To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy

ilcattivo13 - 4 Października 2008, 23:05

Dzisiejszy "tefałpejedynkowy" "Casanova". Dobry film, ale na koniec był zbytnio przekombinowany i niekonsekwentny. Kilka scen jest warte zapamiętania, jak ta w której na balu spotykają się Paprizzio i Andrea Bruni. Aktorzy się dobrze spisali, chociaż wg. mnie najlepiej wypadli Oliver Platt (Paprizzio), Lena Olin (Andrea Bruni) i Omid Djalili (Lupo). Z jednej strony szkoda, że Jeremy Irons miał taką krótką rolę, z drugiej - gdyby jego postać pojawiała się częściej, to zaczęłaby nużyć.
Jedna rzecz, która mi się nie podobała, to makijaż Sienny Miller. Po jaką cholerę twórcy postarzyli o dwadzieścia lat dwudziestoczteroletnią dziewczynę? Jeśli taki był ich szczwany plan, to chyba mamy następcę Baldricka. A propos, ktoś jeszcze rozpoznał w weneckim doży Lorda Percy'ego / kapitana Kochanie?
Jeszcze jedna rzecz, która mnie raziła (ale tylko dlatego, że ją wychwyciłem), to to, że dwie czy trzy lokacje robiły za całą Wenecję (wiem, że to jest w kinematografii normalne, ale nie znaczy to, że nie mogę się na takie działanie w***wiać).
pomimo swoich wad, film jest wart obejrzenia. Daję 6,5/10

mBiko - 5 Października 2008, 22:44

Wybrałem się z żoną na "Jaja w tropikach" i miałem mieszane uczucia, zwłaszcza jeżeli chodzi o Madelkę (nie przepada za filmami wojennymi), ale muszę stwierdzić, że dawno się tak nie ubawiliśmy. Zawsze lubiłem oglądać świat w krzywym zwierciadle, a w tym filmie było tego w bród. W stosunku do wszystkich twórców i aktorów można zacytować fragment sztuki z zupełnie innych czasów: "No i z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!". Szczególne uznanie dla Toma Cruise'a.
Chal-Chenet - 7 Października 2008, 01:00

American Gangster. Do klasyki gatunku nie podskoczy, ale ogląda się bardzo przyjemnie. I to mimo prawie trzech godzin trwania. Dobrze to świadczy o tym filmie, bo ostatnio co nie włączę, to po godzinie mam dosyć...
W tym przypadku wiadomo, schemat zachowany, czyli koleś od praktycznie zera dochodzi do mistrzostwa w przestępczym fachu. Różnica jest taka, że tym razem jest to Murzyn. :) Film zrobiony jest dobrze, aktorzy grają naprawdę przyzwoicie, podobała mi się rola pana Gladiatora. Był przekonujący. Washington też zagrał nieźle, był wystarczająco zimny i wyrachowany, żeby mnie przekonać, że ta postać to jednak czarny charakter.
Akcja specjalnych dłużyzn nie ma, historię czarnoskórego gangstera i ścigającego go policjanta śledziłem z zainteresowaniem. Tym bardziej, że lubię tego typu kino.
Generalnie mile spędzone niecałe 3 godzinki.

Angelus - 8 Października 2008, 11:42

Wczoraj poznałam jedno z pierwszych dokonań Guillermo del Toro, film The Devil's Backbone i pozostaję pod wielkim wrażeniem tego filmu.To naprawdę mroczna i przejmująca historia i wychodzi na to, że reżyser bardzo dobrze radzi sobie z małymi bohaterami i potrafi w doskonały sposób przedstawiać tragiczne losy dziecka na tle ekstremalnych wydarzeń. W tym przypadku mamy tło wojny domowej oraz mroczną historię o duchach.Przy czym duch w tym przypadku nie jest złem wcielonym, lecz zagubioną, samotną duszą, pragnącą sprawiedliwości za wyrządzoną krzywdę.Film jest bardzo skondensowany, już umiejscowienie akcji w sierocińcu zagubionym gdzieś daleko o dzień drogi do najbliższej wsi, powoduje poczucie osaczenia i uwięzienia.Azyl, który miał chronić dzieci i odizolować je od okrucieństw świata zewnętrznego, staje się więzieniem, w którym zamieszkało zło w postaci bezlitosnego i chciwego dorosłego.Niewinność dziecka zostaje wystawiona na wielką próbę. :twisted:
Poza historią z dreszczykiem, film ma ciekawe efekty specjalne. W dość oryginalny i ciekawy sposób pokazany jest duch.Bardzo mi się ten pomysł spodobał. :wink:
Ja chyba po prostu szalenie lubię historie o dzieciach postawionych wobec nieznanego, historie o dzieciach wymierzających sprawiedliwość na dorosłych. :wink: W bardzo podobnym klimacie jest nakręcony "Sierociniec" i teraz rozumiem, czemu produkcją tego obrazu zajął się del Toro.To właściwie bardzo podobna historia i równie sprawnie nakręcona.
Myślę, że Guillermo del Toro staje się powoli jednym z moich ulubionych twórców współczesnego kina.jego opowieści naprawdę mnie poruszają i sprawiają, że następnego dnia wciąż jeszcze o nich rozmyślam.To bardzo dobry znak. :bravo

Poza tym obejrzeliśmy sobie Becoming Jane-historię nieszczęśliwej miłości Jane Austin i jej przeobrażenie się w pisarkę.Film skusił mnie wyłącznie z powodu odtwórcy roli męskiej - Jamesa McAvoy, którego karierę śledzę od pewnego czasu czujnie. Niestety moim zdaniem był to najsłabszy ze wszystkich dotychczas obejrzanych przeze mnie filmów z Jamesem.Niby historia tragiczna, niby świetny materiał na film ale brakowało mu ikry a z ekranu wiało nudą. Może to wina drewnianej Anne Hathaway, która poza ładną buzią nie zaprezentowała w tym filmie absolutnie żadnego aktorstwa. :evil: Sama nie wiem ale widziałam lepsze produkcje, będące ekranizacjami powieści Jane Austin, niż ten film, opowiadający jej własne losy.Chyba to wina nudnego scenariusza i kiepskiego aktorstwa jednak.Tak mi się wydaje.Nawet James wypadł bardzo średnio, choć wiem, że stać go na dużo więcej.
Nie polecam tego filmu.Bardzo średni. :evil:

Chal-Chenet - 8 Października 2008, 22:02

Nakręcony informacją, że powstanie prequel, obejrzałem sobie po dość długim czasie starych Nietykalnych.
No cóż, ten film w ogóle się nie starzeje. Cały czas trzyma w napięciu, wywołuje emocje i nie pozwala odejść sprzed telewizora. Damn, jak mi się chciało siku zaraz po seansie. :D
W filmach gangsterskich bywa tak, że ci źli budzą naszą sympatię. Są usprawiedliwiani, pokazywani w dobrym świetle. Nawet romantyczni. Tutaj tego nie ma. Tu bandzior jest bandziorem. Owacje na stojąco dla Roberta de Niro, stworzył fenomenalną postać. Jego Al Capone to prostak, który dorwał się do władzy. Prymitywny brutal, który wierzy, że wszystko załatwi pieniędzmi i siłą. Udaje człowieka z salonów a w rzeczywistości jest kimś najmniejszym.
Brawa należą się też Conneremu. Jego Malone to również bardzo wyrazisty bohater. Policjant, który mimo szeregu upokorzeń cały czas wierzy w swoją misję i jest gotowy ponieść najwyższą ofiarę by bronić swoich przekonań. Bardzo przekonująca rola.
Nieco w cieniu są Costner i Garcia, ale i oni zagrali naprawdę dobrze, chociaż widzę u nich za mało emocji.
Jest tu parę poruszających scen. Moje ulubione to:
1. Przemowa Capone'a o baseballu - widać kim ta postać jest naprawdę bez maski inteligenta.
2. Scena w windzie - wstrząsająca.
3. Scena w domu Malone'a - gdy przychodzą po niego ludzie mafiosa. Chyba najbardziej poruszająca scena w filmie, połączona z ujęciami z sali operowej robi piorunujące wrażenie.
4. Strzelanina na dworcu - Ach, ileż tu emocji!!! Zwłaszcza przy momencie ze spadającym wózkiem.

No i jest też jeden znakomity cytat, który zostaje w głowie:
Po zepchnięciu zabójcy Malone'a z dachu:
Stone: - Gdzie jest Nitti?
Ness: - W samochodzie.

CVLT! Lubię ten film od dawna, a po przypomnieniu chyba jeszcze bardziej.

Sandman - 9 Października 2008, 00:46

Też ostatnio odświeżałem sobie ten film. Kolejna świetna scena to akcja na granicy kanadyjskiej, kiedy Connery "przesłuchuje" martwego szmuglera i oczywiście scena ze zdjęciem Costnera z parasolką :)
ilcattivo13 - 9 Października 2008, 23:59

Babylon A.D.
Podobał mi się. Mocno cyberpunkowy (jak prawie 100% sf bliskiego zasięgu), troszeczkę post-apokaliptyczny klimat. Film ma ogromny potencjał, jak niewiele innych nakręconych ostatnio. I szkoda tylko, że twórcom nie udało się do końca wykorzystać tego potencjału.
Do filmu zatrudniono gwiazdy, które nie odwaliły chałtury i pokazały, dlaczego są gwiazdami. Dotyczy się to zwłaszcza Gérarda Depardieu i Michelle Yeoh. Mélanie Thierry w roli Aurory też się dobrze sprawiła i na pewno jeszcze o niej usłyszymy. Diesel zagrał tak samo jak zawsze, więc do niego raczej nie można się przyczepić (chyba, że ktoś go nie lubi).
Film jest dobrze nakręcony, ujęcia są czytelne nawet w czasie walk i naprawdę trudno się zgubić oglądając ten film. Jednym słowem widać klasę twórców.
Jedyna rzecz do jakiej naprawdę można się przyczepić, to ostatnie 10 minut filmu. Nie chcę spojlerować, ale ten kto oglądał to wie o co mi chodzi. A kto dopiero będzie oglądał, ten się dowie :wink: .
Daję 7/10.

dareko - 10 Października 2008, 09:44

Angelus napisał/a
Wczoraj poznałam jedno z pierwszych dokonań Guillermo del Toro, film The Devil's Backbone i pozostaję pod wielkim wrażeniem tego filmu

Ogladalem to rok temu, moze troche mniej, i nadal pozostaje pod wrazeniem. Goraco polecam.

Hubert - 12 Października 2008, 20:36

Testosteron. Zabawny film, dobrze obsadzony, przemyślany (jak powiedział Fidel). I ta kameralność rzeczywiście ma swój urok.
Adashi - 13 Października 2008, 12:34

10.000 BC
Wielkie prehistoryczne widowisko Rolanda Emmericha. Mimo jawnych przegięć naukowych film ogląda się całkiem przyjemnie - opowieść ma spory rozmach i świetne efekty.

corpse bride - 13 Października 2008, 14:16

death race - cienko...
Kruk Siwy - 13 Października 2008, 14:19

osiemnastoletni Lichtenstein maniak gier się nie odważył. I z tego co mówisz miał rację.
hrabek - 13 Października 2008, 14:37

Mi tam sie Death Race podobalo. Oto dowod:

http://countersv.blox.pl/...-Race-2008.html

Hubert - 13 Października 2008, 15:29

Kruk Siwy napisał/a
osiemnastoletni Lichtenstein maniak gier się nie odważył. I z tego co mówisz miał rację.


A siedemnastoletni maniak różnych rzeczy zaryzykuje. Jutro idę najprawdopodobniej.

Kruk Siwy - 13 Października 2008, 15:32

On obejrzał trajler... i wymiękł. NO to R.I.P Sosnechristo,
Hubert - 13 Października 2008, 15:38

A ja jestem twardy, nie znam się (jak to ktoś spoza naszego forumowego grona powiedział) i trailer mi się podoba.
Kruk Siwy - 13 Października 2008, 15:42

Hihii,
Czekamy relacji.

corpse bride - 14 Października 2008, 10:18

trailer death race mi się nawet podobał. a sam film jest - jak pisałam - cienki. główny zarzut, to że brak mu czegokolwiek oryginalnego. największy plus - wizualnie bardzo ładny film, podobają mi się stonowane kolory. oglądanie wyścigu nawet nie nudzi. ale nic poza tym.
NURS - 14 Października 2008, 10:27

Babylonowi brakuje odrobiny sensowności. Ten film ma cholerny potencjał, ale zmarnowano go usiłowaniem przegonienia innych akcyjniaków. Liczył się efekt, ale wizulany, jak np. puszczenie torów kolei prosto przez krater po wybuchu nuklearnym :-)
Adashi - 14 Października 2008, 10:33

Ciekawe czy teraz jakieś wydawnictwo pokusi się o wydanie Babylon Babies Maurice'a G. Danteca, na której to książce oparty jest Babylon A.D. :roll:
Chal-Chenet - 14 Października 2008, 14:20

NURS napisał/a
Babylonowi brakuje odrobiny sensowności. Ten film ma cholerny potencjał,

Ponoć Kassovitz chciał to zrobić zupełnie inaczej, ale wytwórnia położyła nacisk na dużo efektów i ogólnie na efektywność.
Sam jeszcze nie widziałem, ale zamierzam.

savikol - 14 Października 2008, 14:40

Przerwę na chwilę dyskusję o Babilon A.D.
Ostatnio pojawia się na rynku sporo czeskich i radzieckich filmów. Nie sposób nie pooglądać.
Jak utopić doktora Mraczka – wspaniała, czeska fantastyka, dzieło z 1974 roku. Prawdziwy prekursor urban fantasy. Gaiman może się schować.
Doskonały, surrealistyczny humor, wspaniałe efekty specjalne, z których niechybnie kilka lat później zerżnął Lucas przy kręceniu Gwiezdnych Wojen. Do tego gwiazdorska obsada! Wszyscy aktorzy pojawiali się potem w takich dziełach jak Arabela, Szpital na peryferiach, czy Kobieta za ladą.
Sama fabuła też wymiata. Żyjąca nad Wełtawą rodzina wodników, terroryzowana przez wuja Wassermana, próbuje nie dopuścić, by przesiedlono ich z zamokłej kamienicy do nowoczesnego bloku. W tym celu zmuszona jest zamordować urzędnika administracji - dr Mraczka. Urzędnik jest przystojny i wpada w oko młodej, ślicznej wodniczce Janie Vodiczkovej. I zamieszanie gotowe.
Polecam widzom mającym poczucie humoru. Ostrzegam, to przysłowiowy czeski film! Coś co nazwałbym socrealistycznym Monthy Pytonem.

Adela jeszcze nie jadła kolacji – 1977 rok. Humor równie wyśrubowany jak powyżej. W dodatku steampunk w czystej postaci (Gibson i Mieville się chowają). Począwszy od epoki, przez gadżety (np. słoneczno-optyczna giwera) aż po samego głównego złego i jego „narzędzie” zbrodni.
Fabuła wykorzystuje postać z pulp fictionowych powieści amerykańskich, detektywa Nicka Cartera, który trafia do secesyjnej Pragi. Hamburgerowy bohater rozwiązuje kryminalną zagadkę i poznaje uroki życia w Czechach: piwo, kiełbaski i piękną dziewczynę.
Film z surrealistycznym humorem i niezwykłymi FX.

Czekam teraz z niecierpliwością, kiedy wydadzą Lemoniadowego Joe – najbardziej zakręcony film w historii kinematografii.

Hubert - 14 Października 2008, 14:52

Jestem świeżo po seansie Death Race. Rzeczywiście nie można w tym odnaleźć krztyny oryginalności. Tylko... może ja bezguście jakieś jestem, ale film mi się podobał. Szybka akcja, niszczycielskie bryki ryczące, że aż miło, do tego te panienki - od razu widać, że to takie rozrywkowe, męskie kino. Ekipa nieźle pokazała więzienny klimacik, aktorzy też grają całkiem przyzwoicie. Scenariusz jest prosty jak budowa cepa, ale trzyma się kupy, nie ma żadnych momentów, w których scenarzyści chcieli zaskakiwać na siłę, a widz pyta - ale o sssoooo chozzzi?? Choć myślę, że można by dołożyć jeszcze jedną sekwencję wyścigu, żeby lepiej pokazać kilku bohaterów pobocznych. Nie żałuję pieniędzy wydanych na bilet.
Zawiodłem się trochę muzyką. Oczekiwałem, że będzie więcej ciężkiego, rockowego grania na mocnych przesterach, a tu tylko jeden kawałek na krzyż taki, reszta zaś to hip-hopy i inne elektroniczne wymysły. Ciężka muzyka (może nie metal, chociaż...) bardziej by pasowała do tego filmu.

I przypomnijcie mi, żeby nie ufać opiniom zapalonych graczy. Nie bardzo pokrywają się z moimi, jak widać.

Sandman - 14 Października 2008, 14:56

savikol napisał/a
Czekam teraz z niecierpliwością, kiedy wydadzą Lemoniadowego Joe – najbardziej zakręcony film w historii kinematografii.

Faktycznie jest to film jedyny w swoim rodzaju, a "Jak utopić ..." jeśli dobrze pamiętam leciało kiedyś w naszej telewizji.

mBiko - 15 Października 2008, 13:09

"Lemoniadowy..." również całe lata temu, to w tym filmie było "kakaowe znamię wielkości dolara".
ilcattivo13 - 15 Października 2008, 13:17

"Lemoniadowego Joe" mam w wersji książkowej i jeszcze bardziej zakręcony niż wersja filmowa.
Martva - 15 Października 2008, 22:23

Przypadkowo i pod wpływem impulsu oraz pewnego młodego człowieka wylądowałam dziś na 'Mamma mia'. Miałam troszkę sceptyczne nastawienie, bo pod koniec podstawówki uwielbiałam Abbę, potem przeszło, musicale niespecjalnie toleruję... Cóż. Świetny film. Zarówno muzycznie, jak i fabularnie. Złapałam się właśnie na nuceniu pod nosem ;)
Fidel-F2 - 16 Października 2008, 09:00

Anioł w Krakowie i Zakochany Anioł. Czemu ja wcześniej tego nie widziałem??? Przesympatyczne filmy. Węglarz z Bieszczad miodny.
hrabek - 16 Października 2008, 09:13

Super filmy. Az dziw, ze bez echa przeszly.
Fidel-F2 - 16 Października 2008, 09:30

pewnie dlatego, że nikt tam nie wciąga majtek na spodnie


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group