To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - I Want Out

hrabek - 8 Listopada 2007, 17:17

Ale istnieja przeciez wypozyczalnie filmow, prawda? Na jakiej zasadzie dzialaja? Musza sie rozliczac z producentami? Czy wystarczy, ze kupia kasete z licencja do wypozyczania i juz hulaj dusza?

Moze warto by wprowadzic platne biblioteki, gdzie czesc oplat z wypozyczenia szlaby do wydawcow? Tylko pewnie zabiloby to calkowicie ta instytucje. No chyba, ze poprzez oplaty biblioteki bylyby w stanie zaopatrzac sie w najnowsze egzemplarze, a nie jak jest teraz, ze z nowych ksiazek sa w sumie 3 sztuki roznych autorow i ciagle w wypozyczeniu.

NURS - 8 Listopada 2007, 17:20

hrabek napisał/a
Nursie, twoje analogie sa bez sensu, juz wyjasniam:
- koszule - ide do sklepu, moge przymierzyc. Sprawdze palcem fakture materialu, przeczytam co na metce, ubiore i przejde sie po sklepie w te i we wte, lukne w lustro i zdjecie modela w katalogu z ta koszula, poradze sie zony i juz wiem, czy to jest to.
- samochod - jesli ty kupujesz w ciemno, to powinszowac. Ja pojde do pieciu salonow, w kazdym sie umowie na jazde probna, zapytam sprzedawce o sto roznych rzeczy, gleboko sie zastanowie i wtedy wybiore.
- jedzenie - jak ide do nowej knajpy, to z reguly ktos mi ja polecil, w ciemno rzadko chodze, praktycznie wcale, bo za drogo i wole cos sprawdzonego niz ryzykowac

O ksiazce piszesz, ze moge w empiku przeczytac troche. Ale przeciez chwile temu pisales, ze czytanie w empiku jest zle. Czegos tu nie rozumiem.


Czytanie całych książek, a właściwie umożliwianie tego na taką skale jest złe. Czytaj ze zrozumieniem. I nie udawaj, że nie rozumiesz różnicy pomiędzy wykorzystaniem produktu (w przypadku książki przeczytanie jest równoznaczne z zajeżdzeniem samochodu, albo znoszeniem koszuli) a jego sprawdzeniem.
Wybacz, co napiszę, ale tylko osoba sprawna mentalnie inaczej nie potrafi ocenić po przeczytaniu rozdziału, czy podoba jej się zawartośc, czy nie.
Faktura materialu moze byc *beep* a po pierwszym praniu wyjdzie szmata - i co? albo to, co napisales o jedzeniu - tak powinienes postępować w kwestii książek. Bo tutaj dopiero jest dysonans. Pomyśl, jeśli podstawisz słowo książka pod jedzenie, jak różnie postępujesz z rzeczami, za które musisz zaplacic.

Cytat
Przeczytalem czyjas ksiazke - spodobala mi sie. Kupie wiec nastepna. Moim zdaniem to dobry uklad. Lepszy niz gdybym nie przeczytal, bo wtedy nie kupilbym zadnej, prawda? Nie do konca rozumiem, czemu wciaz zmuszasz mnie do wykupowania calych polek w ksiegarniach. Pomijam juz fakt, ze dnia brakuje na czytanie wszystkiego, to jednak probujesz mi wmowic, ze to, ze kupuje ksiazki czyni ze mnie zlodzieja, bo okradam autora z potencjalnej kasy za jego wczesniejsze ksiazki.


Ja cię doniczego nie zmuszam, pokazuję ci tylko, że metoda jaką przyjąłeśniekoniecznie jest fajna dla innych osob zamieszanych w wyprodukowanie książki. Nie nazwalem cie złodziejem, ale nie zmienia to w niczym faktu, ze tak postępując sprawiasz, że sycisz się naszą pracą nie dając od siebie nic w zamian, prócz obietnicy, ze za następną pracę coś zaplacisz. Gdyby ktoś w twojej robocier tak z tobą postapił, chyba byś zabił :-)

Cytat
Widzisz, ja jestem w tej nieciekawej sytuacji, ze jesli sobie sam ksiazki nie kupie, to jej nie przeczytam, bardzo rzadko mam okazje pozyczyc jakas literature od kogos. A czytam duzo, wiec i duzo kupuje. Jestem i tak u gory amplitudy czytajacych i placacych za ksiazki w Polsce, a mimo to czuje sie jak zlodziej, czytajac Twoje wypowiedzi. Jesli chcesz mnie przekonac do kupowania wiekszej liczby ksiazek, powinienes chyba uzywac innych argumentow, bo nie tedy droga.


A pomyślales, jak czuję się ja, i cale stado innych autorów, którzy czytają ten wątek? To pomyśl. Bo na razie to rozmowa ludzi, których stan ten w niczym nie dotyka z takim, który fizycznie traci. Powyżej masz pośrednio odpowiedż, zastanów się, jak zareagujesz, kiedy twój szef powie ci, że pracowales, zeby się przekonał jak dobry jesteś, a kasa będzie za kolejne roboty. Sorry, z mojej perspektywy tak to wygląda.
Przeczytaj fragment, posluchaj opinii innych, kup albo nie. Bo tłumaczenie, ze przeczytałeś dwie Kossakowskie, żeby kupić trzecią, to jak strzał z Zidana autorowi.

NURS - 8 Listopada 2007, 17:24

hrabek napisał/a
Ale istnieja przeciez wypozyczalnie filmow, prawda? Na jakiej zasadzie dzialaja? Musza sie rozliczac z producentami? Czy wystarczy, ze kupia kasete z licencja do wypozyczania i juz hulaj dusza?

Moze warto by wprowadzic platne biblioteki, gdzie czesc oplat z wypozyczenia szlaby do wydawcow? Tylko pewnie zabiloby to calkowicie ta instytucje. No chyba, ze poprzez oplaty biblioteki bylyby w stanie zaopatrzac sie w najnowsze egzemplarze, a nie jak jest teraz, ze z nowych ksiazek sa w sumie 3 sztuki roznych autorow i ciagle w wypozyczeniu.


Kaseta do wypożyczalni/płyta/ whatever, nazwijmy to nośnik, kosztuje dwa, trzy razy drożej, niż to, co kupujesz w sklepie, bowiem jest w nią wliczona opłata licencyjna. Autorzy otrzymują swoją działkę, większą niż normalnie.
Co do platnych bibliotek jest ich sporo. Pisalem juz, że problem jest mocno skomplikowany, bowiem prawnie książka jest takim samym produktem jak film (w myśl rozumienia prawa autorskiego), ale nie ma koncernów, któreby egzekwowały te prawa, w przeciwnym razienie byłoby bibliotek, które,zauważ powstawaly wtedy, kiedy nie było problemow tej natury, jakie sa teraz. autor za komuny dostawal ryczaltem kase i nie nastepowalo naruszanie jego praw. dzisiaj dostaje grosze od sprzxedanego egz, vide kazdy pozyczony to jego strata.
Rzecz iIMHO nie do rozwiązania. ani prawnie, ani spolecznie.

Gwynhwar - 8 Listopada 2007, 17:30

Hmm, chyba zostałam wykluczona z dyskusji...

Zatem na zakończenie powiem, tylko, że każdy z nas godzi się na specyfikę zawodu, który wykonuje.

edyta: Ach! Od razu przypomina mi się odcinek South Park o prawach autorskich...

NURS - 8 Listopada 2007, 17:35

a nie odpowiedzialem ci na poprzedniej stronie?
BTW w specyfice zawodu pisarza nie ma nic na temat darmowych czytaczy :-)

Gwynhwar - 8 Listopada 2007, 17:38

Nie, nie odpowiedziałeś.
hrabek - 8 Listopada 2007, 17:44

Jak sie z koszuli zrobi szmata to oddam, bo jest gwarancja, wiec sie nie martwie.
Na czytanie rozdzialow ksiazek trzeba miec czas w ksiegarniach, glownie w centrach handlowych, bo samodzielne juz dawno pozdychaly. A ja tego czasu nie mam. I nie porownuj, prosze, czytania ksiazki w markecie do testowania samochodu, bo na ksiazke nie biore kredytu na kilka lat i nie wydaje wszystkich swoich oszczednosci. Nawet porownywanie do koszuli tez jest bez sensu. Inna skala i inne ryzyko finansowe. Czas poswiecony na testowanie jest niewspolmierny do czasu potencjalnego uzytkowania.

I nie przyjmuje twojej argumentacji. Przeczytalem dwie Kossakowskie za darmo. Trzecia kupilem. I wedlug twojej argumentacji jestem gorszy od goscia, ktory nie przeczytal nic. Nie rzeczonej pani Marii Lidii, tylko nic w ogole. Bo do niego sie przyczepic nie mozna.

Porownywanie czytania do pracy zawodowej rowniez jest bzdura. Ja podpisuje umowe z firma, ktorej swiadcze prace. Ja sie wywiazuje, oni tez. Z autorem ksiazki nie podpisalem zadnej umowy, wiec nie mam wobec niego zadnych obowiazkow. Piszesz, ze syce sie wasza praca, nie dajac nic w zamian procz obietnicy. Przykro mi, ale to wam musi wystarczyc. Jak inaczej mam was poznac? Jak nie przeczytam, to nie kupie. Naprawde wolisz, zebym nie przeczytal zadnej twojej ksiazki (i, co za tym idzie, nie zaplacil) niz przeczytal dwie i za nastepne dwie zaplacil?

Zaczynam rozumiec Gustawa, ktory powiedzial mi kiedys, ze analogie sa z gruntu chybione. Wtedy nie do konca wiedzialem o co mu chodzi. Teraz juz wiem.

Piszesz takze, ze to rozmowa z czlowiekiem, ktory nic nie traci, z takim ktory traci. Otoz nie, drogi Nursie, nie masz racji. NIC NIE TRACISZ, to wlasnie probuje ci udowodnic. Bo ja nie kupie Twojej ksiazki w ciemno (dobra, poddaje sie, chybiony przyklad, bo duzo Twoich opowiadan czytalem i podobaja mi sie, mam tez dwie Twoje ksiazki, ale jestem prawie pewien, ze za zadna nie placilem, bo dostalem je od Ciebie za darmo przy okazji prenumeraty, czy innego Seti. Ale koniec dygresji, chodzi mi o autora ogolnie, nie konkretnie Ciebie, tylko w ten sposob latwiej mi zaadresowac dyskusje). Za duzo jest potencjalnie fajnych ksiazek, zebym mogl kupic wszystkie. Musze wybierac. Wybieram na podstawie mojego gustu i znajomosci nazwisk. I przeczytanie pozyczonej ksiazki ten moj gust i znajomosc poszerza. I dopiero wtedy ksiazke moge kupic. Inaczej jej nie kupie. Nie mozesz tego nazywac fizyczna strata, bo fizycznie nie straciles, co najwyzej nie odniosles potencjalnego zysku (w przypadku zakupu).

Czuje sie troche zmeczony musiec z Toba rozmawiac w ten sposob. Musze sie tlumaczyc z tego, ze kupuje ksiazki i ze nie kupuje ich wiecej. Zamiast najezdzac na czytelnikow moze dla odmiany sprobuj zachecic tych, ktorzy nie czytaja?

Mam wrazenie, ze dazysz do systemu, w ktorym ja wydajac na ksiazke 30zl nie jestem nawet jej wlascicielem i nie moge jej za darmo oddac, czy sprzedac komu chce, bo to tez jest zle (Twoja odpowiedz na post nie pamietam czyj, na poprzedniej stronie i cos o tym, ze gdzie sie konczy dozwolony uzytek wlasny, a zaczyna prawo autorskie). Otoz nie, nie jest. Tak jak moge sprzedac plyte z filmem, czy muzyka, tak samo moge sprzedac ksiazke. Tak samo jak moge sprzedac samochod, telewizor, czy pralke. Nad nimi tez ktos przeciez siedzial, projektowal, wzial kase i z pewnoscia nie wsmak mu, ze zamiast kupic nowa, ktos wolal wziac ode mnie uzywana. Ale na szczescie w takim swiecie nie zyjemy.

NURS - 8 Listopada 2007, 18:20

Wiesz w czym rzecz, masz problem do odnosisz to do siebie a ja piszę o problemie, jakim jest swobodny obieg książki na zasadzie jej uwalniania. bo to mechanizm liczony juz masowo,a nie poszczególne egz.
Ja doniczego nie dąże, tylko pokazuje osobom, zktórymi rozmawiam, że takie procedery mają też drugie dno. I niestety nie do końca masz rację, wprowadzono takie prawa, które ograniczają ci mozliwość odsprzedawania rzeczyktóre kupiłeśa posiadają prawa autorskie. To temat na osobną dyskusję, mnie sliny niejeden raz zabraklo, kiedy musialem przebijac się przezmur niezrozumienia ze strony firm produkujących np. gry komputerowe (znasz adres wypozyczalni gier, albo legalnego komisu/ ;-) albo komisu z filmami? A moze z pytami zmuzyką?zego, bo wedlug prawa nie kupujesz filmu, tylko prawo do jego obejrzenia. Z kina nie wyniesiesz przecież nic, prócz doznań (no chyba, ze chorobę intymną, jeśli film bylza nudny :-)
Właśnie tutaj jest pies pogrzebany wielkie firmy potrafily przewalkowac takie prawo, tylko ludzie niekojarzą, że książka to to samo, co film, piosenka.
I wybacz raz jeszcze, ale mierzac proporcje, zapoznanie sięz fragmentem książki, obojętnie gdzie, w domu, przy półce jest jazdą testową samochodem, albo przymierzeniem koszuli.

NURS - 8 Listopada 2007, 18:28

Gwynhwar napisał/a
count ma rację- rozmawiasz z ludzmi, którzy stanowią trzon klienteli księgarni wszelkiego rodzaju, i wydają na książki sporą część swoich dochodów, a traktujesz nas jak złodziei.


Przepraszam, ale w którymmiejscu coś podobnego napisałem? :-)
Powiem więcej, kiedy przedstawiłem inny punkt widzenia, sami weszliściena ten ton, krzycząc, że nic zlego się nie dzieje, a was od złodziei wyzywają. Sprawdź.
Problem polega na tym, że biorąc pod uwagę uwarunkowania prawne uwalnianie książek nie jest procederem tak niewinnym jak się zdaje. Powinniście o tym wiedzieć. Boli, że ktoś o tym przypomina. Trudno. Autorów też boli, że nie będą mogli sobie czegoś tam kupić, bo wszyscy wokół poczytali ich za free.
Sorry, taki jest świat w którym żyjemy. I będzie tylko gorzej, bo nie ma refleksji nad ta sprawą, a jak już ktoś zwróci uwagę, to boże, od złodzie wyzywa :-)

Gwynhwar - 8 Listopada 2007, 18:46

O! Jednak nie ignorują!

NURS napisał/a
I będzie tylko gorzej, bo nie ma refleksji nad ta sprawą


Czyli zamiast akcji "uwolnij książkę", powinniśmy zorganizować książek zniewalanie. Pomóżmy biednym dzieciom z Afry... A nie, sorry- biednym pisarzom, i nie pożyczajmy swoich książek nikomu! A najlepiej palmy po przeczytaniu... W sumie, biblioteki też powinny spłonąć! I Empiki! :twisted:

Fidel-F2 - 8 Listopada 2007, 21:21

NURS napisał/a
Pisalem juz, że problem jest mocno skomplikowany, bowiem prawnie książka jest takim samym produktem jak film (w myśl rozumienia prawa autorskiego),
NURSiejeśli kupisz film to zgodnie z prawem nieodpłatnie możesz go wyświetlać i pożyczać komu chcesz pod warunkiem, że nie będzie to prezentacja publiczna
podobnie jest z muzyką

NURS - 8 Listopada 2007, 22:23

Gwynhwar napisał/a
O! Jednak nie ignorują!

NURS napisał/a
I będzie tylko gorzej, bo nie ma refleksji nad ta sprawą


Czyli zamiast akcji uwolnij książkę, powinniśmy zorganizować książek zniewalanie. Pomóżmy biednym dzieciom z Afry... A nie, sorry- biednym pisarzom, i nie pożyczajmy swoich książek nikomu! A najlepiej palmy po przeczytaniu... W sumie, biblioteki też powinny spłonąć! I Empiki! :twisted:


A chyba powinni ignorować, jak czytają później takie odpowiedzi :-)

Gwynhwar - 8 Listopada 2007, 22:29

To niech się zastanowią co je wywołuje...
Kruk Siwy - 9 Listopada 2007, 09:51

W Gazecie W (na forum) jeden pan opisuje jak to mu się podobało moje opowiadanie. No urwało mu nabiał. Stado pań rzuciło się pytać gdzie w sieci można to znaleźć. Ani jedna gdzie to można kupić.
W rurze mi się zagotowało.
To tak, na boku dyskusji.

mawete - 9 Listopada 2007, 10:15

Kruk Siwy: to napisz im gdzie mozna kupić :d ze swoją zwykłą złośliwością... najlepiej po "Praskiemu" :D
Kruk Siwy - 9 Listopada 2007, 10:19

mawete, kiedy ja kobiet nie lubię obrażać. Zresztą koleś chiba z tych umniejszych był bo brzanom zapodał.
merula - 9 Listopada 2007, 10:50

Rozumiem punkt widzenia autora, który żyje z tego, co się sprzeda. Rozumiem nawet, że można spojrzeć na użyczanie swoich zbiorów jak na stratę potencjalną . Ale w tym wszystkim nie tylko o to chodzi.
Nie jestem zwolenniczką czytelnictwa sieciowego, bo jednak papier to całkiem coś innego, ale istnieje chyba mozliwość, aby skorelować ją z reklamami - czyli jakimś zyskiem dla autora, jak winnych tego rodzaju dziełalnościach, albo robienie metodą jak King, czyli publikacja w sieci i pobieranie niewielkiej opłaty za możliwość przeczytania. W jakiś sposób zapewnia to zyski twórcom, a jednocześnie rozszerza grono czytelników. Sama chyba nawet byłabym skłonna korzystać z takiej formy. Powody są dwa. Pierwszy- realny brak możliwości posiadania wszystkiego, co by się chciało mieć, bo miejsce, kasa itp. a dwa - mogę zaryzykowac niewielką kwotę na eksperymenty czytelnicze, ale regularnie nie kupiłabym pozycji nieznanych bo i pieniędzy i czasu szkoda, skoro ich ograniczona ilość. Poza tym przy okazji wymiany książek, czy też pożyczek mogę spotkać się z autorami i tematami które inaczej ominęłabym szerokim łukiem, bo nie znam, bo tytuł mylący, odpychający, źle kojarzacy się, sprawiający złe wrażenie, że to nie dla mnie, bo okładka nie taka itp, itd...

hrabek - 9 Listopada 2007, 11:01

Ja juz sie merytorycznie nie wypowiadam na temat, bo juz i tak wszystko powiedzialem i bym sie powtarzal.

Ale gwoli informacji King eksperyment zrobil raz. Mozna bylo sciagnac na jego stronie rozdzial ksiazki, ale pozniej trzeba bylo za to zaplacic. King powiedzial, ze dopoki 80% sciagajacych bedzie placilo, bedzie wstawial nowe fragmenty. Stanelo na 4 odcinku, ktory mial oplaty na poziomie 65%. Czyli z tym eksperymentem to nie do konca sie udalo. Dodam, ze historia nigdy nie zostala dokonczona.

Adashi - 9 Listopada 2007, 14:22

"Uwolniłem" książkę jeden raz, jak na razie, było to "Ostatnie życzenie" Sapkowskiego, bo przypadkiem miałem dwa egzemplarze, sama akcja to był spontan totalny, aż ciary miałem, bo w życiu bym czegoś takiego nie zrobił, za bardzo szanuję książki. W każdym razie zostawiłem książkę na przystanku tramwajowym na Alejach Marcinkowskiego, mam nadzieję, że trafiła w dobre ręce :|
W powyższej dyskusji, nie przychylam się do żadnej ze stron, bo każda ma trochę racji...

Ixolite - 9 Listopada 2007, 14:38

Wydaje mi się, że po części sprowadza się to do problemu znanego z rynku muzycznego. Okazuje się bowiem, że większość ludzi, którzy zdobywają pirackie nagrania i tak nie kupiłoby ich w sklepie, nawet gdyby nie były dostępne nielegalnie. Oczywiście nie mówię, że to dobrze, że zaopatrują się w pirackie kopie, ale traci na sile argument strat finansowych, wynikacących z tego procederu.
NURS - 9 Listopada 2007, 15:17

Ixo, to niestety jest niewyliczalne, bo opiera się jedynie na deklaracjach ludzi. Prawda jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony firmy pogrywają na tej strunie, bo mogą pokazywać się w świetle skrzywdzonych bidoczków,z drugiej ludzie ściągający już tak nasiąkli darmowym stuffem, że nie widzą sensu kupowania.
joe_cool - 9 Listopada 2007, 15:44

NURS napisał/a
z drugiej ludzie ściągający już tak nasiąkli darmowym stuffem, że nie widzą sensu kupowania.


jesteśmy ludźmi inteligentnymi (tak sądzę), każdy swoje zdanie na temat darmowego stuffu ma, zdaje sobie sprawę z różnych aspektów sytuacji.
teraz pytanie - jesteśmy na forum SFFH, akcja tyczy się tylko forumowiczów (takie małe udogodnienie, w sumie można by się wymieniać książkami przez privy albo cuś) - czy ktokolwiek może z ręką na sercu powiedzieć, że forumowicze nie widzą sensu kupowania książek?
po co więc wyciągać armaty na wróble?

Piech - 9 Listopada 2007, 16:59

Próbuję uwolnić książki mojej żony, ale ona nie chce. Biblioteka domowa jest zawalona czytadłami Binchy, Cole, Allende, Nurowskiej, Ligockiej i innymi książkami "o życiu". Tudzież dziesiątkami słowników angielskich.

Twierdzę, że uwalnianie książek to naprawdę dobra idea. Żeby jeszcze tylko właściciel się zgodził albo chociaż zagapił.

elam - 9 Listopada 2007, 18:21

a ja wlasnie przejrzalam jakis katalog wysylkowy ksiazek i zaznaczylam w nim 9 pozycji. skad ja kase na to wezme.. :)
Gwynhwar - 9 Listopada 2007, 18:25

Może trzeba poszukać pieniędzy, które zabieramy pożyczając sobie nawzajem książki...
Lump Kałmuk - 10 Listopada 2007, 09:17

Cała dyskusja moim zdaniem to typowy konflikt na linii producent-konsument. I nie chodzi tu o żadne prawa autorskie (bo przecież nikt tu nie mówił o np. kserowaniu książek, żeby je rozpowszechniać), tylko o to co zawsze, czyli o kasę. Rozumiem obie strony, bo autor chce zarobić, a czytelnik przeczytać, a każdy chce na tym wyjść korzystnie z finansowego punktu widzenia. I działają tu takie same mechanizmy, co w całym handlu. Właściciele salonów samochodowych protestowali i biadolili, że im się krzywda dzieje, bo otwarto granice dla samochodów używanych. Ale jednocześnie jako jedyny kraj w Unii zanotowaliśmy w tym czasie wzrost cen nowych samochodów. Nie ma się co dziwić, że ludzie wolą kupić taniej, bo takie są prawa rynku i działają one tak samo z używanymi książkami. Po prostu, bliższa koszula ciału. Nie dziwię się nikomu, że obstaje przy swoim, nie potępiam ani nie popieram żadnej ze stron, niemniej coś takiego jak rynek wtórny uważam za sprawę naturalną.
Ixolite - 10 Listopada 2007, 10:52

NURS napisał/a
Ixo, to niestety jest niewyliczalne, bo opiera się jedynie na deklaracjach ludzi. Prawda jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony firmy pogrywają na tej strunie, bo mogą pokazywać się w świetle skrzywdzonych bidoczków,z drugiej ludzie ściągający już tak nasiąkli darmowym stuffem, że nie widzą sensu kupowania.


Toż ja to doskonale rozumiem i dokładnie o tym mówię, jednak w świetle z jednej strony "pogrywania" przez firmy, a z drugiej "propagandy" głoszonej przez użytkowników nielegalnie zdobytych treści, argument ten należy chyba pominąć w dyskusji, bo nie ma sposobu jego jednoznaczego przedstawienia za albo przeciw dla którejkolwiek ze stron.


Wydaje mi się też, że rynek w znacznej mierze zepsuty został przez wielkie firmy, zdzierające ze wszystkch jak leci. Najpierw z twórców, którzy w większości wypadków dostają jakieś śmieszne pieniądze, a potem z klientów, którym z kolei narzucane są wzięte z sufitu ceny. Gdyby sytuacja była zdrowsza, czyli autor dostawał to co faktycznie mu się należy (czy to z tytułu wielkości sprzedaży, marketingowej siły nazwiska, czy inaczej wyznaczanych kryteriów), a klient płacił za kupowany produkt rynkową cenę, to i autor nie miałby takich zastrzeń, jakie zaprezentował NURS i klienci nie mieliby takiego "parcia" na nielegalne kopie.

Sztandarowy przykład, który zawsze przywołuję - w czasach, kiedy masowo zaczęły się pojawiać płyty Audio CD i przez jakiś czas były w sklepach dostępne obok kaset magnetofonowych, kasety kosztowały ok. 20 złotych, a płyty CD ok. 60 złotych i nic nie usprawiedliwiało tak wysokiej ceny płyt. Kasety zniknęły, a płyty zostały i ceny im się nie zmieniły specjalnie...

Chal-Chenet - 31 Sierpnia 2009, 09:43

Odświeżę...
Czy ktoś byłby w stanie pożyczyć do przeczytania i odesłania "Oko na niebie" Dicka?
Poszukuję też czwartej części "Łowcy Androidów" ("Eye and Talon", nie wyszło po polsku.) w jakiejkolwiek formie. Również do pożyczenia.

Szara opończa - 31 Sierpnia 2009, 11:47

NURSie,
pytanie takie - czy Ty jako autor nie moglbys na swojej stronie internetowej udostepnic np powiesci - potencjalny czytelnik loguje sie, buli 5 zl smsem i czyta - wchodzi kiedy chce, ma dozywotni dostep (do konkrentej publikacji, za inna buli znow), ale nie skopiuje (sa takie zabezpieczenia)??
Pewnie komus swoj login udostepni ale w jakiej skali?
- omijasz posrednikow, wszystko leci na Twoje konto, mi np. latwiej w wolnej chwili zalogowac sie, przeczytac do sniadania w pracy 5- 10 stron, wrocic do roboty...
a wylozyc 30 zl kilka razy w miesiacu klopot, i bardzo praktyczny argument: malo miejsca
do bibliotek nie chodze bo nie mam czasu - rozumiem ze na przywrocenie oplaty ryczaltowej dla autorow nie ma szans?

z innego puktu widzenia - nie wszystko co kupilem bylo ok, do pewnych ksiazek na pewno nie wroce - wiec jesli odsprzedam, ty jestes na tym stratny - a ja jako konsument tez jesli nie odsprzedam.
a taka symboliczna oplate smsowa przelkne...
na np SFFiH - od paru numerow nie kupuje bo nie mam kiedy podskoczyc do Empiku! po prostu - a gdyby bylo online, np 2-3 zl taniej???? mozna by bylo zamowic subskrypcje caloroczna itd?

mysle ze i tak i tak predzej czy pozniej do tego dojdzie..

hrabek - 31 Sierpnia 2009, 13:03

Szara Opończa - w kwestii formalnej: płacenie SMSem stoi w sprzeczności z omijaniem pośredników, bo jeśli SMS kosztuje np. 5zł (czyli 6,22 z VAT), to operator bierze z niego 2zł, a tylko 3 zostaje dla właściciela numeru. Więc z tym "wszystko leci na Twoje konto" to nie do końca tak różowo.
Oczywiście przy SMSie za 9PLN netto, dla operatora trafia 4PLN (chociaż przecież obsługa systemu jest dokładnie taka sama, tak to sobie wymyślili).

Co do zabezpieczeń to oczywiście nie ma takowych. Wszystko da się skopiować. Jeśli to będzie dostęp do strony to można skopiować jej treść, jeśli dostęp do zahasłowanego pliku PDF, to można go odhasłować w 5 sekund.

A co do SFFiH to możesz zamówić prenumeratę - kosztuje 100zł za 12 numerów, czyli wychodzi 8,33 za numer, czyli 1,67 taniej niż w sklepie, przychodzi ci do domu, a do tego dostajesz dwie książki, które możesz sobie wybrać z pięciu dostępnych, o wartości 30zł każda.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group