tej pory zwiedzałam tylko przystanek, na którym się przesiadałam) powoli zaczęłam rozpoznawać mijane uliczki, a tu dalej nie zapowiadało się na finisz. Myślę sobie, choć było to trudne, bo głównie czułam panikę, coś trzeba zrobić, spóźnię się do pracy, a poza tym w każdej chwili możemy w coś wrąbać. Desperacko ruszyłam do drzwi i bardzo cienkim i wysokim głosikiem krzyknęłam: WYSIADAM!!!!!!!!!!! Nie pomogło. No to chwyciłam za klamkę, było mi już naprawdę wszystko jedno. Jako dziecko raz wyleciałam z autobusu, wiec mam pewną wprawę... Kierowcę to jednak jakby na chwilę otrzeźwiło, zwolnił i mogłam wyskoczyć. Jak tylko trzasnęłam drzwiami ruszył dalej z piskiem. A ja no cóż znalazłam się w zupełnie obcym miejscu, w jakiejś bocznej uliczce, kompletnie nie wiedząc, w która stronę iść i jak to daleko. Na szczęście okazało się, ze okrąg po którym gnaliśmy na złamanie karku był dość mały i po jak mówią policjanci, rozpytaniu dotarłam na przystanek.
Następnego ranka, kiedy z drżeniem serca wsiadałam do busa, kierowca przywitał mnie radosnym okrzykiem „Jak tam perełko? Dorwałem tego....., paliwo mu się skończyło .... jednemu, jeszcze się do mnie rzucał .... jeden”
No cóż, to był niewątpliwie mój chrzest bojowy. :mrgreen:

Chal-Chenet - 24 Sierpnia 2009, 13:58

Interesujące. :D
jewgienij - 24 Sierpnia 2009, 14:02

Świetne :bravo Szkoda, że upubliczniłaś, a nie opowiedziałaś mi np., bo bym Ci tę scenkę ukradł jak nic.
Ale fajnie napisane, lepiej bym nie umiał, więc przebaczam :D

illianna - 24 Sierpnia 2009, 14:36

dzięki, a to dopiero początek mojej radosnej twórczości :mrgreen:
Virgo C. - 24 Sierpnia 2009, 15:41

Świetne :bravo :mrgreen:

A tak apropo to ;P:
http://www.youtube.com/watch?v=J5TI3gzx3JA

illianna - 25 Sierpnia 2009, 07:07

dziś rano w Krakowie mgła była jak w Londynie prawie, widoczność jakieś 300 metrów, ciepło, wilgotno, ciekawe czy to wpływ wrcających rodaków, choć takiej pogody w sumie mogli nie przywozić ;P:
hardgirl123 - 25 Sierpnia 2009, 08:31

fajna opowieść illianna, ja tez miewam busikowe przygody :>
ihan - 25 Sierpnia 2009, 08:39

illianna, wszystko się zgadza z wyjątkiem: ciepło. Ciepło to nie było.
illianna - 25 Sierpnia 2009, 08:52

jak na taką mglistą pogodę to w sumie było, bo zwykle mgła wiąże się z dużo niższymi temperaturami, kiedyś weszłam w chmurę w Bieszczadach, jejku jak zimno jest w środku, mgła to niby nie to samo, a ja rano szłam w sandałach i jakoś nie zmarzłam za bardzo :)
ihan - 25 Sierpnia 2009, 08:54

Aha. Ja tam zmarzłam, w skarpetach i adidasach.
illianna - 25 Sierpnia 2009, 09:04

może w centrum jest trochę cieplej, nie wiem w której części Krakowa byłaś rano, czasem różnice temperatur między centrum a osiedlami, a nawet Wolą Justowską, są znaczne
ja jestem zmarźlakiem raczej, więc trudno to zwalić na moją odpornośc na zimno ;P:

illianna - 25 Sierpnia 2009, 09:05

hardgirl123 napisał/a
fajna opowieść illianna, ja tez miewam busikowe przygody :>
opisz coś fajnego na blogu, pośmiejemy się razem :D
Martva - 25 Sierpnia 2009, 09:08

illianna napisał/a
czasem różnice temperatur między centrum a osiedlami, a nawet Wolą Justowską,


No, tam jest zimno.

hardgirl123 - 25 Sierpnia 2009, 09:09

no dobra, kiedyś jechałam busem a babina na kolanach trzymała zywą kurę i cały czas do niej coś gadała :>
a pozostałe są mniej fajne, bo w jeździe w ścisu nic miłego nie widzę

baranek - 25 Sierpnia 2009, 09:13

ja kiedyś jechałem autobusem miejskim. a obok mnie siedziała zakonnica. i jakiś facet zdjęcia nam robił. mnie to wisiało martwym nietoperzem, ale 'siostra' się wkurzyła. i go zwyzywała. a powinna bogoławić chyba, nie?
ihan - 25 Sierpnia 2009, 09:15

Gdybym wiedziała co znaczy bogoławić napisałabym ci czy tak, czy nie. :mrgreen:
baranek - 25 Sierpnia 2009, 09:17

he, he, he. przestawiam się na klawiaturę w laptopie. czasem mi tak dziwnie palce chodzą. no robio co chco.
Kruk Siwy - 25 Sierpnia 2009, 09:19

Jechałem jakimś PKS-em z Krakowa do Limanowej. Za mną siedziała babina góralka. Nie jestem w stanie odtworzyć słownictwa i akcentu, ale prawiła mniej więcej tak: "rozumiem że mu stodołę spalił, bo złość na niego miał, ni? Ale że mu cielnom krowem bagnetem przebił... to już nie rozumiem, ni?"
Babcia była z Limanowej. Miałem ochotę wysiąść z autobusu i powrócić na bezpieczne Szmulki...



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group