To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - W hołdzie Robertowi E. Howardowi - konkurs literacki - final

dalambert - 19 Listopada 2008, 22:06

Kruk Siwy, no to co mieli wypić tom wypili, co pogadać to podadalim, a jak Ci tupot przejdzie to dawaj tem FRAGMENT tyz ciekaw jestem , a jak ciężka do dom droga :?:
jewgienij - 19 Listopada 2008, 22:17

Widzisz, Ihan, a ja właśnie do Chianga mam pretensje nie tyle o ryzykowny melanż kabalistyki z genetyką, co o niedopracowaną, pretekstową IMHO fabułę i cienkie postaci w 72 literach. Ale w innych opowiadaniach( oprócz "Piekło to nieobecność Boga" jest dla mnie nomen omen Bogiem. Może mu jakiś wątek założymy i podyskutujemy? :wink:
ihan - 19 Listopada 2008, 22:20

Wątek dla Chianga: trzy razy tak.
xan4 - 19 Listopada 2008, 22:25

ihan napisał/a
Wątek dla Chianga: trzy razy tak.

o i jeszcze jak :!:

mBiko - 20 Listopada 2008, 00:45

UWAGA Możliwa zawartość spojlerów UWAGA

No dobra przebyłem Kanion, tfu “Kanon barbarzyńców”, a że wyszedłem z tego żyw podzielę się wrażeniami.

Na początek kwestie pozaliterackie. O pompowaniu objętości przez “Fabrykę” powiedziano już dosyć, więc stwierdzę tylko, że i tym razem nie obyło się bez wypróbowanych tricków.
Natomiast bardzo pozytywne reakcje wzbudziły we mnie ilustracje Dominika Brońka, zdecydowanie mniej makabryczne i kanciaste niż zazwyczaj, a za to bardzo dobrze ilustrujące poszczególne teksty.

Jednak głównym daniem miała być literatura, więc zajmijmy się nią.

Ania Koronowicz została rzucona na pożarcie w pierwszej kolejności, jednak wyszła z tego obronną ręką. Co prawda długość tekstu skazuje go na bycie czymś w rodzaju przystawki, ale za to przystawki dosyć smakowitej, a na pewno nie zniechęcającej do dalszej lektury. Przewrotne potraktowanie ról wiedźmy i Torica oraz wybraną przez autorkę konwencję post-apo zaliczam na plus.

“Durus” Cezarego Frąca jest z kolei skonstruowany w sposób bardzo klasyczny. Kowal prowadzący spokojne i dostatnie życie, traci rodzinę, po czym wyrusza na wyprawę, aby zemścić się na zabójcach i uratować porwaną córeczkę. Gdzieś tak między “Conanem barbarzyńcą” a “Gladiatorem”. Wydaje się, że tekst jest jak w sam raz do tej antologii, tylko że zbyt mało w nim mięsa. Niby bohater cierpi w wyniku poniesionej straty, ale jakoś nie czuć tego, niby wyprawa długa, uciążliwa i niebezpieczna, ale poza zdarzeniem w oazie praktycznie nic się nie dzieje. Podobnie jest z głównym adwersarzem, niby potężny mag, ale finałowa walka toczy się na zasadzie trzask – prask i pozamiatane. Osobiście drażni mnie również otwarte na oścież zakończenie. Rozumiem, że autor chce napisać jeszcze kilka tekstów w cyklu, lecz przy takim poprowadzeniu akcji cały wysiłek Durusa idzie praktycznie na marne, gdyż nie zyskuje praktycznie nic swoimi działaniami, staje dopiero na ścieżce, która ma go poprowadzić do dalszych, chwalebnych czynów, a twórca daje to zbyt nachalnie do zrozumienia. Generalnie czytało się dobrze, ale zupełnie “na zimno”. Nie wzruszyłem się, nie przestraszyłem, ani, tym bardziej, nie przywiązałem się do dzielnego kowala i jego młota. Wrażenia poprawiają troszeczkę wydarzenia w strażnicy.

Opowiadaniem, które sprawia mi najwięcej problemów w ocenie jest “Żółty kieł” Dawida Juraszka. Z Cairenem spotykałem się już dwukrotnie i za każdym razem mam podobny kłopot. Ogólny zarys fabuły nie poraża oryginalnością, co w wypadku tekstów przeznaczonych do howardowskiej w zamyśle antologii nie jest w żadnej mierze zarzutem. Problem stanowi język. Z jednej strony bardzo udane opisy przyrody oraz dynamiczne sceny walki, z drugiej użycie takich sformułowań jak “zdekonizowani”, “siła odśrodkowa” czy tym podobnych burzy nastrój opowiadania. To co autor uważa za puszczenie do czytelnika oka, ja odbieram jak wylanie na głowę wiadra zimnej wody podczas opalania. Nie chodzi tu bynajmniej o niechęć do eksperymentów językowych jako takich, tylko o ich niedopasowanie do konwencji. Sam stoję w pierwszym szeregu tych, którzy podziwiają podobny zabieg zastosowany w “Rzygu”, ale w mojej opinii nie sprawdza się on tym razem. Natomiast podoba mi się żartobliwe podejście do tematu, wyrażające się znacznym przerysowaniem postaci barbarzyńcy i jego możliwości.

Z dalekiego wschodu przenosimy się trochę bliżej w “Wyspie mnichów”. Litewski wojownik Jewgienija T. Olejniczaka jest mniej wszechmogący niż jego poprzednicy, ale mimo wszystko niezły z niego zabijaka. Dodatkowo autor dosyć umiejętnie manipuluje pozostałymi elementami typowymi dla gatunku. Zarówno pochodzenie bohatera, wraz ze związaną z nim tajemnicą, jak i nietypowa postać kobiety w potrzebie zdecydowanie ożywiają opowiadanie i nadają mu charakterystyczny rys. Szczególnie rozterki i wątpliwości Varnasa dotyczące jego przeszłości oraz roli jaką ma do odegrania w konflikcie ze Żmijami wpływają na pozytywny odbiór tekstu.
Co prawda finałowa konfrontacja w podziemiach monastyru raczej odsłania kulisy ponownego pojawienia się starożytnej rasy gadów, niż likwiduje zagrożenie, zostawiając tym samym pewien niedosyt. Natomiast perspektywa przeczytania jeszcze kilku przygód tego barbarzyńcy nie jest mi niemiła.

Barbarzyńcę w klimacie steampunku przedstawił Michał Cetnarowski. Połączenie takie wydaje się w pierwszej chwili dosyć karkołomne, ale szybko można się wtopić w zaprezentowany świat.
Nie ukrywam, że w wypadku tego opowiadania mniejszą uwagę poświęciłem fabule, czy bohaterom, a skupiłem się na wykreowanym uniwersum . Właśnie elementy takie jak urządzenia, uzbrojenie, monstrum hrabiego czy wreszcie tajemniczy almagest przyciągnęły moją uwagę. Na tym tle dosyć blado, żeby nie powiedzieć papierowo wypadają Derleth i zastraszona przez większość opowiadania Thalis/Zoe.

Kolejnym przedstawicielem nurtu post-apokaliptycznego jest Paweł Majka, chociaż ja dostrzegam w “Tęsknocie mieczy” również ślad westernu. Podróż Skry, spotkanie i rozmowa z Duchem w gospodzie, wspólna wędrówka, zasadzka oraz walka ze strażnikiem cały czas przywodzą mi przed oczy sceny z klasycznych filmów. Wyraźnie zarysowany konflikt między Domem Cienia a Domem Bieli, próby manipulowania oboma barbarzyńcami czy odkrywane po kawałku okruchy świata po kataklizmie zdecydowanie dodają smaku. Paweł jest znakomitym gawędziarzem, co widać na przykład w opowieści snutej przez Ducha, refleksjach bohaterów, a nawet w lekko przegadanym (mały minus) zakończeniu. Natomiast duże wątpliwość budzi we mnie rodowód “bogów”. Zdecydowanie nie odpowiada mi ideologia faszystowska i nawet zaprezentowana w takiej postaci powoduje we mnie mieszane uczucia. Abstrahuję w tym miejscu od warstwy artystycznej opowiadania, po prostu ujawnia się niekompatybilność światopoglądowa. Natomiast jako zagorzały zwolennik historii alternatywnych w pełni popieram ten kierunek poszukiwań autora.

Valkar Tomka Bochińskiego mógłby uchodzić za bliźniaka Conana. Zarówno pod względem parametrów technicznych samego barbarzyńcy, jak i sposobu prowadzenia historii tekst ten jest najbliższy howardowskiemu pierwowzorowi. W żadnym wypadku nie można mówić jednak o naśladownictwie, raczej o udanym pastiszu, w którym wyraźnie widać bardzo dobrą znajomość przygód cymeryjczyka, a nawet ślad dawnej fascynacji, lub chociaż dużej sympatii. Wbrew pozornie stereotypowej fabule z lekkością i przyjemnością zanurzałem się w przygodach dzielnego olbrzyma. Powodem takiego odbioru opowiadania jest zarówno nienachalny humor, jak wyraźny dystans autora do tematu. Pamiętać oczywiście należy o bardzo istotnej postaci jaką jest mistrz Gaudenty Radeck, parający się, o dziwo, szlachetnym fachem grabarskim. Osobnik na tyle malowniczy, że chwilami budziło moje wątpliwości, kto właściwie jest bohaterem. Po tym jak nieustraszony Valkar przybywa, gdzie ma przybyć, zabija, kogo ma zabić, ratuje (no, prawie), kogo ma uratować niszcząc przy okazji Tsari-na pozostaje tylko nadzieja, że jeszcze kiedyś spotkam tego osiłka.

Na zupełnie przeciwnym biegunie znajduje się tekst Rafała Dębskiego. Powiedział bym nawet, że jest to swojego rodzaju anty-Conan, a jednak widzę spore pokrewieństwo z opowiadaniem Tomka. Moje odczucie wynika z przekonania, że obaj najlepiej wczuli się w świat wykreowany przez Howarda, po czym każdy przetworzył go po swojemu. Jak już wcześniej zaznaczyłem bardzo przypadło mi do gustu dodanie królowi-barbarzyńcy pewnej głębi i refleksji. Możemy tylko domniemywać, czy powodem takiej zmiany jest wiek bohatera, czy poniesiona prze niego w ostatnim czasie strata, lecz bez względu na powód, zyskuje on nową twarz, zdecydowanie odmienną od tej jaką obdarzył go twórca pierwowzoru. Właśnie ta odmienność jest w mojej opinii największą zaletą opowiadania. Chyba tylko “Godzina smoka” dawała nadzieję na rozwój postaci cymeryjczyka w tym kierunku, i mam wrażenie, że właśnie tą drogą podążył Rafał. Tak jak kilka poprzednich tekstów, uznałem za rokujące możliwość powstania cykli, tak “Studnię przeklętych” uznaję za całkowicie zakończoną i kompletną

Jak widać trafiła w nasze ręce w miarę przyzwoita antologia mająca upamiętniać dorobek Roberta Ervina Howarda. Można oczywiście zarzucać tym opowiadaniom pewien schematyzm, czy daleko idące przerysowania postaci, ale jest to konsekwencją samej formuły, czyli powołania do życia własnego barbarzyńcy, ale w zgodzie z wszystkimi zasadami gatunku. Mogą oczywiście delektować się tym zbiorem osoby nie znające przygód cymeryjczyka, ale, na Croma, o wiele więcej zabawy będą mili ci, którzy swego czasu podróżowali wraz z nim.


P. S.

Powyższe uwagi mają oczywiście charakter jak najbardziej subiektywny, a czasami wręcz tendencyjny.

agrafek - 20 Listopada 2008, 07:59

mBiko, wielkie podziękowania za rozbudowaną ocenę!
Kruk Siwy - 20 Listopada 2008, 10:29

To prawda. mBiko, wyrazy itd szacunku za to że Ci się chciało. Oczywiście widać że wolisz chwalić a braki przemilczać, ale to Twoje opinie i masz prawo je prezentować jak chcesz.
Jestem za przyznaniem Ci honorowego tytułu barbarzyńcy. Kto za?

RD - 20 Listopada 2008, 10:58

Ja :mrgreen:
dalambert - 20 Listopada 2008, 12:11

mBiko, :bravo
Kruk Siwy - 20 Listopada 2008, 12:58

dalambert, ze względów technicznych próbka nowego Valkara dopiero jutro.
jewgienij - 20 Listopada 2008, 13:17

To się nazywa umiejętne manipulowanie czytelniczą ciekawością :twisted: Występ zostaje przesunięty uczcie się młodzi adepci pióra podkręcać temperaturę!

Co do kandydatury mBiko, to owszem, podanie wpłynęło. Rozpatrujemy, rozpatrujemy. W realu super gość, ale kto wie, może się umiejętnie maskuje, moi ludzie sprawdzają właśnie, czy nie nawtykał mi gdzieś na forum. ;P:

Kruk Siwy - 20 Listopada 2008, 13:19

Jak narazie 38.9 jutro mam nadzieję uzyskać 41 a potem zetnie się białko...
Navajero - 20 Listopada 2008, 13:28

Hej, barbarzyńcy się nie poddają! Wykąpać się w mrożonym winie, dopaść jakąś ekhmm... dziewicę, odbyć pojedynek w saunie ( zdrowo się tak wypocić) i od razu temperatura spadnie ;)
CezaryF - 20 Listopada 2008, 15:20

Hej mBiko

Dzięki za opinie i wyniesione z lektury wrażenia. Dyskutować nie będę, bo i po co? Skoro walnąłem błąd to znaczy, że to zrobiłem i nie ma czego ukrywać. Co prawda chodziło mi o nieco inne wrażenie (bardziej... bo ja wiem... może duchowe - mówię o Durusie) ale... Mea Culpa :cry:

mBiko - 20 Listopada 2008, 20:03

Kruku, chcieć to mi się nie chciało jak jasna cholera, ale że nie lubię robić z gęby cholewy, to kilka obiecanych słów napisałem. Pewnie gdybym chciał spłodzić recenzję to właśnie zalety bym przemilczał, a uwypuklił braki. Wolałem jednak pokazać dlaczego, moim zdaniem, "Kanon" warto przeczytać.

jewgienij, zaraz biorę paczkę szpilek i lecę do innych wątków naprawić zaniedbanie ;P: .

CezaryF Odbiór sztuki, w tym literatury, to ogólnie kwestia bardzo niejednoznaczna. Ma nań wpływ szereg tak licznych czynników, że aż nie chce mi się ich wymieniać. Dla jednego czerwona plama na płótnie to "Martva natura w łaźni", a dla innego "Bitwa pod Maraskino". Piszesz:

Cytat
Skoro walnąłem błąd to znaczy, że to zrobiłem i nie ma czego ukrywać.


a ja się nie mogę z tym zgodzić. Ja nie widzę błędu, ja po prostu odnoszę wrażenie, że w Twoim tekście brak wystarczającego ładunku emocjonalnego, jednakże równie dobrze może ono wynikać z niewłaściwej konstrukcji psychicznej odbiorcy. W końcu nawet moją żona mówi, że ja dziwny jestem.


W sprawie mojego tytułu: dwa głosy za i jeden wstrzymujący się :? .

agrafek - 20 Listopada 2008, 21:12

mBiko napisał/a

W sprawie mojego tytułu: dwa głosy za i jeden wstrzymujący się :? .


Ja za! Ja Za! :D Jaki tam wstrzymujący... W pracy byłem po prostu :twisted:

mBiko - 20 Listopada 2008, 21:22

agrafku, Ty jesteś trzeci, wstrzymuje się jewgienij.
jewgienij - 20 Listopada 2008, 21:41

Cholera, miałem już swojego kandydata na to miejsce. Daleki kuzyn z Tarnowa. Dobry chłopak. Ale niech będzie:
Honorowy Tytuł Barbarzyńcy otrzymuje mBiko!!

Kruk Siwy - 21 Listopada 2008, 10:46

Książęta z Wież.


Księga Valkara.

Wieże zobaczyli trzydziestego dnia podróży. Lśniły w promieniach zachodzącego słońca jak objęte pożarem. Twarz Valkara rozjaśnił uśmiech, dobrze będzie spocząć pod dachem, wychylić dzban wina wymoczyć ciało w gorącej wodzie.
- Sto Księstw – powiedziała Nevenna – ponoć tyle ich było niegdyś. Teraz ledwie trzy pozostały. Piaski, barbarzyńcy i potwory ze Spustoszonych Ziem pochłonęły pozostałe. A jednak nadal bronią Ocalonej Krainy, bitni ludzie tu mieszkają.
Valkar wzruszył ramionami. Nic go nie obchodziły pięćsetletnie dzieje zmagań Stu Księstw, zadanie jakie wyznaczyła im Eliana thir Harrane czarownica z Palenk było proste i jednoznaczne. Mieli przekazać księciu Atoris lek na pustynną zgorzel i zamian odebrać wszystko co książę przez lata zdołał wydobyć z Ostatniej Stanicy. Skarby wiedzy jak to określiła Eliana kapłanka Słonecznej Etiny.
Do Atoris dotarli już przy księżycu. Okrzyknęli ich wartownicy, na wieść o tym iż przybywają do księcia od czarownicy z Palenk uchylono furtkę obok bramy. Pismo z pieczęcią Harrane odebrał dowódca straży, siwy ponury wojownik. Zobaczywszy kruka na wosku skłonił głowę i skinął dłonią w milczeniu by szli za nim. Poprowadzili konie pomiędzy dwoma szeregami strażników trzymających pochodnie. Valkar z uznaniem patrzył na potrójne kolczugi, miecze obciążające pasy i wysokie szczyty oparte o ziemię. Jednak twarze wojów były albo dziecinnie okrągłe albo pomarszczone niczym zimowe jabłka. Książę widać sięgnął po ostatnie rezerwy. Barbarzyńca zrewidował zamierzenia. Nie będzie długiego popasu, jutro do południa ruszą z powrotem. Nieomylny instynkt ostrzegał, że nad Atoris wisi cień śmierci.


Zgodnie z obietnicą.

dalambert - 21 Listopada 2008, 10:51

Kruk Siwy, czóż za piękna nazwa Sirota bidne te ksiestwa acz bitne :wink:
Kruk Siwy - 21 Listopada 2008, 10:53

Sameś sirota. Bidny na umyśle.
he.he. A dowcip z nazwami jest ale nie sprzedam go dalamberciku!

dalambert - 21 Listopada 2008, 11:42

Kruk Siwy, do pióra łyteracie zatracony, co byś to dzieło kurcgalopkiem ukończył -hej ;P:
jewgienij - 21 Listopada 2008, 13:51

Durusa chwalą!
http://www.valkiria.net/i...d=14594&print=1

Kruk Siwy - 21 Listopada 2008, 19:57

Wszystko ok, tylko dlaczego zmieniono mi nazwisko? No dlaaaaczego?
RD - 22 Listopada 2008, 09:40

Może to taka symbolika? Bochański - Bo-chanem jesteś literatury. Spójrz na to od tej strony. Dalej czeka Cię już tylko nieuchronny awans na sułtana :D .
Odkąd jeden z krytyków napisał, że jestem synem Eugeniusza, a drugi, że mniej znanym bratem, nic mnie już chyba nie zdziwi :mrgreen:

CezaryF - 22 Listopada 2008, 09:41

jewgienij napisał/a
Durusa chwalą!
http://www.valkiria.net/i...d=14594&print=1


Jeee taaam, że zaraz Durusa, wszystkich chwalą jeno są równi i równiejsi :lol:

Miła ocena, a zwłaszcza fragment mówiący że nie ma opowiadań wyróżniających się in minus

jewgienij - 22 Listopada 2008, 14:24

CezaryF napisał/a
Miła ocena, a zwłaszcza fragment mówiący że nie ma opowiadań wyróżniających się in minus


Tyle to sami wiemy, niepotrzebny recenzent :wink:

Navajero - 22 Listopada 2008, 15:00

RD napisał/a
Odkąd jeden z krytyków napisał, że jestem synem Eugeniusza, a drugi, że mniej znanym bratem, nic mnie już chyba nie zdziwi :mrgreen:


No bo recenzent ma zawsze rację, nawet jak słabuje na umyśle ( dlatego fajnie być recenzentem), a Ty się tu nie tłumacz i nie wypieraj z dziecinnym uporem tylko raz - dwa, do rodziny przyznaj :mrgreen:

CezaryF - 22 Listopada 2008, 15:20

jewgienij napisał/a
CezaryF napisał/a
Miła ocena, a zwłaszcza fragment mówiący że nie ma opowiadań wyróżniających się in minus


Tyle to sami wiemy, niepotrzebny recenzent :wink:



Liiii tam. Ja ilekroć coś napiszę to wydaje mi się, że jest to beznadziejne i gorsze od innych. Zresztą może dla tego tak mało drukuję. Cóż taka karma :(

RD - 22 Listopada 2008, 16:02

Navajero napisał/a
Odkąd jeden z krytyków napisał, że jestem synem Eugeniusza, a drugia Ty się tu nie tłumacz i nie wypieraj z dziecinnym uporem tylko raz - dwa, do rodziny przyznaj :mrgreen:

Rozkaz! Już posypuję głowę popiołem i pędzę klęczeć na grochu aż do dobranocki. Może nawet walnę się po północku krzyżem poleżeć? Kto wie?



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group