Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Martva - 7 Listopada 2007, 21:52
corpse bride napisał/a | eśli w aszfie twojego dziecka połowa rzeczy jest w paski a połowa w kratkę, to znak, że jest emo |
Mam 2 koszule w podłużne paski, jedną koszulkę na ramiączkach w poprzeczne, spódniczkę w szkocką kratkę sztuk jeden. Oczywiście plisowaną Żadnych serduszek, chociaż... mam taką koszulkę kupioną ze względu na rękawy (jak większość moich koszulek), w maziaje beżowo-różowe, i jak się dobrze przypatrzeć to jakieś serca tam występują... Hmmmm.
corpse bride napisał/a | co do broszek, to nie wiem, czy są trendy, ale te twoje są śliczne i oryginalne, |
Iiiiiiii Tak sobie myślę ze wydłubię ich z 10, ale chyba tylko zwykłych, bo 'klonowe' mi coś ostatnio nie wychodzą, zrobię fotki, wyślę znajomej która dostała kiedyś jedną w prezencie i ma potencjalnie chętne mamę i siostrę, pozbędę się 2 sztuk na ich rzecz jeśli będą chciały, a potem uderzę do jakiejś galerii typu Wylęgarnia czy inna Pakamera. I zobaczymy co będzie. Boję się że moja cena plus marża galerii to będzie dla większości za dużo, nawet jak na unikat.
Iscariote napisał/a | A ja poproszę -19. |
Pojedź sobie gdzieś. Ja tu chcę jakiś efekt cieplarniany
Iscariote napisał/a | Od razu milej mi się robi, jak pomyślę. |
Grrrrr
May napisał/a | Brrr!!! Iscariote, zimno mi sie robi na sama mysl!!! |
Znów mam stópki jak sopelki.
Wyciągnęłam ze skrzyni zimową kołdrę, stopy musiałam dogrzać kocem tuż po położeniu, ale rano zrobiło mi się gorąco i musiałam się przesunąć na mniej wygrzane miejsce, uważając na kota
Najgorsze jest to, ze nie wiem w czym wychodzić 'do ludzi', w sensie że nie na spacer z psem i do kiosku (bo wtedy puchówka Papy). Nie wiem czy mój nowy długiczarnymroczny płaszcz nadaje się na temperatury w okolicach zera, ale chyba przeszyję mu guziki o centymetr, żeby móc pod niego upchnąć jeszcze gruby sweter W glanach mi za zimno, jak zacznę nosić moje kozaki to w czym będę chodzić jak się zrobi _jeszcze_ zimniej?
corpse bride napisał/a | iscariote, snowbord nie jest mroczny! |
No, robi się go na białym śniegu
EDIT:
No nie mogłam się powstrzymać. Znów jakiś brukowiec pisze o Ewie Sonnet. I znów piszą bzdury:
Cytat | Jej biust, dzieło natury, a nie jakiegoś chirurga plastycznego, osiągnął niespotykane rozmiary. Dość powiedzieć, że Ewa nosi stanik w rozmiarze 70F (F to największy z możliwych rozmiar miseczki), podczas gdy przeciętna Polka musi się zadowolić skromną miseczką B |
Po pierwsze, noszę obecnie stanik w rozmiarze 70E. Po drugie, Ewa może i nosi 70F, ale nie powinna. Po trzecie, F jako największa z możliwych miseczka mnie rozwaliła - zastanawiam się nad przesiadką w G (65G) i powstrzymuje mnie przed tym wyłącznie myśl, ze o 65G jest jeszcze trudniej niż o 70E. A do Sonnet mi brakuje duuuużo.
Kobietę noszącą miseczkę J sobie powinni obejrzeć. I zastanowić się czasem nad tym co piszą. Ignoranci.
May - 7 Listopada 2007, 22:43
Martva, masz czas na czytanie bulwarowek??? podziwiam!
Martva - 7 Listopada 2007, 22:47
Znalazłam linka na forum, głąbie.
Iscariote - 8 Listopada 2007, 08:14
Cytat | iscariote, snowbord nie jest mroczny! shame on you. |
Jak to nie? Śnieg jest dobry, bo widać na nim moją mroczną, czarną kurtkę i deskę z czaszeczką xP
Cytat | Pojedź sobie gdzieś. Ja tu chcę jakiś efekt cieplarniany |
Bić się kcesh?
May napisał/a | ze snowboard jest zly i trzeba jezdzic na nartach... |
ale na nartach można sobie wykręcić obie nóżki i każdą w inną stronę, a na desce raczej nie. (mnie się przynajmniej nie udało jeszcze )
corpse bride - 8 Listopada 2007, 10:07
Iscariote napisał/a | na nartach można sobie wykręcić obie nóżki i każdą w inną stronę |
a na desce obydwie w tą samą
a tak serio, to uważam, że jedno i drugie jest niebezpieczne i nie dla leniwych i nie uprawiam żadnego
ihan - 8 Listopada 2007, 14:10
Iscariote napisał/a | Śnieg jest dobry |
Ooo tak, bardzo lubię śnieg. Ale tylko w jednej postaci: na ekranie telewizora w środku lata, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Wówczas, muszę przyznać, jest bardzo widowiskowy.
Martva - 8 Listopada 2007, 22:45
Dużo śniegu widzianego z ciepłej kuchni też nie jest tak bardzo złe. Pod warunkiem ze ma się pewność że w ciągu najbliższych dni nie trzeba będzie wychodzić z domu
Anonymous - 9 Listopada 2007, 00:17
A mnie proszę zrobić zdjęcie śniegu, bo zapomnę jak wygląda do stycznia.
corpse bride - 9 Listopada 2007, 03:47
o, w mordę
mawete - 9 Listopada 2007, 09:22
Martva: to na zdjeciu to kot czy odpasiona kobra?
Martva - 9 Listopada 2007, 09:45
krisu napisał/a | A mnie proszę zrobić zdjęcie śniegu, bo zapomnę jak wygląda do stycznia. |
Śnieg jest obrzydliwy, nie popieramy oglądania i fotografowania takich świństw. Poszukaj sobie w Googlu.
mawete napisał/a | Martva: to na zdjeciu to kot czy odpasiona kobra? |
Kot.
Ale próbował kiedyś upolować zaskrońca. Takiego małego. I bażanta, takiego mniej małego.
gorat - 9 Listopada 2007, 13:11
http://deser.gazeta.pl/deser/1,83453,4650249.html
Niezły kociak - tak zarzucam, skoro podobny temat wypłynął.
Martva - 9 Listopada 2007, 13:23
Piękniasty i cętkowany
Mnie rozwalił ostatnio ten filmik chociaż strasznej jakości i długi Jakbym była wojującą wege, mogłabym go używać jako argumentu w dyskusji
Martva - 12 Listopada 2007, 19:15
Tradycyjnie motywacja & mobilizacja u mnie leży. Nie ruszyłam palcem w kwestii pracy dyplomowej - no dobrze, załatwiłam sobie mapy, ale nawet ich nie rozwinęłam żeby sprawdzić co na nich jest, bo boję się że są złe i mi ucinają działkę przed granicą [tak, to już jest objaw czegoś dziwnego w psychice, prawda?] Napisałam maila do mojej ulubionej sąsiadki czy nie zna kogoś kto by coś miał. I tyle. Powinnam jeździć i grzebać w archiwach, muzeach i Bóg wie jeszcze. Ale nie zrobiłam nic. I robi mi się niedobrze na samą myśl o załatwianiu tego.
Najgorsze jest to, że wiem ze odwlekanie na ostatnią chwilę jest złe, ale nie potrafię się zmobilizować. Teraz mam trzy albo cztery dni do spotkania z promotorem, bo od środy zajęcia - znów będę wciskać kit że nic nie zrobiłam bo... A przecież gdybym przysiadła i posiedziała nad tym, to w tydzień by się dało. I jak zaczynam nad tym myśleć, to żołądek wiąże mi się w ciasny supełek, a potem zamarza (oczywiście nawet melisy w domu nie mam, bo po co).
Pluję sobie w brodę, że wymyśliłam ambitny projekt, zamiast zrobić przydomowy ogród jakiemuś znajomemu...
I zastanawiam się nad wizytą u psychologa, bo naprawdę nie wiem co ze sobą zrobić. Że jestem jednostką niedostosowaną społecznie wiedziałam zawsze, ale zaczyna mi to przeszkadzać.
Zrobiłam za to kolekcję kolczyków ze szkła weneckiego, żeby czymś zająć łapy. W żywych, intensywnych kolorach. Mam podejrzenia że nikt ich nie będzie chciał, bo są zbyt kolorowe... ale się zobaczy, mam nadzieję ze Tata je weźmie do pracy, a ze mną pójdą na zajęcia.
May - 12 Listopada 2007, 19:27
pogadaj z siostrzyczka mojego knurka, niech ci poleci kogos - ona jest swirem dyplomowanym przeciez.
a ja moja prace magisterska tez pisalam w ostatniej chwili mimo przedluzania studiow ile sie dalo, wiec moze to rodzinne?
Martva - 12 Listopada 2007, 19:42
Wypracowania zawsze w przeddzień.
Do matury dwa dni przed.
Z egzaminami to różnie, ale też góra dwa dni wcześniej.
Magisterkę tak naprawdę napisałam w tydzień, też w ostatniej chwili. Broniłam się we wrześniu, ale w roku odpowiednim.
Siostro, bo ja mam psychozę maniakalno-depresyjną i fobię społeczną, i jeszcze coś by się pewnie znalazło. Nie wiem czy to się da leczyć.
Iscariote - 12 Listopada 2007, 19:48
Martva napisał/a | i jeszcze coś by się pewnie znalazło |
Lenistwo?
Ja to doskonale rozumiem. Też zawsze odwlekam wszystko do ostatniej chwili, do momentu kiedy już bardziej nie da się odwlec tych nieprzyjemnych robót. W sumie, to wyznaję zasadę, że lepiej stresować się dwa dni i potem mieć spokój, niż męczyć się tydzień, albo nawet miesiąc nad czymś... a potem mieć poczucie zmarnowanego tygodnia, skoro to samo mogłem zrobić dwa dni przed... ot, paradoks. Jeszcze nie wykombinowałem, czy to dobrze, czy źle... aczkolwiek sprawdza się. Teraz tylko poczekać, aż się zemści
Martva - 12 Listopada 2007, 19:54
Ale ja ostatnio odwlekam rzeczy które odwlec sienie dają, bo potem po prostu nie zdążam ich zrobić albo nie mam warunków. To nie jest wypracowanie, do którego trzeba mieć głowę pełną informacji na jakiś temat, sprawne ręce, zeszyt i długopis. A ja ciągle odwlekam.
Tego maila do sąsiadki powinnam napisać miesiąc temu, i już bym coś miała. Nie potrafię sobie samej powiedzieć, dlaczego tego nie zrobiłam, przecież nawet wyjścia z domu nie wymagało, a przy pisaniu maili nie czuję sie niepewnie/mało bezpiecznie, jak to jest przy rozmowie w 4 oczy
A lenistwo... no taaaak, i to może nawet nie związane z depresją
Iscariote - 12 Listopada 2007, 19:58
A może masz tak bujne życie, że takie sprawy przyziemne jak mail odstawiasz podświadomie na dalszy plan?
Martva - 12 Listopada 2007, 20:02
Nie
Powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie.
Nawet na randki nie chodzę od początku listopada, a właściwie końca października
Iscariote - 12 Listopada 2007, 20:10
E tam... marudzisz Randki to nie wszystko. Przyjemniejsze jest obżeranie się ciasteczkami Ale to taka mała dygresja była.
Martva - 12 Listopada 2007, 20:15
Ja? Marudzę...? Nigdy w życiu!
Ile się można obżerać ciasteczkami, na litość boską? Czasem jest potrzebna jakaś odmiana.
Iscariote - 12 Listopada 2007, 20:23
Martva napisał/a | Ile się można obżerać ciasteczkami, na litość boską? |
Póki starczy sił
Martva - 12 Listopada 2007, 20:38
Ale to się nudzi po paru latach.
To znaczy dobre ciastko nie jest złe, ale są takie dni kiedy wolę... randkowanie.
Anonymous - 12 Listopada 2007, 20:47
Martva, ja tam znam niewielu ludzi, którzy nie postępowali by dokładnie tak jak Ty w sprawie odwlekania wszystkiego. Mam wrażenie, że jesteś o wiele normalniejsza, niż Ci się wydaje.
Jak Cię czytam, to jakbym słuchała swojej siostry. Nawet pracę dyplomową pisze podobną.
Martva - 12 Listopada 2007, 21:03
Nie jestem normalna, zdiagnozowałam u siebie dwie choroby (ale one się ze sobą wiążą, więc jedna wynika z drugiej), niestety psycholog mi ich nie zdiagnozuje, bo boje się do niego iść.
Czy to jest normalne, bać się ludzi aż tak? Kiedyś myślałam że to tylko nieśmiałość, wtedy nie byłam w stanie nawiązać kontaktu z rówieśnikami. Teraz pod tym względem jest w porządku, poznaję nowych ludzi i jestem w stanie normalnie rozmawiać; ale jak muszę coś załatwić w jakimś urzędzie, albo poprosić kogoś o udostępnienie materiałów, albo chociażby gdzieś zadzwonić to serce mi się tłucze, dłonie drżą, jąkam się tak że nie da sie mnie zrozumieć i czuję się jakby coś mi siedziało na krtani, mam problemy z oddychaniem. Normalnie masakra.
A na jakim kierunku jest siostra? I o czym pisze?
Anonymous - 12 Listopada 2007, 21:07
Nadal czytam Ciebie i widzę siostrę. Ma identyczne jazdy, ale to świetna kobieta.
Siorka kończy archtekturę krajobrazu. Robi jakiś projekt w ramach pracy dyplomowej.
Nawet w wieku podobnym do Twojego jest.
Martva - 12 Listopada 2007, 22:21
Miria napisał/a | Nadal czytam Ciebie i widzę siostrę. |
Mam mentalną bliźniaczkę
Ej, jeszcze chwilę i dojdzie mi paranoja, rozdwojenie jaźni albo coś takiego
Miria napisał/a | Ma identyczne jazdy, ale to świetna kobieta. |
Nie mówię że nie jestem świetną kobietą. W sumie to jestem strasznie fajna, BMI mam w normie, zdarza mi się być śliczną; umiem świetnie słuchać, bywam miła i ciepła i jakąśtam yntelygencję też posiadam. I mnóstwo uroku osobistego, który prawie równoważy złośliwość.
Ale to nie zmienia faktu, że jestem stuknięta
Miria napisał/a | Siorka kończy archtekturę krajobrazu |
Ehhh, na architekturę krajobrazu bym zdawała, gdyby nie to że a/na Politechnice otwarli ją rok za późno, jak już się męczyłam z ogrodnictwem, b/totalnie nie umiem rysować i stworzenie prostej kreski przerasta moje zdolności manualne.
I musiałam się zadowolić tym dziwnym czymś, co jest powtórką z mojego kierunku (nawet wykładowcy ci sami), zamiast kupić taaaaaaki stos książek na temat i zrobić kurs rysunku.
Anonymous - 12 Listopada 2007, 22:24
A co kończysz?
Będę niedelikatna, ale nie myślałaś czasem, że te jazdy biorą się stąd, że za bardzo się skupiasz na sobie?
Martva - 12 Listopada 2007, 22:32
Międzyuczelniane Podyplomowe Studium Terenów Zieleni. Straszna kicha. Ale może ładnie wyglądać w CV, jeśli kiedyś mi się zdarzy napisać CV.
Skupiam się na sobie, bo nie mam na czym innym, a poza tym dlatego, ze mam jazdy; a mam jazdy, bo za bardzo się skupiam na sobie. Być może. A być może nie.
|
|
|