To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Kryzys brat Ramzesa

Fidel-F2 - 19 Lutego 2009, 09:38

Rafał, a czemu nie nakupiłeś fury euro jak były po 3,20? dziś miał bys dwie fury zlotówek. z głupoty i lenistwa?
hrabek - 19 Lutego 2009, 09:39

Rafal: to nie takie proste. Bo przeciez co szkodzi powiedziec, ze zlotowka jest warta 10 euro na sztywno? Myslisz, ze z miejsca staniemy sie miliarderami? To tak nie dziala, wiazanie kursu na sztywno ma ogromne konsekwencje, waluta przestaje odzwierciedlac wartosc gospodarki. Przez pewien czas jest super, ale w koncu dochodzi do momentu, ze to wszystko pierdyknie. Przekonala sie o tym chyba Argentyna, ktora miala walute powiazana na sztywno z dolarem. Jak okazalo sie, ze wartosc ich waluty nijak nie przystaje do wartosci gospodarki skonczylo sie bankructwem panstwa i zamieszkami w calym kraju.
Ze swiezszych przykladow, czy przypadkiem Litwa nie miala sztywnego powiazania z Euro? I zobacz, jak to sie skonczylo.

Rafał - 19 Lutego 2009, 10:11

Fidel-F2, z biedy, proste? Nigdy się nie spotkałeś ze zjawiskiem? Nie doświadczyłeś? Współczuję.
hrabek, no właśnie, pierwsza merytoryczna odpowiedź, thx.
hrabek napisał/a
waluta przestaje odzwierciedlac wartosc gospodarki.
Ale przecież i tak przestała, więc co za różnica?
hrabek napisał/a
ale w koncu dochodzi do momentu, ze to wszystko pierdyknie.
w końcu dochodzi do momentu, że mamy euro. Jak wtedy może wszystko pierdyknąć? Tego nie rozumiem i o to pytam.
hrabek - 19 Lutego 2009, 11:39

Nie wiem, nie jestem finansista. Wiem tyle, ile przeczytam. Ale generalnie ustalanie sztywnego kursu na moj prosty rozum dziala dokladnie tak samo jak opcje walutowe firm, o ktorych teraz wszyscy trabia. Firmy tez mialy ustalony kurs euro i nagle wszystko sie ryplo.
Probujac odpowiedziec na twoje pytanie gdybaniem, mogloby byc tak, ze wszystko rypnie zanim bedziemy mieli euro.
Poza tym ustalajac kurs na sztywno chyba przestajemy spelniac jakies tam wymagania odnosnie przyjecia euro, wiec ze sztywnym kursem nigdy bysmy nie mogli tego przyjac.

Co do odzwierciedlenia waluty w gospodarce, to tez masz racje. Co nie znaczy, ze ja nie mam :) . Wlasnie to jest jeden z najwiekszych problemow podczas tego kryzysu. Do tej pory bylo tak, ze waluta sluzyla do zakupu towarow. Wtedy waluta odzwierciedlala wartosc gospodarki. Od pewnego czasu waluta sluzy do zakupu waluty innego kraju (bo gdzie indziej jest wyzsze oprocentowanie). Nie kupuje sie towarow, tylko pieniadze. A poniewaz nie byla to wymiana towarow, tylko instrumentow finansowych, ktore mozna z dnia na dzien wycofac, to wlasnie skonczylo sie krachem waluty. A jednostki odpowiedzialne za ustalanie kursu zlotego nie mialy systemow weryfikacji, na co ida kupowane zlotowki, wiec kurs zlotego rosl niewspolmiernie do wzrostu samej gospodarki, a jak sie zaczela panika, to wszyscy potrzebujacy gotowki po prostu na gwalt odkupili swoja walute zalewajac rynek zlotowkami.

Rafał - 19 Lutego 2009, 14:07

CIEKAWOSTKA

Cytat
(...) Jednak teraz warto chwilę zastanowić się nad informacją z Goldman Sachs. Jeśli ktoś wierzy w charytatywne zacięcie bankierów, srodze się rozczaruje. Polska stała się także elementem wielkiej gry na rynkach, nie zawsze prowadzonej według przejrzystych reguł. Banki zajmują określone pozycje, a potem wydają rekomendacje, którymi próbują wpływać nie tylko na rynki, ale także na całe państwa.

Sytuacja wygląda bardzo dziwnie. Amerykanie nadrukowali dolarów ratując przed upadkiem swoje banki - na przykład wspomniany Goldman Sachs otrzymał 10 miliardów dolarów z TARP, a bardzo popularny w Polsce JP Morgan aż 25 miliardów zielonych. Teraz te banki, między innymi za środki uzyskane z planu pomocowego spekulują przeciw całym krajom, czyli ich walutom, giełdom czy nawet poszczególnym firmom (sprawa opcji). Co gorsza, równocześnie publikują katastroficzne analizy, aby zwiększyć swój zarobek. Czy są one rzetelne? Czy tak wygląda wolny rynek i kapitalizm?

Wracając do kontrolowanego przecieku z Goldmana, obawiam się, że celem jego może być tylko i wyłącznie odnowienie pozycji przeciw złotemu na nieco niższym poziomie i walka o 5 zł za euro nie jest wcale zakończona.



No właśnie, pomału rewiduję swoje poglądy na kwestię "wolności" rynku. Ponieważ giełda coraz mniej ma wspólnego z giełdą, a coraz więcej z kasynem prowadzonym przez mafię, to może pora na przemyślenie na nowo filozofii kapitalizmu?

Piech - 19 Lutego 2009, 14:55

Rafał napisał/a
No właśnie, pomału rewiduję swoje poglądy na kwestię wolności rynku. Ponieważ giełda coraz mniej ma wspólnego z giełdą, a coraz więcej z kasynem prowadzonym przez mafię, to może pora na przemyślenie na nowo filozofii kapitalizmu?

Rynek jest wolny i "sprawiedliwy" pod warunkiem, że składa się z mniej więcej równorzędnych i licznych uczestników. Wtedy sam się reguluje, ceny odzwierciedlają popyt i podaż, a kursy walut odzwierciedlają stan wymiany handlowej między państwami. Problem pojawia się z chwilą, gdy na rynek wchodzą instytucje i organizacje zdolne nim manipulować. Mogą obstawiać jakąś opcję, a potem powodować, że ta opcja się urzeczywistnia. Niedawno dyskutowane przykłady z giełdy to obstawianie przyszłych wartości indeksów, a następnie manipulowanie nimi odpowiednio. Z opcjami walutowymi można robić podobnie. W zeszłym roku sprzedawano kontrakty, które dziś okazują się bardzo korzystne dla banków, właśnie dzięki operacjom banków na rynku walut.

hrabek - 19 Lutego 2009, 16:08

Ja dzisiaj przeczytalem, ze rzad polski ratujac zlotowke sprzedal "niewielkie ilosci" euro z funduszy unijnych. W artykule bylo napisane, ze tych funduszy Polska ma 3,2 miliardy. Skoro wiec niewielkie ilosci z tych 3 miliardow sa w stanie wzmocnic zlotego o 13gr w stosunku do euro, to w kontekscie tego co napisal Rafal rzeczywiscie mozna zaczac sie bac, bo takie 10, czy 25 miliardow dopiero moze namieszac.

Tu link do artykulu: http://gospodarka.gazeta....kontrataku.html

NURS - 19 Lutego 2009, 16:38

Piech napisał/a
NURSie, od kiedy zauważyłeś, że nie jestem fanem Donalda Tuska, dorabiasz mi gębę kaczysty. Już parę lat to robisz.


Jak cytujesz z takim zapałem kaczystów, i bronisz ich tez, to się dziwisz? Napisałeś, ze ci znów wkładam w usta, coś czego nie powiedziałeś, a nic takiego nie miało miejsca, prawda?dyskutowałem z zasadnościa powtarzania o tym jakie to Tuski są głupie, na podstawie wyimków z propagandy PiSu. I o tym, ze za mało wiesz ty i ja, zeby takie decyzje oceniać.

BTW, nigdy nie było tak, zeby wszyscy na rynku byli równi, więc mowa o sprawiedliwym rynku to bajanie, komuna chciała coś takiego wprowadzać, z widomym skutkiem. Silni doją słabszych, kiedyś szabelką, dzisiaj opcjami. Sypią im się gospodarki, to rabują nasze, bo my dla nich jesteśmy niczym, co najwyżej tanią siłą roboczą, albo rynkiem zbytu na gadgety. I nie liczcie na jakąś uczciwość, będzie trzeba, to puszczą wszystkich słabych w skarpetkach, zeby im się kraj nie rozsypał. Oni mają na to biliony nie miliardy.

Marcin Robert - 19 Lutego 2009, 16:44

Piech napisał/a
Rynek jest wolny i sprawiedliwy pod warunkiem, że składa się z mniej więcej równorzędnych i licznych uczestników. Wtedy sam się reguluje, ceny odzwierciedlają popyt i podaż, a kursy walut odzwierciedlają stan wymiany handlowej między państwami.


Ale przecież to jest niemożliwe. Nie można oczekiwać na przykład, że wszyscy uczestnicy rynku będą mieli jednakowy dostęp do informacji, co jest niezbędne do funkcjonowania modelowej gospodarki wolnorynkowej. Albo że nie będzie monopoli (przynajmniej na rynkach cząstkowych) lub że silniejsi uczestnicy rynku nie będą próbowali wykorzystać swojej pozycji do narzucenia korzystnych dla siebie przepisów prawnych lub wyłudzenia państwowych dotacji itp. Czyli... niewiele lepiej niż za komuny! :D

Wprowadzenie prawdziwego, modelowego wolnego rynku wymagałoby - paradoksalnie - silnej interwencji państwa w gospodarkę. Problem z modelami ekonomicznymi jest bowiem taki, że nie tyle przedstawiają one uproszczony - tak, aby wydobyć najistotniejsze jej elementy - obraz rzeczywistości, ile raczej są one konstrukcjami w znacznej mierze ideologicznymi. Oczywiście, możemy potraktować model jako ideał, do którego należy dążyć. W takim razie jednak nie można pozostawić wszystkiego "niewidzialnej ręce rynku", lecz należy wprowadzić interwencjonizm państwowy w takich dziedzinach, jak na przykład edukacja, budowa niezbędnej infrastruktury (drogi itp.), a także wspierać organizacje społeczne (związki zawodowe, organizacje konsumenckie), bo to one są najlepszym zabezpieczeniem przed nadużyciami na rynku. To właśnie dzięki organizacjom konsumenckim udało się na przykład zmniejszyć ilość bubli na rynku, ponieważ sami producenci wytwarzaliby je bardzo chętnie, tak jak to było w początkach rewolucji przemysłowej. "Niewidzialna ręka rynku" sama z siebie niczego by tu nie dokonała.

Krótko mówiąc: kapitalizm - tak, rynek - tak, ale nie ideologiczny, lecz życiowy. Oparty nie na dogmatach, lecz na rozwiązaniach pasujących do danej chwili i miejsca, nastawionych na minimalizację społecznych cierpień i łatwo porzucanych, gdy sytuacja społeczna się zmieni.

Piech - 19 Lutego 2009, 17:29

NURS napisał/a
Piech napisał/a
NURSie, od kiedy zauważyłeś, że nie jestem fanem Donalda Tuska, dorabiasz mi gębę kaczysty. Już parę lat to robisz.


Jak cytujesz z takim zapałem kaczystów, i bronisz ich tez, to się dziwisz? Napisałeś, ze ci znów wkładam w usta, coś czego nie powiedziałeś, a nic takiego nie miało miejsca, prawda?dyskutowałem z zasadnościa powtarzania o tym jakie to Tuski są głupie, na podstawie wyimków z propagandy PiSu. I o tym, ze za mało wiesz ty i ja, zeby takie decyzje oceniać.

E tam. Bronię swoich tez, ale Ty jak zwykle wiesz lepiej ode mnie czyich tez bronię. Nawet lepiej ode mnie wiesz, co mnie boli ("Piechu, rozumiem, że boli cię to, iż..."). I taka to dyskusja. Zbyt wiele swojej wnikliwej uwagi poświęcasz mojej skromnej osobie. Nie lepiej zostawić dyskutanta w spokoju i ograniczyć się do meritum?

Apropos dyskusji o manipulacjach kursem złotego:
Cytat
Czwartek był też wyjątkowym dniem dla krajowej waluty. Złoty od początku umacniał się i ponowie przyczyny szukano w interwencji ministerstwa finansów. Były to jednak tylko domysły, ale znacznie ważniejszym argumentem na powrót siły złotego okazał się komunikat jednego z największych banków inwestycyjnych. Goldman Sachs zapowiedział, że przestaje grać na osłabienie złotego i uważa, że nasza waluta jest niedowartościowana wobec euro o co najmniej 15 proc. Przy takich informacjach dzień zakończył się osłabieniem euro o 1,5 proc. a dolara o 2,3 proc.

http://www.money.pl/gield...3,0,428823.html

MOFFISS - 20 Lutego 2009, 07:34

Marcin Robert napisał/a


Wprowadzenie prawdziwego, modelowego wolnego rynku wymagałoby - paradoksalnie - silnej interwencji państwa w gospodarkę


bzdura do sześcianu...państwo powinno tworzyć otoczenie prawne, które zapewnia maksymalną elastyczność gospodarki z jednej strony, zaś z drugiej minimalizować obszary biedy tzn. wypracować największy z możliwych standardów życia dla obywateli.

Rafał - 20 Lutego 2009, 08:11

MOFFISS napisał/a
państwo powinno tworzyć otoczenie prawne, które zapewnia maksymalną elastyczność gospodarki z jednej strony, zaś z drugiej minimalizować obszary biedy tzn. wypracować największy z możliwych standardów życia dla obywateli
Ale wiesz, że to jest fikcja?
ihan - 20 Lutego 2009, 12:46

Marcin Robert napisał/a
Nie można oczekiwać na przykład, że wszyscy uczestnicy rynku będą mieli jednakowy dostęp do informacji, co jest niezbędne do funkcjonowania modelowej gospodarki wolnorynkowej.


Przede wszystkim uczestnicy rynku musieliby podejmowac wyłącznie racjonalne decyzje. Powięcać czas i energię na zapoznanie się z dostepnymi informacjami. Nie kierować się modą, lenistwem, reklamą. Krótko: niemożliwe.

NURS - 20 Lutego 2009, 13:58

Piech napisał/a

E tam. Bronię swoich tez, ale Ty jak zwykle wiesz lepiej ode mnie czyich tez bronię. Nawet lepiej ode mnie wiesz, co mnie boli (Piechu, rozumiem, że boli cię to, iż...). I taka to dyskusja. Zbyt wiele swojej wnikliwej uwagi poświęcasz mojej skromnej osobie. Nie lepiej zostawić dyskutanta w spokoju i ograniczyć się do meritum?


Doprawdy? No to zacytuj te zaczepki, bo to powyżej, zważywszy na:
Cytat
Niech mi ktoś powie, że się mylę i że nasza władza wcale nie jest taka głupia na jaką wygląda.

Ojejejej. Ręce opadają.


jest komentarzem do twoich własnych słów. Formułujesz to tak wyraźnie, ze nie trzeba jasnowidza, by wiedzieć co cię boli :-)

I na koniec, twoje jojczenie okazało się pudłem totalnym, ręce ci opadły a oni zrobili swoje. I te Tuski, że cię zacytuję zagrały IMO całkiem udanie. Powiedzieli jedno, zrobili drugie.

Piech - 20 Lutego 2009, 15:33

NURS napisał/a
Piech napisał/a

Ojejejej. Ręce opadają.


jest komentarzem do twoich własnych słów. Formułujesz to tak wyraźnie, ze nie trzeba jasnowidza, by wiedzieć co cię boli :-)


Po raz kolejny - naprawdę nie rozumiem Twojego zainteresowania moją osobą. Moje posty nie są zaproszeniem do analizy moich stanów emocjonalnych ani nawet moich osobistych motywacji. Kogo to obchodzi? Nawet jeżeli uda Ci się dorobić mi gębę, nie zmienia to faktu, że mam rację albo jej nie mam.

Cytat
I na koniec, twoje jojczenie okazało się pudłem totalnym, ręce ci opadły a oni zrobili swoje. I te Tuski, że cię zacytuję zagrały IMO całkiem udanie. Powiedzieli jedno, zrobili drugie.

Moje "Tuski" były cytatem z Twojego postu, na który odpowiadałem.
Wypowiedź Tuska mogła nam ściągnąć na łeb sforę spekulantów, przed którymi rząd byłby bezbronny. Nie rzuca się rękawicy, gdy nie ma się czym walczyć. Potem była akcja typu "damage limitation" i Rostowski długo tłumaczył, że premier mówiąc o interwencji tak naprawdę miał na myśli coś innego. Nie sądzę, żeby to była jakaś zaplanowana akcja dezinformacyjna. Jaki miałaby sens? Najrozsądniej jest w ogóle nie deklarować swoich zamiarów.

mad - 20 Lutego 2009, 17:52

Swoją drogą smutne, że kondycja złotówki, a co za tym idzie: stan polskiej gospodarki, zamożność obywateli zależą od tego, czy jakieś potężne międzynarodowe firmy zagrają sobie z nami w ciuciubabkę, czy nas poklepią po ramieniu. Przecież już nikt nie ukrywa, że obecny niski kurs złotego to efekt spekulcji.
Jedno pytanie mi się nasuwa: na pewno jesteśmy jeszcze krajem niepodległym?

ihan - 20 Lutego 2009, 21:06

Obawiam się, że dotyczy to niemal każdej waluty. A akurat Polska i złotówka wyjątkowa nie jest, tak samo popłynęła większość walut nie-euro. Niepokojące raczej, że bank się oficjalnie przyznaje do spekulacji walutami małych kraików. Aha w jakim kontekście piszesz niepodległym? Ekonomicznie, przy obecnych powiązaniach chyba żaden kraj tak o sobie powiedzieć nie może.

Śmieszne za to jest ekscytowanie się rolą Marcinkiewicza, a przepraszam, ktoś się spodziewał, że Sachs go zatrudnił, bo ma doświadczenie w bankowości i jakieś niezwykłe zdolności?

mad - 20 Lutego 2009, 21:44

Trochę Ci zazdroszczę, że potrafisz to wszystko tak gladko sobie wyjasnić. Wystarczą 2-3 wytrychy i wszystko ok. Wątpliwosci co do niepodleglosci? - wystarczy wspomniec o powiazaniach ekonomiczych. Slabosc zlotowki wywolana spekulacja? - przeciez wszystkie slabe waluty tak maja. Dobra, nie ma co miec jakichkolwiek pretensji.
Aha, a co jest na koncu? Silny zjada slabszego. Ale to przeciez normalne, nawet zwierzeta tak postepuja.

(Mam chwilowo wlaczony program zawieszajacy wiekszosc polskich znakow)

ihan - 21 Lutego 2009, 12:17

Nie no, skądże mad, bardziej naturalnym jest uważanie, że istnieje ogólnoświatowy antypolski spisek. Przykro mi, ale nie wydaje mi się byśmy byli tak wyjątkowi by cała reszta świata koncentrowała swe działania w kontekście Polski. Tak, mam pretensje, bo uważam za niemoralne decydowanie o życiu iluś tam milionow ludzi w kontekście czyichś zysków, nieważne bankow czy kogo innego. Tylko, że gdy działo się tak kosztem słabszych ekonomicznie, Chiny to sztandarowy, ale nie jedyny przykład, nie było specjalnych sprzeciwów. Ekonomicznie, że wypierają nasze towary i nasze zyski: tak. Ale moralnie przejmowali się nimi tylko jacyś nawiedzeńcy, ci co należą do koalicji zielono-feministyczno-antyglobalistycznej, a wiadomo, że takich to nikt poważnie nie traktuje.
NURS - 21 Lutego 2009, 13:32

Ale to nadal dzieje się kosztem słabszego. Tyle, ze tym razem w tej roli wystepuje masa krajów małych i średnich poza Azją.
Ja nigdy nie miałem złudzeń co do tego, jak działają korporacje, tam liczy się zysk, nie człowiek. Dla zysku przenoszono fabryki do obozów pracy w Chinach, bo produkt wychodził tanio. I ci sami, co się zżymali na łamanie praw człowieka druga ręką czerpali z tego zyski. Choćby święty Disney, obejrzyjcie metki na niemal wszystkim co sprzedają w swoich parkach tematycznych.
Jesli nie brzydzi ich taki biznes, nie beda mieli żadnych oporów w zdołowaniu wschodniej Europy.
IMO tusk dobrze kombinuje, zeby się teraz nie zadłużyć, bo z tego długu nie wyjdziemy. Nasze obligacje nie bedą pewne, więc trzeba je bedzie opłacić wielokrotnie wyższymi procentami, niż np. amerykańskie, Francuskie czy Niemieckie. A i to nie wiadomo, czy znajdzie się nabywca. Patrząc na to z takiej perspektywy, racjonalniej jest zacisnąć pasa - ale mądrze - niż budować wyimaginowany dobrobyt zapożyczając się coraz bardziej, bo nie spłacimy kredytów i wezmą nas za bezcen.
Kryzys taki jak ten spowoduje IMO jedną rzecz, zamykanie się rynków lokalnych. Może nawet w bardzo szybkim tempie - coś takiego zaczyna robić Francja z przemysłem motoryzacyjnym. i to moze się pogłebić, bo nie czarujmy się, jak ukraina splajtuje, bardziej nas bedzie interesowało Euro 2012, czy 2 miliony miejsc pracy?
Ja przeszedłem przez taki kryzys kilka lat temu, w skali mikro. Wiem, że da się wiele oszczędzić, jak robi się to z głową. I dlatego propozycje PiS mam za czysty populizm, kaczory są gotowe utopić Polskę, byle jeszcze raz dorwać się do złobu.

BTW cały świat topi biliony w ratowanie gospodarek, jako rzecze Prenatali- Świat :-) I jaki jest tego efekt? :twisted:

mad - 21 Lutego 2009, 15:47

NURS napisał/a
BTW cały świat topi biliony w ratowanie gospodarek, jako rzecze Prenatali- Świat I jaki jest tego efekt?


Może taki, że obecnie mówi się, iż centrum kryzysu znajduje się w Europie Wschodniej?

Wydaje mi się, że Tusk nie kompromituje się postawą wobec kryzysu. Zapowiedź interwencji była co prawda błędem - wierzę ekonomistom - ale to w sumie był szczegół. Jestem przeciwny drukowaniu pieniędzy bez pokrycia, uważam, że jeszcze gorszą rzeczą od spadku wartości złotówki jest hiperinflacja. Tymczasem jak na razie ceny zagranicznych artykułów średnio wzrosły chyba mniej niż wynikałoby to ze spadku wartości złotego. Zestawienie sobie zrobiłem na przykładzie asortymentu, o którym mam zielone pojęcie. Wiem, że niższe ceny świadczyć mogą o zapasach magazynowych, wieloletnich kontraktach, przedłużonym okresie płatności, itd., ale fakt pozostaje faktem - ceny nie galopują.

Najbardziej żałosny wydał mi sie pomysł Ojejniczaka o podwyższeniu na 2 lata podatku od najbogatszych. Oczywiście skończyłoby się tym, że taki podatek zostałby już na dłużej, byłaby nowa fala zwolnień i wyjazd kapitału zagranicznego.

ihan, chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że koalicja "zielono-feministyczno-antyglobalistyczna" - jak to ładnie ujęłaś - raczej nie posiada żadnego sensownego programu gospodarczego? Tak się składa, że trochę przechylony na lewo świat raczej jest przychylny Chinom. Ja juz kiedyś pisałem, że sama Olimpiada w Pekinie to hańba dla wolnego świata - i się z tego nie wycofuję. Tutaj więc zgoda, ale ciekawe, co by się stało, gdyby np. światowymi decydentami staliby się włąśnie antyglobaliści? ;P: Doprawdy pomysł na intrygujący cykl politycal fiction.

NURS - 21 Lutego 2009, 16:35

mad napisał/a
NURS napisał/a
BTW cały świat topi biliony w ratowanie gospodarek, jako rzecze Prenatali- Świat I jaki jest tego efekt?


Może taki, że obecnie mówi się, iż centrum kryzysu znajduje się w Europie Wschodniej?


Który jest pochodną padaki w USA i fali spekulacji na której wielkie banki próbują odbić część strat :-)
Pokaż mi realne zmiany, jakie nastąpiły w wychodzeniu z kryzysu, dzięki wpompowaniu biliona dolarów w gospodarkę amerykańską. Wychodzenia a nie dofinansowania instytucji, które ten burdel spowodowały, żeby nie było dalszych krachów.

Cytat
Wiem, że niższe ceny świadczyć mogą o zapasach magazynowych, wieloletnich kontraktach, przedłużonym okresie płatności, itd., ale fakt pozostaje faktem - ceny nie galopują.


Te podwyżki własnie nadchodzą :-)
http://www.wyhacz.pl/Wyha...25_procent.html
Z wczoraj, kabina prysznicowa za 2995 skoczyla na 3495. wiem, bo przymierzałem się do kupna.

ihan - 21 Lutego 2009, 18:55

No, też mnie drażni, że nie jesteśmy w strefie euro. Wahania walut jakby by nas nie dotyczyły. Odczynnik, za który kilka miesięcy temu płaciliśmy niecałe 3 tys., teraz kosztuje 4.400. Najlepszy numer będzie jak dostaniemy grant dydaktyczny, gdzie zobowiązaliśmy się kupić sprzęt. Zobowiązaliśmy się gdy euro było poniżej 4 zł. A jak jeszcze dostaniemy fundusze na Małopolskie Centrum Biotechnologii to w ogóle będzie śmiesznie inaczej.
mad - 21 Lutego 2009, 23:44

Ciekawe, jak zostanie ustalony kurs wymiany podczas przejścia na euro. Czy wtedy wszyscy będą grać na osłabienie złotówki... łącznie z rządem?
NURS - 22 Lutego 2009, 11:21

Widzisz mad, teraz rządowi opłacało się zagrać na osłabienie, dodajmy krótkoterminowe, dzięki temu na wymianie powiedzmy 5-7 mld euro zarobil 10 miliardów zeta, czyli tyle, ile trzeba oszczędzić w zwiazku z kryzysem - gdybyś mnie zapytał, zrobiłbym w tej sytuacji tak samo. Ale jak przyjdzie do ustalania kursu wymiany, to taka polityka nie mialaby sensu, wiec IMO rząd raczej zagra na wzmocnienie.
ihan - 22 Lutego 2009, 11:51

Ale wtedy to może być już całkiem inny rząd.
NURS - 22 Lutego 2009, 13:15

to raczej dośc szybko nastapi.
IMO ktoś ewidentnie gra na to, zeby jak najszybciej naklonic wszystkich w naszym rejonie do przyjęcia jednej waluty.

Ambioryks - 22 Lutego 2009, 22:49
Temat postu: Rzecz o gospodarce
Założyłem ten temat, ponieważ w kwestiach związanych z ekonomią, kryzysami gospodarczymi i gospodarką w ogóle powstała ogromna ilość przekłamań i mitów - a teraz dyskusje o gospodarce są "na topie" w związku z kryzysem - który ostatnio zaczęto porównywać do wielkiego kryzysu zapoczątkowanego krachem na Wall Street w 1929.

Kryzys lat 1929-33 to jedna z najbardziej przekłamywanych i obrośniętych mitami kwestii. Do dziś często winą za kryzys obarcza się mechanizmy wolnego rynku i twierdzi się, że ten kryzys został zażegnany dzięki polityce "New Deal" Roosevelta. Prawda jest taka, że gdyby nie interwencjonizm państwa, to kryzysu w ogóle by nie było - bo nie jest prawdą, jakoby przed 1929 w USA (i innych krajach) istniał całkowicie wolny rynek. Od końca XIX w. w wielu krajach - w tym nawet w USA - postępował etatyzm. Co prawda umiarkowany w porównaniu z dzisiejszą sytuacją, ale jednak. W USA dużą zmianą na gorsze było utworzenie w 1913 Banku Rezerw Federalnych (FED) - spółki prywatno-państwowej. Niby o wszystkich jego działaniach decyduje prezes, ale ten jednak jest powoływany przez władze federalne.
Główną przyczyną kryzysu był (i jest teraz) system rezerw cząstkowych, pozwalający na tworzenie depozytów "z powietrza" - kreowanie nieistniejącego pieniądza. Ten system - zalegalizowany przez państwo i wprowadzony do systemu bankowości centralnej - odpowiada w ogóle za istnienie cykli koniunkturalnych w gospodarce. I jest nie do pogodzenia z wolnym rynkiem. Gdyby był stuprocentowy kapitalizm, nie byłoby cykli koniunkturalnych.

Tak samo, wiele mitów powstało na temat pieniądza. Dla większości ludzi wydaje się oczywiste, że to państwo decyduje o emisji i podaży pieniądza oraz ustanawia prawny środek płatniczy. Jednak prawda jest taka, że pieniądz jest towarem. Przy czym, mowa o prawdziwym pieniądzu, a nie o sztucznych tworach władz, zwanych "złotówkami", "dolarami", "hrywnami", "rublami" itd. Pieniądz powstał po prostu jako przedmiot, który został uznany przez ludzi jako najłatwiej zbywalny i w związku z tym mogący stanowić wspólny mianownik wartości wszystkich pozostałych towarów. Uznany za taki przez ludzi - osoby prywatne - a nie przez władze państwowe. Więc niby dlaczego państwo ma mieć monopol na emisję pieniędzy?

Każdy rodzaj pieniądza ma i musi mieć swoje początki w użytecznym towarze wybranym przez wolny rynek jako środek wymiany. Jednostka pieniężna jest to po prostu jednostka wagowa towaru pieniężnego – zazwyczaj kruszcu, np. złota lub srebra. W warunkach wolności to, jakie towary zostaną obrane na pieniądz oraz jaki będzie ich kształt i forma, zależy od dobrowolnych decyzji jednostek. Prywatne mennice są więc tak samo uprawnionym i dochodowym przedsięwzięciem jak każda inna działalność gospodarcza. „Cena” pieniądza to jego siła nabywcza mierzona ogółem dóbr w gospodarce; wyznacza ją podaż i popyt na pieniądz zgłaszany przez poszczególne jednostki. Każda czyniona przez rząd próba ustalenia jego ceny będzie utrudniała zaspokojenie popytu na pieniądz zgłaszanego przez ludzi. Jeśli ludzie uznają, że wygodniej będzie używać więcej niż jednego kruszcu jako pieniądza, to wolnorynkowy kurs wymiany między tymi kruszcami będzie określony przez względny popyt i podaż każdego z nich. Kurs ten będzie dążył do poziomu równego stosunkowi pomiędzy siłą nabywczą jednego kruszcu a siłą nabywczą drugiego. Gdy ilość kruszcu jest wystarczająca do tego, by został on wybrany na pieniądz, to zwiększenie jego podaży nie spowoduje, że będzie lepiej pełnił swoją pieniężną funkcję. Zwiększenie podaży pieniądza spowoduje tylko rozcieńczenie wydajności każdej uncji pieniądza, nie pomagając jednocześnie gospodarce. Jednakże zwiększenie zasobów złota i srebra w gospodarce pozwala na zaspokojenie potrzeb niepieniężnych (sztuka zdobnicza, zastosowania przemysłowe itd.) związanych z tymi kruszcami i jest dla społeczeństwa korzystne. Inflacja (zwiększenie ilości substytutów pieniądza nie mające pokrycia we wzroście ilości kruszcu) nigdy nie jest dla społeczeństwa korzystna; przynosi korzyści tylko pewnej grupie ludzi kosztem innych grup. Inflacja, jako oparte na fałszerstwie naruszenie własności, nie mogłaby mieć miejsca na wolnym rynku.
Podsumowując, wolność może organizować system pieniężny tak samo dobrze, jak organizuje resztę gospodarki. Wbrew temu, co twierdzi wielu autorów, w pieniądzu nie ma niczego, co wymagałoby szczególnych rządowych regulacji. Również w tej dziedzinie wolni ludzie potrafiliby najlepiej i najsprawniej zaspokoić wszystkie swoje potrzeby ekonomiczne.

A co do pozostałych mitów etatystycznych: wielu ludzi uważa, że państwo powinno m.in. ustanawiać płace minimalne, bo w ten sposób chroni interesy pracowników. Tylko że, odgórne ustalanie płac minimalnych zostało wprowadzone na wniosek działaczy związkowych (a nie po prostu pracowników przedsiębiorstw), którzy najczęściej mają rozbieżne interesy z celami robotników. Związkowcy chcą mieć różne przywileje, a robotnicy na ogół chcą mieć pracę jako źródło utrzymania i nie chce jej stracić.
Tymczasem, ustalanie przez państwo płac minimalnych powoduje wzrost bezrobocia; sprawia, że pracodawca jest zmuszony płacić określoną kwotę nawet tym pracownikom, którzy pracują najmniej wydajnie i którym należałoby płacić mniej niż przewiduje ustawa o płacy minimalnej – i przez to zostaje mu mniej pieniędzy na wypłatę wynagrodzenia tym, którzy pracują bardziej wydajnie – więc bardziej opłaca mu się zwolnić niektórych pracowników. Poza tym istnienie płacy minimalnej nie motywuje pracowników do tego, by pracowali jak najwydajniej.

Tak samo, niektórzy chcieliby, żeby państwo miało możliwość ustalania w określonych okolicznościach cen maksymalnych na niektóre towary.
Jednak, ustanawianie przez państwo cen maksymalnych nie jest właściwe, ponieważ: po pierwsze, jeśli jakiś towar jest deficytowy z powodu kryzysu czy klęski żywiołowej – dajmy na to, woda pitna w czasie suszy – to jego wysoka cena motywuje ludzi do oszczędzania go i rozsądnego gospodarowania nim bardziej niż sama świadomość jego deficytu; po drugie, sprzedawca wie, że jeśli za bardzo zawyży cenę, to w końcu nikogo nie będzie stać na kupowanie u niego i to zmusi go do obniżenia ceny – bez ingerencji państwa; po trzecie, jeśli w takiej sytuacji pojawiłby się konkurent z obszaru nie dotkniętego klęską i on tanio by sprzedawał wodę, to miałby więcej zysku wtedy, kiedy tamten pierwszy sprzedawca sprzedawałby wodę po wyższej cenie niż on.


Odnośnie państwa opiekuńczego, to ono nie tylko grabi obywateli na większą skalę niż państwa bardziej liberalne i powoduje zanik odpowiedzialności obywateli za swoje sprawy, ale w dodatku powoduje osłabienie więzi między pokoleniami - natomiast wbrew pozorom, nie pomaga ludziom - bo jeśli państwo nie zajmuje się pewnymi kwestiami, to obywatele są automatycznie motywowani do tego, by samemu wziąć te sprawy w swoje ręce - bez odgórnej ingerencji. To, że ktoś kwestionuje potrzebę czynienia jakiejś rzeczy przez państwo, nie oznacza, że kwestionuje potrzebę czynienia tej rzeczy w ogóle.

Zasiłki dla osób samotnie wychowujących dzieci powodują wzrost liczby takich osób i wzrost liczby dzieci z niepełnych rodzin – bo wtedy nie opłaca się zawierać małżeństw ani wychowywać dzieci w pełnych rodzinach. A wiadomo, że dzieci wychowywane w niepełnych rodzinach rozwijają się gorzej niż dzieci z pełnych rodzin.
Emerytury sprawiają, że młodsze i średnie pokolenie nie musi opiekować się starymi rodzicami, bo robi to za nich państwo. Poza tym, z jakiej racji młodzi ludzie, którzy dopiero co podjęli pracę i chcą kupić dom, samochód i założyć rodzinę, mają być zmuszani do płacenia na rzecz pokolenia seniorów, którzy wszystkie najważniejsze plany życiowe zrealizowali i mogli zrealizować już wcześniej?

System przymusowej, powszechniej oświaty powoduje spadek odpowiedzialności rodziców za dzieci; w większości przypadków rodzice nie muszą się na bieżąco interesować kształceniem swoich dzieci ani programem ich kształcenia, bo robi to za nich państwo. Natomiast gdyby każdy rodzic musiał sam znaleźć swojemu dziecku szkołę i nauczyciela, to musiałby sam sprawdzać wszystkie możliwe programy, ceny i nauczycieli; byłby siłą rzeczy motywowany do tego, żeby na bieżąco interesować się edukacją swojego dziecka – czy aby na pewno program kształcenia jest dobry, czy aby na pewno nauczyciel jest dobry i czy aby na pewno cena tej edukacji jest dobra.

Z tego jasno wynika, że im bardziej za coś odpowiedzialne jest państwo, tym mniej odpowiedzialni za to są poszczególni obywatele. I że państwo opiekuńcze oducza odpowiedzialności. (co tylko potwierdza tezę, że wolność i odpowiedzialność są ze sobą nierozerwalnie związane)
Przy okazji warto zauważyć, że idea państwa opiekuńczego jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła katolickiego, które podkreśla rolę silnej rodziny. Skoro państwo opiekuńcze prowadzi do osłabinia rodziny, to znaczy, że katolik nie może zgadzać się na budowę takiego państwa.
Tak samo ci, którzy obłudnie uzasadniają wysokie podatki i w ogóle socjalizm naukami chrześcijańskimi i ideą miłości bliźniego, pomijają fakt, że przymusowe odbieranie pieniędzy bogatym w celu dania ich biednym, nie wiąże się z miłością bliźniego ze strony tych okradanych bogatych - a wręcz przeciwnie. Bo miłości nie da się wymusić. Nikogo nie można zmusić do tego, by pokochał to, czego nienawidzi i znienawidził to, co kocha - przykładowo, by zmusić bogatego, żeby nagle znienawidził swoje bogactwo i pokochał biednych lub wysokie podatki. Można natomiast go pouczać i nakłaniać - i to właśnie jest rzecz typowo chrześcijańska - nauczanie, a nie zmuszanie.

Tak samo pomoc społeczna i działalność charytatywna: kiedy leżą one w gestii państwa, to obywatele (którzy płacą podatki), na ogół nie prowadzą prywatnej działalności charytatywnej, bo nie mają z czego oddawać biednym, a poza tym są tak przyzwyczajeni do tego, że to „państwo daje”, że nawet nie pomyślą o czymś takim, jak prywatna filantropia.

Fidel-F2 - 23 Lutego 2009, 05:41

niech ktos to zamknie szybko
Agi - 23 Lutego 2009, 08:15

Ambioryks zdecydowanie przesadzasz ze swoją radosną twórczością. Zachowaj choć trochę umiaru


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group