Powrót z gwiazd - Koty, psy i inni pierzasto-futrzaści ulubieńcy.
Anonymous - 16 Grudnia 2009, 15:50
Ambioryks napisał/a | Jak dla mnie wystarcza, że pies wygląda jak rasowy, żebym nazwał go rasowym. |
Przegapiłam - oczywiście, możesz go nazywać rasowym. Możesz też nazywać krowę motylem. Nie zmieni to jednak faktu, że to krowa.
merula, i nie ruszyło Cię to, co widziałaś w schronisku? Czy nie dostrzegasz związku przyczynowo-skutkowego między rozmnażaniem psów w pseudohodowlach (i nie tylko oczywiście) a ich dużą liczbą w schronisku? Z jakiegoś powodu schroniska nie są wypełnione psami rasowymi, a właśnie mieszańcami, czasem przypominającymi jakąś rasę (a takie "produkty" najczęściej można kupić w pseudohodowli) a na ogół nie. Zwierzęta w schroniskach będą pewnie zawsze, bo część z nich trafia tam po śmierci właścicieli, ale w tej chwili odsetek zwierząt znajdujących się tam z tego powodu jest bardzo niewielki. Reszta jest gubiona lub "gubiona", pomijając drastyczne przypadki.
May - 16 Grudnia 2009, 20:12
Martva napisał/a | Bo cały czas się zastanawiam nad moją poprzednią psicą. A ona się mogła urodzić jakoś na początku lat 90-tych. Jako trzecia z kolei właścicielka mało o niej wiedziałam... |
W wypadku Sroki nie chodzilo o bycie 7 szczeniakiem, tylko o to, ze nie spelniala wzorca rasy, w Twojej ksiazce o dalmatynczyka bylo wyraznie napisane, ze czarne ucho dyskfalifikuje psa, podobnie jak zbyt duza ilosc "zlewajacych sie " kropek. Biedny Pongo ze 101 dalmatynczykow nie mialby szans zostac tatusiem rodowodowych szczeniatek...
Lynx - 16 Grudnia 2009, 23:20
A ja tam lubię mojego kundelka- (Ch)Omika. I co z tego, że jest storasowy? Co z tego, ze nie jest najmądrzejszy na świecie? Kocha Jarka, kocha nas. Słucha ( w miarę ), podgryza co się da i kogo się da... I najprawdopodobniej zostanie wysterylizowany. Bo po co ma się męczyć, kiedy na okoliczne suczki przyjdzie "ten czas"? I on i my. Poza tym, gdybym miała suczkę, też bym ją wysterylizowała. Tak jak moje kotki.
Zgaga - 17 Grudnia 2009, 19:22
Miria napisał/a | Dokładnie tak. Pies rasowy musi spełniać kryteria danej rasy, a jeśli je spełnia, ma wystawiony rodowód. Oczywiście jego rodzice też mają rodowód. Nie mam nic przeciwko psom nierasowym (psom, nie bezsensownie rozmnażającym je właścicielom), ale nazywajmy rzeczy po imieniu. |
To sprawdzanie kryteriów ma zdaje się jeszcze jeden cel w wypadku hodowli.
O ileż mniej byłoby np. owczarków niemieckich z dysplazją stawu biodrowego, gdyby przestrzegano zasad selekcji hodowlanej.
Montserrat - 18 Grudnia 2009, 20:22
Z tego co kojarzę, to pierwotnie właśnie selekcja hodowlana doprowadziła do zwiększenia podatności owczarków niemieckich na różne schorzenia. Mam owczarka niemieckiego, więc coś mi się obiło o uszy (choć kynologiem nie jestem, nie znam się tak dobrze). Teraz się odchodzi od bezsensownych wymagań, ale cóż, szkoda została wyrządzona.
ihan - 18 Grudnia 2009, 21:41
Wszystkimi rękami i nogami jestem za prowadzoną z głową hodowlą. Czyli: wzorzec, obejmujący cechy psychiczne i fizyczne wszystkie odchylenia nie są dopuszczalne do dalszego rozrodu. Nad wszystkim czuwa związek potrafiący doradzić jak dobierać zwierzaki do rozrodu, sprawdza poprawność tych, które są uznane za spełniające wzorzec rasy. Przy założeniu pogodzenia się ze stratami, racjonalny chów wsobny ślicznie wyeliminowałby sporo recesywnych cech niekorzystnych. Przy tych zalożeniach, trzymaniu sie wzorca, kupując zwierzę rasowe mogę przewidywać co otrzymam jako produkt końcowy. Zmniejszam ryzyko niepożądanej niespodzianki.
Niestety, nie wiem jak jest z związkach kynologicznych, ale w końskich jest dramat. Związek nie jest w stanie zdyscyplinować swojego członka, który bezsensownie kryje ogierem bezwartościowym, bez licencji, produkując źrebaki, które co najwyżej nadają się na mięso (uprzedzając, rozmnaża akurat niemięsne rasy), u którego konie są na granicy zagłodzenia. Próba uzyskanie od związku pomocy w wyborze ogiera odpowiedniego do danej klaczy, przy zwróceniu uwagi na pożądane przyszłe cechy użytkowe nie ma sensu. Bo nikogo kompetentnego nie ma. Jakieś tam lokalne wystawy są sędziowane przez osoby niewiele wiedzące jak powinien wyglądac koń danej rasy, nie potrafią ocenić poprawności budowy i ruchu. Punkty są przyznawane, bo akurat ktoś swoje konie wystawia na sprzedaż i dodanie w ogłoszeniu notki, że zdobył czołowe miejsce na wystawie poprawia cenę.
I wiem, wiem, jestem zła i niedobra ale zwierzę które jest moje ma być ładne. Tak, owszem mądre i posłuszne (to raczej cechy konieczne i niedyskutowalne) ale też na tym samym poziomie ładne. Miło miec w domu ładne rzeczy, dlaczego miałoby to nie dotyczyć zwierząt, na które jednak jesteśmy skazani na kilka lub kilkanaście lat. Niestety, nawet najmilejsza i najbardziej kochająca mnie pokraka odpada w przedbiegach. Ale inni, oczywiście mogą sobie takowymi się zachwycać.
nureczka - 19 Grudnia 2009, 10:06
ihan napisał/a | Niestety, nawet najmilejsza i najbardziej kochająca mnie pokraka odpada w przedbiegach. |
Pozwolę sobie nie zgodzić się z przedpiśpiścą. I to zdecydowanie się nie zgodzić.
A wręcz wyrazić oburzenie.
Anonymous - 19 Grudnia 2009, 10:27
A ja się zgadzam, co do idei hodowli - oczywiście w praktyce nie zawsze to tak pięknie wygląda, ale jest nie najgorzej, a na pewno o nieporównywalnie lepiej niż w pseudohodowlach. Oburzenia nie wyrażam, bo co prawda urody od zwierzęcia nie wymagam, ale jedne podobają mi się bardziej niż inne i nie ma w tym nic dziwnego. Koty są wszystkie piękne (chociaż sfinksa bym mieć nie chciała), niektóre rasy psów odpychają mnie osobiście wyglądem na kilometr. Cóż oburzającego w tym, że każdy ma swoje preferencje?
nureczka - 19 Grudnia 2009, 10:59
Miria, jeśli uważasz, że kryterium wyglądu jest najważniejsze to nie będę podejmować z Tobą dyskusji.
Na podstawie wyglądu mogę wybrać kanapę, albo lalkę dla dziecka, coby maluchowi nie psuć gustu. W wypadku zwierzęcia najważniejszy jest charakter (i nie chodzi mi o pierdafony typu "liczy się tylko wnętrze", a o to, co stworzenie sobą reprezentuje). Wolę mądrego kundla niż przerasowanego idiotę - chociaż to tez akurat nie jego wina.
W hodowlach bardzo często pod wpływem mody doprowadza się do absurdalnego podkreślania cech charakterystycznych dla danej rasy (np. zmarszczona skóra shar peia), co prowadzi do chorób.
Natomiast z jednym się niewątpliwie się zgodzę - mnożenie zwierząt bez zastanowienia (nieważne jakich: kotów, psów, koni) jest nieodpowiedzialne i godne potępienia.
Fidel-F2 - 19 Grudnia 2009, 11:07
nureczka, ale czemu mam się męczyć z yorkiem jeśli jego wygląd mnie odpycha, wolę owczarka niemieckiego który jest piękny
Martva - 19 Grudnia 2009, 11:11
nureczka napisał/a | Wolę mądrego kundla niż przerasowanego idiotę - chociaż to tez akurat nie jego wina. |
Nie masz żadnej gwarancji że kundel jest mądry Poza tym zgadzam się - nie chciałabym psa, który jest dla mnie odpychająco brzydki. Kota też nie, chociaż brzydkich (dla mnie) kotów jest mniej. Nie, bo nie.
Wiadomo że wybieranie tylko ze względu na wygląd tez nie jest mądre, ale mozna znaleźć kompromis
Anonymous - 19 Grudnia 2009, 11:11
Uważam, że wygląd jest równie ważny jak inne kryteria. Jest Ci kompletnie wszystko jedno, jakiego będziesz miała psa, czy będzie to miniaturowy, piskliwie szczekający pudelek, czy owczarek podhalański? Jeśli nie, to jakimi kryteriami się posłużysz? Jeśli posługujesz się jakimikolwiek, to czy czasem nie dostrzegasz hipokryzji w głoszonych przez siebie poglądach? Np. czemu głupi pies ma być gorszy od inteligentnego, duży od małego itd.? Coś mi to wygląda na następny sloganik w stylu "Kocham wszystkie zwierzątka ale jem świnki i zabijam komary".
Fidel-F2 - 19 Grudnia 2009, 11:15
Miria napisał/a | Kocham wszystkie zwierzątka ale jem świnki i zabijam komary | Miria, miałem króliki miniaturki co nie przeszkadza mi jeść króliki
Anonymous - 19 Grudnia 2009, 11:25
Ale czy twierdzisz przy tym, że kochasz tak samo wszystkie króliki? Bo dla mnie jest jasne, że człowiek wartościuje.
ihan - 19 Grudnia 2009, 11:44
Widzisz nureczko, kupno psa czy innego zwierzęcia które żyje powyżej jednego roku jest dla mnie ważna decyzją. Zostanie ze mną na wiele lat, dlatego zanim się zdecyduję muszę się zastanowić jakie cechy są dla mnie ważne. Czy na przykład poradzę sobie z dużym psem, który będzie mial dominujący charakter (a wyłącznie duży pies wchodzi w grę), czy gdybym miała dom z ogrodem i chcąc by pies mieszkał na zewnątrz, lub przynajmniej dużo przebywał poza domem wiadomo nie wezmę sobie doga albo dalmatyńczyka. Kupując psa danej rasy mogę choć w przybliżeniu spodziewać się jaki będzie miał charakter. Dlatego kupowałabym tylko w dobrej hodowli, u ludzi którzy mają najlepiej jedną sukę, musiałabym widzieć w jakich warunkach są szczeniaki, poobserwować rodziców. Szczeniaki socjalizują się do któregoś tygodnia życia, takie z hodowli kojcowej, nie mające kontaktów z człowiekiem potem tego nie nadrobią. I jeszcze musiałabym pooglądać te szczeniaki, na przykład korzystając z porady osoby zajmującej się układaniem psów by nie wybrać na przykład strachliwego, bo agresja ze strachu jest najtrudniejsza do opanowania. Posiadanie psa ma być przyjemnością, a nie zawsze sama miłość wystarczy by zapanować nad niepożądanymi zachowaniami. Dlatego też nigdy nie wziełabym dorosłego psa, bo mam za małą wiedzę. Żeby to posiadanie psa było przyjemnością, mój musiałby być posłuszny, dlatego nie mogłabym mieć na przykład alaskana. A szczeniak kundel to całkowita loteria.
I decyduje się na określony wygląd. W przewidywalnej przyszłości na pewno psa mieć nie będę, a gdy kiedyś będę mieć warunki chcę żeby był taki wymarzony. Bo pewnie będzie jedynym jakiego zdążę mieć w tym życiu.
Z litości mam Śmierdziela, tak się poukładało, teraz bym się nie zdecydowała. Fajnie mieć pod siodłem energicznego konia, fajnie wiedzieć co zrobi w danej sytuacji, fajnie słyszeć, że tylko dla mnie jest misiek grzeczny i spokojny, ale mniej fajnie jest gdy zaczynają się cyrki przy weterynarzu, mniej fajnie wiedzieć, że nie wejdzie do przyczepki, bo zacznie się wspinać, że musimy zostać w obecnej stajni, bo jest na tyle specyficzny, że inni opiekunowie w wypadku konieczności robienia czegoś weterynaryjnie by sobie nie poradzili. Chociażby jak w ubiegłym roku gdy miał czerniaka w okolicach ogona i trzeba mu było codziennie wyciskać syf i wlewać strzykawką antybiotyk, co mu sie bardzo mało podobało. Co znaczy, że płacę za pensjonat a konia widzę w weekendy, a że nie mamy hali tylko stoimy u chłopa zła pogoda powoduje, że nawet na niego nie wsiądę. Że nie ma myjki ani solarium, więc od jesieni do wiosny jest usyfiony, że w związku z tym mam usyfiony sprzęt, że moje ciuchy po wizycie w stajni śmierdzą także dlatego, że jak nie wyrzucę od niego gnoju w weekend, może się zdarzyć, że będzie miał wyrzucone dopiero w poniedziałek, bo wtedy przychodzi pracownik. Całe lato nie miałam czasu nawet mu zrobić kilku zdjęć, bo zasuwałam w stajni, żeby potem na chwilę wsiąść. Zazdroszcze ludziom nie mającym konia, moga się ubrac elegancko, wsiąć na hali i się rozwijać jeździecko z rozsądnym trenerem. Ktoś by chciał Śmierdziela, wiedziałabym, że idzie w dobre ręce nawet chwili bym sie nie zastanawiała. Już pomijając, że każda nawet mała kontuzja to duży wydatek, a gdyby kolka i koniecznośc operacji, trzeba wieźć do kliniki i wydać kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Jaką bym podjęła decyzję? Co zrobię za kilka lat, czy załatwię pozwolenie na zakopanie gdzieś? Firmy utylizujące sprzedają końskie włosie, przerabiają na mączkę, jak załatwić spalenie? Fałszywe zaświadczenie weterynarza, że był na coś chory? Dlatego nigdy, przenigdy bym nie kupiła konia ze złych warunków, kontuzjowanego z litości. Nawet najkochańszego.
Fidel-F2 - 19 Grudnia 2009, 11:48
no królik to królik, lubię go żywego i na talerzu, konie też lubię i nie przeszkadzałoby mi to jeść koniny (na razie nie miałem okazji), wiewiórki też lubię a byłem od włos od zjedzenia jednej, jakoś mi się to nie wyklucza
Kruk Siwy - 19 Grudnia 2009, 11:53
Koń jest dobry, znaczy smaczny. Niestety dla mnie niejadalny, bo wysokobiałkowy - dostaję uczulenia. A takie są fajne kabanosy...
Psa nie jadłem ale jak by mi ktoś podał po kantońsku? Lubię nowinki. Kota pewnie spożywałem wielokrotnie w postaci "ciuciaka na otro". Człowiek każde bydle zeżre.
dzejes - 19 Grudnia 2009, 15:15
Fidel-F2 napisał/a | no królik to królik, lubię go żywego i na talerzu, |
Tego samego? Znaczy kupisz królika jako zwierzątko domowe, a potem podasz go na obiad? Czy "królika" jako gatunek?
nureczka - 19 Grudnia 2009, 17:52
Cytat |
Niestety, nawet najmilejsza i najbardziej kochająca mnie pokraka odpada w przedbiegach.
|
Ustosunkowałam się do tego konkretnego zdania. Z niego wynika jednoznacznie: nie ważne co sobą zwierzak reprezentuje, ale jak jest brzydki to go od razu skreślam. To Ty napisałaś, nie ja.
Jest zdecydowana różnica między "wolę ładnego psa niż brzydkiego", od "brzydkie stworzenie jest fuj".
Idąc dalej tym tropem, koń który nie jest piękny nadaje się na wyłącznie na kiełbasę (czy co się tam z koniny robi).
Fidel-F2, ależ nigdzie nie napisałam, że nie wolno sobie wybrać psa wedle gustu. Jeśli jakaś rasa cię wkurza, to oczywiście nie należy takiego psa kupować. Ale wiem, że dobieranie psa pod kątem wyglądu często kończy się dla zwierzaka tragicznie - wyrzuceniem z domu, albo chorobą. Np. gdy osoba nieskora do wysiłku fizycznego kupuje psa z temperamentem, miłośnik ciszy hałaśliwego zwierzaka, lub mieszkaniec kawalerki psa wielkości cielaka.
Aha, i na Boga, to że napisałam opowiadanie yourku, wcale nie oznacza, że chce wszystkich zmusić do miłowania tej rasy. Pisałam już o tym. Myślałam, że akurat na tym forum ludzie odróżniają fikcję literacką od faktów.
ihan - 19 Grudnia 2009, 18:02
nureczka napisał/a | ja napisał/a |
Niestety, nawet najmilejsza i najbardziej kochająca mnie pokraka odpada w przedbiegach.
|
Ustosunkowałam się do tego konkretnego zdania. Z niego wynika jednoznacznie: nie ważne co sobą zwierzak reprezentuje, ale jak jest brzydki to go od razu skreślam. To Ty napisałaś, nie ja.
Jest zdecydowana różnica między wolę ładnego psa niż brzydkiego, od brzydkie stworzenie jest fuj. |
Ależ napisałam, że nie chciałabym mieć brzydkiego psa. Gdyby pies znajomych, lub jakiś obcy, zapałał do mnie miłością mogę go podrapać za uchem, owszem. Lub nie, jeśli nie będę mieć humoru akurat. Ale do domu nie wziełabym i nie mieszkałabym z nim przez najbliższych x lat. Nie nawołuję do wybicia i uśpienia wszystkich dla mnie brzydkich, tylko wskazuję, że mam prawo przy wyborze kierować się również wyglądem i nie wiem dlaczego miałabym się za to wstydzić. Dla ciebie najważniejszy jest charakter, dla mnie oprócz charakteru także wygląd.
EDIT: I nie napisałam, że jeśli jest piękny, to może być kretynem. To działa tylko w stosunku do ludzi A pies ma mnie słuchać.
nureczka - 19 Grudnia 2009, 18:14
Otóż napisałaś: nieważne, że jest miły, nieważne że mnie kocha, jak jest brzydki jest skreślony. I doprawdy, nieważne, czy chodzi o psa, konia, kota czy patyczaka.
Wyraźnie określiłaś wygląd jako najważniejsze kryterium, a nie jako jedno z wielu.
Uważam, że przy wyborze zwierzęcia (jakiegokolwiek) najważniejsza jest "zgodność charakteru" z potencjalnym właścicielem, a wygląd ma znaczenie drugorzędne .
Przez wygląd rozumiem podział ładny-brzydki, bo już. np. wielkość ( a jest to też element wyglądu) to cecha bardzo ważna.
ihan - 19 Grudnia 2009, 18:39
Może i masz rację. Wybierając zwierzaka zaczęłabym od wygladu: czyli wśród tych, które uważam za ładne wybierałabym coś co mi odpowiada. Więc brzydkie odpadają w przedbiegach. I z tym, że wygląd ładny-brzydki to akurat u mnie tak nie jest. Dla mnie z założenia pies mały, poniżej powiedzmy 50-60 cm w kłębie ładny być nie może. Jak pisałam bałabym się brać dorosłego psa, więc zgodność charakteru zaczyna być dyskusyjna. Bo co jak szczeniak wyrośnie na coś jednak inaczej zgodnocharakterologicznie? Pewnie, najlepiej byłoby przez kilka tygodni sobie posprawdzać ten charakter, albo brać na próbę, a jak nie będzie zgodny to oddać?Dlatego poruszanie się w obrębie rasy, w sprawdzonych hodowlach, gdzie mogę zaobserwować rodziców jest dla mnie podstawą.
ADIT: I dlatego gdybym kupowała konia szukałabym jakiegoś PRE albo lipicanera, a nie achałteka. Choć i tak nie mogę narzekać, bo przynajmniej maść się zgadza.
nureczka - 19 Grudnia 2009, 18:53
ihan napisał/a | Dlatego poruszanie się w obrębie rasy, w sprawdzonych hodowlach, gdzie mogę zaobserwować rodziców jest dla mnie podstawą. |
To akurat jest bardzo złudne. Pucek mogłaby coś powiedzieć na ten temat, bo miała kiedyś do czynienia z psami nie tylko z tej samej hodowli, lecz wręcz z tego samego miotu, a różniły się charakterem jak ogień i woda.
To co powyżej, to taka ciekawostka. Natomiast zgodzę się z Tobą, że poruszając się w obrębie konkretnej rasy masz większe szanse trafić na psa o konkretnym charakterze (z setera angielskiego raczej nie zrobisz krwawej bestii, a z amstaffa psa kanapowego). Chociaż zawsze może trafić się wyjątek.
Inna sprawa, że dla mnie jedynym brzydkim psem jest chiński grzywacz, ale to już sprawa gustu
PS. Konia raczej bym nie kupiła, ale krowę to i owszem. Uwielbiam krowy. Serio, serio - to nie żadna figura retoryczna.
EDIT:
ihan napisał/a | Bo pewnie będzie jedynym jakiego zdążę mieć w tym życiu. |
A ja mam w planie dociągnąć do setki (to u nas rodzinne), więc mam szanse na więcej niż jednego zwierzaka (pod warunkiem, że nie będzie to słoń).
Chociaż tak naprawdę, to smutne, gdy trzeba rozstać się z czworonogiem. To jest według mnie największa wada dużych ras - na ogół żyją znacznie krócej. Średnia życia dużego psa to około 8 lat, a małego 12-13. To znaczna różnica.
ihan - 19 Grudnia 2009, 19:06
Krowy są fajne. Sąsiad ma jałówkę (urodziła się na wiosnę) ma na imię Torpeda i jest mocno, mocno szalona. Zaraz po urodzeniu, jak tylko stanęła na nogach biegała po oborze tam i z powrotem, do dzisiaj niewiele się zmieniła.
Przy małych psach liczyłabym raczej na powyżej 15 lat, niż na 12-13
Martva - 19 Grudnia 2009, 19:12
ihan napisał/a | I dlatego gdybym kupowała konia szukałabym jakiegoś PRE |
http://aukcje.nasza-klasa.pl/item844536365.html
Och, ach. Chociaż jak na mój gust, to za duże.
A ojciec mi wczoraj powiedział że jak oglądali z technikiem zdjęcie Varysa (ja w tym czasie grzęzłam w śniegu po kostki przed lecznicą), to okazało się że ma całkiem sporo śrutu w środku. Przy ostatnim RTG wyszło jedno ziarenko gdzieś w łapie, teraz dokładniejsze zdjęcie, z innej perspektywy - nie dziwię się że sika ze strachu w Sylwestra
ihan - 19 Grudnia 2009, 19:19
Szczerze, u tego akurat PRE bardzo, bardzo mi się nie podoba zad. Widziałam tę aukcję i widziałam cenę. Wzrostu mniej więcej Śmierdziela, może 2-3 cm różnicy. I ten mój wymarzony koniecznie siwy.
Martva - 19 Grudnia 2009, 19:25
Ja bym chciała kurdupla, z kurdupla bym się nie bała spaść. Tak ze 140 w kłębie Znaczy prawda jest taka że po dłuuugiej przerwie to bałabym się że spadnę ze wszystkiego, ale mniejsza z tym
dalambert - 19 Grudnia 2009, 19:31
Martva, a kucyk szetlandzki może być ?
Martva - 19 Grudnia 2009, 19:37
Nie no, nie przesadzajmy, ja trochę ważę
dalambert - 19 Grudnia 2009, 19:40
Martva napisał/a | ja trochę ważę |
nie przesadzaj niektóre sztlandy bywają spore, a jak nie to może hucuł ?
|
|
|