Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Co ciekawego u konkurencji słychać?
Nocturn - 10 Czerwca 2013, 13:56
Ja się wcale nie dziwię, że takie fajne pomysły trafia szlag. Dzisiaj już nie ma na takie coś miejsca. Bo musimy, że tak powiem przyziemnie, coś do garnka włożyć. Entuzjazm się kończy gdy dzieci chcą nową zabawkę, żona/mąż skrzeczą, że zamiast zarabiać głupotami się zajmujesz etc.
Osobiście myślę, że takie pomysły już nie mają racji bytu. Trzeba znaleźć coś nowego...
Pomysł też jakiś miałem, ale utknął na poziomie organizacyjnym.
Rafał - 10 Czerwca 2013, 14:11
Jakby SF and literki nadal wychodziło to bym kupował, albo i nie kupował. NF'a kupiłem ostatnio pierwszy raz od kilku ładnych lat i krótko mówiąc nie moja bajka. Syn został pochłaniaczem SF, ale takim książkowym, w magazynach nie widzi nic dla siebie. Może po prostu pora obtrąbić odwrót od form regularnych i przejść na epizodyczne? Coś się kończy, pora coś zacząć, nie?
Kruk Siwy - 10 Czerwca 2013, 14:21
Ale zbiory opowiadań czytuje?
To co za problem podsunąć mu pismo, (może nie miesięcznik ale powiedzmy dwumiesięcznik albo kwartalnik) gdzie redakcja nie pójdzie ani drogą: ach jesteśmy ambitni, tak ambitni że nam wstyd publikować fantastykę, ani tą ścieżką która nic tylko fanfiki gwiezdnych wojen i harrego potera by publikowała. Ewentualnie słabe teksty znajomych.
Ziuta - 10 Czerwca 2013, 14:26
O zmianach w fantastyce można by napisać grube tomy. "Stary fandom umarł", "to nie jest fantastyka" – znane i lubiane teksty. Być może tamto to był epizod, a nie norma. Nie wiem, czy chciałbym powrotu tamtych form przezywania fantastyki.
Krótka forma zanika nie tylko u nas. Marcin Zwierzchowski z NF często o tym mówi. Zresztą i tak w fantastyce trzymała się najdłużej. Czy gdzieś jeszcze publikują opowiadania głównonurtowe?
Nocturn - 10 Czerwca 2013, 14:32
Kruk Siwy,
Ja cały czas tego nie widzę. Pomimo tego, że wolę dobre opowiadanie nad dobrą powieść, nie widzę jakoś racji bytu takich tworów. Nawet jakby Ci się udało wypośrodkować i znaleźć coś dla tych co lubią ambitnie i dla tych co to fanfiki lubią.
ketyow - 10 Czerwca 2013, 14:50
Ja powiem szczerze, że jeśli opowiadania, to wolę w zbiorach tematycznych (ale miłośnikiem opowiadań raczej nie jestem, dobre chętnie poczytam, ale wolę powieści). Brak pism to największy problem dla debiutantów, zostaje sieć, ale w dobie rozrastania się rynku ebooków nie ma niemożliwych. Natomiast kupowanie całego pisma dla dwóch-trzech opowiadań - no cóż. Chętnie kupowałbym pismo wypchane po brzegi publicystyką, artykułami różnej maści tematycznej, ale bez opowiadań. Ostatnio kupuję Coś na progu. Fantastyka to też gry, to także filmy, ostatnio była tematyka postapo, teraz jest cyberpunk. Chciałbym poczytać jakieś felietony Wattsa na temat świadomości i rozwinęcia innych pomysłów z jego książek, ale nie będę kupował całego numeru pisma, dla jednego tekstu. Zamiast tego zacząłem kupować Scientific American.
Nocturn - 10 Czerwca 2013, 14:53
ketyow,
No widzisz. A ja znowu inaczej. Potrzebuję opowiadań. Lepszych i gorszych ale opowiadań.
Ziuta - 10 Czerwca 2013, 15:23
Przede wszystkim fandom (jeżeli istnieje) jest bardzo zatomizowany. Widziałem to w czasie swojej krótkiej kariery handlarza książkami. Jeden czyta tylko i wyłącznie postapokalipsę, drugie nigdy nie weźmie do rąk czegoś o podróżach w czasie, trzeci siedzi tylko w horrorze. Tacy nie kupią "ogólnego" czasopisma, bo "ich" temat zajmuje tylko parę stron, jeżeli w ogóle pojawi się w numerze.
Po drugie, jak wspominałem, fantastyka tkwi w miejscu. W sieci krąży żartobliwy poradnik, jak grać prawdziwy metal, w którym padają słowa "upieraj się że muzyka nie powinna się rozwijać i że powinna brzmieć tak samo jak 9 chrzanionych lat temu". Coś podobnego dzieje się w fantastyce. Nie mówiąc już o braku poszerzaniu horyzontów. Wojtek Sedeńko żyje z dystrybuowania nostalgii, ale to też nisza.
ketyow - 10 Czerwca 2013, 15:29
Z pierwszym akapitem się zgodzę, bo ja czytuję tylko SF. Z drugim się nie zgodzę, bo wydaje mi się, że fantastyka wcale nie stoi w miejscu (nie da się porównywać Wattsa, Strossa, Harrisona czy VanderMeera do Clarke'a czy Dicka), a przed siebie, tylko w złym kierunku, bo choć Accelerando uważam za rewelacyjne, wizjonerstwo Wattsa i Strossa, ich pomysły - super, temu niczego nie brakuje; to jednak w ogólnym zarysie uważam SF obecnych czasów za gorsze. Jak to Fidel trafnie kiedyś ujął - w tych nowych po prostu brak opowieści. Linia fabularna kuleje, albo nie ma jej w ogóle i służy tylko i wyłącznie przedstawieniu autorów jako świetnych futurologów. A nie ma tego, co nie pozwalało mi się od książek oderwać. Nie budzą we mnie dziecięcej ciekawości. Nie ma w niej tego nieznanego, obcego. Nijak nie odnoszę tego do opowiadań, ale nie można mówić, że fantastyka stoi w miejscu.
Nocturn - 10 Czerwca 2013, 15:37
Ziuta,
+1
A oprócz tego młodzi <ależ to brzmi pod moimi rękami> mają dużo łatwiej zachłysnąć się czymś. Bo do opowiadania trzeba wysilić wyobraźnię. A film, gra komputerowa wszystko robi za Ciebie. Zabija myślenie, bo wszystko jest. Efekty specjalne, muzyka i takie tam atakuje umysł jak armia czerwona. Po prostu zalewa masą, krzykiem itp.
Dałem jakiś czas temu mojemu pełnoletniemu bratu książkę Lema, tak z ciekawości. Taką, którą w jego wieku połknąłem i chciałem więcej (Pirx), a on mi powiedział, że to nudne i nie chciał czytać.
Jedyne co mnie cieszy, że on chce czytać i podbija średnią krajową. Ale i tak woli gry komputerowe, głupie filmy i pierdoły internetowe.
Powtórzę więc. Zapewne nie jako najstarszy. Ale dinozaury muszę odejść. Same się męczą i jojczą młodszym. Może się samo coś wykluje?
ketyow - 10 Czerwca 2013, 16:06
Nocturn, mylisz się. Filmy robią takie, w których faktycznie myślenia się nie wymaga - ale to nie znaczy, że tego widz oczekuje. Popatrz na średnie ocen filmów, które myślenia wymagają i tych, które są płaskie i tylko napchane efektami. O dziwo, to jednak te wymagające są wysoko oceniane, a efekciarskie nie. Jeśli chodzi o ogłupianie jako efekt gier komputerowych, to przede wszystkim winne są odmóżdżacze MMO, ale to też nie zamyka sprawy. Głupie gry nie odbierają odbiorców opowiadaniom, bo głupi odbiorca i tak nie będzie czytał. A wymagających tak samo mało jak filmów. Jak byłem w szkole podstawowej to tylko ja miałem komputer i... tylko ja czytałem książki. Mało tego, zacząłem czytać przez komputer. W moim przekonaniu spada natomiast jakość samej fantastyki - ja tam wolę sięgnąć po klasykę niż coś nowego, a z nowości sięgam po te, o których się krzyczy, że naprawdę wyśmienite. Ale tego jest chyba niewiele.
Poziom wszystkiego leci na ryj - filmów, książek, gier - po prostu chyba działa już Idiokracja.
Ziuta - 10 Czerwca 2013, 16:23
ketyow napisał/a | Z pierwszym akapitem się zgodzę, bo ja czytuję tylko SF. Z drugim się nie zgodzę, bo wydaje mi się, że fantastyka wcale nie stoi w miejscu (nie da się porównywać Wattsa, Strossa, Harrisona czy VanderMeera do Clarke'a czy Dicka), a przed siebie, tylko w złym kierunku, bo choć Accelerando uważam za rewelacyjne, wizjonerstwo Wattsa i Strossa, ich pomysły - super, temu niczego nie brakuje; to jednak w ogólnym zarysie uważam SF obecnych czasów za gorsze. Jak to Fidel trafnie kiedyś ujął - w tych nowych po prostu brak opowieści. Linia fabularna kuleje, albo nie ma jej w ogóle i służy tylko i wyłącznie przedstawieniu autorów jako świetnych futurologów. A nie ma tego, co nie pozwalało mi się od książek oderwać. Nie budzą we mnie dziecięcej ciekawości. Nie ma w niej tego nieznanego, obcego. Nijak nie odnoszę tego do opowiadań, ale nie można mówić, że fantastyka stoi w miejscu. |
Accelerando to nietypowy przykład czegoś w pół drogi między zbiorem opowiadań a powieścią. W "starej" SF analogiem byłaby pod tym względem Fundacja.
Co do porównywanie i opowieści. Watts, Stross, czy Egan to samotni jeźdźcy. Ludzi piszących futurologiczną SF na serio jest tylu, że możesz na palcach policzyć. Wiem, że się starają, ale chyba są epigonami wymierającego gatunku. Kombinują, pchają gatunek do przodu – ale nie ma już gatunku, jest tylko paru pisarzy i parunastu czytelników.
Zaś opowieść – czy ja wiem? Zacytuję Dukaja. Nie dlatego, że go małpuję, po prostu mam ostatnio podobne refleksje, a on daje świetne przykłady:
Jacek Dukaj napisał/a |
Specjalnie przejrzałem stare roczniki Fantastyki. (...) drukowano tam wiele topornie efekciarskich tekstów autoró pokroju Sheckeleya czy Harrisona, często fantastycznych tylko dla pretekstu. Na pożółkłych stronicach i one szlachetnieją – póki włąśnie nie wczytać się w nie na zimno. |
Nie uważam, zeby kiedyś były lepsze opowieści. Dick pisał jedną fabułę, którą dało się streścić w kilku zdaniach – sam zresztą o tym mówił. Clarke z kolei to były propagandówki programu rakietowego i nie uważam, żeby jego fabuły były mniej pretekstowe od fabuł Wattsa.
Literatura SF (być może cała fantastyka, ale tu się nie będę upierał) to przede wszystkim literatura idei. Bliżej jej do Tomasza Manna niż Aleksandra Dumasa, co jest niezłym paradoksem, skoro mamy esefowego Hrabiego Monte Christo, a jeszcze nikt nie napisał esefowej Czarodziejskiej góry. SF balansuje na granicy literatury, Lem w końcu rzucił fabuły i wziął się za eseistykę.
Pozostaje jeszcze literatura przygodowa, ale ona nie zginęła. Po prostu teraz modne są przygody w stylu steampunk.
Nocturn - 10 Czerwca 2013, 16:30
ketyow, mam nadzieję, że się mylę.
Ale ten niski poziom wszystkiego wynika z tych głupich efekciarskich filmów i gier, którymi atakuje się dziaciaki od najmłodszych lat. Wychowują sobie idealnego niezbyt wymagającego konsumenta. Taki dzieciak rośnie i chce tej samej papki.
Taki młody koleś ze mną pracuje. I zaczęliśmy rozmawiać o filmach. O to co go interesuje:
Oblivion - wg niego był super (nie oglądałem ale po innych ocenach jakoś się nie kwapię)
Hobbit - super
Star Trek 2009 - idealny
Avatar - sam miód
A jak mu powiedziałem co mi się w nich nie podobało to zostałem okrzyknięty następnym hejterem. No cóż.
Ja jestem za stary (znaczy czuję się za stary a nie mam jeszcze 40-tki). Za dużo wymagam od ksiażki i filmu. Gryza mnie błędy logiczne, męczy płaska fabuła i nędzna pokazane lub zagrane postaci. Głowa mnie boli od efektów specjalnych i atakujących efektów dźwiękowych, brakuje nastroju.
A co do ocen. ketyow, Wiem jak się je robi
Nitj'sefni - 17 Czerwca 2013, 14:42
Parę słów o kwietniowej NF i o majowej.
cranberry - 20 Czerwca 2013, 09:23
Nitj'sefni, dzięki za linki! Jak mi się uda znaleźć chwilkę, to spróbuję tutaj też od siebie parę słów napisać, ale nie wiem, kiedy i czy jak już ta chwilka będzie, to będę pamiętać, co chciałam
Fidel-F2 - 20 Czerwca 2013, 10:21
Czerwcowa Fantastyka
http://szortal.com/node/3106
cranberry - 20 Czerwca 2013, 16:11
Nowa Fantastyka 4/2013
Znamienne jest dla mnie, że o ile recenzenci poświęcają dużo uwagi publicystyce, czasem więcej niż opowiadaniom (bo artykułów jest więcej na sztuki), to ja prawie nigdy nie odczuwam potrzeby podzielenia się wrażeniami z publicystyki. A jeżeli już, to w pamięć zapadają mi raczej felietony. Nie powiem, część artykułów czytam z przyjemnością, ale dla mnie NF to przede wszystkim pismo literackie i tylko jako takie je kupuję. O, taka mnie naszła refleksja po jakiejś dyskusji na fantastyka.pl o tym, że może by tak więcej publicystyki kosztem opowiadań (!!!! ).
Dziewczyna z kartofliska (Radosław Rak) - i znowu napiszę, że rewelacja, i będzie, że się egzaltuję. Ale co ja poradzę? Radek po prostu swietnie pisze, dojrzała proza, i w formie, i treści. Do tej pory na wszystkie jego opowiadania głosowałam w nominacjach do Zajdla.
W Dziewczynie był taki smaczek jeden, w którym się uśmiechnęłam - kiedy pojawia się Lilka, co uciekła ze zbójem
A i tak najlepsze, że autor to magiczne opowiadanie uważa za tekst
Nie wszystko złoto, co się świeci (Jacek Wróbel) - No niestety, dla mnie tytuł tekstu idealnie oddaje moje wrażenia... Jacek ma sprawne, błyskotliwe pióro, ale jak ja nie lubię takiego fantasy na wesoło z żartami z gatunku "łe hehehe". Kiedyś, w prehistorii, ktoś przełamał konwencję heroic fantasy i ja nie bardzo rozumiem, co jest odkrywczego w przełamywaniu jej po raz setny. Ale to głównie dlatego, że humoreski muszą trafiać w czyjeś poczucie humoru, nie ma "obiektywnej miary poziomu humoreski" - no, a w moje nijak nie trafia.
Po drugiej stronie (Will McIntosh) - Wszyscy (?) się zachwycają odkrywczą formą. No super, pomysł fajny. Ale dlaczego opowiedziana w ten sposób historia musi być meladramatem, od którego po prostu ZĘBY BOLĄ? I jeszcze ona w ciąży... (to zapewne od tych kilku spotkań w dziale kadr, kiedy bohater się wstydził okazać swoje zainteresowanie No wiem, wiem, że potem były jakieś randki, ale że tak powiem, Staszek szybki jest, jak na takiego nieśmiałego Ewolucyjnie skuteczny ). Jednym słowem dla mnie - wyciskacz łez oparty na naprawdę też nie takim wstrząsającym pomyśle fabularnym "fizycy robią eksperyment i BUM!! nadchodzi koniec świata".
Dla mnie sama efektowna forma nie wystarczyła, żeby mi się tekst spodobał.
W klatce (Klaus N. Frick) - A tu odwrotnie. Pomysł w sumie też prosty i nieodkrywczy. Forma więcej niż ascetyczna, przezroczysta - zapis wydarzeń, szczegółowy. Ale jakoś mnie wciągnęło. Czytałam kartkując NF i jak wreszcie po miesiącach siadłam do czytania po kolei, to wyszło, ze W klatce to ja już w zasadzie znam w całości - tak wtedy wciągnęło.
Wyszło z powyższego, że podobają mi się dwa teksty, a pozostałe dwa mi się zdecydowanie NIE podobają, co w sumie daje wynik dość kiepski, ale ogólnie mam wrażenie, że mi jest ostatnio z NF raczej po drodze, co mnie cieszy, bo bywało różnie.
cranberry - 21 Czerwca 2013, 09:24
Nowa Fantastyka 5/2013
Z publicystyka mam jak zwykle ten sam problem - np. Iron Man. Miałam okazję, jak kiedyś przy okazji Batmana, uzupełnić swoje kompletne braki wiedzy na temat tego superbohatera. O ile o Batmanie przynajmniej wiedziałam, że jest, o tyle o Iron Manie do premiery filmu (którego nie widziałam) - nic w ogóle. Więc niby super. Ale podejrzewam, że jednak jestem w mniejszości i statystyczny czytelnik NF ma jakieś tam pojęcie o fantastyce? Więc znów mi powraca pytanie - dla kogo w zasadzie ta publicystyka jest? Ale może dla młodych? Chociaż jeżeli nawet mnie nudzą kolejne wyliczanki biblio/filmograficzne w kolejnych przekrojowych artykułach?...
Natomiast z publicystyki chętnie czytam felietony, o ile są dobrze napisane. I też tęsknię za Wattsem.
Grewolucja (Paweł Majka) - świetne językowo i koncepcyjnie. Mnie akurat brak skomplikowanej fabuły nie przeszkadzał, ale widząc marudzenie w obu Waszych recenzjach, trochę się zastanowiłam i może gdyby tam się więcej działo, to tekst miałby okazję spodobać mi się nie tylko "na rozum", ale i "na emocje"? Bo to jednak raczej nie będzie takie opowiadanie, które zapamiętam na lata. Ale z drugiej strony taka linia wydarzeń, jaką autor przedstawił, jest bardzo spójna wewnętrznie (w świetle zakończenia) i większe jej komplikowanie musiałoby (chyba?) zgodnie z logiką opowieści raczej popaść w banał - jako banalny quest dla "postaci"?
Ale coś tam jednak zapamiętałam, bo wczoraj jak zaliczyłam cały slalom z przeszkodami pt. "matka pracująca", to po prostu czułam, jak przeskakuję levele , a do tego jeszcze, jak kupiłam dla dziecka kwiatki na zakończenie roku kwadrans _po_ zamknięciu kwiaciarni, to w ogóle mi w bocznym polu widzenia pulsowało Serce Matki +1000 pkt
Zakładziny (Bartosz Działoszyński) - to drugie po Masz to jak w banku opowiadanie tego autora, które bardzo mi się podoba (Rozmowy Li i Bunt maszyn to z kolei ZUPEŁNIE nie moja bajka). Nie wiem, na czym to polega, ale wyjątkowo trafia do mnie warstwa obyczajowa, mimo że jest bardzo prosta, zwyczajna, "jak za oknem" (w obu tekstach, mimo że to bankowe to niby przyszłość). Ale po prostu wierzę w te postaci, tacy ludzie są, żyje się z nimi, spotyka codziennie.
Dla mnie Zakładziny nie były przede wszystkim testem grozy - szły w takim kierunku i to by było miłe (no, niezbyt to słowo pasuje...), typowe opowiadanko z dreszczykiem. Ale mnie urzekło całe to antropologiczne niedopowiedzenie z maila na koniec, na tyle autotematyczne w stosunku do fabuły opowiadania, żeby uczynić je ciekawszym (coś "więcej" niż lekka groza), ale na tyle wiarygodne, że ani na moment nie zburzyło zawieszenia niewiary.
Appogiatura (Jeff VanderMeer) - bardzo malownicze, tajemnicze, groteskowe i klimatyczne szorty połączone w mozaikę, co jako pomysł bardzo mi się spodobało. Tyle tylko, że ja szortów nie lubię, więc czytałam raczej z poczucia obowiązku. Trochę zepsuła mi odbiór informacja ze stopki, że to pewnego rodzaju literacka zabawa tzn. że te wszystkie "dziwne słowa" to miały być użyte, bo takie były reguły, a nie "bo tak autorowi Muza dyktowała". Choć to podobno może być też odbierane jako jeszcze jeden plus. No, nie przeze mnie.
Przyziemienie (Athena Andreadis) - pomysł bardzo fajny, ta planeta, te syreny, ci wyidealizowani i uwzniośleni (jak rozumiem, przez swą syreniość?) ludzie z kosmosu. Tylko że niestety czytać się tego za bardzo nie dało, bo za wzniosłe, za dużo patosu, niestety. Ciekawe, ile w tym tłumacza, ale chyba i oryginał musiał być podobny w tonie. Ciekawe, czy to wyszło przypadkiem, że akurat morze, ale jak uświadomiłam sobie, że autorka jest z Grecji to się uśmiechnęłam
Wygnanie jednym kliknięciem (Jeremiah Tolbert) - takie tam sobie zabawne. Zwłaszcza nie wyszło temu tekstowi na dobre opublikowanie w jednym numerze z Grewolucją, bo BARDZO odbija od niej poziomem i to strasznie razi - sprawia wrażenie naiwnego, mimo że sam pewnie by się jeszcze obronił. Ale "Czy chcesz uciec, mój mistrzu? TAK/NIE" - oj, to było słodkie
Czyli tym razem proza obca nie bardzo, ale dział polski broni się z wielkim fasonem (o ile za poprzedniego Redaktora zawsze się prozy polskiej nieco bałam, to teraz zaczynam sobie na nią ostrzyć zęby, cieszy mnie to bardzo, zwłaszcza w obliczu wykupionej na kolejny rok prenumeraty). Na rozum niby powinnam dać pierwsze miejsce Grewolucji, ale chyba wolę Zakładziny.
Fidel-F2 - 17 Lipca 2013, 06:53
Kilka słów o lipcowej fantastyce
http://szortal.com/node/3249
cranberry, ciekawym Twojego komentarza
baranek - 17 Lipca 2013, 08:08
Fidel-F2, Marcin już Twoją recenzję skomentował. Na FB.
Fidel-F2 - 17 Lipca 2013, 17:36
Dzięki za info ale nie mam fb, jakiegoś linka?
ketyow - 17 Lipca 2013, 18:29
Z ciekawości szukałem, nie znalazłem, ale za to trafiłem na jakąś dyskusję, w której ktoś po nich (tzn. po NF) pocisnął (nie znam sprawy) w Sfinksie Sedeńki, więc zaczął go publicznie wyzywać itp. Sądząc po tym, to pewnie na tę recenzję recenzji, w najlepszym wypadku się chłopak popłakał.
baranek - 17 Lipca 2013, 18:49
Cytat | Uła, uwielbiam internetowych geniuszy, samozwańczych sędziów, ferujących jedynie słuszne wyroki.
Mnie się Skald Malinowskiego podobał. Recenzentowi z Szortala nie. Wniosek: zlikwidować dział recenzji w NF.
Ma chłopak rozmach, pozazdrościć.
PS No i postanowił porównać Skalda ze zbiorem Wattsa, ponieważ obie książki dostały 5/6. A jak wiemy - noty punkowe w ocenach literatury oddają wszystko i można je d siebie bez problemu odnosić;] |
Adon - 17 Lipca 2013, 20:34
ketyow, ten ktoś kto po nich "pocisnął" to Krzysztof Sokołowski - tłumacz dość znany w fandomie (tłumaczył m.in. Kinga, Silverberga i wielu innych klasyków).
cranberry - 18 Lipca 2013, 10:50
Fidel-F2 napisał/a | cranberry, ciekawym Twojego komentarza |
Fidelu, się wzruszyłam
Jestem teraz głównie offline, ale na pewno przeczytam, co napisałeś, i wdam się w dyskusję. Tak w biegu to tylko powiem, że aż się ciśnie na usta komentarz, że jedyne, co mi się w numerze lipcowym NAPRAWDĘ podobało, to okładka
Ale to nieprawda, bo Dzień niani też mi się podobał i co gorsza uraczę Was w jego kontekście rozważaniami na temat ewolucji roli matki od czasów Mary Poppins do Dnia niani. Więc drżyjcie. Ale na razie muszę oddać się własnej roli matki, w dodatku matki na urlopie czyli offline.
Fidel-F2 - 18 Lipca 2013, 11:12
cranberry napisał/a | uraczę Was w jego kontekście rozważaniami na temat ewolucji roli matki od czasów Mary Poppins do Dnia niani. | Tak, to może być ciekawe.
Adon - 18 Lipca 2013, 13:23
cranberry napisał/a | aż się ciśnie na usta komentarz, że jedyne, co mi się w numerze lipcowym NAPRAWDĘ podobało, to okładka |
Okładka akurat wyjątkowo badziewna, o treści się jeszcze nie wypowiem.
dalambert - 18 Lipca 2013, 13:56
Adon, ale cranberry, podoba się kaloryferek togo gucia, a nie plastyka okładki
cranberry - 18 Lipca 2013, 19:43
dalambert, jak Ty mnie rozumiesz. Tzn moze niekoniecznie kaloryferek jako taki tylko całokształt imidza, ale tak, zdecydowanie chodzi o pana a nie o plastykę
A o roli matki to potem bedzie, nie z komórki. Ale skoro juz się zapowiedzialam to bede musiała coś napisac
cranberry - 18 Lipca 2013, 20:02
W biegu zajrzałam do szortalowej recki Fidela numeru lipcowego.
Było tam zdjęcie okładki, ktore utwierdza mnie w opinii, ze Adon nie zna się zupełnie na urodzie męskiej oraz imidzach tychże (mężczyzn, znaczy)
Na temat publicystyki się nie wypowiadam, tym bardziej w temacie chryi o recenzje książki, której nie czytalam.
Natomiast literacko - Fidelu, bracie, moja Ty Ciemna Strono! Fidel rzecz jasna wszędzie węszy bełkot a ja bede pisac politycznie poprawnie ale zasadniczo chyba cud nastał i nam się gusta zbiegły. Tak w skrócie cd nastąpi nie z komórki bo ekran mi wariuje i pozarlo mi juz pakiet internetowy (ten wolverine zapewne, w licznych powiekszeniach )
|
|
|