Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy
dzejes - 7 Sierpnia 2008, 22:32
No rzeczywiście, nie czytałem
ilcattivo13 - 8 Sierpnia 2008, 14:15
"Panic in the Year Zero!" - zaprawdę porządne post-apo z 1962 roku. Czteroosobowa rodzina z Los Angeles wybiera się na wakacje w góry. Gdy dojeżdżają do gór, nad LA wyrasta śliczny atomowy grzybek. Nie ma kontaktu telefonicznego z miastem, w eterze same zakłócenia, nikt nie wie (lub nie chce powiedzieć) co się stało. Pieniądze z minuty na minutę tracą na wartości. Narasta panika. Zaczyna się walka o przetrwanie.
Ray Milland w roli twardego i praktycznego ojca rodziny (nomen omen Baldwinów ) jest bardzo dobry (jest również reżyserem filmu). Także Jean Hagen nieźle zagrała swoją rolę. Najgorzej swoje role zagrały Mary Mitchel (Karen) i Joan Freeman (Marilyn Hayes).
Zdjęcia są w porządku, choć do sposobu nakręcenia niektórych scen można (i trzeba by) się przyczepić. Ale trochę w tym winy również samego Millanda. Z drugiej strony, film jest wybitnie niskobudżetowy, więc nie ma co oczekiwać cudów.
Muzyka jazzowa, w dodatku dość ostra, bardziej pasowałaby do jakiegoś czarnego kryminału niż tutaj.
Ogólnie rzecz biorąc, ten zimnowojenny film można potraktować jako swego rodzaju poradnik survivalu w warunkach upadku cywilizacji. Może na kilka rzeczy twórcy nie zwrócili uwagi (woda pitna, leki, ubrania), ale mimo wszystko film dobrze radzi jak postępować. Chyba najbardziej sensowna była decyzja głowy rodziny o przeczekaniu początkowej zawieruchy w górskim odosobnieniu. W mieście z pewnością mieliby mniejsze szanse na ocalenie. Zwłaszcza, gdyby nuklearny chaos trwał dłużej.
Naprawdę warto ten film obejrzeć. Daję 7,5/10
feralny por. - 9 Sierpnia 2008, 16:36
Świeżo po "Zamroczonym rycerzu", nie będę zbyt oryginalny, jeżeli powiem, ze film jest na prawdę wart zobaczenia. Nie jestem miłośnikiem faceta z batem, ani innych herosów, z majtkami na spodniach, ale tym razem to solidny kawał mocnego kina, wciska w fotel. Film trzyma w napięciu od początku do końca, a rozwiązania fabularne dobiegają od tego, do czego holiłud nas przyzwyczaił, jak ktoś liczy na sztampowe, szczęśliwe zakończenia, to może przestać liczyć. No i jeszcze jest Jocker, wiem że wszyscy się zachwycają, ale to jest mistrzostwo świata. Facet jest po prostu przerażający, szczena mi opadła.
Witchma - 9 Sierpnia 2008, 21:36
A ja dzisiaj byłam na Mumii. Trzeba przyznać, że film jest niemożebnie głupi, ale efekty specjalne miodzio Główny bohater - połączenie Hugh Granta i Davida Duchovnego (A FUJ! DO POTĘGI) i jego żona wyglądali na jakieś 10 lat mniej niż ich syn, ale co tam... W sumie niezłe kino rozrywkowe, nawet kilka razy się uśmiechnęłam
Nie widziałam wcześniejszych części, może teraz się skuszę
Martva - 10 Sierpnia 2008, 09:58
Witchma napisał/a | połączenie Hugh Granta i Davida Duchovnego |
Mrau
Witchma - 10 Sierpnia 2008, 10:30
Martva, nie przerażaj mnie, proszę
Martva - 10 Sierpnia 2008, 10:39
Nic nie poradzę że obu wymienionych wyżej mam za uroczych. Ba, Grant to nawet jest słodki. Jak budyń z soczkiem
Witchma - 10 Sierpnia 2008, 10:42
Martva napisał/a | Jak budyń z soczkiem |
To już wiem, czemu robi mi się niedobrze, kiedy go widzę
NURS - 10 Sierpnia 2008, 13:45
Nie obrzydzajcie mi tak pięknie rozpoczętego dnia. Hu. Hugh jest mdły, jak kilo dętki zmiętej.
Ale nie offtopujmy w tym kierunku.
Bat Man odzyskał tron najbardziej kasowego komiksiarza. Ale jednocześnie wyznaczył zupełnie nowy kierunek w tym gatunku, naturalność zamiast cukierkowej sztuczności. W tego Batmana można uwierzyć.
Martva - 10 Sierpnia 2008, 14:05
NURS napisał/a | Hugh jest mdły, jak kilo dętki zmiętej |
Nikt nie mówi że nie jest mdły. Jest również śliczniutki
Obejrzałam wczoraj Batmana, zdenerwowałam się nieco bo seans się jakoś dziko spóźnił, w związku z czym nie lubię firmy Indesit, cokolwiek robi bądź produkuje.
Podobał mi się Zły Agent Mahone w pierwszej scenie, lubię tego aktora. I Joker, a właściwie jego świr.
A w ogóle jakby się głębiej zastanowić, to był pierwszy Batman jakiego w życiu widziałam
NURS - 10 Sierpnia 2008, 14:24
I się ciesz. poprzednich mogłabyś nie zdzieerzyć. Były surrealistycznie komiksowe. cukierkowe. Oprócz poprzedniego, który zwiastował zwrot w tym kierunku.
Kiedy oglądałem pierwsze kilka minut, mialem wrażenie, że to niskobudżetowy kryminał a nie film o superduper bohaterach.
ilcattivo13 - 10 Sierpnia 2008, 14:26
Martva napisał/a | ...A w ogóle jakby się głębiej zastanowić, to był pierwszy Batman jakiego w życiu widziałam |
no, Ty naprawdę "zua kobieta" jesteś...
Witchma - 10 Sierpnia 2008, 14:31
A ja nadal nie mogę przeżyć tego, że w Łodzi nie będzie wersji 3D
W przyszłym tygodniu wybiorę się na taką... zwykłą, płaską
ilcattivo13 - 10 Sierpnia 2008, 14:35
przesadzasz NURSie, pierwszy "Batman" (to znaczy ten z Nicholsonem w roli Jokera, a nie ten "pierwszy" pierwszy) był super. W dodatku najwierniej oddawał klimat komiksów.
Martva - 10 Sierpnia 2008, 14:35
NURS napisał/a | Były surrealistycznie komiksowe. cukierkowe. |
Nie mam nic przeciwko surrealistycznym, cukierkowym filmom, póki odrózniam bohaterów od siebie i nie gubię się w akcji
ilcattivo13 napisał/a | no, Ty naprawdę zua kobieta jesteś... |
Dziękuję za komplement.
Ale Gwiezdne Wojny widziałam, żeby nie było.
Witchma - 10 Sierpnia 2008, 14:37
Martva napisał/a | Ale Gwiezdne Wojny widziałam, żeby nie było. |
Ja nie widziałam i żyję
Fidel-F2 - 10 Sierpnia 2008, 14:52
ilcattivo13 napisał/a | przesadzasz NURSie, pierwszy Batman (to znaczy ten z Nicholsonem w roli Jokera, a nie ten pierwszy pierwszy) był super. | widziałem, dla mnie kiszka
Easy - 10 Sierpnia 2008, 15:09
ilcattivo13 napisał/a | a nie ten pierwszy pierwszy |
Ha! Ten właśnie był najlepszy!
A najnowszy Batman - za długi, zbyt wiele wątków upchniętych w jeden film. Ogólnie średnio to wyszło.
Choć numer ze znikającym ołówkiem rządzi.
Martva - 10 Sierpnia 2008, 15:18
Cytat | Choć numer ze znikającym ołówkiem rządzi. |
O, to była jedna z lepszych scen
Chal-Chenet - 10 Sierpnia 2008, 15:28
Ja właśnie odświeżyłem Batmana. Generalnie jest dobry cały czas. Brawa przede wszystkim dla Keatona. Nie wydawał mi się odpowiedni do tej roli, a tymczasem zagrał naprawdę dobrze. Druga sprawa to Joker w wykonaniu Nicholsona. Dobra rola. Chociaż momentami wydaje się, że jest zbyt groteskowy, za mało groźny jak na wielkiego psychopatę.
Fabuła ciekawa, wciągająca, trzymająca w napięciu.
Film się, IMO, nie zestarzał, cały czas ogląda się go bardzo dobrze.
Comar - 10 Sierpnia 2008, 17:44
W zasadzie mógłbym się podpisać pod powyższą wypowiedzią, zresztą samemu wczoraj obejrzałem sobie Batmana , gdyby nie jedna sprawa - jak na mój gust Chal-Chenet wypowiada się nie dość entuzjastycznie Dla mnie oba filmy Burtona są po dziś dzień niedoścignionym wzorem ekranizacji superbohaterskich komiksów.
To może się jednak zmienić gdy obejrzę Mrocznego Rycerza. Ba, nawet mam taką nadzieję. Tym bardziej, że Nolan (obok m.in. Burtona ) należy do moich ulubionych reżyserów. Chociaż z drugiej strony Batman Begins uważam za jego najsłabszy film, tzn. tylko dobry. Bardzo jednak chciałbym by tym razem udało mu się zmyć tą "plamę na honorze"
A jeśli chodzi o odradzanie, to zdecydowanie odradzam Batman Forever, a zwłaszcza Batman i Robin Schumachera. Są równie głupie, jak Batman z 1966, ale pozbawione jego uroku i co gorsza robione na poważnie
Stormbringer - 10 Sierpnia 2008, 17:52
Comar napisał/a | Chociaż z drugiej strony Batman Begins uważam za jego najsłabszy film, tzn. tylko dobry. Bardzo jednak chciałbym by tym razem udało mu się zmyć tą plamę na honorze |
Raczej mu się uda, bo "Mroczny rycerz" jest lepszy od poprzednika.
Chal-Chenet - 10 Sierpnia 2008, 18:05
Comar napisał/a | to zdecydowanie odradzam Batman Forever, a zwłaszcza Batman i Robin Schumachera |
Batman Forever jeszcze da się ewentualnie obejrzeć, ale Batman i Robin to faktycznie porażka i kał, jakich mało. Jeden z najgorszych filmów, jakie w życiu widziałem. Najbardziej zdrażnił mnie w nim Bane jako niewolnik Poison Ivy. W komiksie był to superinteligentny przestępca, który złamał Batmanowi kręgosłup, a tutaj takie coś? Mięśniak, który potrafi powiedzieć tylko "Zaaabić!". Żenua.
Comar napisał/a | jak na mój gust Chal-Chenet wypowiada się nie dość entuzjastycznie |
Hehehe.
Ale faktycznie, "Batmany" Burtona są znakomite.
ilcattivo13 - 10 Sierpnia 2008, 20:19
Comar, Chal-Chenet - znowu przywracacie mi wiarę w ludzkość
May - 10 Sierpnia 2008, 20:20
Obejrzalam wreszcie Elizabeth - The Golden Age. Widowiskowe. Rewelacyjna Cate Blanchett. I bardzo mrrrauu Clive Owen.
Do tego swietne wnetrza - miedzy innymi katedra w moim Wells
Chal-Chenet - 10 Sierpnia 2008, 22:53
Why so serious?
The Dark Knight
No cóż, generalnie REWELACYJNY!!! Czy to, że jestem fanem Batmana od małego jakoś zaważyło na mojej ocenie? Na pewno nie. W tym filmie wszystko jest na swoim miejscu aktorstwo, fabuła, muzyka, scenografia, efekty specjalne, humor. Wszystko jest idealnie wyważone. A najlepszy jest Joker. Wszyscy się nim zachwycali, ja w takich momentach zawsze jestem sceptyczny, ale muszę stwierdzić, że ta postać jest fenomenalna. Ledger stworzył wspaniałą kreację i zdziwiłbym się, jeśli nie zostałby wyróżniony za tę rolę paroma nagrodami. Jego Joker jest... niepokojąco realny. Naprawdę szalony. Bardzo sugestywny i przerażający.
Zresztą, co do realności, to ten film jest mało komiksowy. Bohaterom nie zawsze wszystko się udaje, Batman nie może uratować każdego. Wszystko jest pokazane w taki sposób, że można było zacząć się zastanawiać, czy to wszystko mogłoby zdarzyć się naprawdę. Za to wielki plus. Za takie pokazanie Mrocznego Rycerza. Burton robił swoje wersje bardziej gotyckie, Nolan stawia na realność, a mnie bardziej podchodzą właśnie te nowe wersje. (Niczego nie ujmując Burtonowi, który swoją drogą stworzył również bardzo dobre filmy.)
Cieszę się, że na Batmanie nie postawiono kreski po filmach Schumachera. Bo wtedy nie powstałby ten film. Film, który jest na pewno najlepszym obrazem o Batmanie. I jednym z lepszych, jakie widziałem.
Z czystym sumieniem 10/10. To tak na gorąco.
ilcattivo13 - 11 Sierpnia 2008, 09:55
May, a nie była to przypadkiem katedra z Ely? Kumpel tam mieszkał i sporo czasu spędzał oglądając plan filmowy "Elki".
ilcattivo13 - 15 Sierpnia 2008, 01:27
"10000 B.C." - dwa razy się upewniałem, czy aby na pewno tego czegoś nie spłodził Uwe Boll. Największa kicha jaką ostatnio oglądałem. Tfoorcy naoglądali się "Miliona Lat Przed Naszą Erą", "Walki o Ogień" (bo na 100% nie czytali książki), "Parku Jurajskiego", "Apocalypto" i jeszcze kilku innych filmów. Potem pomieszali pomysły z tych filmów i sklecili z nich coś, co przy sporej dozie samozaparcia (i alkoholu) można obejrzeć.
Pod względem fabuły film sięga dna. Jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. Na pierwszy rzut oka, fabuła może być nawet ciekawa, ale jak człowiek się zaczyna zastanawiać, to wtedy dopiero zaczyna boleć.
Do tego realizacja tych wszystkich "pomysłów". Namioty za skór, pokryte grubą warstwą śniegu, natychmiast zajmują się ogniem od przyłożonej pochodni. W filmie wspomniane jest, że pierwszy raz spadł "biały deszcz" (śnieg), ale przecież od samego początku filmu możemy obserwować łowców biegających po lekko zaśnieżonych wzgórzach. No chyba, że to szron takie zaspy porobił. No i tygrys szablozębny. Pomysł żywcem zerżnięty z "Walki o Ogień". Ale tfoorcy nie byliby tfoorcami, gdyby nie zapomnieli o odkryciach naukowców. Naukowcy po zbadaniu odkrytych kości, doszli do wniosku, że największe machajrodony mogły osiągać do ok. 300 kg. A kotek w filmie miał wielkość średniej klasy buhaja rozpłodowego (na oko jakieś 600 - 800 kg). A jeszcze trzeba by wspomnieć o mamutach żyjących na rozpalonej słońcem pustyni. O podróżowaniu przez tą pustynię bez jakichkolwiek zapasów wody (na filmie wojownicy nosili tylko broń i ubrania). Wojownicy/łowcy noszący tylko jedną dzidę (bo ani oszczepem, ani włócznią tego nazwać się nie da). Co biorąc pod uwagę, że w czasie polowania służyła głównie jako broń miotana, jest raczej niezbyt przemyślaną decyzją. Takich przykładów bezmyślności tfoorców można wymienić jeszcze sporo.
Spora część początku filmu (gdy akcja dzieje się w krainie Yaghalów) to tandetny montaż komputerowy zdjęć aktorów nagranych w blueboxie ze zdjęciami krajobrazów (widoczne zwłaszcza podczas rozmów bohaterów). Dopiero od momentu napadu na wioskę nie jest to aż tak widoczne. A od ujęć przeprawy przez góry tfoorcy prawie całkiem zaprzestali wykorzystywania tej techniki. A przynajmniej aż do ujęć Miasta Bogów.
Z takich lepszych kretynizmów, to można wymienić jeszcze ździebko mocno zauważalną wielorasowość członków plemienia Yaghalów. Niezbyt to pasuje do kilkudziesięcioosobowej społeczności, która jest (w dosłownym tego słowa znaczeniu) jedną wielką rodziną i w której kazirodztwo jest raczej na porządku dziennym. Zwłaszcza, że od iluś tam pokoleń plemię nie miało kontaktu z innymi plemionami (więc wymiana "lasek" odpada).
Aktorstwo. Hm. Biorąc pod uwagę całokształt "dzieła", aktorstwo nie razi aż tak bardzo. Choć do kilku odtfoorcoofff można by było się przyczepić (na ten przykład, główna rola kobieca).
O zżynaniu z "Walki o Ogień" już wspominałem, teraz o innych. "Dżunglowy atak kurczaków" z "10000 B.C." jest tak podobny do ataku raptorów w "Parku Jurajskim", że aż żal pośladki ściska. Nawet "myrgające" wśród traw oczko i "śpiewy zwierzątek" były. Motyw pościgu za porywaczami, żywcem zerżnięto z "Apocalypto". Miasto Bogów (i stosunki w nim panujące) natomiast, to rozbudowany pomysł twórców "Gwiezdnych Wrót".
Ogólnie - film był nieciekawy, wtórny i głupi, słabo nakręcony i w ogóle dno i wodorosty. Coś w stylu naszego "Wiedźmina", tyle że z ciut lepszym aktorstwem. Daję 1/10.
Agi - 15 Sierpnia 2008, 12:25
Wybraliśmy się wczoraj na "Mrocznego rycerza". Generalnie nieźle, chociaż zakończenie mocno przegadane.
dzejes - 15 Sierpnia 2008, 12:57
Mroczny Rycerz w IMax. Oczy chcieli mi wypaść.
A sam film - niesamowity. Bije poprzednie ekranizacje w każdym niemal punkcie. Joker idealny, dokładnie taki, jak w "Zabójczym żarcie", wcielający w życie ideę jednego złego dnia.
Harvey Dent - w pierwszej chwili przytłoczony przez Jokera, ale po przetrawieniu całości, przespaniu się z myślami dostrzegam coraz więcej w tej postaci. Ta moneta, najpierw pokazująca jak jej właściciel kontroluje świat i swoje poczynania, a później ukazująca coś dokładnie odwrotnego, scena w szpitalu, gdy Joker programuje szalejącego z bólu Denta - ufff.
9,5/10.
Brakujące ,5 punktu za odrobinę za długą końcówkę. Choć Powrót Króla to to jednak nie jest
|
|
|