Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
Martva - 19 Marca 2013, 12:18
No więc mniej więcej to napisałam, heloł.
Martva - 19 Marca 2013, 14:21
Nową dragonflajową brochę popełniłam:
I w ogóle ciągnie mnie do broszek, a powinnam robić a/indiańce i inne względnie proste kolczyki, b/wielkie kolie bo mam fajną propozycję fotograficzną
Ziuta - 19 Marca 2013, 15:31
Martva napisał/a | mam fajną propozycję fotograficzną |
Playboy? Wiedziałem, że tak będzie.
Martva - 19 Marca 2013, 16:00
Ehh, niestety nie
Martva - 20 Marca 2013, 10:53
Autofejspalm:
kupiłam w zeszłym roku sandałki na przecenie. Przyniosłam je do domu i okazało się że mają wadę konstrukcyjną, znaczy klamerka paska wokółkostkowego znajduje się w obu butach z prawej strony. Uznałam że cóż, może nikt nie zwróci uwagi, trudno. dzisiaj je wyjęłam z szafy szukając czegoś innego, pomacałam je zastanawiając się czy nie dałoby się wykorzystać spodów (espadrylowe koturny) i zmienić góry, zwłaszcza że przecież są krzywe, przy okazji pomacania okazało się że nie są krzywe, bo ten pasek jest ruchomy. Argh, oszaleję ze sobą
Jotha - 21 Marca 2013, 15:28
Bo jak się dobrze pomaca...
Martva - 21 Marca 2013, 15:55
Tak, to czasem pomaga.
ihan - 21 Marca 2013, 22:15
Ważki rewelacyjne. Nie myślałaś żeby zrobić skorpiony?
fealoce - 21 Marca 2013, 22:24
True, ważki są piękne
Martva - 21 Marca 2013, 22:28
Dzięki, mam trzy, znudziły mi się i teraz klnę nad kolią
Skorpiony są zbyt skomplikowane
Martva - 23 Marca 2013, 09:32
Śniło mi się dzisiaj, że mi się śniło, że nie spałam. Strasznie męczące.
Martva - 25 Marca 2013, 20:37
Przejrzałam pudła z koralikami, szukając jakichś ciekawych połączeń, ale nie znalazłam. Nie ten odcień, albo nie ten rozmiar, nic mi do niczego nie pasuje, przydałoby się zrobić zakupy i kupić trochę nowych. Poskarżyłam się chłopu, to zasugerował że powinnam się części pozbyć(!) i z kimś powymieniać. bosz, jak oni nic nie rozumieją...
EDIT:
Godzinę po publikacji tego zdjęcia cała trójka jest zaklepana. Lubię to
illianna - 26 Marca 2013, 09:10
Martva, wcale się nie dziwie, są piękne.
Martva - 26 Marca 2013, 10:37
Dzięki
Miałam szalony sen, z którego obudził mnie kot, miaucząc mi w twarz z bliska. Sen był długi i szczegółowy, ale zapomniałam większości fabuły i sensu, był trochę post apo znowu, garstka ludzi mieszkających w jakimś ogrodzie, jakaś wielka wyżera chyba z okazji Wielkanocy, i zorientowałam się że większość tych ludzi to nie ludzie, tylko kosmici w przebraniu. W tym przekonaniu utwierdził mnie skład takich galaretek w ciastkowych kubkach, które to galaretki zawierały barwione ślimaki, barwione głowy ślimaków i nie doczytałam pozostałych, bo się obudziłam; w każdym razie wyglądały jak owoce i rodzynki.
Jotha - 27 Marca 2013, 15:19
Martva, piękne ważki To już chyba bardziej sztuka niż rzemiosło
A jeśli skorpiony są skomplikowane to zrób barana. Barany są proste. Wiem, bom baran
Martva - 3 Kwietnia 2013, 13:21
Nie wiem czy sztuka. W sumie są to nowe formy z prostych materiałów, ale ogólnie miewam problemy z rozróżnianiem.
Barany sa chyba równie skomplikowane jak skorpiony, te rogi, wełny i inne takie...
Napadała masa śniegu, małe pierzaste siedziały smętnie na drzewie a ja nie bardzo miałam je czym nakarmić. Wysypałam im trochę płatków owsianych i kawałek suchej bułki, a potem pobrnęłam przez śnieg do sklepu w celu nabycia słonecznika, smalcu i czegoś na obiad dla ludzi. Jedyny słonecznik dostępny w sklepie był w jakiejś pikantnej posypce, więc wsiadłam w autobus (naczekałam się jak głupia, bo raczył się spóźnić dziesięć minut, ale brnąć przez park nie chciało mi się ani trochę) i pojechałam obczaić niedaleką budkę z warzywami. A tam wypas - cztery wory różnych ziarenek dla ptasząt, samoobsługa i w jednej cenie, więc można sobie mieszać. Kupiłam dwa kilogramy, wróciłam zmarznięta (no bo wychodziłam tylko na chwileczkę), wysypałam i zabrałam się za odśnieżanie podjazdu (bo jak wychodziłam z domu to śnieg wsypywał się do butów górą). Od marca one się zrobiły dużo bardziej płochliwe, te ptaszyska, i nie przyleciały dopóki nie poszłam hałasować łopatą na sam koniec podjazdu. Wcześniej nie miały takich problemów, ja odśnieżałam podjazd a one wcinały aż im się dzioby trzęsły. Chyba im pogoda szkodzi na móżdżki, czy coś i w sumie je trochę rozumiem, mnie też szkodzi.
Zgaga - 3 Kwietnia 2013, 21:02
Martva, przecież Ty masz kota. Fundujesz mu ptasią stołówkę.
Martva - 3 Kwietnia 2013, 21:17
Nawet dwa. Ale mieszkają w domu, a kiedy ryżyk wychodzi, to jest pod kontrolą.
Zgaga - 4 Kwietnia 2013, 07:22
To zazdroszczę. Uwielbiam obserwować ptaki, ale tu się kręcą koty polujące.
Martva - 4 Kwietnia 2013, 10:16
Ryż by pewnie coś upolował, ale śnieg, mróz, zimno w łapki, rozumiesz
Martva - 7 Kwietnia 2013, 23:00
Nie lubię. Chciałam kolię, chciałam nowy wzór, i żeby duża była. Najpierw godzinę grzebałam w koralikach, potem pół w schematach, potem spróbowałam trzech rzeczy które nie wyszły, a potem znalazłam taki z cyklu 'pracochłonny, ale względnie łatwy', w trzy godziny wyplotłam cztery (!) centymetry, a na koniec się tak pogubiłam że muszę zacząć od początku...
Zgaga - 8 Kwietnia 2013, 00:22
Martva, w takie dni nie warto się brać do pracy. I tak wiadomo, że każda bzdurka zajmie trzy razy tyle czasu co normalnie, a potem trzeba będzie poprawiać.
Martva - 8 Kwietnia 2013, 09:45
Miałam ambitny plan żeby walnąć się w łóżko zaraz po obiedzie, ale stwierdziłam że nie, porobię coś. Uch. Ale dzisiaj spróbuję jeszcze raz.
Martva - 8 Kwietnia 2013, 16:57
Spróbowałam i rozgryzłam paskudę. Wymagało to rozrysowania każdej kolumny innym kolorem żeby na pewno wiedzieć gdzie ma być nić i w który koralik się wkłuwać ale umiem już robić ażurowe kolie z 'okienkami' (chociaż co się naklnę, to moje ) Teraz jeszcze drżę czy to się będzie układać, bo ten piętnastocentymetrowy kawałek się tak dziwnie marszczy, ale mam jeszcze trochę nadziei że to ten typ co się marszczy na płaskich powierzchniach (jak przykładam do ekspozytora to wygląda w porządku).
Martva - 12 Kwietnia 2013, 18:48
Byłam na pogrzebie. Ksiądz był bardzo dramatyczny i już w kaplicy zaczął coś piszczeć (dosłownie, falsetem, jak schodził na tematy to głos mu się podnosił niemal histerycznie) o ojczyźnie niszczonej przez obce siły i sprzedanej za poprawność polityczną. Potem długo przemawiał nad grobem, trzy razy prawie kończył ale znów zaczynał, 'Smoleńsk' padło ze trzy razy, motyw walki o odzyskiwanie kraju przewijał się ciągle. Aż się zaczęłam zastanawiać czy dobrze trafiłam, bo ten człowiek z łobuzerskim uśmiechem, katalogujący półsłówka, przesyłający mojemu ojcu dość rubaszne pocztówki z wakacji albo dziwne rzeczy typu przerobiony znaczek inwalidy z dodatkową, ekhm, kończyną, wydawał mi się raczej daleki duchem od różnych mocno prawicowych środowisk. Nie tylko mnie się tak wydawało, jakiś kobiecy głos z tyłu zawołał 'to pogrzeb, nie polityka' ale został zignorowany. Kiedy ksiądz raczył skończyć, do mojego taty podszedł przyjaciel zmarłego i powiedział 'wiesz, gdyby L. teraz zmartwychwstał, to przecież dałby temu księdzu w mordę'. A potem wracaliśmy z grupką znajomych ojca i wspominali. I nie mogli dojść związków między L. a tym co było mówione. Jako że L. nie chadzał do kościoła, a z słów które padły można by wnioskować że był prawicowym świętym.
Niesmak czuję.
Lynx - 12 Kwietnia 2013, 22:49
Martva, nie takie "kwiatki" miałam okazję słyszeć. Na pogrzebie mojej Mamy ksiądz mylił imię, raz była Maria, chwilę później Ludwika. Moja Mama miała na imię Ludmiła. Niesmak to łagodne słowo na określenie moich uczuć.
Martva - 13 Kwietnia 2013, 18:32
To był znajomy ksiądz żony zmarłego, która owszem poglądy ma podobno dość specyficzne, ale jednak dziwnie się tego słuchało jak się znało L. Mam nadzieję że moja żona będzie miała światopogląd bliższy mojemu i nie wytnie mi czegoś takiego.
Uff, a zmieniając temat - prace ogrodowe w pełni, siostra ze szwagrem pomogli mi ogarnąć grabienie, więc mogę już spokojnie przekopywać co jest do przekopania, wyrywać chwaściory i likwidować trawnik. I siać, siać, siać. Chyba się stęskniłam za grzebaniem w ziemi, ciekawe kiedy mi przejdzie.
ihan - 13 Kwietnia 2013, 21:48
Uwielbiam grzebać w ziemi. O ile nienawidzę robić czegokolwiek w domu (autentycznie, fizycznie nienawidzę) w ogrodzie mogę pracować do upadłego. Gdyby był u nas inny klimat, koniecznie szukałabym pracy związanej albo z ogrodem, albo z końmi. Ale, niestety, ciepłolubna jestem a wątpię czy bym się utrzymała pracując tylko wtedy, gdy temperatura jest dla mnie akceptowalna. Przemknęło mi owszem przez myśl, że może coś co byłoby zawodem, a nie hobby, mogłoby mi się jednak nie podobać, ale ponieważ mam pracę, którą uwielbiam, i która jest moim hobby, ta myśl okazała się niedorzeczna.
Martva - 13 Kwietnia 2013, 22:20
Mnie z sympatii do prac ogrodowych skutecznie wyleczyły studia. A potem praca. I fakt, ostatnią pensję z tejże pracy przyniosłam do domu głównie w towarze (między innymi akebię która ostatecznie przemarzła w zeszłym roku i strasznie mi jej żal), to jakoś tak bez przekonania
Może przesiedzenie poprzedniej wiosny we Francji mi dobrze zrobiło, tam kilka razy musiałam plewić cmentarz albo sadzić pelargonie, ale zdążyłam się stęsknić za własnym ogrodem.
Martva - 15 Kwietnia 2013, 17:09
Umyłam dzikie mnóstwo okien. Jestem pewna, że usłyszę 'ale jak mieliście taką ładną pogodę przez ostatnie parę dni to mogłaś chociaż umyć okna'
|
|
|