Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Co ciekawego u konkurencji słychać?
lakeholmen - 18 Września 2013, 12:05
Fidel-F2 napisał/a | Nie uważam, że fakt że wiemy kto zabił od pierwszej sceny z definicji psuje kryminał. Owszem panu Lelonkowi trochę brakuje do mistrzostwa, niejeden pewnie zrobiłby to lepiej, to nie jest groteska na miarę Wesela w Atomicach, ale będę bronił zdania, że jest przyjemna w odbiorze, oczywiście poza fatalnym zakończeniem. |
Z "przyjemna w odobiorze" trudno dyskutować, to fakt.
Mozliwe, ze w ogóle odbiór zależy od tego, jak kto patrzy na ludzkość etc.
A co do odkrycia "kto zabił" w pierwszej scenie, z reguły taki kryminał czymś potem zaskakuje, a tutaj żadnego zaskoczenia nie było. Natomiast, jeśli ktoś uznał obraz ludzkości w oczach tych właśnie obcych za ciekawy, tym lepiej dla niego
Nitj'sefni - 18 Września 2013, 17:21
Kilka słów o wrześniowej Nowej Fantastyce.
Witchma - 19 Września 2013, 14:57
Dokończyłam jednak tego Złodzieja dusz z FWS nr 3/2013 - od dziś jest to dla mnie wzór całkowitej nijakości i przeciętności (dobrze, że na poziomie językowym nie boli, choć bardzo niedobre dialogi są). Krew Casanovy co prawda mnie nie porwała, ale w porównaniu ze "Złodziejem" o klasę wyżej. Cieszy mnie myśl, że to, co dobre w tym numerze, jeszcze przede mną
cranberry - 20 Września 2013, 09:27
Witchma, a ja właśnie sama nie wiem, które z tych dwóch opowiadań oceniłabym wyżej - Krew Casanowy rzeczywiście ma pewien wyrazisty pomysł, ale za to Złodziej dusz ma więcej tła - a ja lubię w literaturze to coś, co sprawia, że wierzę w świat i postaci, że zdają mi się "prawdziwe". Więc w Złodzieju jest na tyle sporo drobiazgów w tle, że je (tło) zapamiętałam, a do tego - jak wspominałam - lubię postaci.
Natomiast mam problem z notkami mc do tych opowiadań One są takie trochę w stylu - przychodzisz na imieniny do cioci i ciocia od progu: "ALE UTYŁAŚ! Ładna sukienka..."
Tak jest w tych notkach - nie wiem, może to trochę asekuracji, że nie są to teksty, które (cytuję z pamięci) "popychają fantastykę do przodu, ALE..." Myślę, że autorom może być nieco nijako po przeczytaniu takiej notki, a przede wszystkim czytelnik się od razu nastawia na "nie". A jako czytelnik wolałabym, że Redakcja stała murem za swoimi wyborami - jakkolwiek mam też świadomość ogromnej presji, która teraz jest na Redakcji ze strony szerokiej publiczności (dyskusje o tym, "czy wreszcie da się kupować NF" toczą się nawet w gronie osób od stu lat niekupujących ). OK, może to były rzeczywiście średnie opowiadania, ale przyjemne, a od marudzenia na pismo to jesteśmy MY i prosimy Redakcję, żeby nam nie wchodziła w kompetencje
Fidel-F2 - 20 Września 2013, 09:37
cranberry napisał/a | Natomiast mam problem z notkami mc do tych opowiadań One są takie trochę w stylu - przychodzisz na imieniny do cioci i ciocia od progu: ALE UTYŁAŚ! Ładna sukienka...
Tak jest w tych notkach - nie wiem, może to trochę asekuracji, że nie są to teksty, które (cytuję z pamięci) popychają fantastykę do przodu, ALE... Myślę, że autorom może być nieco nijako po przeczytaniu takiej notki, a przede wszystkim czytelnik się od razu nastawia na nie. A jako czytelnik wolałabym, że Redakcja stała murem za swoimi wyborami - jakkolwiek mam też świadomość ogromnej presji, która teraz jest na Redakcji ze strony szerokiej publiczności (dyskusje o tym, czy wreszcie da się kupować NF toczą się nawet w gronie osób od stu lat niekupujących ). OK, może to były rzeczywiście średnie opowiadania, ale przyjemne, a od marudzenia na pismo to jesteśmy MY i prosimy Redakcję, żeby nam nie wchodziła w kompetencje | Ładne, zwłaszcza ostatnie zdanie.
edit: nie ma emotki z czerwoną szminką ( ) , mojego ulubionego uśmiechu, może by tak jeden jęzor wywalić i wstawić zamiast niego
gorat - 20 Września 2013, 09:49
Słuszna uwaga, sprawdzę.
Edit: plik został podmieniony w nowej wersji forum - już OK.
Witchma - 20 Września 2013, 13:04
cranberry napisał/a | Witchma, a ja właśnie sama nie wiem, które z tych dwóch opowiadań oceniłabym wyżej - Krew Casanowy rzeczywiście ma pewien wyrazisty pomysł, ale za to Złodziej dusz ma więcej tła - a ja lubię w literaturze to coś, co sprawia, że wierzę w świat i postaci, że zdają mi się prawdziwe. Więc w Złodzieju jest na tyle sporo drobiazgów w tle, że je (tło) zapamiętałam, a do tego - jak wspominałam - lubię postaci. |
Musiałaś się jakoś bardziej wczytać "Złodzieja", bo według mnie tło jest potraktowane równie po macoszemu jak "intryga". Główny bohater miał niefajną matkę i siostrę z nieślubnym dzieckiem. I absolutnie nic z tego nie wynika.
Ale przejdźmy do tego, co tygryski lubią najbardziej
Popiołun - mrrrrau. Nastrojem tekst przypominał mi trochę "Przedksiężycowych", ale wszystko tu było bardziej. Bardziej pesymistycznie, bardziej weirdowo, bardziej wciągająco. Ale mogę być nieobiektywna, bo jak widzę przy tekście Szyda, to bez czytania mi się podoba
Niewolnik - bardzo pozytywnie mnie ten tekst zaskoczył, lokuję go o jakieś pięć klas wyżej od tych konkursowych.
cranberry - 20 Września 2013, 13:49
Witchma napisał/a | Popiołun - mrrrrau. Nastrojem tekst przypominał mi trochę Przedksiężycowych, ale wszystko tu było bardziej. Bardziej pesymistycznie, bardziej weirdowo, bardziej wciągająco. Ale mogę być nieobiektywna, bo jak widzę przy tekście Szyda, to bez czytania mi się podoba |
Ja go zapamiętałam sprzed stu lat z tekstu, który mnie wtedy jakoś dogłębnie zbulwersował, ale też nie mam pojęcia, jak czytałabym go teraz.
No i właśnie przeżywam etap zaskoczenia, że to się tak dobrze czyta - najpierw ten tekst o teleportacyjnej pielgrzymce papieskiej gdzieś w kosmosie (nie ścięło mnie tak całkowicie z nóg, ale ogólnie na bardzo plus) - i teraz to.
Cały wątek Szpulki! No i wszystko inne.
Niewolnik - tak, zdecydowanie porządny debiut. Zwłaszcza, jeżeli zwrócić uwagę na wiek autorki (choć nie chciałabym, żeby zabrzmiało to protekcjonalnie).
No, ale BA! To NASZA autorka jest, esensyjna! (cały czas mam nadzieję, że kiedyś będę się mogła chwalić, że odkryłyśmy drugiego Dukaja )
Witchma - 20 Września 2013, 14:16
cranberry napisał/a | Zwłaszcza, jeżeli zwrócić uwagę na wiek autorki |
Ależ to właśnie zaskoczyło mnie najbardziej
cranberry napisał/a | To NASZA autorka jest, esensyjna! |
Ładnie się Wam wyhodowała, mam nadzieję na kolejne teksty.
cranberry - 20 Września 2013, 14:33
Tu takie krótkie coś: Maria Dunkel - Wilk wśrod jagniąt
Niewolnik jest dłuższy i chyba poważniejszy. W sensie - bardziej przemyślany, bo Wilk też jest dość ponury, ale bardziej można by się różnych rzeczy czepiać. Natomiast w Wilku wśród jagniąt ujęło mnie to, o czym ciągle Wam truję - "uwierzyłam" w postać.
O, widzę, że jest jeszcze na Fahrenheicie coś takiego: Maria Dunkel - Sługa kłamstw, ale nie czytałam, to się nie wypowiadam.
Witchma - 20 Września 2013, 14:37
cranberry, dzięki, przeczytam po powrocie do domu
Fidel-F2 - 20 Września 2013, 15:14
Przeczytałem (z małym wyjątkiem) zaległy numer FWS 1 (38) 2013. Polskie opowiadania wszystkie w tonie lekkiego horrru/opowieści niesamowitych. Preparator Nawrockiego taki sobie ale ok, po prostu nie moja bajka. Za to Orbitowski i Strzeszewski bardzo na plus. Z zagranicy Tidhar tak sobie, lekko na plus, ale nie ma szans żebym coś pamiętał po tygodniu. Nowelkę Doctorowa i Rosenbauma zarzuciłem po sześciu czy ośmiu stronach. Może tam coś jest (wnosząc po ocenach na fantaście chyba nie jest źle) ale naprawdę nie zamierzam się przedzierać przez kolczaste zarośla po to tylko, żeby się dowiedzieć. Szkoda czasu.
mc - 21 Września 2013, 16:08
Zamustrowawszy się na nowym-starym forum, odzywam się i tu, żebyście wiedzieli, że czytam Wasze opinie z uwagą. (Choć w sumie nie wiem, czy to wiedza komukolwiek do czegoś potrzebna... ).
Problem z "Onymi" (IMO) zasadza się na ilustracjach - czytane w pliku, opowiadanie nie było od początku tak jednoznaczne i dostarczyło mi sporo frajdy. A uwaga o notkach - touche. Postaram się za bardzo nie marudzić (ale nie mogę niczego obiecać) ;P
A w ogóle to fajnie, że czytacie, komentujecie, zaglądacie do pisma (pism), nawet jak czasem muszę zaliczyć na tę okoliczność opeer. Bez trójgłosu autor-czytelnik-redakcja - ta zabawa miałaby dużo mniej sensu.
cranberry - 21 Września 2013, 19:16
mc, ilustracje w NF często spoilerują JAK DIABLI...
A że czytasz, to już wiem. I nie mogłam się zdecydować, czy mam wobec tego powściągnąć jęzor, czy wręcz przeciwnie - uznałam, że ależ WRĘCZ PRZECIWNIE
A o "Onych" to ja jeszcze napiszę (oddala się z demonicznym rechotem )
cranberry - 21 Września 2013, 19:24
Ech, coś mi posty się nie zapisują
Więc jeszcze raz: Fidel, mnie o dziwo teraz w pamięci z tego numeru został Preparator (czyli klimat był), a Orbitowski na zasadzie, że "A tak, jasne, świetne, świetne", ale jak się zagłębić, to bez dzikiego entuzjazmu.
Przez długi cyberpunk przebrnęłam, bo to niby moja działka zawodowo, niektóre myki mi się nawet podobały, ale bez szału - zdecydowanie w kategorii "długie i futurystyczne" Valente (Bezszelestnie...) rządzi i wymiata.
charande - 22 Września 2013, 16:26
Wrażenia z wrześniowej NF:
Liu i Valente - oba teksty super, przy czym opowiadanie Valente ciut bardziej trafia w moje subiektywne gusta: i życie rodzinne a la konserwatywna Ameryka lat 50. przemienione we własną okrutną karykaturę, i zapadające w pamięć postacie, i przejmujący smutek pod kolorową otoczką tej pozornie sielankowej egzystencji. Słowem, to co tygrysy lubią najbardziej.
Czytając opowiadanie Kena Liu, gdzieś w 3/4 domyśliłam się, jakie może być zakończenie, ale i tak mnie wzruszyło, kiedy już do niego doszłam. Poza tym bardzo mnie ujęło zestawienie w jednym tekście mitów kosmogonicznych z sf.
W tłumaczeniu jest malutki błąd:
"wędrował wzdłuż podwójnych helis nitek DNA, naprawiając uszkodzenia, _tłumiąc_ niektóre segmenty i _uwydatniając_ inne"
Powinno być coś w rodzaju: tłumiąc ekspresję niektórych segmentów i wzmacniając ekspresję innych (chodzi o to, że niektóre geny są transkrybowane a inne nie).
Opowiadania polskie:
"Drobnoustroje" - w trakcie lektury dośpiewałam sobie do tego opowiadania zupełnie inną interpretację, niż autor zamierzył, mianowicie i dopiero po powtórnym przeczytaniu końcówki załapałam, ossochozi. Bardzo mi się podobały klimaty obyczajowe w tym tekście, wątek Obcych już mniej.
"Demon Maxwella" - typowe opowiadanie na bazie jednego błyskotliwego pomysłu. Sprawnie napisane, nie do końca "moja bajka", ale pomysł i wykonanie doceniam.
"Oni" - podpisuję się pod opinią wyrażoną przez Fidela, moje odczucia są podobne.
Ziuta - 22 Września 2013, 16:52
charande napisał/a | W tłumaczeniu jest malutki błąd:
wędrował wzdłuż podwójnych helis nitek DNA, naprawiając uszkodzenia, _tłumiąc_ niektóre segmenty i _uwydatniając_ inne
Powinno być coś w rodzaju: tłumiąc ekspresję niektórych segmentów i wzmacniając ekspresję innych (chodzi o to, że niektóre geny są transkrybowane a inne nie). |
Przypomina mi się anegdota, że kiedy Alfred Tennyson napisał "w każdej minucie rodzi się człowiek, w każdej minucie człowiek umiera", matematyk Babbage odpisał mu, że w wiersz wkradł się błąd, bo powinno być "w każdej minucie rodzi się 1,16 człowieka, w każdej minucie 0,98 człowieka umiera".
charande - 22 Września 2013, 21:19
Ziuta,
ihan - 22 Września 2013, 21:55
Bardziej by mnie bolały te "segmenty" DNA. "Podwójne helisy nitek DNA" (jeśli ktoś już musi to nici raczej, chyba, że pisze haiku czy inną poezję) to trochę za dużo. Ale fakt, że tłumienie i uwydatnianie segmentów boooli, bo nie ma sensu, w przeciwieństwie do umierania i rodzenia się ludzi w ilościach dowolnych.
cranberry - 22 Września 2013, 21:56
Ziuta,
Przygotowałam pracowicie recki w brudnopisie, zapluwam się w nich malowniczo i już nie mam siły ich przeredagowywać, żeby dodać ukrywanie spoilerów, więc trudno. No i osobą, która interpretowała po linii "schizofrenia", była oczywiście charande, co wynika z powyższego.
cranberry - 22 Września 2013, 22:06
Nowa Fantastyka 8/2013
Numer sierpniowy nie jest zły - tylko z mojej strony jakby pod znakiem niezrozumienia.
Archiwum (Adam Przechrzta) - opowiadanie rocznicowe (dla mnie to akurat na plus, jak w przypadku tego ze stycznia), ale przede wszystkim: ofiara notki mc No bo jak prosty czytelnik fantastyki czyta, że "Bohaterom Przechrzty udaje się za dużo i za łatwo (...), jednak trudno się o to gniewać, kiedy chodzi o Powstanie Warszawskie" oraz "mała rekompensata w fantastycznej walucie" (niby "dość gorzka", ale jednak) - no to czytelnik spodziewa się czegoś w stylu "ku pokrzepieniu serc zmieńmy historię i zrzućmy wszystkim wrogom atomówki na głowy". No, sorry, do tego mnie prawicowa problemowa fantastyka przyzwyczaiła
No i nie wiem znowu - czy mc zrobił skrót myślowy, czy ja tego opowiadania kompletnie nie rozumiem? Tu miał być spoiler ukryty, ale nie ma jak, a jest wrzesień, więc UWAGA SPOILER: dwóch mniej lub bardziej wrażych szpionów eeeee... [cenzura mode on] wykorzystało dzielną polską łączniczkę ekhm... emocjonalnie (jeden właśnie umierał, więc nie poszalał) oraz politycznie. Łączniczka chce sprawić, żeby ZSRR "zginął lub przynajmniej przestał istnieć w takim kształcie jak dotychczas" i w efekcie - zabija Stalina. No ja niby wiem, no wiem, ALE... To trochę mało, tak jakby... Spodziewałam się, no nie wiem, atomówki właśnie, albo czegoś w stylu bombardowania Drezna.
Więc mam silne wrażenie, że może naprawdę czegoś nie załapałam.
Żeby było jasne, to nie jest tak, że opowiadanie mi się NIE podobało. Nie podobało mi się POSŁOWIE - dla jakiego czytelnika docelowego ono w zasadzie jest? Natomiast sam tekst miał strasznie fajnych bohaterów, wszystkich troje. A Angol z opisu skojarzył mi się z Jamesem Bondem Fleminga
Tylko końcówka (części fabularnej) mnie rozczarowała - choć nie wiem, czy nie ze względu na moje nastawienie.
BTW tutaj Bondowatość bohaterów pasowała, w Czarnym winobraniu nieco raziła.
Sztuka w zaścianku (Jakub Małecki) - POWINNO mi się podobać. Bo realizm magiczny "i w ogóle". Ale spłynęło po mnie, no nic nie poradzę. Jakieś niezrozumienie na poziomie emocji.
Uczeń Abdulla al Hazzreda (Bartosz Kalinowski) - Lovecrafta nie czytałam, ale już mi (chyba?) dość intensywnie wytłumaczono, z czym się go je. Połączenie z klimatami arabskimi zapowiadało się smakowicie, styl specyficzny, ale poczytać można, skoro wiadomo, że "tak ma być". Ale właśnie znów mi się jakoś rozmyło po kilku stronach.
Pieśń o śmierci i śniegu (Laird Barron) - Smakowite!! Niby oparte na schemacie ucieczki, ale jak ładnie wokół tej ucieczki budowane! Bardzo fajny tekst.
Epizod siódmy: ostatnia bitwa ze Stadem w Królestwie Fioletowych Kwiatów (John Langan) - tytuł masakryczny, ale pasuje do treści Chociaż przyznam, że w przypadku obu opowiadań zagranicznych kompletnie nie będę kojarzyć tytułów z treścią, a szkoda, bo oba mi się podobały. Nie przypuszczałam, że lubię post apo, nie przypuszczałam, że zupełnie nie będzie mi przeszkadzać brak wyjaśnienia "co, jak i dlaczego" (a wręcz, że będzie to zaleta). Bardzo podobały mi się postaci, ich relacje i - nazwijmy to: "tajemnica" chłopaka.
Z publicystyki - wywiad z Anną Kańtoch, Podrzucki, Orbitowski. Sullivanowi chyba powoli kończą się tematy.
cranberry - 22 Września 2013, 22:16
Nowa Fantastyka 9/2013
Polskie - beznadzieja (no, sorry, co ja poradzę?), zagraniczne - rewelacja.
Drobnoustroje (Piotr Mirski) - Czytając byłam bardzo na "nie". Potem spotykałam się albo z pozytywnymi recenzjami, albo z krytyką tylko wobec tego, co dla mnie jako takie wadą nie jest (używanie fantastycznej maski tylko po to, żeby opisać zjawisko psychologiczne, czyli w tym przypadku reakcję młodego mężczyzny na ciążę partnerki). Spotkałam się też z opinią, że to wszystko to mogą być rojenia schizofreniczne tego młodego po tym, jak mu dziewczyna poroniła i doznał wstrząsu. Hmm... Może i tak. Ja to jednak odbieram prosto, jak na fantastę przystało: wątek chłopaka dzieje się PO wątku ginekologa, kosmici byli naprawdę... (tu się zawiesiłam, bo w wątku chłopaka nie ma o nich NIC, no ale przyjmijmy, że (1) teoretycznie nie musiało, (2) pewna umowność realiów w tym tekście jednak jest), no więc kosmici byli, ginekolog z kosmitą-renegatem w głowie zabił dziecko swojej żony oraz dzieci innych kobiet "o podobnym genotypie". Sama konstrukcja na granicy obłędu i "prawdziwej science fiction" jest w sumie na plus.
Tylko że to wszystko mnie tak strasznie odrzucało... Pomysł science fiction - beznadzieja. Wątek młodego - beznadzieja... Ja WIEM, że to tak miało być, miał być niedojrzały, przerażony, wiecej: nawet uważam, że OK, facet MA PRAWO być niedojrzały i przerażony, jak niedojrzała i przerażona jest często w głębi serca przyszła matka. Więc MA PRAWO - o ile nie truje partnerce, przed nią odgrywa opokę. Ale mnie odrzucało. Może gdyby to jednak było opowiadanie niefantastyczne, bez tej demonicznej końcówki - gdyby prowadziło do jakichś sensownych psychologicznie wniosków. A tak - mamy znowu babę w ciąży jako naczelnego straszaka. Zamęt i groza.
A wystarczy trochę medycznego wykształcenia, masa empatii i masa talentu literackiego i z tematu "baba w ciąży, dzieciobójstwo" powstaje Lilka. Bo ale to trzeba być Radkiem Rakiem
Trułabym coś, że znowu chłopackie lęki (jakieś dwa lata temu była baba zombie w ciązy bodajże), znowu bohaterka służy głównie do tego, żeby ją zapłodnić i wypatroszyć (kolejność dowolna), ale raz, że w sumie Ciećwierz też takie cuda opisywał w Śnigrobku (a podobało mi się!! Jednak trzeba UMIEĆ), a dwa, że to w końcu w NF sto lat temu czytałam opko o komandosce, co miała jako surogatka donosić ufocki płód (rodzice ufoki zginęli w katastrofie latającego spodka), ale komandoska zwiewa z bazy na pustynię, rodzi w samotności, a potem odnajdują ją inne ufoki i ona im dzieciaka oddaje. Nie mam ZIELONEGO pojecia, jak bardzo bezsensowne i kiczowate wydałoby mi się to opowiadanie teraz , ale zapadło mi w pamięć jako totalne objawienie - że rodząca może być silna, może być podmiotem, a nie tylko przedmiotem i - dajcie Siły Wyższe, żeby nie ofiarą. Więc przyjmijmy, że truję na Drobnoustroje, a nie na NF w całości
Demon Maxwella (Tadeusz Solecki) - To jest niestety (w sposób niezawiniony przez autora) tekst z gatunku takich, które po mnie spływają. Bo ja muszę się w literaturę zanurzać, uwierzyć w świat, w postaci. Opowiadania typu eksperyment myślowy (bez całego tła, które np. Jarek Błotny w Lebensraum dorobił), więc takie bez tła - nie ruszają mnie zupełnie.
Oni (Michał Lelonek) - O, matko i córko... O ilustracji już pisałam. Autor strzela sobie malowniczo w stopę "zabójczą" puentą, ponieważ bez niej (gdyby była JAKAŚ INNA), można by zakłądać, że autor WIE, że od pewnego momentu będziemy wiedzieli o kogo chodzi, ale podejmiemy grę z konwencją.
Ale NIE W TYM PROBLEM! Problem, że te wszystkie obserwacje i wnioski są makabrycznie NAIWNE. To jest niestety dramatyczny problem tekstów, które porywają się na refleksje nie w skali mikro (relacje miedzyludzkie), a takie "poważne SF problemowe". Ja to widzę po tekstach przysyłanych do Esensji. Żeby pisać problemowo, trzeba MIEĆ WIEDZĘ, znacznie wykraczającą poza przeciętną. Natomiast, żeby pisać o ludziach wystarczy (tylko i aż) mieć zmysł obserwacji i empatię. Opcja "jestem młody, mam umysł ścisły, porwę się na Poważny Temat" zazwyczaj nie kończy się dobrze... I tak, idąc śladem Kresa, pozdrawiam w tym momencie seksistowsko głównie chłopaków...
W ramach odtrutki, nie, nie na optymizm, jeno na NAIWNOŚĆ, czym prędzej wzięłam się za Wattsa. Konkretnie za Behemota. Bo tak, dopuszczam możliwość, że to Ślepowidzenie tak nieodwracalnie zryło mi mózg, że już niestety opowiadań w stylu Onych nie docenię.
(Autora, jeżeli to czyta, przepraszam, bo aż mi się głupio zrobiło. Przecież to nie znaczy, że INNE jego teksty by mi się nie spodobały).
(BTW z tekstów konkursowych na razie najbardziej podobała mi się Skomplikowana ciemność Lucyny Grad)
Część zagraniczna ukoiła moje skołatane nerwy (czytałam w pociągu, nie miałam jak uciec, Behemot nawoływał z plecaka, ale byłam twarda - i zostałam nagrodzona).
Fale (Ken Liu) - Opowiadanie, w przypadku którego tytuł jest bardzo istotną częścią zamysłu artystycznego. Piękne, bardzo. Bardzo w moim guście. Czytałam też Człowieka, który zakończył historię, Papierową menażerię i Mono no aware - tylko Menażeria nie ścięła mnie z nóg.
Przejście w biel (Catherynne M. Valente) - Uau. Z jej opowiadań połowa do mnie nie trafia (jakby mówiła do mnie obcym językiem, nie moja wrażliwość), połowa trafia BARDZO. No więc to trafiło BARDZO.
lakeholmen - 22 Września 2013, 23:35
cranberry napisał/a | Nowa Fantastyka 9/2013
Oni (Michał Lelonek) - O, matko i córko... O ilustracji już pisałam. Autor strzela sobie malowniczo w stopę zabójczą puentą, ponieważ bez niej (gdyby była JAKAŚ INNA), można by zakłądać, że autor WIE, że od pewnego momentu będziemy wiedzieli o kogo chodzi, ale podejmiemy grę z konwencją.
Ale NIE W TYM PROBLEM! Problem, że te wszystkie obserwacje i wnioski są makabrycznie NAIWNE. To jest niestety dramatyczny problem tekstów, które porywają się na refleksje nie w skali mikro (relacje miedzyludzkie), a takie poważne SF problemowe. Ja to widzę po tekstach przysyłanych do Esensji. Żeby pisać problemowo, trzeba MIEĆ WIEDZĘ, znacznie wykraczającą poza przeciętną. Natomiast, żeby pisać o ludziach wystarczy (tylko i aż) mieć zmysł obserwacji i empatię. Opcja jestem młody, mam umysł ścisły, porwę się na Poważny Temat zazwyczaj nie kończy się dobrze... I tak, idąc śladem Kresa, pozdrawiam w tym momencie seksistowsko głównie chłopaków...
W ramach odtrutki, nie, nie na optymizm, jeno na NAIWNOŚĆ, czym prędzej wzięłam się za Wattsa. Konkretnie za Behemota. Bo tak, dopuszczam możliwość, że to Ślepowidzenie tak nieodwracalnie zryło mi mózg, że już niestety opowiadań w stylu Onych nie docenię.
|
A czy to nie jest też tak, że przez takiego Wattsa na przykład (albo nawet mojego nieulubionego Chianga) wzrasta nam "świadomość" możliwości(konieczności?) tego, że Obcy nie są ludźmi. Że nie myślą po ludzku, że nie kierują się ludzkimi sposobami myślenia, że używają nie tylko innych układów miar (nanometry!), ale też inne wnioski wysnuwają, bo i ich kultura (cokolwiek to będzie tam znaczyć) i cały kontekst są inne. Skoro Chińczycy wysnują inne wnioski, niż Polacy, to tym bardziej Kosmici. Niby trywialne, ale kiedy już to wiemy, jako czytelnicy, kiedy jest to dla nas oczywiste, to każdy Obcy, który jest zbyt antropomorficzny albo nas żenuje, albo budzi nadzieję: "O, będzie drugie dno". No i w "Onych" zakładamy, siłą rzeczy, że to drugie dno na nas czeka. Że jakaś wolta się zdarzy, bo wszystkie oczywiste(?) fakty,o których czytamy w sprawozdaniach Obcych, ten, a nie inny ich dobór, i wreszcie sama forma sprawozdań muszą być częścią kreacji. I staramy się przejrzeć tę kreację, odczytać między wierszami to, co autor nam chce przekazać. Na przykład, że Obcy są jednak tacy, jak ludzie. Są bo muszą, albo są, bo akurat tak wyszło. Albo, że to nie są dosłownie Obcy, tylko jacyś przebierańcy. Cokolwiek, co by pozwoliło nie czytać opowiadania dosłownie, tylko odczytać autora na tym drugim, wyższym poziomie.
Ja nie znalazłem nic takiego, żadnych drugich den, z czego oczywiście nic nie wynika. Jestem z tych, co w lesie nie widzą drzew i proszą, żeby im aluzję napisać drukowanymi. Oczywiście, może tak być, że to opowiadanie znaczy dosłownie to, co jest w nim napisane: ludzie to przerost treści nad formą i należałoby ich poprzerywać, jak pietruszkę, może wtedy coś by z nich było. Jednak wtedy Autor powinien zostać poinformowany, że większość czytelników powyżej 15 roku życia zorientowała się, że Oni to My pomiędzy pierwszym, a dwudziestym zdaniem i nie powie w żadnym momencie lektury "Aha!". Jeśli tylko Autor śledzi recenzje, na pewno się o tym dowie i taki z nich pewnie największy pożytek.
Fidel-F2 - 23 Września 2013, 08:26
cranberry napisał/a | Drobnoustroje (Piotr Mirski) - Czytając byłam bardzo na nie. Potem spotykałam się albo z pozytywnymi recenzjami, albo z krytyką tylko wobec tego, co dla mnie jako takie wadą nie jest (używanie fantastycznej maski tylko po to, żeby opisać zjawisko psychologiczne, czyli w tym przypadku reakcję młodego mężczyzny na ciążę partnerki). Spotkałam się też z opinią, że to wszystko to mogą być rojenia schizofreniczne tego młodego po tym, jak mu dziewczyna poroniła i doznał wstrząsu. Hmm... Może i tak. Ja to jednak odbieram prosto, jak na fantastę przystało: wątek chłopaka dzieje się PO wątku ginekologa, kosmici byli naprawdę... (tu się zawiesiłam, bo w wątku chłopaka nie ma o nich NIC, no ale przyjmijmy, że (1) teoretycznie nie musiało, (2) pewna umowność realiów w tym tekście jednak jest), no więc kosmici byli, ginekolog z kosmitą-renegatem w głowie zabił dziecko swojej żony oraz dzieci innych kobiet o podobnym genotypie. Sama konstrukcja na granicy obłędu i prawdziwej science fiction jest w sumie na plus.
Tylko że to wszystko mnie tak strasznie odrzucało... Pomysł science fiction - beznadzieja. Wątek młodego - beznadzieja... Ja WIEM, że to tak miało być, miał być niedojrzały, przerażony, wiecej: nawet uważam, że OK, facet MA PRAWO być niedojrzały i przerażony, jak niedojrzała i przerażona jest często w głębi serca przyszła matka. Więc MA PRAWO - o ile nie truje partnerce, przed nią odgrywa opokę. Ale mnie odrzucało. Może gdyby to jednak było opowiadanie niefantastyczne, bez tej demonicznej końcówki - gdyby prowadziło do jakichś sensownych psychologicznie wniosków. A tak - mamy znowu babę w ciąży jako naczelnego straszaka. Zamęt i groza.
| Przeczytałem tę wypowiedź dwa razy. I niczego nie rozumiem. W zasadzie nie wiem o czym mówisz. Serio.
Specyficzny kontakt/inwazja, psychologicznie i emocjonalnie wszystko w jak najlepszym porządku. Jak dla mnie dobre (jasne, że nie epokowe), porządnie napisane, opowiadanie.
cranberry napisał/a | Oni (Michał Lelonek) - O, matko i córko... O ilustracji już pisałam. Autor strzela sobie malowniczo w stopę zabójczą puentą, ponieważ bez niej (gdyby była JAKAŚ INNA), można by zakłądać, że autor WIE, że od pewnego momentu będziemy wiedzieli o kogo chodzi, ale podejmiemy grę z konwencją.
Ale NIE W TYM PROBLEM! Problem, że te wszystkie obserwacje i wnioski są makabrycznie NAIWNE. | Ja to widzę kompletnie odwrotnie. Puenta jest w tym przypadku w 100% odpowiedzialna za katastrofę (aż się dziwię, że w Redakcji NF nikt nie powiedział tego autorowi i nie zmusił do redakcji - czy to dowodzi braku jakiejkolwiek redakcji? - mc jeśli podczytujesz to do raportu proszę ). A że naiwne, ano naiwne z założenia, tak to czytałem, od pierwszych zdań założyłem że to żart. Dla mnie to oczywiste, że nie można tego czytać jak Wattsa ( i tak, wiem że nie chodzi o literalne naśladowanie a o wymagania). To tak jakby się oburzać na Iron Sky, że nie gra w tych samych rejestrach co 2001: Odyseja kosmiczna skoro widz już jet na tym poziomie percepcji. No nie gra, taki plan. E.T. też latał w kosmos, a za przeproszeniem, tyłka nie potrafił sobie podetrzeć.
lakeholmen - 23 Września 2013, 09:23
Fidel-F2 napisał/a |
cranberry napisał/a | Oni (Michał Lelonek) - O, matko i córko... O ilustracji już pisałam. Autor strzela sobie malowniczo w stopę zabójczą puentą, ponieważ bez niej (gdyby była JAKAŚ INNA), można by zakłądać, że autor WIE, że od pewnego momentu będziemy wiedzieli o kogo chodzi, ale podejmiemy grę z konwencją.
Ale NIE W TYM PROBLEM! Problem, że te wszystkie obserwacje i wnioski są makabrycznie NAIWNE. | Ja to widzę kompletnie odwrotnie. Puenta jest w tym przypadku w 100% odpowiedzialna za katastrofę (aż się dziwię, że w Redakcji NF nikt nie powiedział tego autorowi i nie zmusił do redakcji - czy to dowodzi braku jakiejkolwiek redakcji? - mc jeśli podczytujesz to do raportu proszę ). A że naiwne, ano naiwne z założenia, tak to czytałem, od pierwszych zdań założyłem że to żart. Dla mnie to oczywiste, że nie można tego czytać jak Wattsa ( i tak, wiem że nie chodzi o literalne naśladowanie a o wymagania). To tak jakby się oburzać na Iron Sky, że nie gra w tych samych rejestrach co 2001: Odyseja kosmiczna skoro widz już jet na tym poziomie percepcji. No nie gra, taki plan. E.T. też latał w kosmos, a za przeproszeniem, tyłka nie potrafił sobie podetrzeć. |
Rozumiem, Fidel, że potraktowałeś "Onych" jako taki długi, męski dowcip bez puenty. Kłopot, z całym szacunkiem dla Autora opowiadania, że w przywołanym przez Ciebie Iron Sky dowcip nie buduje się przez dwie godziny filmu względnie trywialnymi refleksjami, tylko wypełnia ten film (zarówno inteligentnym humorem, jak i niewyszukanym, tak czy inaczej - udanym) od początku do końca. E.T. wywołuje emocje, mnóstwo, bardzo mocne. Na tym polega siła tych filmów, nie na tym, że naśladują Odyseę albo chociaż równają się z nią głębią.
Innymi słowy o każdej historii można by powiedzieć: "gdyby miała śmieszną puentę, byłaby niezłym żartem". Dosłownie o każdej
Fidel-F2 - 23 Września 2013, 09:30
lakeholmen, ale ja nie twierdzę, że to świetne opowiadanie bez wad i że można go równać z E.T., ale nie zgadzam się na stwierdzenie, że jest spieprzone od początku do końca.
lakeholmen - 23 Września 2013, 09:44
Fidel-F2 napisał/a | lakeholmen, ale ja nie twierdzę, że to świetne opowiadanie bez wad i że można go równać z E.T., ale nie zgadzam się na stwierdzenie, że jest spieprzone od początku do końca. |
No to nawet się zgadzamy, bo ja też nie twierdzę, że jest całe spieprzone albo nawet gdziekolwiek. Może to tak miało być, tylko ja nie umiem odczytać przekazu podprogowego. Może być też tak, że nie jestem targetem, a wtedy zupełnie nie mam pojęcia, kto mógłby być.
charande - 23 Września 2013, 10:15
Dla mnie "Oni" to przede wszystkim opowiadanko pisane NIE NA POWAŻNIE, trochę w podobnym guście, jak historie o Ijonie Tichym. Przy totalnym zawieszeniu niewiary, doceniłam czarny humor tych wszystkich "eksperymentów". Poza tym niektóre spostrzeżenia były fajne (np. że jeśli w pomieszczeniu jest troje lub więcej "obiektów", to tworzą kłócące się frakcje, ale w momencie, gdy jeden zostaje ranny, natychmiast zapominają o antagonizmach i troszczą się o tego rannego). Ja odruchowo zaczęłam sobie wyobrażać opowiadania sf pisane z punktu widzenia tych "obiektów" i chyba taki był zamiar autora. Natomiast łopatologiczna końcówka faktycznie psuje wrażenie.
cranberry - 23 Września 2013, 20:38
Fidel-F2, bardzo możliwe, że to był bełkot, to moje zapluwanie się na Drobnoustrojami. Bo ja próbowałam zrozumieć, dlaczego ma zachwycać, a nie zachwyca. Znaczy - ludzie chwalą, a mnie tak okropnie odrzuca. Usiłowałam to racjonalizować, a może trzeba poprzestać na odczuciu intuicyjnym.
lakeholmen, ja siedzę od 15 lat w fandomie Star Wars, więc na Obcych podobnych do ludzi jestem poniekąd uodporniona Tutaj też może nie powinnam już próbować uzasadniać - nie podobało mi się, poprzestańmy na tym.
mc - 25 Września 2013, 08:53
--> Fidel, redakcja tekstów...? Przecież mamy autokorektę w Wordzie... ;P
Kończąc (chyba ) temat "Onych" - dla mnie to właśnie tekst przesunięty w stronę groteski, w stylu opowiadań ze "srebrnej ery" i (z uwzględnieniem skali) Sheckleya. Od czasu do czasu pojawiają się bowiem glosy czytelników, że chcieliby poczytać coś "oldskulowego"; no to próbuję wybadać w praktyce, czy mamy podobne rozumienie tej "starej szkoły" (czy po prostu chodzi im o to, że tekst ma się dziać w kosmosie i już). Wygląda na to, że trzeba się jeszcze dotrzeć
BTW - w numerze październikowym opowiadanie Leny Szuster (jak ktoś czytał onegdaj jej "Mgielnicę" z FSF, to może kojarzyć), o którym da się IMO powiedzieć wiele, ale raczej nie to, że należy do "starej szkoły"... Ciekaw jestem, jak Wam podejdzie.
|
|
|