Blogowanie na ekranie - Rooshoffy blogasek Martvuni
merula - 15 Lipca 2012, 21:03
Martva, obiecałaś mi całość na mejla. i co?
Martva - 15 Lipca 2012, 21:18
Ej, no przecież pomyślałam że wyślę. Nie doszło?
17.05, czwartek, 48 dni do powrotu, 67 dni tu, bandycko wcześnie rano. Policzyłam że jeśli nie zaszaleję z kasą bardzo, to uwzględniając czterodniowy długi weekend za 80e i trzydniowy długi weekend za 60e i jeszcze dodatkowe 50e w czerwcu od Kocika mogę przywieźć całkiem zajebbistą kwotę, troszkę zajebbistszą niż myślałam. Okrąglejszą. Mam nadzieję że się nie rąbnęłam w obliczeniach.
Dżisas, jest zimno i obrzydliwie. Zmobilizowałam się do wstania i ubrania przed ósmą (!!!!) bo miałam nadzieję że złapię net, ale chyba właściciel wyłączył coś po 23:00 i jeszcze nie włączył. To jest ta lepsza opcja. Wiatr świszczy w oknach. Szarość jest szara. A był taki ładny świt o szóstej, złoty i różowy (prawdopodobnie, nie miałam okularów:P) Za dwadzieścia minut trzeba się zwlec na dół, wycisnąć pomarańczę, zrobić owsiankę, zaparzyć kawę i kakao, zjeść śniadanie, pozmywać, poprasować, iść do kościoła (nie mogę dojść jakie to święto), poprasować, zrobić obiad, iść marznąć na zamek, poprasować, zrobić kolację, zjeść kolację, spać. Nie wiem jeszcze co z menu, jest miseczka ryżu w lodówce z przedwczoraj i myślę że zostanie placuszkami. Wczoraj na obiad były francuskie tosty, a na kolację naleśniki, sklepowe, kupione w epoce przedmikusiowej, ciocia z jabłkami a ja z czekoladą (bo powiedziała że nie lubi z czekoladą, tajemnicą pozostaje dla mnie po co je w takim razie kupiła). Podziwiam że jeszcze nie rzyga naleśnikami, ja trochę rzygam. I moje placuszki zjem na pewno z keczupem i serem, broń Bogini na słodko. Ale właściwie jak tak patrzę za okno, to myślę że jest pogoda do zupy. Mamy pora, cebulę, marcheff (mnóstwo, bo Kanada dokupiła chociaż im mówiłam że jest), selera naciowego, kalafiora i dziwne rzepkopodobne coś na n wchodzące w skład gotowej mieszanki zupnej. Myślę że będzie OK, tylko nie wiem jeszcze czy na kolację czy na obiad.
Wieczorem: wiatr świszczał bo otworzył okno. Sprawdziłam na termometrze, na górze było mniej niż piętnaście stopni. Po dwunastej kawa u wujostwa R. Przyjechał M., syn wujka K., mieszkający w Krakowie. Bosz, miał problemy z żoną a teraz jest bardzo świeżo i mocno nawrócony religijnie, ma Jezusa w środku, dostaje znaki i czuje. Mówił o tym przez półtorej godziny, a reszta przysłuchiwała się nabożnie, potakiwała lub wznosiła zdziwione okrzyki. To była najdłuższa odpowiedź na pytanie 'Jak tam?' jaką słyszałam w życiu. Poza tym wygląda na miłego gościa, jest megawysoki i ma włosy jakie zawsze chciałam mieć, czyli sprężynki takie. Zrobiłam na obiad placuszki ryżowe i mam wrażenie że ani ryż, ani placuszki z niego nie są czymś co ciocia jada z przyjemnością. Następnym razem kupię więcej ziemniaków i już żadnego ryżu. Pobiegłam na zamek, gdzie zjawiało się sporo małych grupek. Zrobiłam romboidalne kolczyki w błękitach oraz zaczątek nowej zielonej kolii o nieco innej konstrukcji niż ostatnia. Scenka która zrobiła mi dzień: mała dziewczynka wchodzi z tatą do salonu, coś oglądają, robią kółeczko, przygląda mi się uważnie, wchodzą do skarbca, ona wybiega, zatrzymuje się przy moim stoliku i wypala po francusku oczywiście 'Czy pani jest królową?'. W moich trepach za dużych o rozmiar, krzywo ufarbowanych i krzywo skróconych dżinsach, w ładnym swetrze spod którego wystawała sportowa polarowa bluza, w wojskowej kurtce po siostrzeńcu, w mitenkach noszonych od dwóch miesięcy, z wyblakłymi brudnymi włosami uczesanymi w chiński kok z pałeczkami i szalem zamotanym byle jak wokół szyi, poczułam się naprawdę po królewsku. Wujek wpadł po piątej, zostawił mi 20e i kuzyna M., który poszedł w przeciwległy róg salonu czytać jakąś religijną książkę. Ale jak zamknął, to trochę rozmawialiśmy, śmieszna rzecz, bo mieszkał jakiś czas u znajomego na Zakamyczu, czyli kilka przystanków ode mnie w większą wiochę. Wróciłam do domu, zjadłyśmy bardzo wczesną kolację, już się wybierałam na górę ale stwierdziłam że kurde, dwudziesta, to może obejrzę wiadomości dla towarzystwa, bo ciocia dziś rzuciła że na zamku się nie nudzę tak jak z nią czy coś takiego i zrobiło mi się przykro że jej może być przykro. Koło dziewiątej pobiegłam na górę, zrobiłam małe przemeblowanie przestawiając byle jakie krzesło pod okno, tyłem, siedzę na nim okrakiem, trzymam lapka na lewym nadgarstku ułożonym na oparciu, piszę kawałkiem prawej dłoni, niewygodnie mi jak szlag, boli i cierpnie. Po 22:00 net znikł. Mam jednak nadzieję, że jutro wróci.
merula - 15 Lipca 2012, 22:22
jakoś nie
Martva - 16 Lipca 2012, 15:28
18.05, piątek, 47 dni do powrotu, 68 dni tu, późny wieczór. Internet zżera czas jak szlag. Rano prasowałam prześcieradła i ścieliłam łóżka, ciocia się o coś spinała ale nie jestem pewna o co. Wyszłam wyrwać cebulki z donic z różami (donice to uproszczenie, to jest ziemia zamknięta w kamiennym murku przy ścianie domu), to natychmiast zaczęło kropić, zamiast tego odkurzyłam na górze po gościach. Ugotowałam ziemniaki i kalafiora (w jednym garze dla oszczędności, a co) i zrobiłam sałatę z pomidorami (ciocia mnie przeraziła przy śniadaniu bo zasugerowała żeby zrobić pomidory na ciepło, a to szklarniowa czerwonawa lekko słodka woda, nie wiem co z nich można zrobić na ciepło). Poszłam do zamku, gdzie zmarzłam, stałam się powodem do wytłumaczenia pewnemu chłopcu że ludzie mówią różnymi językami, skończyłam zielona kolię nr 2, pokazałam pierwszej potencjalnej klientce moją biżuterie ale bezskutecznie i jeszcze trochę zmarzłam. I pogadałam z shenrą, co było energetyzujące. Ugotowałam zupę z makaronem na kolację. Pobiegłam się pobawić siecią, pewna że znów się skończy o 22:00, z ambitnym planem że pójdę wtedy umyć głowę. Więc gdybym wiedziała wcześniej że się nie skończy, to umyłabym głowę półtorej godziny wcześniej i miałabym już suchą. Cóż.
A, i pogadałam z tatą, przeciął sobie kabel od elektrycznych nożyc do żywopłotu. I mówi że euro skoczyło do 4,30. I wyszło że mama chyba wyjęła zapięcia od broszek z kłębuszkowej paczuszki, bo tata pamiętał że były a w kopercie ich nie znalazłam. Sniff, będę musiała robić kolie, kolie i kolie, bo zapięć broszkowych mam może 5.
Ciocia mówi że wujostwo R. niedługo wyjeżdżają. Buuu.
Kasiek - 16 Lipca 2012, 18:21
Wredna sieć, nie dała Ci umyć głowy, no nie.
Martva - 16 Lipca 2012, 19:04
Plan dnia układany pod obecność sieci, masakra
Ale nie ma się co śmiać, nie chciałam stracić ani minuty, bo internet tam miał to do siebie że jak się kończył to nie wiedziałaś czy następnym razem wróci. Brr.
dalambert - 17 Lipca 2012, 08:48
Martva, pytanko do Ciebie jako najwybitniejszej stanikolożki na Forum :
Ostatnio po tefałach pęta się namolnie reklama jakiejś elastycznej szirtobluzki zachwalana jako superstanik . To coś warte / po za tym, że asexualne/ czy całkowity kit ?
Martva - 17 Lipca 2012, 08:52
dalambert, nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz, jako że od tefałów trzymam się z daleka. Sądzę że całkowity kit. Czy ma rozmiary typu S, M, L, XL? Jeśli tak, to podejrzewam że może się sprawdzić głównie jako stanik/top do spania, dla biustów w gorszej kondycji
dalambert - 17 Lipca 2012, 08:59
Wymiary to podają S,L,M ale co to znaczy, to też pojęcia nie mam, biust wciskany w to coś jakaś średnia 3, ale bez rewelacji
Martva - 17 Lipca 2012, 09:13
dalambert napisał/a | Wymiary to podają S,L,M ale co to znaczy, to też pojęcia nie mam |
To są rozmiary ubraniowe, nie bieliźniane. Znaczy jest to elastyczna koszulka, a nie coś co ma szansę być biustonoszem.
dalambert napisał/a | biust wciskany w to coś jakaś średnia 3, |
O, czy jesteś mi w stanie wyjaśnić co to jest biust 3?
dalambert - 17 Lipca 2012, 09:36
Trójka , kiedyś w cyferkach się / mało precyzyjnie/ wymiary piersi określało.
Martva - 17 Lipca 2012, 09:38
No ale co to jest ta trójka? W sensie jaka realna wielkość, wymiar, łotewer. Zawsze mnie to strasznie ciekawiło.
dalambert - 17 Lipca 2012, 09:40
Martva, z tego co pamiętem to wcale sympatyczny i poręczy wymiar
Martva - 17 Lipca 2012, 09:41
To strasznie mało precyzyjne
Zastanawiam się czy to ma coś wspólnego z rozmiarówką w Intimissimi (czy ogólnie włoską), która to rozmiarówka liczy sobie całe cztery cyferki.
dalambert - 17 Lipca 2012, 10:05
Martva, cóż zawsze biusty rozpatrywałem / i rozparuję/ pod względem przytulności i chwytliwości, a nie cyfryzacji
Kruk Siwy - 17 Lipca 2012, 11:19
To raczej spuścizna PRL gdzie prawie wszystko produkowało się w długich seriach i w niewielu odmianach.
To pierś miała się przystosować do stanika a nie odwrotnie.
dalambert - 17 Lipca 2012, 11:57
Kruk Siwy, co prawda to prawda, ale i tak najlepiej garścią mierzyć. Podchodzi, nie podchodzi
Kruk Siwy - 17 Lipca 2012, 12:17
Garścią to panowie w naszym wieku, bo to już wzrok nie ten i wymówka fajna. Kiedyś to jeden rzut oka wystarczał: "mocna trójeczka nie wypychana" lub "ooo, musi tej damie oxycort trza nabyć".
ilcattivo13 - 17 Lipca 2012, 14:35
Martva napisał/a | To strasznie mało precyzyjne | jak dla kogo
Martva - 17 Lipca 2012, 16:07
Kruk Siwy napisał/a | To raczej spuścizna PRL gdzie prawie wszystko produkowało się w długich seriach i w niewielu odmianach. |
No ale we Włoszech nadal tak jest, jeśli mi wiadomo. Cztery rozmiary, nie uwzględniające istnienia kobiet szczupłych a choćby średniobiuściastych. Czasem myślę żeby się przejść do Intimissimi i zobaczyć to na własne oczy (i może coś przymierzyć), ale chyba się boję
Kruk Siwy napisał/a | Kiedyś to jeden rzut oka wystarczał: mocna trójeczka nie wypychana |
Ej, jak wygląda mocna trójeczka?
ilcattivo13 napisał/a | jak dla kogo |
Dla każdej stanikomaniaczki
dalambert - 17 Lipca 2012, 16:13
Martva napisał/a | jak wygląda mocna trójeczka? |
DOBRZE
Martva - 17 Lipca 2012, 16:29
Ale bardziej jak małe jabłko czy jak pół arbuza?
Agi - 17 Lipca 2012, 17:40
Raczej spora pomarańcza. Nosiłam trójkę.
ilcattivo13 - 17 Lipca 2012, 17:50
Martva napisał/a | Dla każdej stanikomaniaczki |
aha, dla margi...znaczy, elity
shenra - 17 Lipca 2012, 21:31
Trójkę to ja zazwyczaj z matmy zgarniałam, potem się przerzuciłam na nieco lżejsze numerki
cranberry - 18 Lipca 2012, 11:05
dalambert napisał/a | Trójka , kiedyś w cyferkach się / mało precyzyjnie/ wymiary piersi określało. |
Pffffmmm.... (to do tego, ża właśnie "mało precyzyjnie", dezaprobata znaczy - dla numeracji)
Kruk Siwy napisał/a |
Garścią to panowie w naszym wieku, bo to już wzrok nie ten i wymówka fajna. . |
Facepalm Oj, dobre
Martva - 18 Lipca 2012, 18:46
Trójka w Intimissimi to okolice 80C/D. Nie brzmi dobrze.
Dzisiaj zjadłam lody w dziwnych smakach, połaziłam po sklepach z hinduskimi ciuchami i tradycyjnie jestem zdziwiona sukienkami - po pierwsze miałam w rękach ten sam model w rozmiarze S i XL i część nabiustna była dokładnie taka sama, po drugie nawet jeśli w takiej kiecce zmieściłabym biust, to stanik już nie, a jednak większość kobiet nosi staniki, po trzecie więcej miejsca na piersi mają te śmieszne alladynkowate spodenki - znaczy jest to miejsce przewidziane na brzuch, ale jest wyższe i pojemniejsze niż góry sukienek. Nawet się zastanawiałam czy sobie nie nabyć jeszcze jednych takich spodenek, ale stwierdziłam że moja krawcowa chyba by mnie zabiła tym razem. No chyba że kupię takie z bawełny, się nauczę obsługiwać maszynę do szycia i machnę brzegi bez podwijania, tak żeby się trochę strzępiło na dole, lubię ten efekt.
Odebrałam moją biżu z jednego sklepu, mieli przenosiny w inne miejsca i jej już nie chcą trzymać, ale poszły mi dwie rzeczy, w tym bransoletka za 8 dych i jestem pozytywnie zaskoczona. Ciekawe jaką mieli marżę
Kai - 18 Lipca 2012, 19:23
Widziałam tę reklamę. Badziew udający stanik sportowy. Główna zaleta to niewidoczność - oczywiście, skutków włożenia też nie widać. A wybrane ładnopiersiaste modelki mnie nie przekonują.
Martva - 18 Lipca 2012, 19:48
Stanik sportowy w rozmiarach konfekcyjnych to w ogóle totalna pomyłka
ilcattivo13 - 18 Lipca 2012, 19:56
Martva napisał/a | Trójka w Intimissimi to okolice 80C/D. Nie brzmi dobrze. |
Zależy, jaki kto ma stosunek do bułeczek
Martva napisał/a | ...a jednak większość kobiet nosi staniki... | latem na esgiehu miałem dokładnie odwrotne wyniki obserwacji
|
|
|