Mechaniczna pomarańcza [film] - Star Wars
Kruk Siwy - 6 Czerwca 2012, 20:57
Cytat | Palpatine nie potrafił tego przez ponad minutę.
|
Może się bawił jak kot myszą. Rysy sadystyncze niewiątpliwie miał.
Chal-Chenet - 7 Czerwca 2012, 00:18
Kyle Katarn napisał/a |
Ja wolę III - z prostej przyczyny: jest tam dużo mniej Jar Jara. |
To jest zdecydowany plus, nie przeczę.
Kyle Katarn napisał/a |
Właśnie to miałem na myśli. Te jej coraz to kolejne fryzury, te szaty... |
Ale zauważ, że w kolejnych epizodach Amidala już się tak nie ubiera. To strój charakterystyczny dla władców Naboo.
Kyle Katarn napisał/a |
Ale przynajmniej nie byli takimi pajacami jak Neimoidianie z nowej trylogii, tylko wyglądali poważnie i surowo. Jak oficerowie z prawdziwego zdarzenia, a nie chciwi kupcy lubujący się w kosztownych jedwabiach i kapryśni. |
Ale Neimoidianie to są chciwi kupcy. Wiadomo, że to nie wojskowi. Jako kupcy są przedstawieni w porządku. Nie ma ich co porównywać do imperialnych wojskowych, bo to inny kaliber "złych".
Kyle Katarn napisał/a |
Tak samo nie miało sensu to, że Luke był taki potężny, a mimo to nie potrafił się obronić przez błyskawicami Imperatora nawet przez moment. |
Jak na moje nie mógł się obronić, bo nic nie wiedział o tym aspekcie Ciemnej Strony. Był w końcu uczony tylko przez Yodę i tylko przez chwilę. Zapewne nie zdążył poznać wszystkiego co powinien, bo zdecydował się na ratowanie przyjaciół zamiast na naukę.
Obejrzałem też ponownie Epizod II. Wątek miłosny wciąż KATASTROFALNY. A sam film oglądalny, nawet powiem że dobry, ale bez dwóch zdań najgorszy z Nowej Trylogii.
Nitj'sefni - 7 Czerwca 2012, 09:32
Podstawową sprawą jest to, że Nowa Trylogia ma zupełnie inny klimat od Starej i jak ktoś je porównuje, to z pewnością będzie zawiedziony. Jeżeli spojrzy się na Nową oddzielnie, już nie wygląda tak tragicznie. Jeżeli odejmiemy Jar Jara, midichloriany, wątek miłosny z drugiej części i drewnianego Anakina (zwłaszcza w dwójce), to jest to całkiem przyzwoita seria. Takie jest moje zdanie. Bo są też plusy, jak pojedynki na miecze świetlne, efekty specjalne, paru dobrych aktorów (Neeson, McGregor, Lee, Jackson...), smaczki przy stopniowej przemianie Anakina w Vadera (np. cień na Tatooine w dwójce). Bardzo mi się też podobało zakończenie w trójce, wyraźnie w klimacie Starej Trylogii: Vader, Imperator i Tarkin patrzą na Gwiazdę Śmierci, wujostwo Luke'a wpatrujące się w zachód Słońc. Owszem, wolę Starą Trylogię, ale umiem też w Nowej dopatrzeć się plusów.
hrabek - 11 Czerwca 2012, 10:12
Jeśli chodzi o tych złych w nowej trylogii, to nie podobały mi się dwie rzeczy. Z mega kozaka, jakim powinien być Grievous, zrobili kaszlącego (sic!!!) robota. No i osiemdziesięcioletni dziadek jako wielki przeciwnik (hrabia Dooku, już samo imię ma do dooku). Za to Maul był fenomenalny i nie powinni go uśmiercać od razu w pierwszej części.
Kyle Katarn - 24 Czerwca 2012, 21:32
Tak w sumie, przy całej mojej sympatii do świata SW, nie sposób nie zauważyć, że część praw rządzących tym światem została ustalona dość sztucznie:
Dychotomiczny podział na Ciemną i Jasną Stronę Mocy - jakby ktoś nie mógł korzystać raz z jednej, raz z drugiej strony. I jakby każdy, kto używa jako narzędzia w walce emocji, musiał stać się wrogiem Republiki, Zakonu Jedi i wszelkiego dobra w Galaktyce.
Planety jako monolity - nie dość, że zała planeta ma jeden ustrój i jedno państwo i jeden organ zarządzający, to jeszcze nawet klimatycznie planety muszą być monolitami: albo są polarne (jak Hoth, Rekkiad i Polus), albo gorące i pustynne (jak Tatooine), albo wulkaniczne (jak Mustafar), albo ekstremalnie zimne (jak Ilum), albo zabudowane (jak Coruscant), albo zalesione (jak Naboo), albo całe wodne (jak Kamino), albo bagniste (jak Dagobah), albo górnicze (jak Apatros i Doan), albo tropikalne (jak Rodia i Lehon), albo suche i skaliste (jak Korriban i Ryloth).
A mimo to jakimś cudem zdecydowana większość z tych planet jest zamieszkała przez inteligentne rasy.
Ciekawe, czemu w świecie SW nie ma ani jednej zróżnicowanej klimatycznie i krajobrazowo planety, jak Ziemia - na której znajdują się i oceany, i pustynie, i dżungle, i zabudowania, i kopalnie, i czapy polarne, i wulkany, i bagna, a klimat jest częściowo suchy, częściowo wilgotny, częściowo tropikalny, częściowo polarny i częściowo umiarkowany.
Zresztą, to nawet fizycznie niemożliwe, żeby na całej planecie, i to zamieszkałej, klimat był jednolity.
I fizycznie niemożliwe, żeby na planecie o całkowicie zabudowanej powierzchni, gdzie nie ma lasów, istniał tlen, i to w ilości wystarczającej do oddychania dla biliona mieszkańców.
Więc powwyższe cechy to niedopracowany aspekt świata SW.
Chal-Chenet napisał/a | Neimoidianie to są chciwi kupcy. Wiadomo, że to nie wojskowi. Jako kupcy są przedstawieni w porządku. Nie ma ich co porównywać do imperialnych wojskowych, bo to inny kaliber złych. |
No właśnie szkopuł w tym, że chciwi kupcy są bardziej... infantylni od żołnierzy. Zwłaszcza jeśli, jak w świecie SW, żołnierze postępują w sposób chłodny i wyrachowany, a kupcami żądzą namiętności zaćmiewające im umysły. Paradoksalnie, ci kupcy nie korzystali z Ciemnej Strony, zaś korzystali z niej prawdziwie mroczni negatywni bohaterowie, którzy jednak ukrywali swoje uczucia i emocje z wyjątkiem momentów, w których walczyli.
Nitj'sefni napisał/a | Nowa Trylogia ma zupełnie inny klimat od Starej i jak ktoś je porównuje, to z pewnością będzie zawiedziony. Jeżeli spojrzy się na Nową oddzielnie, już nie wygląda tak tragicznie. Jeżeli odejmiemy Jar Jara, midichloriany, wątek miłosny z drugiej części i drewnianego Anakina (zwłaszcza w dwójce), to jest to całkiem przyzwoita seria. Takie jest moje zdanie. Bo są też plusy, jak pojedynki na miecze świetlne, efekty specjalne, paru dobrych aktorów (Neeson, McGregor, Lee, Jackson |
Też tak sądzę.
Ja - niestety albo stety - wychowałem się na Starej Trylogii, a do kina na "Mroczne Widmo" poszedłem z oczekiwaniem epickiej historii, zamiast której dostałem infantylną bajkę - i na tym się zawiodłem.
hrabek napisał/a | Z mega kozaka, jakim powinien być Grievous, zrobili kaszlącego (sic!!!) robota. |
Gwoli ścisłości to pół robota, pół żywą istotę. Kaszlącą za sprawą Mistrza Windu, który Mocą zmiażdżył mu płuca w czasie gdy Grievous porywał Palpatine'a (o którym nie wiedział, że jest jego panem, Darthem Sidiousem).
Chal-Chenet - 25 Czerwca 2012, 10:32
Kyle Katarn napisał/a | Paradoksalnie, ci kupcy nie korzystali z Ciemnej Strony, zaś korzystali z niej prawdziwie mroczni negatywni bohaterowie, którzy jednak ukrywali swoje uczucia i emocje z wyjątkiem momentów, w których walczyli. |
Czemu paradoksalnie? Może po prostu Neimoidianie są rasą niewrażliwą na Moc?
Kyle Katarn - 25 Czerwca 2012, 15:28
Chal-Chenet, nie zrozumieliśmy się. Miałem na myśli, że to w kodeksie Sithów - użytkowników Ciemnej Strony Mocy - jest "Spokój to kłamstwo. Jest tylko pasja. Dzięki pasji osiągam siłę" itd., a jednak mimo to Sithowie potrafią być cierpliwi, chłodni i wyrachowani, przynajmniej do momentu, gdy trzeba walczyć. Natomiast Neimoidianie, którzy nie mają żadnego takiego kodeksu, są porywczy, niecierpliwi, nie chcą podpisywać traktatu z hrabią Dooku, dopóki głowa królowej Amidali nie wyląduje na biurku viceroya Gunraya, a Gunray domagał się, żeby Amidala jak najszybciej zginęła, ponaglał, chciał, żeby Jango Fett ją wykończył i "zastrzelił ją albo coś", a Dooku go uspokajał: "Cierpliwości, wicekrólu, ona umrze". A to Dooku był Sithem i powinien kierować się pasją, zaś Neimoidianin niekoniecznie.
Oczywiście możliwe, że Neimoidianie to rasa niewrażliwa na Moc.
Tak w sumie to ciekawe, czemu w "Mrocznym Widmie" ekipa Panaki i Amidali nie zastrzeliła Gunraya, skoro mieli ku temu idealną okazję. Ja na ich miejscu bym tak zrobił. Gunray to nędzna kanalia, która nie zasługiwała na litość.
A Tobie też wydaje się dziwne i niemożliwe, żeby całkowicie zabudowana, bezleśna planeta - Coruscant - miała atmosferę nadającą się do oddychania, i ta reszta o planetach, co napisałem?
Nitj'sefni - 25 Czerwca 2012, 18:56
Też zdarzało mi się zastanawiać nad kwestią planet w SW i doszedłem do wniosku, że Lucas wymyślił to sobie tak, że nie będzie jednej planety typu Ziemia, czyli mocno zróżnicowanej, tylko jej funkcję będzie pełnić galaktyka, a planety będą czymś w rodzaju państw/kontynentów/krain geograficznych (lub ich połączenia) itp. Stąd każda ma np. swój ustrój i wchodzą w skład różnych sojuszów. To wszystko jest mocno uproszczone, ale SW to jednak cykl dla masowego odbiorcy, który skupia się na przygodach, a nie na kwestiach z dziedziny fizyki/geografii/polityki (tej ostatniej było więcej w Nowej Trylogii i to jest IMO jej plus). Dla fanów, których to mocno interesuje i próbują się zagłębiać, stanowi to rozczarowanie, ale cóż my maluczcy możemy zrobić?
Tych kwestii budzących wątpliwości jest w każdej materii bardzo wiele, ale twórcy znaleźli na to sprytny sposób: "Dawno dawno temu w odległej galaktyce...". Czyli to było kiedyś, w zupełnie innym świecie niż nasz, więc mógł się różnić. Niby naciągane, ale zawsze jakoś mogą się tłumaczyć.
Kyle Katarn napisał/a | Ja - niestety albo stety - wychowałem się na Starej Trylogii, a do kina na Mroczne Widmo poszedłem z oczekiwaniem epickiej historii, zamiast której dostałem infantylną bajkę - i na tym się zawiodłem. |
Jestem w tej samej sytuacji I bardzo, bardzo żałuję, że Lucas nie utrzymał w Nowej Trylogii tego klimatu ze Starej. Mogło wyjść coś naprawdę epickiego
Chal-Chenet - 25 Czerwca 2012, 20:45
Kyle Katarn napisał/a | Miałem na myśli, że to w kodeksie Sithów - użytkowników Ciemnej Strony Mocy - jest Spokój to kłamstwo. Jest tylko pasja. Dzięki pasji osiągam siłę itd., a jednak mimo to Sithowie potrafią być cierpliwi, chłodni i wyrachowani, przynajmniej do momentu, gdy trzeba walczyć. Natomiast Neimoidianie, którzy nie mają żadnego takiego kodeksu, są porywczy, niecierpliwi, nie chcą podpisywać traktatu z hrabią Dooku, dopóki głowa królowej Amidali nie wyląduje na biurku viceroya Gunraya, a Gunray domagał się, żeby Amidala jak najszybciej zginęła, ponaglał, chciał, żeby Jango Fett ją wykończył i zastrzelił ją albo coś, a Dooku go uspokajał: Cierpliwości, wicekrólu, ona umrze. A to Dooku był Sithem i powinien kierować się pasją, zaś Neimoidianin niekoniecznie. |
W sumie racja. Nie spojrzałem na to z tej strony. Lekki paradoks faktycznie jest. Jeśli by trzeba to jakoś wytłumaczyć, ja obstawiałbym przy fakcie, że motto "Spokój to kłamstwo. Jest tylko pasja." dotyczy tylko i wyłącznie walki, omijając inne płaszczyzny życia, w których Sithowie nie byliby tacy głupi, by we wszystkim iść na żywioł.
Kyle Katarn napisał/a |
Tak w sumie to ciekawe, czemu w Mrocznym Widmie ekipa Panaki i Amidali nie zastrzeliła Gunraya, skoro mieli ku temu idealną okazję. Ja na ich miejscu bym tak zrobił. Gunray to nędzna kanalia, która nie zasługiwała na litość. |
Tutaj są to chyba tylko i wyłącznie realia filmu, który musi być odpowiedni dla młodej widowni.
Z tymi planetami masz rację. To akurat ewidentne niedopracowanie. Twórcy uniwersum liczyli chyba na to, że widz/czytelnik pochłonięty walkami, akcją i fabułą, nie zwróci na takie niuanse uwagi.
Kyle Katarn - 30 Czerwca 2012, 20:42
Co do klimatu nowej i starej trylogii, to dobrze, że do starej nie zalicza się filmu "The Star Wars Holiday Special" ("Gwiezdne Wojny: Świąteczny Odcinek Specjalny") z 1978 roku. Mimo że występują w nim Luke, Leia, Han, Chewie i Vader, grani przez tych samych aktorów, co w pozostałych częściach, to ten film w niczym nie przypomina epickiego space fantasy, jakim są pozostałe części. W porównaniu z tym odcinkiem, nawet "Mroczne Widmo" jest świetnym filmem. Zresztą, prawie każdy film fantasy jest dobry w porównaniu z tą profanacją. Sam Lucas powiedział, że wstydzi się tego filmu. I ma ku temu powody. Bardziej zmieszać "Gwiezdnych Wojen" z g***em się nie dało.
"The Star Wars Holiday Special" był emitowany w TV tylko raz i nigdy nie został powtórzony. Tytuł jest mylący, bo nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem - tutaj świętem jest Dzień Życia, najważniejsze święto Wookiech. Poza kilkunastoma kadrami wyciętymi z "Nowej Nadziei", ten film to głównie reality show o życiu rodziny Chewiego przeplatany teledyskami, filmami instruktazowymi, sekcjami animowanymi, elementami musicalu, Telezakupami, a nawet peep showem (sic!). Przez nieznośnie długi czas Wookie porykują do siebie coś, czego nikt nie tłumaczy, oglądają programy o gotowaniu, reklamy, filmy o składaniu sprzętu, teledyski, peep show, reportaż o zamykaniu przez Imperium baru w Mos Eisley (!) itp. Przez jakiś czas wszyscy bohaterowie są narysowani, jak w kreskówce. Na domiar, w jednej scenie Leia śpiewa piosenkę (!). Jakby tego było mało, to nawet w scenach kamerowanych, Mark Hamill często wygląda jak jakiś manekin.
Akcji jak na lekarstwo, za to masa zupełnie niepotrzebnych scen i fragmentów rozmydlających fabułę (załóżmy, że fabuła tu jakaś jest).
Nowa i stara trylogia przynajmniej jest o czymś, jest związana w jakiś sposób ze spójną historią. A "The Star Wars Holiday Special" to jakiś poboczny parias, takie nie wiadomo co. Twórcy w większości ci sami, aktorzy ci sami, postacie te same, ale cała reszta zupełnie nie pasuje do klimatu SW. Że jednym z twórców tego filmu jest Pat Proft, znany autor komedii jak m.in. "Ściągany" z Lesliem Nielsenem, to można by pomyślec, że ten film to też komedia. Ale to nie jest śmieszne - jest nudne, żenujące i żałosne.
A zmieniając trochę temat: ciekawe, że okrzyk bólu jest we wszystkich częściach filmu dokładnie taki sam. Czy to szturmowiec Imperium z "Nowej Nadziei" trafiony z miotacza, czy to sługus Jabby wpadający do jamy sarlacca na Tatooine w "Powrocie Jedi", czy to żołnierz Republiki trafiony z miotacza podczas bitwy o pałac na Naboo w "Mrocznym Widmie", wszyscy wydają identyczny krzyk "AAA-U!"
Co więcej, ten sam krzyk słychać nie tylko w serii SW - również w "Piratach z Karaibów", gdy podczas bitwy na statku gość wypada za burtę, we "Władcy Pierścieni", gdy podczas bitwy na Polach Pelennoru Legolas zrzuca z olifanta jego przewodnika, w serii "Indiana Jones", gdy wrogowie spadają, a nawet w westernach podczas potyczek (nie pamiętam w tej chwili tytułów). Ten krzyk brzmi identycznie we wszystkich tych filmach. Wy też to zauważyliście?
Raczej niemożliwe, żeby każdy aktor krzyczał tak samo, więc oni chyba biorą jeden szablon i nakładają go podczas obróbki dźwięku, już po wykonaniu zdjęć do filmu.
Nitj'sefni - 1 Lipca 2012, 09:24
Kyle Katarn napisał/a | Raczej niemożliwe, żeby każdy aktor krzyczał tak samo, więc oni chyba biorą jeden szablon i nakładają go podczas obróbki dźwięku, już po wykonaniu zdjęć do filmu. |
Sytuacja podobna do tej z tą gazetą.
feralny por. - 1 Lipca 2012, 10:02
Kyle Katarn, Nitj'sefni napisał/a | Co więcej, ten sam krzyk słychać nie tylko w serii SW - również w Piratach z Karaibów, gdy podczas bitwy na statku gość wypada za burtę, we Władcy Pierścieni, gdy podczas bitwy na Polach Pelennoru Legolas zrzuca z olifanta jego przewodnika, w serii Indiana Jones, gdy wrogowie spadają, a nawet w westernach podczas potyczek (nie pamiętam w tej chwili tytułów). Ten krzyk brzmi identycznie we wszystkich tych filmach. Wy też to zauważyliście?
Raczej niemożliwe, żeby każdy aktor krzyczał tak samo, więc oni chyba biorą jeden szablon i nakładają go podczas obróbki dźwięku, już po wykonaniu zdjęć do filmu. | Nie wierzę w to co czytam, po prostu nie wierzę/ Y U NOT KNOW? :
http://www.youtube.com/watch?v=cdbYsoEasio
"Krzyk Wilhelma" to taki dżołk dźwiękowców. Jest w prawie każdym filmie, włącznie krótkometrażówkami Pixara.
Witchma - 1 Lipca 2012, 10:03
feralny por. napisał/a | Krzyk Wilhelma to taki dżołk dźwiękowców. |
Zdaje się, że nawet się prześcigają w ilości krzyków wplecionych do jednego filmu
Chal-Chenet - 1 Lipca 2012, 21:25
feralny por. napisał/a | Krzyk Wilhelma |
Fajne. Ja nie wiedziałem o czymś takim wcześniej.
feralny por. - 25 Lipca 2012, 18:43
Rafał - 25 Lipca 2012, 18:51
Niezłe futerko ma ta pani
fealoce - 25 Lipca 2012, 18:57
może to wydepilowany pan?
Nitj'sefni - 25 Lipca 2012, 19:17
Heh, fajna, fajna
fealoce - 26 Lipca 2012, 08:58
feralny por. - 16 Sierpnia 2012, 17:54
fealoce - 16 Sierpnia 2012, 21:10
Kurcze, ktoś ma talent
ihan - 16 Sierpnia 2012, 21:27
Produkowana przez polską firmę mieszanka polimeraz hotstart (można sobie wygooglać co to znaczy, jeśli kogoś zainteresuje) StartWarm
Nitj'sefni - 17 Sierpnia 2012, 08:58
fealoce napisał/a | Kurcze, ktoś ma talent |
No ma, choć wizja Hana jakoś mi nie bardzo.
I teraz spojrzałem też na obrazek wrzucony przez fealoce i zastanawiam się co on ma wspólnego ze SW?
figurant - 4 Września 2012, 16:49
Obejrzałem kilka odcinków rysunkowych „Gwiezdnych wojen” i zastanawia mnie jedna rzecz. Na jakiej podstawie można sądzić, że Jedi mogą wygrać jakąkolwiek wojnę. Przecież to sieroty, łamagi i nieudacznicy.
Nitj'sefni - 5 Września 2012, 17:57
Chodzi Ci o ten, czy o ten serial? Pierwszego nie widziałem, więc się nie wypowiem, co do drugiego, to jestem po kilkunastu odcinkach pierwszego sezonu i mam wrażenie, że to separatyści są większymi pierdołami.
figurant - 6 Września 2012, 11:22
Nitj'sefni napisał/a | Chodzi Ci o ten, czy o ten serial? Pierwszego nie widziałem, więc się nie wypowiem, co do drugiego, to jestem po kilkunastu odcinkach pierwszego sezonu i mam wrażenie, że to separatyści są większymi pierdołami. |
Chodzi mi o ten drugi. Ciągle dostają łupnia, co jakiś czas porywają i torturują jakiegoś Jedi, kradną najbardziej tajne informacje z ich siedziby. Jednym słowem cały czas w plecy.
Nitj'sefni - 6 Września 2012, 17:38
Fakt, że niemal każdy odcinek zaczyna się od tego, że Jedi i siły Republiki wpadły w tarapaty, ale w ostatecznym rozrachunku na koniec epizodu, to separatyści przegrywają (choć coś mi tam świta, że były wyjątki). Od droidów nie ma czego wymagać, choć mogłyby być nieco mniej głupkowate, ale ta uczennica Dooku to ofiara, która nikogo nie jest w stanie pokonać. Szkoda, że Maul nie przeżył i jego tu nie ma... Cóż, jestem dopiero w połowie pierwszego sezonu, więc być może później się coś zmieni, ale póki co, to żadna ze stron nie pokazuje się ze specjalnie dobrej strony.
Kyle Katarn - 13 Września 2012, 14:42
Czy ktoś wie, dlaczego Abeloth, mimo że istniała już przed powstaniem Republiki, pojawiła się na arenie działań tak późno? Gdzie była Abeloth podczas Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej, podczas wojen mandaloriańskich, podczas Wielkiej Wojny Galaktycznej, gdzie była, gdy Darth Bane ustalił Zasadę Dwóch, gdzie była podczas Wojen Klonów, co się z nią działo, gdy Luke niszczył Gwiazdę Śmierci i gdy Vader powrócił na JSM?
Abeloth pojawiła się dopiero w cyklu "Przeznaczenie Jedi", czyli cyklu chronologicznie najpóźniejszym, mimo że podobno powstała milion lat wcześniej. Czyli jest dziura w fabule.
Fidel-F2 - 13 Września 2012, 21:12
zawsze mnie zastanawiało, czemu do roli Lei wzięli taką brzydką babę
Godzilla - 13 Września 2012, 21:25
Ale oni przez to byli jacyś normalni. Jak porównam tego rozmemłanego Luke'a z gogusiem Anakinem, to wolę Luke'a. I jędzowatą Leię chyba też wolę od niemożebnie wystrojonej księżniczki jak-jej-tam.
|
|
|