Liga niezwykłych dżentelmenów [komiks] - Knucie - czyli propozycja rewolucji cenowej.
NURS - 13 Kwietnia 2007, 22:52
No własnie, jest sporo grafików, którzy mogą rysowac komiksy klasyczne, jak zachodnie, a jednak tylko wilqi wyja po empikach.
dzejes - 13 Kwietnia 2007, 22:56
Hmm, mam jednak wrażenie, że to nie olśniewające rysunki sprawiają, że Wikq się sprzedaje. Oczywiście mogę się mylić.
NURS - 13 Kwietnia 2007, 23:09
Nie o to chodzi, bo ma prawo sie sprzedawać. Tylko o to, że równolegle nie ma innych gałęzi komiksu, chociaż rysownikow dobrych mamy. niemal cała produkcja polska to underground.
Adashi - 14 Kwietnia 2007, 11:53
Dokładnie o to chodzi. IMHO polskiemu komiksowi potrzeba normalnych serii albumowych i zeszytowych, takich klasycznych z porządną fabułą i grafiką, a nie kolejne odsłony undergroundu i "artystycznych" wizji. Produkt miał swoją szansę, ale chłopaki za bardzo poszli w underground i się skończyło. A tu niezbędny jest odpowiednik Relaxu z kilkoma historiami w jednym nr, które potem mogłyby ewoluować w osobne serie.
NURS - 14 Kwietnia 2007, 13:09
Zwłaszcza, że mamy niezłych rysowników, którzy poradzą sobie z taką robotą.
dzejes - 14 Kwietnia 2007, 13:30
Przeca tu o czytelników idzie, nie rysowników. A tych brak.
Anonymous - 14 Kwietnia 2007, 16:25
Pozabierać stołki i fotele z empików, to sprzedaż wzrośnie O!
NURS - 14 Kwietnia 2007, 19:00
Tak, jak na polskie teksty
Jak zakładałem Sfa to tez mi tak wszyscy mówili... skoro underground ma takie wzięcie, to i dobry polski komiks klasyczny tez by je miał.
dzejes - 14 Kwietnia 2007, 20:03
Nie porównuj NURSie, fantastyka w Polsce "od zawsze" miała bardzo dużą bazę czytelniczą, a komiks zamiast tego grupę pasjonatów.
NURS - 14 Kwietnia 2007, 21:35
He, he, i tu cię zdziwię, bo koniec lat dziewięcdziesiątych był totalnym zaprzeczeniem tej tezy
Natomiast komiks w latach świetności fantastyki był równie popularny - żbiki, kajki i kokosze, Relaxy, to były masowe nakłady. Dzisiaj dobry, powtórzę, dobry, polski komiks ma spore szanse, tyle, że go nie ma. bowiem taniej i łatwiej wydac zachodnie albumy. bo oni tam inwestowali w swoich rzemieślników, zamiast udawać, że wszyscy sa wybitnymi artystami.
znam znakomitych rysowników, którzy nic nie rysuja, bo wszystko to marność, albo po prostu zatrabiaja storyboardami do reklamowek. Widziałem w egmoncie parę rozmów na temat polskich komiksów, usmiałbyś się.
Adashi - 14 Kwietnia 2007, 21:47
dzejes, tak jak NURS rzekł: Żbik, Kloss, Kajko i Kokosz, Figurki z Tilos, Czarna Róża, Skradziony Skarb, legendarny Relax... długo można wymieniać, polski komiks miał sporą grupę odbiorców. A teraz? Przebłyski w rodzaju Status 7 czy Osiedla Swoboda (under poddany komercjalizacji) wiosny nie czynią, niestety. Brakuje komiksowego odpowiednika SF, dokładnie tak. Magazynu publikującego odcinki kilku serii co miesiąc; polskich, klasycznych, komercyjnych komiksów. NURSie a może dywersyfikacja działalności? Tak tylko pytam, bo to duże ryzyko.
NURS - 14 Kwietnia 2007, 21:56
Niech ktos inny próbuje - może Zaręba, jak zrozumie w którą stronę iść, będzie miał szansę.
dzejes - 14 Kwietnia 2007, 22:02
Przez grupę zapaleńców rozumiem dorosłych. Bo w PRlu i później (epoka wczesno TM-Semicowa) komiksy były głównie dla dzieci. A Tajemnica Statueki? Jeez, pulpowy komiks wydany jako album? To tak, jakby teksty z Detektywa drukować jako antologie opowiadań
Adashi - 14 Kwietnia 2007, 22:06
NURSie ja tam nie namawiam, bo w sumie to nie moja działka.
Oprócz rysowników potrzebni są też zdolni scenarzyści, ale myślę, że tacy by się znaleźli, no i oczywiście wydawca.
NURS - 14 Kwietnia 2007, 23:00
I to chyba jest problem, jak ktoś doskonale rysuje, to wydaje mu sie, że i znakomicie pisze A z tym bywa róznie
Adashi - 15 Kwietnia 2007, 21:21
To odwieczny problem Nieco brak w polskim komiksie tych sprawnych scenarzystów, ale myślę, że gdyby rynek się ożywił to by się znaleźli
gorat - 16 Lipca 2007, 14:39
Taki wniosek z już dość dawnej wizyty w Komiksiarni: seria Essential w oryginale to... 35zł, przynajmniej niektóre tomy, a u nas dochodzi do setki (i jest to HC). Już lepiej wziąć oryginał - masa korzyści, niekoniecznie dla kieszeni.
Kasander - 17 Sierpnia 2007, 01:24
NURS napisał/a | He, he, i tu cię zdziwię, bo koniec lat dziewięcdziesiątych był totalnym zaprzeczeniem tej tezy
|
Masz na myśli krótkotrwałą erupcję wydawniczą Egmontu i paru mniejszych jednorazowych wulkaników, które dały nam posmakować wielkiego komiksu, a potem umilkły na zawsze?
Chętnie poznałbym dokładne liczby, ile rzeczywiście sprzedawało się nakładu np. Slaine'a Bisleya, czy Sin City - tych najpopularniejszych. Ale nie wydaje mi się, żeby w ogóle można było mówić o zdrowym rynku komiksowym, nawet w tej "złotej" końcówce lat 90-tych.
NURS napisał/a |
Natomiast komiks w latach świetności fantastyki był równie popularny - żbiki, kajki i kokosze, Relaxy, to były masowe nakłady. Dzisiaj dobry, powtórzę, dobry, polski komiks ma spore szanse, tyle, że go nie ma.
|
Jak nie ma, jak jest. Dzisiaj jest "Romantyzm" Janusza i Gawronkiewicza, kontynuacja okrytej międzynarodową sławą Esencji. I co z tej sławy wynikło, na polskim "rynku"? Co wynika z wybitności kreski, fabuły? 1000 sprzedanych egzemplarzy?
A ledwo wczoraj, kiedy rynek był jeszcze trochę rynkiem, ale już miał dosyć (czyli jakieś 3-4 lata temu) był niesamowity Achtung Zelig!, którego drugiego tomu już się chyba nie doczekamy. Jakby się Zelig sprzedał w 12, a nie w 2 tysiącach egzemplarzy, to może byłaby jakaś szansa.
Więc nie pisz NURSie, że dobrych polskich komiksów nie ma, skoro są. Są, ale się nie sprzedają, nad czym ubolewam jako czytelnik. Nie mamy kultury czytelniczej, połowę nakładu odbierają autorom bezmyślne bandy empikowych koczowników. Zgadzam się całkowicie, że brak promocji, ale takiej porządnej, pierwszoplanowej, agresywnej promocji, a nie tylko raz w tygodniu o godzinie 23.45 na tvp kultura. Wciąż utrzymuje się i wciąż pokutuje opinia milczącej/nieczytającej większości, że komiks jest dla małych dzieci, że tylko bum i pif paf (dzisiaj raczej: ka-boom i takatakataka).
NURS napisał/a |
bowiem taniej i łatwiej wydac zachodnie albumy. bo oni tam inwestowali w swoich rzemieślników, zamiast udawać, że wszyscy sa wybitnymi artystami.
znam znakomitych rysowników, którzy nic nie rysuja, bo wszystko to marność, albo po prostu zatrabiaja storyboardami do reklamowek. Widziałem w egmoncie parę rozmów na temat polskich komiksów, usmiałbyś się. |
Tak, ale chyba najpierw trzeba mieć co inwestować. Czy np. Egmont ma odpowiednie pieniążki, w to mocno wątpię. A ta grupa wiernych czytelników kurczy się z roku na rok.
Do tego spektrum ich komiksowych zainteresowań jest - tak przypuszczam - bardzo szerokie. Od Kaczora Donalda po underground. Żeby była jakaś częściowa przynajmniej jednolitość gustów, to można by się próbować wstrzelić. Ale co tu robić, jak nawet najbardziej oddane czytelniczki już tak nie lecą na Thorgala jak dawniej?
A Egmont niestety od jakichś dwóch lat strzela sobie w jedyną zdrową nogę, windując ceny. Może ja kocham, lubię i szanuję Moebiusa, ale niestety sto złotych za Garaż hermetyczny to jest cena nie na polską kieszeń. 70-80 złotych jeszcze mogłem przełknąć, raz na kilka miesięcy. Niestety, chłopaki z Egmontu chyba za dobrze znają przygody Kudłaczka i Bąbelka, bo sodówka uderzyła im do głowy. 150 zeta za Incala? Czemu nie. Ciekawe, co będzie następne w planach wydawniczych? Proponuję jakiś trójpak 3 w 1 Mattottiego, bo czemu od razu nie pokonać bariery 200 albo i 300 PLN. Z pewnością taki album będzie się korzystnie prezentował cały zafoliowany, na najwyższej półce sklepu z komiksami, a także w marzeniach czytelników, których nie stać na kupno.
Autentycznie, bardziej się opłaca sprowadzić oryginał z zagranicy, lub kupić w Instytucie Francuskim, niż czytać dobry komiks po polsku. Czy to jest wina naszych niskich zarobków i chromej gospodarki?
BoBsoN - 3 Września 2007, 14:56
Taka mała dygresyjka której echo przebrzmiewa w poście powyżej...
swego czasu znajomy rozmawiał z kolegami swojej córki z szkoły podstawowej. Żyją oni sobie w mniejszej mieścinie - takie ot bagatela około 18 tyś mieszkańców (25 tyś w powiecie jeśli mnie pamięć nie myli - nie ważne to - ot mieścina jakich od groma).
Dzieciaki skarżyły się na nudę, na to, że nie mają co robić. Na to, że może by i poczytały ale nie ma co. Spytane czemu nie czytają komiksu stwierdziły, że nie ma gdzie kupić.
I tu nasuwa mi się już od dawna myśl - wydawców i księgarni komiksowych NIE WIDAĆ. A czego nie widać tego nie ma. Żyjemy w czasach agresywnego marketingu i reklamy. Nie ma reklamy - nie istniejesz.
Nie ma co dziwić się, że 1000 egz. nakładu to osiągają najlepsze tytuły skoro bazuje się na starej gwardii, której do komiksu nie trzeba przekonywać. Bez pozyskania nowych klientów nie ruszy się tego rynku - a nie pozyska się ich bez bycia widocznym.
W pewnym sensie rynek komiksu przypomina rynek nieruchomości, gdzie pośrednicy walczą między sobą o 20% transakcji, nie zważając na to, że 80% przechodzi im koło nosa (przez ich własną głupotę - współpracowałem przy tworzeniu mlspolska - trochę się nasłuchałem )
Zamiast bić się o tych klientów, którzy są już przekonani do komiksu - albo co gorsza straszenia ich wydawaniem egzemplarzy po 150zł bez żadnej alternatywy - należy poszukać nowych odbiorców. Oni tylko czekają. Ale rynek to nie tylko duże aglomeracje tylko cała polska. A kupienie czegokolwiek oprócz giganta w małym mieście graniczy z cudem (chyba, że zna się imago.com.pl - acz jak się ich zna to już się o komiksie wie więc nie jest się grupą docelową, o której mówię).
Tomcich - 3 Września 2007, 15:19
Fakt. Przydałoby się coś takiego jak śp. Dobry Komiks sprzedawany w kioskach Ruchu coś po 6 zł za sztukę.
NURS - 3 Września 2007, 18:53
Cytat | Masz na myśli krótkotrwałą erupcję wydawniczą Egmontu i paru mniejszych jednorazowych wulkaników, które dały nam posmakować wielkiego komiksu, a potem umilkły na zawsze? |
Nie, mam na myśli zwykłą w tym kraju historie wydawniczą.
Cytat | Jak nie ma, jak jest. Dzisiaj jest Romantyzm Janusza i Gawronkiewicza, kontynuacja okrytej międzynarodową sławą Esencji. I co z tej sławy wynikło, na polskim rynku? Co wynika z wybitności kreski, fabuły? 1000 sprzedanych egzemplarzy? |
Jeden album nazywasz istnieniem? Wejdź do pierwszej lepszej księgarni we Francji, zrozumiesz, co to jest rynek komiksowy.
Cytat | Więc nie pisz NURSie, że dobrych polskich komiksów nie ma, skoro są. Są, ale się nie sprzedają, nad czym ubolewam jako czytelnik. Nie mamy kultury czytelniczej, połowę nakładu odbierają autorom bezmyślne bandy empikowych koczowników. Zgadzam się całkowicie, że brak promocji, ale takiej porządnej, pierwszoplanowej, agresywnej promocji, a nie tylko raz w tygodniu o godzinie 23.45 na tvp kultura. Wciąż utrzymuje się i wciąż pokutuje opinia milczącej/nieczytającej większości, że komiks jest dla małych dzieci, że tylko bum i pif paf (dzisiaj raczej: ka-boom i takatakataka). |
nie ma, to są ochłapy, wyjątki a nie twórczość, która pozwoli istnieć rynkowi.
Cytat | Tak, ale chyba najpierw trzeba mieć co inwestować. Czy np. Egmont ma odpowiednie pieniążki, w to mocno wątpię. A ta grupa wiernych czytelników kurczy się z roku na rok.
Do tego spektrum ich komiksowych zainteresowań jest - tak przypuszczam - bardzo szerokie. Od Kaczora Donalda po underground. Żeby była jakaś częściowa przynajmniej jednolitość gustów, to można by się próbować wstrzelić. Ale co tu robić, jak nawet najbardziej oddane czytelniczki już tak nie lecą na Thorgala jak dawniej? |
Egmont to oddział zagranicznego koncerny, jesli byłoby to opłacalne, pewnie by sie kasa znalazła. IMO problem polega też na czyms innym, nie zbudowano rynku odbiorców komiksu, tak, jak w innych krajach. Dlatego nikt dzisiaj nie kupuje tego rodzaju wyrobów kultury masowej. nikt, bo ten 1 czy 2 tyś. ludzi, to własnie nikt.
Cytat | A Egmont niestety od jakichś dwóch lat strzela sobie w jedyną zdrową nogę, windując ceny. Może ja kocham, lubię i szanuję Moebiusa, ale niestety sto złotych za Garaż hermetyczny to jest cena nie na polską kieszeń. 70-80 złotych jeszcze mogłem przełknąć, raz na kilka miesięcy. Niestety, chłopaki z Egmontu chyba za dobrze znają przygody Kudłaczka i Bąbelka, bo sodówka uderzyła im do głowy. 150 zeta za Incala? Czemu nie. Ciekawe, co będzie następne w planach wydawniczych? Proponuję jakiś trójpak 3 w 1 Mattottiego, bo czemu od razu nie pokonać bariery 200 albo i 300 PLN. Z pewnością taki album będzie się korzystnie prezentował cały zafoliowany, na najwyższej półce sklepu z komiksami, a także w marzeniach czytelników, których nie stać na kupno. |
I mówisz to jako doświadczony handlowiec?
Widzisz, ciagle widzę takie wpisy, analizy rynku robione na podstawie fusów z kawy i wysokości lotu jaskółki. Ludzie, czy przy mechanikach samochodowych też stoicie i opowiadacie im o tym, jak najlepiej wymontować alternator chłodzony cieczą? Akurat w tym przypadku trafiłes kula w płot, mój drogi. Incal za 150 to 5 czy nawet 6 albumów, podziel to sobie na osobne wydania, zobaczysz, że nic nie doplacasz, niż gdybyć kupil osobno. A czemu to zrobiono, bo z albumu na album sprzedawalo się coraz mniej i zejście niżej grozilo, że seria by zmarła. Zrobiono wiec naklad minimalny opłacalny i wydano w całości. Zeszło i nie ma. więc to sensowny ruch. dodam, ceny rosną bo coraz mniej się sprzedaje, takie kółko zamknięte.
Cytat | Autentycznie, bardziej się opłaca sprowadzić oryginał z zagranicy, lub kupić w Instytucie Francuskim, niż czytać dobry komiks po polsku. Czy to jest wina naszych niskich zarobków i chromej gospodarki? |
Tam istnieje ogromny przemysł wydawniczy, działy komiksowe są większe od niejednego empiku u nas, ludzie rysuja i zarabiają, czyterlnicy wychowani na komiksie szanują go jako sztuke. U nas komiks widzimy przez pryzmat undergroundowych bohomazów, albo przeintelektualizowanych prób udowodnienia, ze to sztuka wyższa. A nie ma normalnego komiksu, takich durnych Żbików, Klosów (znaczy, ich odpowiedników). nie ma Kajka i Kokosza w gazetach, nie ma nic, jak u kononowicza.
I to jest problem.
A Dobry komiks sobier plajtnął, IMO z prostej przyczyny, Banan niespecjalnie kumał o co chodzi, bo wychował się na Produkcie, czyli na dobra sprawę undergroundzie. A to niestety zupełnie inna bajka.
rumeli - 3 Października 2007, 08:38
Komiks umiera. Prawdopodobnie nie wytrzymuje starcia z innymi formami. Multimedia są bardziej ekstrawaganckie i nowoczesne, a z kolei książka ciągle daje najwięcej satysfakcji.
Fidel-F2 - 3 Października 2007, 11:01
książki też się cofają pod naporem multimediów ale pewnie i one i komiks będą miały swą niszę mniejszą czy wiekszą
NURS - 3 Października 2007, 12:45
Wiecie, nawet tańce średniowieczne, czy jak je tam zwą przetrwały. Pytanie nalezy postawić inaczej. Jak bardzo ulegnie ograniczeniu rola komiksu w kulturze masowej?
I jeszcze jedno, Polska odstaje w tym temacie od świata przeraźliwie.
Czarny - 3 Października 2007, 12:53
Bo problem nie jest z komiksem w ogóle, tylko z komiksem w Polsce. Po prostu jest za drogi na polską kieszeń. Sam ograniczyłem się teraz do Thorgala i świata Troy , a wcześniej kupowałem dużo więcej
Kasander - 5 Października 2007, 16:03
NURS napisał/a |
Jeden album nazywasz istnieniem? Wejdź do pierwszej lepszej księgarni we Francji, zrozumiesz, co to jest rynek komiksowy.
|
Byłem, widziałem, wiem. Chodziło mi o to, co napisałeś wyżej: "Dzisiaj dobry, powtórzę, dobry, polski komiks ma spore szanse, tyle, że go nie ma."
Po prostu "byłem, widziałem i wiem", że dobry polski komiks jest. A warunki jego egzystencji to już niestety inna sprawa.
Cytat |
nie ma, to są ochłapy, wyjątki a nie twórczość, która pozwoli istnieć rynkowi.
|
To są świetne komiksy, w żadnym wypadku nie powinieneś nazywać ich ochłapami, bo na to nie zasługują. Że są wyjątkami, o tym wiemy wszyscy. I wszyscy wiemy, że gdyby się sprzedawały w 10x większym nakładzie, nie musiałyby nimi być.
Cytat |
Egmont to oddział zagranicznego koncerny, jesli byłoby to opłacalne, pewnie by sie kasa znalazła. IMO problem polega też na czyms innym, nie zbudowano rynku odbiorców komiksu, tak, jak w innych krajach.
|
Zgadzam się całkowicie. Ale - jak sam wiesz - bez ryzyka nie ma wygranej. A oni nie chcą świadomi ryzykować. Wolą to robić nieświadomie, wydając albumy po śmiesznie wysokich cenach.
Cytat |
I mówisz to jako doświadczony handlowiec?
Widzisz, ciagle widzę takie wpisy, analizy rynku robione na podstawie fusów z kawy i wysokości lotu jaskółki. Ludzie, czy przy mechanikach samochodowych też stoicie i opowiadacie im o tym, jak najlepiej wymontować alternator chłodzony cieczą? Akurat w tym przypadku trafiłes kula w płot, mój drogi. Incal za 150 to 5 czy nawet 6 albumów, podziel to sobie na osobne wydania, zobaczysz, że nic nie doplacasz, niż gdybyć kupil osobno. A czemu to zrobiono, bo z albumu na album sprzedawalo się coraz mniej i zejście niżej grozilo, że seria by zmarła. Zrobiono wiec naklad minimalny opłacalny i wydano w całości. Zeszło i nie ma. więc to sensowny ruch. dodam, ceny rosną bo coraz mniej się sprzedaje, takie kółko zamknięte.
|
Nie, nie jestem doświadczonym handlowcem, ale za to wróżę z fusów naprawdę nieźle (czasem lepiej niż Kasandra). Naprawdę zeszło? Trudno mi w to uwierzyć, bo w Warszawie sporo Incali po empikach leży odłogiem. A jeśli jest jak mówisz, to w ile czasu ten nakład zszedł/zejdzie, np. 1000 egzemplarzy? Rok? Dwa lata? Mówimy nie o tomiku poezji czy prozie awangardowej, a o komiksach łatwych w odbiorze, o kulturze popularnej. Każdy nakład kiedyś zejść musi. Ale czy nie zszedłby szybciej, gdyby był o połowę cieńszy i połowę tańszy (nie chodzi mi o tego konkretnego Incala, a o wszystkie komiksy z najwyższej półki cenowej)?
Uważasz, że taki zabieg incalowski to sensowny ruch? Ilekroć odwiedzam sklep komiksowy ze znajomymi "komiksiarzami", i widzimy taki albumik, to uśmiechamy się z zażenowaniem. I dziwimy się w duchu bezsensowności takiej polityki wydawniczej.
Nie trzeba być handlowcem, żeby wiedzieć, że jest coś takiego jak indywidualny próg cenowy każdego czytelnika. Jeden jest w stanie wydać miesięcznie tyle, inny mniej, inny więcej. A Egmont (i nie tylko oni), wywindowali próg cenowy wielu czytelników tak bardzo, że paru - no, więcej niż paru - czytelników po prostu przestało kupować ambitne komiksy.
Czy możesz powiedzieć, że Incal dobrze się sprzedał? Czy fakt, że nakład się - prędzej czy później - rozszedł (album ten wciąż jest dostępny) o tym świadczy?
Jest garstka zboczeńców, którzy jak ja lubią sobie poczytać Moebiusa czy inne dobre rzeczy, i są gotowi zapłacić za nie trochę więcej, jak za towar luksusowy.
Niestety, to co robi Egmont, to jest, powtarzam, strzelanie sobie w jedyną zdrową nogę, i tracanie tych czytelników, którzy jeszcze parę lat temu często kupowali ich albumy.
Być może cena 150 jest naprawdę relatywnie niska i super okazyjna, tylko że na francuską, nie na polską kieszeń.
Cytat |
Tam istnieje ogromny przemysł wydawniczy, działy komiksowe są większe od niejednego empiku u nas, ludzie rysuja i zarabiają, czyterlnicy wychowani na komiksie szanują go jako sztuke. U nas komiks widzimy przez pryzmat undergroundowych bohomazów, albo przeintelektualizowanych prób udowodnienia, ze to sztuka wyższa. A nie ma normalnego komiksu, takich durnych Żbików, Klosów (znaczy, ich odpowiedników). nie ma Kajka i Kokosza w gazetach, nie ma nic, jak u kononowicza.
I to jest problem.
|
Głównym problemem jest brak reklamy, i niemożność wyhowania odbiorców, w tym głównie właśnie bananów. Bananów można naprawdę łatwo wyhodować, jeżeli potraktować ich w odpowiedni sposób. Tylko że, no właśnie, kasiora przede wszystkim jest do tego potrzebna. I tutaj właśnie wątpię, czy faktycznie - dajmy na to, Egmont ma taki kapitał jak mówisz, i czy są w stanie zaryzykować. Bo ryzyko jest ogromne, i najpierw trzeba wywołać ten przełom w myśleniu o komiksach, o którym mówiłem wyżej (a który we Francji udało się wywołać dawno temu), żeby komiks był faktem społecznie akceptowalnym i obecnym w mediach, a nie dziecięcą lekturą, czytaną po kryjomu gdy nikt nie widzi.
Publikacje w gazetach, recenzje wybranych pozycji w magazynach nic nie zmienią. Tu trzeba walenia po łbie, billboardów i reklam w TV, radiu, prasie. Marzenie, na dzień dzisiejszy.
Piszesz NURSie o tych popularnych komiksach środka, produkcyjniakach, które mieliby rysować polscy autorzy, tylko, że zapominasz o tym, że zachodnie komiksy wydawane u nas to w większości właśnie produkcyjniaki. Produkcyjniaki o "żadnych" nakładach i niskim zbycie.
A Żbik na przykład, rdzennie polska seria z Twojego przykładu, ma teraz nowe życie (Śledziu niedawno rsował, teraz chyba ktoś inny przejmie) i akurat chyba trwają pracę nad nowym albumem. Ciekawe, jak ten "durny" komiks środka się sprzedaje... Obawiam się, że Żbik sprzedaje się w najlepszym przypadku średnio na jeża :/
Czarny napisał/a | Bo problem nie jest z komiksem w ogóle, tylko z komiksem w Polsce. Po prostu jest za drogi na polską kieszeń. Sam ograniczyłem się teraz do Thorgala i świata Troy , a wcześniej kupowałem dużo więcej |
I tu leży polski komiks pogrzebany. I Czarny, i ja, i pare setek (być może paręnaście, lub więcej) czytelników czujemy podobnie. On ograniczył się do kolekcjonowania Thorgala i Troy, ja czekałbym już tylko na Rorka... Czekałbym, bo zdaje się, że już Rorka nie ujrzymy (przynajmniej wydawanego przez Twój Komiks).
NURS - 5 Października 2007, 18:50
kasandrze, czytaj ze zrozumieniem.
To, że z kolegami patrzysz na takie albumy z politowaniem, to nie ocena sensowności takiego ruchu, tylko waszych, lajkonikowskich, odczuć.
Polska komiksem nigdy nie stała. nigdy. W skali świata, mieliśmy ochłapy (nie chodziło mi o jakość). Egmont w pewnym momencie zaryzykowal, miałes komiksy w miare tanie i by6ło ich wiele. Te albumy, które teraz wychodza to efekt tamtego ryzyka. Które nie wypaliło. Zrozum, to nie wymysł jakiegoś pazernego faceta, ale próba dostarczenia prawdziwym (i posiadajacym kasę) zbieraczom kompletnych serii, które w detalu by się nie mogły ukazać.
Zbyt mało ludzi kupowalo komiksy nawet za grosze (twój komiks tego dowodem), więc problem nie w tym, że ceny wysokie, tylko odbiorców za mało.
A co dobrych polskich komiksów, które są. wymień je.
Kasander - 5 Października 2007, 22:32
NURS napisał/a | kasandrze, czytaj ze zrozumieniem.
To, że z kolegami patrzysz na takie albumy z politowaniem, to nie ocena sensowności takiego ruchu, tylko waszych, lajkonikowskich, odczuć.
|
Tak, tylko zastanawiam się, na ile długoterminowe może być takie rozwiązanie. Jeżeli ta garstka którą stać na wyłożenie +100 zeta jest w stanie cały czas kupować te nowe "ekskluzywne" tytuły, to sensowne i mądre, ok. Ale jeśli za parę lat i ich cierpliwość się wyczerpie? Sensowność lub bezsensowność będzie można ocenić dopiero za jakiś czas.
Na pewno nie tędy droga do "normalności" rynku komiksowego.
NURS napisał/a |
Polska komiksem nigdy nie stała. nigdy. W skali świata, mieliśmy ochłapy (nie chodziło mi o jakość). Egmont w pewnym momencie zaryzykowal, miałes komiksy w miare tanie i by6ło ich wiele. Te albumy, które teraz wychodza to efekt tamtego ryzyka. Które nie wypaliło. Zrozum, to nie wymysł jakiegoś pazernego faceta, ale próba dostarczenia prawdziwym (i posiadajacym kasę) zbieraczom kompletnych serii, które w detalu by się nie mogły ukazać.
Zbyt mało ludzi kupowalo komiksy nawet za grosze (twój komiks tego dowodem),
|
Twój komiks jest dowodem tego akurat raczej w mniejszym stopniu, bo przede wszystkim chyba stali się ofiarą wydawniczych pomysłów-kamikaze w stylu "Władcy chmielu" (komiks dla piwowarów, super-mega-niszowy, delikatnie mówiąc). Ich inne pozycje - poza może Rorkiem - też niestety znacznie odstawały od tego, co oferowali inni wydawcy. Więc w tym akurat przypadku to raczej była niewłaściwa strategia.
NURS napisał/a |
więc problem nie w tym, że ceny wysokie, tylko odbiorców za mało.
|
Zgadzam się. Ale zgodzisz się i ty chyba, że gdyby ceny droższych albumów były mniejsze. to i odbiorców paru więcej by się znalazło.
NURS napisał/a |
A co dobrych polskich komiksów, które są. wymień je. |
Nie jestem szczególnie na bieżąco, bo zaopatruję się głównie w empikach, a do sklepów komiksowych chodzę parę razy w roku. Więc tu bardziej oczytani komiksiarze by się mogli bardziej rozpisać. Dobre polskie komiksy z ostatnich lat:
Esencja & Romantyzm, Opowieści rybaka, Glinno, Achtung Zelig, Pantofel Panny Hofmokl, Josephine, Jeż Jeży... No i Wilq oczywiście.
Polecam, warto przeczytać (byle nie w empiku ).
NURS - 6 Października 2007, 11:57
Kasander napisał/a |
Tak, tylko zastanawiam się, na ile długoterminowe może być takie rozwiązanie. Jeżeli ta garstka którą stać na wyłożenie +100 zeta jest w stanie cały czas kupować te nowe ekskluzywne tytuły, to sensowne i mądre, ok. Ale jeśli za parę lat i ich cierpliwość się wyczerpie? Sensowność lub bezsensowność będzie można ocenić dopiero za jakiś czas.
Na pewno nie tędy droga do normalności rynku komiksowego. |
Też nie owędy. to, co staram się uświadomić, brzmi dosłownie: nie ma rynku odbiorcy komiku w Polsce. Na tyle dużego, żeby wydawca zdołał na tym zarabiać na dłuższą metę. A nikt nie będzie dopłacał. Jak zauważyłeś większość wchodzących na polski rynek, bez względu na strategię, poległa.
Cytat | Twój komiks jest dowodem tego akurat raczej w mniejszym stopniu, bo przede wszystkim chyba stali się ofiarą wydawniczych pomysłów-kamikaze w stylu Władcy chmielu (komiks dla piwowarów, super-mega-niszowy, delikatnie mówiąc). Ich inne pozycje - poza może Rorkiem - też niestety znacznie odstawały od tego, co oferowali inni wydawcy. Więc w tym akurat przypadku to raczej była niewłaściwa strategia. |
sorry, dobry komiks, to bauerowskie zeszytowe ciągnięcie Spider-Mana i innych.
Cytat | Zgadzam się. Ale zgodzisz się i ty chyba, że gdyby ceny droższych albumów były mniejsze. to i odbiorców paru więcej by się znalazło. |
Masz rację, ale i jej nie masz. Właśnie na tym polega problem, ze taki Incal to 6 albumów za 150 zeta czyli po 25 za album, czyli dokładnie tyle, ile płaciłeś za ostatnie pojedyncze albumy. A te 25 to minimum, żeby nie tracić przy takim poziomie sprzedaży.
Cytat | NURS napisał/a |
A co dobrych polskich komiksów, które są. wymień je. |
Nie jestem szczególnie na bieżąco, bo zaopatruję się głównie w empikach, a do sklepów komiksowych chodzę parę razy w roku. Więc tu bardziej oczytani komiksiarze by się mogli bardziej rozpisać. Dobre polskie komiksy z ostatnich lat:
Esencja & Romantyzm, Opowieści rybaka, Glinno, Achtung Zelig, Pantofel Panny Hofmokl, Josephine, Jeż Jeży... No i Wilq oczywiście.
Polecam, warto przeczytać (byle nie w empiku ). |
Tja, wymieniłeś prawie wszystko, co wyszło w ciągu kilku lat a zarazem tyle, ile jedno podrzędne wydawnictwo francuskie wpuszcza na rynek w jednym miesiącu. to nie jest dużo dobrych komiksów, to kilka i to naprawdę róznych poziomów wilq jest może kultowy, ale to nikifor a nie klasyczny komiks. Josephine? to jest przykład dobrego komiksu?
widzisz, ja pisząc, ze nie ma dobrych komiksów wskazuję na dzieła, coś, co zarówno w warstwie plastycznej, jak i tekstowej jest w stanie porwać ludzi. Wymienione rzeczy, w sporej części tej grupki, są strawą dla maniaków gatunku, a nie szerokiego odbiorcy.
Kasander - 6 Października 2007, 17:26
NURS napisał/a |
Też nie owędy. to, co staram się uświadomić, brzmi dosłownie: nie ma rynku odbiorcy komiku w Polsce. Na tyle dużego, żeby wydawca zdołał na tym zarabiać na dłuższą metę. A nikt nie będzie dopłacał. Jak zauważyłeś większość wchodzących na polski rynek, bez względu na strategię, poległa.
|
To że nie ma odbiorcy jest oczywiste. Po prostu wydaje mi się, że polityka "nie podchodź bez stówy" prowadzona m.in. przez egmont ma krótkie nogi. Może się myle, i może oni będą tak jeszcze przez x-lat z powodzeniem wydawać albumy, ale zgodzisz się chyba, że nie tędy droga do normalności. Nie wiem którędy, wiem natomiast, że z pewnością nie tymi drzwiami.
NURS napisał/a |
sorry, dobry komiks, to bauerowskie zeszytowe ciągnięcie Spider-Mana i innych.
|
??? Dobry komiks? W jakim sensie?
NURS napisał/a |
Masz rację, ale i jej nie masz. Właśnie na tym polega problem, ze taki Incal to 6 albumów za 150 zeta czyli po 25 za album, czyli dokładnie tyle, ile płaciłeś za ostatnie pojedyncze albumy. A te 25 to minimum, żeby nie tracić przy takim poziomie sprzedaży. |
I większości czytelników właśnie to się nie podoba. Rozumiem Nursie, że wydawcy tak bardziej się opłaca, ale większość (nie tak znowu większa większość, ale jednak) czytelników wolałaby raczej kupować oddzielnie, po 1 albumie. Wtedy nie masz tego uczucia, że kupujesz kota w worku. 25 zł można zaryzykować. Kupię 1 album, spodoba się - dobrze, nie spodoba się - trudno, ale nie muszę kupować kolejnych. 150 - raczej trudno wydać na taki eksperyment. Oczywiście, taka sytuacja kupowania pojedyńczych albumów działa na "zdrowych" rynkach, gdzie liczba odbiorców i nakłady są znacznie większe. U nas niestety niekoniecznie się sprawdza takie odcinkowe podejście - jak pokazuje przykład Rorka i innych porzuconych serii. Nad tym ubolewam.
NURS napisał/a |
Tja, wymieniłeś prawie wszystko, co wyszło w ciągu kilku lat a zarazem tyle, ile jedno podrzędne wydawnictwo francuskie wpuszcza na rynek w jednym miesiącu. to nie jest dużo dobrych komiksów, to kilka i to naprawdę róznych poziomów wilq jest może kultowy, ale to nikifor a nie klasyczny komiks. Josephine? to jest przykład dobrego komiksu? |
Nie jest to Nikifor, bo przy Nikiforze się nie pośmiejesz, natomiast i jedno i drugie nie ma zbyt wielkich walorów artystycznych (choć Nikifor należy do najgorszych polskich prymitywistów, natomiast Minkiewicz jak na komiksowego prymitywistę jest całkiem niezły). Co nie zmienia faktu, że to dobry komiks. Udany. No i popularny bardzo, jak na nasze warunki. Nie ma co się porównywać do Francji, bo to tak jakbyśmy porównywali gruźlika do mistrza maratonu, wiadomo, że gruźlik może czuć względem maratończyka kompleksy, bo wszelkie statystyki mówią przeciwko niemu. Ale te dobre i przyzwoite komiksy to naprawdę jest spory odsetek całości, a nie jakiś promil. Mamy świetnych rysowników, ze scenarzystami już sporo gorzej, ale gdyby znalazły się warunki/zachęta/te wszystkie sprzyjające czynniki o których mówimy, to i scenarzyści by się znaleźli (można by brać autorów garściami z poletka fantastycznego, jak pokazuje przykład G.Janusza, wielu aż się prosi o skomiksowanie), a z kolei twórcy komiksów autorskich znaleźliby większą konkurencę. Jest to gdybanie oczywiście (na tym głównie polega ten wątek). Ale fakt powstania u nas, na bezrybiu, dobrych komiksów, dowodzi, że taka ewentualność byłaby więcej niż prawdopodobna.
Pewnie, trudno spodziewać się, że na pustyni zakwitnie orchidea (czy że suchotnik wygra maraton). Ale najwyraźniej zdarza się i tak, co pokazuje przykład Esencji oraz Romantyzmu (autorzy wygrali maraton, choć trudno ich nazwać suchotnikami), oraz Achtung Zeliga.
NURS napisał/a |
widzisz, ja pisząc, ze nie ma dobrych komiksów wskazuję na dzieła, coś, co zarówno w warstwie plastycznej, jak i tekstowej jest w stanie porwać ludzi. Wymienione rzeczy, w sporej części tej grupki, są strawą dla maniaków gatunku, a nie szerokiego odbiorcy. |
To w takim razie źle je nazwałeś. Albo twoja definicja "dobrego komiksu" jest inna od mojej. Dobre komiksy, dobre filmy czy obrazy zazwyczaj są dla tzw. "wybranych", mówiąc górnolotnie. Rozumiem, że chodziło ci o dobry "mainstream", tak? W rodzaju Thorgali, Sin City, 100 naboi itd? Taką bardziej klasyczną "beletrystykę" komiksową? Jeżeli tak, to mamy właśnie sporo tych zagranicznych "dobrych komiksów", ale - popraw mnie, jeśli się mylę - one też chyba za bardzo nie porywają ludzi, czyż nie? Tu z kolei wracamy do braku odbiorców (do porwania) i znów koło się zamyka.
|
|
|