Ludzie z tamtej strony świata - Hanna Fronczak
Agi - 31 Lipca 2012, 11:00
Pisz nimfo, cokolwiek chcesz, ale pisz.
Połączenie kryminału i historii, zwłaszcza dobrze napisanej, to dla mnie podwójna gratka.
nimfa bagienna - 31 Lipca 2012, 12:10
W Fahrenheicie będzie coś. Za czas jakiś, niedługi, niekrótki, lecz w sam raz. Znaczy, nie kryminał, ino coś innego, samodzielnego, oddzielnego.
Witchma - 31 Lipca 2012, 13:26
nimfa, to są bardzo dobre wieści. A te niefantastyczne i tak są fantastyczne
savikol - 1 Sierpnia 2012, 10:13
Czy został na forum fantastycznym choć jeden pisarz, który akurat nie pisze/napisał historyczny kryminał pozbawiony fantastyki?
Ech, prawa rynku. Popyt wymusza podaż, czy jakoś tak.
Nimfo, a tak z ciekawości, możesz zdradzić okres historyczny?
nimfa bagienna - 1 Sierpnia 2012, 10:47
Każdy? Znaczytsia, ty też?
No co ja ci na to poradzę, że lubię kryminały historyczne? A skoro coś lubię, to postanawiam sama spróbować. Chyba to normalne?
Zygmunt August między drugą a trzecią żoną.
Romek P. - 1 Sierpnia 2012, 12:13
savikol napisał/a | Czy został na forum fantastycznym choć jeden pisarz, który akurat nie pisze/napisał historyczny kryminał pozbawiony fantastyki? |
Ja. Piszę kryminał jak najbardziej współczesny
savikol - 1 Sierpnia 2012, 13:33
O, proszę! Romek też kryminalnie.
Rafał Dębski chyba przynał, że pisze retro kryminał. Kruk przynał sie półgębkiem. Ja osobiście historycznie, ale nie kryminalnie tylko przygodowo-batalistycznie.
Znaczy pisarze fantastyczni ostatnio nagminnie próbują skoków w bok. To normalne, zawsze tak było, ale ostatnio coś mi się rzuciło w oczy.
nimfa bagienna - 1 Sierpnia 2012, 13:49
Skoki w bok, także literackie, są zdrowe dla organizmu. Człowiek zobaczy coś nowego, czegoś się nauczy... same korzyści.
nureczka - 1 Sierpnia 2012, 14:39
savikol napisał/a | Kruk przynał sie półgębkiem. |
Nie pisze (czas teraźniejszy), tylko napisał (czas przeszły dokonany)
dalambert - 1 Sierpnia 2012, 14:42
nureczka, no i słusznie półgębkiem przeca jast współautor
Ma znakomitą wsółpisarkę , nieprawdaż
Romek P. - 1 Sierpnia 2012, 14:53
savikol napisał/a | Znaczy pisarze fantastyczni ostatnio nagminnie próbują skoków w bok. To normalne, zawsze tak było, ale ostatnio coś mi się rzuciło w oczy. |
No, ja to nie tak ostatnio, od 2007, od chwili, gdy zobaczyłem czarne światełko w fantastycznym tunelu
nimfa bagienna napisał/a | Skoki w bok, także literackie, są zdrowe dla organizmu. Człowiek zobaczy coś nowego, czegoś się nauczy... same korzyści. |
O to, to, to! też tak uważam. To rozwijające.
nureczka - 1 Sierpnia 2012, 14:55
dalambert napisał/a | Ma znakomitą wsółpisarkę , nieprawdaż |
A do tego ładną i skromną
Kruger - 21 Września 2012, 11:55
Nimfa w lipcu zapowiadała.
No i jest:
Przez chwilę bogom równy
charande - 6 Marca 2013, 09:44
Nadrabiając zaległości, z dużą przyjemnością przeczytałam Od nowiu do pełni, od dłuższego czasu stojące na półce. Bardzo sympatyczna lektura. Trochę ezoteryki, trochę Pragi i galeria ciekawych typów ludzkich.
Po historii z Bettiną, niestety, przez resztę książki już nie byłam w stanie nabrać sympatii do Bernharda (wiem, że on zasadniczo nie jest złym człowiekiem, ale jest tak masakrycznie, do szpiku kości egocentryczny i to wychodzi w tylu sytuacjach...) Za to lubię Huberta Hubert jest kochany.
Żal mi Jakuba, którego siedzenie pod brzozą raczej nie wyleczy z porfirii skórnej. Jedyne remedium, które w tamtych realiach może mu trochę pomóc, to znaczy pełną abstynencję od alkoholu, zaordynował sobie sam
nimfa bagienna - 6 Marca 2013, 19:36
charande napisał/a | Po historii z Bettiną, niestety, przez resztę książki już nie byłam w stanie nabrać sympatii do Bernharda (wiem, że on zasadniczo nie jest złym człowiekiem, ale jest tak masakrycznie, do szpiku kości egocentryczny i to wychodzi w tylu sytuacjach...) Za to lubię Huberta Hubert jest kochany. |
Hy. Znaczy, skoro takie są odczucia, to bohaterowie mi się udali. Tacy mieli być, takie emocje budzić.
Tylko... nie Hubert. Herbert. HERBERT, na miłość pana Jana.
charande - 6 Marca 2013, 22:53
Ojej!
Zwykle nie jestem "czytelnikiem czytającym inaczej", zupełnie nie wiem, czemu zakodowało mi się nie to imię co trzeba. Przepraszam!
Intryguje mnie jedna kwestia - jak to jest z tym pierwiastkiem ludzkim osadzającym się na soli. Czy naprawdę osadza się wszystko, czy może niektóre cechy wybiórczo silniej/słabiej?
Herbert jest ewidentnie dużo cieplejszy i bardziej empatyczny od Bernharda, widać to już od momentu, kiedy po raz pierwszy schodzi do kuchni i zaczyna żartować z gospodynią (cudna jest scena pt. "jakoś tu sobie gospodarzymy z panią Radką"). Czy wynika to jedynie z faktu, że liczy się z tym, iż po ożywieniu nie będzie żył długo, więc chce żyć - nie wiem, jak to ująć - jak najpozytywniej, jak najpełniej, "carpe diem"? Czy jednak z czegoś innego? Z jakichś rezydualnych cech tego martwego człowieka, którym był kiedyś?
Wyszli - w każdym razie tak ich odebrałam - dość diametralnie różni od siebie. Ciekawa jestem, dlaczego. Herbert momentami wydaje się mieć dokładnie te cechy, których Bernhardowi brakuje, na przykład zdolność do autorefleksji konstruktywnej (wyciąga wnioski i podejmuje działania), a nie tylko "smędzenia".
nimfa bagienna - 7 Marca 2013, 13:41
charande napisał/a | Intryguje mnie jedna kwestia - jak to jest z tym pierwiastkiem ludzkim osadzającym się na soli. Czy naprawdę osadza się wszystko, czy może niektóre cechy wybiórczo silniej/słabiej? |
Czytałam kiedyś o teorii jakiegoś parapsychologa, który istotnie twierdził, że ludzkie emocje osadzają się (z braku lepszego słowa) na/w otoczeniu. Coś w tym jest - kiedy wchodzisz do nowego domu, jest jakiś taki... sterylny emocjonalnie. Ale niech ktoś w nim pomieszka choćby ze dwadzieścia lat, atmosfera jest już inna, na samym wejściu. Nie wiem, czy w to wierzę, czy nie, prawdę mówiąc, nie zagłębiam się w takie rzeczy. Ale teoria utkwiła mi w pamięci. Co do soli, to już od starożytności przypisywano jej właściwości magiczne - powiedzenie "zjeść z kimś beczkę soli" z czegoś się wzięło. Natomiast pomysł osadzania się pierwiastka ludzkiego w soli jest całkowicie mój, a nad wybiórczością - przyznam się szczerze - nie zastanawiałam się.
charande napisał/a | Wyszli - w każdym razie tak ich odebrałam - dość diametralnie różni od siebie. Ciekawa jestem, dlaczego. Herbert momentami wydaje się mieć dokładnie te cechy, których Bernhardowi brakuje, na przykład zdolność do autorefleksji konstruktywnej (wyciąga wnioski i podejmuje działania), a nie tylko smędzenia. |
Chyba każdy z nas zastanawiał się, co by było, gdyby mógł zacząć jeszcze raz, jako dorosły człowiek z czystym kontem. Chyba wielu spośród nas uważa, że dostał drugą szansę, byłby zupełnie innym człowiekiem. Jako że niewielu z nas stać na taki luksus, nigdy nie wiadomo, jakie jego cechy doszłyby wtedy do głosu. Bernhard zaczął - jako Herbert. Obaj w jakiś sposób się zmieniają w drugiej części. Nie twierdzę, że od razu zamieniają się miejscami, ale przestają być jednoznaczni - taką przynajmniej mam nadzieję.
OK, dość, bo popadnę w spoiler.
mesiash - 7 Marca 2013, 14:11
Cytat | Czytałam kiedyś o teorii [...] że ludzkie emocje osadzają się (z braku lepszego słowa) na/w otoczeniu |
A to indianie nie byli pierwsi? Manitu, te sprawy. Ale o soli nie było mowy
jewgienij - 7 Marca 2013, 14:11
Nie wierzę w drugą szansę, pewnie gdybym ją dostał, wylądowałbym w tym samym punkcie, w innych dekoracjach. Mam niby wolną wolę, ale wybieram determinowany przez geny, hormony, memy, jak się nie obrócę, tyłek zawsze z tyłu.
Adon - 7 Marca 2013, 14:17
jewgienij, nie zapominaj, że interakcje z otoczeniem także powodują zmiany, zbyt dużo zmiennych, żeby wszystko potoczyło się dwa razy tak samo.
jewgienij - 7 Marca 2013, 15:19
Biorę pod uwagę zmienne, ale nie przeceniam ich w ostatecznym rezultacie.
Nie jesteśmy wypadkową listka miotanego wiatrem na wszystkie strony, mamy jakiś swój rdzeń, charakter - słabszy, mocniejszy - nie uciekniemy od tego
jewgienij - 7 Marca 2013, 15:24
jewgienij napisał/a | Biorę pod uwagę zmienne, ale nie przeceniam ich w ostatecznym rezultacie.
Nie jesteśmy wypadkową listka miotanego wiatrem na wszystkie strony, mamy jakiś swój rdzeń, charakter - słabszy, mocniejszy - nie uciekniemy od tego |
Jestem przekonany, że każdy z nas doszedłby do tego samego - pomijając czysto zewnętrzne atrybuty, czyli bogactwo, sława, ubóstwo - stanu duchowego, bez różnicy, jak by nie startował.
Miało być edytuj, a wyszło post pod postem, z cytowaniem samego siebie . Sorry
nimfa bagienna - 7 Marca 2013, 15:40
No właśnie o te atrybuty chodzi. Ich się nie da pominąć, jak mniemam. Nikt mnie nie przekona, że pan Kowalski, nauczyciel na pół etatu w gimnazjum, obdarzony idealnie takimi samymi przymiotami ciała i ducha jak, powiedzmy, emir Kataru, będzie miał idealnie taki sam charakter jak rzeczony emir, będzie zwracał uwagę na te same rzeczy, to samo będzie dla niego ważne itp.
Adon - 7 Marca 2013, 15:53
Dokładnie o to mi chodziło, nimfo. Takie jest moje zdanie i będę się go trzymał.
jewgienij - 7 Marca 2013, 15:53
Ale wszystko sprowadza się nie do sumy atrybutów, tak sądzę, a do pewnej stałej, która się -pewnie w naszym dzieciństwie , kiedy mózg plastyczny - uformowała.
Nie wyobrażam sobie siebie jako bojownika w Syrii, projektanta mody w Paryżu, jeśli nie dokonano jawnego gwałtu na mojej osobowości. Bo jeśli tak, to już nie ja, tylko ten kogo przemocą lub pieniędzmi urobiono, moje fałszywe ja.
Jeśli mówimy o zachowaniu ciągłości osobowości, to zawsze jesteśmy u siebie, bo to my decydujemy, to mi odpowiada, mimo że sceneria może się zmieniać.
nimfa bagienna - 7 Marca 2013, 16:28
Jewgienij, ja cię nie znam i nie wiem, kim jesteś na co dzień.
Ale.
Ale przez chwilę wyobraź sobie, że jesteś spadkobiercą milionowej fortuny. I przyszedłeś na świat z predyspozycjami obecnego Jewgienija. Czy dalej wybierasz to, co ci (teraz) odpowiada?
Albo jesteś dzieckiem pana Ziutka, który trzeźwy bywa raz na trzy lata, i jego żony, Zofii. I urodziłeś się z predyspozycjami jak wyżej. Czy dalej wybierasz to, co ci (teraz) odpowiada?
I co - dalej będziesz obecnym Jewgienijem? Będziesz miał takie same przekonania, priorytety i zasady?
Nie, nie chcę, byś mi się tu wywnętrzał, nie siedzę w konfesjonale. Po prostu uważam, że samo jądro charakteru to jedno, a warunki, które na nie oddziałują, to drugie. A człowiek jest interferencją tych dwóch składowych.
O. To tak.
Nina Wum - 7 Marca 2013, 16:38
Zgadzam się oburącz.
Przykład: Dwoje dzieci urodzonych i wychowanych przez tę samą parę ludzi, która to para zasadniczo się w międzyczasie nie zmieniła. Dziecko pierwsze - ateista, cynik, raczej egocentryk. Dziecko drugie - pięknoduch i żarliwy wyznawca religii katolickiej, zawsze życzliwy i gotów pomagać.
Pierwszy potomek myśli przede wszystkim o pieniądzach, drugi - cholera wie o czym, bo rzadko wchodzi w bezpośredni styk ze skrzeczącą rzeczywistością.
Dzieci tych samych rodziców, stosujących te same (nieudolne) metody wychowawcze.
charande - 7 Marca 2013, 17:53
Ale Bernhard i Herbert nie wychowywali się od urodzenia w odmiennych warunkach. Herbert jest, przynajmniej tak zrozumiałam tekst, mentalną "kopią" Bernharda: dostał jego cechy, wiedzę i wspomnienia. I kilka godzin po przebudzeniu już widać, że zachowuje się diametralnie inaczej niż Bernhard. Zaintrygowało mnie to, bo wygląda tak, jakby w Herbercie jednak zostało coś z poprzedniego człowieka, którym był (tzn. coś oprócz pamięci ciała - jakieś śladowe cechy charakteru).
BTW nie wiem czemu uparcie, odruchowo piszę "Hubert" i muszę poprawiać - no nie wiem, skąd mi się ten Hubert wziął
nimfa bagienna - 7 Marca 2013, 20:55
Nie, wychowywanie w odmiennych warunkach to był tylko przykład dla Jewgienija.
Herbert to raczej jedna z możliwości: co bym zrobił, gdybym nagle stał się kimś zupełnie innym.
Udało się, nie udało się - ale próbowałem!
charande - 7 Marca 2013, 22:09
A Bernhard popisał się strasznym s...syństwem w historii z Bettiną i chyba mimo wszystkich wyrzutów sumienia nie dotarło do niego w pełni, jak bardzo Aż się trochę dziwię tej rudowłosej pani medyczce, że mimo wszystko ocenia go tak pozytywnie.
|
|
|