Ludzie z tamtej strony świata - Robert J. Szmidt aka PP NURS.
andre - 14 Lutego 2006, 12:28
NURsie,a nie myslales nad kontynuacją lub rozszerzeniem tekstu MROK NAD TOKYORAMĄ?
Kubus_Puchatek - 14 Lutego 2006, 12:32
ok przyjmuję do wiadomości.
Pytanko nr.3
Jak właściwie nazywa sie nekromanta z drużyny??
W wiekszości zwany jest Seeleonem, ale chyba ze dwa razy pojawia sie Selleon (np. str. 103)
NURS - 14 Lutego 2006, 12:34
Ja generalnie rzedko myślę o kontynuacjach, chyba, że jak w przypadku Pól... cos mnie ograniczy, a fabuła dalsza jest juz jakoś zarysowana.
Mtok to zamknięta całość i lepiej, żeby taki pozostał, co najwyżej mogę zrobic jakiś writers cut, poprawić parę szczegółów, które dogadałem po publikacji z japonistami - na przykład kwestie dziedziczenia tronu.
mam pomysł na coś japonskiego, ale w zupelnie innej konwencji.
NURS - 14 Lutego 2006, 12:38
Seeleon, Puchatku, wykryłeś literówkę
A to taka składka Seeleon, to imie coś oznacza. to zbitka niemieckiego słowa Seele - dusza i imienia Leon, od Leona zawodowca, który był charakretologicznym wzorem postaci
andre - 14 Lutego 2006, 12:50
NURS napisał/a |
mam pomysł na coś japonskiego, ale w zupelnie innej konwencji. |
SZCZE-GÓ-ŁY!!!!
Kubus_Puchatek - 14 Lutego 2006, 12:58
Ja z racji nie znajomości niemieckiego bardziej kojarzyłem to z angielskim see i leonem profesjonalisą.
Pytanko nr. 4
Czy nekromanta Seeleon był liszem czy liczem??
NURS - 14 Lutego 2006, 13:06
liczem, bezwzglednie. To morze w jego przypadku tak nie bardzo pasuje. a leon profesjonalista od dusz...
Kubus_Puchatek - 14 Lutego 2006, 14:50
To lecimy dalej.
Pytanko nr. 5
Czy jest możliwość określenia jednostki zwanej: pacierz? Tak zgodnie z bliżej nam znanym układem SI.
gorat - 14 Lutego 2006, 15:05
Kubus_Puchatek napisał/a | pacierz |
Wyklep w przeciętnym tempie pacierz (jeśli nie wiesz, co to przeciętny, to poproś jakąś doświadczoną babcię) z sekundnikiem w ręku. Otrzymasz przybliżoną odpowiedź.
Lu - 14 Lutego 2006, 15:07
Kubus_Puchatek napisał/a | Czy jest możliwość określenia jednostki zwanej: pacierz? |
3 pacierze = śmierć w piecu (to jednostka wprowadzona już przez Sienkiewicza w Janku Muzykancie )
dzejes - 14 Lutego 2006, 15:22
Lu: Bania z polskiego!
To był "Antek", siostra Rozalka, autorstwa Prusa Bolesława.
NURS - 14 Lutego 2006, 15:28
andre napisał/a | NURS napisał/a |
mam pomysł na coś japonskiego, ale w zupelnie innej konwencji. |
SZCZE-GÓ-ŁY!!!! |
szczegóły są w opracowaniu Generalnie mogę powiedzieć, że nie moge nic powiedzieć, bo zniknie zaskoczenie.
NURS - 14 Lutego 2006, 15:29
Kubus_Puchatek napisał/a | To lecimy dalej.
Pytanko nr. 5
Czy jest możliwość określenia jednostki zwanej: pacierz? Tak zgodnie z bliżej nam znanym układem SI. |
zapewne istnieje, w końcu było powszechnie używane jakis czas temu
Lu - 14 Lutego 2006, 15:45
dzejes napisał/a | Lu: Bania z polskiego!
To był Antek, siostra Rozalka, autorstwa Prusa Bolesława. |
NURS - 14 Lutego 2006, 16:55
Co do pacierza, to chyba za zdawkowo odpowiedziałem. generalnie chodziło o taka jednostke czasu, która nie wymaga zegara i mieści sie w realiach jakie znamy.
Piotrek Rogoża - 20 Lutego 2006, 13:06
NURS, ja z pytaniem. Czytam sobie właśnie "Apokalipsę" (drugie podejście), patrzę na ostatnią stronę - z dat wynika, że praca nad tekstem trwałą łącznie dziewięć dni.
Czym się szprycowałeś podczas pisania, że uzyskałeś taką wydajność? I - podeślesz tego trochę?
NURS - 20 Lutego 2006, 13:18
Ja po prostu nie mam czasu. dlatego, jak znajdę czas to siedzę i piszę. wydajność rzędu 35-40 tyś znaków na dzionek jest do osiągnięcia, jeśli masz plan roboty. to byl czas pisania, wymyslałem to znacznie dłużej. Wtedy duzo jeździłem samochodem, sporo długich tras, mając pare godzin na autobahnie mozna sobie sporo poukladać.
ale w zasadzie wiekszośc tekstów powstało w dwa, trzy wieczory. Zalezy od weny
Piotrek Rogoża - 20 Lutego 2006, 13:30
Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić - siadam i trzaskam w tydzień powieść. "Apokalipsa" ma 256 stron - odejmijmy "Ognie w ruinach", wyjdzie ponad 200. Ale z kolei czcionka bardzo mała... 300 jak nic.
35-40 tys znaków dziennie? Dla mnie to kosmos, jak napisze 5 tys to wydaje mi się, że zaszalałem. Plan roboty... Masz na myśli coś więcej, niż zwykły konspekt? Jakieś czary mary w rodzaju "drzewk myśli", czy jak tam się to nazywa? Bo generalnie, na pewno coś paranormalnego .
Henryk Tur - 20 Lutego 2006, 14:33
Pewnie najpierw układa sobie w głowie, a potem ciach, przenosi na komputer.
Mi raz zdarzyło się 65 tys. znaków na raz.
Zależy też, czy masz dużo dialogów czy opisów. Przy dialogach pisze się tak jakoś dynamiczniej.
NURS - 20 Lutego 2006, 14:49
Piotrek Rogoża napisał/a | Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić - siadam i trzaskam w tydzień powieść. Apokalipsa ma 256 stron - odejmijmy Ognie w ruinach, wyjdzie ponad 200. Ale z kolei czcionka bardzo mała... 300 jak nic.
35-40 tys znaków dziennie? Dla mnie to kosmos, jak napisze 5 tys to wydaje mi się, że zaszalałem. Plan roboty... Masz na myśli coś więcej, niż zwykły konspekt? Jakieś czary mary w rodzaju drzewk myśli, czy jak tam się to nazywa? Bo generalnie, na pewno coś paranormalnego . |
To zależy od wielu czynników, ale chyba głównie od tego, jak biegle władasz językiem - czyli, na ile potrafisz płynnie wyrażać swoje mysli i przelewać je na papier. Jesli nie męczysz się nad każdym zdaniem, nie brakuje ci slów, a masz przemyślaną scenę, wiesz kto co zrobi i co powie, to napisanie jej idzie szybko.
Ja zakładam zawsze punkt wejścia i wyjścia oraz sceny kluczowe dla akcji. to, co byc musi. Potem siadam i piszę. robię szkielet sceny, np. suche dialogi, to pozwala mi (mam nadzieję) na ich płynnośc i zwartość. Dopiero poźniej dodaje wszystkie przerwyniki i ozdobniki.
W apokalipsie wypadł spory kawałek, bo rozmawiając z Andrzejejm przypomniałem sobie, że on w Autobahnie niejako nakreslil przyszłość tego świata stąd dwie daty na koncu. musialem port w poznaniu zrobić i ocieplenie, i chińczyków.
Aga - 20 Lutego 2006, 20:13
Piotrek Rogoża napisał/a | 35-40 tys znaków dziennie? Dla mnie to kosmos, jak napisze 5 tys to wydaje mi się, że zaszalałem. |
Serio? To ja myślałam, że pracuję nieefektywnie, a potrafię w jeden wieczór natrzaskać 10 tys. znaków... Ale to chyba wszystko zależy od tekstu. Są takie, nad którymi pracuje mi się lepiej, a są takie, które piszą się same. I wtedy dochodzę nawet do 15 tys. znaków dziennie (ale to rzadkość. Zdarzyło mi się tylko ze dwa razy. I, co dziwne, w tekście, gdzie dialogów było jak na lekarstwo).
NURS - 20 Lutego 2006, 21:20
ja mam teraz na głowie troche tłumaczeń w robocie. dochodziłem do 55 tyś. na dzien pracy, ale realnie wyrabiam ok. 25-30 żeby nie pisać głupot. Jednym słowem zrobiłem od 18 stycznia ok 1,2 mln znaków co sie przekłada na jakieś 666 stron tekstu
Pako - 20 Lutego 2006, 21:34
Hehe fajna liczba
A co tłumaczysz? coś fantastycznego?
Aha, Piotrek - Apokalipsa fajna jest, szybka akcja, ciekawi bohaterowie - warto przeczytać
NURS - 20 Lutego 2006, 22:03
Takie tam rzeźbienie w miekkim materiale, nie w branzy w kazdym razie. z czegos trzeba zyć, a fantastyke kochać
Lastrebel - 21 Lutego 2006, 12:24
Chciałbym jeszcze wrócić do opwiadania "Pola dwno...." Właśnie przeczytałem i nasunęło mi się kilka uwag krytycznych. Może gdzieś na forum nie doczytałem, ale nie bardzo rozumiem powody dla jakich użyto w tekście imion nazwijmy to, kojarzących się komercyjnie? Moim zdaniem jeżeli nie ma to głębszego uzasadnienia to był błąd. Jakoś skojarzenia z naszą rzeczywistością nasuwające sie gdy czytam: Nike i Carrefour trochę psują klimat i rytm czytania.
Opowiadanie zdradza oznaki cięcia. Trochę dziwnie odbieram wprowadzenie Numerów. Widać, że były co do nich jakieś plany, gdyż na początku mamy stosunkowo rozbudowany ich opis. Później wraz z rozwojem sytuacji Numery odchodzą na dalszy plan i znikają. Tak rozbudowany opis na początku wydaje się wtedy nieuzasadniony i zdradza, że albo coś tu cięto, albo autor zmienił plany w trakcie pisania, a więc wrażenie improwizacji jak w "Achaji" Ziemiańskiego, w całym negatywnym sensie. Wiem że opowiadanie było cięte, ale chyba w nienajlepszych miejscach.
"Pola dawno..." to mogła być i wciąż może świetna powieść. Opowiadanie poza tym co powyżej wymarudziłem było jak trzeba i w moim typie.
A tak co do powieści to "Mrok nad Tokyoramą" to był pomysł na powieść. Czytałem opowiadanie z zapartym tchem i później jeszcze kilka razy do niego wracałem. Miodzio było tylko krótkie jak na taki pomysł.
NURS - 21 Lutego 2006, 12:43
Carre Four to taki żart słowny - to czytają ludzie dzisiaj, a nie z 30 stulecia. wydawało mi się, że to bedzie smieszny akcent.
A Nike, za przeproszeniem, ale mnie nie kojarzy sie z trampkami tylko z historią. Zreszta chodziło o taki kontrapunkt, wszyscy mają zbitki imienne, to jedno brzmi dziwnie dla każdego, ciężko to wychwycić, ale klucz podałem. to także jest zbitka.
Numery w pełnej wersji beda miały swoje miejsce, ale tu juz nie dało się tego zmieścić. to wyjasniałem juz parokrotnie.
Lastrebel - 21 Lutego 2006, 13:48
NURS napisał/a | Carre Four to taki żart słowny - to czytają ludzie dzisiaj, a nie z 30 stulecia. wydawało mi się, że to bedzie smieszny akcent.
|
Dzieki za odpowiedz. Mnie akurat nie rozbawilo, moze kogos tak. Ja zaregaowalem zdziwieniem, te imiona "komercyjne" uwazam za najslabszy punk tekstu. Imiona dwuczlonowe byly swietnym pomyslem.
NURS - 21 Lutego 2006, 13:55
Ale Nike jest imieniem dwuczłonowym I, jak wspomniałem, ja to wywiodłem od Nike, tej bogoni, nie od butów.
Rafał - 21 Lutego 2006, 14:19
To Nike nie była boginią butów
Szkoda, aaaa już wiem, boginią butów była oczywiście ta, jak mu tam ... no Stomil!
NURS - 21 Lutego 2006, 14:27
Tak, a z kiwi robi sie pastę do butów
|
|
|