Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Martva - 16 Maj 2013, 17:08
Kupiłam sadzonki cukinii, obczaiłam że sukienki w sklepach hinduskich mają jakby więcej miejsca na biust niż miały (może to złudzenie optyczne) i przemalowałam zeszłoroczne popielate sandały na fioletowo. Ciekawe czy wyjdą
ihan - 16 Maj 2013, 18:47
Znaczy, czy wyjdą razem z tobą na ulicę?
Martva - 16 Maj 2013, 18:57
Właśnie. Wyschły i wyglądają ładnie (chociaż nie wiem czy druga warstwa by się nie przydała, ale to już po weekendzie), ciekawe jak jest z trwałością i czy będę miała sine paski na stopach.
Martva - 21 Maj 2013, 20:33
Weekend przesiedziałam w Lublinie. Pojechaliśmy busem, bo było bez przesiadek, taniej niż w PKP i w założeniu krócej (chociaż zrobiła nam się godzina opóźnienia. Nie wiem skąd, bo okazało się że busy wcale nie zatrzymują się po drodze, mój pęcherz był straszliwie nieszczęśliwy z tego powodu). Hostel niedaleko dworca autobusowego, w dość strasznej okolicy (minęliśmy dwa zbiorowiska żuli, a jeden spał na parterze 'naszego' budynku, ale na noc się chowali). Pogoda dopisała, znaczy cały czas było słońce i wiatr.
Plener fotograficzny w sobotę wyszedł super. Podzielono modeli na grupki i przydzielono im fotografów. Były treserki, dzikie bestie, tancerki, akrobaci, lalkarze, jakiś Pierrot; zawsze mnie pozytywnie zaskakuje kreatywność ludzi jeśli chodzi o przebieranki. Trochę żałowałam że w końcu nic nie wymyśliłam, z drugiej strony raz jestem dziko i strasznie niefotogeniczna, dwa musiałabym się męczyć w gorsecie i kosmicznych butach na upale i strasznych uliczkach lubelskiej starówki, a tak zrobiłam się na martvą w wersji 'rzymska bogini Coca-Coli' i na luzie trzymałam blendę. Albo siadałam na murku i puszczałam bańki. Lubię puszczać bańki, chociaż zawsze w okolicy znajduje się jakieś dziecko z destrukcyjnymi zapędami i ja wtedy też zaczynam mieć destrukcyjne zapędy. Najbardziej się ubawiłam, kiedy po przerwie obiadowej dwie grupki się spotkały i połączyły na jednej małej uliczce, kilku fotografów robiło ujęcia różnych osób, zebrał się spory tłumek gapiów i z tego tłumku usłyszałam jadowite 'co to za pedały, jakaś parada gejów czy co?' - odwróciłam głowę żeby zobaczyć kto się tak ładnie popisuje, patrzę a to dwóch facetów z wózkiem. Padłam Wieczorem miał być jeszcze fire show, ale nie poszliśmy, bo byliśmy zmęczeni.
W niedzielę połaziliśmy jeszcze trochę i rzeczywiście jest tak że jak człowiek widzi obiektyw wycelowany w siebie niemal bez przerwy, to obojętnieje. Prawie. Zjedliśmy na śniadanie pizzę w Sarmacie, próbowaliśmy zwiedzić jakieś podziemia, ale nie wyszło, więc posiedzieliśmy jeszcze trochę w kawiarnianym ogródku, pijąc mrożoną kawę i pochłaniając deser (wybrałam potencjalnie najbardziej kwaśny, składały się nań dwie mikroskopijne bezy - niepotrzebne; sorbet z chemicznych cytryn, lody waniliowe, zielone skórki cytrusów, mnóstwo kiwi, i zielone jabłko, ogólnie pycha). Pospacerowaliśmy jeszcze chwilę z trójką znajomych z pleneru i udaliśmy się na dworzec.
Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów. Mój organizm zwariował (nie ma jak próby kupienia babskich artykułów higienicznych w obcym mieście, w sobotę po 22:00, yeah), mój krasnolud zepsuł coś w swoim ulubionym i najczęściej używanym, a przy tym kosztującym jakieś kosmiczne - jak dla mnie - pieniądze obiektywie na godzinę przed wyjściem na sesję (na szczęście udało mu się pożyczyć inny), a potem jeszcze był powrót. Bus podjechał planowo, a potem zatrzymał się po drodze. Kierowca wysiadł, pogrzebał pod maską i pojechaliśmy dalej. Potem sytuacja się powtórzyła, wysiadł, pogrzebał pod maską, a potem gdzieś dzwonił. Wszedł z posępną miną i oznajmił że niestety ale dalej się nie da, bo silnik nawalił, że załatwił nam alternatywny transport i pojedziemy, tylko trzeba będzie poczekać. Wysiedliśmy - pobocze drogi szybkiego ruchu, wiadukt jak okiem sięgnąć w obie strony, gdzieś tam w oddali majaczą jakieś wzgórza z lasami. Malowniczy zachód słońca, tłumek ludzi z bagażami, ktoś czyta, ktoś pali papierosa. Stwierdziłam że to świetny punkt wyjścia dla jakiejś powieści Kinga, zawiązanie akcji, potem 600 stron obyczajówki w retrospekcjach, a jak się trochę bardziej ściemni to z lasu wychyną ludożercy mutanci i nas pożrą. Zostałam nazwana głupkiem Po jakimś czasie przyjechał pan z busem, nawet większym niż nas, i pojechaliśmy dalej. O dziwo przyjechaliśmy do Krakowa dość rozkładowo (chociaż mój pęcherz cierpiał jeszcze bardziej niż w drugą stronę).
Na plus, poza ogólnie fajnym weekendem - mam prześliczne zdjęcie, które ktoś mi cyknął, a ja się nawet nie skrzywiłam bo myślałam że celuje w osobę obok Podobno mam jeszcze jedno, w pożyczonym cylindrze, ale nie uwierzę póki nie zobaczę.
Martva - 23 Maj 2013, 09:59
A malowanie butów zdało egzamin, fiolet wytrzymał i trzyma nadal. Tylko na butach, stóp nie tyka
Aktualnie czaję się na sandały dziecinne, bo wydaje mi się że dziecięce 36 jest szersze w palcach od kobiecego. Do szczęścia obuwniczego brakuje mi czerwonych i turkusowo-niebieskich (i tu może być problem gdybym kupiła inne i chciała je kolorować, chyba że wymieszam sobie białą, granatową i żółtą farbę).
Martva - 23 Maj 2013, 20:41
Jak to jest że zawsze kiedy mam zamiar przetestować nowy wzór, zrobić coś wielkiego, imponującego i naprawdę łał, czym wszyscy będą się zachwycać a potem zamieszka w szufladzie, dostaję zamówienie na rzecz absolutnie zwykłą, prościutką i bezwyzwaniową, za to płatną? Piszę znad kolczyków typu kryształek z metalowym motylkiem i bransoletką z drobnicy na drucie pamięciowym, ehh Fantastyczna kolia poczeka.
Jotha - 27 Maj 2013, 13:30
O, jakie ekstra bańki...
Fidel-F2 - 27 Maj 2013, 13:33
obie
Martva - 27 Maj 2013, 21:47
Martva - 29 Maj 2013, 10:49
Wczoraj zły dzień, szarość i bolał mnie brzuch (zdążyłam się, kurde, odzwyczaić). Przypomniał mi się uroczy obrazek:
Była też żeńska wersja, ale nie mogłam znaleźć. Przesiedziałam więc większą część dnia z mruczącym okładem z kota i plotąc nowy wzór kolii, fajnie wychodzi, chociaż bardzo geometrycznie. Zaczęłam rano i wieczorem miałam już z połowę
A potem miałam pogięte sny. Pamiętam tylko dwa kawałki. Śniło mi się że wyjechaliśmy rodzinnie na jakąś wieś i ojciec wymyślił że mam wziąć ślub. W kościele. Znaczy mam go wziąć tak sama, mój facet został w Krakowie. W pierwszej chwili się ucieszyłam, bo miałam mieć ładną sukienkę i dwa (!) wianki z kwiatów. W drugiej stwierdziłam że trochę bez sensu, bo kościelny, a przecież mój facet jest ateistą, i ja też, i właściwie żadne z nas nie ma bierzmowania więc jaki kościelny i właściwie po co i co tacie strzeliło do głowy. Chyba byłam asertywna, bo potem byliśmy znów w domu, robiliśmy jakieś porządki w ogrodzie i ojciec znalazł w drewutni jakiś drewniany kij w dziwnym kształcie, który został wyrzucony na trawnik i okazał się, uwaga, zahibernowaną żmiją (w barwach pytona siatkowego raczej), która błyskawicznie ożyła i zaczęła pełzać i stwarzać niebezpieczeństwo. Więc oczywiście się obudziłam.
corpse bride - 10 Czerwca 2013, 10:28
masz edypalne sny
Martva - 11 Czerwca 2013, 13:04
Odkryłam wczoraj zalety noszenia broszek. Miałam trzy organzowe kwiatki-broszki wpięte w kok za pomocą wsuwek. Wracałam do domu wczesnym wieczorem w kiecce do ziemi, i jak tramwaj otworzył drzwi dwa przystanki przed moim, to zobaczyłam ścianę wody i chyba gradu. No to spokojnie wyjęłam z włosów dwie broszki, podkasałam sukienkę z jednej strony, przypięłam, i z drugiej, i też przypięłam, dzięki czemu po wyjściu w apokalipsę uniknęłam totalnej mokrości i oblepiania nóg.
A farba na butach wytrzymała mokrość. Genialny wynalazek, naprawdę. Szkoda że turkusowej nie mieli.
Kruk Siwy - 11 Czerwca 2013, 14:49
Tak mi przyszło do głowy, że jakbyś pomalowała nogi do kolan miałabyś kalosze, to nawet lepsze od wsuwanych gdziebądź wsuwek.
No i rzeczywiście żal - turkusowe nogi to byłby czad.
Martva - 11 Czerwca 2013, 15:47
Chodzenie z bosymi stopami po mieście to średnia przyjemność, myślę.
I pfff, farba została na butach, nogi mam nadal w odcieniu cielistym
Martva - 11 Czerwca 2013, 16:21
I w sumie jak już jesteśmy przy odcieniach cielistych, właśnie się waham, bo jeśli dobrze zrozumiałam właśnie wygrałam jakiś konkurs.
czy ?
Na wszelki wypadek zaznaczam że chodzi o opakowanie, nie o modelkę.
Lynx - 11 Czerwca 2013, 19:53
Ja wybrałabym nr.1, ale to moje zdanie i z myślą o sobie
Martva - 11 Czerwca 2013, 20:02
Moje chłopię też sugeruje 1, a ja mam mieszane uczucia - beżowy gładzioch to jest coś czego sama bym sobie pewnie nigdy nie kupiła, a czasem się przydaje. A ten wygląda dodatkowo jakoś tak ładnie.
Ten pierwszy, jak sądzę, będzie wygodny i ładnie kształtujący (jak to semisofty Avy) ale będzie mi wystawał z dekoltów. Za to ma taaaakie fajne gacie
Martva - 12 Czerwca 2013, 18:49
http://www.joemonster.org/link/pokaz/47155
Ha, zagięłam go na jedną rundę
fealoce - 12 Czerwca 2013, 19:16
Spróbowałam raz i nie zgadł Usagiego Yojimbo wiec taki świetny nie jest
Martva - 12 Czerwca 2013, 19:25
Myślał że Mała Mi to Calineczka (ale potem zgadł) i nie zna PWC-a!
fealoce - 12 Czerwca 2013, 19:46
Wow, pomylić Małą Mi z Calineczką?
Martva - 12 Czerwca 2013, 19:53
Jakby było mało niedużych bohaterek literackich
joe_cool - 13 Czerwca 2013, 00:06
Mi zamiast Henryka Szosta wskazał Adama Kszczota - cóż, blisko, ale jednak daleko
Blue Adept - 13 Czerwca 2013, 08:27
Tragedia. W żaden sposób nie mogłem go zmusić do wskazania Honor Harrington. Najbliżej był z Tanya Desjani, a dalej w odpowiedzi otrzymałem: Padme Amidala, Kahlan Amnel, a nawet - o zgrozo - Katniss Everdeen (!).
Martva - 13 Czerwca 2013, 10:37
Ale ogólnie wciąga, co?
Fidel-F2 - 13 Czerwca 2013, 10:50
Nie znał mojego syna.
Fidel-F2 - 13 Czerwca 2013, 10:51
Adama Opla pomylił z Karlem Benzem.
Fidel-F2 - 13 Czerwca 2013, 10:55
Fryderyka Barbarossę zgadł.
Wygrałem 2:1 i wystarczy.
Iwan - 13 Czerwca 2013, 12:29
mi wczoraj cztery razy Greka Zorby nie odgadł, ale możliwe że go odpowiedziami myliłem, bo książki jeszcze nie czytałem a film bardzo dawno widziałem
fealoce - 13 Czerwca 2013, 17:33
Ale trzeba mu przyznać, że miny robi świetne...
|
|
|