To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Koniec z angielszczyzną w kinie historycznym??

Wojak - 5 Listopada 2005, 11:00

hłę hłe hłe :]

Ale co do "Czterej pancerni..." to jest to zwykła sowiecka propaganda ;) Mi babcia opowiadała jak Niemcy ostrzegali Polaków w Warszawie przed inwazją Radziecką, że zniszczą wszystko na swej drodze i nic ich nie obejdzie, że Polska to sojusznik. Ten sam OFICER Wehrmahtu nakrywał dzieci własnym ciałem w czasie sowieckich bombardowań :|

Ariah - 5 Listopada 2005, 11:14

A propos Pasji i mówiących tam po Łacinie rzymskich żołnierzy... Toć oni z włoskim akcentem mówili, ewentualnie zaczepiając o anglosaską, kaleczącą wymowę... Fakt, nie jesteśmy w stanie ocenić jak dokładnie brzmiał język martwy dwa tysiące i więcej lat wcześniej... Ale żeby tak zmiękczać z włoskiego...?

Łacina vulgata faktycznie była zaczątkiem dzisiejszego włoskiego. Fonetyka mogła być podobna. Co nie zmienia faktu, że Piłat z Jezusem rozmawiać powinni w języku greckim. Naprawdę.

Ciekawa jestem jak by starogrecki język toniczny wypadł na ekranie. W ustach aktora...

Mnie osobiście krew zalewa gdy słyszę niektórych naszych aktorów (nazwisk nie pomnę teraz) grających po angielsku. Cóż, że akurat na tym języku znam się najlepiej. Uszy więdną, nóż się w kieszeni otwiera a zboczenie zawodowe (nauczyciel języka angielskiego) każe wysyłać listy z zapytaniem czy aby korepetycji z fonetyki -- za darmo nawet! -- im nie poudzielać.

Jeśli inni aktorzy tak kaleczą obce języki (nie mnie je oceniać, tylko fachowcom) to pożal się Boże.

Ziuta - 5 Listopada 2005, 11:21

Ariah napisał/a

A propos Pasji i mówiących tam po Łacinie rzymskich żołnierzy... Toć oni z włoskim akcentem mówili, ewentualnie zaczepiając o anglosaską, kaleczącą wymowę... Fakt, nie jesteśmy w stanie ocenić jak dokładnie brzmiał język martwy dwa tysiące i więcej lat wcześniej... Ale żeby tak zmiękczać z włoskiego...?


Mnie tez to irytowało, póki się nie dowiedziałem, że takiej (mniej więcej) wymowy uczą na uczelniach Anglosaskich. Włosi również zmiękczają łacinę.

Ariah - 5 Listopada 2005, 11:38

Wiem. Są różne szkoły... Z tym, że oni tak uczą a mówiąc do nas dodają, że ta nasza szkoła wymowy łacińskiej jest w zasadzie najbardziej poprawna 8) bo zgodna z prawami głosowymi i takie tam. KAROLU*, długie samogłoski po dwóch spółgłoskach,

Ich jest łatwiejsza;)

A kiedy Włoch mówi po Łacinie to ciężko powiedzieć czy już przeszedł na ojczysty język, czy jeszcze nie...

*KAROLU: mnie uczono, że 'c' w Łacinie czytamy jak 'k' przed następującymi samogłoskami - a,o,u. Palatalizujemy przed 'i', 'e'. Może już coś się zmieniło...

Anglicy sami nie mają takiego 'k' jak my. Przeważnie jest lekko zmiekczone.

Ziuta - 5 Listopada 2005, 11:43

Ariah napisał/a
Wiem. Są różne szkoły... Z tym, że oni tak uczą a mówiąc do nas dodają, że ta nasza szkoła wymowy łacińskiej jest w zasadzie najbardziej poprawna bo zgodna z prawami głosowymi i takie tam.

Polska rulez :D

Verne napisał w "20 tys mil podmorskiej żeglugi", że nie ma się po co martwić wymową, bo niemieccy uczeni i tak juz łacinę udodkonalili :wink:

BTW; dopiero kontrowersje by się pojawiły, gdyby aktorzy zaczęli mówić staroangielszczyzną.

Ariah - 5 Listopada 2005, 11:52

Ziuta napisał/a

BTW; dopiero kontrowersje by się pojawiły, gdyby aktorzy zaczęli mówić staroangielszczyzną.


Beowulf staroangielszczyzną!

To by dopiero było...

A właśnie, czy ktoś przypadkiem nie kręci Beowulfa...?

Madzik - 5 Listopada 2005, 15:24

Albo pojedźmy po całości: "Stara Baśń" w oryginale! :lol:

Nawet u nas musiałoby to iść z napisami... :wink:

Czereśnia - 5 Listopada 2005, 15:54

Stara Basn to jeszcze nic! Ale ekranizacja "Chrobrego" Golubiewa... :twisted:
Ambioryks - 17 Kwietnia 2010, 12:27

Gustaw G.Garuga napisał/a
dla mnie jednym z powodów, dla których Pasja robi tak wielkie wrażenie, jest język. Decyzja, by autentyzm filmu wzmocnić poprzez kwestie dialogowe w językach starożytnych była według mnie genialna.

Zgadzam się. To miła odmiana po tych wszystkich filmach o starożytności, w której i Grecy, i Rzymianie, i Żydzi mówią po angielsku.
Jeśli nie dałoby się zrobić filmów o Troi i wojnach grecko-perskich w starożytnej grece, to może chociaż we współczesnej grece by można - zwłaszcza ze wiele ze słownictwa podstawowego w greckim do dziś ma rodowód starożytny. Np. "dziękuję" (po transliteracji) to "efcharisto" ("od starożytnego "Eucharystia", czyli "dziękczynienie"), "wyjście" to "ekshodhos" (exodus), "wejście" to "isodhos", "imię" to "onoma", "ojciec" to "pater", "brat" to "adelfos" ("Filadelfia" to "miłość braterska"), "dziecko" to "pedhi" (stąd "pediatria", "pedofilia" itd.), "synowa" to "nifi" (stąd angielskie "nephew"), "rok" to "chronos" (stąd "chronologia"), "złodziej" to "kleftis" (stąd "kleptomania", bo niekiedy "f" i "p" są wymienne), "zimno" to "krios" (stąd "krioterapia"), "suchy" to "kseros" ("kserografia" ="suchopis"), "mokry" to "ighros" (stąd "higroskopijny"; "h" czasem zanika (bezdech)) itd.

Tak samo, uważam, że autentyzm "Bravehearta" byłby większy, gdyby przynajmniej niektóre postacie mówiły po gaelicku (co prawda sam Wallace był pochodzenia normańskiego, podobnie jak ojciec Roberta Bruce'a, ale kto wie, czy oni nie mówili po gaelicku, np. po matkach - bo matka Bruce'a była pochodzenai celtyckiego), a tam mówiono tylko po angielsku i pojedyncze kwestie po francusku, a tylko jedna fraza - "Alba gu brath!" była po gaelicku.
Wiedźma napisał/a
Naszych słowiańskich języków nie jesteśmy podobno w stanie poznać

A jednak "Starą baśń" nakręciliśmy po polsku. ;)

Poza tym, dla przykładu, że niektóre słowa się mało zmieniły przez tysiąc lat, zacytuję fragment "Ojcze nasz" w wymarłym języku starocerkiewnosłowiańskim:

"Oćcze naś, iże jesi na niebiesĭch, da świętit się imię twoje, da priidziet cĕsarzstwo twoje, da bądziet wola twoja na zemli jako na niebiesi; chlĕb naszĭ nasąśnyj dażdź nam w dzin semĭ, i ostawi namĭ dłŭgy nasi jako i my ostawlajemŭ dłŭżĭnkomŭ nasimŭ; ne wŭwedi nas w napaść i izbawi nas ot neprijĕzni. Twoje bo jest cĕsarzstwo i siła i sława na wĕky. Amiń."

Sporo z tego da się zrozumieć, jak na tak stary tekst, i to w dodatku nie po polsku.
Nivak napisał/a
Co do tłumaczenia tytułu. Przyczajony tygrys, ukryty smok.
Angielski tytuł Crouching tiger hidden dragon.

Tytuł mimo wszystko dłuższy i trudniejszy do zapamiętania niż oryginalne: "Wo hu cang long".
Tak samo, "Pijany mistrz" ("Jui kuen") nie jest wcale tak trudno zapamiętać.
Ariah napisał/a
kiedy Włoch mówi po Łacinie to ciężko powiedzieć czy już przeszedł na ojczysty język, czy jeszcze nie...

To mniej więcej tak, jakby teraz Polak zaczął mówić językiem przodków sprzed półtora tysiąca lat. czyli w sumie ojczystym.

Matrim - 17 Kwietnia 2010, 13:01

Ambioryks napisał/a
A jednak Starą baśń nakręciliśmy po polsku.


Bo to ekranizacja powieści historycznej z końca XIX wieku, a nie kroniki z wieku IX. Napisana po polsku, to i nakręcona po polsku.


Ambioryks napisał/a
Tytuł mimo wszystko dłuższy i trudniejszy do zapamiętania niż oryginalne: Wo hu cang long.
Tak samo, Pijany mistrz (Jui kuen) nie jest wcale tak trudno zapamiętać.



A dla Polaka nie obeznanego z dalekowschodnimi językami równie dobrze mógłby brzmieć kogel-mogel :) Co ci po zapamiętaniu, jeśli nie wiesz, co tytuł oznacza? :)

dalambert - 17 Kwietnia 2010, 13:43

Oj Matrim, miałem kiedyś okazje / zersztą siedząc w pudle, nic innego dostępnego w bubliotece nie było/ przeleciec dzieła Gołubiewa , zaparłem się , a i tak 1/4 nie zrozumiałem, Jak widac "Ojcze nasz" w starocerkiewnym jest prawie zupełmie zrozumiały, ale slowotwórstwo autora usiłujacego po prapolsku pisać , brrrrr

A co do np. Rzymu starożytnego i filmów o nich, ktoś mi opowiadał o "Upadku cesarstwa..."/ z Aleciem Guinesem/ jak w wersji niemieckiej usłyszał legiony ryczące "Heil kaiser!!!" to go w fotel wbiło, a dzielny Jonh Wyne jako pułkownik US spadochroniarzy wydający w D Daey / tyż niemiecka wersja/ komendę "Achtung camaraden ! Vorwardst !"
Sam miód - tak, że przy masowej produkcji to są dopiero dylemata :wink:

baranek - 17 Kwietnia 2010, 14:15

dalambert, a oglądałeś kiedyś enerdowskie westerny w oryginalnej wersji językowej? to dopiero kwas jest.
dalambert - 17 Kwietnia 2010, 14:18

baranek, Niemcy mają obyczaj dubbingowania wszystkiego i już , tak, ze wszystko co u nich leci jest po niemiecku. fakt dla nas boki zrywać, ale może to lepsze niż głosik lektora zagłuszający co aktorzy mówią.
baranek - 17 Kwietnia 2010, 14:31

przypomniał mi się najgorszy seans na jakim w życiu byłem. kino 'echo' w Toruniu. kino straszne, całkowicie poziome, rząd za rzędem, twarde, drewniane krzesła, koszmar. ale puszczali takie rzeczy jakich gdzie indziej nie uświadczyłeś. dla naprzykładu, '08/15' obejrzałem, mimo, że było jeszcze oficjalnie na indeksie. no i wybrałem się tam kiedyś na 'paragraf 22'. z niemieckim właśnie dubbingiem, czeskimi napisami i polskim lektorem 'na żywca'. wstrząsające przeżycie.

a jeśli chodzi o języki w filmach, to zawsze podobało mi się to, że w 'jak rozpętałem drugą wojnę światową' każda nacja mówiła w swoim języku, a wszyscy i tak się rozumieli. no, może z nielicznymi wyjątkami.

feralny por. - 17 Kwietnia 2010, 14:40

W Kukułce natomiast każde mówiło po swojemu i nikt nikogo nie rozumiał, a film genialny.
Ambioryks - 17 Kwietnia 2010, 15:23

Matrim napisał/a
Co ci po zapamiętaniu, jeśli nie wiesz, co tytuł oznacza?

Akurat te tytuły (co jest ewenementem, bo zwykle obce tytuły tłumaczy się bardzo niedosłownie) są przetłumaczone dosłownie. Więc problemu nie ma. Ja na przykład bardzo szybko nauczyłem się frazy "Wo hu cang long" wiedząc, co oznacza. Zresztą uważam, że w porównaniu z wersją oryginalną (którą widziałem jako pierwszą, w TVP1) - ta puszczana w Polsacie i TV4, ta z angielskim dubbingiem znacznie gorzej brzmi. Strasznie nieautentycznie.
baranek napisał/a
enerdowskie westerny w oryginalnej wersji językowej?

O tak, szprechający Winnettou to dopiero beka.
baranek napisał/a
'paragraf 22'. z niemieckim właśnie dubbingiem, czeskimi napisami i polskim lektorem 'na żywca'.

Skoro już o tym mowa, to obecność lektorów uważam za nieporozumienie. Moim zdaniem filmy dla dorosłych powinny być z napisami (wszystko jedno, czy w wersji kinowej, czy telewizyjnej), a filmy dla dzieci z dubbingiem (w Słowacji kiedyś natrafiłem w telewizji na dziecięce japońskie anime z oryginalnej wersji językowej i słowackimi napisami - to dopiero był szok. Widziałem też "Gwiezdne Wojny - Nową Nadzieję" ze słowackim dubbingiem - po prostu tarzałem się ze śmiechu. Zwłaszcza jak mówił Darth Vader).
feralny por. napisał/a
W Kukułce natomiast każde mówiło po swojemu i nikt nikogo nie rozumiał, a film genialny.

Masz rację. Świetny film. Autentyczny. Nie to, co holiłódzkie produkcje.

feralny por. - 17 Kwietnia 2010, 16:00

Holiłódzkie produkcje też potrafią być autentyczne i poruszające. Widziałeś W księżycową, jasną noc? Chyba najlepsza adaptacja jaką w życiu widziałem, Film znakomicie oddaje niesamowity, oniryczny, klimat książki, autentyzmu też nie można mu odmówić. Niemcy mówią po niemiecku, a Amerykanie zupełnie ich nie rozumieją.
Ambioryks - 17 Kwietnia 2010, 17:16

feralny por. napisał/a
Widziałeś W księżycową, jasną noc?

Niestety nie widziałem. Ale skoro polecasz, to obejrzę, gdy będę miał okazję.

Nie twierdzę, że Amerykanie nie potrafią robić adaptacji, tylko, że rzadko się aż tak wysilają, jak to zrobili np. w "Pasji".

Anonymous - 17 Kwietnia 2010, 18:16

Ambioryks napisał/a
Nie twierdzę, że Amerykanie nie potrafią robić adaptacji, tylko, że rzadko się aż tak wysilają, jak to zrobili np. w Pasji.

Powinieneś ich zatem uświadomić jaki jesteś niezadowolony i że mogliby się lepiej postarać. Najlepiej zaraz. ;P:

dalambert - 17 Kwietnia 2010, 19:32

Ambioryks napisał/a
Nie twierdzę, że Amerykanie nie potrafią robić adaptacji, tylko, że rzadko się aż tak wysilają, jak to zrobili np. w Pasji.

Tu Ambioryks ma racje , amerykanie wogóle nie wysilają sie przy robieniu adaptacji - oglądalność rządzi !
Ale "Pasja" to nie film amerykański to film Mela Gibsona :!:

terebka - 17 Kwietnia 2010, 20:57

Kwestia gustu, Ambioryks. Mnie na przykład przeszkadza dubbing w filmie. Ale również w bajce. Bo bajka bajce nie równa. Czasami nasi dubbingowcy wstrzelą się idealnie i wyjdzie z tego "Shrek", choć pewnie bez Stuhra straciłby ten dubbing jakieś dziewięćdziesiąt procent atrakcyjności. A czasami wyjdą z tego "Simpsonowie - wersja pełnometrażowa" Bez Hanka Azzarii jako Szeryfa Wigguma! Bez Harryego Shearera jako pana Burnsa! Bez Julie Kavner jako Marge Simpson! Na litość Boską, bez Dana Castellenety jako wiadomokogo!!!! Dubbing w takim przypadku to zbrodnia. To morderstwo popełnione na wciąż żyjącej i mającej się świetnie legendzie.

Napisy są mi obojętne i naprawdę można się długo spierać, czy bardziej przeszkadzają w oglądaniu filmu czy bajki właśnie one, czy głos lektora - przy drugim czasami nie słychać głosu postaci, przy pierwszym odwraca się uwagę od obrazu i przegapia znaczące dla fabuły elementy. Do lektora się przyzwyczaiłem i jeśli nie jest to jakiś sepleniący jołop z cudaczną intonacją, to dalece bardziej go wolę od dubbingu. I dalece bardziej wolę napisy, jednak, od dubbingu. Będę szczery - nie nawidzę dubbingu i wolałbym, aby nie wykorzystowano go do filmów, bo kiedy słyszę Eddiego Murphyego z przykładowym głosem Cezarego Pazury, to choć Pazurę lubię, jak mi Bóg miły, kozik mi się w kieszeni otwiera. W bajce ujdzie, ale z wyczuciem. I nie w każdej.

Ambioryks - 17 Kwietnia 2010, 21:13

terebka napisał/a
Czasami nasi dubbingowcy wstrzelą się idealnie i wyjdzie z tego Shrek

Albo "Król lew". Albo "101 dalmatyńczyków". Albo "Mulan" (w sumie to pod Murphy'ego chyba zawsze podkłada głos Stuhr, bo w oryginale też pod smoka głos podkładał Murphy, a w polskiej wersji Stuhr. Fraszyńska też była niezła).
Z kolei dubbing, jaki zrobili w nowej trylogii SW, to po prostu zbrodnia - zinfantylizowało to strasznie te filmy. A Jarosław Domin - czyli Inspektor Gadżet - jako Obi-wan to najgorszy wybór z możliwych. Pedalskie do potęgi.
terebka napisał/a
przy pierwszym odwraca się uwagę od obrazu i przegapia znaczące dla fabuły elementy.

Jakoś nigdy mi się coś takiego nie zdarza. Dobrze, że dialogi najczęściej są w momentach, gdy na akcji nie trzeba się skupiać.
terebka napisał/a
jeśli nie jest to jakiś sepleniący jołop z cudaczną intonacją

Nie musi seplenić, żeby być do bani. Jarosław Popłunikowski (jeśli dobrze zapisałem, bo nawet swoje nazwisko wymawia niewyraźnie) nie potrafi nawet prawidłowo wymawiać nazwiska Vadera (mówi "WADER" zamiast "Wejder"), a przy tym sprawia wrażenie, jakby miał krzywą szczękę lub jakby coś mu zalegało w ustach lub z innego powodu nie mógł swobodnie otwierać ust.
Moim ulubionym lektorem jest Andrzej Matul - ma najprzyjemniejszą barwę głosu i najdoskonalszą intonację, jakie kiedykolwiek słyszałem w telewizji. Pozostali są od niego słabsi, choć np. Macieja Gudowskiego też lubię.
terebka napisał/a
kiedy słyszę Eddiego Murphyego z przykładowym głosem Cezarego Pazury

Jeszcze nie widziałem takiego filmu, w którym w polskiej wersji głos pod Murphy'ego podkładał głos Pazura. Za to w "Epoce lodowcowej" Pazura moim zdaniem dobrze dubbingował.

Uważam też, że np. do "Kosmicznego meczu" dubbing pasował. Do wymienionych wyżej filmów disneyowskich też. Jakoś nie wyobrażam ich sobie z napisami ani z lektorem.

Martva - 18 Kwietnia 2010, 08:41

Ambioryks napisał/a
(mówi WADER zamiast Wejder)


Może uważa że jak jesteśmy w Polsce, to może wymawiać obcojęzyczne imiona po polsku.

terebka - 18 Kwietnia 2010, 09:02

No, oczywiście, że przykładów dobrego dubbingu jest więcej. Tak jak i złego. Ale przynajmniej przyznałeś, że podkład polski czasami potrafi zniszczyć wysiłek twórców bajki, a już filmu z pewnością. Można, choć nie koniecznie, pogodzić się z dubbingiem w bajce, wszak chodzi o postaci animowane. Które z dzieci pożałuje Mike'a Myersa, skoro przed oczyma mają wielkiego, zielonego ogra, nie małego Kanadyjczyka? Ale z drugiej strony taki "Shrek", gdy dopiero wchodzi do kin, może być polem do eksperymentów dla dubbingowców, bez wielkiej szkody dla oryginału. Co innego bajki, które na trwałe weszły do ludzkiej wyobraźnie z pełnią swego inwentarza, w tym z głosem oryginalnym. Tu podałem przykład najbardziej jaskrawy, czyli "Simpsonów" - na szczęście wprowadzono do obiegu również wersję z napisami i tę właśnie oglądam za każdym razem, gdy mam ochotę na pośmianie się z żółtej rodzinki ze Springfield.

W filmie mamy już konkretne osoby, mamy głosy, których nikt nie podrobi. Mamy Eddiego Murphyego (Pazurę podałem jako przykładowego podkładacza, znaczy potencjalnego, wcale nie twierdząc że ma za sobą przygodę z byciem Murphym ;) ). Mamy Liama Neesona. Mamy wielu innych. Wara podkładaczom od nich!

Edit:
I to, na co Martva zwróciła uwagę. To jak to się ma do Twoich teorii odnośnie wymowy obcych nazw, nazwisk i inszych. Nie "gugl" ale "gogle". Z drugiej strony nie "Wader" lecz "Wejder". Jakże to tak, Ambioryksie? Co rządzi Twoimi teoriami? Kaprys?

I jeszcze jeden edit:
Ketyow, naczelny futuromaniak tego forum pewnie by przyznał mi rację. Gdyby "Futuramę" postanowiono zdubbingować i z dnia na dzień, Bender Bending Rodriguez bez dania racji przestał mówić głosem Johna DiMaggio, pewnie by wybuchły zamieszki. Wielbiciele serialu spalili by studio dubbingu razem z reżyserem.

Ambioryks - 18 Kwietnia 2010, 09:47

Martva napisał/a
Może uważa że jak jesteśmy w Polsce, to może wymawiać obcojęzyczne imiona po polsku.

Imiona to jedno, a nazwy firm działających w różnych krajach to drugie. Imion nie polszczę, ale nazwy już tak. Np. nie mówię "Jerzy Bush", "Jan Kerry", "Antoni Blair" itd., nawet gdyby byli z wizytą w Polsce.
terebka napisał/a
Mamy Eddiego Murphyego

Moim zdaniem Stuhr równie dobrze podkłada głos jak on. W sumie, Stuhr jest jakby jego odpowiednikiem, jeśli chodzi o wyjątkowość głosu i dykcji.

A o Myersie nawet nie wiedziałem, że jest małym Kanadyjczykiem.
Za to Zamachowski ma głos bardziej "uniwersalny" co do gabarytów odgrywanej postaci.
terebka napisał/a
Mamy Liama Neesona.

To on też coś dubbingował? Nie tylko grał w filmach aktorskich?

terebka - 18 Kwietnia 2010, 10:01

O czym Ty do mnie rozmawiasz? :shock:

Podałem Eddiego i Liama jako przykłady aktorów dubbingowanych, nie dubbingujących. I w filmach, nie bajkach, bo jeśli chodzi o bajki chyba doszliśmy już do porozumienia. Eddiego można odżałować jako głos Osła ze Shreka, bo nie dano nam nawet takiej możliwości, by się doń przyzwyczaić. Na szczęście Stuhr obronił się wyśmienicie. To samo jeśli chodzi o Myersa i Zamachowskiego. Nie neguję. I nie kłócę się z Tobą. Zamachowski świetnym aktorem jest, pod każdym względem.

Drażni mnie maniera podkładania głosów pod aktorów z krwi i kości, a już pod tak charakterystycznych w wymowie, jak Eddie, czy Liam w szczególności. Pod Eddiego i Liama, nie "przez" Eddiego i Liama, jak rany. Czy ja piszę nie wyraźnie :roll:


Edit:

Ambioryks napisał/a
nie mówię Jerzy Bush


Ale mówisz "Jerzy Waszyngton" nie "George Washington"?

Ambioryks - 18 Kwietnia 2010, 10:16

Cholera, terebka, ta edycja posta sprawia, że może lepiej byłoby przenieść tę dyskusję do wątku lingwistycznego.

Różnie mówię, raz "Waszyngton" raz "Washington".

Właśnie to jest dziwne i niezrozumiałe: że postacie historyczne z obcych państw są często w Polsce znane pod spolszczonymi imionami - np. "Wilhelm Zdobywca" zamiast "William" (pomijam kwestię tłumaczenia "Conqueror" na polski), "Ryszard" zamiast "Richard" w odniesieniu do królów Anglii, "Henryk" zamiast "Henry", np. w odniesieniu do króla Anglii Henryka VIII (Henry'ego VIII), "Karol Stuart" zamiast "Charles Stuart", "Jakub Stewart" zamiast "James Stewart", i tak samo król Fryderyk II zamiast "Friedrich II" itd., podczas gdy postacie współczesne mają imiona nie spolszczone. Od czego to zależy? Kto wymyślił takie reguły? Dlaczego imiona postaci historycznych się u nas spolszcza, a imion postaci współczesnych już nie?

Sandman - 18 Kwietnia 2010, 10:23

Ambioryks, rozumiem, że ktoś nie chce w języku używać zapożyczeń z innego języka. Jest ich wiele, ale niech będzie, jak ma taki kaprys, niech nie używa. Skoro jednak nie tłumaczysz nazwisk i imion, (większość nazwisk ma znaczenie jak Bush czyli krzak, czy Thatcher czyli rzemieślnik kryjący dom strzechą, Kohl czyli kapusta) to nie powinieneś też tłumaczyć nazw firm. Są to właśnie nazwy, a nie określenia. Jeśli czytacz w necie o jakiejś firmie, która w Polsce nie prowadzi działalności to czytasz jej nazwę po angielsku, a jak prowadzi do spolszczasz ją? Przecież to jest dziecinada i bzdura.
terebka - 18 Kwietnia 2010, 10:32

Sorki, Ambioryks :D Widzę, że to dla Ciebie drażliwy temat. Lingwistyczny EOT z mej strony.
mBiko - 18 Kwietnia 2010, 10:34

Ambioryks napisał/a
Tak samo, uważam, że autentyzm Bravehearta byłby większy, gdyby przynajmniej niektóre postacie mówiły po gaelicku (co prawda sam Wallace był pochodzenia normańskiego, podobnie jak ojciec Roberta Bruce'a, ale kto wie, czy oni nie mówili po gaelicku, np. po matkach - bo matka Bruce'a była pochodzenai celtyckiego), a tam mówiono tylko po angielsku i pojedyncze kwestie po francusku, a tylko jedna fraza - Alba gu brath! była po gaelicku.


Taki mały szczegół Ambioryksie, nie po angielsku tylko po szkocku.

dalambert napisał/a
Niemcy mają obyczaj dubbingowania wszystkiego i już , tak, ze wszystko co u nich leci jest po niemiecku


Tyle tylko, że cała seria o przygodach wodza Apaczów była niemieckiej produkcji (w kooperacji z Jugosławią zdaje mi się), więc, pomimo całej śmieszności Indian wołających "hände hoch", jest to do przyjęcia.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group