To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Zły blog Żerania

Kruk Siwy - 18 Kwietnia 2010, 21:22

Ech, żeby to prawda była!
Fidel-F2 - 18 Kwietnia 2010, 21:34

NURS napisał/a
Kruk dobrze trawi, to ikoniczna nazwa.
niestety
Gustaw G.Garuga - 19 Kwietnia 2010, 00:03

jewgienij napisał/a
Widzisz, ale to jest błędne koło. Bo nawet Twój poniekąd trafny komentarz wylicza wady, które przecież przypisujesz tym Polakom, którzy są, według Twoich słów, więźniami stereotypów. Czyli robisz to samo, tylko z innej perspektywy. Nie nazywasz tego po imieniu typowo polskim, ale przecież przebija z kontekstu, że dotyczy naszego mówienia o sobie, Polaków o Polakach, a nie ma charakteru uniwersalnego ( to znaczy, że w innych krajach też tak po sobie jadą, próbując sobie obrzydzić bycie Francuzem, Holendrem itp.) Mamy tylko kolejny zaścianek, tym razem komentatorów, o piętro wyżej. Przyjdzie ktoś trzeci i powie, że Twój komentarz to takie typowe przypisywanie nam ograniczenia, małostkowości, a to przecież nie wszyscy i nie tylko my itp itd...

I przesadne wywyższanie się, i przesadne pogardzanie samym sobą - czy to u człowieka, czy u narodu - są oznaką jakichś zaburzeń i nieprawidłowego funkcjonowania. Trzeba się zastanowić, skąd ten brak jakiejś równowagi, a skłonność do skrajności. Czemu nie umiemy zaakceptować siebie ze zwykłymi wadami i zaletami, w odpowiedniej skali i proporcjach, tylko tworzymy jakieś zwalczające się fikcje o sobie. Trzeba by to kiedyś zatrzymać. Bo póki choć jedna z tych fikcji będzie funkcjonować, to druga tworzyć się będzie jako naturalna reakcja na nią, i tak w koło Macieju będą się nakręcać, albo do usranej śmierci. :wink:

Zabawna sprawa, że ja też jestem owym więźniem stereotypów... Pisałem o tym w pewnej dyskusji, chyba nawet z Tobą, że dopiero musiałem się uczyć innego spojrzenia. A i nadal często się łapię na takich myślowych kalkach. Tyle, że ten problem dotyczy bardziej dyskutowania przez Polaków o Polsce, mniej zaś samej Polski. Gdybyśmy potrafili - teraz mówię o nas wszystkich - rozmawiać o sobie w innym tonie, widzieć siebie w niepodbarwionych okularach, zobaczylibyśmy, że z Polską nie jest wcale tak źle (albo tak dobrze). Mnie tę perspektywę zapewnia m.in. śledzenie na bieżąco zagranicznych mediów.

Anonymous - 22 Sierpnia 2010, 11:37

Trzecie zło

Trochę zapuściłem moje felietono-notki, ale powrót do kraju po dwóch tygodniach szlajania się po górach Europy i zakamarkach Stambułu to dobra okazja, by skrobnąć kilka słów. A tematem będą dwa wydarzenia, którymi się interesowałem w ostatnim czasie: walka Tomasza Adamka i krzyż pod Pałacem.

Tomasz Adamek wygrał z Michaelem Grantem, podobno po morderczym pojedynku. Nie jest więc gotowy do walki z Kliczkami, chociaż prędzej czy później stanie z nimi w ringu; mam nadzieję, że wygra. Komentatorzy są zgodni: szybkość i wiek zrobiły swoje; Grant sam zresztą przyznał, że pojedynek był niczym zabawa w kotka i myszkę, którą przegrał. Racji więc nie mieli ci, którzy odradzali Adamkowi zdecydowane działanie i ryzykowne przejście do wagi ciężkiej. Jak do tej pory radzi sobie nieźle, może doczekamy się polskiego mistrza wszechwag. Byłoby fajnie. Facet ma szybkość, technikę, musi popracować nad siłą. Popracuje, jestem tego pewien i pamiętając pojedynki Muhammada Alego nie mógłbym nie kibicować Adamkowi nawet gdybym nie był Polakiem.

Ale co wspólnego ma Tomek Adamek z polskim państwem, polityką, z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim? Używając metafory sportowej – obrońcy krzyża to Michael Grant – bokser-prawie-że na emeryturze, wciąż jednak silni, sprawni, zaangażowani. Żądni powrotu na szczyt, zepchnięci przez młode pokolenie. Mają dobrych psychologów i trenerów ideologicznych – Radio Maryja, „Gazeta Polska” i „Nasz Dziennik” to grupa silnych doradców. Po drugiej stronie ringu także potrzeba takiego zdecydowania, którego jednak zabrakło.

Komorowski słusznie powiedział, że chce walczyć o świeckość państwa. Szkoda, że nie usunięto siłą protestujących – decyzja byłaby ryzykowna, ale pokazałby siłę, nie zaś słabość państwa, które nie może ulegać grupie fanatyków religijnych, nie akceptujących w dodatku demokratycznego wyboru. Komorowski zachował się zatem jak David Haye, brytyjski bokser, który od miesięcy gada o walce z Kliczkami, przechwala się, co to z nimi nie zrobi, lecz nie ma odwagi walczyć ani z nimi, ani z gigantem z Rosji – Wałujewem ; Kliczkowie wciąż zatem trwają na stołkach i nie odejdą, jeśli ktoś ich nie znokautuje, albo nie wygra na punkty.

Na razie Komorowski na punkty wygrywa. Potwierdzają to sondaże, które jemu i Platformie Obywatelskiej dają ponad 40 procent poparcia. Do nokautu jednak daleko, ale może to i dobrze? Może to i dobrze, że Adamek nie wygrał przez nokaut, że – na razie – nie jest gotowy do nokautu Granta ani tym bardziej Kliczków? „Doktor Żelazna Pięść” wraz z bratem rządzą niepodzielnie sceną bokserską od lat i nie widać pretendenta, który mógłby ich pokonać. Dziennikarze sportowi zza oceanu są zatem zgodni w ocenie, że boks stoi w miejscu, a przez to jest mało interesujący. Ludzie odwracają się od sportu, spada oglądalność, a zatem dochodowość. Jak nie ma dochodu, nikomu nie chce się babrać w sport. Koło się zamyka.

W polityce i w społeczeństwie jest podobnie. Czasami potrzeba takiego widowiskowe starcie dwóch nurtów ideologicznych, aby obudzić ludzi tkwiących w marazmie. Katastrofa Smoleńska wstrząsnęła polską sceną polityczną, obudziła osobiste upiory i uprzedzenia. Krzyż je wydestylował, wzmocnił podziały. Ale może i to dobrze? Dominacja jednej partii, jednej opcji politycznej, jest tak samo szkodliwa, jak dominacja jednego boksera, nawet jeśli dana partia ma najlepszy program, bo zabija politykę. Polityka nie znosi stagnacji i marazmu. Jeśli nic się nie dzieje, nie mamy ochoty zmieniać kraju, chodzić na wybory, demokracja zatem najpierw ropieje, a potem umiera, bo nikogo nie obchodzi.

Spór o Krzyż okazał się katalizatorem wyzwalającym dyskusję o państwie. To wcale nie jest kłótnia o pietruszkę, jak chcieliby niektórzy eseiści i politycy. Manifestacja zwolenników Krzyża i Jego przeciwników pokazała nie tylko słabość organów państwa, ale też siłę społeczeństwa. I to jest dobre, bo skoro państwo jest słabe i nie może sobie poradzić, społeczeństwo obywatelskie samo bierze sprawy w swoje ręce. A najlepsze jest w tym wszystkim starcie pokoleń – tak licznych demonstracji młodych ludzi dawno nie widziałem. I nie jest to walka zabawna, jak o legalizację marihuany, czy Parady Schumanna. To walka ideologiczna, bokserski pojedynek wartości. Dobrych, czy złych – w tym przypadku nie jest to istotne. Krzyż pokazał, że Polacy potrafią walczyć o wartości, w które wierzą i nie są obojętni na to, co się w Polsce dzieje. To dobre dla demokracji i społeczeństwa.

Adamek zwyciężył, w boksie wygrało młode pokolenie, świeża krew. Wygląda na to, że w Sporze o Krzyż też zwycięży, bo Obrońcy powoli się wycofują. W całej tej historii brakowało mi tylko jednego – głosów innych wyznań. W dyskusji roli państwa i obecności religii zapomnieliśmy, że Krzyż – a więc i religia – to symbole uniwersalne, Katolicyzm nie ma na niego monopolu. A w Polsce żyją nie tylko oni, czy ateiści. Także muzułmanie, prawosławni. Buddyści. Nie pamiętam, by ich zaproszono do któregokolwiek z programów poświęconych obecności religii w kraju. A ignorancja i lekceważenie to równie niebezpieczne i szkodliwe dla demokracji zachowanie, jak starcie dwóch skrajnych światopoglądów.

dalambert - 22 Sierpnia 2010, 11:52

Żerań napisał/a
Szkoda, że nie usunięto siłą protestujących – decyzja byłaby ryzykowna, ale pokazałby siłę, nie zaś słabość państwa,

Moze jeszcze zrealizować hasło dzielnej młodzi:
"precz z krzyżakami, na stos z moherami" prawda jak pięknie wzywające do walki o tolerancję i świeckość wszystkiego dookoła :mrgreen:

Nędzna tłuka dwu przegranych to tyle można powiedzieć to tej bokserskiej hucpie :evil:

Żerań napisał/a
Także muzułmanie, prawosławni. Buddyści. Nie pamiętam, by ich zaproszono do któregokolwiek z programów poświęconych obecności religii w kraju

Mało tych programów oglądasz, a muzułmanów wtedy można zaprosić do stołu jak przestaną mordować kobiety i w Arabii Saudyjskiej będzie można mieć Biblię i staną tam kościoły chrześcijańskie ;P:

Fidel-F2 - 22 Sierpnia 2010, 11:58

dalambert, przejaskrawiasz, nikt moherów palić nie chce, rzecz tym by się te mohery innym nie wpi...ły w życie i będzie spokój, państwo niech sobie będzie świeckie a kościół kościelny. \w pałacu prezydenckim niech wiszą orły a w kościele krzyże. I będzie spokój.
dalambert - 22 Sierpnia 2010, 14:21

Fidel-F2, ja nieczego nie przejaskrawiam jeno dokładnie cytuję hasło wznoszone w ramach postępowej manifestacji tolerancyjnych antykrzyżowców.
I kto tu się wp....dala :mrgreen:
A orły w pałacu prezydenckim jakbyś sie przyjrzał to mają krzyż w koronach ;P:

Anonymous - 22 Sierpnia 2010, 14:39

A krzyżowcy bluzgający na Komorowskiego to bardzo tolerancyjni byli...
dalambert - 22 Sierpnia 2010, 14:42

Żerań, na stos :!: z nimi i powywieszać co by tolerancja była i szczęście ludzkości zapewnione :D
Anonymous - 22 Sierpnia 2010, 14:45

Nikt nie chce wysyłać ich na stos, ale tolerancja obowiązuje obie strony, zwłaszcza chrześcijan, zwłaszcza katolików. Nie widziałem, żeby młodzi rzucali się na "mohery", ale w drugą stronę obelgi były.
jewgienij - 22 Sierpnia 2010, 14:48

Dalambert, ci młodzi nie weszli wierzącym do kościołów wykrzykiwać takie hasła. Nie atakowali też procesji w Boże Ciało. Zauważ, że to nie oni byli stroną atakującą.

To obrońcy krzyża zrobili sobie kościół na ulicy. A ulica nie należy do Boga-Jehowy ani do Jarosława Ponurego, tylko jest wspólna dla wszystkich. Można coś zademonstrować, ale nie można jej sobie przywłaszczyć.

Młodzi ludzie zostali sprowokowani - raz, przez dewotów na usługach PIS-u, dwa - przez bezradność rządu. Hasła są mocne, ale to tylko reakcja na agresywny szantaż emocjonalny. I tak - jak na młodych ludzi, których zwykle roznosi - zachowali umiar. Bardziej chętni do rękoczynów byli pisokrzyżowcy.

Jak widzę te opaski Polski Walczącej, słyszę te śpiewy i widzę krzyż, to się zastanawiam, co w Polsce zostało jeszcze do skur..ienia?

Agresywne okrzyki to najmniej, co mogło ich spotkać. Powinni stamtąd wylecieć na policyjnych pałach.

A młodych podziwiam, bo pokazali, że Polacy to nie tylko te stare cykory, które chodzą na palcach wokół fanatyków i kościoła, i że nie dadzą sobie krzyżem machać i mieszać. To optymistyczne, że rośnie pokolenie nie zastraszone i ogłupione przez kler. Być może pierwsze takie w historii.

Virgo C. - 22 Sierpnia 2010, 14:50

dalambert napisał/a
muzułmanów wtedy można zaprosić do stołu jak przestaną mordować kobiety i w Arabii Saudyjskiej będzie można mieć Biblię i staną tam kościoły chrześcijańskie

A co do sytuacji polskich muzułmanów mają wydarzenia w Arabii Saudyjskiej?

dalambert - 22 Sierpnia 2010, 15:32

Virgo C., polscy muzułmanie / Tatarzy/ mają się dobrze , a mędrkują jeno osiedleńcy z palestyny i inne araby tu się kręcące - poczytaj sobie choćby na "religijnych...", a jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie, więc pokąd oni u siebie nie będa tolerancyjni to my możemy im "islamską" monetą płacić ;P:
jewgienij - 22 Sierpnia 2010, 15:59

Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. :D
Anonymous - 22 Sierpnia 2010, 16:05

dalambercie, ale przecież przebaczenie jest podstawą teologii chrześcijańskiej, zwłaszcza katolickiej. Ostatecznie Chrystus potrafił przebaczyć swoim zabójcom...A potem zaśpiewał Always look on the bright side of life. :mrgreen:
jewgienij - 22 Sierpnia 2010, 16:22

Żerań napisał/a
dalambercie, ale przecież przebaczenie jest podstawą teologii chrześcijańskiej, zwłaszcza katolickiej. Ostatecznie Chrystus potrafił przebaczyć swoim zabójcom...A potem zaśpiewał Always look on the bright side of life. :mrgreen:


Hehe, Żerań, jesteś tu nowy, jeszcze nie poznałeś nas za dobrze. :)

Dalambert
to Stary Testament, proroczy gniew, niszczenie miast potokami ognia.
Nadstawianie drugiego policzka to dobre dla chłopców i dziewczyn z Oazy, nie dla takiego hardcora.

Anonymous - 22 Sierpnia 2010, 16:30

jewgienij napisał/a
Hehe, Żerań, jesteś tu nowy, jeszcze nie poznałeś nas za dobrze. :)


Łot? Stary, ja tutaj siedzę dłużej niż ty:-) Tylko się rzadziej udzielałem. A dalamberta znam osobiście, prywatnie go lubię, tak się droczę tylko. Wiem, że jest hardcorem:-)

btw - to jednak ciekawa sprawa. Pisałem o aktywizacji społeczeństwa obywatelskiego, mając nadzieję, że Krzyż będzie pretekstem do dyskusji właśnie o nim, tzn o społeczeństwie obywatelskim, a rozmowa zeszła na Krzyż. :mrgreen:

jewgienij - 22 Sierpnia 2010, 16:42

Zaktywizowało się, fakt. Co oznacza, że młodzież to nie tylko bezkręgowce przyczepione do internetowej sieci oraz szwendające się po galeriach. Że swoje zdanie mają i potrafią dać o sobie znać. I to jest sygnał dla rządzących, że społeczne klimaty będą się nieuchronnie zmieniać. Skompromitowany Kościół ich raczej nie przyciągnie, wręcz przeciwnie, będzie prowokował reakcje skrajnie antykościelne, co też jest niezdrowe
Kai - 22 Sierpnia 2010, 17:34

jewgienij napisał/a
Co oznacza, że młodzież to nie tylko bezkręgowce przyczepione do internetowej sieci oraz szwendające się po galeriach.

Własne dziecko, jeśli się nim człowiek interesuje i ma z nim kontakt, udowadnia to bardzo dotkliwie - tak, to właściwe słowo. Ma swoje poglądy, odrzuca to, co wydaje mu się fałszywe czy choćby niepewne. Przy Kościele trzymają ich głównie rodziny, puszczeni samopas odklejają się od niego jak kiepsko przylepione znaczki. Często są nastawieni konsumpcyjnie, mniej lub bardziej, z pewnością zaś praktycznie i realistycznie patrzą na życie. Bardziej niż my. No, chyba że zdołamy im coś z tego naszego ideologicznego natchnienia przekazać.

Anonymous - 15 Wrzeœśnia 2010, 21:28

Czwarte zło (część I)

Od ostatniego blogo-posta minął już prawie miesiąc, czas coś napisać; tym bardziej, że sporo ostatnio się działo - tak u nas, w Polsce, jak i w USA. Zaskakujący jest natomiast fakt, że działo się dużo w tej samej sprawie: religii i jej obecności w życiu publicznym w kraju. Będzie o marketingu politycznym, sondażach i o tym, jak na naszych oczach Polska staje się ubogim krewnym Ameryki.

Zaczęło się od tego, że w miejscu świętym dla republikańskiej części amerykańskiej klasy politycznej, czyli ruinach World Trade Center, grupa muzułmanów postanowiła postawić meczet. Skojarzenia, jakie od dłuższego czasu w american society krążą, przynajmniej w niektórych kręgach, są oczywiste: terroryści-muzułmanie chcą zawłaszczyć symbol wielkiej tragedii, miejsce uświęcone. Rozumiem ból Amerykanów, których rodziny straciły życie w zamachach na World Trade Center - z drugiej strony rozumiem starcie naczelnych wartości: wolność manifestowania wyznania (zwolennicy budowy meczetu) i wolność głoszenia swoich poglądów objawiająca się poprzez zachowanie ruin WTC takimi, jakimi są obecnie (przeciwnicy meczetu). W Ameryce spory ideologiczne i obyczajowe niejednokrotnie bywały powodem starć politycznych, a także wywoływały skandale. Pamiętacie, że problemy Clintona skondensowały się, gdy Levinsky zrobiła mu dobrze. Clinton czekał na powrót do wielkiej polityki lata, ponieważ długo się wzbraniał przed powiedzeniem prawdy i zajęciem jednoznacznego stanowiska. Obama, który stanął przed problemem o wiele większym, potrafił - słusznie, czy też nie - powiedzieć: meczet stanie. Nawet jeśli potem zaczął kluczyć, nie przypominam sobie, by ostentacyjnie zmieniał zdanie. Po tym poznaje się wielkiego polityka i sprawną partię. Nawet jeśli trzeba się wycofać, marketing polityczny zrobi swoje. Oczywiście meczet-gate nie jest aż takim wielkim sporem, jak crossgate (edycja prezydencka) w Polsce; nie o to chodzi. Mimo kilku podobieństw widać gołym okiem, gdzie jest klasa polityczna i mężowie stanu, a gdzie mamy utalentowanych, ale jeszcze adeptów nowoczesnej, dwudziestopierwszowiecznej polityki.

No dobrze, ale czym jest marketing polityczny, o którym tyle w ostatnim czasie słychać? Najprościej rzecz ujmując jest to sposób sprzedaży politycznej idei masowemu odbiorcy, jakim jest wyborca. W praktyce niczym się nie różni od marketingu nakierowanego na sprzedaż serków topionych i batonów Snickers. Sprzedaje się idee, poglądy. Poruszam kwestię Ameryki, ponieważ to właśnie stamtąd przyszła idea marketingu politycznego w obecnej formie, chociaż oczywiście także my nie mamy się czego wstydzić, my Europejczycy. Liderom Solidarności i Kwaśniewskiemu doradzał Francuz. Słynne spóźnienie Kwaśniewskiego było wymysłem speców od marketingu. To, że publiczność buczała w studiu podczas debaty Kaczyński-Tusk w 2007 roku także. Obama więc może sobie pozwolić na jednoznaczne stanowisko, ponieważ życie polityczne płynie tam tak szybko, że mając w perspektywie wybory na jesieni mało kto sobie przypomni jego stanowisko (co najwyżej za parę lat, gdy będzie ubiegał się o reelekcję). Kilka zgrabnych przemówień, sukces na Bliskim Wschodzie, wyjście z kryzysu i nagle meczet stanie się tematem wyłącznie lokalnym, który obchodzi przede wszystkim Nowojorczyków.

A stanie się tak dlatego, że w polityce trzeba umieć narzucać swoje tematy w kampanii. Partia (osoba), która tego robić nie umie, lub nie umie trafić w nastroje społeczne, znika ze sceny, dlatego tak dziwię się, że Komorowski nie zaangażował się w rozwiązanie crossgate. Oczywiście PiS wykorzystuje krzyż do walki politycznej - ale Komorowski sam jest sobie winien. Z marketingowego punktu widzenia milczenie głowy państwa jest idiotyczne, bo nie dość, że Komorowski pozwolił narzucić sobie temat dyskusji na najbliższe miesiące ( w "Polityce" jest bardzo fajny artykuł o tym, o czym moglibyśmy rozmawiać, gdybyśmy nie rozmawiali stale o krzyżu), to jeszcze nie bierze udziału w dyskusji i wygląda, jakby tchórzył. Właśnie dlatego jesteśmy zasypywani kolejnymi propozycjami Tuska, który także milczał po katastrofie Smoleńskiej - ale teraz, wraz z wizytą do Indii, pojawił się i swoimi decyzjami ratuje Komorowskiego (i PO). Sama wizyta jest zresztą znakomitym pomysłem: premier wkroczywszy do gry ściągnął na siebie uwagę mediów, odciągając uwagę chociaż na moment od krzyża. To premier informuje o ulgach dla studentów, podczas gdy to była obietnica Komorowskiego...Tak, speców od PR Tusk ma świetnych. W grę oczywiście wchodzi gigantyczna ilość detali: kolor garnituru, dobór słów, intonacja, gestykulacja, otoczenie. Porównajmy ostatnie wystąpienia szefów największych partii.

TUSK :arrow: pojawia się na konferencji prasowej w otoczeniu dwóch kobiet, elegancko ubrany, one tak samo. Mówi gładko, rzeczowo, oddając głos kobietom w dziedzinach, którymi się zajmuje. Doradza, krytykuje, ale nie zabrania. Jest jak ojciec, który swoim dzieciom (politykom regionalnym) mówi, co mają robić. Jest spokojny. Nienagannie ubrany potrafi żartować z dziennikarzami i nie unika trudnych tematów partyjnych (Palikot, Schetyna, dzisiaj był na przykład u Olejnik). Proponuje różne rzeczy, wypuszczając próbne baloniki. Nawet jeśli części z obietnic nie spełni, to i tak o tym zapomnimy.

KACZYŃSKI :arrow: wywala Migalskiego w najgorszym momencie z możliwych: po krytycznym wobec siebie liście, pokazując, że nie potrafi przyjąć krytyki (nie ważne, czy tak jest w rzeczywistości; taki obraz idzie w eter), zawiesza Jakubiak, współodpowiedzialną za kampanię partii, w której uzyskał rewelacyjny wynik i z polityka obdarzonego wysokim procentem nieufności wrócił na szczyty popularności; Jakubiak dowiaduje się o wszystkim w mediach, agresywne wystąpienia Ziobry o Jakubiak, Jakubiak o Ziobry, Kluzik-Rostkowska grozi odejściem. W eter idzie obraz partii skłóconej (nie wnikam, czy tak jest) i wewnętrznie słabej, co nigdy nie jest dobre. Na dodatek Kaczyński idzie na czele tłumu z pochodniami, kierując się pod pałac przeciwnika w wyborach, a jedynym tematem jest Smoleńsk i krzyż. Wyobrażacie sobie, by po porażce z Obamą John McCain szedł na czele republikanów - którzy także się lansują na strażników tradycyjnych wartości? Ja też nie. W dodatku Kaczyński organizuje przemówienie nie w hotelu, lecz w KLUBIE! KLUBIE! Rozumiecie? Zapomina, kto jest jego wrogiem (słynne już "Pan Klich, zapomniałem imienia). W eter idzie przekaz: jestem zagubiony, nie wiem, co robię. Już sobie wyobrażam zestawianie takich obrazów w kampanii parlamentarnej 2011: filmik pokazujący męża stanu Tuska odwiedzającego Indie i Kaczyńskiego z pochodnią w ręku (w tle pompatyczna muzyka i podpis: Czy znów chcesz postawić na watażkę?).

A potem PiS narzeka, że nie wygrywa wyborów... Przy obecnej polityce 35% nie powinien przekroczyć. A w październiku, jak ruszy kampania, część II blogo-notki z komentarzem kampanii. :-)

Anonymous - 4 Października 2010, 13:58

Kalendarz szkoleń biznesowych otrzymany, biznesplan rozpisany, założenia drugiej firmy i jej źródła dofinansowania przygotowane. Hasło na dzisiaj: rewolucja październikowa rozpoczęta.
Agi - 4 Października 2010, 14:03

Żerań, zajrzyj do wątku "Co mnie wku.. znaczy irytuje", Anix potrzebuje pomocy.
Anonymous - 4 Października 2010, 20:47

Dzięki za informację, a tymczasem - tekście nadchodzę. Status prac redakcyjnych: orzeł wylądował. :)


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group