Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Luc du Lac - 26 Grudnia 2014, 23:12
ja od teściów otrzymałem:
-torba na ramię (OK)
-lornetka (??)
-lalka (druga do kompletu - 1 dostała M.)
-elekt. maszyn.d.gol.....
Goria - 27 Grudnia 2014, 17:54
Martva, - to wszystko zmienia
Luc du Lac, no tak, noktowizor byłby fajniejszy
Martva - 28 Grudnia 2014, 19:54
Skarpetki miałam na liście, bo lubię skarpetki, siostra udostępniła listę mamie, nie uzgodniły która co i tym sposobem mam zapas ciepłych i mniej ciepłych podkolanówek w paski Trafiły mi się też jakieś bokserki w motylki. Fioł na bieliznę to fioł na bieliznę, a ze skarpetkami i gatkami jest łatwiej trafić niż ze stanikami
Drążek jednak przebija wszystko Od stycznia zacznę trening podciągania przez zwisanie
Póki co nałożyłam sobie na głowę zielskową farbę i z przykrością stwierdzam, że istnieje coś bardziej śmierdzącego niż henna (sądzę że aktualne ziołowe błotko jest na bazie indygowca, dla odmiany, bo ma wyjść ciemnobrązowo). Normalnie fuj, jeśli zostanę przy tel kolorystyce, a chyba tak, bo mi w niej nieźle, to następnym razem będę musiała spróbować to stłamsić jakimiś olejkami eterycznymi.
Swoją drogą, mam srebrne odrosty. Dłuuugo się przyglądałam czy to aby nie siwizna, ale nie - popielaty szary, błyszczący na srebrno. Nawet nie wygląda źle, ale co innego na trzech milimetrach, a co innego na całej długości, gdzie jednak pewnie by z niego wylazła prawdziwa myszowata natura.
Martva - 30 Grudnia 2014, 17:56
Prezent mojej wylosowanki doszedł nareszcie i mogę go udostępnić.
(dwie pary kolczyków, bo nie byłam pewna czy paw jest motywem zwierzęcym, czy nie jest, bo mogło chodzić o deseń w panterkę czy coś)
Bransoleta, dzięki której musiałam opanować nowy ścieg. Ścieg nazywa się saraguro i jest bardzo perspektywiczny, kiedyś siądę i machnę nim coś naprawdę dużego na szyję.
Kolory były zgodne z preferencjami i podobno trafiłam
Dodatkowo - kolia, która miała być podobna do innej kolii, takiej złocistej z bursztynem, tylko żeby była srebrzysta z kryształem górskim. Okropnie się z koleżanką zastanawiamy, którą wybierze klientka Ma pasować do turkusowej sukienki, więc skłaniałbyśmy się ku srebrzystej, ale ta bursztynowa wpadła jej w oko wcześniej i zawsze może wtedy wybrać inną sukienkę.
Martva - 2 Stycznia 2015, 15:15
Moja prywatna i osobista radość sprzed paru dni, zdjęcie wrzucone na fp większego sklepu internetowego z bielizną. Ach, pamiętam koniec chyba 2007 roku, kiedy w tym samym sklepie były 'aż' trzy strony w moim nowym świeżo przemigrowanym 70F, z czego chyba cztery modele w kolorach innych niż bazowa trójka, o krojach litościwie nie wspomnę. Postęp na rynku przez te parę lat jest naprawdę imponujący, i polscy średniopółkowi producenci wreszcie odkryli mój ulubiony krój, niektórzy w rozsądnej rozmiarówce (tu minus dla firmy od środkowej fuksji), niektórzy naprawdę mistrzowsko poradzili sobie z konstrukcją (ogromny plus dla firmy od granatu z lewej).
No.
A teraz grzecznie skończę z sentymentami i pójdę się zabrać za coś pożytecznego
Martva - 5 Stycznia 2015, 20:24
Uff, machnęłam trening poniedziałkowo-noworoczny, taki co go przestałam kiedyś ćwiczyć, bo się zrobił za łatwy i zmachałam się. Jednak błyskawicznie tracę kondycję, ale popracujemy nad tym. BTW chłop mnie ostatnio ubawił, bo najpierw jęczał że mi się zrobią łapy jak Pudzian, a ostatnio zobaczył gdzieś plakat z Wonder Woman i z błyskiem w oku stwierdził że fajnie bym wyglądała z tak wyrzeźbionym bicepsem. I to się nazywa że niby kobieta zmienną jest
Zaczęłam też kolię według nowego projektu, projekt, przyznaję, jest trochę zerż... odgapiony od mojej ulubionej węgierskiej blogerki (musiałam długo ze sobą walczyć, żeby zmienić kolory) ale zapowiada się imponująco. To taka chwilowa (ha ha) odskocznia, bo potem mam trzy zamówione projekty do zrealizowania, ale musiałam zrobić coś pode mnie w ramach oczyszczenia umysłu.
A na koniec książkowe podsumowanie roku. 66 pozycji, nie wiem jakim cudem niektórzy czytają dwa razy tyle, mając pracę i rodzinę Tak dla pamięci wklejam:
1.Żmija (Sapkowski)
2.Fantastyka (Akunin)
3.Kraina chichów (Carroll)
4.Najgłupszy anioł (Moore)
5.Data ważności (Powers)
6.Kroki w nieznane 2006 (antologia)
7.Długa ziemia (Pratchett, Baxter)
7.Halloween po polsku 1 (antologia)
8.Joyland (King)
9.Krwiopijcy (Moore)
10.Zamieć (Stephenson)
11.Przewodnik stada (Willis)
12.Kłamstwa Locke'a Lamory (Lynch)
13.Na szkarłatnych morzach (Lynch)
14.Ssij, mała, ssij (Moore)
15.Gryź, mała, gryź (Moore)
16.Piknik na skraju drogi (Strugaccy)
17.Historie cmentarne (Akunin)
18.Ślimak na zboczu (strugaccy)
19.Błazen (Moore)
20.Rockowy Armageddon (Martin)
21.Listy z Ziemi (Twain)
22.Samo ostrze (Abercrombie)
23.Nim zawisną na szubienicy (Abercrombie)
24.Wyspa wypacykowanej kapłanki miłości (Moore)
25.Tonąca dziewczyna
26.Ostateczny argument królów (Abercrombie)
27.Tysiąc jesieni Jacoba do Zoeta (Mitchell)
28.Baranek (Moore)
29. Bohaterowie (Abercrombie)
30.Długa wojna (Baxter, Pratchet)
31.Zemsta najlepiej smakuje na zimno (Abercrombie)
32.Asystentka pisarza fantasy (Ford)
33.Czerwona Kraina (Abercrombie)
34.Gatunki: powieść szpiegowska (Akunin)
35.Pan Mercedes (King)
36.Behemot (Watts)
37.Imago (Żwikiewicz)
38.Świat jest teatrem (Akunin)
39.Extensa (Dukaj)
40.Lód (Dukaj)
41.Inne pieśni (Dukaj)
42.Ocean na końcu drogi (Gaiman)
43.Na psa urok (Quinn)
44.Dziewczyna w stalowym gorsecie (Cross)
45.Ektenia (Strzeszewski)
46.Ostatni władca pierścienia (Jeśkow)
47.Pan Lodowego Ogrodu (Grzędowicz)
48.PLO2
49.PLO3
50.PLO4
51.Na psa urok (Hearne)
52.Raz wiedźmie śmierć (Hearne)
53.Czas wiedźm (Diaczenko)
54.Echopraksja (Watts)
55.Ciemna strona słońca (Pratchett)
56.Cienioryt (Piskorski)
57.Smok jego królewskiej mości (Novik)
58.Para w ruch (Pratchett)
59.Wielka księga SF
60.Nefrytowy tron (Novik)
61.Królikarnia (Guzek)
62.Imperium z kości słoniowej (Novik)
63.Pułapka Tesli (Ziemiański)
64,zwycięstwo orłów (Novik)
65.Języki węży (Novik)
66.Wyprawa w Góry Księżycowe (Hodder)
Witchma - 6 Stycznia 2015, 08:49
U mnie się skończyło na 127, z czego mniej niż 10 na papierze. Jednak możliwość ustawienia sobie rozmiaru i kroju czcionki na czytniku znacznie przyspiesza czytanie. Szczególnie że po całym dniu czytania w pracy moje oczy naprawdę są zmęczone.
gorbash - 6 Stycznia 2015, 08:59
U mnie 131. Pół na pół.
Martva - 9 Stycznia 2015, 14:08
Szacun
Wrócił mój ulubiony światowy problem 'nie mogę zasnąć bo mam zimne stopy'. Wczoraj wreszcie wygrzebałam z szuflady termofor i nalałam do niego prawie wrzątku. Roar, co za cudownie cudowny wynalazek
Fidel-F2 - 9 Stycznia 2015, 15:07
Nie lepszy byłby związany kot? Nie stygnie. Chyba.
Martva - 9 Stycznia 2015, 15:08
Jest za głośny i za mało ciepły.
konopia - 9 Stycznia 2015, 15:24
40 przeczytałem w zeszłym roku, na papierze były dwie, cała reszta na czytniku.
Teraz mam do czytanie wydanie specjalne nf, ale ta czcionka mała. Na czytniku mam ustawione dużo większą książkę, i iMO Witchma, ma rację, to przyspiesza czytanie.
Fidel-F2 - 9 Stycznia 2015, 17:28
Teraz u Martvej rozmawiamy o czytelnictwie? Hmmm, czasy.
Witchma - 9 Stycznia 2015, 17:31
Fidel, o czytelnictwie można zawsze i wszędzie.
Martva - 9 Stycznia 2015, 18:33
Fidel-F2, próbowałam zagajać o różnych innych rzeczach, ale wyszło że tu sami zboczeńcy, tylko o książkach gadają. To niech będzie
konopia napisał/a | Na czytniku mam ustawione dużo większą książkę, i iMO Witchma, ma rację, to przyspiesza czytanie. |
Czcionkę dużo większą chyba Możliwość powiększenia czcionki to jest coś, za co pokochałam czytnik, a zanim dostałam mój, uważałam czytniki za totalnie nieprzydatny gadżet (jak wiedziałam że dostanę, to nawet mi przemknęła przez głowę myśl o sprzedaniu go, zgroza!). Na drugim miejscu jest możliwość obsługi jedną ręką.
hrabek - 12 Stycznia 2015, 08:25
No i nie zamyka się podczas jedzenia obiadu.
Kruk Siwy - 12 Stycznia 2015, 10:01
Ale za to otwiera się ZAWSZE. Co ostatnio sprawdziłem, gdy zawiódł mnie czytnik. No i z bólem przyznam, że nie nauczyłem się braila i obsługuję książki oczyma. Hihi. W kwestii powiększania obstalowałem nowe okulary. To działa!
Martva - 12 Stycznia 2015, 13:09
Kruk Siwy napisał/a | obsługuję książki oczyma. |
Znaczy jak czytasz w autobusie, to jednym okiem trzymasz książkę, a drugim przewracasz strony?
Jedyna rzecz, która mnie drażni w moim czytniku, to słownik angielsko-angielski, który często włączam przez przypadek i mam dobre 20 sekund z głowy.
konopia - 12 Stycznia 2015, 14:37
to go zablokuj albo skasuj, jaki to czytnik?
Martva - 12 Stycznia 2015, 15:19
Onyx Boox i62 Espresso.
Nijak nie umiem tego zrobić na poziomie czytnika, a dotąd nie wpadłam żeby spróbować w nim pogrzebać jak jest podłączony do kompa, hmm.
Martva - 12 Stycznia 2015, 21:30
Jutro nas czeka pół dnia bez prądu. Bez prądu, więc chyba chcąc nie chcąc będę się musiała zabrać za jakieś sprzątanie, bo ani internetu, ani seriali, ani wyjść z domu (to już nie kwestia elektryczności, mam wrażenie że mnie jakiś wirus podgryza). I blender też odpada, będę musiała przeżuwać jabłko, jak zwierzęta!
ihan - 13 Stycznia 2015, 22:24
Martva, ja mam w zasadzie zimne stopy zawsze, a nie szans zasnąć z zimnymi stopami, bo same z siebie się przecież nie rozgrzeją, a kołdra nie grzeje. Dobrym wyjściem jest gorąca kąpiel tuz przed snem, albo (wiem, że nie lubisz się moczyć) rozgrzać stopy, ale naprawdę porządnie pod prysznicem. Termofor też jest dobry. Kot bez sensu, brzydzę się dotykać kotów (tak samo jak koców, wełny, frotte, waty), a stopami, to już w ogóle straszne, od razu mam gęsią skórkę.
gorat - 13 Stycznia 2015, 22:31
ihan, znajdź sobie dużą, porządną jaszczurkę - będzie przyjemniejsza w dotyku.
Martva, a jak inaczej jak zwierzęta można jabłko traktować?
Martva - 13 Stycznia 2015, 22:32
Ja lubię długie gorące prysznice, ale chyba nie aż tak długie i aż tak gorące, żeby dały radę. Kota mogę dotknąć czymkolwiek, ale też jest za zimny. Grube skarpetki i termofor to jest to czego mi trzeba, ale zawsze się zastanawiam co będzie jak termofor nie wytrzyma (chciałam napisać 'jak guma pęknie' ale wyobraziłam sobie zestawy emotek od wszystkich i nie napiszę) i ten prawie wrzątek mi się wyleje wszędzie. No nic, byle do lata.
Pół dnia bez prądu okazało się dość krótkim czasem bez prądu (chociaż dobre 1,5h był prąd, nie było internetu, zgroza!), ale nawet udało mi się posprzą... to jest, zamieszać w górnych warstwach bałaganu. Trochę.
EDIT: a jabłko traktuję blenderem, z dodatkiem banana, wody, świeżego imbiru i cynamonu. Opcjonalnie zamiast jabłka (albo banana) używam pomarańczy, kiwi bądź innego sezonowego/promocyjnego owocu. Żadne znane mi zwierzę nie traktuje owoców blenderem
ihan - 13 Stycznia 2015, 22:46
gorat, tylko chyba musiałabym najpierw tą jaszczurkę do wrzątku wrzucać żeby była ciepła.
Z tym, "jak zwierzęta", byliśmy w tym roku w Argentynie na konferencji, wśród innych przygód, to jedzeniowo było strasznie. Żeby przetrwać na śniadaniach w ekonomicznym hotelu kupowaliśmy sobie jakiś ser żółty, warzywa w styl awokado, pomidory czy paprykę. No i jeśli pojedziecie do Cordoby, nie przyznawajcie się, że jesteście "polacos", bo z różnych numerów które wywinęliśmy zbulwersowaliśmy tubylców, gdy się dowiedzieli, że paprykę kupujemy żeby jeść ją na surowo na śniadanie. Jak zwierzęta. Serio, byli zaszokowani.
Martva - 14 Stycznia 2015, 11:02
To czym Was próbowali karmić? Tak z ciekawości?
ihan - 16 Stycznia 2015, 23:31
Martva napisał/a | To czym Was próbowali karmić? Tak z ciekawości? |
Śniadanie to były medialunas (znienawidziliśmy medialunas, teraz jak chcemy kogoś obrazić mówimy mu: ty medialunasie), taka odmiana croissantów, ale słodkich (uwielbiam croissanty, ale wyłącznie puste), z obowiązkowym dulce de lecce, czyli rodzajem kajmaku. Dulce de lecce w ogóle było wszędzie. Do tego masło, dżem z brzoskwiń, ewentualnie takie bułeczki. Bułeczki niby jadalne, nawet raczej słonawe niż słodkie, ale po trzech dniach żywienia się samymi bułeczkami z masłem (bo ja śniadań na słodko nie jadam, chyba, że jogurt/maślanka z płatkami kukurydzianymi) wymiękłam. Ewentualnie jogurty podawali, ale nie nadawały się kompletnie do jedzenia. I tyle na śniadanie. W ciągu dnia (to znaczy aż do 22) nic się zjeść nie da, chyba, że fast foody. I ich danie ulubione, czyli lomos, czytaj bułka z mięchem (ale nie porządny stek, tylko jakiś inny trup), jakaś mielonka podłej jakości, jajko na twardo, czasem jakiś kawałek pomidora albo sałaty ale bez przesady, bo warzyw to tam w zasadzie nie jadają, i jeszcze najlepiej z frytkami. Cóż, jedzenia lomosów odmówiłam. Pizza w Argentynie to osobna historia, ciasto jest... no, straszne, straszne. Jadalne są empanadas czyli pierożki z różnymi nadzieniami, nawet, o dziwo, da się znaleźć wegetariańskie. Bo w Argentynie" bez mięsa" to znaczy bez steku, spokojnie mogą ci zaserwować mielonkę udającą szynkę jako danie bezmięsne. I empanadas OK, ale cztery dni obiadokolacji złożonej z empanadas jednak nas pokonało. Trzeba im przyznać, że rzeczywiście krowę mają dobrą, ale zjedzenie 2 razy steku w ciągu dwóch tygodni wysyciło mnie mięsem chyba do końca życia. Gdy pewnego dnia pani na prośbę o coś naprawdę, naprawdę wegetariańskiego podała nam talerz warzyw (takie jak u nas czasem sprzedają na tackach, marchewka tarta, kapusta poszatkowana i coś tam jeszcze) myślałam, że ją ucałuję. Gdybym miała dłużej być w Argentynie, moja waga chyba by już osiągnęła wartości ujemne.
Martva - 17 Stycznia 2015, 10:07
O ja, no rzeczywiście nie wygląda to za ciekawie. Dziwne, jakoś wszystkie kraje cieplejsze od naszego kojarzą mi się automatycznie z bogactwem warzyw i owoców (acz mylnie się kojarzą, patrz chociażby Czechy i Słowacja).
ihan - 17 Stycznia 2015, 11:26
Mnie też się kojarzyły. Fakt, byliśmy tam we wrześniu, a więc podczas ich wczesnej wiosny, z deszczem, wiatrem i ogólnie zimnem, ale nic nie wskazuje by w innej porze roku było inaczej.
Martva - 22 Stycznia 2015, 21:53
A propos śniadań na słodko, wczoraj zrobiłam sobie mus z kaszy jaglanej, ale przesłodziłam (daktylami) i nie byłam w stanie go zjeść całego. Za to ten fragment który dał się zjeść, dał się zjeść gładko i bez bólu, to było bardzo miłe z jego strony.
Wygląda na to, że młoda przywlokła skądś wirusa (jako pierwsza miała objawy, jako pierwsza z niego wyszła). Wylągł się u wszystkich po kolei, u każdego dając inny zestaw objawów. Już miałam nadzieję że mnie ominie, jako że jadłam cynk i obsesyjnie myłam ręce, ale w sobotę wyszłam z domu za lekko ubrana i bach, na drugi dzień suchy kaszelek jak malowany. Od wtorku siedzę w łóżku jak się da, zwłaszcza że jeśli nie łażę, to mało kaszlę. To jest w ogóle spisek, za każdym razem jak stwierdzam że od poniedziałku wracam do treningów i jestem systematyczna, to dzieje się coś takiego. I jestem podwójnie zła, bo musiałam przestawić termin wizyty u dentysty. Mam nadzieję że wizyty u babskiego lekarza nie będę musiała przekładać, tydzień przymusowego siedzenia w domu mi wystarczy.
|
|
|