Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy
Dunadan - 5 Kwietnia 2008, 13:13
Adanedhel, no niestety to jeden z naprawdę niewielu baboli w tym filmie... chociaż niestety bardzo poważny babol :-/ Chyba że ten emiter działał jakoś... wybiórczo...
A oglądałeś następny po Batmanie film? "Statek widmo"? z Karlem Urbanem
Hubert - 5 Kwietnia 2008, 16:01
Mi się tam Batman: Początek podobał, miał w sobie sporo mroku i było w filmie coś z Batman: Rok pierwszy Millera (kilka żywcem wyjętych pomysłów fabularnych? ). Biorąc pod uwagę Batman & Robin - skok jakościowy jest niesamowity.
Muszę sobie kiedyś w końcu sprawić na DVD, bo to porządny kawał rozrywkowego kina jest.
Ale tym razem obejrzałem tylko kawałek - reklamy doprowadzają do szału i, co ważniejsze nowy sezon Gliny się zaczął!
Sirroco - 5 Kwietnia 2008, 16:02
Ja osobiście nie zwróciłem na takie szczegóły uwagi.Ciekawe też czy istnieje taki środek który wypity nie ma żadnego n anas wpływu a wdychany już tak.
Umiejscowienie w czasie też zgrzyta.Mówi się o latach 30-tych więc gdy już chłopaczek dorósł musiały być 40-te lub 50-te ale wygląd miasta,wynalazków i tej kolejki jakoś mi nie pasuje.Szczegóły.
Mnie za to naprawde ubodła zupełnie inna wersja wydarzeń niż ta w pierwszej części Batmana,z Jokerem.To że za każdym razem inny aktor gra tego bohatera nie przeszkadza ale brak spójności już tak.
A "Stastek Widmo" całkiem fajny,rozrywkowy i w ogóle.Widziałem jednak już na TVN więc zabrałem się za "Kolacje z Arszenikiem" na AXN co puszczali o 23.Mocne.
Hubert - 5 Kwietnia 2008, 16:06
Sirroco napisał/a | Mnie ubodła zupełnie inna wersja wydarzeń niż ta w pierwszej części Batmana,z Jokerem.To że za każdym razem inny aktor gra tego bohatera nie przeszkadza ale brak spójności już tak. |
Sęk tkwi w założeniach - Nolan chciał opowiedzieć historię Batmana od nowa. Zabieg się udał i, co więcej - był konieczny po tym, co zaprezentowano w Batman i Robin (Batman Forever jeszcze od biedy dało się obejrzeć... z nastawieniem na kino familijne), produkcie nienadającym się nawet do reanimacji.
Dunadan - 5 Kwietnia 2008, 17:04
No właś nie, w nowym Batmanie brakuje nieco tej otoczki lat 30' i jednoczesnego sci-fi - dawało to ciekawy efekt. Tzn. jest tam parę elementów odwołujących się do takich klimatów ale to już nie to.
Niemniej... film nadal jest świetny. Większość postaci była naprawdę ciekawa i świetnie zagrana - Gary Oldman zagrał bardzo ciekawą rolę
A ja jestem świeżo po "Jestem legendą" i "Omega Man". Ta sama historia, dwie różne wersje czyli jak powstaje legenda Obydwie wersje mają sporo baboli ( dżungla w NY po 3 latach w nowej wersji - zachowanie i nielogiczność działań bohaterów w starej wersji... ). I chyba jednak wolę Willa Smitha niż starego Charltona Hestona
gorbash - 5 Kwietnia 2008, 17:40
Sosnechristo napisał/a | Sirroco napisał/a:
Mnie ubodła zupełnie inna wersja wydarzeń niż ta w pierwszej części Batmana,z Jokerem.To że za każdym razem inny aktor gra tego bohatera nie przeszkadza ale brak spójności już tak.
Sęk tkwi w założeniach - Nolan chciał opowiedzieć historię Batmana od nowa. Zabieg się udał i, co więcej - był konieczny po tym, co zaprezentowano w Batman i Robin (Batman Forever jeszcze od biedy dało się obejrzeć... z nastawieniem na kino familijne), produkcie nienadającym się nawet do reanimacji. |
A poza tym o Jokerze będzie następna część. W wakacje chyba wchodzi do kin.
Sirroco - 5 Kwietnia 2008, 18:30
Sosnechristo napisał/a | Sęk tkwi w założeniach - Nolan chciał opowiedzieć historię Batmana od nowa. Zabieg się udał i, co więcej - był konieczny po tym, co zaprezentowano w Batman i Robin (Batman Forever jeszcze od biedy dało się obejrzeć... z nastawieniem na kino familijne), produkcie nienadającym się nawet do reanimacji. |
Bo ja wiem?Mnie tam się podobały tylko odjazdy po wyciągu z tego niebieskiego kwiatka i trochę jego pojazd (macie taki w czarnym kolorze?).
Mimo to nadal zgrzyta (pewnie dlatego że jak ktoś się sili na realizm to wszystkie podknięcia są o wiele bardziej widoczne) a sentyment po tamtym Batmanie nadal jest.
gorbash napisał/a | A poza tym o Jokerze będzie następna część. W wakacje chyba wchodzi do kin. |
Dla przypomnienia:tamten Batman nie udawał że jego działania mają jakąś ważną podbudowę ideologiczną i absolutnie każda laska na niego leciała.No ale to początek.
Jeszcze nie był zbyt dobry w te kulki.
Aha,to Joker jak był jeszcze był zwykłym bandziorem zabił rodziców Bruce'a a na końcu w części w której zmagała się Catwomen ta rozrywa jego gumowy strój by dostać się do "nadzienia". Te motywy właśnie zostały utracone.
Jak chcą pokazać Batmana od nowa lepiej wykorzystać zupełnie innych przeciwników niż w pierwszej serii.
Rs. Ra's Al Ghul to facet nie tylko upierdliwy ale też niemal nieśmiertelny i posiadający ładną córkę,ciekawe czy przełamią się i pokażą go jeszcze.
Dunadan - 5 Kwietnia 2008, 18:48
Sirroco, a mnie się akurat pojazd nie podobał - był zbyt odjechany, prawie jak z Batman in the Future ( animowany swoją drogą bardzo fajny ). Co do tych nieścisłości to już sobie sam odpowiedziałeś
Co do Ra's Al Ghula ( Al ) to w filmie nie było jednoznacznie pokazane że Batman go zabił - Al jedynie zleciał razem z wagonem w dół - a to wprost idealny moment by się uratować
Aha, nie kojarzę jakoś tej postaci - była w serialu animowanym?
Adanedhel - 5 Kwietnia 2008, 19:07
Dunadan napisał/a | Gary Oldman zagrał bardzo ciekawą rolę |
Choć raz zagrał dobrego
Film jako film w sumie niezły i mimo babola niegłupi. Ale rzeczywiście brakowało trochę klimatu. I następnego pewnie znów nie obejrzę w kinie
Sirroco - 5 Kwietnia 2008, 19:08
Była i właśnie z tych czasów co puszczali Batmana na Polsacie pamiętam.Pojawił się też w nowej postaci w Batmanie 20 lat później.
Jako że był to serial a facet miał miał tendencje do przeżywania swojej śmierci pojawiał się dosyć często z coraz to wymyślniejszym planem zgładzenie tych którzy mu nieodpowiadali.
Dunadan - 5 Kwietnia 2008, 19:14
Coś mi się kojarzy ale fakt faktem że w porównaniu z innymi przeciwnikami Al był cholernie mało charakterystyczny...
( Teraz kojarzę że był faktycznie takie gościu który miał jakąś organizację, ale jakoś nie zapamiętałem... ).
Pamiętam za to Stracha na Wróble
Sirroco - 5 Kwietnia 2008, 19:21
To co w filmie i kreskówce łączy obu R'a Al Ghuli to wspólne imię i to że są aprzywódcami jakiejś organizacji.Twórcy scenariusza "zapomniało się" kilka innych szczegułów o wiele bardziej charakterystycznych,pewno dlatego że są zbyt fantastyczne jak na tak realistyczny film.
Jak pamiętasz pewną substancje o nazwie Łazarz to już wiesz kim był Ra's Al Ghul.
Dunadan - 5 Kwietnia 2008, 19:26
Sirroco, łazarz!... no pamiętam nazwę, kurde, to jak grzebanie w podświadomości, jak oglądąłem kreskówkowego Batmana byłęm naprawdę mały
Adashi - 5 Kwietnia 2008, 21:47
Szukajcie info w Jaskini Nietoperza Np tutaj
---
Ostatnio obejrzeliśmy z Mientoto:
Dlaczego nie! - standardowa komedia romantyczna made in poland. Warte uwagi w tym filmie jest tło, jakie pokazuje Zatorski. Polska jawi się tam w iście amerykańskim stylu, czysto, schludnie, ładne widoczki. Ciekawe co by zdziałał ów reżyser, gdyby wziął na warsztat jakieś sf?
Gdyby jutra nie było - wyciskacz łez z Bollywood, z tego co się orientuję dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa.
ilcattivo13 - 6 Kwietnia 2008, 00:52
z polskich stron Batcave "rzondzi"
**********************************
Obejrzałem sobie "Shoot'em up" z Clivem Owenem. Mogę powiedzieć tylko jedno - takiego wymiatania przeciwników jeszcze nie widziałem. Statham przy Owenie jest jak członkini koła gospodyń wiejskich. Film pod względem ilości trupów bije nie tylko inne "sensacje" ale nawet "Hot Shots 2" i połowę magaprodukcji wojennych. W niektórych momentach Owen szaleje jak Jet Li w filmach Bartkowiaka. Prawie wszystkie akcje są tak przegięte, że aż po prostu super się to ogląda. Do tego fabuła szybka i nieskomplikowana (dzięki geniuszowi głównego bohatera, który pod względem dedukcji bije "Herlaka Szolmsa" na głowę). W dodatku film jest całkiem śmieszny. I ta Monica Bellucci... <ślurp>
Bez kozery dam 7,5/10 - bo to pierwszy film od kilku miesięcy, przy którym tak dobrze się bawiłem.
Chal-Chenet - 6 Kwietnia 2008, 09:41
[Rec]
Obejrzałem ten film bo wiele o nim słyszałem dobrego. Cóż, jest generalnie dobry, ale daleko mi do nazywania go wybitnym. Może po części dlatego, że nie lubię sposobu kręcenia "z ręki"? Poza tym sądziłem, że będzie straszny, że będę, za przeproszeniem: "srał w majty" podczas seansu. A tego zabrakło. Przez 2/3 filmu niby coś się dzieje, poznajemy bohaterów, akcja też nie stoi w miejscu, ale od wzbudzenia we mnie większych emocji było to oddalone o lata świetlne. Te pojawiły się dopiero w końcówce, która akurat wciągnęła mnie bez reszty. Jeśli tak dobry byłby cały film, wtedy można by mówić o nowym arcydziele horroru. No i jest parę nieścisłości:
Jeśli wirus przenosi się przez ślinę to przez krew chyba też powinien. A czemu tak nie jet? Bo wtedy nikt nie mógłby być okrwawiony i nie byłoby tak malowniczo? I druga sprawa: Jak zamknięci w kamienicy ludzie dowiedzieli się, że nie mogą wyjść, chcieli jakoś otworzyć główne drzwi, ale nikt nie miał klucza. W późniejszej scenie, gdy do budynku wkracza oficer sanitarny, okazuje się jednak, że klucze ma policjant. Co, miał wcześniej napad sklerozy?
Za to, powtórzę, końcówka jest mocna i wbija w fotel. Nie brakuje w niej niczego.
6/10, więcej dać nie mogę.
Vacancy
Niezły filmik. Na plus trzeba zaliczyć dobre aktorstwo. Backinsale i Wilson odtwarzają swoje role przekonująco. Scenariusz może i nie jest za bardzo odkrywczy, ale jednak akcja wciąga. Idzie przejąć się losami bohaterów. Dodatkowy wątek problemów rodzinnych małżeństwa dodaje realizmu i jest nieźle poprowadzony. Drażnić może fakt, że kręcenie filmów snuff na taką skalę i sprzedawanie ich jakoby "na bazarze" jest nierealne, niemożliwe by taki motel nie znalazł się wcześniej pod lupą służb porządkowych. Także zakończenie nie jest porywające, konieczny był ten happy end? Jak na moje to tylko psuje to klimat.
Obejrzeć się da , ale bez szału i bez rewelacji.
5,5/10
Dunadan - 6 Kwietnia 2008, 15:23
Psy w Kosmosie - nie, nie jest to sci-fi dość chyba mało znany australijski film o punkach... bardzo ciekawy obraz. To co mi się tak spodobało to naturalność filmu. Bohaterowie i w sumie cała fabuła jest prawdziwa, tzn. aktorzy grają... samych siebie lub prawdziwe osoby... Niestety film bardzo trudny do dostania.
Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2008, 20:52
torrent
Dunadan - 6 Kwietnia 2008, 21:09
Fidel-F2, ale nie znajdziesz napisów a australijski angielski slang jest tragiczny...
Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2008, 21:11
same się znajdą, jest taki programik ktory wyszukuje automatycznie
Taselchof - 6 Kwietnia 2008, 21:15
napiprojekt
Fidel-F2 - 6 Kwietnia 2008, 21:16
ano
Dunadan - 6 Kwietnia 2008, 21:22
O tym nie słyszałem, dzięki ale film już obejrzany tak czy inaczej polecam
Dunadan - 6 Kwietnia 2008, 21:28
Aha, napiprojekt nie dał rady ... nie ma apisów do Dogs in Space nigdzie... nawet po angielsku...
Chal-Chenet - 6 Kwietnia 2008, 22:36
Road to Perdition
Bardzo ciekawy film, powiedzmy, że gangstersko/obyczajowy. To co mi się podobało to na pewno aktorstwo, obsada jest tu mocna, a Paul Newman, Tom Hanks i Jude Law grają naprawdę dobre role. Mocną stroną tego obrazu jest też scenariusz, najpierw akcja dzieje się w mieście, gdzie poznajemy głównego bohatera i jego profesję - człowieka od załatwiania różnych "spraw" dla miejscowego mafiosa (tutaj brawa dla Newmana). Nasz bohater w wyniku splotu okoliczności zostaje uznany za osobę niepożądaną i wraz z 12-letnim synem muszą uciekać. W tym momencie film nieco zmienia klimat na film drogi z nielicznymi elementami komediowymi. W międzyczasie za bohaterami zaczyna pościg zawodowy zabójca, bardzo dobrze zagrany przez Jude'a Law.
Generalnie film cały czas trzyma w napięciu, czasem można się przy nim uśmiechnąć, czasem wzruszyć czy zadumać. Kawał dobrego kina, co nie dziwi, patrząc na fakt, że jest to dzieło reżysera "American Beauty".
8/10
Edit: literówka
Czarny - 7 Kwietnia 2008, 09:25
Za posty propagujące piractwo (i oprogramowanie je ułatwiające) można dostać bana - reflektuje ktoś
ilcattivo13 - 7 Kwietnia 2008, 17:27
"Waterloo" - z Rodem Steigerem (Napoleon), Christopherem Plummerem (Wellington) i Orsonem Wellesem (Ludwik XVIII) w rolach głównych.
Film pokazuje głównie przygotowania i samą bitwę ("która odmieniła oblicze Europy"), skupiając się bardziej na postaciach dowódców i pokazywaniu popełnianych błędów oraz na zdarzeniach losowych, które miały wpływ na przebieg bitwy, niż na męstwie żołnierzy.
Nie wiem czy podoba mi się sposób, w jaki przedstawiono dowódców - Wellington arogancki i strasznie pewny siebie sukinsyn, "tragiczny" Napoleon schorowany (na ciele i umyśle) i niedoceniający przeciwnika. W scenie pokazującej dyktowanie listów, twórcy nieco zbyt nachalnie sugerują, że Napoleon ma nierówno pod sufitem (wg. mnie to wygląda na ostrą schizofrenię i co najmniej "rozczworzenie" jaźni, ale trzeba by było się spytać jakiegoś psychiatry, co o tym sądzi). Nie wiem, czy mi się takie postawienie sprawy podoba. Ale w końcu nie znałem anie jednego ani drugiego, więc nie mnie oceniać.
Natomiast, jeśli chodzi o techniczną stronę filmu, to bardzo mało jest rzeczy, które mi się spodobały. Chyba tylko ilość statystów wywarła na mnie wrażenie. A to co mi się szczególnie nie podobało, to zwłaszcza ujęcia głównych ludzi z pierwszego planu jadących konno - nie dość, że kiwają się w siodłach w różnym rytmie, to jeszcze kamera jest ustawiona na tym samym wózku (ten sposób kręcenia służył do rozśmieszania ludzi w "Czarnej Żmiji" ). Równie dziadowsko wygląda montaż scen bitwy - te same ujęcia (i to z tych samech kamer) powklejane są w różnych momentach bitwy i to w takiej ilości, że widz nie ma najmniejszego problemu z wychwyceniem tego faktu (i ich policzeniem). Nie wiem też, czy w rzeczywistości któraś z walczących stron używała świec dymnych przyczepionych do fajerwerków - a po filmie widać, że twórcy na tym jednym nie oszczędzali.
Za fabułę i grę aktorską daję 7/10 (Steigerowi nawet 8,5/10), a za stronę techniczną 2/10. Dawanie jednej oceny temu filmowi jest wg. mnie bez sensu.
Chal-Chenet - 7 Kwietnia 2008, 19:35
ilcattivo13 napisał/a | Żmiji |
(Nie mogłem się powstrzymać )
banshee - 8 Kwietnia 2008, 11:53
Road to Perdition
Dobry film gangsterski, ale specjalnego zachwytu u mnie nie wzbudził, jako, że nie przepadam za tego typu tematyką. Scenariusz specjalnie odkrywczy też nie był, gdzieś już widziałam coś podobnego i to na pewno nie raz. Najbardziej zapadała mi w pamięć ścieżka dźwiękowa, muzyka irlandzka, którą osobiście bardzo lubię. Ogólnie film dostaje ode mnie 7/10. Mogłabym go sobie obejrzeć raz jeszcze.
Vacancy Khem, khem. Najpierw jakieś dobre słowo....Beckinsale jest ładną kobietą...I to tyle. Film durny na potęgę. Oglądając go tylko się nadenerwowałam, nad głupota ludzką, nad pretensjonalnym scenariuszem. Ogólna beznadzieja, aż mi się nie chce rozpisywać na jego temat. Obejrzałam raz i więcej nie mam ochoty 4/10 z tym, że same 3 punkty dostaje za obecność Kate.
[Rec] Zaczęło się tak nudno jak to tylko jest możliwe. Początkowo wszystkie teksty i sytuacje to były zwykłe zapychacze. Kiedy w końcu coś zaczęło się dziać, były to sytuacje tak mało realistyczne, że wywoływało to tylko mój uśmiech, albo politowanie, pomimo tego, że było kilka momentów kiedy podskoczyłam z wrażenia (element zaskoczenia, wiadomo). Do tego mnogość różnorakich nieścisłości. Na uwagę zasługuje najbardziej mocna końcówka i to tyle.
Wydawało mi się, że autorzy scenariusza na siłę próbowali dorównać BWP. Nie udało im się jednak. Film oceniam na 7/10, dlatego, że czasem można było się naprawdę pośmiać.
ilcattivo13 - 8 Kwietnia 2008, 12:57
Chal-Chenet - przeczytaj ten artykuł , chodzi mi o część zaczynającą się od "Mam problem. Uczennica nazywa się Joanna Sondeja...", a zwłaszcza o kilka ostatnich zdań. I wybacz, ale nadal będę stał po stronie prof. Miodka. I nadal będę wpływał na kształtowanie się języka polskiego
***********************************
A teraz wracam do tematu.
"Terry Pratchett's: The Colour of Magic". Tym razem krótkie podsumowanie.
Plus za:
- kolejną ekranizację prozy Pratchetta ("Kolor Magii" i "Blask Fantastyczny" w jednym) ,
- za dobrą zabawę, bo bawiłem się lepiej niż oglądając "Hogfathera" ,
- za dobre oddanie klimatu książek ,
- za role Davida Bradley'a (Cohen), Jamesa Cosmo (Nadrektor Weatherwax), Tima Curry'ego (Trymon) i Stephena Marcusa (Broadman) ,
- za Bagaż, choć może był zbyt łagodny w porównaniu do książek ,
- za pojawienie się Mistrza na ekranie (jako Astrozoolog) .
Minus za:
- ekranizacja jest mocno okrojona w porównaniu do książek (ale nie mogli postąpić inaczej chcąc zmieścić główną fabułę książek) i brak mi: Hruna, świątyni Bel-Shamharotha, gry bogów, wodnego trola i grzybków ,
- za dodawanie nowych wątków do fabuły, a mam tu na myśli głównie Herrenę (chyba już mocniej nie mogli zasznurować jej gorsetu ) ,
- za grę aktorską Lizy May Brice (to właśnie Herrena) i Karen Shenaz David (Liessa) .
Mam też trochę wątpliwości:
- David Jason jako Rincewind - pomimo dobrej gry, nie pasuje mi Rincewind jako zabiedzony staruszek ,
- podobnie Sean Astin jako Dwukwiat, no nie wiem czy tak powinien wyglądać człowiek z dyskowego odpowiednika naszych Chin; swoją drogą ciekaw jestem, jak twórcy wybrną z tego kręcąc "Ciekawe Czasy" ,
- Jeremy Irons jako Patrycjusz Ankh-Morpork, nie mam za bardzo do czego się przyczepić, ale jednocześnie nie mam za co go pochwalić .
Ogólna ocena to 7,5/10, bo jednak dobrze się bawiłem oglądając przygody Rincewinda i Dwukwiata. Ciekawe co będzie następne.
|
|
|