To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Summa Technologiae - przepraszam, kto mi powie...?

Ziemniak - 9 Lipca 2008, 09:58

Ale rozdzielczość zdjęcia może być dużo wyższa, a wydruki robione w trybie ekonomicznym ze względu na oszczędność tuszu/tonera mogą mieć zatarte szczegóły. Na przykład na zdjęciu z takiego radaru można policzyć pryszcze na nosie kierowcy i to zarówno w dzień i w nocy ;P:
Rafał - 9 Lipca 2008, 10:19

Miria, czytałem, co do wysokości mandatów to chyba idzie w dobrym kierunku. Co do 1000 fotoradarów mam mieszane uczucia. Na 127 fotoradarów w Polsce, równo 100 jest na ósemce, w miejscach często debilnych. O ile pamiętam, chyba za Długołęką, na wylocie z miasta w szczerym polu tuż przed znakiem "koniec obszaru zabudowanego" stoi fotoradar - droga dwujezdniowa - tuż za znakiem dozwolona prędkość to 100 km/h. Ileś sytuacji jest identycznych - cel ewidentny. Efekt - gwałtowne hamowania stwarzające zagrożenia na drodze. Efekt dodatkowy - zamiast poświęcać uwagę na sytuację na drodze kierowcy skupiają się na szukaniu fotoradarów. Z drugiej strony gdyby tylko fotoradary były umieszczane w sensownych miejscach...
Ziemniak, z tego co tam piszą takiego cósia nie można zapakować do fotoradaru.

Rafał - 9 Lipca 2008, 12:52

Popatrzcie sobie tutaj, chyba o ten mi chodziło:
http://antyradary.phi.pl/...y/dlugoleka.htm
oraz kolejny:
http://antyradary.phi.pl/...wa_smardzow.htm
Wbrew pozorom są to obszary zabudowane, mimo, że droga dwujezdniowa o dwu rozdzielonych pasach do jazdy w każdym kierunku, kawałek dalej widać nawet stosowny znak informujący o końcu obszaru zabudowanego.

ilcattivo13 - 9 Lipca 2008, 12:53

Rafał napisał/a
...na wylocie z miasta w szczerym polu tuż przed znakiem koniec obszaru zabudowanego stoi fotoradar - droga dwujezdniowa - tuż za znakiem dozwolona prędkość to 100 km/h. Ileś sytuacji jest identycznych - cel ewidentny. Efekt - gwałtowne hamowania stwarzające zagrożenia na drodze...

Tak dla przypomnienia:
- w pierwszej sytuacji - znak "koniec obszaru zabudowanego" oznacza, że za tym znakiem możesz przyspieszyć, a nie na widok tego znaku - o czym większość ludzi zapomina.
- w drugiej - znak oznacza, że masz zwolnić przed minięciem znaku, a nie po.

Co do rozdzielczości zdjęć - musisz uwierzyć mi na słowo, ale z prawie każdego fotoradaru można zrobić takie zdjęcie. A rozdzielczość i jakość robionego zdjęcia jest z reguły celowo zaniżona głównie po to, aby nie zapchać łącza między fotoradarem a jednostką policji.
Jeśli część numeru rej. jest nieczytelna, to policjanci mają coś takiego jak CEPIK i KSIP. Gdyby chcieli i mieli czas, to ustaliliby pojazd bez większego problemu. A problem polega głównie w czasie obsługi. Jeden fotoradar w Suwałkach robi średnio od kilku do kilkunastu tysięcy zdjęć dziennie. Fotoradary są trzy. Oficjalnie - zdjęcia mają być analizowane i rozliczane na bieżąco. Tyle że policjantów, którzy się tym zajmują jest tylko dwóch.

Rafał - 9 Lipca 2008, 12:57

ilcattivo13, pytanie, jaki jest sens stawiać fotoradar przed końcem obszaru zabudowanego? Jako kierowca wskaże 10x więcej sensownych miejsc na tej samej drodze, w których najczęściej dochodzi do kolizji. JEdyny sens widze w nastukaniu sobie kasy z mandatów.
ilcattivo13 - 9 Lipca 2008, 13:08

a wiesz jaki odsetek wypadków ma miejsce właśnie na końcach (lub początkach) obszaru zabudowanego?
Rafał - 9 Lipca 2008, 13:34

Jaki? :wink:
ilcattivo13 - 9 Lipca 2008, 15:19

z danych, które miałem z KGP, w ostatnich 15 latach pomiędzy 12 a 20 %. I to głównie z udziałem pieszych.
ihan - 9 Lipca 2008, 20:58

A jak był określony ten koniec/początek obszaru zabudowanego w tych danych KGP? Tzn. w jakiej odległości (w metrach) od znaku obszaru zabudowanego?
ilcattivo13 - 9 Lipca 2008, 22:31

Z tego co pamiętam, to 100 metrów od znaku w obie strony.
Rafał - 10 Lipca 2008, 09:41

A nie wiesz jak z przejściami dla pieszych? Zapewne w granicach 50 %?
ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 14:51

nie - ich jest ciut mniej niż przy końcach/początkach obszaru zabudowanego. Za to najwięcej (ponad połowa) pieszych włazi pod maskę albo w miejscach niedozwolonych, albo idąc złą stroną drogi poza obszarem zabudowanym.

Problem końca obszaru zabudowanego jest taki, że z reguły razem z obszarem zabudowanym kończą się chodniki i piesi schodząc z chodnika na asfalt włażą pod nadjeżdżające samochody.

Co do skrzyżowań i przejść dla pieszych, to ogromna większość potrąceń ma miejsce na terenie dużych miast i do tego głównie w okolicach zielonej strzałki.

Godzilla - 10 Lipca 2008, 15:04

Wczoraj widziałam taką historię: skrzyżowanie Kasprzaka i Trasy Toruńskiej, czyli dwóch dużych dwupasmowych ulic, nad nim leci wiadukt Trasy, a równolegle nasyp i wiadukt kolejowy. Nasyp ogranicza widoczność, jednak zielona strzałka jest. Pieszego kierowca zdąży zauważyć, ale tym razem na skrzyżowanie z impetem wjechał rower. Miał zielone światło, lecz akurat z Kasprzaka samochód wyjeżdżał na zielonej strzałce. Tym razem skończyło się na pisku opon. Niewiele brakowało.
ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 15:09

w dużych miastach panuje moda na niezatrzymywanie się przy dojechaniu do zielonej strzałki oraz na wymuszanie tamże pierwszeństwa na pieszych. W Suwałkach zdarzenia w takich okolicznościach stanowią promil ogółu zdarzeń. w Warszawie to już grube procenty.
feralny por. - 10 Lipca 2008, 15:29

W Suwałkach za to panuje moda na zjeżdżanie z ronda bez kierunkowskazu. Szlag mnie trafia na to.
ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 17:09

Nie dziw się. Tylu niedzielnych kierowców codziennie przejeżdża przez moje piękne miasto :mrgreen:
feralny por. - 10 Lipca 2008, 17:14

Nie mogłem się powstrzymać, to jest nagminne. Czasami aż krew mnie zalewa.
ihan - 10 Lipca 2008, 17:27

Godzilla napisał/a
Nasyp ogranicza widoczność, jednak zielona strzałka jest. Pieszego kierowca zdąży zauważyć, ale tym razem na skrzyżowanie z impetem wjechał rower. Miał zielone światło, lecz akurat z Kasprzaka samochód wyjeżdżał na zielonej strzałce. Tym razem skończyło się na pisku opon.


O tak, część rowerzystów to taki ni pies, ni wydra. Gdy wygodnie zachowuje się jak pieszy (przejeżdżanie przez pasy - a jest to całkowicie niezgodne z przepisami). Tak samo jak brak przez policję egzekwowania mandatów za brak świateł o zmierzchu, a nawet w nocy.

dzejes - 10 Lipca 2008, 18:25

ilcattivo13 napisał/a
w dużych miastach panuje moda na niezatrzymywanie się przy dojechaniu do zielonej strzałki oraz na wymuszanie tamże pierwszeństwa na pieszych. W Suwałkach zdarzenia w takich okolicznościach stanowią promil ogółu zdarzeń. w Warszawie to już grube procenty.


Skąd masz te dane? Kiedyś przetrzepałem pół Internetu i okolice w poszukiwaniu choćby ślau statystyk dotyczących przyczyn i miejsc wypadków i kolizji i nie znalazłem niemal nic.

ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 18:34

W Internecie takich danych nie znajdziesz. Opracowuje je kilka (wg. mnie losowo dobranych) osób w KGP na podstawie statystyk otrzymywanych z sekcji RD z jednostek z całego kraju. Czasami jakieś wybiórcze dane z tego typu zestawień są opublikowane przez KGP, ale baaardzo rzadko.

Żebyś wiedział, jakie miałem trudności z uzyskaniem podobnych statystyk kiedy pisałem licencjat z przestępczości komputerowej.

dzejes - 10 Lipca 2008, 18:42

Ano właśnie, mnie interesowała kwestia uczestniczących w wypadkach osób "pod wpływem". I okazało się, że odnotowywuje się jedynie udział takiej osoby w zajściu. Natomiast czy była sprawcą, czy nie - nikt tego nie notuje.
ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 18:50

Notuje. Takie dane zapisuje się KSIP-ie, i różnych (w każdym województwie innych) dodatkowych aplikacjach oficerów dyżurnych. Później ktoś robi z tego analizy, które kilka razy w roku podają w mediach (z reguły przy okazji podsumowań długich łikendów, 1 Listopada itp.).

EDIT: poza tym, jeśli któraś ze stron zdarzenia była pod wpływem, wtedy jest uważana automatycznie za sprawcę (ew. za współsprawcę)

dzejes - 10 Lipca 2008, 18:54

No właśnie nie. Znalazłem na kopy tych analiz, o których mówisz i wszędzie jest magiczne "...odnotowano xxx wypadków, w których uczestniczyło yyy nietrzeźwych kierowców".

No więc właśnie ten edit - dlatego się tego nie odnotowywuje, a to bzdura jest, niestety. Przez to mamy zafałszowny obraz rzeczywistości i kolejne tematy zastępcze ściągają naszą uwagę.

Fidel-F2 - 10 Lipca 2008, 21:11

feralny por. napisał/a
W Suwałkach za to panuje moda na zjeżdżanie z ronda bez kierunkowskazu. Szlag mnie trafia na to.
to w Irlandii bys się wkurzał, oni uzywają kierunkowskazu na rondzie tak jak na zwykłym skrzyżowaniu
ilcattivo13 - 10 Lipca 2008, 22:40

feralny por. - często jeździsz przez Suwałki? Następnym razem daj znać, to zorganizuję jakieś blokowanie ronda albo chodzenie po pasach :wink:
Co do nieprawidłowego używania lub nieużywania kierunkowskazów na rondach - mój kumpel jeździ autobusem w warszawskim ZTM. On mówi, że nikt w Polsce nie jeździ gorzej niż Warszawiacy. I ja mu wierzę. W końcu parę milionów kilometrów już przejechał.

dzejes - (do editu) jest przepis, to się tak robi.
Takich analiz jak te, które cytujesz, jest rzeczywiście na kopy. Ja mam na myśli takie "ździebko" bardziej szczegółowe statystyki. Takie z wyszczególnieniem stref, pory dnia, prędkości, kierunku zjazdu ze skrzyżowania itp. Takiej statystyki w mediach nie uświadczysz, bo media uważają (skądinąd słusznie), że są zbyt mądre i skomplikowane dla zwykłych śmiertelników (znaczit dla ogółu) :| Z resztą, dla kadry zarządczej w Policji też często są zbyt trudne do zrozumienia... Poza tym, bardzo często pokazują jak bardzo źle są oznakowane nasze drogi i ulice. A nikt sobie dowalać roboty nie lubi...

feralny por. - 11 Lipca 2008, 08:04

Przez ostatnie 3 lata niemal codziennie i mam wrażenie, że w Suwałkach ludzie wstydzą się używać kierunkowskazów, albo jeżdżą na zasadzie "panie, ja tu już 20 lat skręcam, nie wiedziałeś pan?".
Jak jeżdżą Warszawiacy nie wiem, bo za rzadko się w stolicy pojawiam, żeby sobie zdanie wyrobić. Jest natomiast inne miasto bezprawia, po którym szczerze nienawidzę jeździć, a muszę czasami - Białystok. To jest jakiś koszmar - dziury takie, że cały samochód wpada i wszyscy próbują we mnie wjechać.

Martva - 11 Lipca 2008, 08:29

ihan napisał/a
O tak, część rowerzystów to taki ni pies, ni wydra. Gdy wygodnie zachowuje się jak pieszy (przejeżdżanie przez pasy - a jest to całkowicie niezgodne z przepisami).


O tak. I jak jest czerwone światło ( a piesi mają zielone) to przejeżdżają szybciutko na czerwonym i wyjeżdżają na środek skrzyżowania, żeby być te parę metrów do przodu (to specyficzne skrzyżowanie, niech mi ktoś nie wyjedzie że zostałaby z niego czerwona drgająca masa). I generalnie zupełnie się nie przejmują przepisami, nic a nic.

Godzilla - 11 Lipca 2008, 09:03

Żeby było jasne, ten rowerzysta jechał po ścieżce rowerowej. Tyle że ścieżka leci wzdłuż nasypu kolejowego, i jak z rozpędem wyjechał na pasy (swoje - rowerowe), kierowca nie mógł go w porę zauważyć. Przepisy przepisami (zielone światło miał), a kłania się zasada "ludzie myślcie, to nie boli". Zwolnić powinien, ten rowerzysta, i już.
Sandman - 11 Lipca 2008, 11:11

Zachowanie pieszych przypomina zbyt często zachowanie świętych krów. Uważają, że wszystko im wolno na drodze bo są pieszymi. Nie wiem skąd tyle bezmyślności w ludziach. Jak kierowca przejedzie na czerwonym (co niestety się zdarza i jest oczywiście naganne) to pomstują na czym świat stoi, ale z drugiej strony przechodzenie przez jezdnię przez pieszego na czerwonym nawet na dużych skrzyżowaniach jest sprawą jak najbardziej dla nich normalną, bo przecież nic nie jechało...

Jesienią, bodajże w listopadzie wracałem późno (ok 2-3 nad ranem) do domu. Dojeżdżając do skrzyżowania, gdzie nawet w nocy działają światła (zielone dla samochodów, przycisk dla pieszych do zmiany świateł) zobaczyłem faceta. Zimno, zacina drobnym, marznącym deszczem. Gość ma postawiony kołnierz, czapka wciśnięta na oczy, głowa schowana w ramionach - normalka przy takiej pogodzie. Toczę się dość wolno 30-40 bo ślisko. Żeby facet wykonaj najmniejszy gest dający znać, że będzie przechodził przez ulicę, odwrócił głowę w tym kierunku, nie mówię nawet o sprawdzeniu czy coś jedzie, ale cokolwiek. Nic. Wyszedł mi jakieś 3 może 4 metry przed maskę Skręcając prosto z chodnika na jezdnie. Reszta jak w filmie, zwolnione tempo, hamowanie, facet widząc co się dzieje skoczył do przodu. Minąłem go może o kilka, może o kilkanaście centymetrów. Gdyby mnie zarzuciło w lewo zgarnął bym go ze sobą. Po wszystkim zebrał się i uciekł, a ja jeszcze z dziesięć minut siedziałem w samochodzie usiłując dojść do siebie. Nikomu nie życzę ...

Ziemniak - 11 Lipca 2008, 11:54

Sandman, To co opisałeś mogło zdarzyć się tylko u nas. Znajoma, która mieszka w Danii obserwowała kiedyś z osłupieniem pieszego, który o trzeciej w nocy, przy zerowym ruchu, stał grzecznie na światłach i czekał na zielone :D U nas coś takiego jest nie do pomyślenia w dzień, a co dopiero w nocy. Normalnie cholera czasem człowieka bierze...


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group