To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - POWIEŚĆ W ODCINKACH!

NURS - 4 Stycznia 2007, 00:41

To długa opowieść :-)
Było to lat temu zedwadziscia, albo i więcej. pojechałem z Wrocka nad morze nasze kochane acz smierdzące z ekipa komputerowców, co by dzieciom przyblizyć wideło i iine nowinki techniczne. Razem ze mna było dwóch komouterowców, jeden sporych rozmiarów, drugi mikry. no i po przybyciu na miejsce (prawie doba jazdy nyską, z zabraknięciem apliwa w połowie sporej górki :-) okazało się, ze goście sa wporzo. kolejnego wieczora rozmawialismy przyu piwku albo innej gorzale o panienkach do podrywu i nagle ten wiekszy mówi: zero problemu, kapitan klata wszystko załatwi. Na to ja: a któz to ten kapitan. no i zobaczyłem. mikry stanal w pozie sueprmana zawinięty w koc. gościu był niesamowity, miał żonę miss polonia i w pupie podrywy (wcale mi sie nie dziwię) aczkolwiek ta klata, 76 cm w obwodzie, do dzisiaj mnie przesladuje w snach :-)
tot ak w skrócie...

Agi - 4 Stycznia 2007, 00:46

:mrgreen: :bravo Kapitan Klata
Ale przyznaj, że powieść jest z jajem i wyzwala takie pokłady energii i talentu... :mrgreen:
Właściwie powinieneś być dumny, że takie rzeczy dzieją się na naszym Forum.

Haletha - 4 Stycznia 2007, 08:40

Chyba mam pomysł jak uratować Tom Cicha. Ale do tego celu Holerycy nie mogą dostać się na pokład. Pochodźcie sobie jeszcze do wieczora po pałacu Ba'ala, dobrze?:)
Ixolite - 4 Stycznia 2007, 12:21

Słowniczek doczekał się aktualizacji :)

http://ixolite.info/SFFIH/powiesc/slowniczek.htm

Jak ktoś zbiera powieść, że tak powiem do kupy, to też moge na serwerze umieścić całość :)

Pako - 4 Stycznia 2007, 15:47

I guna mi zepsuli.... Big, Fuckin' Guna... :( nie daruję :evil:
I ciekawym zemsty ^_^

Aga - 4 Stycznia 2007, 15:51

Ja też, szczerze mówiąc. Znając NURSA (pewnie do spółki z Rodionem), pasek będzie zabójczy :D
Haletha - 4 Stycznia 2007, 18:57

Ostatni rodzynek został bezlitośnie wydłubany i zniknął w przewodzie pokarmowym Agi. Dziewczyna westchnęła i położyła głowę na stole. W kuchni panował półmrok i cisza zmącona tylko tykaniem zegara. Od czasu do czasu skwierczał jakiś kabel.
Pojedynczy wystrzał rozległ się tak nagle, iż zabrzmiał w uszach Agi niczym salwa z potężnego działa. Towarzyszył mu stłumiony okrzyk. Nasza bohaterka nie czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Poderwała się od stołu i wskoczyła na swoje ulubione miejsce pod zlewozmywakiem, wciąż ściskając w garści widelec. Serce tłukło się jej jak oszalałe. Nie wiedziała jak należy reagować w sytuacji zagrożenia Ojciec nigdy jej tego nie uczył. Po co? Mieli wszak liczną gwardię.
Kiedy echo wystrzału umilkło, na statku znów zapanował spokój. Tak wielki, że Aga zdecydowała się opuścić swoją kryjówkę i ostrożnie wyjrzeć na korytarz. Był pusty. Ośmielona tym faktem nasza bohaterka postanowiła więc zmienić dotychczasową postawę. Ostatecznie nie po to uciekła z Minas Nursis. Świat stał przed nią otworem. Tyle rzeczy było do zrobienia, tyle nowości do odkrycia. Tylu nowych przyjaciół do uratowania.
No właśnie, a może to wrócił któryś z Nieprzyjaciół? Po nią?
Aga rozejrzała się po kuchni za jakąś bronią. Patelnia... nie, patelnię, na której smażyły się cukinie, zabrał przecież Sasori. Noże miały przytępione ostrza, Rodion uczył niedawno Mirię jak się nimi posługiwać. Poza tym młoda lady nie lubiła noży, które śmierdziały cebulą. Po namyśle wzięła więc solidny wałek, chowając też do kieszeni sylwestrowego kostiumu piratki kilka migdałowych ciasteczek. W razie czego będzie je można ciskać zza węgła.
Hałas dobiegał chyba z okolic kabiny nawigacyjnej. Aga zacisnęła więc zęby i powoli, na palcach, udała się w tamtym kierunku. Nie pozwól, by strach cię opanował – szeptała w myślach strofy antycznej pieśni – strach to ciemna strona mocy – Cicho otworzyła śluzę i znalazła się przed pulpitem sterowniczym z migającymi dziesiątkami światełek. Okręt dryfował powoli przez bezgwiezdną przestrzeń, z rzadka tylko przecinaną świetlistymi kreskami meteorów.
Pulpit zaatakował z mocą, jakiej nikt nie mógł się po nim spodziewać.

Ocknęła się w obitym futrem Yeti fotelu pilota. Nad nią pochylało się zapłakane Asiontko.
- Przepraszam! – smarkało jej prosto w twarz – Nie przyszło mi do głowy, że to możesz być ty! Kiedy na statek wpadli ci... Tamci... przestraszyłam się i ukryłam w ładowni. Siedziałam tam długie godziny i wyszłam dopiero przed chwilą. Na ciemnej sali balowej pękł na mnie balon, uciekłam więc tutaj. Usłyszałam jakieś zbliżające się szepty, więc zaczaiłam się pod ścianą i... Nie gniewasz się, prawda?
- Ależ skąd. Bardzo się cieszę, że cię widzę – oświadczyła szczerze Aga pocierając czoło wałkiem. Musiała nieźle oberwać. Jeszcze teraz w oczach świeci jej się na czerwono...
Zaraz, na czerwono! Światełka na pulpicie migają! Lecimy!
Istotnie, prędkościomierze oderwały się od zera. Na horyzoncie zaczęła majaczyć jakaś planeta. Po paru minutach (zestresowane całą sytuacją bohaterki nie reagowały najszybciej) pojawiło się jeszcze coś. Czarna dziura. I maleńki osobowy stateczek, rozpaczliwie walczący z usiłującą go wessać siłą. Za szybą bielała skulona przy sterach ludzka postać. Emanowała od niej determinacja, ale i strach.
- Musimy pomóc temu komuś! – wykrzyknęła Aga zrywając się z fotela – Znasz się na pilotażu?
- Odrobinę – Asiontko wciąż szlochało, jednak zasiadło za sterami – Grałam w gry komputerowe ze ścigaczami, a Adashi przed porwaniem pozwolił mi trochę poprowadzić Holerę.
- Zbliż się więc do czarnej dziury – dziewczyna wolała nie zastanawiać się nad ewentualnymi skutkami swoich decyzji – Weźmiemy go na hol i wyciągniemy. Holera da sobie radę. Chyba.
Pilot małego stateczku w mig zrozumiał o co chodzi bębniącemu w szybę i bezgłośnie krzyczącemu wybawieniu. Kotwica została zarzucona, zaś kierowany niewprawną ręką Asiontka Małpilus jakimś cudem wydostał się z niebezpiecznej strefy, ciągnąc za sobą nadprogramowego pasażera. Zatrzymali się na opustoszałym lądowisku planety Omacha. Nawet dobrze się składa. Mawete mówił, że mamy tam lecieć.

Kierujący stateczkiem mężczyzna w białym mundurze przykląkł i ucałował dłonie obu dziewcząt. Córka Nursa poczuła, jak pod wpływem jasnego wzroku nieznajomego zaczyna się rumienić.
- Będę waćpannom dozgonnie wdzięczny za uratowanie życia mnie i mojemu towarzyszowi. Nie mogę wam teraz służyć, gdyż właśnie uciekam, ale gdybyście kiedykolwiek potrzebowały pomocy, zawołajcie me imię, a przybiegnę i oddam życie w waszej obronie. Jestem Logan. Komandor Logan.
- Aga – wyszeptała Aga, gdy już przestała chichotać i nerwowo trzepać rzęsami – a to moja przyjaciółka Asiontko.
- Przedstawicielka Młodzieży Wszechgalaktycznej, nadzieja wszechświata – dodała skromnie dziewczynka, po czym oprzytomniała – Wspominałeś coś, panie, o towarzyszu?
- Ach, rzeczywiście! Jest ciężko ranny, chyba trzeba będzie do niego zajrzeć. Kilka godzin temu zauważyłem, jak wciąga go czarna dziura. Ho, ho, musiałem dać nura prawie w sam jej środek! Sęk w tym, że mój pojazd jest raczej nikczemny. Kiedy odszedłem od sterów, by zająć się rannym, dziura zaczęła go znowu wciągać. Szczęściem zjawiły się panie. Jeszcze raz dziękuję.
Logan poprowadził dziewczyny do kabiny sypialnianej swojego stateczku. Tam, spowity bandażami, spoczywał na posłaniu...
- Tom Cich!!! Co on tutaj robi?
- Znacie go? – zdziwił się tajemniczy komandor – Ja niestety nic o nim nie wiem. Kiedy czyściłem i opatrywałem jego rany, jęknął tylko, że musi ratować jakiegoś gremlinka. Mówił też o przyjaciołach w biedzie i przeklinał. Znaczy, powtarzał w kółko „cholera”. Potem dałem mu środki na uspokojenie. Jest w bardzo ciężkim stanie, ale jeśli ma mocny ogranizm, być może zdoła przeżyć.
Aga westchnęła. Tempo ostatnich wydarzeń zaczynało ją przerastać.
- Nasi przyjaciele zostali porwani. Jeśli chcesz nam się odwdzięczyć, panie, pomóż nam ich odnaleźć. Podejrzewany, iż w całej sprawie maczał palce lord Nurs.
- Nurs?! – Logan aż podskoczył na te słowa – Nie powiem, w ładną musieliście się wpakować kabałę, skoro poluje na was najczarniejszy ze szwarccharakterów Galaktyki. To właśnie przed jego ludźmi uciekam i dosyć mi się spieszy. Ale w takiej sytuacji zostanę. I uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby wam pomóc.

W tym momencie zza włazu rozległy się liczne okrzyki . Asiontko przylgnęło do nieprzytomnego Toma, Logan odruchowo sięgnął do boku, Aga zaś uniosła wałek, który przez cały czas hołubiła do piersi. Limit miłych niespodzianek na ten dzień został już chyba wyczerpany. Tym razem musiało się wydarzyć coś nieprzyjemnego...
- Do cholery, to chyba Holera!
- A to obok? Na pewno jakieś nowe diabelstwo. Przyleciało po Agę.
- Gorat, pluń no kwasem, jeśli jeszcze dasz radę. Otworzymy go.
- Niech lepiej Lu i Krisu wysadzą ten właz.
- Ostrożnie, panowie, bo znowu się wszystko spieprzy!
Za szybą zamajaczyły sylwetki znajomych, kochanych postaci.
- Nie trzeba – młoda lady ze łzami w oczach powstrzymała rękę Logana, która właśnie odbespieczała broń – To właśnie są nasi przyjaciele.
- Oni? Taka banda przebierańców? To znaczy... chciałem powiedzieć... To wspaniale!
Właz odskoczył sam, gdyż nie był wcale zamknięty. W progu ukazała się postać Mawete. Już po chwili wszyscy padali sobie w ramiona.


A oto, co wydarzyło się wcześniej w zamku Ba’ala...


Adanedhel - 4 Stycznia 2007, 19:03

To ja w międzyczasie ujawnię jakie straszliwe tortury musieli przeżywać piraci w lochach:

Lord Nurs zaczynał się denerwować. Nakazał przeszukanie wszystkich otworów ciała piratów, ale nic nie znalazł. Zerknął na Studnię, leżącego nieruchomo pod ścianą. Może pierścień gdzieś wśród trybików zginął?
- Wezwać zegarmistrza - rzekł w końcu.
W oczekiwaniu na zegarmistrza postanowił rozpracować Anko. I może przy okazji jakiegoś whiskacza... mniam.
Podszedł do przykutej do stołu Anko. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi wielkimi, ciemnymi oczami. Patrzyła tak smutno, tak błagalnie.
Nurs z trudem oderwał wzrok.
- Nie dam się złapać na psie spojrzenie.
- Holera - mruknęła Anko i odwróciła wzrok.
- Pożałujesz tej żałosnej próby żałosnego przekabacenia mnie - warknał Nurs - Wezwać hiszpańską inkwizycję!
- Hiszpańską inkwizycję? - spytali oprawcy.
- Hiszpańską inkwizycję? - jęknął Rodion.
- Nie spodziewałam się hiszpańskiej inkwizycji - rzuciła Anko.
Drzwi lochów otwarły się gwałtownie. Zagrały fanfary. Do komnaty wpadło trzech biskupów w czerwonych szatach.
- Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji! (DIABOLICZNY ŚMIECH) - rzucił ten na przedzie. - Nasze metody to zaskoczenie i strach... zaskoczenie, strach i bezlitosna skuteczność. Papież już nie żyje więc odpada fanatyczne oddanie papieżowi.
Cała trójka zbliżyła się do unieruchomionej Anko.
- Aha, heretyczka! Przyznaj się!
- Ale do czego mam się przyznać.
- Więc nie przyznajesz się?
- Nie wiem do czego.
- Przyznaj się, przyznaj się - mówili coraz ciszej - przyznaj się, przyznaj się, przyznaj się...
- NIE WIEM DO CZEGO! - Anko już nie wytrzymywała.
- Aha! A więc nie chcesz się przyznać - rzekł pierwszy i odwrócił się do swych kamratów. - Biskupie Francisco, dawaj kotka.
- Natychmiast, biskupie Ximenez - zniknął za drzwiami.
Anko zbladła. Jakimż straszliwym narzędziem tortur może być kotek.
Po chwili wrócił biskup Francisco niosąc małego kota rasy perskiej.
- Czyń swoją powinność - rzekł Ximenez i odsunął się na bezpieczną odległość.
Francisco położył kota na brzuchu Anko i uśmiechając się paskudnie odsunął pod ścianę. Kotek przez chwilę patrzył niepewnie na torturowaną, po czym zamruczał i wyciągnął pazurki. Dziewczyna zamknęła oczy. Zaraz przerobi mnie na mięso, pomyślała. Mielone, dodała po chwili.
Tymczasem narzędzie tortur przeciągnęło się i złożyło w kłębek.
- Jaki miły kiciuś - Anko otworzyła oczy i odetchnęła z ulgą.
- Aha! Diabelskie nasienie! - krzyknął Ximenez. - Nie boisz się kociusia! Ale to nie koniec! Pokażemy ci na czym polega strach. Ból otworzy przed tobą swe nowe oblicze! (DIABOLICZNE GESTY) Zobaczysz do czego zdolna jest hiszpańska inkwizycja! - odwrócił się do drugiego biskupa. - Biskupie Kieł, przynieś mieszarkę!
Biskup Kieł zniknął w drzwiach. Po chwili wrócił niosąc ubijaczkę do piany.
- No nie, tego już za wiele! - krzyknęła Anko.
- Aha! Poczułaś strach. No, przyznaj się. Przyznaj się, przyznaj się, przyznaj się...
- Za Holerę, nie!
Biskup Ximenez pobladł. Nie rzekł nic. Wyciągnął dłoń po ubijaczkę.


Pomoc w napisaniu odcinka: Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones, Michael Palin :mrgreen: Najmocniej im dziękuję :)

Aga - 4 Stycznia 2007, 19:12

Kiedy oczyma duszy swej zobaczyłam Logana, jak przyklęka i całuje nam ręce, oplułam monitor. Chryste Panie... Zgon na miejscu :lol:

EDIT:
A dlaczemu oni są na czerwono, a nie na czarno-biało, jak dobrzy dominikanie? :P

Ixolite - 4 Stycznia 2007, 19:16

Kiciuś :mrgreen: :bravo
EDIT: w słowniczku kiciuś musowo pojawi się jako straszliwe narzędzie tortur :D

Adanedhel - 4 Stycznia 2007, 19:17

Dawaj, i to natychmiast :)

I dorzuć jeszcze trzech biskupów. Jako potwory :wink:

Aga - zrzynałem jak leci z Monty Pythona (do czego się zresztą przyznałem), a tam wszyscy byli na czerwono jak to biskupi. A, i jeden był w pilotce i goglach :mrgreen:

Haletha - 4 Stycznia 2007, 19:20

Biskup Kieł wyciągnął z kieszeni smocze jajo i rozbił je o stalowy łeb Nexusa. Dracena krzyknęła i zemdlała. Oprawca uśmiechnął się na widok miłej niespodzianki. Po chwili jednak wrócił do pracy: wylał zawartość jaja do kubka podsuniętego troskliwie przez biskupa Francisco. Oprawca numer jeden ze przerażającym zapałem począł ubijać kogel-mogel. Następnie do powstającej piany inkwizytorzy dodali dwie torby cukru, nucąc pod nosem:

Kręć się, kręć, na zdrowie,
Rób się słodka, rób.
Ona wszystko powie,
Albo będzie trup.

- Anko nienawidzi przesłodzonego kogla-mogla - pobielałymi ze zgrozy wargami wyszeptała Lu - Skąd oni wiedzieli?
Straszliwa substancja została nabrana na kryształową łyżeczkę i zawisła w powietrzu.
- Pytam po raz ostatni - Ximenez rzucał na nieszczęsną swój czarny cień - Przyznajesz się?
- Nie! - wrzasnęła dziewczyna i podskoczyła na stole na ile pozwalały więzy - Wolnoooo...
To nie był najfortunniejszy pomysł. W rozwarte usta wepchnięto pierwszą łyżkę.

elam - 4 Stycznia 2007, 20:34

Cytat
Jakimż straszliwym narzędziem tortur może być kotek.

:bravo :bravo :bravo :bravo :bravo :bravo
biedny moj ekran, znowu caly popluty :D
Adanedhel, Haletha - swietne to. Dzieki za uratowanie Tomcicha :)

a ja rano edytowalam "bal u ba'ala"; bo uswiadomilam sobie, ze sodomita i zoofil to jednak nie to samo .. :oops: trzeba mi wybaczyc, nie mam duzego doswiadczenia w tego rodzaju praktykach :D

no to mala ilustracja - gremlinek i Ba'al

Agi - 4 Stycznia 2007, 20:39

elam, tylko czemu gremlinek taki smutny?
Aga - 4 Stycznia 2007, 20:41

No właśnie! Jak jest tak blisko Ba'ala, to się powinien cieszyć :D
dzejes - 4 Stycznia 2007, 20:43

No bo Baal, bestia dzika
od Gremlina woli chłopcika.

:twisted:

elam - 4 Stycznia 2007, 20:50

a, bo to bylo ich pierwsze spotkanie :)
ale moge znalezc tez cos weselszego, jesli chcecie...

Haletha - 4 Stycznia 2007, 20:53

Cytat
No bo Baal, bestia dzika
od Gremlina woli chłopcika.

No właśnie. Też mnie zdziwił ten sodomita, ale pomyślałam: co tam, widocznie ten wyidealizowany Ba'al powinien z niejednego pieca chleb jadać;-P

Weselsze zostaw sobie na drugie spotkanie:)))

elam - 4 Stycznia 2007, 20:57

no niee nie mialo byc "sodomita" ... wtopa, prosze panstwa. przyznaje sie bez bicia. nie ma sodomity, nie nie nie. az taki zboczeniec z Ba'ala nie jest***. on tylko lubi zwierzatka :mrgreen:

***
a raczej ze mnie, tj z gremlinka... :D

Nexus - 4 Stycznia 2007, 22:29

Zaraz.. chwila... to ja trzymam z biskupami? I mam STALOWY ŁEB?!?!? Współandroidy mnie zlinczują... i odbiorą ukochaną snajperkę :(
Haletha - 5 Stycznia 2007, 11:37

Niby dlaczego miałbyś trzymać z biskupami? I nie mieć stalowego łba?;) Zresztą ja tam nie się nie znam na androidziej anatomii, ja tylko skromna specjalistka od łączności jestem;-))
Nexus - 5 Stycznia 2007, 11:51

Eee... bo tak jakoś zrozumiałem tę jajeczną torturę :) Że niby ja trzymam z nimi. Mogłem się uchylić, albo co...
A co do łba... mogłem mieć wstawioną tytanową płytkę... tak dla tortur :mrgreen:

Edit: Literówka.

Tomcich - 5 Stycznia 2007, 19:41

Dobra, to ja teraz coś napiszę. :D
Aga - 5 Stycznia 2007, 20:55

Nie chwal się, tylko pisz :D I nie uśmiercaj siebie tak na wstępie po raz kolejny. Nie po to cię Haletha przywróciła do życia ;)
Tomcich - 5 Stycznia 2007, 21:07

UCIECZKA

Tymczasem gremlinek w komnacie Ba’ala był poddawany wszelakim możliwym wyuzdanym praktykom (oczywiście nie takim o jakich wszyscy myślą :P ). W końcu nawet Ba’al. trochę się zmęczył i stwierdził:
- 60 raz z rzędu wystarczy, jednak to co mówili o gremlinkach nie jest przereklamowane. – po czym zapalił skręta z fajkowego ziela.
- Od tej chwili będziesz moją nałożnicą, co prawda 278 z rzędu, ale na pewno jedną z najulubieńszych.
- A moi przyjaciele – pisnął cicho gremlinek.
- Jak znam Nursa to pewnie dobrze się bawią – roześmiał się – on miał zawsze łeb do dobrych imprez. Pamiętam jedną taką, wszyscy tak się rozbawili, że po niej przez miesiąc nie mógł swojej wieży dopucować, a przecież ma niezłą ilość służby, o niewolnikach nie wspominając. Wszystkośmy zaży.... - urwał w pół słowa – Ech, to były czasy – i rozmarzył się zaciągając skrętem. Fajkowe ziele zaczynało działać, przez co jego oczy nabrały maślanego wyrazu i odpłynął w senne marzenia.
Ten moment gremlinek postanowiła wykorzystać. Pomimo tego, że spędził wiele rozkosznych chwil w łożu Ba’ala, nie mogła porzucić swoich przyjaciół, ciągle miała przed oczami obraz jak są oni poddawani najbardziej wymyślnym torturom. Nie, tak dalej być nie może – rzekła sobie w duchu i powoli zsunęła się z wodnego łoża. Zaczęła zakładać na siebie z powrotem wszystkie ozdoby, zapinki, koraliki (co zajęło jej około 2 godzin) po czym podeszła do konsoli komputerowej, na który, jak zauważyła, Ba’al. rzucił swoje rzeczy. Po drodze minęła ogromne tremo i przez chwilę mocno walczyła z chęcią przystanięcia i sprawdzenia czy jej futerko wszędzie wygląda doskonale. Już podchodziła do niego, gdy nagle usłyszała okropne okrzyki za drzwiami:
- Prędzej dawać tego kotka, hiszpańska inkwizycja czeka a z nią jej klienci.
Domyślała się o jakich klientów chodzi więc tylko szybkim krokiem minęła lustro i podeszła do konsoli. Tam na ekranie zobaczyła nieszczęsną Anko bestialsko torturowaną za pomocą odczytywanej na głos space – opery o pewnym latającym statku, w którym to tekście pełno było błędów ortograficznych i stylistycznych o gramatycznych nie wspominając. Dokładnie przyjrzała się rozmieszczeniu wszystkich straży, a następnie przez komunikator wezwała hiszpańska inkwizycję (która się tego nie spodziewała)
- Szybko przejdźcie na drugą stronę pałacu mamy tu czarownice.
Na te słowa postacie ubrane w czerwień szybko wybiegły z komnaty krzycząc:
- Czarownica, czarownica, spalić ją!
- Przynieście kaczkę, sprawdzimy czy waży tyle samo co czarownica!
- I nie zapomnijmy o sztucznym nosie.
Gdy pozbyła się już oprawców, zapisała sobie na karteczce rozmieszczenie straży i przed wyjściem z komnaty zwinęła jeszcze ze spodni Ba’ala kluczyki do najnowszego kosmicznego ścigacza marki Syrena 104 Turbo Charger o nazwie „O'Neill” . Na odejściu przesłała mu jeszcze buziaka i pomyślała, że choć trzyma on spółkę z Nursem to jednak będzie go miło wspominać. Szybko przebiegła przez korytarze prowadzące do kazamat, sprytnie omijając straże, których położenie znała i po chwili już witała się ze swoimi uwolnionymi przyjaciółmi. Wszyscy czuli się w miarę w porządku, najbardziej ucierpiała chyba Anko, którą niesamowicie wykończyły grafomańskie tortury.
- Szybko idziemy na pokład startowy, zwinęłam mu kluczyki od jego najnowszej fury – powiedział gremlinek z uśmiechem machając nimi w powietrzu.
Kiedy już wszyscy wyruszyli w drogę mijali po drodze zamkniętą salę zza których doszedł ich zduszony okrzyk:
- Pomóżcie, proszę.
Początkowo popatrzyli na siebie tylko, nikt nie kwapił się z otwieraniem drzwi. A może to kolejna pułapka? W końcu Wiedźma stwierdziła:
- No, w końcu to my jesteśmy tymi dobrymi w tej opowieści, to i my musimy pomagać. Ludziom trzeba ufać! – Po czym podeszła do drzwi i szybko je otworzyła.
- Ludziom, tak, ale innym potworom? – zdążył szepnąć jedynie Pako
Za drzwiami zobaczyli gromadę ludzi, której przewodziła piękna kobieta.
- Kim jesteście? – zapytała Wiedźma
- Ja jestem Agi55, kapitan okrętu „Pyra oceanu”, a tam to moja załoga. Zostaliśmy podstępnie uwięzieni przez Ba’ala, jedynie nasza pokładowa maskotka Sasori zdążyła jakoś zwiać w swoim kiblu ratunkowym. Niech ja go dorwę w swoje ręce, akurat to jego wachta była, sam zwiał, a nas nie ostrzegł!
- Sasori, taki złośliwy zieleniec co w kiblu mieszka? – zapytała Miria – no właśnie trzeba by go i Romulusa uwolnić. Zapomnieliśmy o nich.
- Znacie go? – krzyknęła Agi55 – no to prowadźcie mnie do niego! – rzuciła z błyskiem w oku.
- No to idziemy! Im szybciej z tym skończymy, tym szybciej napiję się Perły – powiedział mawete i wszyscy ruszyli w kierunku lochu szczególnie opornych więźniów.
Po ich uwolnieniu cała gromada (a było ich już sporo) ruszyła ponownie na pokład startowy. Tam rozdzielili się, Agi55 wraz z załogą wsiadła na pokład „Pyry”, tylko Sasori przezornie wolał pozostać wraz z naszymi bohaterami i wszedł na pokład ścigacza. mawete wraz z Agi55 doszli do wzajemnego porozumienia, wymienili się kodami dostępu i obiecali wzajemną pomoc w razie potrzeby. Po chwili obydwa statki wyruszyły w drogę, a za nimi zrobiło się piekło. To Lu wraz z hjeniem rozprawili się z resztą floty Lordów.
- No to teraz mnie cmoknijcie! – krzyknął jeszcze na odchodnym mawete
„O’Neill’ sprawował się wyśmienicie, już po godzinie dognał Latającą Holerę i załoga weszła na pokład. Wszyscy cieszyli się z odzyskania wolności, powrotu na Holerę oraz zobaczenia Tom Cicha przy życiu, jedynie gremlinke nie do końca była zadowolona. Cały czas wspominała pałac Ba’ala, a dodatkowo niepokój w niej wzbudzał Tom Cich. W głębi swego gremliniego serduszka czuła, że coś tutaj nie gra. Marszcząc nosek podeszła do łóżka, na którym spoczywał. Nie, to nie był „jej” Tom Cich, to jakaś podróba, coś się tu cholernie nie zgadzało. Rzuciła jeszcze okiem na nowo przybyłego Logana – nie wolno mu ufać - powiedziała sobie w duchu mrużąc oczka - trzeba go mieć na oku.


Kim jest Logan i Tom Cich, co się wydarzyło w pałacu Ba'ala po odkryciu ucieczki naszych bohaterów. To tylko niektóre z pytań oczekujących odpowiedzi. A co się działo z Tom Cichem odpowiedź niedługo. :P

Studnia - 6 Stycznia 2007, 01:02

"JA, ANDROID"

Ciemność...
Beep!
Niebiesko...
UWAGA! NASTĄPIŁO KRYTYCZNE ZAMKNIĘCIE SYSTEMU. CZY CHCESZ GO URUCHOMIĆ PONOWNIE? TAK/NIE
Tak
SPRAWDZANIE ZASOBÓW SYSTEMOWYCH... ZAKOŃCZONE
WYKRYWANIE URZĄDZEŃ PERYFERYJNYCH...
UWAGA, WYKRYTO INGERENCJE W UKŁADY PAMIĘCIOWE
ZALECANA AKTYWACJA MOTORYCZNA I FIZYCZNE USUNIĘCIE ZAGROŻENIA. KONTYNUOWAĆ? TAK/NIE
Fizyczne usunięcie? Przecież ja tylko drinki umiem mieszać? A co tam... Tak! Wykonać!

Światło! Fotoogniwa szybko zmieniają polaryzację. Jakaś paskudna morda tuż przede mną. Jakiś szybki jak błysk światła ruch i paskudna morda robi się jeszcze bardziej paskudna. Oczy jej na wierzch wyłażą... Hej to moja ręka! I ja znam tą paskudną twarz! To... Zegarmistrz...

- Co żeś mi zrobił pomiocie technoszatana?!- Studnia powoli podnosił się z leżanki zrywając kable popodpinane do wszystkich możliwych infozłącz, nawet do takich o których nie miał pojęcia - Mów co żeś mi zrobił - ponowił pytanie android nie puszczając małego, zasuszonego człowieczka który miotał się w jego uścisku charcząc - A... No tak...- Studnia puścił pokurcza który wylądował na tej części pleców, która już plecami nie jest.
- Ponawiam pytanie lalkarzu, co żeś mi zrobił?
- Rozkaz wykonywałem...
- Wgrałeś mi jakieś militarne programy, grzebałeś mi w pamięci? Po co?
- Nie mogę tego powiedzieć...
- O powiesz... - czerwone oczy Studni nabrały głębszego, krwistego odcienia - Powiesz, albo wypróbuje na Tobie moje nowe oprogramowanie... - android chwycił człowieczka za ubranie i podniósł do swojej twarzy - a zacznę od tego ciekawego małego programiku RedTooth to chyba coś o zębach we krwi?
- Nie aktywuj tego progr... - pełen przerażenia krzyk Zegarmistrza utonął w trzasku pękającej czaszki i chlupocie rozbryzgującego się mózgu...
- Ale oo ssoo chossi? - zdziwiony android patrzył na drugą mniejszą szczękę która wyskoczyła mu z ust kończąc karierę największego wynalazcy wszechświata.
- Coss Ty mi slobił piepsniety kulduplu! - krzyczał Studnia ścierając z siebie resztki czerwonej brei i zastanawiając się jak schować te nadprogramowe zęby i jakie jeszcze niespodzianki zaserwował mu Zegarmistrz...

Klang! Studnia aż się zachwiał gdy szczęka z impetem wróciła na swoje miejsce. No ładnie pomyślał gdybym był człowiekiem, to bym miał tam ślinianki podjęzykowe... A skąd ja znam anatomie człowieka? Co on mi tu wgrał? 1 000 000 punktów anatomicznych człowieka które mogą go zabić? A to się mawete ucieszy jak mu to pokaże! Zaraz?! mawete, załoga, statek? Muszę ich znaleźć! Studnia zaczął się rozglądać za wyjściem z warsztatu. Hmmm...Może tędy? pomyślał idąc do drzwi które były ledwo widoczne pośród tysięcy gratów i różnych części walających się po pomieszczeniu. No tak zamek elektroniczny, mam ruchomą szczękę, nie wiadomo ile dziwnych ostrzy poumieszczanych w najmniej spodziewanych częściach szkieletu, ale nie mam pieprzonej spawarki! Nie ma to jak stare sprawdzone sposoby. Android wyciągnął kabel światłowodowy z ręki i podłączył do zamka.
ICE BREAKER URUCHOMIONY...10%..30%...100%, OTWARTE
Ha! dzięki Pako za te Twoje programiki! Lepsze od tych poronionych zabawek Zegarmistrza, chociaż one też mogą się przydać. Tylko po cholerę on mi to wmontował Roztrząsając ten problem przekroczył próg i stanął jak wryty...
- Fiuuu... - aż zagwizdał przez syntezator (jego metalowe podniebienie, nawet z dodatkową ruchomą szczęką nie chciało się ułożyć do gwizdu) - Toż to hangar NURSA...
Studnia rozglądał się po obszernym lądowisku zapełnionym luksusowymi pojazdami ze wszystkich zakątków galaktyki - Nic się nie zmieniłeś Tatuśku - Studnia pieszczotliwie powiedział o swoim bądź co bądź stwórcy - wciąż chcesz mieć najwięcej zabawek na podwórku. No i dzięki Ci za to, bo by mnie tu nie było, nawet jeśli biegałem z tacą jako pomocnik Nureczki... Ale nadchodzi czas zapłaty - powiedział otwierając drzwi czarnego Galactic Maybacha z serii limitowanej Golden Rydzyk. To jest to. Opancerzenie godne gwiezdnego niszczyciela, przyśpieszenie myśliwca interceptor, i uzbrojenie... Nie ma uzbrojenia?! Acha! Za to mamy system kamuflażu... No to czas odnaleźć tą zgraje kosmicznych błaznów i ich kosmiczny złom... Czas znaleźć moją rodzinę...


No bo gdzie moze pasować android barman, ktorego próbowano z pewnym nawet skutkiem przerobić na maszyne do zabijania, jak nie załogi "Latające Holery". Tylko czy odnajdzie swoją rodzinę?

Aga - 6 Stycznia 2007, 08:44

Studnia:
Cytat
Ale nadchodzi czas zapłaty

:mrgreen: Zapłacą, sprawię, że zapłacą... ;)

Studnia - 6 Stycznia 2007, 08:48

Tak sobie pomyślałem, że skoro S.T.U.D.N.I.A. jest dziełem Lorda Nursa, a Aga jest jego córką, to TEORETYCZNIE są rodzeństwem... :shock:
Adanedhel - 6 Stycznia 2007, 09:27

Mam drobną sugestię. Niech wgrane Studni wersje programów okażą się działającymi tylko przez określony czas demami :mrgreen:
Studnia - 6 Stycznia 2007, 10:16

Dema fajna sprawa, ale ja to widze bardziej dramatycznie :wink:

- NIEEEEE!!!! Jak mogłeś mi to zrobić TY potworze!!! - Studnia miotał się po luksusowej kabinie Maybacha - Gdybyś nie zginął, to bym Cie zabił! Zegarmistrz!! Jak mogłeś je skasować?!
Android opadł na fotel pilota, gdyby mógł to by zapłakał.
- Jak mogłeś je skasować... Bez nich jestem nikim...Wszystkie przepisy na drinki, programy mieszające, schematy destylarni... Jak mam być S.T.U.D.N.I.A. skoro nie odróżniam Mocnego Oriońskiego od oleju silnikowego... mawete mnie nie przyjmie na pokład, znienawidzą mnie, Nie mam nikogo poza nimi... No tak jest jeszcze Ona, ale Ona też jest z nimi, poza tym nie zna prawdy...
- NURS!!! TY.... Ty... - nagły impuls wściekłości poruszył nanosynapsy neuronowe androida, dzięki czemu genialna myśl zaistniała w jego pamięci RAM, po czym szybko odnalazła odpowiednie dane na dysku twardym jednostki centralnej, czyli krótko mówiąc coś mu się przypomniało.
- PAKO!! Robił mi buckup!! Tam jest wszystko!! Usunie nowy software i wgra nowy stary!! Muszę ich znaleźć! - Z nową nadzieją w sercu... to znaczy w rozruszniku zaczął wpatrywać się w ekran radaru...
Upłynęło wiele godzin bezowocnych przeszukiwań przestrzeni kosmicznej gdy na radarze pojawił się w końcu upragniony symbol Latającej Holery.
- Prawie w domu...- w głosie studni dało się słyszeć modulowane wzruszenie. Włączył panel łączności i wywołał Małpilusa
- Latająca Holera, tu Studnia, jestem na kursie 35, 22, 10, 01 i zbliżam się do was z 2 podświetlną, proszę o ścieżkę dokowania.
- Studnia?! - Głos Halethy był zniekształcony przez odległość - Jak udało Ci się uciec?!
- To później. Potrzebuje pomocy, niech Pako grzeje komputery... Nurs coś mi zrobił nie jestem do końca sobą... Błagam pomóżcie...
- W posądku blasaku - Studnia ze zdziwieniem spojrzał na głośnik - Gorat? czemu seplenisz?
- Bo mi sęby powylywal, nie czas na to. Psełąc na stelowanie automatycne a ja wysyłam kooldynaty do twjego komputela pokładowego. Acha i ktos cos chce ci powedziec...
- Witaj w domu Synu - głos mawete był pełen wzruszenia, nawet przez głośnik.
- Dziękuje Kapitanie - Na metalowych powiekach Studni skropliła się para wodna, która spłynęła mu po twarzy...


Tak jest ciekawiej niż dema, wprowadza nowy wątek (kim jest taajemnicza Ona? :wink: ) i wzbogaca akcję... Kto następny?

Edit: Poprawki. I żeby nie było, pomysł Ada... Ade... No sami wiecie kogo, był świetny! To w sumie dzięki niemu wpadłem na pomysł tego odcinka... Dzięki Adanedhel!



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group