Powrót z gwiazd - Etyka w sieci i żeglowanie pod piracką flaga.
hrabek - 9 Marca 2010, 12:13
Zauważcie, że w przypadku książek mówimy o czymś innym. Format danych jest już od dawna obecny i ustandaryzowany. Czy będzie to RTF, czy PDF, czy ODT, czy DOC, czy jeszcze co innego, to każdy czytnik, jeśli nie teraz, to już za chwilę sobie z tym poradzi. Czytnik to bardziej taki Odtwarzacz DVD, który czyta kilka formatów. Albo użytkownik zgodzi się na zakup odtwarzacza, który czyta tylko kilka formatów, bo inne go nie interesują, albo zawęzi wybór do tych, które czytają wszystko i wybierze najtańszy, albo taki, który będzie miał najwięcej dodatkowych opcji. Dlatego moim zdaniem pytanie "czy czytniki elektroniczne się przyjmą?" jest bezzasadne, bo to nie ulega dyskusji. Co najwyżej czas przyjęcia się może być różny i ewentualny zwycięzca formatu. Stawiałbym na coś uniwersalnego jak pdf, lub rtf, a przykład mp3 pokazuje, że żadne DRMy i tak nie przeszkodzą użytkownikom w kopiowaniu, więc nie ma sensu w żaden sposób plików zabezpieczać. Kto będzie chciał i tak skopiuje.
NURS - 9 Marca 2010, 12:21
quote="hrabek"]czekam na pierwszego odważnego, który wystawi do sprzedaży książkę tylko w wersji elektronicznej, bez papierowego druku.
Robert M. Falzmann - Upadek. Na e-clicto.
Ziuta - 9 Marca 2010, 13:39
Szkoda tylko, że przy okazji upadnie idea autografu z dedykacją
Witchma - 9 Marca 2010, 13:40
Ziuta napisał/a | Szkoda tylko, że przy okazji upadnie idea autografu z dedykacją |
Bardzo słuszna uwaga
Agi - 9 Marca 2010, 13:40
Ziuta, dostaniesz podpis elektroniczny.
Ziuta - 9 Marca 2010, 13:44
Tja, zechcę się pochwalić, więc podłączę się czytnikiem z najbliższą siecią WiFi, aby pokazać niedowiarkom, jak mi autoryzuje klucz prywatny, którym zaszyfrowano sumy kontrolne pliku dedykacja.txt
Agi - 9 Marca 2010, 13:53
Jak postęp, to postęp.
A tak serio, nie lubię czytać dłuższych tekstów z ekranu, a poza tym nie wyobrażam sobie domu bez regałów zapchanych książkami.
NURS - 9 Marca 2010, 13:56
Agi, widzialem w Emiratach czytnik, który wygladał jak książka, poza tym e-papier to nie ekran. Co do regałów, to pełna zgoda, sam mam pokój bibliotekę, ale młodzi tego nie rozumieją... en mase oczywiście, nie tutejsi.
Agi - 9 Marca 2010, 14:38
NURSie, nie widziałam nigdy e-papieru
NURS - 9 Marca 2010, 14:48
ja do niedawna też a to zupełnie inny rodzaj wyświetlacza.
Agi - 9 Marca 2010, 14:53
Jak już będę miała okazję, ta na pewno sięgnę po e-booki, jak po każdą nowinkę, a czy polubię, to już inna kwestia.
Rafał - 9 Marca 2010, 15:28
A ja sobie ostatnio podumałem nad konstrukcją prawa własności niematerialnych (Grzędowicz bajdurzył o tym w ostatnio (przezemnie ) czytanym nr SF&Co). Dajmy na to, wymyśliłem coś co ludzie chcą kupić, a ja sprzedać. O ile moje dzieło jest nierozerwalnie związane z nośnikiem wszystko jest zrozumiałe - obiektem transakcji jest nośnik. Problemy mam ze sprzedażą dzieła bez nośnika. Nie wiem czy to jest w ogóle możliwe. Np. mam legalnie kupioną kasetę magnetofonową - nie jestem pewien co właściwie posiadam. Kasetę jako materialną rzecz na pewno, ale tu się moja pewność kończy. Czy kupiłem też na własność prawo do słuchania muzyki? Mogę sobie ją przegrać na laptopa i słuchać w aucie z mp3? Mogę taką empetrójkę z nagraniem pożyczyć? A może mam ją pożyczać wraz z kasetą bo nie daj Boże co by się stało gdybyśmy (kolega i ja) w tym samym czasie muzę sobie zapuścili. Nie mam zielonego pojęcia czy prawa niematerialne mogą być zbywalne w sensie filozoficznym. Obawiam się, że nie.
dalambert - 9 Marca 2010, 15:37
Rafał, bywa jeszcze śmieszniej !
Peowadzisz np. zakład fryzjerski - masz w nim legalnie kupione radio, za które płacisz abonament, radyjko podgrywa twą ulubiną stację i ....
a no i wpieprzają ci się do firmy inspektorzy ZAiKS i wyciągają łapę po tantiemy od słuchanie w zakladzie muzyki pod pretekstem, ze słuchasz nie tylko ty , ale i klientom życie umilasz!
A to że ty abonament płacisz , a stacje nadające muzykę pałacą też tantiemy za jej nadawanie to ich g*** obchodzi .
Toż to czysty rozbój
NURS - 9 Marca 2010, 17:10
W taksówkach jest tak samo
ilcattivo13 - 9 Marca 2010, 21:52
Rafał napisał/a | ...Problemy mam ze sprzedażą dzieła bez nośnika. Nie wiem czy to jest w ogóle możliwe. |
przeca można legalnie kupić w sieci utwory w formacie mp3 czy podobnym (raz widziałem też *.ogg)
Rafał napisał/a | ... Np. mam legalnie kupioną kasetę magnetofonową - nie jestem pewien co właściwie posiadam. Kasetę jako materialną rzecz na pewno, ale tu się moja pewność kończy. Czy kupiłem też na własność prawo do słuchania muzyki? Mogę sobie ją przegrać na laptopa i słuchać w aucie z mp3? Mogę taką empetrójkę z nagraniem pożyczyć? A może mam ją pożyczać wraz z kasetą bo nie daj Boże co by się stało gdybyśmy (kolega i ja) w tym samym czasie muzę sobie zapuścili. |
kupując jakiekolwiek dane (programy/muzykę/"Dzieła wybrane" Krzywego Rycha/itp, tak mające prawa autorskie, jak i ich nie mające) na nośniku elektronicznym, masz prawo do wykonania i przechowywania kopii bezpieczeństwa tych danych, również w formie danych skompresowanych (np. dla muzyki będzie to np. format mp3 i tego przykładu będę się trzymał, bo jest najbardziej zrozumiały). Jak dotąd prawo nie zabrania użytkowania kopii bezpieczeństwa - ale, w domyśle prawa (jak to niektóre mądre sądowe głowy mówią, choć nie ma tego sprecyzowanego), jeśli używasz nośnika z kopią danych bezp. (pendrive, dysk twardy, odtwarzacz mp3), wtedy oryginalny nośnik staje się kopią danych.
Z pożyczaniem jest tak, że prawo wyraźnie tego nie zabrania, natomiast przepisy są różnie interpretowane i najczęściej jesteś bezpieczny dopóki pożyczasz w obrębie rodziny (ew. przyjaciół).
Stąd, jeśli pożyczasz komuś muzykę, to sam jej nie możesz słuchać (bo w domu zostawiasz sobie kopię bezpieczeństwa, która nie służy do słuchania, tylko do zabezpieczenia się na wypadek utraty oryginału).
Rafał napisał/a | ...Nie mam zielonego pojęcia czy prawa niematerialne mogą być zbywalne w sensie filozoficznym. Obawiam się, że nie. |
Tylko co rozumiesz pod pojęciem "prawa niematerialne"? Jeśli chodzi Ci tylko i wyłącznie o prawa autorskie, to w momencie obrotu dziełem/utworem są one ściśle związane z dziełem/utworem i nie mogą być sprzedawane oddzielnie. Jeśli chodzi Ci o zarobkowe wykonywanie czyjegoś dzieła, to autor ma prawo udzielić Ci zgody (za lub bez odpłatności). Tak więc prawa autorskie mogą być zbywalne w sensie filozoficznym, ale wszystko zależy od tego, jak umowa została sporządzona i co będziesz z utworem robił.
Jeśli chodzi Ci o muzykę/itp. kupioną w sieci, wyłącznie w postaci elektronicznej, to po pierwsze primo, każde dane w postaci pliku stają się danymi materialnymi (stricte niematerialne jest tylko to, co masz w głowie i basta), a po drugie primo, zależy, jak sporządzona jest umowa kupna-sprzedaży i/lub regulamin sklepu, z którym musisz się zapoznać i na który musisz wyrazić zgodę przed zakupem (każdy sklep internetowy ma, a przynajmniej powinien mieć coś takiego). Z reguły jest w takim regulaminie/umowie napisane, czy możesz odsprzedać utwory (na 99,5% nie będziesz mógł , przeciwne rozwiązanie jest dla sklepu ździebko bezsensowne).
Natomiast, jeśli dane kupujesz na nośniku, to masz prawo do ich odsprzedaży, ale po sprzedaży musisz zniszczyć kopię bezpieczeństwa (bo razem z oryginałem sprzedajesz też prawo do wykonania i posiadania kopii bezp.).
Mam nadzieję, że dobrze Cię zrozumiałem, ale jakby co - jestem niewyspany
Agi - 10 Marca 2010, 08:19
Dzisiejsza publikacja w Dzienniku Gazecie Prawnej pokazuje, że na e-booki trochę przyjdzie poczekać.
Wydawcy książek przestraszyli się e-booków
Duke - 10 Marca 2010, 08:44
A ponizej zamieszczam linka do trochę starszego
http://biznes.gazetaprawn..._czytnikow.html
Rafał - 10 Marca 2010, 08:54
ilcattivo13 napisał/a | przeca można legalnie kupić w sieci utwory w formacie mp3 czy podobnym | Kiedy nie można. Jakie masz prawa co do "kupionego" pliku? Jeśli by był twój to mógłbyś zrobić z nim co tylko zapragniesz, skasować, puszczać sobie w pociągu, puszczać wszystkim w pociągu, powielić milion razy i rozdać głodującym i sytym. Skoro nie możesz, to nie jest twój, zatem go nie kupiłeś. To właściwie co kupiłeś?
IMO sprzedający chcą na siłę traktować podmiot własności niematerialnej tak samo jak materialny. Kupiłeś człecze kasetę, to jej słuchaj w domu, ale nie kopiuj i nie puszczaj na stadionie. Jak kupiłeś plik (przepis na poukładanie w pewnej kolejności zer i jedynek) to ... *beep* blada, nie wiadomo co z tym zrobić, tyle tylko, że trzeba pozakazywać wszystkiego co dotyczyło kasety, a na dodatek zakazać pożyczania i przemieszczania. A figa.
Dobre jest prawo patentowe, dany przepis (w sensie instrukcja wykonania czegoś) nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej, żeby go kupić umawiamy się z właścicielem patentu na odpalenie mu dajmy na to złotówki od każdej wyprodukowanej pary turbokombinerek, albo jak nie dogadamy się z właścicielem to nie robimy tych kombinerek wogóle. Inaczej jesteśmy złodziejem.
Puszczenie przepisu w przestrzeń publiczną oznacza utratę kontroli nad przepisem, oddanie go darmo społeczeństwu. Był - nie ma. Miotanie się o tantiemy uważam za Dalambertem za złodziejstwo. Funkcjonuje w przestrzeni publicznej jak bułka z masłem, jak etiuda rewolucyjna, jak przepis na cegłę. Nie pamiętam już dokładnie które to zespoły tak właśnie traktują swoje prawa do muzyki - bierz człowieku naszą muzę z sieci darmo, przyjdziesz na koncert i wtedy zarobimy - ale kilka takich na pewno jest.
ilcattivo13 napisał/a | Z pożyczaniem jest tak, że prawo wyraźnie tego nie zabrania, natomiast przepisy są różnie interpretowane i najczęściej jesteś bezpieczny dopóki pożyczasz w obrębie rodziny (ew. przyjaciół).
Stąd, jeśli pożyczasz komuś muzykę, to sam jej nie możesz słuchać (bo w domu zostawiasz sobie kopię bezpieczeństwa, która nie służy do słuchania, tylko do zabezpieczenia się na wypadek utraty oryginału). | Tego typu konstrukcja jest właśnie wynikiem traktowania prawa niematerialnego jak materialne. Tak na dłuższa metę się nie da. To jest po prostu głupie. ilcattivo13 napisał/a | Tylko co rozumiesz pod pojęciem prawa niematerialne? | Patent, obywatelstwo, prawo składu, prawo własności kawałka Zeppelinów Stairway to heawen ilcattivo13 napisał/a | Jeśli chodzi Ci o muzykę/itp. kupioną w sieci, wyłącznie w postaci elektronicznej, to po pierwsze primo, każde dane w postaci pliku stają się danymi materialnymi | Kiedy nie stają się, są nadal pomysłem na ułożenie zer i jedynek w pewnej kolejności.
Agi, i mają rację, że się boją, ale to jak łatanie dziurawej tamy palcem. Te książki i tak są w sieci, jeśli tylko są tego warte.
ilcattivo13 - 10 Marca 2010, 22:46
Rafał napisał/a | ilcattivo13 napisał/a | przeca można legalnie kupić w sieci utwory w formacie mp3 czy podobnym | Kiedy nie można. |
Skoro. Tak. Mówisz...
[quote="Rafał"]Jakie masz prawa co do "kupionego" pliku? Jeśli by był twój to mógłbyś zrobić z nim co tylko zapragniesz, skasować, puszczać sobie w pociągu, puszczać wszystkim w pociągu, powielić milion razy i rozdać głodującym i sytym. Skoro nie możesz, to nie jest twój, zatem go nie kupiłeś. To właściwie co kupiłeś?
tak to jest, jak "filozof" dyskutuje z "ekonomistą"
A na serio, jest tak jak pisałem we wcześniejszym poście: kupując zawierasz ze sprzedawcą umowę kupna-sprzedaży, w której masz określone w jaki sposób nie możesz używać zakupionego utworu, albo rejestrując się w sklepie masz regulamin, w którym jest wyraźnie napisane czego nie wolno Ci robić. W dodatku obrót każdym dziełem posiadającym prawa autorskie jest w każdym cywilizowanym kraju regulowany odpowiednimi przepisami. I tak:
- tworzenie kopii i ich rozpowszechnianie, to piractwo komputerowe (więc, nie, nie możesz zrobić miliona kopii i rozdać ich biednym/sytym), jeśli robiłbyś to za odpłatnością, to tym bardziej byłoby to przestepstwo;
- muzykę we własnym domu możesz puszczać jak chcesz (oczywiście starając się nie podpadać pod przepisy o zakłócaniu ciszy nocnej, itp.), w miejscu publicznym (pociąg, ulica itp.) nie możesz puszczać muzyki w taki sposób, żeby inni słyszeli. Tego nikt nie przestrzega, ale każdy dresik chodzący po swojej wiosce i odtwarzający na głośniczku wbudowanym w komórkę muzykę łamie prawo. Jedyna luka w przepisach dotyczy odtwarzania muzyki w samochodzie - podobnie jak ze spożywaniem alkoholu w samochodzie (jeśli samochód jest zaparkowany, możesz w nim chlać do woli, ale już pijąc tuż obok samochodu łamiesz prawo) - bo samochód traktuje się jako "ruchomą nieruchomość" (dla mnie to wybitnie chore, ale na razie nikomu nie chce się tego prawa zmieniać); Więc jeśli chcesz odtwarzać muzykę publicznie, to tylko korzystając z samochodu lub słuchawek.
Ogólnie - publiczne (słucha tego ktoś poza Tobą, Twoją rodziną lub zgromadzonymi w domu przyjaciółmi) odtwarzanie muzyki regulują przepisy prawa. W Polsce są one dzięki komunie zdublowane, i stąd dzieje się tak, jak to opisywał ździebko wyżej dalambert (z drugiej strony, puszczanie muzyki w zakładzie fryzjerskim służy uatrakcyjnieniu zakładu dla klienta, a co za tym idzie, zarabianiu większych pieniążków - nie można więc się dziwić, że ktoś - w domyśle państwo lub wydawcy - chce na tym zarobić). Na zgniło-kapitalistycznym zachodzie chyba tego nie ma (a przynajmniej do niedawna tego nie było w większości krajów "starej unii"), ale szczerze mówiąc, znając kretynizm i chciwość urzędników unijnych już mogli "nadrobić te zaległości".
Rafał napisał/a | IMO sprzedający chcą na siłę traktować podmiot własności niematerialnej tak samo jak materialny. Kupiłeś człecze kasetę, to jej słuchaj w domu, ale nie kopiuj i nie puszczaj na stadionie. |
to wynika z prawa. I wcale nikt Cię do kupowania muzyki (i zawierania takich a nie innych umów kupna-sprzedaży) nie zmusza. Proste.
Rafał napisał/a | Jak kupiłeś plik (przepis na poukładanie w pewnej kolejności zer i jedynek) to ... |
ale wiesz, to samo można powiedzieć o książce - tzn, że to poukładany w pewnej kolejności ciąg liter, cyfr i inszych znaków.
Rafał napisał/a | ...*beep* blada, nie wiadomo co z tym zrobić, tyle tylko, że trzeba pozakazywać wszystkiego co dotyczyło kasety, a na dodatek zakazać pożyczania i przemieszczania. |
wiadomo co z tym zrobić - kupując utwór zgadzasz się na określone z góry warunki i musisz ich dotrzymać. I tyle.
Rafał napisał/a | Dobre jest prawo patentowe, dany przepis (w sensie instrukcja wykonania czegoś) nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej, żeby go kupić umawiamy się z właścicielem patentu na odpalenie mu dajmy na to złotówki od każdej wyprodukowanej pary turbokombinerek, albo jak nie dogadamy się z właścicielem to nie robimy tych kombinerek wogóle. Inaczej jesteśmy złodziejem. |
I dokładnie tak samo jest z muzyką czy, dajmy na to, książkami - możesz się dogadać z twórcą, że kupisz jego utwór i będziesz go rozpowszechniał płacąc twórcy prowizje od sprzedaży. Jak będziesz zarabiał na rozpowszechnianiu, a się wcześniej nie dogadasz, albo dogadasz a i tak nie będziesz płacił, to będziesz złodziejem.
Rafał napisał/a | Puszczenie przepisu w przestrzeń publiczną oznacza utratę kontroli nad przepisem, oddanie go darmo społeczeństwu. Był - nie ma. Miotanie się o tantiemy uważam za Dalambertem za złodziejstwo. Funkcjonuje w przestrzeni publicznej jak bułka z masłem, jak etiuda rewolucyjna, jak przepis na cegłę. Nie pamiętam już dokładnie które to zespoły tak właśnie traktują swoje prawa do muzyki - bierz człowieku naszą muzę z sieci darmo, przyjdziesz na koncert i wtedy zarobimy - ale kilka takich na pewno jest. |
jeszcze raz to powtórzę - nikt Cię nie zmusza do kupowania muzyki. Nie pasuje Ci strategia biznesowa zespołu/wydawcy i warunki zawieranej umowy - to go olewasz ciepłym moczem i idziesz słuchać czegoś innego. Ale, jeśli kupujesz muzę takiego zespołu, a potem nie przestrzegasz zawartej umowy, to każdy z czystym sercem każdy może Cię nazwać złodziejem i/lub oszustem.
Z roku na rok coraz więcej zespołów decyduje się na udostępnianie swoich utworów za darmo, ale trzeba pamiętać, że tylko do odtwarzania prywatnego. Ja zaczynasz taką muzę puszczać w celach zarobkowych (przytaczany przykład dalamberta), to niestety płacić musisz.
Rafał napisał/a | ilcattivo13 napisał/a | ...Stąd, jeśli pożyczasz komuś muzykę, to sam jej nie możesz słuchać (bo w domu zostawiasz sobie kopię bezpieczeństwa, która nie służy do słuchania, tylko do zabezpieczenia się na wypadek utraty oryginału). | Tego typu konstrukcja jest właśnie wynikiem traktowania prawa niematerialnego jak materialne. Tak na dłuższa metę się nie da. To jest po prostu głupie.
ilcattivo13 napisał/a | Tylko co rozumiesz pod pojęciem prawa niematerialne? | Patent, obywatelstwo, prawo składu, prawo własności kawałka Zeppelinów Stairway to heawen |
Na patencie czy prawie własności do "Stairway..." możesz zarabiać (możesz je zbyć, "wypożyczyć" itp.). Na obywatelstwie raczej nie zarobisz (chyba, że chodzi Ci o lipne śluby w celu załatwienia komuś/Tobie obywatelstwa). Stąd, musisz jeszcze rozróżniać prawa zbywalne i niezbywalne
Ale skąd Ci się tu wzięło prawo składu?? Gdzieś w podświadomości masz pragnienie zostania średniowiecznym kupcem?
[quote="Rafał"][quote="ilcattivo13"]Jeśli chodzi Ci o muzykę/itp. kupioną w sieci, wyłącznie w postaci elektronicznej, to po pierwsze primo, każde dane w postaci pliku stają się danymi materialnymi Kiedy nie stają się, są nadal pomysłem na ułożenie zer i jedynek w pewnej kolejności.
prawo mówi inaczej. Możesz zawsze próbować zmienić prawo...
A poza tym, nikt Ci nie zabrania zarabiania na małpach walących w klawiaturę maszyny do pisania/komputer. Abyś tylko spełniał wymogi przepisów dot. ochrony zwierząt, prawa podatkowego, o ochronie praw autorskich i jeszcze kilku innych
NURS - 10 Marca 2010, 23:05
ilcattivo13 napisał/a |
Z roku na rok coraz więcej zespołów decyduje się na udostępnianie swoich utworów za darmo, ale trzeba pamiętać, że tylko do odtwarzania prywatnego. Ja zaczynasz taką muzę puszczać w celach zarobkowych (przytaczany przykład dalamberta), to niestety płacić musisz.: |
Czy chcesz mi powiedziec, ze fryzjer zarabia na puszczaniu muzyki, a nie na strzyżeniu?
W całym tym, dość mądrym wywodzie zapominasz o jednym - czyli logice. Dzisiejsze prawo autorskie nie jest zadnym prawem, to próba zarobienia na czymś, co jeszcze niedawno było normalnym życiem. Goście z dużą kasa, którzy kontrolują kilka branż rozrywkowych krok po kroczku patentują wszystko na czym można zbić pieniądze, posuwając się do absurdów. nie dalej jak wczoraj natknąłem się na kolejne cudo - cytaty w książkach. Z biblii. Wydawca cofnął książkę, bo musi powyszukiwać wszystkie cytaty (po kilka slów, nie jakies wielkie fragmenty) z biblii, które autor powtykal w treść. Caa banda ludzi ryje 2mln znaków linijka po linijce, żeby je powynajdywac. Wcześniej sam dostalem info, ze w przypadku trafienia na np. cycaty z shakespeare'a lepiej samemu przetłumaczyć, niż korzystać z wersji kanonocznych. Jeśli to się przyjmie - a sądzac z reakcji wydawnictwa i to niemalego, jesteśmy na dobrej drodze, to dopiero bedzie jazda. hamletów stu w dowolnych interpretacjach.
Gustaw G.Garuga - 11 Marca 2010, 00:32
Wierzyć się nie chce. A co z prawem do cytatu czu jakoś tak?
Rafał - 11 Marca 2010, 08:03
ilcattivo13 napisał/a |
Skoro. Tak. Mówisz...
| Nie nie nie nie nie. Nie o to mi chodzi, całkowicie nie o to
ilcattivo13 napisał/a | to wynika z prawa. | Ja właśnie o tym. Prawo - owe wydumane zasady korzystania z cudzej myśli nie nadążają za stanem realnym. Jaki on jest nie wiem - ale pora na dyskusję i skonstruowanie filozofii, a potem spisanie prostych zasad wynikających z tej filozofii i voila. ilcattivo13 napisał/a | ale wiesz, to samo można powiedzieć o książce - tzn, że to poukładany w pewnej kolejności ciąg liter, cyfr i inszych znaków.
| Tutaj właśnie dotykamy sedna sprawy, bo i książka i płyta to jest rzecz realna, która jest pokryta cała kodem stanowiącym sposób odczytu cudzej myśli - cudzego pomysłu. Do tej pory wszystko gra. ilcattivo13 napisał/a | wiadomo co z tym zrobić - kupując utwór zgadzasz się na określone z góry warunki i musisz ich dotrzymać. I tyle.
| No ba, ale pytanie brzmi: czy te warunki są sensowne i wpisują się w twoje poczucie sprawiedliwości?
To co dalej mówisz to jakbym siebie czytał, z tym, że IMO zasady prawne są nieadekwatne do stanu rynku. ilcattivo13 napisał/a | Ale skąd Ci się tu wzięło prawo składu?? | No, kupę hajcu (zazwyczaj) takie prawo miasto kosztowało, a też niematerialne dające sporą korzyść materialną.
Gustaw G.Garuga napisał/a | :shock: Wierzyć się nie chce. A co z prawem do cytatu czu jakoś tak? | Otóż, to, dogadasz się z autorem/właścicielwem praw do cytatu to go zacytujesz. Co mi nasunęło ... ilcattivo13! W opublikowanym przez siebie dziele użyłeś cytatów z mojego opublikowanego dzieła bez mojej wyraźnej zgody. Naruszyłeś tym obowiązujące przepisy prawne w szczególności prawo prasowe i ustawę o ochronie praw autorskich. Całkiem serio - takie jest konstrukcja prawna. Wyceniam każdy cytat na 2 zł. W ramach zadośćuczynienia proponuje zakup browarów dowolnej marki w ilości odpowiadającej naruszeniom prawa (cytowanie) i wypicie mojego zdrowia. Tako rzecze prawo
NURS - 11 Marca 2010, 08:31
Rafale, prawo dopuszcza cytowanie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_cytatu
ale tu chyba chodzi o to:
http://forum.wiara.pl/vie...dd099fa3a63bfde
Kościół zaczyna strzyc owieczki na nowym polu.
dalambert - 11 Marca 2010, 08:43
NURS napisał/a | Kościół zaczyna strzyc owieczki na nowym polu |
Przeczytałem zacytowaną dyskusje i mam do Ciebie proste pytanie :
Gdzies Ty tam zauważył Kosciół i strzyżenie przez niego owieczek na nowym polu ?
Gustaw G.Garuga - 11 Marca 2010, 08:44
Nie dość, że kłóci się to z dobrą praktyką tłumaczeniową, to jest wbrew dobru literatury. No i weźmy np. Szekspira - któż ma prawa do przekładów Paszkowskiego? No chyba my wszyscy!
dalambert - 11 Marca 2010, 08:47
Gustaw G.Garuga, a do przekładów Barańczaka, ? A przekłady Słomczyńskiego ?
Towarzystwo Biblijne raz wydaje księdza Wujka, a raz jakieś nowości!
Tam cała dyskusja lata w koło "Biblii Tysiąclecia" i Pallotinum - toż jakaś ochrona praw autorskich być powinna
Rafał - 11 Marca 2010, 09:08
NURS napisał/a | Rafale, prawo dopuszcza cytowanie | Żartowałem przecież
NURS - 11 Marca 2010, 10:02
dalambert napisał/a | NURS napisał/a | Kościół zaczyna strzyc owieczki na nowym polu |
Przeczytałem zacytowaną dyskusje i mam do Ciebie proste pytanie :
Gdzies Ty tam zauważył Kosciół i strzyżenie przez niego owieczek na nowym polu ? |
Pallotyni?
dalambert - 11 Marca 2010, 12:22
NURS, a Wydawnictwo Biblijne/ Adwentyści, Metodyści, Protestanty wszelakie/ to nie strzyze -
Biblia Tysiąclecie była ogromnym przedsięwzięciem Biblijno - tłumaczeniowo - wydawnuiczym i co Panie WYdawco Tłumaczu = pańscy zleceniodawcy tłumaczen to je podem darmo rozdają ?
NURS - 11 Marca 2010, 12:55
Wyobraź sobie, że tak być powinno. Biblia wisi w sieci, w całości, za darmo.
BTW to kościołowi powinno zależeć, żeby trafiala pod strzechy, a nie na ograniczaniu do niej dostępu Ty, ten pani i ta pani dajesz na tacę właśnie po to, zeby kościelne instytucje miały na krzewienie wiary.
Gdyby szukać analogii Biblia to taki Linuks, a KK chce z niej zrobić Windowsa
I co ma piernik do wiatraka. Mówimy o domaganiu się kasy za umieszczanie w treści książek cycatów!
Rozwijając:
http://pl.wikipedia.org/w...ysi%C4%85clecia
|
|
|