To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy

ihan - 28 Sierpnia 2008, 09:13

Przebudzenie z Albą i Christiensenem. Twórcy ambitnie postanowili maksymalnie skopać wcale niezły pomysł. Christiensen podobno jest bogaty bardzo, bardzo, ale nic tego nie uwiarygodnia. A wystarczyło zerknąć choćby na Bale’a w American Psycho i jego rewelacyjne garnitury. Wiem, że Christiensen to nie Bale, ale żeby aż tak? Zbiegi okoliczności mnożące się jak ziemiórki powodują, że widz natychmiast łapie się w intrydze zastanawiając się czy twórcy nie znają również słówka intercyza. I czy inteligencja owych twórców wykracza powyżej IQ 17,5 i czy elementarny szacunek do widza nie wymaga by wiedzieli cokolwiek o przeszczepach serca. Nie są to rutynowe zabiegi, do których wystarczy pielęgniarka i 2 chirurgów, jest szansa, że będą nagrywane choćby do celów szkoleniowych, pacjent musi mieć podane imunosupresanty a organ musi być transportowany w warunkach przynajmniej udających aseptyczne. Wątek z matką zabija. Niewiarygodne, ale film jest nudny i pełen dłużyzn, zwłaszcza w częściach romansowych. Alba nie pokazuje płaskiego brzuszka, za to pomarszczone usta i owszem, aż prosiła by się reklama jakiejś nawilżającej szminki. A Christiensen nie jest ani zdolny, ani przystojny. Jako alternatywę polecam lekturę „Prosektorium numer cztery” Kinga ze zbioru „Wszystko jest względne”.
Adanedhel - 28 Sierpnia 2008, 16:47

Korzystając z wolnego dnia puściłem "Draculę" Coppoli. Strasznie lubię ten film. A Gary Oldman jest jak zwykle świetny. Żeby było właściwie powinien wszysktich powybijać i żyć długo i szczęśliwie ze swoją ukochaną :twisted:
Ziuta - 28 Sierpnia 2008, 17:53

Ad. Tajemnica Westerplatte.
Na Onecie pojawił się podobny news, tylko mniej "drastyczny" w szczegółach. Powoli zaczynam myśleć, że może coś z tego będzie, a zamieszanie to efekt sezonu ogórkowego i tego, że ekspert z kancelarii premiera jest wychowany na legendzie Sucharskiego.

Adashi - 28 Sierpnia 2008, 17:56

Oby, trzeba dać szansę filmowcom.
Hubert - 28 Sierpnia 2008, 18:32

Ta, też mam nadzieję, że coś będzie z tej 'superprodukcji'.
Acz Linda... Hm... Jako Sucharski podejdzie do Dąbrowskiego i powie: "Co Ty, k***, wiesz o dowodzeniu?" - no jakoś nie wyobrażam sobie, ale może i w tym miejscu będzie zaskoczenie?

Ziuta - 28 Sierpnia 2008, 18:39

Oż fak! Pomyliłem topiki. Wszystko przez te avatary (i po piętnaście zakładek w okienku). Następnym razem piszcie wyraźnie czy czekacie, czy oglądacie :wink:
ilcattivo13 - 28 Sierpnia 2008, 21:57

"Face to Face" ("Faccia a Faccia") - klasyka spaghetti westernu. Reżyseria Sollimy, w rolach głównych Gian Maria Volonte (znany m.in. z "Za garść dolarów" i "Za kilka dolarów więcej" Leone) jako Profesor Fletcher i Tomas Millian jako "Beauregard" Bennet. Muzyka - tradycyjnie Enio Moriicone.
Nieco naiwny i pełen wielkich idei Profesor Fletcher przyjeżdża do Teksasu w celach zdrowotnych, tam porywa go Bennet, który jest w tych okolicach najbardziej poszukiwanym bandytą. Pod wpływem bandyty, profesor zaczyna się zmieniać w bezlitosnego zabójcę. W dodatku zaczyna zdradzać objawy poważnej choroby psychicznej.
"Face to Face" razem z "Django" stanowią parę najbardziej mrocznych i ponurych spaghetti westernów w dziejach kina. Tyle, że "Face to Face" jest też najmądrzejszym s-westernem jaki kiedykolwiek oglądałem.
Volonte daje popis gry aktorskiej. Grana przez niego postać bije na głowę innych filmowych szaleńców Dzikiego Zachodu. Nieco gorzej wypada Millian, ale i tak zagrał Benneta bardzo dobrze. Na plus wypada zaliczyć też grę Williama Bergera (wcześniej tak zjechany przeze mnie przy okazji "Sabaty"). No i po raz pierwszy (i możliwe, że ostatni :wink: ) Gianni Rizzo wymówił w filmie więcej niż 2-3 zdania (a grał chyba we wszystkich s-westernach jakie powstały we Włoszech). Nie mógłbym nie wspomnieć o tym, że w filmie pojawia się Linda Veras (ech + ach + <błogi uśmiech na twarzy>). Która gra małą, ale jakże ważną dla fabuły rolę.
Muzyka znowu bardzo dobra. Z resztą innej, po Morricone, nie ma się co spodziewać.
Jedna jedyna rzecz, która mnie "kolała w łoczy" gdy oglądałem film, to ubrania niektórych postaci. Zwłaszcza Bennet wyglądał jak Old Shatterhand z enerdowskich produkcji.
Reasumując, film jest bardzo dobry. Strzelaniny i pojedynki można policzyć na palcach jednej ręki, co jak na spaghetti western jest cokolwiek dziwne. Za to rozbudowana jest warstwa psychologiczna filmu (jeszcze rzadziej spotykane w s-westernach). I pomimo tego film nie jest ani trochę nudny. Gdyby nie te ubrania, w których musiał występować przez pierwsze kilkadziesiąt minut filmu Millian, moja ocena byłaby wyższa. Ale tak, daję 8/10.

hrabek - 29 Sierpnia 2008, 09:04

Strangers i Funny Games US. Dwa dosc podobne filmy - rodzina jest terroryzowana przez podejrzanych osobnikow. Podejscia do tematu rozne. Strangers bardziej mi sie podobal, Funny Games juz na maksa chore. Wciagajace i wkurzajace jednoczesnie. Mam bardzo mieszane odczucia. A Strangers mocne. Balem sie po filmie wyjsc do toalety.
Selithira - 30 Sierpnia 2008, 00:21

Adanedhel napisał/a
Korzystając z wolnego dnia puściłem Draculę Coppoli. Strasznie lubię ten film. A Gary Oldman jest jak zwykle świetny. Żeby było właściwie powinien wszysktich powybijać i żyć długo i szczęśliwie ze swoją ukochaną


Bracie! :lol: To są dokładnie moje odczucia ze wszystkich dobrych filmów z wampirami, a już ta ekranizacja (przesadzona, mhroczna, gotycka, uwielbiam jej klimat), ze świetnym Oldmanem, dobrą Winoną Ryder i Reevesem też niczego sobie, wywołuje je na pewno.

Byłam na Mamma Mia z mamą, wróciłam godzinkę temu. Z fantastyką wprawdzie nic wspólnego, a klimaty lekkie i radosne jak przystało na ostatnie dni wakacji, ale musical piękny, a Meryl Streep zostawiła w tyle wszystko łącznie z krajobrazami, piękniejsza niż na filmach sprzed dwudziestu lat, że o fantastycznej grze nie wspomnę. Fajnie było :D

ilcattivo13 - 30 Sierpnia 2008, 00:55

Mnie się zawsze bardziej podobał "Dracula" z 1979 roku, z Frankiem Langellą w roli głównej. Bo to chyba najbardziej horrorowate i hardcorowe podejście do tematu spośród wszystkich filmów o Drakuli, które widziałem. Natomiast "Dracula" Coppoli jest niewątpliwie lepszym filmem pod względem oglądalności, ale horror to z niego prawie taki sam jak z "Dracula: Wampiry bez zębów".
Ciekawi mnie jeszcze "Dracula" w wykonaniu Christophera Lee (z 1958 roku) - bo ponoć to ta właśnie ekranizacja najlepiej oddaje ducha książki.

EDIT: w dodatku, muzykę do "Draculi" z 1979 roku robił sam John Williams. I choć Kilar też nie zrobił byle czego do "Draculi" Coppoli, to jednak muzyka Williamsa rządzi.

Adashi - 30 Sierpnia 2008, 12:06

Niebezpieczny umysł
Nieco zakręcona w formie, ale intrygująca satyra na świat telewizji, okraszona wątkiem zabójstw na zlecenie CIA. Twórca "Randki w ciemno" likwidatorem agencji - prawda czy fikcja :lol:

ihan - 30 Sierpnia 2008, 21:28

Mroczny rycerz, po raz pierwszy, już za mną. I mam plan B, gdy się okaże, że nie ma dla mnie etatu. Zostanę dziewczyną superbohatera, bo taka jak wynika z filmów o superbohaterach nie musi być ani ładna, ani mądra. A nawet może być wkurzająca. W świetle powyższego i nadziei na kolejne utrzymane w tym stylu Batmany, rozwinięcie akcji mnie mocno usatysfakcjonowało.
O Ledgerze trudno mi cokolwiek napisac, gdyż otoczka pozaplanowa spowodowała, że nie umiem być obiektywna i superlatywy mogą nie być szczere. Choć niewykluczone, że w innych okolicznościach wciąż pozostałyby superlatywami. Niemniej Ledgera zawsze będę w pierwszej kolejności kojarzyć z jakiejś popłuczyny po poskromieniu złośnicy jako ciepłego faceta z bardzo seksownym głosem. Czego niestety o głosie Batmana nie da się powiedzieć, Bale mocno sepleni, co nie przeszkadza w normalnych okolicznościach, ale przy głębokim, mrocznym i zachrypniętym wizerunku mściciela zaczyna drażnić. Bardzo dobry film, mroczny, całkiem realistyczny, wręcz zaskakująco realistyczny.

ilcattivo13 - 31 Sierpnia 2008, 00:59

"Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady".
Oj. Mocno mnie trafiło. Ostatnio oglądałem dużo dobrych filmów, a nawet kilka z nich było bardzo dobrych/świetnych. I były to w większości westerny. Ale "Trzy pogrzeby..." rozłożyły mnie na łopatki. Nie wiem, może jestem jakoś szczególnie uwrażliwiony na takie klimaty. W każdym bądź razie, ten film trafia na moją listę najlepszych filmów jakie w życiu oglądałem.
Kapitalna rola Tommy'ego Lee Jonesa i prawie równie dobra Barry'ego Peppera. Aktorzy drugoplanowi również dali z siebie wszystko.
Muzyka w tym filmie to majstersztyk. Gdyby muzyka z tego filmu była kobietą, to mógłbym powiedzieć, że jest niepozorna i nieśmiała. Ale ciągle jest obecna gdzieś na granicy postrzegania zmysłów i bez niej większość scen sporo by straciła, bo w tym przypadku świetnie dobrane motywy nadają dodatkowy wymiar scenom filmu. Wg. mnie taka właśnie powinna być muzyka w filmie.
Jedyna rzecz, która nie wyszła Tommy'emu i ekipie, to ciągłość w niektórych scenach. Może ze mnie taki koniarz, jak z koziej rzyci Antycypator Plazmotroniczny Brunschwicka, ale konia od muła potrafię jeszcze rozróżnić. Trochę denerwujący może też być chaos chronologiczny scen, zwłaszcza w pierwszej i drugiej części filmu.
W historii kina było kilka takich filmów, które koniecznie trzeba oglądać w samotności. I "Trzy pogrzeby..." są wg. mnie takim filmem. Podejrzewam, że gdybym musiał oglądnąć go w kinie, albo w domu razem z przyjaciółmi, to nie wywarłby na mnie takiego wrażenia. A tak... Murowane 9,5/10.

corpse bride - 31 Sierpnia 2008, 15:41

trzy pogrzeby... - dawno to było, ale faktycznie, świetny film, podpinam się pod przedmówcę.

a wczoraj obejrzałam w końcu 1612 (nb, wydawało mi się, że był cały wątek o tym filmie, ale nie mogę znaleźć). przekleję tu, co o tym filmie napisałam w mailu do mojego lubego:
no i nie, żeby jakaś straszna rewelacja, ale bardzo miło mi się ten film oglądało. oczywiście, nie licząc tych momentów, kiedy coś komuś odcinali - trzeba przyznać, że niezłe efekty. wizualnie przy polskich produkcjach dotyczących przeszłości wymiata. do tego żebrowski jest tym złym (ale chyba nie takim najźlejszym) i bardzo to do niego pasuje. film jest wesoły i wciąga. taki raczej przygodowy. no i jest motyw jednorożca z *beep*, chociaż może nie znam kontekstu i to coś ważnego w rosyjskich wierzeniach, zapytam ani g. a może to tylko taki motyw, który ma co jakiś czas (10 min?) przypominać, że to nie jest na serio i żeby się nie wczuwać za bardzo w role narodowe. anyway, polecam, jest śmiechowe.

lord_jashin - 31 Sierpnia 2008, 21:52

ja ostatnio siedze w horrorach,s-f i filmach surrealistycznych...zobaczylam begotten,z wielkim bolem pierwsza scene,odechcialo mi sie jesc i mialam ochote uciec do lazienki ale film genialny!!! :bravo
tego samego rezysera moge polecic tez cien wampira,dziwny troche film ale ciekawy i willem dafoe zagral rewelacyjnie :mrgreen: ...
no i stare dobre "bliskie spotkania trzeciego stopnia" obejrzalam jakies trzy dni temu,juz chyba z pietnasty raz.genialny film,a jak!!!
nie polecam natomiast "v".pierwsza "czesc" sprawia wrazenie ciekawej i sam pomysl jest niezly ale potem robi sie ztego telenowela nie do ogladania...

Hubert - 1 Wrzeœśnia 2008, 16:10

Powtórzyłem sobie Batman Begins. Mroczny rycerz zdeklasował poprzednika, ale to nie umniejsza jego jakości. wciąż oglądało się świetnie. I Batmana w sumie jest w tej części równie mało, co w najnowszej odsłonie.
marekz - 2 Wrzeœśnia 2008, 01:50

Mamma Mia! (2008)
Cóż za dziwna produkcja. Nie potrafię jakoś skonkretyzować oceny dla tego filmu. Fabuła bezwzględnie denna, co jednak niewiele mówi o filmie. Nie mam jakoś poczucia, że straciłem czas oglądając to.

Ciekawe czy taki film jest w stanie dotrzeć w PL na pierwsze pozycje rankingów kinowych. Mnie się wydaje, że może, idąc na samym potencjale piosenek Abby.

Meryl Streep, Bond i ta reszta mnie nie zachwycili. To nie to co de Niro czy Pfeiffer w Stardust. Amanda Seyfried (Sophie) śliczniiutka, ale też jakby nie bardziej niż Sienna Miller.

Najfajniejszym punktem filmu było dla mnie Lay All Your Love On Me. Poprzedzające to Our Last Summer też ciekawie zrobione. Przy robieniu tego filmu, to oni się wszyscy z pewnością setnie ubawili.

Tomcich - 3 Wrzeœśnia 2008, 00:04

Kwestia zasadnicza z Mamma Mia! Idziesz na film czy na musical. :wink:
ilcattivo13 - 3 Wrzeœśnia 2008, 14:16

"Dzikie Łowy" ("Strange Wilderness"). Kretyńska komedia, coś pomiędzy "Głupim i głupszym" a typowymi amerykańskimi parodiami od ZAZ. Owszem, są momenty, kiedy film jest śmieszny. Ale to tylko momenty pośród morza nudy i żenady. Daję 3/10.
Kostucha Drang - 3 Wrzeœśnia 2008, 15:27

"Drapieżnik" - film przeciętny, nie nudny ale przewidywalny jak diabli.
joe_cool - 3 Wrzeœśnia 2008, 17:33

"Broken Flowers" Jarmusha - Bill Murray jak zwykle rzondzi :) film bez fajerwerków, ale wciąga. warto obejrzeć.
Homer - 3 Wrzeœśnia 2008, 18:02

I jakie zakończenie !! !! !! :)
marekz - 3 Wrzeœśnia 2008, 19:16

Tomcich napisał/a
Kwestia zasadnicza z Mamma Mia! Idziesz na film czy na musical. :wink:


No właśnie idąc na to nie zdawałem sobie sprawy, że to jest aż tak musicalowe. Myslałem, że to będzie coś bardziej w stronę normalnego filmu - raczej unikam czytania o filmie przed pójściem na niego.

Także dopiero teraz doczytałem sobie, że ta Meryl Streep ma już prawie 60 latek (w filmie na to nie wyglądało), co nieco zmienia sytuację w zakresie jej oceny. : - )

Nie zmienia to faktu, że to jej wykonanie The Winner Takes It All mi się nie podobało, choć w necie zbiera dobre opinie. Bond też jej nieszczególnie pomaga tym jakims wzdychaniem.

Agi - 3 Wrzeœśnia 2008, 19:38

marekz, Ty naprawdę pierwszy raz zetknąłeś się z aktorstwem Meryl Streep? :shock:
marekz - 3 Wrzeœśnia 2008, 20:33

Agi napisał/a
marekz, Ty naprawdę pierwszy raz zetknąłeś się z aktorstwem Meryl Streep? :shock:


Tak całkiem pierwszy raz to nie, widziałem ją w Sprawie Kramerów, w A.I. słyszałem. A i jeszcze w tym kinie moralnego niepokoju typu Pożegnanie z Afryką czy Adaptacja. Ale cóż poradzę, że w moim uproszczonym umyśle nie odcisnęła się żadnym piętnem.

Teraz przeglądam jej filmografię i widziałem jeszcze niektóre filmy, ale za nic jej nie pamiętam. I w ogóle miałem wrażenie, że grała w 101 Dalmatyńczyków, a to Glenn Close, co już chyba w ogóle powinno być niewybaczalne.

Czyli ogólnie prawie pierwszy raz. Nie mam pamięci do aktorów.

corpse bride - 3 Wrzeœśnia 2008, 22:57

byłam na mamma mia właśnie. mam sentyment do piosenek abby i lubie meryl, dlatego poszłam. było troche gorszę niż się spodziewałam. jeśli chodzi o fabułę, to trailery zdradzają wszystko z wyjątkiem zakończenia. piosenki ok, humor jest, ale nie grzeszy inteligencją, reszta taka sobie. ale na coś trzeba chodzić do tego kina, nie?
marekz - 5 Wrzeœśnia 2008, 19:39

corpse bride napisał/a
byłam na mamma mia właśnie. mam sentyment do piosenek abby i lubie meryl, dlatego poszłam. było troche gorszę niż się spodziewałam. jeśli chodzi o fabułę, to trailery zdradzają wszystko z wyjątkiem zakończenia. piosenki ok, humor jest, ale nie grzeszy inteligencją, reszta taka sobie. ale na coś trzeba chodzić do tego kina, nie?


A tak z ciekawości, może jakiś rank wykonań piosenek? Bo np. ja nie sądziłem, że może istnieć tak nieadekwatne (jak dla mnie) wykonanie Chiquitita. :-)

Agi - 5 Wrzeœśnia 2008, 21:57

Zupełnie przypadkiem trafiłam w tv na Don Juana Demarco i z dużą przyjemnością sobie jeszcze raz obejrzałam :D
ilcattivo13 - 6 Wrzeœśnia 2008, 13:15

"Osobliwości Narodowej Polityki". Trzy pierwsze części cyklu trzymały (mniej więcej) ten sam, wysoki poziom, ale czwarta jest już sporo gorsza. Mało śmiesznych momentów, humor na poziomie mało rozgarniętego dresa. Nie mogę dać więcej niż 4/10.

EDIT:
Byłbym zapomniał o "Ciemnoniebieskim świecie". Jakoś umknął mojej uwadze wcześniej, a nie powinien, bo to bez dwóch zdań najlepszy film o lotnikach z IIWŚ jaki oglądałem. Pobił nawet "Ślicznotkę z Memphis". Poza tym ustawił na nowo poprzeczkę realizmu tego typu filmów. 8,5/10.
Z tym filmem wiąże się jedna ciekawostka. Amerykanie ustanowili rekord świata w produkcji parodii filmowych. "Ciemnoniebieski Świat" miał premierę 17 maja 2001, a już cztery dni później "mogliśmy" oglądać "Pearl Harbour" :twisted:

Jaden Kast - 6 Wrzeœśnia 2008, 22:54

Dark Knight

Właśnie wróciłem z kina. Film obejrzałem drugi raz po prawie miesięcznej przerwie i nadal robi niesamowite wrażenie, tak samo jak w dniu premiery.

Bardzo dobre są zdjęcia, mroczne i nastrojowe, znakomicie oddają charakter filmu (nawet te kręcone za dnia są 'ponure') i bardzo dobrze współgrają z genialną muzyką. Tu ukłon dla Panów Zimmera i Newtona Howarda, bo mimo, że ścieżka dźwiękowa nie została chyba w cale zmieniona od czasu 'Batman Begins', to idealnie pasuje do obu filmów.
Jeśli chodzi o aktorów to zacznę od Ledger, który swoją rolą wyraźnie się wyróżnia wśród reszty ekipy. Mimika jego twarzy, gestykulacja, głos i nieprzewidywalne zachowanie genialnie oddają postać szaleńca pozbawionego reguł, czerpiącego czystą radość z przemocy i tworzącego chaos sadysty (a nawet masochisty). Jednak w całym swoim, pozbawionym planu, postępowaniu Joker jest niesamowicie inteligentny i wywołuj, może nie uczucie sympatii, ale na pewno jest postacią szalenie intrygującą. Ledger zasługuję za tę kreację na Oscara, chociaż jeśli go dostanie, to Akademia zapewne zrobi to, bo to będzie się ludziom podobało, a nie ze względu na jego grę aktorską. Wybór Eckharta do roli Denta/Two Face także nie był chybiony. Jako Prokurator Okręgowy (czy to stanowisko jest zbliżone funkcją amerykańskiego DA?) jest ambitny, błyskotliwy i stanowczy, a po wypadku jest zgorzkniały, zawiedziony niepowodzeniami, zrozpaczony, a Eckhart oddał charakter tej postaci wręcz idealnie. Christian Bale jako Bruce Wayne nie zawodzi, szarmancki, błyskotliwy, inteligentny, ale i trochę naiwny. Freemana, Caina i Oldmana zagrali jak zwykle bardzo dobrze i nawet Maggie Gyllenhaal, jako ambitna i uparta pani prokurator może nie błyszczy, ale gra dobrze i jest o niebo lepsza od grającej ją w 'Begins' Katie Holmes.

Film ma też bardzo zaskakujące zwroty akcji, szczególnie chodzi mi o całą tę sprawę z Gordonem – do momentu pojmania Jokera miałem ochotę zlinczować Nolana.
Żeby nie było tak pięknie to wśród wielu niesamowitych gadżetów Batmana, które w filmie sprawiały wrażenie realnych, jedynym, który mnie denerwował była maszyna tworząca obraz 3D przy użyciu telefonów komórkowych, bo nie wiem, czy np. członkowie oddziału SWAT noszą ze sobą na akcje telefony, a tylko tak można by wyjaśnić, że Fox zauważył ich na klatce schodowej. Inną mało realną sytuacją jest, fakt, że na obu statkach panował względny spokój, w rzeczywistości pewnie pasażerowie wzniecili by bunt i przynajmniej próbowali zdobyć detonator.

Jednak, nie zmienia to faktu, że film uważam za genialny. Nolan nie zawiódł moich oczekiwań jakie miałem odnośnie sequela, po obejrzeniu ‘Batman Begins’ i z niecierpliwością czekam na część trzecią, licząc przy okazji, że na tym zakończy się ten ‘projekt’, bo dalsze części mogą, prawie na pewno, przynieść twory pokroju tych Schumachera.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group