Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy
Kruk Siwy - 9 Maj 2008, 09:53
A pomyśl jakie wrażenie robil dwadzieścia late temu...
hrabek - 9 Maj 2008, 10:16
W sumie to chyba juz ze 30... Ja ogladalem pare lat temu. Mocny film, choc nie do konca dla mnie zrozumialy.
Kruk Siwy - 9 Maj 2008, 10:17
Ja go widziałem w 84 na konwencie. Moi drodzy ten film w Polsce był zakazany i oglądaliśmy go mając dodatkowe emocje...
hijo - 9 Maj 2008, 10:39
To ja chyba jestem jakiś inny nigdy nie wytrzymałem dłużej niż 20 minut tego filmu, zwyczajnie mi się nie podoba
hrabek - 9 Maj 2008, 10:40
Zazdroszcze Ci ogladania na konwencie. Pal licho juz te dodatkowe emocje zwiazane z ogladaniem czegos nielegalnego (teraz to nagminne, tylko z innego powodu), ale mogles na goraco podyskutowac z wieloma osobami na temat tego filmu. A mnie on meczy do dzis, bo kilka kwestii jest wciaz dla mnie nieodkrytych.
Kruk Siwy - 9 Maj 2008, 10:43
hijo, obywatel Kane też mi się nie podobał i Olbrzym też nie, ale obejrzalem żeby wiedzieć o czym mówię. A - nie mogę powiedzieć żeby Pomarańcza mi się podobała, ona po prostu zrobiła na mnie wtedy ogromne wrażenie.
hrabek - 9 Maj 2008, 10:51
Dokladnie tak. Mi tez film sie do konca nie podobal. Ale wrazenie zrobil. Podobnie jak wszystkie inne filmy Kubricka, jakie widzialem. One po prostu nie sa do podobania. Ale przekazuja sporo tresci, nad ktorymi mozna sie zamyslec.
Adashi - 9 Maj 2008, 11:24
No to ja wczoraj obejrzałem Tajemnicę Brokeback Mountain też daje sporo do myślenia...
hrabek - 9 Maj 2008, 11:35
A ja nie zdzierzylem.
Dlugasne i nic sie nie dzieje.
Adashi - 9 Maj 2008, 11:39
Bo to nie jest film akcji
hrabek - 9 Maj 2008, 11:45
Sa filmy niebedace filmami akcji, a bedace fajnymi filmami. Ten do nich nie nalezy
Adashi - 9 Maj 2008, 11:52
hrabek napisał/a | Sa filmy niebedace filmami akcji, a bedace fajnymi filmami. |
A czy ja mówiłem, że nie ma? To Ty powiedziałeś, że jest długaśny i nic się nie dzieje, a to jest wyznacznikiem złego filmu, ale w gatunku filmów akcji. W dramacie niekoniecznie. Poza tym wcale nie jest taki długi i jednak coś tam na ekranie się dzieje.
hrabek napisał/a | Ten do nich nie nalezy |
Dobrze, że chociaż emotka jest bo zapomniałeś dodać "imho", panie krytyku
Homer - 9 Maj 2008, 13:15
Ostatnio spotkałem się z opinią, że dodawanie 'imho' w postach to snobizm. Teraz już sam nie wiem, czy tego się w końcu używa czy nie używa na "wysoce-kulturyalnych" forach.
Adashi - 9 Maj 2008, 13:17
Homer, to tylko wtedy jak piszesz dużymi literami (IMHO), wtedy tak
Dobra, dobra sorry za offtop
Martva - 9 Maj 2008, 13:20
A to forum jest wysoce kultu... kurtu.. nooo, sami-wiecie-jakie?
Adashi - 9 Maj 2008, 13:24
I kto tu spamuje, a ona mnie zielonymi (szparagami chyba) straszy
Żeby było na temat, dzisiaj być może obejrzę Miasto gniewu albo Wyznania Gejszy
Słowik - 9 Maj 2008, 13:36
To nie jest na temat
A ja dzisiaj obejrzę "Wściekłe pięści węża" oraz "Sarnie żniwo, czyli pokusa statuetkowego szlaku"
hrabek - 9 Maj 2008, 14:56
Adashi: jasnym jest, ze jak pisze, to pisze we wlasnym imieniu, nie w czyims innym. Kiedys juz na tym forum Fidel to pisal. W przeciwnym razie w kazdym zdaniu musialbym pisac imho.
A twoja definicja jest jak kula w plot. Film nie musi byc filmem akcji, zeby cos sie w nim dzialo i nie byl dlugasny. Dlugasnosc i "nicniedziejnosc" jest pojeciem ruchomym w zaleznosci od gatunku. Np. nicniedziejnosc w bajce o strusiu pedziwiatrze bedzie wtedy jak kojot przez 3 minuty nie dostanie w czape. Oczywistym jest, ze w filmie akcji ten czas moze byc nieco wydluzony, a w dramacie jeszcze bardziej. Dlugasnosc i nicniedziejnosc nie sa zdefiniowane raz na stale i mozna ogladac dramat, ktory mozna okreslic, ze jest dlugasny i nic sie w nim nie dzieje. I nie ma to zadnego zwiazku z pedzaca akcja znana z filmow akcji. Howgh!
Homer - 9 Maj 2008, 16:33
No bo co? Może Adashi powiesz, że w filmach Jarmuscha Jima też się nic nie dzieje? Żeby nie był totalny off-top - obejrzyj "Miasto Gniewu".
ilcattivo13 - 9 Maj 2008, 23:36
Słowik - "Wściekłe pięści Węża" i kilka innych "arcydzieł" z tej "wytfioorni" obejrzałem, ale dopiero gdy podniosłem sobie poziom alkoholu we krwi. I jedyna rzecz, która mi się w tych filmach podobała (nawet na trzeźwo) to muzyka...
Adashi - 10 Maj 2008, 00:04
Homer napisał/a | Może Adashi powiesz, że w filmach Jarmuscha Jima też się nic nie dzieje? |
Ja? To hrabek mówił, że w filmie Anga Lee nic się nie działo...
hrabek, ale tak w sumie to nie obejrzałeś do końca, jak rozumiem? Wiesz, bo ja generalnie nie mam w zwyczaju wypowiadać się na temat jakiegoś utworu, którego nie znam
hrabek napisał/a | A twoja definicja jest jak kula w plot. Film nie musi byc filmem akcji, zeby cos sie w nim dzialo i nie byl dlugasny. |
Oczywiście, że nie. Przekręcasz moją wypowiedź, dłużyzny i jak to określasz "nic się nie dzieje" to wg mnie cechy kiepskich filmów akcji. Te dwie cechy przesądzające jakoby o miałkości rzeczonego obrazu wymieniłeś w stosunku do filmu, który filmem akcji zdecydowanie nie jest. Stąd moje zdziwienie.
Słowik - 10 Maj 2008, 14:35
ilcattivo, kompozycje i teksty piosenek rzeczywiście doskonałe, ale i udźwiękowienie niczego sobie
Obejrzałem oba pod rząd, wspomniane wyżej filmy. Było też odpowiednie nastawienie przed filmem oraz winko, które przyczyniło się do podniesienia miodności i oglądalności
Chłopcy i jedna dziewczynka dobrze się przy tym bawili, co było widać w scenach z 'making of'.
Dunadan - 10 Maj 2008, 23:04
Iron Man
Całkiem nieźle przez was zachwalany okazał być się przeciętnym filmem. Efekty owszem bardzo realistyczne ale było ich mało i jakos nie waliły na kolana - widziałem takie albo podobne w dziesiątkach filmów. Ot, zwykłe komiksowe rozrywkowe kino.
Aha, fajna muzyka a użycie Iron Mana Black Sabbath podobało mi się - warto wysłuchać do końca i jeszcze chwilę poczekać
Hubert - 11 Maj 2008, 14:11
Kawałkami:
Indiana Jones - dobrze sobie przypomnieć Indy'ego przed nową częścią.
Jak ugryźć 10 milionów 2 - o maaaatko. Z poprzednią częścią ma to to wspólne chyba tylko aktorów. Zupełnie inny typ humoru. Z czarnej komedii okraszonej wisielczymi żartami (dentysta do zabójcy:"Staram się to robić bezboleśnie. - Ja też") zrobiono takie homo-nie wiadomo, dużo żartów o seksie, a urok oryginału został zabity.
hrabek - 12 Maj 2008, 10:06
Adashi napisał/a | hrabek, ale tak w sumie to nie obejrzałeś do końca, jak rozumiem? Wiesz, bo ja generalnie nie mam w zwyczaju wypowiadać się na temat jakiegoś utworu, którego nie znam |
Tak, obejrzalem, ale od polowy przewijalem co chwila, bo nic sie nie dzialo i bylo dlugasne.
Adashi napisał/a | Oczywiście, że nie. Przekręcasz moją wypowiedź, dłużyzny i jak to określasz nic się nie dzieje to wg mnie cechy kiepskich filmów akcji. Te dwie cechy przesądzające jakoby o miałkości rzeczonego obrazu wymieniłeś w stosunku do filmu, który filmem akcji zdecydowanie nie jest. Stąd moje zdziwienie. |
Nic nie prekrecam. Ja ci mowie, ze film moze byc dramatem i nie miec dluzyzn, a ty sie upierasz, ze dluzyzny to moga byc tylko w kiepskich filmach akcji. Nie dojdziemy do porozumienia.
Adashi - 12 Maj 2008, 12:34
hrabek napisał/a | Ja ci mowie, ze film moze byc dramatem i nie miec dluzyzn, a ty sie upierasz, ze dluzyzny to moga byc tylko w kiepskich filmach akcji. |
Nie tylko, po prostu w stosunku do dramatu niespieszna narracja, czyli to co Ty nazywasz dłużyznami to niekoniecznie musi być zarzut, imho oczywiście
hrabek - 12 Maj 2008, 12:51
dzizas, czy ty w ogole czytasz co ja pisze? Przykladasz swoja definicje dluzyzny z kina akcji do kazdego rodzaju kina. A ja ci tlumacze, ze dluzyzny w kazdym filmie sa zle. Obojetnie, czy to pornos, komedia, glebokie studium psychologiczne bohaterow czy nawalanka. Moje pojecie dluzyzny jest szersze od twojego, co ci wytlumaczylem juz poprzednio, a ty dalej swoje.
Widziales Przed Wschodem Slonca? Tam nie ma zadnej akcji, dwoje ludzi przez caly film gada. I nie ma ani jednej dluzyzny. Oczywiscie wedlug mnie. Wedlug ciebie ten film jest jedna wielka dluzyzna. Ale u ciebie wyraz dluzyzna nie ma znaczenia pejoratywnego, nabiera go dopiero gdy wystepuje w kinie akcji. Jakies semantyczne nieporozumienie...
edit: aha, niespieszna narracja to nie jest to co JA nazywam dluzyznami. To jest to co ci sie wydaje, ze ja nazwalem dluzyznami, ale nie masz racji, o czym, mam nadzieje, ten post ostatecznie cie przekonal. Over and out.
Adashi - 12 Maj 2008, 12:55
Znaczenie ma takie same, różnica polega na tym, że w danym filmie Ty dostrzegłeś dłużyzny a ja nie, a zakończmy to (EOT), bo widzę, że się niepotrzebnie irytujesz.
ihan - 12 Maj 2008, 21:10
Oko z Jessica Albą ma trzy spore plusy:
1. Ciało bohaterki jest niezłe. Gdyby zła wróżka za karę obdarzyła mnie ciałem Jessici nie rozpaczałabym dłużej niż przyjęte w wypadku wizyt złych wróżek.
2. Bohaterka ma piękną pościel. Która występuje w kilku scenach. Taką pościel mieć pragnę.
3. i bonus dodatkowy. Bo seansie w Multikinie na Zakopiance w Krakowie późnym wieczorem można spotkać nietoperza. Nietoperza też mieć bym pragnęła.
Niestety, też sporo minusów: widz (na przykład ja) rozpuszczony horrorami japońskimi jest mocno rozczarowany cukierkowym zakończeniem i równie słodkimi duuuchami, które się nieźle tylko zapowiadają. Przesłanie filmu w stylu: duchy to równe chłopaki ( i dziewczyny) są nie jest satysfakcjonujące. Nic a nic. Rozumiem, że Amerykanie to twardziele. Ale jazda 15 godz. samochodem w jedna stronę, kilka mocnych przeżyć i powrót 15 godz. z powrotem bez noclegu robią wrażenie. Ale to pewnie od tego jedzenia kurczaków karmionych hormonami i antybiotykami.
A całkiem poważnie, z tego co wiem ze wzrokiem to nie taka prosta sprawa. Mózg musi się nauczyć widzieć. Odwracać sobie obraz, korygować zniekształcenia, widzieć trójwymiarowo. Nie wiem, czy mózg to pamięta, to nie jest tak, że wracamy wzrok, hop i już. Chętnie przeczytałabym coś na ten temat, opinię ludzi kompetentnych.
Hubert - 12 Maj 2008, 21:22
Strzelając śmiechem. Tak durne, że aż momentami śmieszne. No i solówka z Bochemian Rhapsody pod koniec to dodatkowy plus.
|
|
|